ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Arranged marriage 1 |
-Mamuś, zgodziłam się na zaaranżowane przez was małżeństwo, ufając, że znajdziecie kogoś wartego mojej uwagi. Mam nadzieję, że się nie zawiodę - powiedziała dziewczyna, szykując się na spotkanie z przyszłym mężem. Była bardzo ładna - miała długie, kasztanowe włosy i wielkie, zielone oczy. Zawsze była zadbana i szczupła, ćwiczyła regularnie. Taka kobieta nie powinna mieć problemów ze znalezieniem sobie samej męża. Ona jednak traktowała życie jako eksperyment, odważyła się na zaaranżowany przez rodziców ślub. O swoim przyszłym mężu wiedziała tylko tyle, że pochodzi z zamożnej rodziny - co było jego dużym plusem - w której ciągle jest kultywowany zwyczaj wydawania młodych przez rodziców. Tak więc potomek miał niewiele do powiedzenia w zakresie swoich perspektyw życiowych, jeśli chodzi o uczucia. No i wiedziała, oczywiście, jak miał na imię - Andree.
- Nie denerwuj się tak. Przez stres gorzej wypadniesz - powiedziała. Córka jednak jeszcze chwilę miała minę dość niepewną.
- Na pewno jest porządny?
- Córciu, drugiego takiego to ze świecą szukać - zapewniła ją matka. Teraz już trochę spokojniejsza dokończyła robienie makijażu.
Blondyn zachłannie całował się ze swoim kochankiem, rozpinając jego koszulę. Po chwili jego szyja obsypana została pocałunkami. Niezbyt skupiając uwagi na tym, co zobaczył, spojrzał na zegarek. Od razu jednak otrzeźwiał, odsuwając się od mężczyzny. Ten mruknął coś niezadowolony
- Gdzie ci się tak śpieszy? - spytał, gdy blondyn zaczął w pośpiechu poprawiać koszulę i wiązać krawat. Jak zwykle mu to nie wychodziło, szczególnie kiedy teraz denerwował się, że się spóźni. Kochanek westchnął i pomógł mu w tym.
- Na spotkanie z moją przyszłą żoną. Szlag by ją trafił. Ale przynajmniej jest bogata - powiedział, zgarniając włosy w wysoki kucyk
-Wiesz, że nie jestem tym zachwycony, Andree? - bardziej stwierdził niż zapytał. Blondyn mruknął coś pod nosem, z niezadowoleniem patrząc na siebie w lustrze. Rozpiął najwyższy guzik koszuli. Lepiej
- Nie zachowuj się jak nadwrażliwa żonka, ok.? Właśnie bez tego miało być. Gdybym miał ochotę na takie sceny byłbym z jakąś wrażliwą specjalistką od domowych obiadków. Jasne?- rzucił, zajęty malowaniem rzęs. Jego kochanek nie wyglądał na zachwyconego. Przekręcił się na plecy.
- Traktujesz mnie jak dziwkę - stwierdził.
- A ty mnie jakoś inaczej? Do zobaczenia wieczorem. Chyba że panienka mnie dłużej przetrzyma. Ale postaram się wpaść. See you later - cmoknął kochanka w usta i wyszedł z mieszkania. Mężczyzna leżący na łóżku przeczesał palcami długie, czerwone włosy. Niechętnie zwlekł się z łóżka. Do wieczora.
Dziewczyna siedziała w salonie. Na stole stał już obiad, jej przyszły mąż powinien tu być dokładnie za minutę. Jej kasztanowe włosy upięte były wysoko, jedynie dwa, zakręcone pasemka wyślizgiwały się z przodu. Miała na sobie ciemnozieloną sukienkę, która idealnie pasowała do jej oczu i ciemnej karnacji skóry. Mogła mieć każdego, którego tylko by chciała, a jednak zdecydowała się na ślepy los. Chociaż ten los nie był taki ślepy, bo to jej matka wybierała kandydata, a ta miała bardzo dobry gust.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Jej matka szybko poszła otworzyć. W progu pojawił się dość wysoki i szczupły chłopak mniej więcej w jej wieku, o jasnych włosach związanych w wysoki kucyk i piwnych, figlarnie błyszczących oczach. Ubrany był w czarną koszulę, nonszalancko rozpiętą na pierwszy guzik i również ciemnie spodnie. Chłopak przypadł Yasmin do gustu. Uśmiechnęła się do niego miło. On odwzajemnił uśmiech i pocałował ją w wierzch dłoni.
- Miło mi poznać - powiedział. Po chwili wszyscy zasiedli do stołu.
- Czym się zajmujesz? - spytała Yasmin chłopaka.
- Studiuję i czasem mam wystawy fotograficzne - odpowiedział. Dziewczyna klasnęła w dłonie
- Zajmujesz się fotografiką? Ja uwielbiam malować - i wtedy do rozmowy wcięła się matka Yasmin
- Jej obrazy są śliczne, może chciałbyś je obejrzeć?
- Bardzo chętnie - odpowiedział Andree, czym zyskał sympatię zarówno dziewczyny jak i jej matki. Poszli więc na piętro. Andree nie zachwyciły obrazy Yasmin. Były pełne złotych barw i baśniowych wzorów, przedstawiające anioły, elfy, jednorożce, piękne damy w błękitnych sukniach, o rozwianych złotych włosach niczym leśnie wróżki. Każdego zachwyciłyby te obrazy, pełne barw, otwierające jakby nowy świat fantazji, krainę marzeń. Andree jednak przyłapał się na tym, że porównywał obrazy Yasmin do tych, które malował Kira - jego czerwonowłosy kochanek - dusza artystyczna. Przy tym zestawieniu te pierwsze wychodziły bardzo niekorzystnie. Obrazy Kiry były abstrakcyjne, pełne nieznanych kształtów, choć czasem Andree znajdował w nich dwa złączone ciała lub zetknięte ze sobą usta. Andree uwielbiał patrzeć na te obrazy. Patrząc na dzieła Yasmin brało go tylko obrzydzenie. Ale czego się nie robi by zrobić dobre wrażenie.
- Są piękne. Wprost niesamowite - powiedział, kiwając głową z podziwem. Roześmiał się wrednie w duchu - powinien zostać aktorem.
- Tak się cieszę, że ci się podobają - odpowiedziała z dumą.
- Wróćmy więc może na dół do obiadu - zaproponowała matka. Wszyscy się zgodzili i zeszli na dół, dokończyć jedzenie. Rozmowa zeszła na temat fotografiki
- Czy mogłabym kiedyś zobaczyć twoje fotografie? - poprosiła. Andree zakrztusił się winem
- Wątpię by ci się spodobały, Yasmin. Są bardzo... myślę że ci się nie spodobają - powtórzył.
- Widziałam twoje zdjęcia na wystawach i bardzo mi się podobały, więc bardzo chciałabym zobaczyć te prywatne, nie pokazywane publicznie.
- Te jeszcze bardziej by ci się nie podobały - powiedział z uśmiechem. Jego prywatne zdjęcia najczęściej przedstawiały Kirę. Był on idealnym modelem. Miał piękne, perfekcyjne ciało, gładką skórę i elektryzujące czerwone włosy. I jego oczy… Stop! Powrócił myślami do swojej żony.
- A czy twoje obrazy można zobaczyć na jakiejś wystawie?- spytał uprzejmie. Yasmin uśmiechnęła się
- Ależ nie - odpowiedziała
- To marnowanie talentu. Postaram się to zmienić - powiedział. Spojrzał na zegarek - chyba muszę już iść. Miło było cię poznać- dodał z uśmiechem, całując dziewczynę na pożegnanie w dłoń.
- Szkoda, myślałam, że zostaniesz trochę dłużej - Yasmin była wyraźnie niepocieszona.
- Ważne sprawy niecierpiące zwłoki - wyjaśnił i jeszcze raz żegnając się z gospodynią, opuścił dom. Yasmin ucałowała matkę w oba policzki
- On jest wspaniały - pisnęła, a kobieta roześmiała się. Cieszyła się ze szczęścia córki - Dobrze wychowany, kulturalny, miły, inteligentny i w dodatku z hobby. Nie mogłaś mi znaleźć lepszego kandydata na męża
Kira usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek. Było dość późno. Odstawił kubek z kawą i poszedł otworzyć. Tak jak się spodziewał był to Andree. Chłopak bez słowa podszedł do kochanka i oparł głowę o jego ramię.
- Aż tak źle? - spytał Kira
- Eh, bo ja wiem.. miła, dobrze wychowana. Trochę maniakalnie wyczulona na piękno, którym są dla niej jakieś posrane jednorożce na złotej łączce - mruknął, układając wargi w krzywym uśmiechu - malarka - wyjaśnił
- Masz pecha do artystów - roześmiał się Kira, gładząc jasne włosy, rzadko obdarowywali się czułością, acz Andree właśnie tego teraz potrzebował.
- Kira, nie rozśmieszaj mnie. Jej obrazy to przesłodzone ciacho z różowym kremem. Zero artyzmu. Twoje to co innego - mruknął, znajdując sobie miejsce miedzy szyją a ramieniem Kiry. Dziwił się, że nie zauważył, jakie to wspaniałe miejsce już wcześniej
- Chcesz kąpiel? - spytał, wypuszczając kochanka i idąc w stronę łazienki
- Może być kąpiel - odpowiedział, wyraźnie zmęczony. Siadł na fotelu przy stoliku, smętnie mrucząc coś pod nosem - jestem wykończony…- powiedział w końcu.
- Chodź - zawołał go Kira. Zwlekł się więc z fotela i poszedł do łazienki. Pachniało bardzo ładnie, było ciepło, tak że Andree bardzo spodobał się pomysł kąpieli. Rozebrał się szybko i wszedł do wody. Kira zrobił to samo, usadawiając się za jasnowłosym kochankiem. Ciepła woda i łagodny zapach rozleniwił Andree, który z pomrukiem zadowolenia oparł głowę o ramię Kiry.
- Już mi lepiej - powiedział, a raczej wymruczał mu prosto do ucha.
- Gdybyś ze mną zamieszkał, robiłbym ci takie codziennie - szepnął cicho. Andree wyprostował się.
- Co? Kira, znowu zaczynasz? Wiesz dobrze, że nie mogę a przede wszystkim nie chcę - powiedział, marszcząc brwi.
- Już dobrze - powiedział Kira poddając się - do łóżka? - spytał, wychodząc z wanny i podając dłoń Andree
- Do łóżka - zgodził się chłopak, przyjmując pomoc i również wychodząc. Dość szybko oboje znaleźli się w sypialni na łóżku, Kira leżał oparty na łokciu, pod nim było szczupłe, mokre ciało Andree. Całował go po szyi, obojczykach, ramionach. Andree wydawał tylko co jakiś czas z siebie cichy jęk lub wetchnienie, gdy dłoń kochanka gładziła wewnętrzną część jego uda. Dłonie blondwłosego błądziły po plecach Kiry. Ten delikatnie, acz stanowczo rozsunął nogi młodszego kochanka.
- Taki mokry jesteś niesamowicie pociągający - powiedział, biorąc z szafki fiolkę z przezroczystą substancją. Stała tam zawsze, na wszelki wypadek gdyby Andree się pojawił. Kochali się gwałtownie, spragnieni bliskości kontaktu fizycznego. Wszelkie wstępy i przygotowania były im już niepotrzebne, znali swoje ciała i możliwości na tyle dobrze, że idealnie wiedzieli jak sprawić kochankowi najwięcej przyjemności, samemu czerpiąc z tego satysfakcję. Andree został na całą noc. Spał z głową ułożoną na klatce piersiowej Kiry. Ten nie spał, przesypując między palcami jeszcze wilgotne włosy kochanka. W jego głowie odgrywał się regularnie ten sam cykl - wychwalał wszelkie zalety Andree a potem wyklinał go za ten ślub. I tak w kółko. Wkrótce jednak sam usnął znużony, ukołysany do snu równym oddechem kochanka. Andree obudził się w dość dobrym humorze, co zdziwiło go, pamiętając wizytę u przyszłej żony. Pod dłonią czuł drugą ciepłą dłoń. Uśmiechnął się do siebie - no tak, Kira…
- Pobudka - powiedział cicho, liżąc kochanka po uchu. Mężczyzna przeciągnął się. Ujął w dłoń podbródek Andree i pocałował w usta
- Masz ochotę na śniadanie? - spytał zwlekając się z łóżka i kierując się w stronę kuchni. Andree chwilę patrzył na idealne ciało Kiry. Widział jak wszystkie mięśnie pracują przy każdym ruchu. A gdyby tak…. Jednak uciął tą myśl zanim zdążyła się ukształtować
- Jak nigdy - odpowiedział, nakładając bokserki i zarzucając na siebie koszulę. Nie trudził się z zapinaniem jej. Potem udał się za Kirą. Siadł na stoliku kuchennym, machając beztrosko nogami
- Widzę, że humor ci się poprawił - zauważył Kira, krojąc bułki i smarując je masłem. Andree zaczął pleść sobie warkocza
- A co ty tam robisz? - spytał
- A co być chciał? - odpowiedział pytaniem czerwonowłosy
- Zapiekanki - powiedział Andree, zawiązując koniec warkocza wstążką, wcześniej obwiązaną wokół nadgarstka.
- Mogą być zapiekanki - mruknął Kira nastawiając piekarnik - idziesz gdzieś dzisiaj z tą lalą? - spytał po chwili, wstawiając zapiekanki do piekarnika.
- O kurcze, na śmierć zapomniałem. Jestem z nią umówiony na południe do kawiarni - odpowiedział.
- Od kiedy ty lubisz kawiarnie? - prychnął Kira robiąc dwie kawy.
- Nie cierpię - odpowiedział Andre - Ale to zakichana romantyczka. Dla niej kawiarnia jest najśliczniejszym miejscem pod słońcem - dodał. Kira roześmiał się wrednie.
- Naprawdę zamierzasz brać z nią ślub?
- A mam wybór? - spytał
- Możesz ze mną wyjechać do Japonii i żyć długo i szczęśliwie - powiedział Kira, opierając się o blat.
- No to już sobie pomarzyliśmy, a teraz daj te zapiekanki bo umieram z głodu - Andree wstał ze stolika i wziął z blatu kawy. Kira otworzył piekarnik i wyjął z niego ich śniadanie. Postawił talerz z zapiekankami na stole i podsunął sobie swoją kawę.
- Za dwa dni przyjęcie zaręczynowe - powiedział Andree. Kubek zatrzymał się w pół drogi do ust Kiry.
- Tak szybko? - spytał ze zdziwieniem i odrobiną ciężko wyczuwalnego zmartwienia
- Jak widać. Przyjdziesz?- rzucił z nadzieją w głosie. Kira westchnął.
- A mam wybór? No będę - odpowiedział, popijając kawę - podwieźć cię do tej kawiarni?
- Byłbym wdzięczny - przyznał chłopak, pakując do ust zapiekankę. Kira wrócił do sypialni się ubrać. Przyniósł również jego spodnie i czystą koszulę
- Chyba nie chcesz iść w tej samej koszuli - rzucił przez ramię, siadając przed lustrem i robiąc sobie makijaż. Andree podniósł brew
- Skąd ją masz?
- Zostawiłeś wtedy kiedy zostałeś u mnie na kilka dni. Wyprałem i zostawiłem, bo stwierdziłem, że może się przydać. I się przyda - stwierdził, obrysowując oczy czarną kredką.
- Nie strój się tak, bo zamiast skupiać uwagę na niej będę myślał o tym, jak seksownie dziś wyglądasz- powiedział Andree jedząc kolejną zapiekankę
- I dobrze ci tak - mruknął i pokazał mu język, wkładając wysokie, czarne glany - strój się królewno bo się spóźnisz, a tak nie wypada - pośpieszył kochanka, zakładając kurtkę. Andree w pośpiechu zmienił koszulę i zapiął spodnie. Wsunął na nogi buty, w jednej ręce trzymając zapiekankę. Chwilę później oboje siedzieli w czarnym samochodzie Kiry. Jechali w milczeniu. Cisze mącił jedynie odgłos chrupania zapiekanki. Dojechali pod kawiarnię. Oboje wysiedli.
- Powodzenia - powiedział Kira, gdy nagle na horyzoncie pojawiła się kasztanowłosa dziewczyna ubrana w krótką, czerwoną sukienkę, z dużą ilością sterczącego tiulu. Na Kirze jednak nie robiło to wrażenia. Uwiesiła się ramienia Andree
- Eh… Yasmin, to mój…przyjaciel, Kira - przedstawił czerwonowłosego - tak jak ty maluje - dodał. Yasmin przeniosła wzrok na Kirę
- Miło mi poznać. Jestem Yasmin, przyszła żona Andre - powiedziała, wyraźnie dumna z tego faktu. Na twarzy Kiry nie drgnął żaden mięsień - może by nam pan towarzyszył? - zaproponowała. Andree w myślach walnął głową o ścianę. Zapowiada się ciężka przeprawa.
- Chętnie - odparł Kira. Weszli do wnętrza kawiarni. Obaj mężczyźni skrzywili się z niesmakiem. Było to jasne wnętrze z różowymi elementami, pełne koronek, ślicznie zdobionych gzymsików, wypełnione klasyczną muzyką. Kira i Andree spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Zapowiadała się naprawdę ciężka przeprawa. Siedli przy stoliku. Yasmin z wyraźnym przejęciem przeglądała menu. Andree strącił z kolana dłoń Kiry wysyłając do niego komunikat wzrokowy typu "nie teraz". Kiedy Yasmin przewertowała uważnie całe menu zawołała kelnerkę
- Dzień dobry, poproszę trzy razy szarlotkę i cappucino - zamówiła, śledząc palcem po karcie. Kire wyraźnie brała cholera, a szczególnie widział to Andree, znający na pamięć zachowania kochanka w takich sytuacjach. Czerwonowłosy zaklął szpetnie w myślach, coś w rodzaju "pieprz się dziwko".
- Dwa razy. Dla mnie czarną kawę. Chyba że sama, droga damo zamierzasz wciągnąć dwie porcje - powiedział, wyraźnie zadowolony ze swoich słów. Uśmiechnął się paskudnie. Yasmin zrobiła minę urażonego kociaka
- Chciałam być przydatna, chciałam pomóc, och, przecież nie chciałam źle, chciałam być miła a nikt tego nie docenił - zaczęła miauczeć, chowając twarz w dłoniach. Kira westchnął ostentacyjnie
- Już pani skończyła? - spytał nonszalancko odrzucając włosy do tyłu. Yasmin przestała się użalać nad sobą, acz minę miała wciąż urażoną. Widocznie nie przypadli sobie do gustu. Tylko Kira w przeciwieństwie do niej wiedział dlaczego.
- Kira również maluje - przypomniał Andree by rozmowa zeszła na przyjemniejszy temat. Jednak gdy tylko spojrzał na Kirę zauważył że to nie jest bezpieczny temat. W błękitnych oczach czaiła się burza z piorunami. I to w dodatku wyjątkowo wredna i sarkastyczna burza.
- Chyba pan słyszał o moich obrazach - powiedziała niezbyt skromnie Yasmin. Kira kiwnął głową
- Tak, co nieco. Od Andre - stwierdził. Delikatny uśmiech znów pojawił się na wargach Yasmin.
- Bardzo mu się podobały - powiedziała, widocznie zadowolona z uznania przyszłego męża. Kira skrzywił się nieznacznie w złośliwym uśmiechu
- Ja słowa uznania przedstawiam w trochę innej formie - skomentował. Yasmin już otworzyła usta by dopytać się o co chodzi, gdy Andree jej przeszkodził
- Poznaliśmy się z Kirą na naszej wspólnej wystawie - zaczął opowiadać. "potem się ze sobą przespaliśmy" dodał w myślach Kira. Żałował, że nie mógł powiedzieć tego głośno. Nawet nie chodziło o Andree. Z chęcią zobaczyłby minę tej wypucowanej laleczki - potem spotkaliśmy się jeszcze raz czy dwa- "i zostaliśmy na stałe kochankami" dorzucił Kira. Jego opowieść znacznie bardziej mu się podobała - i tak jakoś wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy - "A wczoraj pod prysznicem…"
- Andree powiedział, że spróbuje by moje obrazy trafiły na jakąś wystawę - pochwaliła się Yasmin. Tak więc upływał przyjemnie czas. Każdy wychwalał się jak tylko umiał i ściągał rozmowę na swój temat. Andree przyłapał się na tym, że nawet nie na swój temat, co na temat Kiry. W końcu jego czerwnonowłosy kochanek wstał od stolika.
- Wybaczcie, muszę się z wami pożegnać. Andree, nie zapomnij, że mamy do dokończenia ważny projekt
- Jaki ważny projekt? - spytał zdziwiony blondyn. Nie przypominał sobie żeby mieli z Kirą jakiekolwiek projekty.
- No TEN projekt - powiedział, rozciągając jeden kącik ust. Andree roześmiał się w myślach z własnej głupoty
-Ach, no tak. To do wieczora - uścisnął dłoń Kiry, po czym mężczyzna opuścił lokal. Yasmin i Andree jeszcze przez chwilę posiedzieli w kawiarni, po czym blondyn tłumacząc się, że musi jeszcze wysłać próbki zdjęć przed spotkaniem z Kirą, odwiózł Yasmin taksówką do domu. Wysiedli, przez chwilę mierząc się spojrzeniami.
- To było wspaniałe popołudnie - powiedziała Yasmin, na jej policzkach pojawił się rumieniec - Pomimo, iż niekoniecznie polubiliśmy się z twoim przyjacielem, ale było to południe spędzone z tobą. Nie było więc innego wyjścia, musiało być wspaniałe. Cieszę się, że spotkałam akurat ciebie - kontynuowała, rumieńce na jej policzkach stawały się coraz większe. Andree walnął głową w ścianę w myślach. Yasmin położyła szczupłe dłonie na ramionach Andree i niepewnie go pocałowała. Andree sam nie wiedział, kiedy stał się takim wielkim gadem, żeby kompletnie nie ruszył go ten delikatny pocałunek. Przyciągnął ją do siebie, by nie wyglądało to tak fatalnie obojętnie jak było. Ręce Yasmin oplotły się dookoła szyi przyszłego męża. Andree jakoś nieszczególnie przeszkadzała zaistniała sytuacja. Tylko coś nieprzyjemnie kuło go w klatce piersiowej. Chociaż sam przed sobą nie chciał się przyznać, że to coś zaczyna się na literę K i ma śliczne błękitne oczy i czerwone włosy, piękne, idealne ciało, nienaganne maniery, odrobinę sarkazmu. Odpowiednie poczucie humoru, jest opiekuńcze… stop! Cholera, znów się zapędził. A on przecież za kilka dni bierze ślub z panienką uwieszoną mu na szyi i nieudolnie wpychającą mu język do gardła. Odsunął ją od siebie z nonszalanckim uśmiechem. Cała promieniała
- Do jutra - rzucił przez ramię i skierował się w stronę przystanku. Spokojnie poczekał na autobus. Po dwudziestu minutach dzwonił do drzwi mieszkania Kiry. Mężczyzna otworzył mu i zaprosił do środka
- Kawy? - zaproponował. Andree skinął głową. Podszedł do Kiry obejmując go od tyłu. Mężczyzna zwinnie odwrócił się w jego stronę i ujął w dłoń podbródek kochanka, dotykając kciukiem jego warg
- Od kiedy używasz różowego błyszczyka, skarbie? - powiedział przesłodzonym do granic głosem. Andree zaklął w myślach.
- Tak jakoś wyszło - mruknął, uciekając wzrokiem od przewiercającego na wylot spojrzenia niebieskich oczu
- Samo wyszło? - Kira był wyraźnie urażony
- Dobra, całowałem się z nią? I o co ci chodzi?
- Jak to, o co? - Kira wyraźnie tracił spokój - Przecież ty nic do niej nie czujesz - przypomniał Kira, puszczając kochanka.
- Czuje czy nie, to tylko i wyłącznie moja sprawa - odpowiedział mu Andree, zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
- Jesteś pieprzonym egoistą - powiedział czerwonowłosy, jego oczy zwęziły się niebezpiecznie
- A ty niby nie? - Andree przechylił głowę na bok, gotowy do walki na słowa. Ale walka wcale nie miała się odbyć
- Pieprze to. Wywalaj stąd - powiedział lodowatym głosem, nie patrząc na kochanka. Blondyn nie zamierzał jednak wycofywać się z pola bitwy
- No, jak coś ci się nie podoba to dopiero widać jaki jesteś naprawdę - zaczął, jednak zamilkł, gdy napotkał spojrzenie błękitnych oczu, zimnych jak u marmurowego posągu
- Wywalaj stąd szczylu, ale już - powtórzył, jego twarz wykrzywił grymas irytacji zmieszanej ze wściekłością.
- Nie zamierzam tu zostać ani chwili dłużej - odparł kpiącym tonem Andree, opuszczając mieszkanie Kiry. Zacisnął pięści i zadzwonił po taksówkę, by jak najprędzej znaleźć się pod domem Yasmin
-Sam się o to prosiłeś, skarbie - rzucił sarkastycznie w myślach, wchodząc to wnętrza ciepłego domu.
Kira leżał na łóżku patrząc się w sufit
- Kurwa -warknął biorąc pierwszą lepszą rzecz z szafki i rzucając nią o ścianę.
Żaden z nich nie spędził tej nocy w spokoju. Kolejne dni były pełne napięcia. Kira udawał, że w ogóle nie myśli o swoim blondwłosym kochanku i zasuwał jak pracoholik od rana do wieczora.
Za to Andree sam przed sobą grał zachwyconego przyszłego męża. Trwały przygotowania do przyjęcia zaręczynowego. Wszyscy krzątali się wokół koloru serwetek i ilości kwiatków na wazon, w międzyczasie szykując dla siebie jak najbardziej wystrzałową kreację. Na takich balach głównie o to chodziło. Czas wbrew prośbom Andree mknął niepostrzeżenie szybko i już nagle okazało się, że za godzinę zaczyna się cała uroczystość. Było mu niedobrze. Ubrany był tradycyjnie na biało czarno z muszką pod szyją. Czekali już w lokalu gdzie miało odbyć się przyjęcie. Wszędzie było pełno kwiatów i stroików helowych. Yasmin jeszcze zapinała wszystko na ostatni guzik, migając tylko czasem Andree przed oczami, biegnąc w swojej kremowej sukience, za którą ciągnął się jedwabny tren. Dla poety wyglądałaby może wtedy jak złoty motyl. Ale Andree myślał teraz o czymś całkiem innym. Czy Kira przyjdzie?
Yasmin co jakiś czas rzucała mu urażone spojrzenie - nic dziwnego, wyglądał jakby naprawdę zupełnie go nie obchodziło przyjęcie. I tak właśnie było. W końcu w drzwiach pojawili się pierwsi goście z przyklejonymi na twarz sztucznymi uśmiechami, ubrani w wytworne stroje. Wkrótce cała sala wypełniła się muzyką, rozmowami i arystokratycznym śmiechem. Między stolikami chodzili kelnerzy roznoszący alkohole, w powietrzu unosił się intensywny zapach zmieszanych ze sobą drogich perfum, w oczy rzucały się błyszczące, jaskrawe kreacje. Andree przywykł do bankietów, towarzystwa bogatych ,wytwornych ludzi, Kira często zabierał go ze sobą na przeróżne przyjęcia. Kira… tak, na jakikolwiek temat nie zacząłby myśleć zawsze kończyło się na Kirze. Czerwonowłosy kochanek, choć w założeniach mieli pozostać całkowicie niezależni, wplótł się całkowicie we wszystkie sfery życia Andree. I to całkiem nieświadomie. W takich chwilach Andree wolałby się gdzieś zamknąć sam na sam, wziąć gorącą kąpiel lub chociaż pójść do głośnego pubu i upić się. Żadna z tych opcji w tej chwili nie wchodziła w grę. Musiał siedzieć na miejscu i udawać najbardziej zachwyconego człowieka świata. Gdyby miał choć odrobinę sumienia, prawdopodobnie byłoby mu szkoda Yasmin, w końcu dziewczyna chyba naprawdę go pokochała. Takie przynajmniej sprawiała pozory. Pośpiesznie wyrzucił z głowy wszelakie głębsze przemyślenia i zaczął powtarzać marne, wymyślone w pośpiechu przemówienie. Co prawda Yasmin się podobało, ale jej podobało się wszystko związane z Andree. To zapowiadało się na nadwrażliwa mamuśkę. No świetnie, na własne życzenia wpakował się w coś, czego cały czas unikał w związku z Kirą. A jeśli już ktoś miałby być o niego wiecznie zatroskany to chyba wolałby żeby był to Kira niż Yasmin. Tylko szkoda ze uświadomił to sobie dopiero w dniu swojego przyjęcia zaręczynowego. Mocniej zacisnął zęby. Podjął już decyzję. Będzie z Yasmin, powiedział sam do siebie w myślach wymazując wszystkie poprzednie zdania na temat Kiry. Z nim było fajnie, ale nie ma szans na nic na dłuższą metę.
- Kurrrwa - mruknął z irytacją pod nosem. Miał powtarzać przemówienie a nie rozprawiać na temat sensu istnienia. Po chwili podbiegła do niego Yasmin i pociągnęła go za sobą, by wszedł na podwyższenie. Zapowiadała się prawdziwa katorga. Dziewczyna odchrząknęła znacząco, wszyscy więc zamilkli i zwrócili twarze w jej stronę. Po zaczerpnięciu głębokiego oddechu, Yasmin zaczęła przemowę
- Cieszę się niesamowicie, że przyszliście tu tak tłumnie, by razem ze mną i z moim przyszłym mężem świętować ten wspaniały dzień, kiedy to stwierdziliśmy, że chcemy już na zawsze być ze sobą. Odnaleźliśmy siebie nawzajem w bardzo dziwny sposób, jednak połączyła nas prawdziwa miłość - tu Yasmin zrobiła krótką przerwę, podczas której rozległy się gromkie brawa. Teraz była pora na część Andree. Jednak nie było mu dane wygłosić kilku marnych zdań, gdyż ktoś inny zabrał głos. Stał dość daleko, jednak wszyscy od razu się rozstąpili, by miał przejście ku parze narzeczonych. Nic dziwnego. Mężczyzna miał czerwone włosy zaplecione w warkocz dobierany i intensywny czarny makijaż, ubrany w bordowy frak z czarną koszulą pod spodem. Na nogach miał czarne, czubate kozaki, sięgające pod kolana. W ręku mężczyzny znajdowała się czarna laska z białą gałką a na głowie miał cylinder.
- Szczęścia przyszłej młodej parze - zabrzmiało to jak toast, szczególnie że Kira delikatnie uniósł dłoń z kieliszkiem pełnym szampana. Jednak brzmiało to zbyt ironicznie by mogło być szczerze powiedziane - Patrząc na tą szczęśliwą parę, na radość w ich oczach, przestaję wierzyć w miłość - powiedział ze złośliwym uśmiechem. Po sali przebiegł szept. To było całkowicie w stylu Kiry - przemknęło przez myśli Andree. Na twarzy Yasmin zdziwienie mieszało się z zawstydzeniem i niepewnością
- Raz jeszcze zatem za młodą parę - zakończył Kira, popijając odrobiną szampana, posłał Andree spojrzenie znad kieliszka. Takie spojrzenie, które sprawia, że na karku pojawiają się krople potu. Potem czerownowłosy odwrócił się na pięcie i oddalił się. Jeszcze chwilę w sali panowała cisza, jednak szybko znów powróciły rozmowy, najczęściej na temat zaistniałej prze chwilą sytuacji. Yasmin zakłopotana szybko zbiegła z podwyższenia by pójść po proszki przeciwbólowe a Andree gdy ocknął się z zamyślenia, poszedł w stronę drzwi, za którymi zniknął Kira. Prowadziły one na zewnątrz, do udekorowanego ogrodu, z którego widać było przez szklane szyby rozświetlone wnętrze sali balowej.
Kira stał tyłem do Andree i palił papierosa w długiej, ozdobnej fifce. Zapewne zorientował się już, że Andree stoi za nim, jednak nie zareagował.
- Scena całkiem w twoim stylu - zaczął blondyn, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Cieszę się że ci się podobała. Ładnie wyglądasz - stwierdził, nawet się nie odwracając
- Nie zmieniaj tematu - skarcił go Andree, marszcząc brwi.
- Nie zamierzam. I co? Jesteś szczęśliwy, będąc pod pantoflem jakiejś rozpieszczonej panienki? - zapytał ironicznie Kira, przechylając głowę jak ciekawski szczeniak. Andree przygryzł wargę. To pytanie było odpowiednie. Nazbyt odpowiednie
- Dobrze, a powiedzmy że nie zrobiłbym tego. I co by mnie wtedy czekało? - spróbował zajść od drugiej strony. Jednak Kira wydawał się od dawna mieć doskonale ułożoną odpowiedź na to pytanie.
-Hm… bo ja wiem.. mam dwa bilety do Japonii.
- Kira…. Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie trwa przyjęcie zaręczynowe. MOJE przyjęcie zaręczynowe. Trochę się spóźniłeś - mruknął blondyn , nie patrząc się w oczy kochanka
- A gdybym się nie spóźnił, hm? - podjął temat Kira, delikatnie podnosząc brodę Andre - Wiesz, że wtedy nie byłoby już się jak tłumaczyć, żadnych wymówek. To oznaczałoby stały związek. Do którego, panie młody, najzwyczajniej na świecie nie dojrzałeś - powiedział, zabierając dłoń z podbródka Andree, po czym odwrócił się i udał się w stronę bramy, by opuścić teren rezydencji.
- Nigdy nic do mnie nie czułeś, prawda? - zapytał z żalem Andree. Kira zatrzymał się, odwracając się w stronę blondyna
- Zawsze cię kochałem - powiedział. Andree zamarł. Kira bez zastanowienia odszedł
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 09:52:13
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
mary madness (Brak e-maila) 22:28 22-03-2007
Do sposobu pisania jakos szczegolnie nie mozna sie przyczepic. jest w pozadku. Za to w tresci zrazila mnie jedna rzecz. Po raz którys z kolei (a tych razow jest wiecej niz mniej) trafiam na opowiadanie, w którym pojawia się ONA. Kobieta głupiutka, z rozumiem siedmioletniej dziewuszki, infantylna, przecietna lub ponizej owej przecietnej. Wkurza mnie to.
Dlaczego tak zadko zdarza sie umieszczenie przez kogos kobiety zwyklej, albo zaradnej i inteligetnej. Wiem ze to strona z opowiadaniami yaoi, ale geje tez maja przyjaciolki. T_T Przepraszam, ze tak sie uczepilam tego faktu, ale mierzi mnie takie podejscie potwornie.
pozdrawiam
mary
Nightwish (Brak e-maila) 23:45 22-03-2007
jak na własnej skórze się przekonasz że są tacy ludzie to aż cie korci żeby o takich napisać. pozdrawiam- Najt
Kinga (Brak e-maila) 20:19 25-03-2007
Bardzo podobało mi się twoje opowiadanie... może jakas komtynuacja, co? Jestem ciekawa co się stanie dalej, niby wiadomo, ze ni będą raqzem, ale chciała bym przczytać to jak Andree żałuje swojej decyzji np. po ilus tam latach spędzonych z żoną...
Bardzo dobrze napisane, juz dawno nie czytałam dobrego polskiego opowiadania, więc masz moje buziaki i podziękowania nie jest jakieś przerysowane, a bohaterowie zachowują się normalnie, a emocje są oddane bardzo przystepnie, i co najważniejszenie nie jest tego ani za duzo, ani za mało. Jak dla mnie to jest bardzo świetna praca
A że, pokazana kobieta jest rózową idiotka.... no cóz, wiele jest takich, nie oszukujmy się...rzadko się spotyka się dziewczyne inteligetną... taki psi los.
czytelniczka (Brak e-maila) 15:37 30-03-2007
dobre.ładnie piszesz.podobnie do mojej starej znajomej.czekam z niecierpliwością na inne opowiadania.
czytelniczka (Brak e-maila) 15:37 30-03-2007
dobre.ładnie piszesz.podobnie do mojej starej znajomej.czekam z niecierpliwością na inne opowiadania.
Omega (Brak e-maila) 18:23 11-04-2007
Zacznę od tego, że sam pomysł mi się podoba, jest ciekawy r11; ale, niestety, gorzej ze stroną techniczną, jest trochę powtórzeń i nieco kuleje interpunkcja (choć to może być wina Worda, który lubi wstawiać przecinki według swego uznania, znam ten ból). Natomiast co do treści, muszę zgodzić się z Mary Madness r11; bardzo stereotypowo zarysowałaś postać Yasmin. Już sympatyczniejsza jest jej matka, troszcząca się o dobro córki (jakkolwiek by owa troska się objawiała). Scena w kawiarni jest wyjątkowo czarno-biała: Kira - dobry, prawdziwy artysta i człowiek szczerze kochający Andree, Yasmin r11; bufon, zarozumiała pseudoartystka, karząca swym zachowaniem wątpić o wartości jej uczuć do narzeczonego. Mam takie wrażenie, jakby charakter Yasmin miał usprawiedliwić to, że Andree jest homoseksualistą.
Może Yasmin z czasem nabierze głębi? Mam taką nadziejęr30; Inaczej byłoby to zbyt łatwe rozwiązanie wątku.
I tak na marginesie, do Kingi: rRzadko spotyka się dziewczyny inteligentner1;r30; diabelnie to seksistowskie. Wypowiadam się tu jako pełną gębą feministka: więcej jest dziewczyn mądrych niż takich rróżowych Barbier1;. Z facetami jest podobnie, tylko oni chyba nie zawsze chcą, byśmy o tym wiedziały
W każdym razie, licząc, że się nie obraziłaś za te parę uwag, życzę powodzenia przy kontynuacji. A, i jeszcze plus na zakończenie: nie ma błędów ortograficznych (aż mnie podrywa przy niektórych tekstach, gdy widzę błędy w najprostszych słowach). Pozdrowienia.
Omega
Omega (again) (Brak e-maila) 18:26 11-04-2007
Taaa, piszę o błędach, a sama zrobiłam literówkę... Pardon.
Nightwish (Brak e-maila) 10:23 13-04-2007
skończyłem prawie już Arranga i mogę powiedzieć że Yasmin trochę się zmieni
(Omega) 10:42 13-04-2007
To się zaciekawiłam. Przy okazji przepraszam, bo zdaje się, że zmieniłam Ci płec... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|