The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 08:44:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Książęcy faworyt
Opowiadanie to napisałam dla mojej koffanej istotki, poza którą świata nie widzę : Koffanie moje przenajukoffańsze, koffam Ciem ^^ To pierwszy mój yaoi, więc proszę o wyrozumiałość...^^''
*** *** ***
Na wieży ratuszowej wybiło południe. Dzień był pełen pracy, jak co dzień w mieście, przylegającym do pałacu. Ludzie tutaj sumiennie pracowali, byli serdeczni dla każdego. Mogli być serdeczni, bo w mieście każdy miał, co zjeść. Dobrze prosperowało pod rządami kompetentnego władcy. Dzieci radośnie biegały sobie albo pluskały w fontannie, nikt ich nie przeganiał. Jedyne, co niszczyło odrobinę to utopijne życie mieszkańców, to ciekawość. Ciekawość następcy i jego siostry, których mówiąc prawdę ludzie widzieli pierwszy i ostatni raz na chrzcie. Jednak mieszkańców nie trapiło to tak znowu, myśleli o tym tylko raz na jakiś czas. Mika szedł ulicą, niosąc zamówienie. Ojciec zawsze traktował go jak chłopca na posyłki. Nigdy mu to nie przeszkadzało, przejść się kawałek w tą czy inną stronę. Dzisiaj jednak był z tego powodu bardzo zadowolony. Ojciec kazał mu zanieść wyroby jubilerskie do pałacu, dla księcia i księżniczki. Straż przy bramie wpuściła go po chwili. Była mała różnica zdań, bo nie chciał wyjąć wszystkiego z koszyka i pokazać, na szczęście w końcu obeszło się bez tego. Od razu po wejściu przejęła Mika służba pałacowa. Zabrano go do ogrodu i kazano czekać. Nie kazano mu jednak stać nieruchomo, zaczął się więc przechadzać. Trafił do altanki, gdzie niewiele starszy od niego chłopak czytał właśnie książkę. Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. -o, przepraszam...-Mika od razu chciał się wycofać. Chłopak jednak spokojnym ruchem zamknął książkę.-nie, zostań... usiądź proszę... dotrzymasz mi towarzystwa...? Choć przez chwilę...-głos miał spokojny, głęboki jak aksamit i miękki jak toń jeziorka. Mika po krótkim wahaniu usiadł obok chłopaka na ławce. Na pytanie chłopaka Mika zaczął opowiadać o sobie.-mam szesnaście lat, nazywam się Mika... Mieszkam z rodzicami, czterema braćmi i siostrą w mieście. Tata jest jubilerem, wszyscy mu pomagamy. Przyniosłem do pałacu trochę biżuterii dla Ich Wysokości...-uśmiechnął się ciepło, spełniając życzenie chłopaka. Ten odwzajemnił uśmiech.-dziękuje... o...?-zdziwił się, bo przyniesiono mu kosz Mika. Na jego niepewne spojrzenie przesłał mu tylko promienny i uspokajający uśmiech.-nie martw się, dopilnuje, by to trafiło do rąk księżniczki...-Zaczął rozkładać biżuterię na kocu. Mikę zatkało. Prawie wszystko było jego dziełem.-mówiłeś że wszyscy pomagacie...? Ułóż mi więc, co jest czyim wyrobem...-Mika zaczął układać i zarumienił się, gdy musiał powiedzieć, co czyje, ale powiedział samą prawdę. Chłopak tylko pokiwał głową.-powiedz ojcu, żeby poczekał do jutra... Będzie miał odwiedziny i dostanie resztę wyrobów razem z zapłatą...-Mika zgodził się. Cóż innego mógł zrobić. W domu patrzono się na niego krzywo, ale uwierzono. Był uczciwy, to wiedziało o nim calusieńkie miasto.
Następnego dnia pod sklep przyniesiono dużą lektykę. Wyskoczyło z niej dwóch trzynastolatków z koszem, potem ubrany w zielony, zwiewny strój chłopak. Twarz miał zasłoniętą materiałem w tym samym kolorze co strój. O dziwo, Mice ten kolor przypominał odcień szmaragdów w oczach spotkanego wczoraj w pałacu chłopaka. Akurat Mika został sam w sklepie. Szmaragdowy przybysz podał dłoń wychodzącej z lektyki dziewczynie, pomagając jej. Ich ubranie różniło się tylko jednym szczegółem, mianowicie kolorem. Ona miała szaty szafirowe. Dokładnie w takim samym kolorze jak oczy Mika. Weszli do sklepu. Mika powitał ich.-Ich królewskie wysokości życzą sobie prawie wszystkie ozdoby...Tutaj są te niechciane. Proszę wymienić cenę za resztę...-jeden z niosących kosz trzynastolatków wyjął z niego pakuneczek i podał Mice.-przepraszam na chwilę... Tatoo ! ! ! Chodź tutaj ! !-Mika skłonił się im i podbiegł do drzwi, prowadzących na zaplecze aby zawołać ojca. Potem położył na ladzie odrzucone rzeczy.
-Czego chcesz...? Wiesz, że nie cierpię, gdy...-słowa wymówki zamarły wchodzącemu jubilerowi na ustach. Drugi z trzynastolatków zabrał głos.-Tutaj są odrzucone błyskotki... Ich Wysokości...-w tym momencie skłonił się parze-życzą sobie, byś wymienił cenę za resztę...
Obaj trzynastolatkowie robili wszystko na zmianę, razem negocjując i mówiąc razem. Sprawdzili też wczorajsze słowa Miki o tym, kto co wykonał. Wszystko się zgadzało. Mika całą rozmowę starał się być niewidoczny, wciskając się do kąta. Przyglądał się tylko stojącym księciu i księżniczce z ciekawością. Utargowano godziwą cenę i chłopcy już podnosili kosz, by go wynieść z powrotem, ale powstrzymał ich gest księcia.-Jego Wysokość przemówi...-zauważył z lekkim zdziwieniem któryś trzynastolatek. Książe wyciągnął z kąta Mika.-to Twój najmłodszy syn...? I masz jeszcze piątkę...?-zapytał spokojnym, jednak bardzo władczym głosem. Jubiler przytaknął.-więc poradzisz sobie bez niego... Chciałbym go mieć na dworze. Dostaniesz trzy tysiące złotych monet, a ja już zadbam o Mika, dostanie wikt, mieszkanie, pieniądze i co zechce... Zgoda...? Mika...?-chłopak nie zdążył zareagować, gdy jego ojciec policzył wszystko i się zgodził. Księżniczka roześmiała się i lekko skarciła brata, klepiąc o po ramieniu. -Ansta kafi... Saab hasa tomesta khampa geri sin...//tłum. Pol. Bracie, jesteś niepoprawny ale życzę Ci powodzenia.// -zwróciła się do brata. Ten również się roześmiał. -Mika, chodź z nami...-zaproponował jeden z braci.-albo zostań tu jeszcze dzień, dwa...-dokończył drugi, dając jubilerowi pieniądze. Do Mika dopiero teraz doszło parę rzeczy, mianowicie, nikt nie powiedział, jak on ma na imię, a książę i tak wiedział .W dodatku sam się tutaj pofatygował z siostrą. No i właśnie został sprzedany przez własnego ojca... Jedyne, co było dobre w tej sytuacji, to to, iż mógł teraz powiedzieć ojcu wszystko, co myślał, a czego nie mógł powiedzieć dotychczas, bez żadnych konsekwencji. Zabrał więc z pokoju te parę rzeczy, na których mu zależało i powiedział ojcu całą, nieprzyjemną prawdę.
Para książęca za ten czas wsiadła do lektyki.-o, idziesz jednak z nami...-zdziwili się bracia, siadając z boku lektyki. Mika chciał iść obok, na nogach, ale wtedy Książe wciągnął go do środka, sadzając na poduszkach pomiędzy sobą i siostrą. W pałacu księżniczka z bratem gdzieś znikli. Trzynastoletni bracia odprowadzili chłopaka do jego pokoju i też gdzieś wsiąkli. Mika został sam. Rozejrzał się. Pokój urządzony był z przepychem, ale przede wszystkim dla wygody. Syn jubilera nigdy nie widział takich luksusów, a przynajmniej nie pamiętał tego. Pomacał każdą poduszkę, każdy sprzęt, usiadł na łóżku.-nie dotykaj tego !-Mika odskoczył, spłoszony, od owada.-jest niebezpieczny...-wyjaśnił spokojnie spotkany wczoraj w ogrodzie chłopak Mice.-jest trujący i wbrew pozoru mocno gryzie, bydle jedno...-minął Mika i wywalił owada za okno. Potem usadowił się na poduszkach.-Jak Ci się podoba...? Może chciałbyś czegoś...? Coś zmienić...?-Mika tylko pokręcił głową.-Nie powiedziałeś mi, jak się nazywasz... Ja Ci wczoraj mówiłem...-zauważył Mika. Jego towarzysz uśmiechnął się.-mów mi Kaa... to nie jest moje prawdziwe imię, ale nim się posługuje. No i pasuje do mnie, doskonale oddaje moją naturę...-wziął ciasteczko i zjadł. Mika przez chwilkę przyglądał mu się z ciekawością. -Kaa... co Ty robisz w pałacu...?
-powiedzmy, że pomogę Ci się za klimatyzować.... i spełniam Twoje zachcianki...-Kaa wstał.-jeśli będę potrzebny, to się znajdę... Albo mnie wołaj, ściany mają uszy, zjawię się szybko...-obiecał. -Kaa... co z księciem...? Nie zażyczy sobie, żebym nagle wytrzasnął mu błyskotki spod ziemi...? Albo nie zawoła...?-martwił się Mika. -oj, nie kłopocz się wysoko urodzonymi...-poradził mu Kaa. -widzisz, dają Ci czas żebyś się przyzwyczaił do nowej sytuacji...-wyszedł. Mika w końcu znudził się swoim pokojem i poszedł oglądać pałac. Oczywiście, się zgubił.
-Ansta kafi !-dobiegł go śmiech z jednej z sal. Siedział tam Kaa z jakąś dziewczyną. Byli do siebie strasznie podobni. Mika miał rację, nie tylko byli rodzeństwem, ale bliźniaczym. -Sa'ab... Tose kas...//siostro, daj spokój.//-znowu się roześmiali oboje. Mika się zamyślił i nawet nie zauważył, jakim cudem Kaa był już przy nim. Ten język... Jego matka mówiła do niego dawno, dawno temu podobnie, gdy nie chciał zasnąć... -Ładnie to tak podsłuchiwać...? To jest moja siostra, Tarin... Wejdziesz...?-jednak Mika tylko pokręcił głową. -*skądś ten język znam...*-resztę dnia spędził w ogrodzie, gdzie spotkał trzynastoletnich braci, którzy też byli bliźniakami. Wieczorem poszedł spać. W swoim nowym łóżku. Kolejny dzień też szedł mu na poznawaniu pałacu. W środku nocy obudził go tupot biegnącej po korytarzu osoby. Zainteresował się więc tym. Strażnik biegł obudzić Kaa, o też zresztą zrobił i zabrał go do ogrodu, gdzie stała grupka żołnierzy. -Panie, złapaliśmy go, gdy wślizgiwał się do ogrodu...-Kaa skinął głową.-dobrze, zajmę się nim z rana... Na razie wtrącić więźnia do najlepszej celi...-zarządził. Mika obserwował zdarzenie z zainteresowaniem do czasu, aż poznał więźnia. Wtedy jęknął cicho. Kaa wyznaczył strażników, którzy mieli stać przy celi. - nawet Kapitan nie może wejść... Nikt nie ma prawa Wam rozkazywać, nie wolno opuszczać posterunku... Jasne...? To na miejsce! -strażnicy zasalutowali i poszli. Mika wrócił do pokoju. Wiedział, że Kaa musi przejść pod jego drzwiami. Gdy chłopak przechodził, Mika wciągnął go do pokoju. -Kaa ja muszę się z nią, e, z nim... no, z więźniem zobaczyć! Proszę...-Kaa po chwili milczenia skinął głową i zaprowadził Mikę do schodów, wiodących do lochu. Pierwszy szedł Mika, potem po kilkunastu metrach Kaa. Strażnicy stali przed drzwiami, tak, jak im Kaa kazał. -nie, nie ruszymy się nawet na milimetr spod drzwi, do czasu, aż sam książę zwolni nas ze służby...-odpowiedział któryś na prośby Miki. Ten stracił w tym momencie całą nadzieję, ale właśnie zza zakrętu wyszedł Kaa. Skinął dłonią i tyle widzieli strażników. Otworzył drzwi zdziwionemu Mice, a potem je za nim zamknął i oparł się o ścianę. Po chwili z celi wyszedł Mika. -Kaa... pomóż mojej siostrze! Wyciągnąłem, co jej grozi za ten wybryk! Ona chciała tylko mnie zobaczyć, nie zasłużyła na śmierć! Książe na pewno mnie wysłucha! Błagam, pomóż jej! Zrobię co zechcesz, wszystko, co zechcesz, tylko jej pomóż! -naprawdę mu na tym zależało, w oczach Mika stanęły łzy. Kaa przez chwilkę w milczeniu wpatrywał się w chłopaka, a potem nagłym ruchem przyciągną, oparł o ścianę i pocałował lekko.-chodź... -Mika wyglądał niepewnie.-aa...-dalsze słowa zagłuszył drugi pocałunek.-chodź...-Kaa odsunął się i ruszył korytarzem, nie oglądając się.-Jeden, reszta spać...-rzucił strażnikom, przechodząc. Czterech, stojących przy wejściu do swojej sypialni wysłał do spania ruchem ręki i popchnął gęsto rzeźbione drzwi. Dopiero po przejściu przez nie odwrócił się. Mika wszedł za nim. Kaa zamknął drzwi i pociągnął go na środek pokoju. -powiedziałeś, że zrobisz wszystko...? zgoda... Ty za nią... czy to za wysoka cena...?
-kiedy nie mogę... ja jestem księcia...-Kaa mu przerwał.-nie jesteś...
-a więc zgoda...-skinął lekko głową Mika, zgadzając się trochę niepewnie. Kaa otworzył drzwi i gwizdnął, a następnie wydał polecenia przybyłemu służącemu, co zrobić z więźniem. Potem zamknął drzwi i zaczął całować Mika. Po dłuższej chwili takich pocałunków odsunął się o krok. Mika posłał mu słaby uśmiech i ruszył do drzwi, pewien, iż już zapłacił cenę. -stój, dokąd idziesz...?Nie powiedziałem, że chce parę pocałunków, tylko Ciebie... jako kochanka...-uświadomił go Kaa, łapiąc za rękę i przyciągając do siebie. Zamknął mu usta pocałunkiem, uciszając potencjalne protesty i rozebrał, a potem popchnął lekko na łoże. Kochał się z nim do świtu i zasnęli zmęczeni. Ranek zastał ich tak, splecionych w miłosnym uścisku.
Mika jeszcze odrobinę nie kontaktował, gdy wstał i zaczął się ubierać. Obudziło go dopiero przyciągnięcie do wciąż nagiego Kaa i pocałunek.-powiedz, żeby śniadanie przynieśli Ci do pokoju...-mruknął Mice do ucha, przywierając do niego i dając mu poczuć wybrzuszenie, świadczące o paru rzeczach. Mika wyniósł się z pokoju w rekordowym tempie. W swoim pokoju znalazł śpiącą siostrę, więc zarządził przyniesienie jej śniadania. Sam też zjadł. -Umm... bracie... Jak to zrobiłeś...? Przecież tylko książę...-zamilkła, widząc minę Mika. -no nie ważne, jak, w każdym razie dziękuje...-pocałowała go lekko w policzek. Ojciec chciał ją bić, dlatego uciekła. Mika przyjął ją, ofiarowując dom i wszystko, co mógł.-pomożesz mi... ta Twoja agencja szpiegowska może dorównać najlepszym^^''' -przytulił siostrę. Spędzili czas na rozmowie do wieczora, było wspaniale.-Pokój dla Twojej siostry jest naprzeciwko...-zauważył Kaa, wchodząc.
Mika zaczerwienił się, gdy jego siostra wyszła.-ja... dziękuje... Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale dziękuje...-Kaa tylko się roześmiał.-nie musisz... to dzięki Tobie ona żyje i jest bezpieczna...-otworzył drzwi, ukryte w ścianie. Zabrał Mika do siebie i zaczął całować, nie przejmując się chłopcem.-nie powiedziałem, że na jedną noc...-zauważył między pocałunkami. Noc mieli długą, ale wstali w doskonałych humorach. Mika zaczynał się już powoli przyzwyczajać do budzenia w ramionach Kaa. Nie protestował więc, gdy obudził się już w połowie stosunku, a właściwie prawie pod sam koniec. Dni biegły tak powoli, podobne. Mika nie podejrzewał, że to Tarin jest księżniczką, tak więc zastanawiał się czasem nad jej osobowością. Mógł chodzić, gdzie tylko chciał, nie licząc jednego skrzydła zamku. Podejrzewał, że jest tam coś, czego nie powinien widzieć* -może mieszka tam para królewska...?*-Chciał wejść, ale co chwilkę ktoś przechodził. -*w końcu będę musiał mieć okazję!*- obiecał sobie. Kraj prosperował dzięki władcy. Podobno. Zaczęły się coroczne przygotowania do zabawy w mieście, bo do pałaców przybywały delegacje z innych państw. W końcu, aby kraj dobrze się rozwijał, nie może być skłócony z państwami ościennymi. Oczywiście, te wszystkie rozmowy były raczej tajne. Mika wpadł na jedną z takich audiencji. Ku jego zdumieniu na podwyższeniu siedziała Tarin i Kaa, dyskutując z dyplomatami. -Bracie, bądź łaskaw im powiedzieć, że nie mogę się na to zgodzić... Nie możemy przecież tego zrobić, sam zresztą wiesz, co by to spowodowało, a przecież nasz kraj i lud są najważniejsi...-Kaa powtórzył to delegacji, która zaczęła między sobą się kłócić. -Saab... Mika geha... //bracie, Mika tu jest...//-Kaa w tym momencie uśmiechnął się, patrząc w stronę drzwi. Mika jednak wybył prędko do ogrodu. * O c h o l e r a .... A jednak, o n i są... Książe Kaa i Księżniczka Tarin, no tak, przecież mówił, że to nie prawdziwe imię.. no tak, a ja łupi, nie zapytałem jak brzmi prawdziwe... i ten język, którym się posługują... Podobny do... kapłańskiego ? O k u r d e ... ! ! ! ! *-mniej więcej takie myśli przebiegały przez głowę Mika. Wieczorem zaszył się w najodleglejszym zakątku parku królewskiego, mając nadzieję na święty spokój, który jednak nie był mu dany. Siedział oparty o drzewo i nagle zza pnia wysunął się Kaa i usiadł obok, biorąc Mika lekko za rękę.-nie powiedziałeś mi ! Dlaczego...? Zostaliśmy kochankami, zrobiłeś ze mnie maskotkę, zabaweczkę, nałożnice, książęcą dziwkę! ! ! Faworyta ! ! ! ! ! Jak ja mam teraz spojrzeć sobie w oczy....?!?
-Zgoda, może powinienem Ci powiedzieć... Ale wtedy nie byłbyś sobą, nie zachowywał się normalnie... a ja nie chcę, byś cokolwiek udawał...-przytulił się.-to jak...? Może wszystko być po staremu, mimo mojego książęcego tytułu...? -Mika po chwili wahania pokiwał głową. -dobrze...-dalsze słowa utonęły w delikatnym pocałunku księcia. Ten temat nie został więcej podjęty, żaden temat nie był już podjęty tej nocy. Rano Mika obudził się wtulony w kochanka, w zupełnie innym miejscu niż zasypiał. Kaa przeniósł go do łóżka.
Nadszedł pierwszy dzień zabaw. Mika nie próbował nawet wyjść na miasto. Pałac jakby się wyludnił, więc chłopak polował na okazję. W końcu udało mu się. Wsunął się do korytarza i zamknął za sobą drzwi. To była jedyna droga, sprawdził. Otoczyła go cisza. Kroki chłopaka o dziwo wcale nie rozlegały się, jakby ktoś zabrał cały dźwięk. Szedł, nie zaglądając do sal, bo dał sobie spokój po nieudanej próbie z paroma drzwiami. W końcu zainteresował go szmer rozmowy, rozlegający się w tej ciszy. Podszedł do drzwi, które były uchylone i zajrzał.
-Tose kas, saab kafi... ksa asta orento sin ata... // daj spokój, niepoprawny bracie, nie powinieneś tego robić...// - Kaa przerwał siostrze niecierpliwym gestem.-wiem, wiem...-zdenerwował się lekko. Błysnęło, wokoło przebiegła fala uwolnionej energii. Kaa unosił się parę centymetrów nad podłogą, lekko przeźroczysty i biła od niego aura mocy.
-czasami nie cierpię tego ludzkiego ciała, Tarin... cieszę się, że to Ciebie mam za siostrę, księżniczko, wiele ludzkich kobiet jest nieznośnych... i takich głupich... Przy okazji, poznaj przyrodnią siostrę Mika. Wróżę jej świetlaną przyszłość. W tej chwili ma równie dobrych szpiegów, co Twój ojciec, jeśli nie lepszą... I kocha Mika jak nic na świecie...-zapalił świece jednym ruchem ręki. Mika wiedział, iż powinien odejść już gdy poznał głos Tarin, jednak tego nie zrobił. Zatrzymał go symbol na ścianie za rodzeństwem. Skądś go znał, a ten wywoływał w nim poczucie jakiegoś braku. Potem Kaa stał się na wpół materialny i Mika przez chwilkę nie kontaktował. Po zapaleniu się świecy doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie powinno go tutaj być. Jednak Mika zrobił w tył zwrot trochę za głośno, albo raczej Kaa miał na tyle wyostrzone zmysły, że usłyszał.-Mamy gościa... Wejdź proszę...-Mika, skoro już został odkryty, nie widział sensu w dalszym ukrywaniu się. Wszedł i zaczął przyglądać się symbolowi. Potem spojrzał na księcia. -Kaa...-chłopak przerwał mu niecierpliwie.-dobra, dobra, masz prawo wiedzieć... Nie jestem księciem, Tarin jest księżniczką, ale nie moją siostrą.-tym razem Mika przerwał Kaa, denerwując się. Oboje dali mu się wykrzyczeć, wypłakać i wyładować swój gniew.

* - DUŻO - * - CZASU - * - PÓŹNIEJ - *


-a ten język, którym mówicie... Brzmi dziwnie znajomo...-spytał Mika, siedząc naprzeciw Kaa i Tarin. Był już całkowicie spokojny.-To kapłański, rodzina królewska posługuje się nim od wieków. Tylko my i kapłani znamy ten język... No i bogowie, bo to ich zniekształcony język, ale oni przecież znają wszystkie języki, więc nie warto wspominać, że ten też...-uśmiechnęła się księżniczka.-ale... w takim razie... Ty jako zdolny kapłan... nie...-Mika zaczął się jąkać. Chciał powiedzieć, że nie powinni dzielić łoża. Kaa jednak tylko się roześmiał.-nie jestem ani księciem, ani kapłanem... Prawdziwy książę został zabrany z pałacu. Trzeba go odnaleźć, tylko on może uzupełnić ten symbol i bla, bla, bla... a tak, jeszcze gdy to zrobi, to dostanie cześć mocy, którą wyzwoli dla tego kraju. Oczywiście, dostanie tą moc po inicjacji, do której ma przystąpić czysty jak kryształ...-od połowy przemowy Mika zainteresował się symbolem.-więc każdemu wolno próbować...?-zapytał cicho. -Yhm... tylko nie zawsze warto próbować... aa już wspomniał, iż mój brat musi być czysty jak kryształ, jeśli przystępuje do rytuału. Widzisz, ten symbol to czar, wiążący jednego z demonich bogów... W ciągu 30 godzin od uzupełnienia symbolu mój ojciec odzyska zdrowie, a więź pęknie. Nie wiadomo, co wtedy, jeśli książę nie przejdzie inicjacji i nie dostanie tej części mocy...Nikt nie wie, nie licząc tego uwięzionego mazoku //mazoku = demon // ... Ale spróbuj, jeśli chcesz...-zdecydowała Tarin z małą nadzieją. Mika przez chwile patrzył niepewnie, a potem zajął się ścianą. Kliknęło i symbol zaczął się obracać, świecąc. Najpierw powoli, potem coraz szybciej. -m-mnie t-tylko z-zastanawia...-zaczął Mika, patrząc na obracający się symbol.
-... Kim ja jestem...?-dokończył Kaa. Tarin i Mika odwrócili się akurat, gdy symbol prysł. Jednak nie dosięgły ich latające kawałki muru. Kaa stworzył tarczę na parę sekund, chroniąc. Spojrzeli na Kaa, a wtedy chłopak się zmienił. -Nareszcie wolny...-prychnął, przeciągając się. Głos miał odrobinę inny, słychać w nim było zapowiedź odległej nawałnicy, która może się rozpętać w każdej chwili. Teraz był wyższy. I materialny. Skóra miała ciemną barwę, oczy pionowe źrenice. Skrzydła, wyrastające z pleców były rubinowe, skrzące się zarazem tęczą innych barw. Skrzydła, barwy krwi, zupełnie inne, niż mają demony. Demony mają błoniaste skrzydła, zazwyczaj czarne. Kaa natomiast miał skrzydła anielskie, z piór. Tarin i Mika chcieli powiedzieć to samo, ale Kaa nie dał im dojść do słowa, ubiegając ich zarzuty nim je wypowiedzieli. -nie okłamałem Was... Powiedziałem Ci, Tarin, że jestem wyższym bytem, to przecież prawda, tak samo jak to, iż nawiązałem z Twym ojcem umowę... To, iż dobrze było być Twym bratem, krwią z Twej krwi też jest prawdą... Mika, a Tobie tez powiedziałem całą prawdę. Bo czyż nie jest tak...? Tylko prawdziwy książę mógł mnie uwolnić, za co Ci dziękuje... Nigdy nie powiedziałem, że jestem kapłanem... ani człowiekiem...-uśmiechnął się bez wesołości-i masz racje, Tarin... Nikt nie wie, co się stanie, jeśli Mika nie przejdzie rytuału...-w tym momencie nastąpiła cisza, a potem gwałtowny wrzask. -Ty porąbany demonie ! Ty idioto ! Ty to zrobiłeś specjalnie -Mika zaczął się denerwować.-Gdybym to wiedział wcześniej...-w tym momencie spojrzał na Kaa i zamilkł. Przez chwile patrzyli sobie w oczy, wszystko w około przestało istnieć. Potem Mika mrugnął, a Kaa już nie było. -Tarin...-dziewczyna zamiast słów rzuciła mu się na szyję.
Rytuał miał się odbyć dopiero rankiem, więc w między czasie Mika odwiedził chorego króla, który bardzo się ucieszył z odzyskania syna. Po nocy nastał dzień, trochę za wcześnie jak dla nowego księcia. Mika przystąpił do swojej próby. Wypił magiczny napój i czekał. Zamknął tylko na chwilkę oczy i nagle stal na łące. Wokoło niego w kręgu stali bogowie. Kaa również.-Masz moc równą naszej...-szepnęła bogini prawdy. -jeśli ją przyjmiesz, staniesz się bogiem... ludzie będą zależni od Twego kaprysu... będą Cię czcić... Jednak, aby tu zostać, potrzebujesz krwawej ofiary... spójrz, stoi tam...-wskazała na Tarin i króla, stojących nieopodal. Ktoś wsunął mu w rękę sztylet.-weź ten nóż i posmakuj potęgi...-chłopaka powoli zaczęła przepełniać moc.-a jeśli odmówię...?-zastanowił się na głos Mika. Bogowie spojrzeli po sobie.-a odmówisz mocy...? Odrzucisz naszą ofertę...?!?
-tak.. jeśli taka jest cena...-zdecydował chłopak. Krew przodków dała o sobie znać w czasie tej krótkiej rozmowy.
-Wypuścimy ich więc wolno... lecz nie za darmo...-robiło się coraz mniej przyjemnie. -wygraj z jednym z nas, to ich wypuszczę... przegraj, też ich puszcze, ale na Twój pogrzeb... albo wynoś się stąd, ale bez nich...-zaproponował patron sprawiedliwości.-nie wygram, lecz się nie cofnę... zabij mnie, ale ich puść...-Mika zacisnął lekko pięści. Wśród stojących wokoło postaci przebiegł szmer rozmów.-albo przyjmij przekleństwo, by dbać o swój kraj do naturalnej śmierci...-bogini okrucieństwa jak zawsze miała zamiar być okrutna. Jednak wydawało się to Mice sprawiedliwe. Już miał się zgodzić, gdy postaci wokoło zafalowały i znikły, a on poczuł na ustach pocałunek. Otworzył oczy i spojrzał w pionowe źrenice. *Dosyć... wygrałeś... Nie pozwolę, by ta próba trwała, bo ją przeszedłeś, nie musisz płacić za to ceny jak wszyscy... Wystarczy, że byłeś mój..* -usłyszał w myślach. Mika zamknął oczy, chłonąc ciepło pocałunku Kaa, gdy nagle zauważył, że to nie ciepło. Przepełniało go podobne uczucie, co na łące. Dano mu moc, niedostępną zwykłemu śmiertelnikowi. Kaa odsunął się, przerywając pocałunek.-gdybym wiedział, wybaczyłbym Ci już wtedy...-szepnął Mika. Dopiero wtedy zauważył, że nie są sami i zarumienił się cały. Jednak mazoku tylko się roześmiał.-oto darowana i przyobiecana Ci moc...-pochylił się i pocałował jeszcze raz.-a oto pamiątka po Kaa...-znikł, pozostawiając Mika wśród rodziny, zarówno tej prawdziwej, dopiero odzyskanej, jak i przyszywanej. *Może i tak lepiej, że odszedł...*-przekonywał się prawowity książę, ale nie potrafił w to uwierzyć. Tęsknił. No zgoda, może i to nie był najlepszy pomysł, ale właśnie to robił. Tęsknił. Kraj się rozwijał. Stare kaplice i świątynie w ciągu jednej nocy odzyskały dawną świetność. Ludzie, ciekawi tego, znajdowali w tych świątyniach demonich kapłanów i kapłanki. Na początku bano się tych stworzeń, jednak w dość krótkim czasie bariery przełamano. Jedna, mała kapliczka została odkryta przez Mika w ogrodzie. Pod tym drzewem, gdzie pogodzili się z Kaa po audiencji (i gdzie kochali się dziko). Znalazł przy niej pogrążonego w śnie demona, którego przyjął pod swój dach, ale ten mazoku to już osobna historia. Któregoś dnia Mika postanowił, że tak dalej nie może być. Poszedł tam i narysował na ziemi przed kapliczką symbol. -Kaa... związuje Cię mocą zaklęcia... mocą symbolu...-powiedział cicho, rysując ostatni fragment. Każda linia zaczęła lekko lśnić.
-Wiesz, że nic za darmo...-Mike odwrócił się szybko, słysząc to i przytulił.-czego więc chcesz...? Jaka jest cena...?-Kaa przez chwile milczał. - a życzenie...?
-Chcę Cię związać ze sobą...-szept był cichutki i pełen rozkosznego rumieńca. Nastąpiła chwila pełna milczenia. -niech więc tak będzie...-Kaa rozciął sobie dłoń a potem Mice i zmieszał krew, by spływała razem na symbol. Potem popchnął go krok do tyłu, by oboje stali na symbolu i wypił odrobinę krwi prawowitego księcia.-a cena jest wysoka...-popchnął go na ziemię, przy okazji rozrywając Mice ubranie w strzępy i wszedł w niego, tym razem brutalnie.

-Będziesz Mój, Na Wieki... Ciałem, Krwią, Duszą i Umysłem... Jesteśmy Jednością...

Na wierzy ratuszowej wybiło południe...




Komentarze
Kasai dnia stycznia 12 2012 21:30:42
Nawet nie chce tego czytać po tylu latach, Wy też nie powinniście ^^"

Ale przysięgam że ono było przeleciane korektą w wordzie w tamtym czasie !! T.T
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum