The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:23:51   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Koło fortuny 1
Rok 1767, godzina 23:45, zamek rodziny Geller.
" Dlaczego....dlaczego tu jest tak ciemno, dlaczego teraz, mam dopiero 21 lat, jestem młody. Czuję się okropnie, wszystko mnie boli, leżę w moim pokoju, w trumnie, dlaczego? Mało pamiętam, co działo się wcześniej? Było tak dobrze, miałem przejąć zamek po ojcu, ale coś się stało, ktoś nas napadł....czuję ból, nie mogę się ruszyć....dlaczego....czuję się taki śpiący............."


Rok 2003, godzina 12:16, zamek rodziny Geller.
" Wycieczka, szkolna wycieczka, kto mnie namówił na coś takiego? "
- Teraz proszę uważać mili goście, wchodzimy do pokoju ostatniego członka rodu. Katrick Geller zmarł mając lat 21, a okoliczności jego śmierci nie są znane do dziś dnia. Gdyby nie jego przedwczesna śmierć, odziedziczyłby tytuł po ojcu i prawdopodobnie dynastia Geller nie wygasłaby. Ciało młodego dziedzica jest wciąż trzymane w trumnie w jego pokoju. W tej chwili trudno nam stwierdzić, dlaczego Katrick Geller nie został pochowany w rodzinnym grobowcu, jak inni członkowie tej szacownej rodziny, faktem jednak jest, że tak się nie stało. Przyczyna może leżeć, w tym, że o dziwo ciało, leżące tu od ponad 200 lat, zostało zachowane w znakomitym stanie. Panicz Geller, choć nie żyje, wciąż wygląda jakby... spał. Zapraszam, podejdźcie bliżej.
" O świetnie, nie dość, że już od dwóch godzin łazimy po tym zamczysku, to jeszcze idziemy odwiedzić właściciela. "
Grupka uczniów 3 klasy gimnazjum podeszła do trumny. Przewodnik powoli uchylił wieko. Na lśniących, jedwabnych poduszkach leżał młody mężczyzna. Miał czarne przydługawe, nierówno obcięte włosy, do okolic ramion, ze złotymi pasemkami. Był śmiertelnie blady. Ubrany w ubranie o staromodnym kroju: białą koszulę z dzwonowatymi, falbaniastymi rękawami, dużym dekoltem, wystającą spod błękitnego żakietu ze złotymi haftami na skraju rękawów i kołnierza.
" Jest śliczny.......ciekawe jaki kolor mają jego oczy?........rany, o czym ja myślę?!...To trup! "
Mitamo potrząsnął głową. Stał i wpatrywał się w twarz młodego księcia. Dopiero po kilku minutach zauważył, że reszta klasy już wychodzi. Zerwał się i szybko dogonił resztę wycieczki.
- Mnie też się podobasz.....

Popołudnie, dom Mitamo.
" No nie, ja to mam pecha, że też musiałem się urodzić w tej zwariowanej rodzince. Przychodzę do domu po czterech godzinach łażenia po starym zamczysku, a oni zostawiają mi tylko kartkę, że wrócą dopiero jutro w południe, a ja zostaję bez obiadu. Nic nie mam zamiaru gotować, zresztą i tak już nie jestem głodny. "
Z tą myślą Mitamo poszedł oglądać telewizję. Spędził na tym zajęciu resztę dnia. Wieczorem poszedł pod prysznic. Przechodząc przez korytarz, w kierunku łazienki, zauważył jakiś cień przemykający z kuchni do dużego pokoju.
- Kto tam jest? - zapytał zaniepokojony.
Na to pytanie odpowiedziało mu rozpaczliwe miauknięcie i spadający z półki wazon.
-E tam, głupi kot, jeśli myśli, że będę po nim sprzątał to się grubo myli...- prychnął zirytowany i wszedł do łazienki.
Po półgodzinie wyszedł, jeszcze mokry, przebrany w fioletową piżamę. Skierował się do swojego pokoju, położył do łóżka i znowu zauważył dziwny cień skradający się pod ścianą pokoju. Uśmiechnął się w ciemności.
- No chodź kotku, przytulimy się.
Usłyszał ciche miauknięcie i cień zbliżył się. Jednak kiedy Mitamo siadł na łóżku zauważył, że to nie kot, a mężczyzna.
- Rany boskie! - krzyknął wstrząśnięty. - Co ty tu robisz, kim jesteś, czego chcesz?... I gdzie jest mój kot?!
- Nie pamiętasz mnie? - odezwał się nieznajomy. - Jestem Katrick Geller, jestem tu dlatego, że ...- zawahał się. - Właśnie, dlaczego?... Sam nie wiem. Ale miałeś mnie przytulić.
Mitamo wybałuszył oczy.
- Że co?
- Sam przecież powiedziałeś, żebym przyszedł się przytulić... i jeszcze nazwałeś mnie kotkiem.
- Myślałem, że to Tigi, mój kot, a tak w ogóle, to gdzie on jest?
- Zjadłem go.
- CO?! - Mitamo zerwał się na równe nogi, dopiero teraz zauważył, że drugi chłopak jest od niego co najmniej o głowę wyższy.
- Zaraz, zaraz, ty nie mogłeś zjeść mojego kota, bo ty nie żyjesz, a ja tylko śpię! To się nie dzieje naprawdę!
- Przykro mi, ale żyję, a przynajmniej tak sądzę. A kota zjadłem, bo byłem głodny.
- Dobra, możesz mi wytłumaczyć jak? Jeszcze kilka godzin temu byłeś w trumnie, MARTWY!
- Można tak powiedzieć. Widzisz, wychodzi na to, że jestem wampirem.
- No tak, jasne, a ja jestem Matką Teresą.
- Kim? A zresztą, nieważne...Chcesz się przekonać?
- Tak chcę!- wykrzyknął chłopak, zanim pomyślał jakie mogą być tego konsekwencje.
I wtedy Katrick zbliżył się do Mitamo, przechylił jego głowę w bok i przylgnął ustami do jego szyi. Wtedy zszokowany Mitamo go odepchnął.
- Co robisz, zboczeńcu?!
- Chce cię ugryźć, w końcu jestem wampirem.- odparł tamten lekko.
I wtedy, szybko ugryzł Mitamo w szyję i zaczął sączyć jego krew. Mitamo był zaskoczony. Z jednej strony czuł straszliwy ból, a z drugiej... przyjemność. Uciekająca krew tak leciutko łaskotała i jego usta....hmm, Katrick...
- Katrick, co ty wyprawiasz, przygłupie! - pisnął Mitamo.
Ketrick puścił Mitamo, chłopak opadł bez sił na ziemię. Zrozpaczony wampir nadgryzł własny nadgarstek i poczęstował swoją krwią chłopaka. Mitamo przyssał się do nadgarstka starszego chłopaka jak pijawka. Ale po pewnym czasie puścił.
- Po coś to zrobił?!- wykrzyknął, ocierając usta.
- Uratowałem ci życie, a ty jeszcze na mnie krzyczysz, jesteś okrutny! - i wampir rozpłakał się jak małe dziecko.
Mitamo opadły ręce, dorosły facet, na dodatek wampir siedzi na jego łóżku i beczy. Na co schodzi ten świat...?
- Przepraszam, nie chciałem... - rzekł niepewnie. - Dziękuję, że mnie uratowałeś... - powiedział cicho Mitami, siadając obok Ketricka.
Wampir szybko otarł łzy i uśmiechnął się szeroko.
- Teraz będziemy na zawsze razem. Piłeś moją krew i też będziesz wampirem.
- CO?!

Następnego dnia rano.
Obaj chłopcy siedzą przy stole, w kuchni Mitamo.
- Słuchaj mnie uważnie.- powiedział stanowczo Katrick. - Jesteś wampirem tak jak ja. Musisz się wystrzegać słońca, ognia, krzyży, wody święconej, kołków...... i ludzi którzy mogą ci zagrozić, wiesz, tych "katolików" . Nie wolno ci chodzić do miejsc świętych, ani nikomu mówić kim teraz jesteś.
- O nie, słodziutki, to ty mnie posłuchaj. Może i jestem wampirem, ale to XXI wiek, do cholery! Wyjdę na słońce, krzyż będę nosić na szyi, wody świeconej nie piję, a kołków i tak się wystrzegam. Będę chodzić do miejsc świętych, bo jak opuszczę mszę niedzielną to mnie matka zabije, a i tak nikomu nie powiem, że jestem wampirem bo zamknęliby mnie w wariatkowie. A teraz z łaski swojej wynoś się z mojego domu! - Mitamo puściły nerwy.
Katrick zrobił smutną minkę, a jego oczy zaczęły się szklić.
" O nie, znowu się rozbeczy..... " - pomyślał Mitamo z lękiem.
- No dobra, nie rycz, mam już tego dość. Słuchaj jak moja matka cię tu zobaczy to przepadnę. Musisz stąd zniknąć.
- A kiedy się spotkamy? Gdzie ty właściwie idziesz tak wcześnie?
- Do szkoły. A tak, ty nie chodziłeś do szkoły. Potem ci wszystko wytłumaczę ...spotkamy się jak wrócę.- westchnął Mitamo zrezygnowany.
Wampir zrobił maślane oczy i uśmiechnął się marzycielsko.
- Więc jednak mnie lubisz. Chcesz się spotkać.
- O, matko!

Po szkole Mitamo szybko podążał do domu. Bał się, że Katrick może już tam być. Ale nie było go.
- Kochanie, wiesz dopiero co przyjechaliśmy, nie zdążyłam ugotować obiadu. - powiedziała szczupła blondynka na powitanie, gdy tylko przekroczył próg domu.
- Dobra mamo, daj mi pieniądze, ja wyjdę na miasto, pójdę z kolegą na pizzę.
- Kolegą? Jakim kolegą? O ile pamiętam to ty nikogo ze swojej klasy nie lubisz?
- On nie jest z mojej klasy.
- To zaproś go dziś na kolację.- uśmiechnęła się matka.
- Tak, jasne.- skrzywił się chłopak i wyszedł z kuchni.
W pokoju zrzucił plecak, przebrał się i szybko wyszedł na zewnątrz. Nikogo jednak nie było. Chwilę postał, ale zaczął się niecierpliwić i wołać wampira, lecz bez wyraźnego efektu. Nagle usłyszał jakieś ciche pukanie.
- Katrick to ty? Gdzie jesteś?
- Tu, na dole! - usłyszał przytłumiony głos.
Padł na ziemię, spojrzał w okno piwnicy, a w nim zobaczył znajomą twarz.
- Co ty do cholery robisz w mojej piwnicy?!
- Chowam się, przecież jest dzień, świeci słońce.
- Ale ty jesteś głupi!
- Nie jestem! - krzyknął wampir ze łzami w oczach.
- Wyłaź stamtąd, idziemy na pizzę!
- Pizza? A co to jest?
- Zobaczysz, coś dobrego.

- Wiesz, przydałyby ci się nowe ciuchy, masz jakieś pieniądze? - zagadnął Mitamo.
- Pieniądze? Tak, powinny być w zamku.
- Nie mamy czasu teraz do zamku jechać. Trudno, ja ci kupię najwyżej mi potem oddasz.
I tak, obaj wybrali się do modnych sklepów odzieżowych. Wybrali kilka rzeczy i poszli na pizzę. Katrick był zachwycony. Te sklepy, jedzenie, ciuchy, wszystko takie nowe, inne niż z życia jakie pamiętał.
Szli po mieście, już się ściemniało. Na ulicach zapalały się latarnie. Nagle Katrick coś zobaczył i wyrwał do przodu, zostawiając Mitamo z tyłu. Wybiegł na ulicę, a potem usłyszał tylko krzyk Mitamo zlewający się z piskiem opon i zobaczył dwa oślepiające światła. Następnie była ciemność i tylko ciemność.
Katrick leżał na ulicy, nieprzytomny, kierowca wyszedł z samochodu, Mitamo bez zastanowienia wybiegł na szosę. Był wystraszony. W panice podniósł go, zarzucił na plecy i pomknął do domu.

- Rany, co się stało?! - pisnęła matka.
- Potrącił go samochód, może u nas przenocować?
- A czy on nie powinien udać się do szpitala?
- W zasadzie nic mu nie jest, jest tylko oszołomiony. Więc jak, może zanocować czy nie?
- Tak, oczywiście. Znasz go?
- Tak mamo, to ten mój kolega.
- Trzeba zawiadomić jego rodziców, podaj numer telefonu.
- Mamo, oni nie mają telefonu, zresztą jego rodzice nie żyją, mieszka sam.
- Dobrze, zanieś go do swojego pokoju, ja zadzwonię po lekarza.
- Nie, mamo, czekaj!
- Co się stało?
- Jemu naprawdę nic nie jest. Tylko zemdlał. Już go badał lekarz, nic mu nie grozi.
- Na pewno ?
- Tak.
- No dobrze, skoro się upierasz.
Mitamo zaniósł wampira do swojego pokoju, położył w swoim łóżku. Poszedł po wodę i szmatkę, aby go umyć. Wrócił, usiadł na skraju łóżka i zaczął rozpinać mu koszulę. Ketrick drgnął, ale się nie obudził. Chłopak zdjął z niego koszulę i zaczął rozpinać spodnie. Wtedy coś chwyciło go za rękę. Katrick otworzył szeroko oczy i z lekkim uśmiechem powiedział :
- Kto tu jest zboczeńcem?
- Eee......no.....tego. - Mitamo zaczerwienił się. - Chciałem cię tylko umyć...
- Spokojnie nic mi nie jest.
- Skoro tak - rzekł Mitamo wciąż czerwony. - to z łaski swojej...... Wynocha z mojego łóżka!
- E, no wiesz... - wampir zrobił minę zbitego psa - Jesteś taki okrutny.

Następnego dnia rano Mitamo obudził się dość wcześnie. Był sam w pokoju.
" Gdzie jest ten przygłupi wampir? " - pomyślał.
Leniwie zwlekł się z łóżka, ubrał się i opuścił pokój. Usłyszał jakieś głosy dochodzące zza drzwi, więc tam skierował swe kroki.
" Co oni znowu robią, znów gdzieś jadą?...A on co tu jeszcze robi? I dlaczego krzywo stoi i podpiera się, tak jakby go bolał prawy bok? Przecież go nie bolał... "
- O Mitamo, synku już wstałeś. To dobrze nie pójdziesz do szkoły dopóki nie wrócimy. - powiedziała matka.
" Tak, tak !! " - pomyślał uradowany Mitamo.
- Zaopiekujesz się swoim kolegą, zostanie na razie u nas. - ciągnęła dalej kobieta.
" Nie, Nie !" - załamał się chłopak.
Po czym ojciec i matka wyszli, wsiedli do auta i odjechali. Katrick natychmiast się wyprostował, już nic go nie bolało.
- To gdzie oni tak właściwie wyjechali? - spytał Mitamo.
- Do babci, zachorowała.
" Świetnie, ta babka zawsze choruje w nieodpowiednim momencie. "
Zanim Mitamo się obejrzał Katrick zniknął. Biegał po kuchni i zaglądał do każdej szafki.
- A tobie co? - spytał młodszy chłopak.
- Jestem głodny.
- No tak. Czekaj zaraz zrobię śniadanie.
Chwilę potem wampir zajadał jajecznicę.

Późnym popołudniem zadzwonił telefon. Mitamo odebrał, jednak ktoś po drugiej stronie odłożył słuchawkę. Katrick był tym przerażony. Cały czas jęczał, że przyjdą po nich i ich zabiją, ale Mitamo zapewniał go, że to tylko rodzice dają znak, że już są na miejscu. Jednak kiedy wampir w to nie uwierzył, Mitamo zamknął się w łazience i wziął kąpiel. Gdy wyszedł, Katrick nadal uważał, że coś jest nie tak. Chłopak nie miał zamiaru dłużej tego słuchać, poszedł spać zatrzaskując drzwi przed nosem kolegi.
- Mitamooo! Nie zostawiaj mnie tu samego! A jeśli ktoś przyjdzie? Co ja zrobię?!
Chwilę potem Mitamo usłyszał szloch za drzwiami. Nie zwracając dłużej na to uwagi zasnął.

Rano obudził się bardzo wcześnie. Ubrał się i wyszedł z pokoju. Pod drzwiami zauważył Katricka. Spał oparty plecami o ścianę, skulony. Na jego policzkach było widać ślady łez. Miatamo wrócił do pokoju po koc, którym przykrył śpiącego. Poszedł do kuchni zrobił śniadanie. Kiedy było gotowe w kuchni zjawił się okryty kocem Katrick. Tym razem siedział cicho. Przy stole, żaden z nich się nie odezwał. Mitamo obawiał się, że tamten się na niego obraził i odwrotnie. Cały dzień spędzili w milczeniu. Bali się odezwać.

Wieczorem Katrick poszedł się wykąpać. Wtedy przez otwarte okno w kuchni ktoś wszedł do domu. Zakradł się po cichu i zaskoczył Mitamo. Chłopak zobaczył tylko ciemną sylwetkę i upadł na podłogę uderzony czymś w głowę.

Katrick wyszedł z łazienki. Czekała go nieprzyjemna niespodzianka. Wszystko w domu było pootwierane, rzeczy powyciągane z szafek, krzesła poprzewracane, a na podłodze leżał Mitamo. Wampir owinięty w sam ręcznik, upadł na podłogę ze łzami w oczach i szlochając zaklinał go, by nie umierał. Wtedy niedoszły nieboszczyk powiedział :
- Puść mnie, ja żyję debilu.
Zaskoczony wampir popatrzył mu w oczy, następnie rzucił mu się na szyję i wyściskał.
- Dobra, dobra, dość tych czułości, czas się zbierać.
- Gdzie?
- Zew krwi wzywa, śmiał mnie okraść to pożałuje. Ubieraj się, wychodzimy na łowy.

Na dworze było ciemno, ulice oświetlały latarnie i światła z niektórych mieszkań. Mitamo jak każdy prawdziwy wampir kierował się intuicją i zapachem. W końcu go znaleźli, szedł spokojnie ulicą. Ubrany na czarno, tyle że już bez kominiarki i z wielką torbą na ramieniu. To była torba ojca Mitamo, zawsze z nią jeździł na ryby. Przyspieszyli kroku, aby go dogonić. Rabuś zauważył, że ktoś za nim idzie. Odwrócił się, zobaczył Mitamo. Natychmiast zaczął uciekać, skręcił w jedną z pobliskich ciemnych uliczek. Niestety był to ślepy zaułek. Dwa wampiry otoczyły go. Jeden z nich wyciągnął rękę w jego stronę. Wystraszony natychmiast oddał mu łup. Przeczuwał kłopoty. Drugi zbliżył się do niego, był tego samego wzrostu co on.
- Pożałujesz. Wybrałeś nie tę ofiarę co trzeba. Teraz zginiesz - powiedział cichym, chłodnym głosem Mitamo i pokazał swoje kły.
Oczy przestępcy rozszerzyły się w niemym strachu, bał się nawet drgnąć. Mitamo podszedł bliżej, odchylił jego głowę w tył i zbliżył usta do jego szyi. Nagle cofnął twarz, spojrzał w stronę Ketricka.
- Chcesz skosztować? - spytał.
- Nie dzięki, wolę to co gotujesz. - odpowiedział w uśmiechu pokazując jeden ze swoich kłów.
Mitamo jeszcze raz spojrzał na złodzieja.
- Masz rację, domowe żarcie jest leprze, zresztą nie warto nawet go gryźć.
Puścił swoją ofiarę.
- A teraz idź, zgłoś się na policję. Szybciej, zanim się rozmyślę! - krzyknął.
Złodziej natychmiast zniknął z zaułka, a dwa dumne ze swojej wyprawy wampiry wróciły do domu.

Następnego dnia wieczorem.
Spokojny wieczór przed telewizorem. Głównym tematem wiadomości był szaleniec-złodziej, który twierdził, że widział wampiry. Opowiedział o wszystkim mediom. Katrick i Mitamo zaniepokoili się co teraz się stanie, bowiem zdradził ich adres. Cisze przerwał dźwięk telefonu.
- Mitamo? Oglądałeś wiadomości?
- Tak mamo.
- Co tam się u was dzieje? - spytał zatroskany głos po drugiej stronie.
- Nie martw się, nic nam nie jest...

I jakby było to wypowiedziane w złą godzinę. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Katrick otworzył. W wejściu stało dwóch funkcjonariuszy policji, rabuś, który ich próbował okraść i kupa ludzi z mediów.
- Wybacz mamo, muszę kończyć. - i odłożył słuchawkę.
Podszedł do osłupiałego kolegi.
- To oni, ten mały chciał mi wyssać krew!! - krzyczał skuty bandyta.
- Czy to prawda? - pytali dziennikarze.
- Nie, oczywiście, że nie. Musieli nas państwo z kimś pomylić. - odpowiedział zimnym głosem Mitamo.
Jednak to zapewnienie nie przekonało dziennikarzy, którzy, żądni sensacji, od tej chwili nie spuszczali ich z oka. Cierpliwie czatowali pod ich domem, a w Katricku i Mitamo zrodziła się nawet obawa, że są na podsłuchu. Nie mogli swobodnie się poruszać, ani rozmawiać. Problem zrodził się, gdy Katrick oświadczył, że musi wyjechać, aby pozałatwiać jakieś sprawy. Mitamo miał odwrócić uwagę obserwatorów.


- Dobrze, to ty idź pod prysznic, a ja skoczę się po "coś" na kolację, jakieś mięso! - krzyknął Mitamo w drzwiach frontowych i puścił oczko. Ruszył przed siebie i jak się spodziewał jego śladem poszli dziennikarze. Ale pewna młoda kobieta o kasztanowych włosach została. Ukryła się w krzakach i czekała. Tak, jak się domyślała, za chwilę z domu wyszedł Katrick i ruszył przed siebie. Dziewczyna bez wahania poszła za nim.

Po tygodniu dziennikarzom znudziło się czekanie, postanowili się zająć czymś ciekawszym, a aresztowanego mianować kłamcą tygodnia. Wieczorem wrócił Katrick. Wszedł do domu z uśmiechem na ustach. Cały mokry od deszczu. To co zobaczył strasznie go przeraziło. Na podłodze w kuchni leżeli bladzi rodzice Mitamo, a on sam siedział w kałuży ich krwi. Klęczał łapiąc się za ramiona i bujając jak obłąkany z wyrazem strachu na twarzy.

- Patrz! Patrz co narobiłeś! To przez ciebie to zrobiłem! Zabiłem rodziców! Przez ciebie! To przez ciebie jestem wampirem! Wynoś się! Wynoś się z stąd! Zostaw mnie! - krzyczał zrozpaczony Mitamo.
- Nie, nie mogę. Nie chcę cię teraz zostawić.. - wyszeptał Katrick wstrząśnięty.
- Nie mam zamiaru tego słuchać! Nie jesteś mi potrzebny! Nie chcę cię więcej widzieć! Rozumiesz! Wynoś się i nie wracaj!
- Ale... ale ja cię kocham Mitamo. Nie mów tak, nie krzycz. Ja cię kocham... - Katrick rozpłakał się, podbiegł do Mitamo i objął za szyję.
- Pięknie, nie dość, że wampiry, to jeszcze panowie geje. Hit na pierwszą stronę! To który jest seme?! - pisnęła zadowolona z siebie młoda reporterka.
- Czego tu chcesz? Nie pamiętam, abym cię zapraszał.. - Mitamo zrzucił z siebie jeszcze popłakującego Katricka i podszedł do kobiety.
Była wyższa od niego o pół głowy, wyglądała na nie więcej jak 21 lat.
- Ale skoro już jesteś to nam pomożesz, trzeba coś zrobić z ciałami. Zakopiemy je w lesie. - szybko mu przeszło.
- Co, że niby ja? Jeszcze czego! Ty zabiłeś, ty kop, ja umywam ręce.
- Nie denerwuj mnie. Mogę cię zabić w każdej chwili, więc siedź cicho.

Las, burza, deszcz... czego więcej potrzeba, idealny dzień na pogrzeb. Troje młodych ludzi zakopuje dwa ciała w lesie.
- Pięknie, jak ktoś się dowie co robię to legnie moja reputacja... - jęczała dziewczyna.
- Zatkaj się. - powiedział chłodno Mitamo.
- Już to widzę, początkująca dziennikarka współpracowała z tutejszymi wampirami..
- Siedź cicho! - wrzasnął najmłodszy chłopak.
W mgnieniu oka nastała cisza, którą zakłócał padający deszcz i błyskawice. Kiedy robota była skończona oba wampiry postanowiły udać się do domu.
- Hej! Zaraz, a ja! Chyba mi się coś należy.. - krzyknęła za odchodzącymi dziewczyna.
- Nie starcza ci to, że żyjesz? - spytał Mitamo.
- ..... Miałam na myśli jakiś wywiad do gazety.
- Co? Zgłupiałaś? Do gazety? Nikt nie może o tym wiedzieć! - krzyknął Mitamo.
- Chodź idziemy! - powiedział do Katricka i pociągnął go za rękę.
- Ale gdzie? - spytał chłopak.
- Jak to gdzie? Do ciebie, tam nas nie znajdą i w końcu będziemy sami.. - Katrick aż się uśmiechnął pod nosem po tym co usłyszał.
- Nie tak zupełnie sami. - krzyknęła nadbiegająca dziewczyna.
- O nie, ty z nami nie jedziesz.
- Owszem jadę, a dokąd?
- Do mojego zamku. - odpowiedział Katrick z dumnym uśmiechem dziecka.
- A niby czemu mamy cię zabrać, co? - spytał Mitamo.
- Bo inaczej was wydam, wiem dokąd jedziecie.
- Równie dobrze możemy cię zabić.
- Nie zrobicie tego, za dużo kłopotu z ciałem, a poza tym szybko zaczęliby mnie szukać. Wtedy wydałoby się, że ostatnimi ludźmi, z którymi miałam kontakt, jesteście wy.
- Dobra, dobra. To powiedz chociaż jak się nazywasz?!
- A tak, zapomniałam. Jestem Samanta, ale mówcie mi Sami.

W pociągu ustalili jeszcze kilka rzeczy, np. obowiązki domowe i inne tego typu sprawy.
- Ale ja śpię z Mitamo, on jest mój. - powiedział lekko dziecinnym głosem Katrick wtulając się w chłopaka.
- Dobra, dobra, ja zajmę osobny pokój. - przytaknęła Sami.

- Więc ty jesteś uke ? - zapytała po chwili dumna dziewczyna.
Na to pytanie Katrick zareagował rumieńcem i spuścił wzrok.
- A co to uke? - spytał.
Mitamo i Sami wybuchli nieokiełznanym śmiechem.
- A ty seme. - powiedziała wskazując Mitamo.
- Co? Nic z tego! Ja i on? Co to ma być?! Nie jestem seme! - mimo złości Mitamo się zarumienił.
- A jednak, ten rumieniec cię zdradza, zresztą tworzycie piękną parę. - stwierdziła Semi.

Na co Katrick ze słodkim uśmiechem wtulił się w ramię Mitamo, a tamten zamilkł. Cóż, dwoje na jednego, chyba przegrał.




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 21:43:06
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Kario (karichan@interia.pl) 15:37 17-08-2004
Where are you KejDi??
An-Nah (Brak e-maila) 17:46 26-04-2006
Ymmmm?
Mam być szczera, to będę. Nie podobało mi się. Czy ty chcesz z teog komedię zrobić, horror czy obyczajówkę? Niby jest wampir (swoją droga, świetnie zakonserwowane ciało leżace sobie pośrodku atrakcji turystycznej ktoś dawno powinien zbadać...) i niby główny bohater też zostaje wampirem, ale co to za wampir, co nawet się zdecydowac nie może co chce jeść? W dodatku brak emocji. Bohater zabija rodziców i szybko się z tym godzi, grzebie ciała i wieje w towarzystwie wampira i dziennikarki, która też podejrzanie łatwo zgadza sie na ten układ. Żadnej tajemnicy, żadnej głebi psychologicznej, minimum narracji przy długich dialogach. Czyta się szybko, ale potem się zapomina. Żeby nie było, plusy też są: brak większych wpadek stylistycznych i zdanie "Może i jestem wampirem, ale to XXI wiek, do cholery! Wyjdę na słońce, krzyż będę nosić na szyi, wody świeconej nie piję, a kołków i tak się wystrzegam." przy którym się śmiałam.
Nie mam zamiaru zniechęcić cię do pisania - jeśli zamierzasz pisać dalej, to pisz, każdy ma szansę się rozwinąć.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum