The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 00:27:56   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Lazurowe morze
Obudziłem się, choć powieki miałem jeszcze ociężałe, "coś" odciągało mnie od snu. "Przecież zdążę się jeszcze nieraz porządnie wyspać..." - Pomyślałem. Hehe...Włączyłem telewizor...Zawsze to robię jak się tylko obudzę. Poszedłem do łazienki, aby przemyć twarz. Dziś postanowiłem zrobić sobie wolne od pracy. Jak zazdroszczę tym, którzy mają teraz wakacje i wygrzewają się na słońcu... Ja zawsze mam prace... Mam dziś urodziny. Zaprosiłem najbliższe mi osoby. Będzie też Yukari. Wspaniała kobieta, trochę do niej podkręcam, ale doszły mnie słuchy, że znalazła sobie jakiegoś faceta.
Chyba na dole słychać już rozmowy znajomych. No cóż, zejdę do nich. Ufff... Trochę ich tu przybyło, Ryo ze swoją żoną...No właśnie, kumple już mają żony, dzieci, a ja się nigdy nie ustatkuję...Jestem draniem, który co noc umawia się z inną dziewczyną. Ale lubię takie życie i nie mam zamiaru go zmieniać. W końcu mam dopiero 30 lat... O! Właśnie weszła Yukari! Jak ona pięknie wygląda w tej czerwonej sukience. A gdzie jej chłopak? Czyżby przyszła bez niego? Zbliża się do mnie... Chyba oszaleję...
-Witaj Kizu!-Przemówiła Yukari.
Odpowiedziałem jej. Trochę porozmawialiśmy, w końcu zapytałem, gdzie jej chłopak...
-Właśnie idzie-Oznajmiła.
Spojrzałem na idącego w naszą stronę faceta. Faceta? Przecież to jeszcze dziecko! A z jakim zachwytem w oczach na mnie patrzy...Miał duże, niebieskie oczy, włosy koloru blond. Mógł mieć z 19 lat. 6 lat młodszy od Yukari...Czy ona postradała zmysły?! Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem, że mały do mnie mówi.
-Mam na imię Ken.-Uśmiechnął się.-Czy to obrazy Twojego autorstwa?
Tak rzeczywiście to ja je namalowałem...Malowanie, było moim hobby. Zawsze jak miałem wolny czas brałem do ręki pędzel i tworzyłem co się dało. Pozwalałem unosić się fantazji i tak powstawały jeden obraz po drugim. Składałem je wszystkie w pokoju, do którego nigdy nikogo nie wpuściłem. Nagle miałem ochotę zabrać tam Ken'a i pokazać mu moje prace. Był takim miłym dzieciakiem...
Z miła chęcią ze mną poszedł. Zamknąłem pokój, była taka cisz, aż miło. Ken zachwycał się moimi dziełami dziwił się dlaczego nie chcę, aby one wyszły na światło dzienne. Ale te obrazy były częścią mnie, mojej duszy...Chciałem, aby były przy mnie. Nagle Ken zaczął się we mnie wpatrywać. Nie tak, jak spoglądał na mnie za pierwszym razem. Teraz jego spojrzenie było poważne i takie ostre. Dla żartu wykrztusiłem z siebie:
-Zakochałeś się we mnie, czy co?- Po czym zacząłem się głośno śmiać. Ale on nadal tak na mnie patrzył, i mój dowcip wcale go nie rozśmieszył. Czułem się strasznie zakłopotany, więc chciałem, abyśmy już zeszli na dół. Lecz on nie reagował. Nagle zerwał się, podbiegł do mnie... Nie zdążyłem się zorientować, a jego język znalazł się nagle w mojej buzi. "On mnie całuje" - Pomyślałem. - "To straszne!"
Mimo to, nie umiałem go odepchnąć...Gdy pocałunek dobiegł końca, on znów patrzył na mnie, dawnymi, wesołymi oczami niewiniątka, a na twarzy malował się dziecięcy uśmiech. Chciałem na niego krzyknąć, za to co zrobił, ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa... Zeszliśmy na dół. Trochę wszyscy pogawędziliśmy przy stole...O biznesie, kobietach, hazardzie...O tak...Hazard także był moją pasją...Hmmm...Zauważyłem, iż zniknął gdzieś Ken...Czyżby już wyszedł? Może to i lepiej...
Goście już powoli zbierali się do domów. Została Yukari, pytając zcy mam ochotę napić się jeszcze whisky. Miała nawyraźniej chęć trochę jeszcze u mnie zabawić... Za to ja, ku mojemu zdziwieniu nie miałem chęci z nią być... Potrzebowałem samotności... Pragnąłem czasu na przemyślenie ostatnich wydarzeń... Dlatego też wytłumaczyłem się, że źle się czuję i mam ochotę się położyć... Całe szczęscie, nie narzucała się, bez oporu wyszła...
Wziąłem prysznic. Włożyłem na siebie szlafrok i z szklanką whisky pognałem do mojego pokoju, uporządkować myśli. Ale... Jak to możliwe? Ktoś śpi w moim łóżku!!! Podszedłem bliżej...
-Ken!-Wydobył się przeraźliwy krzyk z mojego gardła.
Chłopak się zbudził i uśmiechnął do mnie... Tak mnie zamurowało, że nawet nie spytałem, skąd się wziął w moim łóżku. Usiadłem wygodnie w fotelu. Ken siedział teraz na rogu łóżka i przyglądał mi się uważnie...Ja natomiast co i raz popijając whisky spoglądałem mu głęboko w jego piękne, duże oczy. Spostrzegłem, iż on nad czymś się głeboko zastanawia. Nagle zwrócił się do mnie...
-Chodźmy do łóżka!
Nie wiedziałem czy mi się to śni, czy to się dzieje naprawdę. Byłem oburzony jego propozycją, a jednocześnie, nie miałem ochoty mu się sprzeciwiać. Ja, jak dotąd niezależny facet, ulegam jakiemuś dzieciakowi! Co się ze mną dzieję?! Nigdy nie poszedłbym do łóżka z facetem...A teraz? Ku mojemu zdziwieniu, chciałem. Miałem ochotę, cholerną ochotę się z nim przespać. Więc bez większego zastanowienia podniosłem się z fotela i skierowałem w stronę łóżka. Usiadłem, nieco onieśmielony koło Ken'a. Chłopak pchnął mnie lekko na łóżko, zaczęliśmy od czułych pocałunków. Z niecierpliwością zdarłem z siebie ubranie. Ken także był już nagi. Słyszałem już tylko stłumione krzyki - to były moje krzyki. Nie myślałem co robię. Ciało wymknęło mi się zupełnie spod kontroli, pozwoliłem, aby samo dążyło do celu. Koniuszkami palców błądziłem po plecach Ken'a i wilgotnych ramionach. Byłem w totalnym oszołomieniu. Zapomniałem o świecie, o wszystkim... Dużo czasu upłynęło, kiedy obaj opadliśmy wycieńczeni, po czym zmożył mnie sen.
Gdy się obudziłem, Ken już nie spał... Przyniósł mi śniadanie i powiedział, że się do mnie wprowadza... Czyż mogłem odmówić? Nie umiałem... Poza tym pogodziłem się z faktem, iż mimo wszystko Ken mnie pociąga i chcę rzeczywiście z nim być... Myślałem, że umiem dać mu dużo miłości, nie chodzi tylko o miłość fizyczną. Tak więc zostaliśmy razem. Tak naprawdę to nigdy wcześniej nie przyszłoby mi na myśl, iż mógłbym mieć faceta... Taki kobieciarz jak ja, i nagle bez opamiętania traci glowę dla jakiegoś gówniarza... Heh... Można by tak pomyśleć... Lecz układało nam się znakomicie... Za dnia pracowałem (mimo, iż były wakacje musiałem pracować...) , wieczorem oddawałem się rozkoszy, jakiej doznawałem podczas nocnych eskapad z Ken'em. Wszystko było ładnie, pięknie... Dostałem nawet dwutygodniowy urlop z czego byłem bardzo rady... Postanowiłem zabrać Ken'a nad morze... Wsłuchiwać się w szum fal... Oglądać wschody i zachody słońca... Pieniędzy miałem pod dostatkiem więc nic nie stawało na przeszkodzie...



* * *



Tak więc bez namysłu kupiłem bilety, spakowaliśmy się i poleciałem wraz z moim ukochanym nad morze... Całe dwa tygodnie przed nami... - Myślałem. - Na pewno będzie cudownie... Właśnie tego typu myśli mnie wtedy ogarniały...
Gdy już byliśmy na miejscu udaliśmy się do najlepszego hotelu w okolicy... Wszystko było jak z bajki... Marzyłem, abyśmy zawsze byli tak szczęśliwi... Jeszcze pierwszego dnia wybraliśmy się do klubu, aby posłuchać trochę muzyki i wypić drinka... Miło było tak siedzieć w dwójkę przy stoliku... Dziewczyny się przy nas kręciły, ale nie miałem ochoty na ich towarzystwo... Heh... Pamiętam scenę, kiedy usiadła mi jakaś kobieta na kolana a Ken krzyknął na cały klub:
- Odczep się od mojego chłopaka!
Wtedy wszystkie twarze zwróciły się ku nam... Tam chyba nie byli przyzwyczajeni do widywania związków męsko-męskich... Dlatego rozbawiła mnie scena, kiedy dziewczyna siedząca wcześniej na moich kolanach, wywiała jakby się coś zaczęło palić. Spojrzałem na Ken'a, który również zaczął się śmiać... Było już ciemno, mimo to zapragnąłem iść na plaże, pochodzić brzegiem morza... Tak więc się udaliśmy... Buty pozostawiliśmy na pisaku, nogi zanurzyliśmy w wodzie... Woda była chłodna, ale przyjemna i odprężająca... Chciałem pocałować Ken'a, ale on zaczął biec brzegiem, zrozumiałem więc, że mam go gonić... Hehe... Zabawa w kotka i myszkę była moją ulubioną... Tak więc udałem się w te pędy za mym kochankiem^^ Biegłem ile sił w nogach, czułem się bosko tak ścigając za nim, słyszałem jak się głośno śmiał, mu również ta zabawa sprawiała radość... Ken zaczynał już się powoli męczyć, tak więc nie miałem problemu z dogonieniem go... Rzuciłem się na Ken'a, aby go obezwładnić... Oboje, wpdliśmy cali do wody... Przeturlaliśmy się na brzeg... Ken leżał teraz na mnie i powiedział, że mogę z nim zrobić co zechce, że dziś to on daje mi wolną rękę... I położył się obok mnie, czekając... No więc tym razem ja miałem dowodzić... Mimo, iż to on zawsze w łóżku dominował, próbowałem dać z siebie wszystko jako prowadzący... Był to dla mnie nieco trudne zadanie... I mimo moich ogromniastych starań, Ken nie był zadowolony i nazywając mnie ciamajdą przejął stery... Trochę było mi głupio, ale szybko o tym zapomniałem... Było tak cudownie... Momentami przechodziły mi przez głowe myśli, że mam nawet z nim za dobrze... Hehe... Byłem tak szczęśliwy, że nic nie mogłoby mi zepsuć humoru... Nie mieliśmu już na sobie ubrań... Leżały rozrzucone gdzieś na piasku... Mam nadzieję, że nikt nas wtedy nie widział hehe^^
To było cudowne, gdy nasze spocone dłonie przesuwały się po zakątkach ciała, równie mokrego i jakby dopiero nowonarodzonego... Kiedy członek Ken'a znalazł się tam gdzie powinien moje podniecenie sięgnęło zenitu... Ken także był wycieńczono i obaj ciężko wzdychaliśmy, opadając bezwładnie na piasku... Leżeliśmy tak trochę czasu, po czym siedząc patrzyliśmy w nieskończone morze... Fale z hukiem uderzały o molo...
Rano, po spożyciu śniadania udaliśmy się do Luna Parku, aby zażyć trochę szaleństwa. Jedliśmy lody, jeden po drugim, popijaliśmy coca-cole i bawiliśmy się do woli... Do chwili aż nogi nas rozbolały i poszliśmy do apartamentu zażyć kąpieli.
Wieczór oraz noc przepłynęła niemniej ekscytująco. Graliśmy w Pokera... Co było stawką? Jak zwykle Ken wpadł na głupi pomysł... Kto wygra przywiązuje drugiego osobnika ;P do łóżka i może z nim robić co chce... Czy to nie szalone? Oczywiście wygrał Ken... Nie miałem wyboru, musiałem się poddać jego woli... Kiedy przywiązał mnie grubymi, zimnymi łańcuchami do łóżka, zaczął swój show ;) Przebrał się w kobiece ciuszki, wykonywał przede mną różne kuszące pozy, na początku dobrze się bawiłem, ale później robiło się to męczące, gdyż kiedy miałem ochotę go dotknąć, pocałować, uciekał niczym wystraszone zwierzę... W końcu zauważył, że nie mogę już wytrzymać i odwiązał mnie... Wtedy dziko się na niego rzuciłem, nie mogąc się opanować... Kolejna piękna noc minęła...
Tak też spędzaliśmy wolny czas nad morzem... Pomysłów na umilenie sobie czasu mieliśmy mnóstwo...
Lecz musiało się to kiedyś skończyć... Tak. Niestety, mój urlop dobiegł końca i trzeba był spakować manatki i wracać do Las Vegas...
W drodze powrotnej byliśmy nieco nie w sosie... Zmizerniała twarz Ken'a... Był smutny i jakby trochę zawiedziony, że musimy już jechać... Zachowywał się jak małe dziecko... Obrażony na cały świat... Praktycznie bez powodu... Ale nic na to nie mogłem poradzić... Jedyne co mogłem zrobić, to dać mu spokój na przemyślenie wszystkiego... Na pogodzenie się z sytuacją... W końcu musi mu przejść... Nie umie się długo gniewać...


* * *



Tak jak myślałem w połowie drogi już mu się odwidziało gniewanie... Powiedział tylko, żebym obiecał, iż niedługo też wyruszymy w podróż... Na dłużej... Rzecz jasna się zgodziłem ,gdyż sam o tym marzyłem... Miałem ogromną ochotę ruszyć z Ken'em znowu w podróż choć jeszcze nie wróciłem z jednej ;P Zrobiło się wesoło... Radio huczało na całą parę... Pamiętam, że w pewnym momencie puścili kawałek X-Japan "Crucify my love"...
Zacząłem głośno wyć (gdyż nie można tego nazwać śpiewem ;) ...


Crucify my love
If my love is blind
Crucify my love
If it sets me free
Never know Never trust
"That love should see a color"
Crucify my love
If it should be that way[...]





* * *


Tak więc znowu byliśmy w domu... Wszystko było jak należy... Zastanawiałem się czy kiedykolwiek Ken mi się znudzi... Ale miesiące płynęły i nadal czułem jak bym dopiero co go poznał... Było wspaniale... Zawsze miałem ochotę żeby się z nim zabawić... Byłem energiczny, życie wydawało mi się piękne... Aż za piękne... Bałem się, że kiedyś musi się coś schrzanić, gdyż zbyt dobrze nam się wiedzie... Teraz żałuje, że tak kiedyś w ogóle śmiałem pomyśleć... Gdyż me myśli stały się rzeczywistością...


* * *



Zdarzył się wypadek, którego nikt nie mógł przewidzieć... Zdarzenie to sprawiło, iż uśmiech, który tak często pojawiał się na mojej twarzy, rozprysnął się... Tak po prostu... Ken miał amputowane obie nogi, co uczyniło go kaleką do końca życia... Stało się to tak nagle... Przyczyną było zakażenie, które rozprzestrzeniło się w nogach... Nie wiadomo jak się wdarło... Wiem tylko tyle, że spotkało mnie najgorsze co mogło się zdarzyć... Przez dłuższy czas nie mogłem się pogodzić z faktem, iż musiało to spotkać tego młodego, pełnego energii chłopca.


* * *



Lecz w końcu pogodziłem się z przeznaczeniem, które snuje własne plany nad losem każdego śmiertelnika... Ale dlaczego smutek wciąż spowijał moją twarz? Nie mogłem już nocami cieszyć się z gry, którą prowadziłem wraz z Ken'em. Nie było mi dane namiętnie go całować, dotykać palcami jego boskiego ciała. Za dnia nie chodziliśmy już wspólnie na zakupy... Nie mogłem już rozkoszować się jego śmiejącymi się oczami. Ken zamknął się w sobie całkowicie i nie chciał pokazywać się na ulicy. Siedział wciąż na wózku ze spuszczoną głową, niczym sędziwy staruszek z którego ulatuje resztka życia. Milczący...


* * *



Usiadłem na łóżku jak zwykle ze szklanką whisky w ręku. Patrzyłem na Ken'a, który siedział naprzeciwko mnie... Z wysiłkiem podniósł głowę... Zwrócił oczy w moją stronę... Lecz nie bił już z nich dawny blask... Wyglądały jakby spowiła je śmierć... Były matowe, nie zdradzały żadnych uczuć... Czaiła się w nich nicość... Zapisałem sobie później obraz jego oczu jaki zapamiętałem...


Twe zimne oczy
Niczym śnieg okrutny
Martwe, nie iskrzą.


Opadłem bezsilny na łóżko... Szklanka wypadła mi z rąk, po czym sturlała się na podłogę... Głośno rozbiła się na drobne kawałki... Nie miałem już sił... Moja dotychczasowa energia całkiem zanikła... Byłem bezsilny... Nie było sensu dalej się powstrzymywać... Pozwoliłem ponieść się emocjom.... Łzy bezlitośnie spływały mi po policzkach...


The End




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 23:28:56
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

(Brak e-maila) 19:25 22-05-2005
Ładne,nie przejmuj się frekwencją wpisów.Ja też bym się nie wpisał,gdyby ktoś tu był.smiley
Shana (yaoi-by-chanelle.blog.onet.pl) 10:27 26-09-2008
Podoba mi się, ale zakończenie trochę za bardzo ścięte.
Pati (Brak e-maila) 19:08 31-08-2009
Umm.. to było naprawdę wzruszające~ pod koniec to normalnie aż mi łza pociekła po policzku,a uwierz mi trudno mnie wzruszyć ^^ Genialne!
ja (Brak e-maila) 12:54 01-09-2009
Świetne~! ;_;
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum