ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Stray 6 |
Rozdział VI
Od maleńkiego portu, w którym były jedynie trzy pomosty i karczma, do Małego Brodu prowadził wysypany drobnym żwirem gościniec. Eris spoglądał spode łba na Amelię idącą tanecznym krokiem kilka stóp przed nimi. Stanowczo miała mocną głowę, i nie znała słowa 'kac'.
- No co się tak wleczecie, marudy? - Zakrzyknęła, ze świstem wydobywając miecz z pokrowca zapiętego w talii, po czym wzniosła żelazo celując w błękitne, letnie niebo.
Stray zbył ją krótkim warknięciem, poprawiając tobołek na plecach.
- Odpracowujemy wczorajszą zabawę - Falik uśmiechnął się przyjaźnie do bojowo nastawionej Amelki, która właśnie zauważyła przebiegające przez drogę przepiórki i puściła się za nimi w pogoń, prawdopodbnie w celu rewizji.
- Ja wypiłam tyle i nic! - Poskarżyła się - Conajwyżej trochę mnie podchmieliło. Ale ci goście byli całkiem sympatyczni, gdyby tylko trzymali łapy przy sobie! - Strzepnęła niewidzialny pyłek ze spódniczki - Mężczyźni!
- Okropne! - Zawołał Eris, nie kryjąc ironii, wzniósł oczy do nieba i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym spuścił wyjątkowo zirytowane spojrzenie na niewzruszoną i ciągle radosną Amelię - A teraz możesz się zamknąć?
- Wy! - Wycelowała orężem na wysokość klatki piersiowej Erisa - Jak mnie dotkniecie to..
- Nie mamy zamiaru - Przerwał jej Eris - Przestań, bo zrobiło mi się niedobrze.
To widocznie dotarło do dziewczyny, bo w następnej chwili nadąsała się i odwróciła do nich plecami, nie mówiąc już nic. Falik uśmiechnął się z zakłopotaniem spoglądając to na jedno, to na drugie i już miał się odezwać kiedy napotkał miażdżące spojrzenie kolegi, które odbierało chęć na jakiekolwiek rozmowy.
Resztę drogi przebyli w milczeniu, wymieniając między sobą tylko zdawkowe uwagi, co dla chłopców było wspaniałym lekarstwem dla ich zbolałych głów. Słońce powoli ze szczytu nieboskłonu zaczęło wędrować w stronę zachodnią, kiedy trójka młodych podróżnych dotarła pod bramy małej rybackiej wioski, zwanej Małym Brodem.
- Ale.. dziura.. - Wydusił z siebie białowłosy, kiedy przekraczali bramę strażniczą, wkraczając na teren wsi. Na drzewach i domach powywieszane były najrozmaitsze świecące ozdóbki, wszędzie było pełno istot ras i płci wszelakiej. Niezaprzeczalnie świadczyło to o tym, że w wiosce najwyraźniej właśnie obchodzone jest jakieś święto. Chłopcy rozglądali się z wyrazem zagubienia na twarzach, natomiast Amelia ożywiła się, widząc tyle elfich istot do nawracania. Nim Eris bądź Falik się obejrzeli, dziewczyny już nie było.
- Gdzie ona polazła? - Warknął cicho Stray, oglądając się, jednak bez specjalnego zainteresowania.
- Nie wiem. - Rudowłosy wzruszył ramionami. Już mieli ruszyć dalej, kiedy nagle za ich plecami rozległo się niezbyt dyskretne wołanie:
- Faaaalik! Głupku, co ty tutaj robisz?
Wołany widocznie rozpoznał kobiecy głos, gdyż zrobił wyjątkowo nieszczęśliwą minę. Sprawiał wrażenie, jakby chciał dać nogę, jednak przez tłum przecisnęła się wołająca go dziewczyna i mocno chwyciła za łokieć.
- No, tłumacz się braciszku - Uśmiechnęła się szeroko. Zza kurtyny ogniście rudych włosów wystawały szpiczaste, elfie uszy. Była wyższa od Falika o niecałe dwa cale, szczupłą twarz obsypaną miała jaśniejszymi niż u elfa piegami. Ubrana była w długie, przylegające do ciała brązowe skórzane spodnie, krótką, kremową bluzkę wpuszczoną pod pasek i sięgającą talii kurtkę, z tego samego materiału co dolna część odzienia. W pasie przypiętą miała pochwę wysadzaną dziwnymi kamieniami, zawierającą dużą, wygiętą szablę. Wyglądała bardzo młodo, i przy tym zawadiacko. Eris poczuł lekkie mdłości na widok wyraźnie widocznego biustu i kobiecych kształtów.
Rudowłosy uśmiechnął się szczerze.
- Wpadłem przejazdem.
- Ach tak, przejazdem - Uśmiechnęła się pod nosem, poprawiając pokrowiec z bronią - Na ile zostajesz?
- Nie wiem.. - Odwrócił się, spoglądając pytająco na białowłosego, który wzdrygnął się kiedy dziewczyna wbiła w niego brązowe spojrzenie. Zanim zdążył się odezwać, ta pochyliła się nad swoim bratem i szturchnęła go w bok
- A to kto? - Zapytała, wyraźnie chcąc dodać coś jeszcze, ale wyjątkowo spięta postawa jej brata podpowiedziała jej, że takie pytanie wystarczy
- Przyjaciel - Elf odetchnął z ulgą - To Stray.
- Ciekawe imię - Rzekła, spoglądając powoli na chłopca. Po chwili usmiechnęła się na powrót promiennie, co wcale nie wzbudziło zaufania Erisa - Ja jestem Leyla.
- Leyla? - Zapytał białowłosy zanim zdążył się powstrzymać. Zmieszał się, i natychmiast dodał - Macie zupełnie inne imiona niż pozostałe elfy które znam...
- A, bo mieszczuchy już tak mają - Żachnęła się elfka, z wyraźną ironią - Nie to co rodowe elfy. Mają takie imiona że można sobie język połamać. Nasi rodzice nie są tacy pomysłowi.
Cała trójka zaśmiała się pod nosem. Taka była prawda, im wyżej postawiony ród, tym jego przedstawiciele mieli dziwniejsze imiona. Z tego powodu i tak większość z nich, kiedy opuszczała rodzinne strony, przybierała sobie przydomki, dzięki którym mogli się łatwiej komunikować, jak na przykład robił do Might, o którym pomyślał Eris. Mina mu zrzedła kiedy zdał sobie sprawę że nadal nie dostał od elfa żadnej wiadomości. Gdzieś z niedaleka dobiegł ich bojowy okrzyk Amelii, brzmiący jak "Zbóje i zboczeńcy!". Falik uderzył pięścią w otwartą dłoń
- A, co się dzieje? - Wskazał ruchem głowy na tłum. Leyla wsparła dłonie na biodrach i uśmiechnęła się półgębkiem.
- Jakieś święto. W tej wiosce obchodzą nawet coroczne święto wykopów ziemniaków, i zawsze na takie okazje organizują takie zabawy. Wiecie... - Machnęła ręką - picie do rana, tańce i spanie pod stołem.
- No to przynajmniej mamy jakieś zajęcie na wieczór - Eris zrzucił tobołek w pleców i przeciągnął się, mrużąc oczy z przyjemności. Nie zauważył że Falik przyglądał mu się uważnie, a lekki rumieniec oblał piegowate policzki. Natomiast elfka skwitowała pobłażliwym uśmiechem widok swojego brata, który zorientowawszy się że widziała jego zachowanie, zmieszał się jeszcze bardziej.
- Dobra, wy idźcie zajmować się swoimi sprawami, i miłej zabawy wieczorem. Jakbyście mnie potrzebowali, to znajdziecie - Puściła oczko i chwilę potem wmieszała się w tłum.
- Idziemy - Białowłosy na powrót zarzucił bagaż na plecy i machnął ręką, przywołując zamyślonego elfa. Skierowali się w stronę sporego, drewnianego domostwa. Nad drzwiami, na metalowych hakach zawieszonych na pręcie przytwierdzonym do ściany, poruszał się na wietrze szyld z napisem "Gospoda w Małym Brodzie".
- Nie wysilili się zbytnio z nazwą. - Rzekł Stray, otwierając drzwi które skrzypnęły głośno. W środku panował zaduch, powietrze było gęste od fajkowego dymu, i przesycone zapachem słodkiego, korzennego piwa. Chłopcy rozsiedli się przy stoliku w samym rogu sali, mieszczącego się przy okazji pod schodami.
- Idę po coś do picia. - Powiedział Falik, odkładając tobołek i pokrowiec z szablą na ławie.
- Jakąś strawę byś mógł zamówić - Zaproponował białowłosy, na co elf uśmiechnął się i kiwnął głową, po czym poszedł w stronę lady przy której urzędował przysadzisty, sympatyczny karczmarz.
Chłopiec o złotych oczach zapatrzył się w dym okupujący wszelkie świeże powietrze w pomieszczeniu. Podskoczył z zaskoczenia, kiedy poczuł jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie w stronę zaczepiającej go osoby, a jego spojrzenie napotkało parę ametystowych oczu. Stray uśmiechnął się z ulgą.
- Might..
- Witaj. Gdzie twój mały elfi przyjaciel? - Białowłosy elf przysiadł się do stołu i splótł dłonie, podpierając na nich brodę, wpatrując się z zaciekawieniem w towarzysza.
- Poszedł po jakiś napitek i strawę - Odpowiedział - Zmęczeni jesteśmy, całą noc płyneliśmy a przy okazji mieliśmy popijawę na pokładzie.
- Bez problemów na trakcie?
- Z problemami, i to jakimi! - Eris ożywił się o rozpoczął opowieść z wieloma istotnymi szczegółami, na psującej się pogodzie zaczynając, a o zbójach w karczmie i spotkaniu irytującej dziewczyny kończąc. Pominął tylko milczeniem fakt spotkania z czarnowłosym chłopcem. Nikt nie musiał o nim wiedzieć. Pod koniec opowieści do stołu podszedł Falik, niosąc dwa kufle pieniącego się korzennego piwa. Na widok wysokiego elfa mina mu zrzedła, ale natychmiast opamiętał się, i starał sprawiać wrażenie ucieszonego spotkaniem.
- Dałeś się zajść? To niedobrze... - Might zmarszczył brwi w skupieniu - Myślę że moglibyśmy potrenować, jak będziemy w drodze.
Stray zmarkotniał trochę, pokiwał głową i wbił wzrok w swoje dłonie, analizując wszystkie dotychczasowe błędy w boju. Falik zacisnął pięści pod stołem, wrzynając paznokcie w skórę.
- Niedługo zacznie się ściemniać - Zauważył Vervenendill, odgarniając włosy za ucho. Niższy elf z satysfakcją zauważył, jak bardzo zniewieściałe gesty wykonuje jego rywal.
- Tak, zostajemy na noc. - Powiedział najmłodszy z nich - Wyruszamy z samego rana.
Mag skinął głową, i obiecał że już nie będzie się odłączał od reszty. Eris nagle jakby ocknął się z głębokiego zamyślenia, zapytał:
- I co w Daivenn?
- Nieciekawie. Ledwo żeśmy się z Wilkiem pozbyli władz miasta dyszących nam w karki o rzekomy współudział - Uśmiechnął się pod nosem - Ogólnie wyszło na to, że przebywałeś na uczelni bez naszej wiedzy.
W tym momencie drzwi karczmy otworzyły się skrzypiąc głośno. Do gospody wpadła Amelia, w towarzystwie dwóch, rozweselonych mężczyzn. Obydwaj rechotali głośno, rozbawieni widocznie gaworzeniem zadowolonej z siebie dziewczyny, lecz ich wzrok skupiał się głównie na jej biuście, a obleśne spojrzenia jakie między sobą wymieniali nie wróżyły nic dobrego. Na szczęście Amelka zauważyła chłopców siedzących w samym rogu sali. Pomachała ręką do rozczarowanych kompanów, po czym ruszyła w stronę stołu. Kiedy jej spojrzenie padło na Mighta, zatrzymała się gwałtownie, a jej twarz stężała ze złości.
- O... znowu się widzimy. - Powiedziała ostro na powitanie, nie ruszając się z miejsca. Elf spoglądał na nią nie mniej przychylnie, jak ona na niego. Kiwnął głową w witającym geście, nie odzywając się ani słowem.
- Znacie się? - Zapytał zdezorientowany Eris, patrząc to na rozdrażnioną Amelię, która ostentacyjnie siadła przy drugim krańcu stołu koło Falika, to na Vervenendilla który miał wyjąktowo pochmurną minę. Wysoki elf kiwnął zdawkowo głową.
- Tak. Stare dzieje.
- Dawno i nie ma do czego wracać. - Skwitowała warknięciem.
Stray i rudowłosy byli zaskoczeni zachowaniem się tej dwójki. Mieli złe przeczucia co do podróży w takim składzie. Młodszy szpiczastouchy stwierdził, że należy się ulotnić. Wstał, zwracając się po cichu do Erisa:
- Lepiej niech zostaną sami. Coś mam wrażenie że przeszkadzamy.
Białowłosy chłopiec rzucił szybkie spojrzenie na Mighta, po czym skinął głową.
- To widzimy się wieczorem. - Rzucił na odchodnym, wychodząc za Falikiem. Amelia spojrzała powoli na towarzysza z którym została. Ten jednak nie zwracał na nią najmniejszej uwagi tylko wlepiał fioletowe, błyszczące gniewem i zazdrością spojrzenie w zamykające się drzwi karczmy.
Warknęła cicho, po czym wstała i również opuściła zajazd, pozostawiając przedstawiciela rodu białych elfów samemu sobie.
Ściemniło się a cała ludność miejska i przyjezdna wysypała się na błoniach nieopodal miasta. Eris siedział na suchym pniu przy jednym z palących się ognisk, z brodą opartą na podciągniętych kolanach. Z małym zainteresowaniem obserwował pokaz rycerski odbywający się nieopodal. Był pochłonięty własnymi myślami. Wyrwał go z nich delikatny dotyk na ramieniu. Ujrzał nad sobą uśmiechniętego Falika, lecz mimo wyrazu twarzy widać było, że jest zmartwiony.
- Stray, co jest? - Zagadnął cicho, delikatnie bawiąc się białymi kosmykami, starając się sprawiać wrażenie, że robi to przypadkowo.
- Zamyśliłem się - Wyjaśnił chłopiec. Odchylił głowę do góry, spoglądając w brązowe oczy które w mroku wydawały się czarne - Coś się stało?
- Ja... - Falik puścił jego włosy i nerwowo podrapał się po piegowatym nosie - Wiesz.. Chciałbym.. Uważam że powinniśmy pogadać.
Stray westchnął cicho i kiwnął głową. Wstał z pnia i podążając za przyjacielem ruszył w stronę pierwszych drzew za któymi wyrastała ściana liściastego lasu. Zatrzymali się przy małej wierzbie, bardzo blisko ogniska przy którym rozmawiali.
Elf ściągnął bandamkę z głowy i nerwowo gniótł ją w dłoniach. Ciągle uciekał wzrokiem przed pytającym spojrzeniem białowłosego, wbijając go to w trawę, to w czyste, rozgwieżdżone niebo. Odchrząknął cicho, i siląc się na odwagę rzekł:
- Chciałbym Ci o czymś powiedzieć...
- Ja również.
Chłopcy podskoczyli z zaskoczenia, kiedy nagle za rudowłosym pojawił się Might. Był wyjątkowo rozeźlony.
- Eris, chciałbym z nim porozmawiać. - Powiedział najwyższy z nich. Złotooki chłopiec popatrzył niepewnie na Falika. Ten zmarszczył brwi, rzucił nieprzyjemne spojrzenie Vervenendillowi, po czym z powrotem popatrzył na przyjaciela i kiwnął głową
- Porozmawiamy później.
Stray westchnął cicho. Minął rudowłosego i ruszył z powrotem w stronę ogniska. Mag odprowadzał go spojrzeniem, a kiedy zniknął im z pola widzenia zwrócił się do Falika. Jedną dłonią uderzył w drzewo, tuż przy jego szyi. Niższy z nich siłą rzeczy oparł się o chropowatą korę. Białowłosy przybliżył swoją twarz do jego, tak że prawie stykali się nosami.
- Nie wiem, w co pogrywasz mały.. - Syknął wściekle, przeciągając sylaby - Ale masz się do niego nie zbliżać. Jeden fałszywy ruch, i nie żyjesz.. - Zmrużył oczy, przysłaniając ametystowe tęczówki mlecznobiałymi, długimi rzęsami - Może on tego nie zauważa, ale widzę jak na niego patrzysz.
Rudowłosemu głos uwiązł w gardle. Dławiła go wściekłość. Wydusił wreszcie:
- Nie masz do niego prawa.
Vervenendill zachichotał zjadliwie.
- On jest mój. Nie kładź rąk na nieswojej własności. A dzisiaj masz zniknąć, bo planuję bardzo przyjemną noc i nie chcę, żeby jakiś łachmaniarz psuł mi plany.
Odsunął się od niego, i powoli zaczął odchodzić w ślad za Erisem. Odwrócił się jeszcze i rzucił Falikowi groźne spojrzenie. Uśmiechnął się złośliwie i warknął:
- Pamiętaj że Ciebie obserwuję. Eris zasługuje na coś lepszego, niż na zwykłego miejskiego elfa.
Odszedł, stąpając niemal bezszelestnie po zielonej trawie. Rudowłosy zadrżał i powoli osunął się po drzewie, chowając twarz w dłoniach. Po piegowatych policzkach potoczyły się łzy, a z gardła wydarło rozpaczliwe łkanie.
- Hej.. co taki smętny? - Might uśmiechnął się lekko do siedzącego przy ognisku Erisa. Usiadł powoli koło niego tak, że stykali się ramionami. Chłopiec popatrzył na niego starając się nie sprawiać wrażenia przygnębionego
- Nic. Zamyśliłem się. O czym rozmawialiście?
- O niczym istotnym - Elf machnął ręką - Upewniałem się co do jutrzejszego dnia.
- Gdzie Falik? - Stray odwrócił się, ale nie był w stanie zobaczyć drzewa przy którym wcześniej rozmawiali.
- Powiedział że musi coś załatwić i spotkamy się rano, jak będziemy wyruszać.
Mina Erisa zrzedła, westchnął cicho i przeniósł wzrok z powrotem na ogień. Verv spoglądał na niego z lekkim uśmieszkiem. Rzekł:
- Wiesz, jest już środek nocy. Moglibyśmy się przenieść do karczmy, prawdopodobnie i tak pół wsi będzie spać po lesie, stodołach i pod stołami, więc będziemy mieć spokój.
Chłopiec o złotych oczach rozpogodził się i kiwnął głową z uśmiechem. Elf podniósł się i chwycił jego rękę pomagając mu wstać. Ruszyli nieśpiesznie w stronę wioski, rozprawiając o szkolnych dziejach.
Falik pociągając nosem i przecierając twarz rękawem, smętnie chodził między bawiącymi się mieszkańcami wsi i przyjezdnymi. Grała wesoła muzyka, a co bardziej wstawieni podśpiewywali gromko, rechocząc do rozpuku. Rozglądał się na Leylą. Rude loki mignęły na lewo od niego, odwrócił się i zobaczył swoją siostrę w najlepsze rozmawiającą z jakąś srebrnowłosą elfką. Już trzymały się za ręce. Falik pokręcił z niedowierzaniem głową i postanowił się wycofać, wtedy Leyla zauważyła go. Szybko przeprosiła swoją towarzyszkę i przecisnęła się przez tłum do swojego brata. Złapała go za barki i zwróciła w swoją stronę.
- Falik, czy Ty płaczesz?
- Nie... - Burknął pod nosem, odwracając głowę. Poczuł jak łzy na powrót zbierają się w kącikach oczu.
- Hej, mały co się stało? - Uśmiechnęła się ciepło - Ostatnio przybiegałeś do mnie z płaczem jak miałeś sześć lat i pobiłeś się z kolegą..
Elf popatrzył na nią, wydał z siebie cichy jęk i wybuchnął płaczem. Leyla popatrzyła na niego z troską i przytuliła do siebie, głaszcząc po rudych kosmykach, odgarniając je z mokrej od łez twarzy młodszego brata.
- Chodź... - Powiedziała cicho prowadząc go w stronę ostatnich ognisk. Odwróciła się jeszcze do spoglądającej za nią elfki, i pokręciła głową uśmiechając się bezradnie. Tamta pomachała ręką, najwyraźniej życząc jej powodzenia i zniknęła w tłumie.
Rodzeństwo bez pospiechu przeszło przez wysokie trawy, oddalając się od wioski. Minęli dużą stodołę, nieopodal za nią wznosił się mały pagórek. Przysiedli na pniu, leżącym niemalże na samym jego wierzchołku. Księżyc oświetlał łąkę, słychać było głosy sów i cykad. Powoli łkanie Falika umilkło, a elf wczepił się kurczowo w ramię Leyli.
- Chodzi o tego chłopca, prawda?
Pokiwał głową.
- Chciałem z nim porozmawiać... - Rzekł Falik cicho - Ale przerwał nam ten sukinsyn i...
- Jaki sukinsyn?
- Vervenendill
Elfka nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem. Uśmiechnęła się zjadliwie.
- Jakiś rodowy?
- Tak. Z Białych... jest bardzo wysoko postawiony.
- Postawiony to wiesz kto może być - Powiedziała dwuznacznie. Jej brat zarumienił się z zażenowaniem. - On ma pozycję, z którą się urodził.
- Powiedział, że mam nie dotykać Straya. Że on jest jego, i że zasługuje na coś lepszego, niż ja. - Objął się ramionami i starał się powstrzymywać napływające do oczu łzy. Jego siostra wyglądała, jakby miała coś powiedzieć ale złość nie dawała jej głosu. W końcu opanowała się, i obejmując braciszka ramieniem, rzekła uspokajającym tonem:
- Falik, ten elf jest skończonym chamem. Każdy chłopiec byłby z nim nieszczęśliwy, a z tobą wręcz odwrotnie. Tylko tacy właśnie mają łatwiej, bo mają pozycję i szlachetną krew - Zmierzwiła rude kosmyki. Elf odpowiedział jej jedynie smętnym pociągnięciem nosem.
- Wydaje mi się, że oni kilka lat temu byli parą.
- Byli?
- Stray miał kogoś niedawno... Nie powinienem o tym mówić, nie wiem czy by sobie tego życzył. - Uśmiechnął się przepraszająco, przecierając oczy wierzchem dłoni.
- Jesteś strasznie poczciwy - Zaśmiała się - To niesamowite że mężczyźni nie ustawiają się do Ciebie kolejką.
- Przestań... - Prychnął cicho - Rudzi chyba nie mają wzięcia.
- Mów za siebie!
- No tak! Ta srebrnowłosa, która to w tym roku?
- Odczep się, po prostu jeszcze nie znalazłam nikogo odpowiedniego!
- Mam też policzyć twoich facetów?
- Żebym ja nie policzyła twoich!
Zaśmiali się cicho. Leyla odgarnęła na plecy sięgające za ramiona rude loki, mówiąc:
- Ale za to wśród elfów to nigdy sobie nikogo bym nie znalazła.
- Bo wiemy, co dobre.
- No nie wiem...
- Leyla!
Zachichotała, widząc rozdrażnienie na twarzy brata. Zaległa przyjemna cisza, w której wsłuchiwali się w nocne życie. Zza ich pleców od czasu do czasu docierały do nich fragmenty sprośnych, pijackich piosenek i brzdęknięcie lutni. Ciepły letni wiaterek rozwiewał ich włosy, drzewa szumiały cicho. Elfka westchnęła cicho, i rzekła nagle:
- Ten chłopiec to Eris van Emreiss prawda?
Falik spiął się i zagryzł wargi. Leyla natychmiast uśmiechnęła się uspokajająco:
- Nie poluję na niego i na mam zamiaru nikomu dawać cynku. Wręcz przeciwnie - Jej uśmiech poszerzył się - Kochasz go?
Elf zaczerwienił się po czubki uszu, i wbił wzrok w trawę. Ona zaśmiała się cicho. Powiedziała:
- Opiekuj się nim tak jak teraz, a wszystko będzie dobrze.
Pokiwał głową wpatrując się w srebrzysty księżyc wiszący wysoko na granatowym niebie.
- I co z tym gościem?
- Stregisem? Jest na mnie okropnie wściekły, nie chciałbym wpaść w jego ręce.
Eris usiadł na brzegu zaścielonego, dwuosobowego łoża stojącego na środku sporego pokoju. Might stał przy komodzie, i doprawiał czymś trunki znajdujące się w dwóch kuflach. Zapytał:
- Mogę dosypać trochę ziół na rozluźnienie? Zdajesz się być spięty i przygnębiony, pomogą.
- A to przypadkiem nie afrodyzjak?
Elf zachichotał.
- A chcesz żebym dosypał afrodyzjaku?
- O nie. - Zaprzeczył chłopiec natychmiast - To podobno bardzo nieprzyjemne. I może być bolesne.. gdzieniegdzie.. - Uśmiechnął się pod nosem, a złote oczy błysnęły dziwnie.
- Nie martw się, ja tutaj jestem. Nic nie zdążyłoby nawet zaboleć.. - Zamruczał cicho, korkując małą fiolkę ze startym proszkiem wymieszanym z jakąś oleistą substancją. Eris nie zauważył jak jego przyjaciel chowa w kieszeni tuniki fiolkę z przeźroczystym, gęstym płynem. Verv wziął kufle i podszedł do chłopaka, wręczając mu jeden, a z drugiego pociągając tęgi łyk.
- Uważaj żeby Ci się kufle nie pomyliły - Zauważył zgryźliwie Stray, sącząc zadziwiająco dobre piwo korzenne. Czuł lekkie zawroty głowy, ale nie był pijany, jedynie weselszy. Po kilku łykach doprawionego trunku po całym jego ciele rozeszła się przyjemna, ciepła fala. Od razu poczuł się lepiej.
- O nie.. Nie kiedy mam taką okazję..
Na ton jego głosu i sposób, w jaki na niego spojrzał, chłopiec poczuł przytłumioną przez zioła i alkohol panikę. Postanowił delikatnie zmienić temat.
- Co do okazji... Skąd wiedziałeś kiedy będziemy w Małym Brodzie? Jesteśmy znacznie wcześniej niż było w planach...
- Mam informatorów tu i tam... - Elf uśmiechnął się tajemniczo, muskając smukłymi palcami podbródek Erisa. Ten poczuł niepokojący dreszcz kumulujący się w podbrzuszu.
- "Motylki" - Pomyślał przelotnie, ale coraz przyjemniejszy szum w głowie wyciszał zupełnie wszelkie ostrzegawcze sygnały.
- Na przykład? - Zapytał, mrużąc oczy jak kot. Might zaśmiał się na to zmysłowo, i pogłaskał go po głowie, mierzwiąc mlecznobiałe kosmyki.
- Maxymilliana na przykład... W Daivenn.. On ma swoją sieć szpiegów rozrzuconą po całym kontynencie...
- Chyba odkryłem twoją małą tajemnicę? - Gdzieś resztka jego świadomości zdziwiła się, jak bardzo namiętnie zaczął brzmieć jego głos. - "Nie prowokuj go..." - usłyszał szybką myśl. Zignorował to. Przecież wcale go nie prowokował, niby do czego?
Dopił piwo duszkiem, odetchnął cicho. Elf uśmiechnął się pod nosem i zrobił tak samo, po czym odstawił kufle na komodę.
W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok, a płonący na kaganku ognik igrał z czerwonymi kotarami, sprawiając że pokój tonął w karminie. Verv popatrzył na Straya, podchodząc do niego powoli.
- Mam wiele tajemnic. Ale wydaje mi się, że masz więcej.
- Co masz na myśli?
Elf usiadł koło Erisa, kładąc rękę na jego dłoni. Odezwał się cicho:
- Uciekłeś, nie mówiąc słowa, nadal nie wiem dlaczego.. Chyba nie uciekałeś przedemną?
- To absurdalne. Oczywiście że nie..
- Więc przed czym?
- Przed obowiązkiem... - Chłopiec zmieszał się. Białe włosy elfa kontrastowały niesamowicie z jego ciemnymi oczami, które połyskiwały dziko odbijając płomień z kaganka.
Might rzekł, szepcząc coraz ciszej, przybliżając swoją twarz do twarzy Erisa:
- Pamiętasz ile nas łączyło?
Stray poczuł ciepły oddech uderzający w jego szyję. Zagryzł wargę, żeby zdusić jęk. Pokiwał głową na znak, że pamięta. Szum w jego głowie narósł, a podniecenie które chciał powstrzymać napierało na niego coraz agresywniej. Powiedział drżącym głosem:
- Might.. ja..
Elf położył mu palec na ustach. Zmarszczył brwi, i szepnął niemalże błagalnie:
- Eris..
Rozchylił palcami wargi chłopca, wpatrując się w nie z nieskrywaną żądzą. Musnął je delikatnie swoimi ustami, a nie napotykając sprzeciwu, wciągnął Erisa w głębszy pocałunek. Ten wydał z siebie zduszony jęk, wyginając się do tyłu, przylegając kurczowo do elfa.
- Hej... - Might zaśmiał się cicho - W takim tempie skończysz zanim zaczniesz.
Wypuścił do ze swoich objęć i usiadł za nim. Stray z dezorientacją obserwował jego ruchy. Poczuł obejmujące go, silne dłonie.
- Might..
- Kocham Cię, Eris.. - Wymruczał mu do ucha, rozpinając sprzączkę paska od jego spodni, po czym wsunął dłoń pod koszulkę chłopca, przesuwając smukłymi palcami po jego napiętej skórze.
- "Ale ja Ciebie nie kocham.." - zawołał rozpaczliwie w myślach, wyginając się pod dotykiem elfa. Czuł jego wargi na szyi, i dłonie na piersi, nie mógł.. nie chciał tego przerywać. To było.. takie przyjemnie. Tak dawno nikt go tak nie dotykał...
- Patrz.. - Usłyszał ciche polecenie, kiedy partner podwinął jego koszulkę tuż pod szyję, i zaczął bawić się jego sutkami. Eris jęknął cicho, odchylając głowę do tyłu. Oparł się dłońmi o uda Mighta, oddając się mu zupełnie. Elf rozsunął jego nogi, po czym rozpiął rozporek spodni i wydobył napiętą erekcję spod przeszkadzającego materiału.
- Might.. - Chłopiec stęknął rozpaczliwie - Ja nie wytrzymam..
- Tak Ci się wydaje.. - Mruknął do jego ucha, zsuwając dłoń w dół - To przez alkohol.
Stray nie chciał nad sobą panować, poddawał się każdemu zabiegowi jęcząc głośno, nie przejmując się takimi szczególami jak chociażby to, że ktoś mógłby to usłyszeć. Nerwowo zsunął swoje spodnie do kolan i pozbył koszulki. Usłyszał tuż przy uchu ciche mruknięcie aprobaty. Odwrócił się do Mighta przywierając łapczywie do jego ust. Miejsca gdzie dotykały go smukłe, elfie palce mrowiły, a gorąco zaczęło uderzać do głowy, jakby chciało go pozbawić zmysłów. Był w stanie myśleć tylko o jednym i robić to, co podpowiadał mu insynkt, czyli prowokować parntera do śmielszych poczynań. Otarł się o niego biodrami i zadrżał niespokojnie, kiedy dłonie dające mu tyle przyjemności znów przesunęły się po wewnętrznych stronach jego ud, nie robiąc nic więcej.
- Dotknij mnie.. - Poprosił ochrypniętym głosem. Nie musiał powtarzać, poczuł ciepło oplatające jego napięty członek. Westchnął rozkosznie w ciszę.
Might ledwo panował nad sobą, czuł rwący ból w lędźwiach, materia spodni nieprzyjemnie opinała jego sztywniejącą erekcję. Ulżył sobie, rozpinając rozporek. Z przyjemnością słuchał stęknięć białowłosego chłopca oddającego mu się bez żadnych sprzeciwów, wręcz z wielką chęcią, prawdopodobnie spotęgowaną przez rozluźniające specyfiki dolane wcześniej do trunku. Zsunął z niego buty, zaraz potem spodnie razem z bielizną. Był taki piękny...
Odwrócił go twarzą do siebie, zaprzestając pieszczot, co zostało skwitowane rozczarowanym westchnieniem. Złote oczy sprawiały wrażenie zamglonych, kiedy wpatrywały się w Mighta, niemo prosząc o więcej. Elf wyciągnął z kieszeni tuniki fiolkę, i odkorkował ją, wylewając nieco substancji na palce. Eris zapatrzony w twarz kochanka nie zauważył tego, dlatego jęknął zaskoczony kiedy poczuł jak coś chłodnego wsuwa się w niego. Popatrzył z przestrachem w fioletowe tęczówki.
- Nie martw się - Szepnął elf - Dzięki temu będzie przyjemniej.
Chłopiec pokiwał głową ufnie. Palce poruszały się w nim, wywołując gwałtowne, spazmatyczne dreszcze. Wtulił się w partnera, wczepiając palce w ubranie okrywające jego plecy. Jęknął niewyraźnie:
- Nie.. sprawiedliwe.. rozbierz.. się..
Might zaśmiał się cicho. Ściągnął z siebie tunikę i koszulkę znajdującą się pod nią. Szybko uporał się ze skórkowymi butami i czarnymi, skórzanymi spodniami które ściągnął razem z bielizną. Eris zaczerwienił się jeszcze bardziej, wpatrując się w niego z zafascynowaniem. Delikatnie zaczął smakować gładkiej skóry na szyi, badając dłońmi każdy cal ciała kochanka.
Elf odsunął go od siebie, i popchnął do tyłu, przyciskając do białej pościeli. Stray poczuł gorącą erekcję opierającą się o jego udo. Całowali się, spragnieni siebie nawzajem, a ich dłonie błądziły na oślep, poznając dotykiem swoje ciała. Might podniósł się na kolana, Eris spoglądał jak pokrywa swojego penisa pozostałością oleistego płynu z fiolki.
- Na górze? - Jęknął cicho, kiedy elf delikatnie rozłożył jego nogi.
- Jak chcesz, możemy się później zamienić.. - zachichotał - "Ale wątpię, żebyś miał na to siłę" - Dodał w myślach. Chwycił Straya w pasie i uniósł biodra chłopaka do góry. Ten zacisnął oczy, spinając się nagle na myśl tego, co zaraz nastąpi. Usłyszał uspokająjący głos maga, a po chwili ostry ból w kroczu. Szarpnął głową, usiłując zdusić bolesny jęk.
- Eris.. rozluźnij się trochę.. - Stęknął Might, wchodząc w niego głębiej. Chłopiec poczuł jak wszystkie jego mięśnie spinają się, chcąc wyrzucić z siebie obce ciało. Elf zachłysnął się powietrzem i zastygł w miejscu, naparł na Straya, wypuszczając oddech z cichym jękiem.
- To boli.. - Szepnął Eris, czując łzy zbierające się w kącikach oczu. Zagryzł wargę, powstrzymując się od płaczu. Nagle dłoń Vervenendilla delikatnie pogładziła jego kark, Might wypowiedział po cichu jakieś słowa. Po ciele złotookiego chłopca rozpłynęło się przyjemne ciepło. Szum w jego głowie powrócił a ostry ból zniknął, ustępując miejsca niepokojąco przyjemnemu mrowieniu.
- Ach.. - Wyrwało się z jego gardła, kiedy elf wszedł w niego do końca i przyciągnął do siebie. Pot pojawił się na ich ramionach, powietrze zgęstniało zmuszając do czerpania szybkich, głębokich oddechów. Might poruszył się, a z gardła Erisa wydobył się cichy, niemalże histeryczny jęk. Szarpnął biodrami, szepcząc błagalnie prośby o więcej. Nie musiał prosić. Kochali się namiętnie, zapominając o całym świecie. Stray czuł, jakby w jego żyłach krążył płynny ogień. Chciał coraz mocniej i coraz szybciej, czerpiąc z tego tak wielką rozkosz o której istnieniu nigdy by nie pomyślał. Jego napięty członek ocierał się o brzuch Mighta. To stało się tak nagle.. Przez jego ciało przetoczyła się burza, jakby rozdzierało się na kawałki. Słyszał swój krzyk, i krzyk kochanka. Jego kręgosłup wygiął się nie wiadomo jakim sposobem nie łamiąc się na dwoje. Przed oczami Erisa pojawiły się mroczki. Poczuł swoje własne, ciepłe nasienie na twarzy. Vervenendill szczytował sekundy po nim, nie zdążając z niego wyjść. Westchnął spazmatycznie i opadł na młodego partnera, który objął go niemrawo rękami. Drżeli z wysiłku, kiedy leżeli i dochodzili do siebie w ciszy.
Elf ocknął się, i uniósł na łokciach, wycofując z ciała Erisa który sapnął cicho, czując wychodzący z niego członek. Might ucałował oba jego policzki, szepcząc czułe słowa. Starł wierzchem dłoni stygnące nasienie z twarzy Straya i przytulił chłopca do siebie, układając się z nim na boku.
Popatrzył na niego z uśmiechem, odgarniając białe kosmyki z twarzy. Płomień na kaganku zmniejszał się z każdą sekundą aż zgasł, a w wpadającym przez zasłonę świetle księżyca zatańczył siwy dym, unoszacy się z wypalonego knota. Eris uśmiechnął się słabo, i wtulił w rozgrzane ciało Mighta, układając głowę na jego ramieniu. Szepnął błagalnie:
- Nie odchodź...
- Nigdzie nie idę. - Rzekł kojąco, okrywając blade ramiona chłopca zmiętą pościelą. Pocałował go w czoło. - Porozmawiamy rano. Idź spać, jesteś wyczerpany.
Stray nie miał zamiaru się wykłócać, kiwnął leniwie głową i zamknął oczy, a sen zmorzył go bardzo szybko.
*
Poczuł delikatny, różany zapach, który z każdą chwilą nasilał się. Jego włosy były wilgotne. Miał wrażenie, że leży plecami w wodzie..
Moment..
Otworzył oczy gwałtownie. Patrzył w ciemność, lecz kątem oka zauważył jasną poświatę. Uniósł się na łokciach i ze świstem wciągnął powietrze.
Był nagi, lecz całe jego ciało pokrywały płatki różowo-żóltych róż. Leżał w bardzo płytkiej, letniej wodzie, a otoczenie zdawało się być bardzo znajome. Rozejrzał się.
Kiedy odwrócił się znów przed siebie, ledwo powstrzymał okrzyk zaskoczenia. Prawie stykał się nosem z bladoskórym chłopcem odzianym w czerń, a karminowe oczy wpatrywały się w niego uważnie.
- Stray.. - Eris szepnął gorączkowo - Nie strasz mnie tak.
- Hmm... - Mruknął czarnowłosy, podpierając twarz na dłoni.
- O co chodzi? - Zapytał chłopak o złotych oczach, czując narastającą irytację.
- Miło się bawiłeś? - Kruczoczarne, długie rzęsy przysłoniły do połowy czerwone tęczówki. Na twarzy białowłosego wykwitł mocny rumieniec.
- Tak.. - Wykrztusił po chwili.
- I jak się czujesz?
Eris poczuł nagle ogromne wyrzuty sumienia, i.. wstyd. Stray uśmiechnął się nieznacznie.
- Ja..
Jakby.. jakby kogoś zdradził.. Wobec kogo czuł się winny? Przecież nikogo nie ma. Przecież Might go kocha.. Ale..
Ale on nie kocha Mighta. Przestał go kochać kiedy poznał..
Czuł się winny, jakby zdradził Edgara.
Nagle twarz białowłosego stała się kredowobiała. Jego ramiona zadrżały. Usłyszał szept:
- Ciągle go kochasz. Dlaczego?
- Nie wiem.. nie wiem.. proszę, pomóż mi..
- Jak mógłbym Ci pomóc?
Eris skulił się, chowając twarz w dłoniach. Stray przysunął się do niego, przybliżając swoją twarz do jego policzka. Pocałował go delikatnie. Pozwolił mu się wypłakać. Był.
Różane płatki poruszając się na wodzie pozostawiały lśniące kręgi.
*
Poczuł ciepło na policzku i powiew letniego wiatru. Powoli zaczynał rozróżniać dźwięki dochodzące z zewnątrz, które wcześniej mieszały się w bezkształtny bełkot. Słyszał śpiew ptaków, rozmowy dorosłych i krzyki dzieci. Zwykłe odgłosy wsi sprawiające wrażenie, jakby chciały usidlić jego umysł i uśpić czujność, pozostawiając w tej sielance. Było mu tak ciepło i tak dobrze, leżał najwygodniej jak tylko mógł, a pościel przyjemnie muskała jego nagą skórę.
Moment... dlaczego..
Otworzył oczy. Natychmiast je zmrużył kiedy wpadający przez uchylone okno promień światła ukłuł boleśnie źrenicę. Eris poczuł że plecami przytulony jest do czegoś wyjątkowo ciepłego, i to coś obejmowało go, a szczupłe dłonie spokojnie spoczywały na jego klatce piersiowej.
Chłopiec wyraźnie czuł pieczenie na policzkach, kiedy krwisty rumieniec powlekł jego twarz.
- "To nie był sen" - potworna myśl bezlitośnie wybudzała go, i wyrywała z objęć sielanki. Nagle pościel zaczęła drapać, a pod nią było stanowczo za gorąco. Stray odwrócił się napotykając rozanieloną, uśpioną twarz Mighta. Minę miał aż zanadto zadowoloną z siebie. Eris zastanawiał się, jakby dać nogę, niestety już przy próbie wyswobodzenia się spod obejmujących go ramion elf obudził się. Zerknął na chłopca nieprzytomnie i uśmiechnął się błogo, odwracając go twarzą do siebie i przytulając czule. Nie usłyszał nerwowego jęknięcia swojego kochanka.
- "Co ja na bogów zrobiłem..." - Myślał rozpaczliwie Stray, nie wiedząc co właściwie z sobą i z całą sytuacją począć. Poczuł wyschnięte ślady nasienia na swojej twarzy, ciągnące się punkcikami przez całe ciało aż do podbrzusza.
Musiał to jakoś odkręcić. Musiał musiał musiał.
- Dzieńdobry - Wymruczał Might, wplatając jedną dłoń w melocznobiałe kosmyki chłopaka, a drugą przesuwając na jego plecy. Przytulany mimowolnie wygiął się nieznacznie pod tym dotykiem.
- Dobry.. - Burknął Eris, odwracając wzrok i oceniając swoje położenie. Jakby nie patrzeć, było beznadziejne. Przy próbie zmieniena pozycji poczuł kłujący ból w dolnej partii ciała, promienujący nieprzyjemnie na podbrzusze i kręgosłup.
- Jak się czujesz? - Szepnął cicho, całując Straya w czoło, odgarniając białe kosmyki z jego twarzy.
- Might ja.. - "Nie kocham Cię" - ..muszę Ci coś powiedzieć.. - "To nie ma sensu w takim układzie" - ..widzisz, ja.. - "Skończmy to póki możemy!"
Verv popatrzył na niego pytająco, uśmiechając się półgębkiem. Młody Emreis speszył się pod tym wzrokiem.
- Hmm?
- Ja... miałem kogoś innego.. - "Co!?" - ..Kiedy uciekłem z domu, poznałem go.. uratował mnie i później.. - "Nie o tym miałeś mówić, kretynie!"
Mina elfa zrzedła, odsunął się nieznacznie od chłopca i uważnie popatrzył mu w oczy.
- Kochasz go?
- Nie! - Natychmiastowe kłamstwo. Trochę za szybkie. Na pewno zauważył..
Might uśmiechnął się smętnie, zmieniając obiekt obserwacji na powiewającą czerowną zasłonkę. Eris poczuł ból w piersi. Wiedział, że w tym momencie wpakuje się w coś, z czego będzie bardzo trudno wyjść.
- Verv.. - Szepnął, i mimo nieprzyjemnego ukłucia w dole pleców przesunął się i wtulił w elfa, który przyjął gest, głaszcząc chłopca po głowie. - On.. on mnie wykorzystał. I nawet nie wiem, gdzie teraz jest. Nienawidzę go.
Rozwinął historię o Edgarze, wyjaśniając na kogo rzucał klątwe, dlaczego jest tak a nie inaczej. A z każdą minutą słuchania mina Mighta zmieniała się jak pogoda na morzu. A Eris mówił, i ku swojemu zdziwieniu po raz pierwszy przy tej opowieści nie rozpłakał się. Nie chciał nawet. Wiedział jednak, że nie uwolnił się od Edgara i właśnie usiłuje wpakować się w następny problem. Westchnął cicho, obserwując grę światła na suficie i ścianach. Elf utulił go, racząc kilkoma kojącymi ból zaklęciami, szepcząc czułe zapewnienia miłości.
Eris grzebał widelcem w podejrzanie żółtej jajecznicy. Podparł głowę na otwartej dłoni i przyglądał się w zamyśleniu potrawie. Jajecznica na wsi była zupełnie inna, niż u niego w domu.. Nie, to nigdy nie był jego dom. On nie ma domu. Posmarował kromkę świeżego chleba masłem i na to wszystko położył jajecznicę. Jadł w ciszy i przygnębieniu, popijając ciepłym mlekiem z glinianego kubka. Jadłodajnia w karczmie była pusta, widocznie wszyscy podróżni wyjechali z miasteczka z rana, a pora śniadania dawno minęła. Było już południe, i trzeba było się zbierać. Stray wszystkie rzeczy miał już spakowane, toteż postanowił coś zjeść, jak zasugerował mu burczący brzuch. Jednak nikogo z pozostałej czwórki jeszcze nie było, a od poprzedniego dnia nie widział nigdzie Amelii i Falika. Z zamyślenia wyrwało go wejście rudowłosego.
- Dzieńdobry, Eris - Uśmiechnął się szeroko, a streczące na wszystkie strony rude włosy nastroszyły się jeszcze bardziej. Rozsiadł się na ławie koło chłopca, patrząc na niego ciekawie. - Gdzie się podziałeś na całą noc, martwiłem się..
Stray zdziwił się, odłżył gliniany kubek na stół.
- Byłem z Mightem.. to dziwne, powiedział że..
- Zboczeńcy!
Chłopcy popatrzyli ze zdziwieniem na otwierające się z hukiem drzwi. Przez nie dosłownie wtoczyła się Amelka, kopiąc coś uwieszonego na jej nodze. Tym czymś był wyjątkowo spity, młody chłopak ze wsi. Natura nie obdarzyła go zbytnią urodą, toteż nie dziwiła żywiołowa reakcja Amelii. Kopnęła natręta raz i drugi, zrzucając go z siebie jak robaka. Ten podniósł się i zatoczył, co dziewczyna wykorzystała kopniakiem posyłając go za drzwi, które zaraz za nim zatrzasnęła. Odwróciła się do przyjaciół jakgdyby nigdy nic i uśmiechnęła wesoło.
- Mógł trzymać łapy przy sobie! - Odpowiedziała na zszokowane spojrzenia chłopców, po czym usiadła po drugiej stronie stołu, przed nimi, zakładając nogę na nogę. - Jak minęła noc?
- No właśnie.. - Powiedział niepewnie Falik, spoglądając na Erisa.
Chłopiec o białych włosach wzruszył ramionami, ale rumieniec na jego policzkach mówił sam za siebie. Elf patrzył na niego, nerwowo przeczesując włosy palcami. Cisza nie trwała długo, gdyż na schodkach pojawił się zadowolony z siebie Might.
- Dzieńdobry wszystkim - Powiedział z radosnym uśmiechem. Odpowiedziało mu ciche burknięcie Falika i ostre spojrzenie Amelii, która na jego widok straciła humor. Verv przewrócił oczami, i podszedł do Erisa, obejmując go ramieniem i całując w policzek.
W tym momencie Falik odruchowo sięgnął po broń, a Amelka wytrzeszczyła oczy, głos zamarł jej w gardle i zastygła w bezruchu. Might popatrzył ponad głową Straya, prosto w brązowe oczy. Na twarzy Maga pojawił się wredny uśmieszek, którego Eris wpatrzony w talerz nie mógł zauważyć. Białowłosy elf pochylił się nad nim i szepnął na tyle głośno, żeby Falik dokładnie mógł to usłyszeć:
- Boli jeszcze, malutki?
Piegowaty skamieniał, a jakikolwiek koloryt zszedł z jego twarzy ustępując miejsca trupiej bladości. Amelia wpatrzyła się w niego jakby zobaczyła ducha. Uniosła dłoń i drżąc wskazała na niego.
- Fa-Falik... krew... - Wydukała, natychmiast zasłaniając swoją twarz dłońmi. Eris odwrócił się do przyjaciela i jęknął bezradnie. Wstał zrzucając z siebie obejmującą go rękę Mighta. Wziął skamieniałego elfa pod ramię i spoglądając przepraszająco na pozostałą dwójkę wyszedł z nim, przy okazji potykając się o leżącego pod drzwiami, zawodzącego miłosne arie młodzika.
- Już w porządku? - Zapytał Eris, przynosząc drugie z kolei wiadro pełne zimnej wody.
Falik nabrał jej w obie dłonie i przemył twarz. Stray nie mógł zauważyć, że ciecz spływająca po piegowatych policzkach to nie tylko woda, ale także łzy. Rudowłosy ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia płaczem. Wytarł twarz swoim płaszczem, i pokiwał głową niemrawo.
- Tak, już w porządku. - Popatrzył na Erisa z troską - Czy on zrobił Ci krzywdę? - "Nieważne, i tak go zabiję.." - dodał w myślach, kładąc dłoń na rękojeści szabli tkwiącej w pochwie, którą przytroczoną miał do pasa. Stray spuścił wzrok wstydliwie, wydukał:
- Nie...
Elf pokiwał głową ciężko. Zmierzwił mlecznobiałe włosy zawstydzonego chłopca, który podniósł złote spojrzenie i ze wstydem uśmiechnął się do niego.
- Musimy iśc... - Rzekł poszkodowany, podnosząc się już bez pomocy Straya. Nie chciał iść, chciał zostać właśnie tak jak byli... - "Bez tego cholernego Mighta." - warknął w myślach, posyłając pod adres wymienionego wiązankę wymyślnych przekleństw.
Wrócili do karczmy i prędko pozbierali swoje rzeczy. Musieli wyruszać jak najszybciej, by nadgonić kilkugodzinne opóźnieje. Mały Bród pożegnali w ponurej atmosferze, po czym udali się na północny zachód.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 14 2011 12:53:23
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
yadziak (Brak e-maila) 03:18 01-04-2006
Świetnie. Pisz dalej.
Marc (Brak e-maila) 03:22 01-04-2006Spadaj Ty czytałaś dobrze wklejoną wersję, zaraz mnie zjadą za brak akapitów w pierwszej części i zeżartymi polskimi znakami w trzeciej A to nie maj foult ;_;
yadziak (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006
Świetnie. Pisz dalej.
Marc (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006Spadaj Ty czytałaś dobrze wklejoną wersję, zaraz mnie zjadą za brak akapitów w pierwszej części i zeżartymi polskimi znakami w trzeciej A to nie maj foult ;_;
Marc (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006
Eee... to ja sie moze nie bede odzywac
yadziak (Brak e-maila) 03:25 01-04-2006
E... Nie no zajebiste to jest
Marc (Brak e-maila) 03:26 01-04-2006
Odkryliśmy klonowanie.
( nie dobrze wklejoną, miałem na myśli, z notatnika przysłaną przezemnie, zaszczyt! ) teraz ludzie nie mogą delektować się moją tFurczością ;_;
yadziak (Brak e-maila) 03:27 01-04-2006
E... Nie no zajebiste to jest
yadziak (Gupi_yadziak@GayParty.pl) 03:27 01-04-2006
E, chyba dodaje sie drugi raz jak klikasz na 'odswierz'.
Widzem. Na szczescie ja mialam to szczescie czytac to w oryginale xP
Marc (Brak e-maila) 03:28 01-04-2006
odświeŻ
yadziak (Gupi_yadziag@DresPart.pl) 03:28 01-04-2006
Odśwież. Późne godziny źle działają na mój i tak nie istniejący już mózg.
Marc (Brak e-maila) 03:29 01-04-2006
Coś czuję że adminka już nas nie lubi.
yadziak (yadziak_i_marc@rządzą_światem.pl) 03:30 01-04-2006
No, przynajmniej masz duzo komentow
Linda (Brak e-maila) 11:09 07-04-2006
Opowiadanie było...chaotyczne, rozumiem, że kursywą jest przeszłość, sześć razy zabierałam sie do czytania, ale niestety nie przepadam za kursywą, szczególnie jak jest jej tak dużo. Oczywiście brak litery "ś" stworzył kilka najzabawniejszych cudów - popij zamiast pośpij, to moje ulubione, chciaż jakiś sens w tym można znaleźć(najlepiej sie śpi po pijaku), ale już takie lubu zamiast ślubu było lekko...szalone, bo w staropolskim jest luba jako ukochana, a w czeskim lubić znaczy kochać, podobnie w rosyjskim "ja lublu tiebia", prócz tego były tam jakieś dziwne gramatyuczne cuda - chyba jedno zdanie mozna było nazwać tasiemcem, ale tylko jedno, wiec nie jest źle(za to moje płuca ciągle próbują uzupełnic braki powietrza).
Komentarze były...powalające, rodzeństwem jesteście, czy jedną osobą z rozdwojeniem jaźni?
Dzisiaj mam dobry humor(udało mi sie wykrecić od szkoły- ostatni dzień i mam przerwe na 2 tygodnie!) więc to wszystko.
Aha, i mam prośbę, nie zmieniaj im tak szybko imion oraz niech ten Fiolik(czy jakoś tak) też ma coś z życia, niekoniecznie Straya, czy drugiego elfa, ale taka urocza elficka pani dodałaby realności(może wreszcie przestałoby go tak zalewać?)
Marc (Brak e-maila) 21:52 07-04-2006
re.up. yadzia i ja powinniśmy być rodzeństwem, dziwne zrządzenie losu że nim nie jesteśmy zalóżmy że jesteśmy przyszywanymi bratem i siostrą
Co do Falika - na pewno nie zachwyciłaby go żadna elficka pani, przykro mi ale jemu raczej nie
A chaotyczność pierwszej części nie dość, że zamierzona, ( w drugiej powinno się rozwiać, jeśli nie, to znaczy że chaotycznie piszę ja, trudno, pracuję nad tym XD ) ale w oryginale jest ś i są.. akapity.
Ja bym w ogóle nie brał się za czytanie tekstu bez akapitów, ale mam nadzieję że przy.. którejś tam okazji te akapity powrócą
n (Brak e-maila) 13:18 08-04-2006
Hmmm... co by tu napisac. Opowiadanie nawet ciekawe, tylko jak juz ktoś wczesniej stwierdzil - nieco chaotyczne. Na poczatku nie moglam sie za bardzo polapac o co w tym chodzi, ale ostatecznie z moim rozumowaniem nie jest jeszcze tak zle.
Jestem troche czepialska, wiec sie do czegos przyczepie "(...)niż wychodzić za tę dziewczynę, za JAKĄKOLWIEK dziewczynę." - Nie wiem czy to bylo zamierzone, ale chlopak za dziewczyne raczej nie wychodzi, tylko sie z nia zeni. Poza tym, chyba nie mam do czego sie przyczepic. Twój styl nie kaleczy moich oczu i na szczescie nie robisz bledow ortograficznych (albo po prostu ich nie zauwazylam ;p).
Podoba mi sie kreacja charakteru Erisa, to milo, ze nie zrobiles z niego placzliwej panienki. Chłopak ma swoje zdanie i nie jest z niego, ze sie tak kolokwialnie wyraze, zadna pipa. Mam nadzieje, ze tego nie zepsujesz.
Czekam na ciag dalszy i zycze duzo weny twórczej.
Len (Brak e-maila) 21:44 11-04-2006
Mi się podobało. Ale wolałabym więcej Falika. To mój ulubiony bohater. Jak ktoś już napisał, niech ma coś od życia. Choć wolałabym elfa niż elfkę...
natiss (Brak e-maila) 16:38 20-04-2006
Przeczytałam. Trochę początek mnie zraził, ale im dalej w las tym lepiej. Nieźle to zakręcone, ale widać, że pomysł i fabułe masz. Niezłą nawet. ^__^ Fajny jest główny bohater, podoba mi sie podoba... no i ten jego kompan Falik czy cuś. I tak jak Linda jestem za tym, zeby uszczęśliwiła Falika jakaś miła, ładna elfka. Ślij dużo nowych rozdziałów, koniecznie dłuugich.
Pozdrawiam.
liz (liz5@o2.pl) 18:59 20-04-2006
wiec i ja sie powturze : swietnie i pisz dalej, bo czekamy z niecierpliwoscisa
Marc (Brak e-maila) 19:19 21-04-2006
Drogie panie, muszę was rozczarować, niestety Falik nie lubi kobiet i uszczęśliwić go może jedynie jakiś przystojny młodzieniec...
yadziak (yadziak_rządzi@światem.pl) 02:56 22-04-2006
Ludze, po co wam związki hetero w opowiadaniach yaoi?
To się kupy nie trzyma. (A może raczej właśnie do kupy się nadaje) Po to się tworzy postacie homo, aby takie były, a nie szukały sobie przedstawicieli przeciwnej płci do szczęścia. A po Faliku wyraźnie widać którą płeć preferuje ;]]]
natiss (Brak e-maila) 17:01 22-04-2006
No cóż, szkoda. ;p Ale myśle, ze Falik z jakimś miłym chłopcem również bedzie uroczo wyglądać.
An-Nah (Brak e-maila) 11:47 26-04-2006
Aaaa no prosze, teraz dopiero widze, ze to jest tu na stronie == Trzeba było link po prostu podac, jak prosiłam na forku Moja opinię już znasz
An-Nah (Brak e-maila) 11:52 26-04-2006
A co do kwesti Falika i poprzednich komentatrzy, to a) do związków hetero w opowiadaniach yaoi nic nie mam Falika widzę puki co z Erisem, a co Panienkę możemy wcisnąć temu drugiemu elfowi co anjwyżej c) Falik powinien przejść się do elfiego seksuologa bo jak mu krew płynie do nosa, zamiast do przedniej cześci ciała, to współczuję jeogo pożyciu seksualnemu Ale to już komentarz na wesoło
Marc (Brak e-maila) 00:00 27-04-2006
re.An-Nah
Wkleiłem na forum, żeby gdzieś była wersja z akapitami, bo nie wiem kiedy na stronce poprawią chyba będę musiał się znowu upomnieć, a raczej, przypomnieć
mary madness (myxomatosis1@o2.pl) 13:00 24-09-2006
Dobra mam małe pytanie, co do tego cytatu: "Włosy i oczy straciłyby pigment wcześniej czy później." Ok czy oczy mają pigment? Wiem, ze skóra ma, ale pod względem wiedzy biologicznej jestem ignorantką i nie wiem jak jest z oczami, ale to chyba nie pigment?
Marc (Brak e-maila) 23:55 26-09-2006
pigment z tego co wiem, nadaje kolor prawie wszystkiemu - skórze, włosom w tym i tęczówkom oczu. Jeśli się mylę, to głupi jestem
Jeśli nie, to nie mam pojęcia, co innego mogłoby nadawać im kolor, jak nie pigment (zauważę jeszcze, że kiedy włosy z wiekiem tracą kolor, to samo dzieje się z tęczówkami).
Ginger (ginger9@orange.pl) 23:23 05-06-2007
Nie będę Ci tu koloryzować-przeczytałem całość z okazji Falika i przede wszystkim dlatego,że widuje go codzień w lustrze.trafiłeś z kolesiem,nie ma co.pisz dalej,po tej wkurwiającej akcji z Mightem przydałby się jakiś relaks |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|