The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:48:45   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jaspisowa szkatułka 1
O tej godzinie jak zwykle na targu było dużo ludzi. Szybkim krokiem przemykałem przez tłum. Na obrzeżach targowiska wpadłem na mężczyznę.
- Przepraszam - rzuciłem i już chciałem zniknąć w bocznej uliczce, gdy mężczyzna chwycił mnie za nadgarstek.
- Puść mnie!- krzyknąłem.
- Oddaj...- usłyszałem w odpowiedzi.
- Co mam panu oddać?- spytałem zdziwiony.
- Mój portfel - odparł mężczyzna spokojnie.
- Ej, facet puszczaj, nie mam twojego portfela!
- Oddasz sam, czy mam cię przeszukać, a może mam wezwać policję?
Sięgnąłem ręką pod kurtkę i wyjąłem skradziony przed chwilą portfel.
- Proszę i przepraszam. No puść mnie!
- Zaraz cię puszczę, chcę tylko wiedzieć, dlaczego kradniesz - odparł przyglądając mi się uważnie.
- Jestem głodny!- stwierdziłem zgodnie z prawdą, gdyż od dobrych dwóch dni nie miałem nic w ustach.
- Chodź, kupię ci- rzekł mężczyzna puszczając moją rękę - Idziesz?- spytał po chwili - Czy już może nie jesteś głodny?
Powoli ruszyłem za nim. Weszliśmy do baru na rogu ulicy. Mężczyzna zamówił mi hamburgera z frytkami, a sobie kawę.
- Najadłeś się?- spytał zauważywszy, że kończę posiłek.
- Nie - odpowiedziałem niekulturalnie z buzią pełną frytek.
- Jeszcze raz to samo - zawołał mężczyzna w stronę kelnerki.
Jakieś dziesięć minut później nieznajomy zapłacił rachunek i wyszliśmy. Wykorzystałem jego chwilową nieuwagę i zniknąłem w tłumie. Jakieś dwa dni później idąc wieczorem w stronę centrum usłyszałem za sobą wołanie:
- Widzę go, tam jest! Łapcie go!
- Cholera, jak mnie znaleźli?- przemknęło mi przez myśl i rzuciłem się do ucieczki. Wbiegając w kolejną ulicę wpadłem na faceta.
- To znowu ty- stwierdził mężczyzna i chwycił mnie za ramię.
- Puść mnie! Słyszysz? Puszczaj!!!- mówiąc to kopnąłem go w kostkę, puścił mnie i zwiałem.
Mimo iż wiedziałem, że mnie już nie gonią nadal biegłem. W ręku ściskałem skradziony portfel. W końcu wyczerpany usiadłem na parkowej ławce. O tej godzinie park świecił pustkami. Wziąłem kilka głębokich oddechów i zacząłem oglądać zdobycz. Były tam dokumenty, kilka kart kredytowych i ponad 1000$ w gotówce. ŁAŁ...jeszcze nigdy nie miałem w ręce tyle forsy. Schowałem pieniądze i wziąłem do ręki prawo jazdy. Jonathan Peterson. West Roosevelt Road 134/20. Na asfalcie pojawiły się ciemne kropki.
- Cholera, musi padać?- powiedziałem sam do siebie i wstając z ławki schowałem portfel do kieszeni. Szedłem powoli przed siebie ze spuszczoną głową. Deszcz padał coraz mocniej. W pewnym momencie podniosłem głowę by zobaczyć gdzie jestem. Stałem akurat pod tabliczką z nazwą ulicy. West Roosevelt Road. Zaraz, zaraz czy to nie tu mieszka ten facet. Wyjąłem portfel i spojrzałem na adres. To musi być gdzieś tu. Chwilę później znalazłem klatkę z numerem 134. Wszedłem do bramy. Winda była zepsuta, więc skierowałem się w kierunku schodów. Mieszkanie numer 20 znajdowało się na czwartym piętrze na przeciwko schodów. Nacisnąłem dzwonek raz, chwilę później drugi. Już miałem odejść, gdy drzwi się otworzyły.
- To ty - stwierdził mężczyzna z wyrazem totalnego zdziwienia na twarzy.
- Proszę - mówiąc to podałem mu portfel i zacząłem schodzić w dół.
- Zaczekaj - krzyknął za mną - Nie możesz wyjść tak na dwór, jesteś cały przemoczony. Przeziębisz się.
- Spoko, nic mi nie będzie.
- Nie bądź nie mądry, wejdź...- zaproponował z lekkim uśmiechem.
- Lepiej nie.
- Dlaczego?- zdziwił się.
- Bo ja wejdę, a ty wezwiesz policję.
- A niby, dlaczego miałbym to zrobić?
- Przecież cię okradłem...dwa razy...
- Tak, ale oddałeś i przeprosiłeś...dwa razy. No dalej, chodź. Wysuszysz ubranie.
Po chwili namysłu wszedłem do mieszkania.
- Jonathan - przedstawił się mężczyzna.
- Michael, ale mów mi Micky.
- Tu jest łazienka - rzekł Jonathan otwierając drzwi na końcu krótkiego korytarzyka - Przyniosę ci suche ubranie, ty w tym czasie weź gorący prysznic, przebierz się, a ja zamówię coś do jedzenia, okay?
- Jasne.
Po piętnastu minutach wszedłem do pokoju, na twarzy Jonathana pojawiło się rozbawienie.
- Z czego się śmiejesz?- spytałem lekko urażony.
- Wyglądasz po prostu bosko - stwierdził mężczyzna uważnie lustrując mój wygląd. No cóż dres, który miałem na sobie był, co najmniej o trzy numery za duży. Obrazu dopełniały mokre, nie rozczesane strąki włosów sięgające parę centymetrów za pas. W momencie, gdy Jonathan skończył zaplatać mi warkocz rozległ się dzwonek u drzwi. Wyżej wymieniony poszedł otworzyć i po chwili pojawił się z trzema pudełkami ogromnej pizzy.
- Chyba będziesz musiał zostać u mnie na noc - stwierdził, Jonathan gdy skończyliśmy jeść - Twoje ubranie nie wyschnie tak szybko.
- Nie chciałbym ci sprawiać kłopotu - odparłem cicho
- To żaden kłopot, naprawdę. Późno już się zrobiło. Pora spać - zadecydował mój gospodarz podając mi jeszcze fabrycznie zapakowaną piżamę. Poszedłem do łazienki i wziąłem długi gorący prysznic, dobrze zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie nie prędko doświadczę takiego luksusu.
- Dobranoc - rzekł Jonathan wychodząc z sypialni
- A ty?- spytałem
- Prześpię się na kanapie. Miłych snów.
- Ale...
- Żadnego, ale. Jesteś moim gościem, dobranoc - powtórzył
- Dobranoc.
Obudziło mnie szturchnięcie.
- Micky...
- Hm?
- Jak będziesz wychodził to zatrzaśnij drzwi - dobiegł mnie gdzieś z oddali głos Jonathana
- Mhm...- mruknąłem w odpowiedzi
Trzasnęły drzwi. Spojrzałem na zegarek stojący na szafce koło łóżka- 6.20. Obróciłem się na drugi bok i momentalnie zasnąłem. Obudziłem się koło wpół dwunastej. Już dawno tak dobrze mi się nie spało. Wstałem i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Ponieważ moje ubranie było jeszcze lekko wilgotne ubrałem się w dres, który dostałem wczoraj od Jonathana. Zjadłem śniadanie i pierwsze, co mi przyszło do głowy to zwinąć kasę i się zmyć. Jednak po pierwsze za oknem wciąż lało i wyjście na ulicę w taką pogodę wcale nie było kuszące, a po drugie nie mogłem mu zrobić takiego chamstwa. Było, nie było nie zawiadomił policji, dał mi jeść, pozwolił przenocować. Tak, więc myśl ta zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Rozsiadłem się w skórzanym fotelu i włączyłem telewizor. Mój gospodarz wrócił do domu parę minut po dwudziestej w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Zobaczywszy mnie nie był zbyt zaskoczony.
- Cześć Micky, jak minął dzień?- spytał radośnie jakby moja obecność w jego mieszkaniu była czymś zupełnie normalnym.
- W porządku, zjecie coś?- spytałem - Zrobiłem kolację.
- Nie wiem jak Jack, ale ja umieram z głodu.
- Idźcie do pokoju, przyniosę.
Postawiłem na stole talerz z kanapkami, herbatę i usiadłem koło Jonathana. Obaj mężczyźni rzucili się na jedzenie tak, jakby od kilku dni nic nie mieli w ustach. Jack wyszedł godzinę później i wreszcie mogłem porozmawiać z Jonathanem.
- Czy ja mogę jeszcze dzisiaj spać u ciebie?- spytałem nieśmiało - Ciągle pada i...
- Możesz zostać jak długo chcesz - przerwał mi
- Naprawdę???- spytałem z niedowierzaniem - ale...- dodałem po chwili z wahaniem -...ale ja...nie mam jak ci zapłacić...chyba, że...- urwałem sam nie wiedząc, co chce powiedzieć.
- O pieniądz się nie martw, mam ich pod dostatkiem. Tak sobie pomyślałem, że mógłbyś się zająć mieszkaniem. Ja nie mam za bardzo na to czasu. Co ty na to?
- Zgoda -odparłem z uśmiechem
Koło dwunastej zaczęliśmy szykować się do spania.
- Jonathan, od dzisiaj ja śpię na kanapie.
- Nie ma mowy - zaprotestował gwałtownie
- To przecież twoje mieszkanie, twoja sypialnia i twoje łóżko.
- No to, co?
- Jak to, co? Przestań się upierać. Od dziś ty śpisz w swoim łóżku a ja na kanapie. Koniec, kropka.
- Nie - zaprotestował po raz kolejny - Ty śpisz w łóżku a ja na kanapie.
- W takim razie będziemy spać razem - zaproponowałem - To łóżko jest tak duże, że dwie osoby wyśpią się w nim bez problemu.
- Ty to mówisz poważnie?- patrzył na mnie z niedowierzaniem
- Tak, a co? Nie chcesz spać ze mną?
- No cóż może to rzeczywiście będzie najlepsze wyjście z sytuacji. A teraz jazda pod prysznic, późno jest.
Rano Jonathan już przed ósmą wyrzucił mnie z łóżka. Powlokłem się do łazienki umyć zęby, ubrałem się i poszedłem do kuchni. Stanąłem w drzwiach i zacząłem rozczesywać włosy. Jonathan w tym czasie przygotowywał śniadanie.
- Powinieneś je trochę obciąć - stwierdził przyglądając mi się przez chwilę
- Wiem, są zniszczone.
- Moja sąsiadka jest fryzjerką. Jak chcesz to po śniadaniu mogę iść po nią, a teraz chodź jeść, bo wystygnie - rzucił Jonathan nakładając na talerze jajka na bekonie.
Kiedy zjedliśmy Jonathan zaczął sprzątać ze stołu, a ja miałem wreszcie chwilę by mu się uważnie przyjrzeć. Miał krótkie, kruczoczarne włosy, szare oczy, około metra dziewięćdziesiąt wzrostu. Ubrany był w czarne jeansy i tegoż samego koloru koszulkę bez rękawa, pod, którą wyraźnie rysowały się mięśnie klatki piersiowej i brzucha. Mimo iż ważył około lub ponad 90kg jego sposób poruszania się możnaby spokojnie nazwać kocim. Poruszał się zwinnie i bardzo cicho. Co do mnie to byłem szatynem o zielonych oczach, miałem około metra siedemdziesiąt wzrostu i byłem znacznie drobniejszej budowy niż Jonathan.
- Idę po Lenę - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia
- Po kogo?
- No po tę fryzjerkę.
- Aha.
Parę minut później Jonathan pojawił się z młodą kobietą. Lena obcięła mi włosy zgodnie z moim życzeniem na wysokości łopatek. Posiedziała jakieś pół godziny, po czym poszła.
- Micky...
- Tak?
- Mam pytanie. Ile ty właściwie masz lat?
- Dziewiętnaście.
- Dziewiętnaście? - powtórzył Jonathan z niedowierzaniem
- Osiemnaście...
- Ach osiemnaście, na pewno?
- No dobrze osiemnaście będę miał w czerwcu.
- Czyli dopiero za dziesięć miesięcy. Jednym słowem nie masz jeszcze siedemnastu i pół?
- No i co z tego? Przeszkadza ci to?- spytałem trochę rozdrażniony
- Nie, tylko nie wiem, dlaczego usiłujesz mnie okłamać - stwierdził z żalem
- ...- w odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami - A ty ile masz lat? - spytałem po chwili nieśmiało
- Dwadzieścia trzy - uśmiechnął się lekko - A co z twoimi rodzicami? - spytał poważniejąc
- Nie żyją...
- Długo?
- Latem minęło dziewięć lat - odparłem czując w oczach zdradziecką wilgoć
- Jak zginęli? Wypadek samochodowy?
- Nie. Zabili ich...
- Kto?
- A skąd ja mam u diabła wiedzieć?! - krzyknąłem -...pamiętam, że było lato - zacząłem cicho po chwili - rodzice razem z moim bratem siedzieli w ogrodzie a ja buszowałem po strychu. Miałem wtedy siedem lat i było to moje ulubione miejsce zabaw. Nagle usłyszałem na dworze jakieś krzyki. Podszedłem do małego okienka i zobaczyłem jak kilku zamaskowanych mężczyzn wpycha moją rodzinę do samochodu, po czym odjechali. Poszedłem do sąsiadów i powiedziałem, co się stało, ale mi nie uwierzyli. Kiedy jednak po dwóch dniach moi rodzice się nie pojawili wezwali policję. Zaczęli ich szukać, jednak bezskutecznie. Trafiłem do domu dziecka, tydzień później do innego prowadzonego przez siostry zakonne. Było w nim okay. Osiem lat później znów mnie przenieśli. W tej placówce było okropnie, zaraz po skończeniu szkoły uciekłem stamtąd i nie chcę tam wracać...tydzień po tym porwaniu odnaleźli ciała moich rodziców, co się stało z moim bratem nie mam pojęcia.
- Może żyje...
- Jeśli tak to gdzie jest? Dlaczego mnie nie zabrał? Dlaczego...- urwałem, bo nie mogłem powstrzymać już płaczu
- Uspokój się maleńki, już dobrze - szeptał Jonathan tuląc mnie do siebie - Nie mamy, co pytać "dlaczego" bo i tak nie otrzymamy odpowiedzi. No jak, już w porządku?
- Tak, przepraszam.
- Nie ma, za co. Przebierz się, pojedziemy do miasta trzeba kupić ci jakieś ubrania. W mieście ogarnęła Jonathana mania zakupów. Nakupił ciuchów nie tylko dla mnie, ale i dla siebie. Minął tydzień. Założyłem swoje stare ubranie i poszedłem na targ. Wracając do domu zwinąłem jakiemuś palantowi portfel. Nagle przede mną wyrósł Jonathan.
- Oddaj ten portfel!
- Ale...
- Idź oddać! I przeproś!
- Dobrze - mruknąłem cicho
Oddałem skradziony przedmiot i przeprosiłem. Ledwo tylko podszedłem do Jonathana ten chwycił mnie za nadgarstek i ruszył w stronę domu. Kiedy już dotarliśmy do mieszkania czarnowłosy z trzaskiem zamknął drzwi i wydarł się na mnie.
- Co ty sobie gówniarzu do cholery wyobrażasz?! Że będziesz traktować mój dom jak hotel?! Co to miało być z tym portfelem?!
- Ja...ja...- nie wiedziałem, co mam powiedzieć
- No słucham!!!
- Ja...nie chciałem ci sprawiać kłopotu...- wydukałem wreszcie
- Ach tak, nie chciałeś mi sprawiać kłopotu a zrobiłeś dokładnie na odwrót!
- Przepraszam - wyszeptałem nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy
- Pozwoliłem ci tu zostać, co znaczy, że stać mnie na twoje utrzymanie. Więc wybieraj albo mieszkasz ze mną i nie kradniesz, albo won stąd! Jasne?!
- Tak... przepraszam...
- Mam nadzieję, że to było ostatni raz - mówiąc to Jonathan wyjął z szafy czyste ubranie i zaczął się przebierać, - bo jeśli to się powtórzy to dostaniesz tym po tyłku - stwierdził ze złośliwym uśmieszkiem i pogroził mi trzymanym w ręce paskiem.
- Gdzie idziesz?- spytałem cicho
- Jadę do sklepu.
- Mogę jechać z tobą?- zagadnąłem nieśmiało
- Przebierz się w tym stroju na pewno ze mną nie pojedziesz i mam nadzieję, że nie narobisz mi wstydu i niczego nie ukradniesz - dodał złośliwie
- Jonathan, przepraszam - podszedłem do niego i zarzuciłem mu ręce na szyję - nie gniewaj się już na mnie, proszę...
- ...- westchnął cicho i po przyjacielsku zmierzwił mi włosy - Nie gniewam się - odparł po chwili - ale nie rób tego więcej a teraz jeśli chcesz ze mną jechać to idź się przebrać.
- Dziękuję i już biegnę się przebrać.
Minęły trzy miesiące, nadszedł grudzień. Rodzice Jonathana zaprosili nas na święta. To było najfajniejsze Boże narodzenie od śmierci moich rodziców. Poznałem brata Jonathana (o dwa lata starszego od niego). Czarnowłosy okazał się świetnym przyjacielem. Spełniał wszystkie moje zachcianki. No prawie wszystkie. Traktował mnie jak młodszego brata.
Mimo iż był dopiero początek lutego po zimie nie było już ani śladu. Tego dnia jak zwykle parę minut po szóstej Jonathan wyszedł do pracy. Wstałem o ósmej i poszedłem po zakupy. W drodze z targu coś mnie podkusiło i rąbnąłem babce portmonetkę. Do domu wróciłem koło dziewiątej. Zdjąłem kurtkę i buty i zaniosłem siatki do kuchni. Nagle z pokoju dobiegł mnie jakiś szmer.
- Jonathan, to ty? - spytałem wchodząc do pomieszczenia
- ...
- Dlaczego nie jesteś w pracy? Stało się coś?
- Mam dzisiaj urlop.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś - spytałem zdziwiony
- Chciałem ci zrobić niespodziankę - mówiąc to ruszył w moją stronę i nim zdążyłem zareagować przerzucił mnie przez poręcz kanapy a następnie zaczął tłuc paskiem po tyłku. Krzyczałem, płakałem, prosiłem, przepraszałem. Nic nie pomogło. W końcu przestał, rzucił pasek na kanapę i wyszedł z pokoju. Jakieś dziesięć minut później zawołał mnie na śniadanie. Powoli, wciąż jeszcze ze łzami w oczach ruszyłem w stronę kuchni.
- Siadaj i jedz.
- Dziękuję, postoję - stwierdziłem zabierając się za posiłek. Na twarzy czarnowłosego pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu. Po chwili wstał od stołu i podszedł do mnie.
- Micky, co cię napadło? Przecież cię prosiłem...no i przepraszam, trochę mnie poniosło...
- Należało mi się. Jonathan ja...ja nie wiem...po prostu nie mogłem się opanować...ja... przepraszam...masz ze mną tylko same kłopoty...
- Nie przesadzaj nie same, ale obiecaj mi, że to już ostatni raz. Jeśli z tym nie skończysz zawiadomię policję. Wierz mi, że nie chcę tego robić, więc nie zmuszaj mnie do tego. Czy wyrażam się jasno?
- Tak. Jaśniej się nie da. Obiecuje, że więcej tego nie zrobię, naprawdę.
- Dobrze. Kończ jeść, chcę jechać do miasta. W sklepie Jonathana ogarnęła mania kupowania. W ciągu jednego dnia potrafił wydać więcej pieniędzy niż ja kiedykolwiek widziałem. Tydzień później wrócił wcześniej z pracy. Pokręcił się trochę po mieszkaniu po czym stwierdził:
- Micky, musimy porozmawiać.
- O czym? - spytałem niepewnie
- O nas...
- To znaczy?
- Nie możesz u mnie zostać - stwierdził cicho
- Ale...ale, dlaczego? - spytałem ze łzami w oczach
- Nie możesz bo jeśli zostaniesz będą kłopoty. Ludzie zaczęli się nami interesować. Jesteś nieletni i u mnie w pracy zaczęły krążyć pogłoski, że cię molestuje seksualnie...
- Ale to nie prawda...
- Ja o tym wiem i ty o tym wiesz, ale wiesz również jacy potrafią być ludzie. Plotki zniszczyły już życie niejednego człowieka. W końcu ktoś wezwie policję i zaczną się pytania o rzeczy, które nigdy nie miały miejsca. W najlepszym razie stracę pracę w najgorszym pójdę siedzieć. Tak nie może być.
- Przestań zmyślać. Powiedz mi prosto w oczy, że masz mnie już dosyć i nie zamierzasz mnie dłużej utrzymywać!
Jonathan nic nie odpowiedziawszy zamknął się w łazience. Ubrałem się, zabrałem trochę pieniędzy i wyszedłem. Dobre czasy się skończyły - pomyślałem - pora wrócić na ulicę. Minął tydzień, jakoś sobie radziłem. Najgorsze były noce, gdy temperatura spadała prawie do zera. Pieniądze się skończyły i zacząłem myśleć jak skombinować coś do jedzenia. Znowu będę musiał kraść - stwierdziłem siadając na schodach przy centrum handlowym.
- Wstań z tych schodów, przeziębisz się - usłyszałem nagle nad sobą znajomy głos czarnowłosego - Już powoli zaczynałem tracić nadzieję, że cię znajdę - dodał po chwili - Chodź, wracajmy do domu.
- A sąsiedzi, twoja praca? Przecież sam mówiłeś, że...- zacząłem podnosząc się z siadu
- Wiem, co mówiłem. Jednak po tym jak wyszedłeś wszystko sobie dokładnie przemyślałem. Doszedłem do wniosku, że jacyś tam ludzie nie będą kierowali ani moim, ani twoim życiem. A co do prawnego aspektu tej sprawy to dziwię się sobie, że o tym wcześniej nie pomyślałem.
- Co masz na myśli?
- Porozmawiamy w domu.
- Na pewno chcesz żebym wrócił?
- Tak, bez ciebie w domu jest jakoś dziwnie. Tak jak szybko przyzwyczaiłem się, że jesteś to teraz nie mogę się przyzwyczaić, że ciebie nie ma. To jak idziemy? Pewnie jesteś zmarznięty i głodny.
Po powrocie do mieszkania wziąłem długi, gorący prysznic i zjadłem chyba z tonę naleśników przygotowanych przez Jonathana. Kiedy skończyłem jeść przeszliśmy do pokoju zostawiając w kuchni nie zmyte naczynia.
- No, więc co z tym prawnym aspektem czy jak się tam wyraziłeś?
- Jeśli chcesz zaoszczędzić nam obu kłopotów to podpisz te dokumenty - stwierdził czarnowłosy podając mi kilka zadrukowanych kartek
- Co to jest?
- Te kilka świstków stwierdza, że jestem twoim prawnym opiekunem a ponieważ masz już ponad trzynaście lat musisz wyrazić na to zgodę.
- Dobrze podpiszę.
- Dziękuję.
I tak oto wszystko wróciło do normy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie miałem pojęcia, że dwa dni później moje życie ulegnie zmianie i to dość dużej. Rano jak zwykle, Jonathan poszedł do pracy. Ja wstałem jakieś dwie godziny po nim i poszedłem po zakupy. Otwierając drzwi mieszkania przypomniało mi się, że zapomniałem odebrać z pralni kurtkę. Zostawiłem zakupy w kuchni, zamknąłem drzwi i zbiegłem po schodach. Pralnia była na drugim końcu dzielnicy. Szedłem na skróty, bocznymi uliczkami. Byłem prawie na miejscu, gdy mój wzrok padł na dwóch mężczyzn stojących w zaułku po drugiej stronie parkingu, przez, który właśnie przechodziłem. Pewnie nie zwróciłbym na nich uwagi gdyby nie to, że jeden z mężczyzn był bardzo podobny do Jonathana. Stanąłem w cieniu białej furgonetki i zacząłem ich obserwować. Chwilę później nie miałem już wątpliwości. To był Jonathan. Zacząłem się zastanawiać, co on o tej godzinie robi w centrum. Przecież powinien być w pracy. Nagle mężczyźni czule się objęli i zaczęli całować. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że stoję na środku parkingu z rozdziawioną ze zdziwienia gębą. Obróciłem się na pięcie, przeszedłem między samochodami i skręciłem w pierwszą, lepszą uliczkę. W głowie miałem okropny mętlik. Cały czas Jonathan dawał mi do zrozumienia, że jest orientacji heteroseksualnej, a tu coś takiego. Przecież spaliśmy w jednym łóżku i nigdy nie próbował się do mnie przytulać, nawet przez sen. W pewnym momencie usłyszałem za sobą kroki i coś z impetem uderzyło mnie w plecy. Wylądowałem na ziemi. Podniosłem się na kolana. Chciałem zobaczyć, co lub, kto mnie zaatakował, ale nie zdążyłem się obrócić. Coś podniosło mnie z ziemi i rzuciło mną o ścianę budynku. Półprzytomny osunąłem się na asfalt. Znów zostałem podniesiony i rzucono mną w przeciwległą ścianę. Straciłem przytomność. Jakiś czas później i zaczęło do mnie docierać, co się wokół mnie dzieje. Powoli otworzyłem oczy.
- Jonathan, niedobrze, budzi się - usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny
- Trudno. Zresztą tak zaraz straci przytomność. Nie wytrzyma takiego bólu. Pomórz mi go rozebrać.
Boże, co oni chcą ze mną zrobić? Co ma boleć? Chcą mnie zgwałcić czy co?
Posadzili mnie. Wszystko mnie bolało, z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Zdjęli ze mnie kurtkę, bluzę i koszulkę. Następnie położyli na plecach. Jonathan na chwilę zniknął z mojego pola widzenia. Pojawił się parę sekund później, pochylił się nade mną i wepchnął mi do ust jakąś szmatę, po czym zakleił mi usta taśmą.
- Wybacz mi Micky, muszę. Martin przytrzymaj go.
Mężczyzna siedział na łóżku nad moją głową. Chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął mi ręce do pościeli. Czarnowłosy usiadł okrakiem na moich udach i położył dłonie na mojej klatce piersiowej. Chwilę później poczułem okropny ból. Chciałem krzyczeć, ale knebel skutecznie pozbawił mnie tej możliwości. Znów straciłem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy na dworze było już ciemno. W pokoju, w którym się znajdowałem panował półmrok. W drzwiach stanął, Jonathan.
- Jak się czujesz? - spytał siadając na brzegu łóżka
- Dziwnie.
- To znaczy?
- Niby dobrze, ale...Jonathan...
- Tak?
- Co się właściwie stało w tej uliczce, co to był za mężczyzna z tobą, co ze mną robiliście i dlaczego...
- Powoli, nie wszystko na raz.
- Ten mężczyzna...ja widziałem jak wy...- wyszeptałem siadając
- Tak wiem - przerwał mi - Ja też ciebie widziałem i jak tylko zawróciłeś poszedłem za tobą. Chciałem ci to wyjaśnić, ale jak doszedłem do tego zaułka ty właśnie osunąłeś się na ziemię a ten facet jak tylko mnie zobaczył to zwiał. Czego od ciebie chciał?
- Nie wiem. Nawet nie wiem, że to był facet. Po prostu coś mnie podniosło i rzuciło mną.
- Z tego wynika, że ten człowiek miał takie same zdolności jak ja.
- To znaczy? - spytałem zaciekawiony
Jonathan skierował uniesioną dłoń w kierunku nocnego stolika i po chwili kubek stojący na nim zaczął się unosić w powietrzu, po czym znalazł się z powrotem na swoim miejscu.
- Jak to zrobiłeś? - spytałem zdziwiony
- Normalnie, po prostu umiem i tyle. Bez przeszkód mogę podnosić przedmioty nawet dwa razy cięższe od siebie.
- Fajnie, a w domu? Co robiliście ze mną w domu? Dlaczego to tak bolało?
- Po tym jak ten mężczyzna rzucił tobą o ścianę byłeś ciężko ranny. Musiałem cię uzdrowić. To drugi z moich darów. Dlaczego bolało? Nie wiem, uzdrawianie zawsze boli.
- A ten mężczyzna, co z tobą był to twój kochanek?
- Tak jakby - stwierdził z lekkim uśmiechem
- A powiedz mi...wtedy, co kazałeś mi odejść to...czy to miało związek z tym facetem? - spytałem cicho
- Nie, to miało związek tylko i wyłącznie z tobą - uśmiechnął się lekko
- Możesz mówić jaśniej...
- Kazałem ci odejść, bo myślałem, że tak będzie lepiej. Nie śmiej się ze mnie, ja się w tobie zakochałem - powiedział cicho unikając spojrzenia mi w oczy
- Możesz powtórzyć??? - patrzyłem na niego zszokowany
- Zakochałem się w tobie. Jednak nie tak od pierwszego wejrzenia. Z początku pozwoliłem ci zostać po prostu z litości. To, co mówiłem przed centrum handlowym było prawdą. Szybko przyzwyczaiłem się do twojej obecności w domu. Polubiłem cię, no i pewnego dnia złapałem się na tym, że dużą przyjemność sprawia mi patrzenie na ciebie jak paradujesz po domu w samej bieliźnie. Z początku uważałem to za coś...- Jonathan zamyślił się na chwilę - no wiesz ja jestem gejem a ty masz ładną buzię i zgrabną pupę. Jakiś czas później dotarło do mnie, że zakochałem się i to nie tylko w twoim wyglądzie, ale w tobie całym. Nie w tym, jaki jesteś, ale w tym, kim jesteś...
- Dlaczego mi tego nigdy nie powiedziałeś? - przerwałem mu
- Widzisz jesteś jeszcze dość młody. Nie masz jeszcze osiemnastu lat i o pewnych sprawach jeszcze nie myślisz, lub myślisz niewiele a dla mnie te sprawy mają dość duże znaczenie. Dla mnie w związku liczy się nie tylko miłość psychiczna, ale także miłość fizyczna, czyli mówiąc potocznie seks. A po drugie to nie mam pojęcia, jakiej orientacji seksualnej jesteś. Z tego, co zauważyłem interesują cię raczej mężczyźni, ale mogę się mylić. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli po tym, co ci powiedziałem zechcesz odejść, zrozumiem.
- ...- patrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć w to, co mówi. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
- Micky, wszystko w porządku? - spytał z niepokojem
- Tak, tylko...- nie wiedziałem jak mu to powiedzieć -...widzisz ja już od dawna wiem, że podobają mi się mężczyźni i tak prawdę powiedziawszy to...to podkochuję się w tobie od...od jakiegoś czasu. Jednak ty cały czas dawałeś mi wyraźnie do zrozumienia, że wolisz kobiety i nigdy nie sądziłem, że zainteresujesz się mną w ten sposób...ja...kocham cię - wyszeptałem w końcu czując na policzkach palące rumieńce.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, po czym cichy głos czarnowłosego przerwał niezręczną ciszę.
- Micky, zamknij oczy...
Nie pytając, po co zamknąłem. Jonathan chwycił mnie delikatnie za brodę i uniósł lekko moją głowę. Chwilę później poczułem jego usta na swoich. Były gorące i zachłanne. Jego język delikatnie pieścił moje wargi, po czym wsunął się do środka.
- Szybko się uczysz - rzekł Jonathan przerywając na chwilę
- Mam dobrego nauczyciela - odparłem z uśmiechem
- W takim razie jako nauczyciel proponuję jeszcze jedną lekcję
- A jak mam za nią zapłacić? - spytałem zarzucając mu ręce na szyję
- Hmm...w naturze - odrzekł po chwili namysłu, po czym przyciągnął mnie do siebie czule całując
- Jonathan...
- Tak?
- Co do seksu to...- przerwał mi dzwonek u drzwi
- Zaraz przyjdę - rzucił czarnowłosy idąc otworzyć. Chwilę z kimś rozmawiał, po czym wrócił do sypialni - Micky, muszę jechać do pracy. Nie wiem, kiedy wrócę, pa - mówiąc to musnął ustami moje czoło i wyszedł.
Poszedłem pod prysznic, zjadłem kolację, przebrałem się w piżamę i wróciłem do łóżka. Długo nie mogłem zasnąć. Kiedy wreszcie Morfeusz wziął mnie w swoje objęcia obudził mnie chrobot klucza w zamku. Spojrzałem na zegarek, dochodziła druga. Jonathan chwilę kręcił się po korytarzu, po czym wszedł do sypialni. Chwilę później usłyszałem szelest zdejmowanego ubrania a następnie szum wody w łazience. Dziesięć minut później czarnowłosy wślizgnął się do łóżka.
- Śpisz? - spytał cicho pochylając się nade mną
- Nie - mówiąc to obróciłem się na plecy i spojrzałem prosto w szare oczy pałające pożądaniem.




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 16 2011 09:03:18
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Setsunaa (Brak e-maila) 13:47 20-08-2004
Hem hem jednym słowem - SUPER!!!! Mam tylko jedno \"ale\". Kurcze początek wspaniały, wciągający, nagle jednak akcja zwróciła się w diametralnie inną stronę, taki niezapowiedziany przeskok. Troszkę trudno mi się połapać. Nie bardzo kumam o co chodzi, ale nieszkodzi, bo czekam na części dalsze. Swoją drogą to bardzo mi to wszystko Roswell przypomina- hehehe inspiracja przyszła po wpływem serialu? Bardzo lubie ten serial wiec spoko^^ cóż oby szybko pojawił się ciąg dalszy i równie ekscytujący jak owa część. Pozdrawiam ^^\'
stokrotka (stokrotka_997@wp.pl) 12:11 23-08-2004
boszkieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee i to by było na tyle^^
Asou (asou@o2.pl) 16:56 28-08-2004
Super!!! Gdzie kolejne części???
jokohana (Brak e-maila) 23:42 17-09-2004
mam nadzieje, że będą kolejne części, już nie moge sie doczekać, mam nadzieje, żę mnie nie zawiedziesz i kolejne będą tak fajne jak pierwsza.
izanami (izanami@autograf.pl) 12:39 21-09-2004
Poprostu super. masz już kolejne części? mam nadziejej że niedługo się pojawią na stronce.a teraz ci życzę dużo pomysłów na nowe prace smiley
grzybek (Brak e-maila) 19:29 30-12-2004
Jak będą kolejne cześci to sie nie obraże.
Maja-Pistacja (Brak e-maila) 18:16 17-01-2005
To mi się jeszcze bardziej podoba!Muszą być kolejne części.Dużo.Normalnie geniusz Autorki
Linda (Brak e-maila) 01:54 06-01-2006
Akcja porwana jak stare przescieradlo, jeden minus, kolejnym jest shota, nie lubie tego gatunku(podgatunku) iwec byloby milo gdyby ostrzezenie jakies bylo dzieki ktoremu wiedzialabym ze tego nie chce czytac. To tyle. Przed rozpoczeciem pisania radze usiasc z kartka i zdecydowac o czym chcesz pisac, a takze jesli piszesz w wardzie to sprawdz bledy gramatyczne oraz ortograficzne, ja wiem, polska gramatyka jest straszna(co widac po moim komentarzu, ale wybaczcie, gramatyki uczylam sie jedynie od mojej matki oraz z tych opowiadan - nie mozna wiele wymagac), ale ty masz mozliwosc pisania poprawnie, nie marnuj tego.
Jak popracujesz na stylem i sprawami technicznymi to bedzie w porzadku, brakuje ci slow, polecam czytac wiecej ksiazek, i to takich o wyzszym poziomie niz p. Harry Potter
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum