The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:55:59   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Opowiastka
O. - Obraz

Przychodziłem do Ciebie codziennie... Po to tylko, żeby skomleć pod Twymi drzwiami, jak pies, którego odtrącił ukochany pan. Już wolałbym, żebyś po prostu powiedział, że mnie nienawidzisz, żebyś kazał mi odejść. Ale nie robiłeś tego... Siedziałem więc na tych prowadzących na poddasze starych stromych schodach i wsparty o spróchniałe drzwi słuchałem Twoich kroków na brudnej podłodze ze skrzypiących desek... czasami coś nuciłeś... zamykałem wtedy oczy i wyobrażałem sobie, że jestem z Tobą. Nigdy mnie nie wpuszczałeś, kiedy akurat pochłonięty byłeś pracą...
Bo Ty musiałeś przecież pracować, tworzyć, malować. Ja oczywiście rozpraszałbym cię... Przeszkadzałbym, siedząc cichutko i tylko obserwując... Chciałem po prostu być blisko Ciebie... Czy tak wiele żądałem?... Ale nie, przecież nawet wtedy zawadzałbym Ci... Tobie, genialnemu artyście, którego obrazów i tak prawie nikt nie chciał kupować! ...nawet turyści na rynku naszego miasta... Nie chodziło o to, że były brzydkie. Nie. Wręcz przeciwnie - były piękne, ale przez to nieprawdziwe. Świat nie jest piękny... Zapomniałeś? Sam mi to kiedyś mówiłeś. Wtedy, kiedy jeszcze ze mną od czasu do czasu rozmawiałeś...



P. - Pokój

To był zwykły pokój na strychu wielkiego opuszczonego domu. Starej rudery, która za kilka lat zostanie z pewnością przeznaczona do rozbiórki. Twierdziłeś, że to pomieszczenie było dla Ciebie idealne, ponieważ wielkie i o dziwo z zachowanymi szybami, okna zapewniały właściwe oświetlenie. Po brudnej, poplamionej barwnikami podłodze zawsze walały się płótna i pędzle, a w powietrzu wciąż unosił się zapach farb olejnych i terpentyny. Nieraz zastanawiałem się, jak mogłeś wytrzymać w tej swojej pracowni przez kilkanaście godzin, nie otwierając okna. Nie mogłeś tego robić, bo wtedy: "farby zbyt szybko wysychały"...
Jedynym meblem oprócz zniszczonego krzesła i małego piecyka, na którym co rano gotowałeś wodę do zaparzenia kawy i do którego zimną tuliliśmy się, by ogrzać skostniałe dłonie, było wielkie łóżko, przykryte stertą koców i puchowych poduszek, aby zakryć wystające z materaca sprężyny. Ale było bardzo wygodne, a co ważniejsze było w nim ciepło... Zwłaszcza, gdy leżałeś obok...
Szczególnie zimą... Wtedy prawie nie wychodziliśmy z łóżka, tuląc się do siebie i ogrzewając nawzajem. Wtedy i tak nie mógłbyś malować. Farby w tubkach niemalże zamarzały, w skostniałych palcach nie mogłeś utrzymać pędzla, a na podłodze i płótnach osiadał szron. Powinienem nienawidzić tych mroźnych zim,... ale było wręcz przeciwnie - uwielbiałem je...

Często zastanawiałem się, jak mogłeś w ogóle tam mieszkać... Jak mogliśmy tak żyć...

Może to był zwykły pokój, ale nie nocą... W nocy, kiedy przez wszystkie okna widać było usiane gwiazdami niebo pokój ten stawał się miejscem zaczarowanym i niesamowitym. Całkowita ciemność i tylko księżyc wraz ze swym orszakiem z gwiazd...I my... To był inny świat... Nasz świat...
Wtulałem się w Twoje ciepłe, pogrążone we śnie ciało i obserwowałem gwiazdy. Miałem wtedy wrażenie, że jesteśmy bliżej nieba, niż aniołowie...



O. - Okno

W dzień wielkie kwadratowe plamy światła. W nocy wrota z gwiazd do innej krainy...
Były ogromne i trzeba było je myć bardzo ostrożnie, ponieważ stary kit już dawno się wykruszył i w każdej chwili mogły wypaść szyby. Zimą uszczelnialiśmy je, upychając we wszystkie większe szpary kawałki starych ręczników. Kiedy padał deszcz woda kapała z parapetów i zalewała podłogę, która w jednym miejscu zaczynała już nawet gnić i pokryła się pleśnią. Za to latem, kiedy już skończyłeś pracę otwieraliśmy okna szeroko, żeby wywietrzyć pokój i wpuścić trochę zapachu kwitnących w ogrodzie wokół domu dzikich bzów. Zwabione blaskiem świec owady wlatywały do pomieszczenia, a potem nie mogąc wydostać się z pułapki przez całą noc tłukły się o szyby lub sufit, wciąż nas budząc. Rano znajdowaliśmy niektóre z nich martwe... Ginęły z głodu lub rozbijając się o szybę. Dla nich okna były pułapką i bramami śmierci...



W. - Wieczór

Wieczorami byłeś tylko mój. Przestawałeś wtedy malować z powodu, jak mówiłeś, braku właściwego oświetlenia. No tak. Co to w końcu za oświetlenie te kilka świeczek na krzyż... Uwielbiałem wieczory. Siadaliśmy wtedy przy oknie i pijąc gorącą wrzosową herbatę rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym... Czasami po prostu siedzieliśmy w milczeniu, gapiąc się w rozgwieżdżone niebo lub obserwując z góry tętniące nocnym życiem miasto. Patrzyliśmy na ludzkie istnienia z wysoka, niczym bogowie Olimpu, czekając, aż zgaśnie ostatnie światło w pobliskich domach. Dopiero wtedy kładliśmy się spać... Czasem nudziła nas obserwacja szarych i maluczkich istotek, goniących jak mrówki ulicami miasta,... wtedy gapiliśmy się na ustawione na parapecie świeczki i obserwowaliśmy krążące wokół nich ćmy. Zawsze kilka z nich podlatywało zbyt blisko i kończyło swój i tak już krótki żywot w okrutnych męczarniach... Często powtarzałeś, że artysta jest jak ćma, a sztuka jak płomień świecy... Nie rozumiałem... Raz powiedziałeś, że my obaj też jesteśmy jak te ćmy... Teraz już wszystko rozumiem...



I. - Indygo

Twój ulubiony kolor... Wszystkie Twoje obrazy miały jakiś element o tej barwie... Niekiedy maleńki i skrzętnie ukryty w kompozycji, ale niezmiennie zawsze obecny...
Raz zwyczajnie rozpuściłeś całą gwaszę o kolorze indygo w słoiku z wodą... Obiecałeś, że taką barwę będzie miało nasze niebo, kiedy ludzie zaczną kupować Twoje obrazy... Będzie czyste, niebieskie, bez żadnych chmur... Rozbawiłeś mnie wtedy. Zawsze byłeś marzycielem...



A. - Afekt

Kochaliśmy się prawie co noc...
Tuliłeś mnie wtedy do siebie, jakbyś chciał nadrobić wszystkie te długie chwile, kiedy Twą kochanką była sztuka... A ja gotów byłem warować cały dzień pod Twoimi drzwiami dla tych paru godzin... Dla tych niezapomnianych gorących i namiętnych minut oraz cudownych kilku sekund absolutnej rozkoszy... w czułej plątaninie naszych ciał...



S. - Sacrum

Dobrze pamiętam, jak pewnego ranka obudziłem się w nagrzanym od naszych ciał łóżku, pośród zmiętoszonych koców i zszarzałej szorstkiej pościeli. Ty wstałeś i zacząłeś się ubierać, a kiedy ja się podniosłem dostrzegłem ślady krwi na starym, poprzecieranym prześcieradle. Powiedziałeś wtedy, że to piękna czerwona róża, którą minionej nocy Ci ofiarowałem. Romantyk... Stwierdziłem, że jesteś romantykiem, w dodatku takim, który lubi mieć w łóżku dziewice. Odparłeś, że jestem cyniczny i niesprawiedliwy wobec Ciebie. Że nie ma dla mnie żadnej świętości... Może miałeś rację... Chciałem przeprosić, ale Ty wyrzuciłeś mnie wtedy za drzwi. Nie ze złości... Po prostu musiałeś wrócić do malowania, a ja bym Ci oczywiście przeszkadzał. O ileż bardziej wolałbym, żebyś zrobił to we wściekłości... złoszcząc się na mnie... Czasami pragnąłem, żebyś na mnie krzyknął, albo nawet uderzył za którąś z moich kąśliwych uwag... Wtedy przynajmniej wiedziałbym, że naprawdę coś do mnie czujesz, że nie jestem Ci tak obojętny...



T. - Tartar

W galerii po raz kolejny odrzucili Twoje obrazy... Jakiś prywatny koneser też odmówił ich przyjęcia... Na rynku nikt nie kupił ani jednego obrazka...

Kiedy do Ciebie przyszedłem, Twoje obrazy leżały na bruku. Płótna mokły w kałużach, a akwarelowe malunki całkiem się rozmyły. Rozchodzący się ludzie powiedzieli, że jakiś młody człowiek wyskoczył oknem...

Nie wiedziałem nawet, dokąd Cię zabrali...



K. - Kwiaty

Jutro znowu pójdę na cmentarz, złożyć na Twoim grobie bukiet świeżych kamelii, które tak uwielbiałeś. Całą noc trzymałem łodyżki kwiatów w słoiku z niebieskim barwnikiem, żeby białe płatki nabrały Twej ulubionej barwy. Pamiętam, jak kiedyś powiedziałeś mi, że chcesz, żeby właśnie takie kwiaty były na Twoim pogrzebie... Farbowane... sztuczne... jak całe Twoje życie... Tak chciałeś, więc teraz codziennie spełniam Twoje życzenie...

Może po raz kolejny spotkam tam Twoją matkę. Jeśli tak, to z pewnością znowu rzuci mi to wściekłe, pełne nienawiści spojrzenie. Może też podejdzie i spoliczkuje mnie, jak wtedy na pogrzebie...

Twoja matka wciąż przynosi na Twój grób pomarańczowe margerytki...



A. - Ab initio

Wczoraj dowiedziałem się, że w radzie miasta zapadła decyzja o rozbiórce tego starego domu... Ostatnia mroźna zima i szybka wiosenna odwilż tak naruszyły przegniłą i spróchniałą konstrukcję, że w każdej chwili groził zawaleniem. Poszedłem tam więc po raz ostatni. Wieczorem. Pokój wciąż pachniał farbami, zupełnie, jakbyś właśnie skończył malować... Napaliłem w piecyku i usiadłem w oknie z kubkiem herbaty z wrzosu tak, jak robiliśmy to kiedyś. Z tym, że teraz nie było Cię już przy mnie... Dookoła świecy jak dawniej wirowały ćmy. W pewnym momencie jedna podleciała zbyt blisko i zapaliła się, a następnie trzepocząc rozpaczliwie skrzydłami całkiem spłonęła... Druga nadal krążyła wokół płomienia. Najwyraźniej nie wyciągnęła żadnych wniosków z doli swojej koleżanki... A może po prostu opłakiwała jej śmierć... Może też chciała podlecieć za blisko świecy i podzielić jej los... Głupie ćmy... Patrzyłem na nocne miasto, pozwalając, by po moich policzkach spływały łzy bardziej gorzkie od wrzosowej herbaty...

KONIEC



Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 20:25:13
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Sputnik Sweetheart (Brak e-maila) 15:32 16-08-2004 Uważam, że to jedno z najlepszych opowiadań na stronie. Czytałem je wielokrotnie i podobało mi się za każdym razem.
Rahead (Brak e-maila) 07:30 20-08-2004
Piękne
Shana (yaoi-by-chanelle.blog.onet.pl) 15:16 23-09-2008
To jest piękne. Naprawdę. Zgadzam się ze Sputnikiem.
Beata (betagrak71@wp.pl) 14:13 27-06-2010
Opowiadanie piekne. Chwyta za serce, wiesz widzialam zen smutek, ta milosc. Naprawde masz talent.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum