The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 07:58:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Lato 90'
Lato 90'




Było upalne lato. Sitowie i trzciny popalone były na złoty kolor. Woda jeziora była ciepła i zmętniała od kwitnącej rzęsy wodnej oraz spływających nawozów. Noce były ciepłe lecz ziemia w swej pierwszej wilgotnej warstwie niewiele ciepła oddawała młodym przybyszom. Nocami brzęczały komary i w zaroślach było słychać nocne życie. Dniami pod niebem kursowały ptaki i słońce osmalało gładkie, smukłe ciała.

Nocowali właśnie tu, pod gołym niebem, nad jeziorem gdzie sitowie szumiało niemiarowo w takt ich urywanych oddechów. Namiot był cienki, stary, rzec można - prowizoryczny - lecz nie to było najważniejsze. Ciepła ziemi także nie potrzebowali, mieli własne - ciało rozgrzane letnim podzadaniem.

Jeden z nich, szczuplejszy, był żydem. Długowłosy brunet, z zaczepnym uśmiechem i psotnymi ognikami w oczach. Piękny, żydowski nastolatek.

Drugi - był jasnowłosy, o niebieskich oczach, delikatny w rysach twarzy lecz stanowczy i silny. Starszy i dominujący - miał przewagę.

Jak się tu znaleźli?
Przyjechali latem gdy obaj stracili pracę nadmorskiej miejscowości. Chaja - w rybnej restauracji, Iz - jako ratownik w dziecięcej pływalni. Były lata 90'. Niebudzący zaufania, podejrzany żydowski nastolatek i stanowczy, dobrze zbudowany i co najważniejsze - podejrzanej orientacji seksualnej - student.

Chaja był szalony, był młodszy i właśnie z tego rodziło się to - że uważał iż niewiele ma do stracenia - i wiele do przeżycia i spróbowania. Nie miał wiele z sobą, był jak kieszonkowe notesy - tak wiele informacji w tak niewielkiej i niewymagającej formie. Łatwy do spakowania, chętny do skompresowania.

Była jeszcze w ludziach ( a czy kiedykolwiek ustaje?) jakaś głęboko zakodowana niechęć w stosunku do tego co inne - lecz ogólnie Chaja nie spotykał sie szykanami czy nietolerancją. Żył i pozawalał żyć innym, był tez zbyt niezależny i wolny by przejmować się bzdurami.

Jednak właśnie z tego powodu Chaji trudno było znaleźć pracę w te lato. Kiedy ja znalazł pracodawca szukał pretekstu by tylko się go pozbyć. Patrzono mu także na ręce, kasa była starannie przeliczana i monitorowana przez zwierzchników.

Iz nie cierpiał żydów. Po prawdzie niewiele mu było do Niemców, którzy za klęskę gospodarczą obwinili żydów i komunistów. ( nieważne już, że była to jedynie propaganda).
Iż był zdrowym, zdyscyplinowanym młodym mężczyzną - okaz książkowy. Tylko reprodukować jego plemniki.

Iz nadal ich nienawidzi, nawet kiedy penetruje ciało Chaji.
Nienawidzi go także za to, że stracił pracę, i za to, ze dał mu się porwać w tą szalona wyprawę. Że śpi w rozpadającym się namiocie, je byle co, że ma ze sobą 2 pary gaci, i kiedy nosi jedną - druga suszy się na drzewie. Nienawidzi jego wolności i niezależności - i tego, że jeśli będzie chciał to zostawi go z powrotem w punkcie wyjścia - i sam pójdzie swoją drogą.

Iz był homoseksualistą - i był to problem społeczeństwa -bo przeciez nie jego. Wciąż obwiniał Chale o utratę tej parszywej, sezonowej pracy. Jednakże to ich dziwny związek, to że zbyt często pokazywali się razem i stanowcze oczy Iza - oczy które wściekłe są na kochanka a nie na kumpla - to był główny powód dla, którego stracili pracę.

Bo jeśli żydowskie pochodzenie można zaakceptować - homoseksualizmu nie.



W połowie sierpnia przyjechali nad to jezioro i już zostali - na jakiś czas. Wcześniej podróżowali to stopem, to autobusem jeśli udało im się cos zarobić z dorywczej pracy. Przejeżdżali zazwyczaj przez jakieś wsie, spokojne - lub nie. Prawie zawsze słońce grzało im karki. Jasne włosy Iza były już płowe, jego jasna cera - osmalona gorącym słońcem. Włosy Chaji - w wiecznym nieładzie, zaczepny uśmiech - w normie.
Czasem nocowali na polach. Zmierzchy i świty na wsiach były piękne. W powietrzu parował ciężki kurz lata, powietrze było gorące lecz już opadało, z wieczorem dawało za wygraną.



Szaleństwo zaczynało opadać. Magia i jakies przeczucie miłości parowało jak wody jeziora. Wieczory zaczynały być chłodne. I już nie wystarczyły ich ciała.



*


- To przez ciebie kurwa jesteśmy teraz na jakimś zadupiu! - Iz złapał chłopca za nadgarstek i przyparł go do drzewa- Nie mamy pieniędzy, mylisz, że kurwa na tym świecie są sami altruiści? Stoimy tu cały dzień i żaden pierdolony samochód się nie zatrzymał!

A Chaja tylko patrzył na niego. Jego oczy nic nie wyrażały i ciało nie drgało pod zaborczym ciałem Iza- a Iza klatka piersiowa unosiła się i opadała spazmatycznie przy każdym duszącym wdechu i wydechu.

- Ty zasrana dziwko… - zaczął cicho puszczając nadgarstek Chaji - ty dziwko! Straciłem przez ciebie prace, ty zasrany, brudny żydku! Straciłem pracę, nawet nie wiem czy teraz będę mógł wrócić na studia…

Chaji usta milczały, uszy słuchały, a oczy obserwowały z spokojem. Chaja zawsze słuchał.
Chaja to było zjawisko niepojęte. Skąd był? Jak się tu znalazł. Skąd on w ogolę czerpał środki do życia? Niewiadome było nawet czy był gdzieś zameldowany.

Chaja był jak duch - pojawiał się i znikła niespodziewanie. Chodził cicho i oddychał bezszelestnie. Był jak trzcina, giętki i gładki. Był też sprytny i niezależny jak ptak. Dla Iza ta podróż to był pierwszy raz, to było złamanie wszelkich zasad - Chaja - żył tak prawie zawsze. Chaja kochał letnie słońce i piesze wędrówki, kochał nocować na polach, jeść u nieznanych ludzi. Lubił także czasem się zatrzymać gdzieś na dłużej - lecz nigdy nie zapuszczał korzeni tak by nie dało się ich wyrwać.

Iz przeraził się tego spojrzenia, puścił nadgarstek i zaczął się wycofywać. Wolne kroki, nogi same skierowały ich powrotem nad brzeg jeziora. Chaja po prostu szedł ze spuszczoną głową, jego oczy zastanawiały się, włosy przysłaniały twarz, aż w końcu zatrzymali się i Chaja uniósł głowę. Obaj byli teraz bezbronni. Iz bez swojej szorstkości, bez tarczy i bez murów, nagi w swojej bezradności. Chaja jak zniewolony ptak, zwierze złapane we wnyki. Rzucił się na Iza i bił jego pierś pięściami. Z zaciśniętymi z całych sił powiekami, z potarganymi włosami i brudnymi ciuchami - wyglądał jak szaleniec.

-To dlaczego, dlaczego, dlaczego!! Dlaczego mnie wtedy wziąłeś…

Iz nie bronił się, patrzył na Chaję ze spokojem - pozwolił mu na to, oboje tego potrzebowali. Opadł na ziemię, jego ręce leżały bezwładnie wzdłuż ciała gdy Chaja przewrócił go bijąc. Ciosy słabły powoli Aż w końcu Chaja bezwładnie wtulił głowę w ramię Iza - lecz ten patrzył tylko tępo na jezioro.


Tak minęła im kolejna noc.



*


Zaczęło się od tego, że Chaja się sprzedał. To było na początku wakacji, był wyjątkowo upalny czerwiec, ich przyjazd do miasteczka splótł się ze sobą. Plaże były już usiane ręcznikami i parawanami, kolorowymi piłkami plażowymi, nagimi małymi dziećmi i ich plotkującymi rodzicami. Wzdłuż brzegów chodził sprzedawca kukurydzy.
Iz nie zwrócił uwagi na to, że Chaja miał czarne włosy, ciemną cerę, że jest dzieciakiem. Nie spytał go o imię - wtedy zastanowiłby się, wiedziałby, że Chaja jest żydem.

To było krótkie i powierzchowne, ale tego Iz oczekiwał. Za to Iz płacił i za to Chaja odbierał pieniądze.
Po wszystkim Chaja otrzepywał ubrania i uda z piasku, chodził brzegiem morza i poszedł szukać pracy. Znalazł ja w nędznej smażalni ryb, gdzie śmierdziało zawsze starym olejem lecz Chaja potrzebował się zatrzymać. Chciał odpracować pierwszy miesiąc, odebrać pensję i ruszyć dalej w podróż.
Iz szukał potem Chaji, ale ten - rozpłynął się w powietrzu. Nie było po nim śladu, idąc nie zostawiał śladów na piasku, nie gubił swoich ciemnych włosów, nie zostawiał za sobą zapachu. Iz jadał właśnie tam - w "Rybex" - i od tej pory wiedział już gdzie znaleźć Chaję.

Wracał często - i robił to z pożądaniem a zarazem z obrzydzeniem. Ciemna karnacja i czarne włosy nie uszły już tak łatwo jego uwadze. Pewnego dnia zapytał go:

-Jak masz na imię?
-Chaja

I były to pierwsze słowa jakie z sobą zamienili, oprócz ustalenia ceny.



*



Chaja nie brał już potem pieniędzy. Nie potrzebował ich, nie było mu potrzeba wiele. Po za tym - sprawiało mu to przyjemność.

Iz czasem lubił na niego krzyczeć, rzucał się nawet na niego przelewając swoje żale. Tak pogardzał nim, lecz to właśnie Iz kończył te sceny wtulając twarz w ramie Chaji. A Chaja…?

Być może jemu było wszystko jedno.



*



Nad jeziorem padał deszcz. Iz w pośpiechu zbierał ich rzeczy i zanosił do namiotu, gdzie Chaja bezskutecznie starał się zapobiedz podtopieniu ich schronienia. Iz zbierał ich suszące się ubrania, wrócił się jeszcze po cynowe kubki leżące obok dogasającego ogniska.

Widok na jezioro był nieziemski. Woda leciała kaskadami z chmur uderzając o ogromna siłą o gładką i spokojna tafle jeziora. Krople deszczu burzyły tą gładkość i ten spokój, woda mieszała się z sobą napoczynając na nowo nigdy nie kończący się obieg wody w przyrodzie. Liście drzew szumiały pod kroplami, sitowie i trawy uginały się pod ciężarem wilgoci. I ten zapach - był wszedzie, wdzierał się przez materiał do namiotu. To był zapach lata - ciepłego parującego powietrza i kurzu mieszającego się z wodą, zapachy ziół i traw, rozmiękłej od wilgoci kory drzew a także zapach Jeziora.

Siedzieli we wnętrzu namiotu wdychając ten zapach. Siedzieli w milczeniu. Każdy patrzył w inną stronę. Chaja bezmyślnie bazgrał w notatniku a Iz patrzył na Chaję. Włosy Chaji były rozczochrane i brudne. Oblepione kurzem i wilgotne. Dłoń Iza zatrzymała się wpół gestu. Chciał dotknąć tych włosów, chciał nawet je umyć. Pójść z nim teraz nad jezioro i zmoczyć mu głowę a potem przeczesywać włosy Chaji palcami. Jego dłoń zatrzymała się wpół gestu.



*


- Co będziesz robił po wakacjach?
- Nie wiem… wrócę na studia?
- A mówiłeś, że nie wrócisz kłamczuchu!
- A mówiłem, że zaraz cię zjem?
-Na surowo jestem najlepszy


- A ty…co będziesz robił po wakacjach?
- Nie wiem… może pojadę z Tobą.
- Nie żartuj. Gdzie będziesz mieszkał? Będziesz w ogóle pracował? Może skończysz szkolę…
- A po co…?


Szczupły, opalony mężczyzna siedział na pomoście. Niżej plecami na wodzie jak na powierzchni ziemi leżał ciemnowłosy chłopiec. Mrużył oczy przed piekącym słońcem. Woda falowała lekko i co jakiś czas omywała jego drobne ciało.


- Chaja.

-A zobaczymy się jeszcze?




*



Iz zbierał rzeczy. Miał na sobie dresową bluzę, był koniec sierpnia, robiło się już chłodno. Zwijał w milczeniu karimaty, a potem rozbrajał namiot i pakował go powoli do plecaka. Podniósł z ziemi cynowe kubki, przez chwile przejechał palcem po powierzchni jednego, zamyślił się - dał się złapać w pułapkę sentymentów. Wrzucił kubki do torby a ich cynowe ciała zadzwoniły cicho we wnętrzu pakunku.

Przeszedł się jeszcze wzdłuż jeziora, ukucnął przy brzegu i pozwolił wodzie obmyć mu ręce.

A potem powoli lecz zdecydowanie skierował się w stronę szosy




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 20:53:43
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Rania (Brak e-maila) 11:02 21-09-2008
Bardzo bardzo dobre smiley Pisz jak najwięcej smiley
Viv (Brak e-maila) 20:39 21-09-2008
hmmm...
najpierw o tekście jako całości - masz niepowtarzalny styl. nie jestem pewna, czy aby na pewno i w całości mi pasuje, ale to już tylko i wyłącznie kwestia gustu.
ale w tym tekście jest okropnie dużo literówek. no i nawet mogę zrozumieć, że nie ma znaków polskich, są jakieś zabłąkane spacje, brak dużych liter itp. ale są rzeczy niewybaczalne i bardzo utrudniające odbiór tekstu. np. 'które co róż wyrzucane były' albo 'Takrze w paryzu w niebie wiruja fale energii'.
szczerze powiedziawszy w tych dwóch przypadkach musiałam się zatrzymać, żeby w ogóle zrozumieć, co tu miało być... jestem pewna, że to powstało tylko i wyłącznie przez nieuwagę. a nastrój (który przecież jest tu bardzo ważny!) popsuło znacznie.
podsumowując - tekst bardzo dobry, ale potwornie niedopracowany od strony zapisu. a wielka szkoda.
... (Brak e-maila) 20:57 21-09-2008
Z reguły nie komentuje.
Ale to mnie uwiodło...nie ejst przesłodzone jest pełne jakijeś takiej magii, bez niepotrzebnych bzdór zdrobnień kochań misiaczków i takich tam!
Może ejst pare niedoróbek językowych ale to nie ejst problem.
Ogół mi sie podoba!
juicie (Brak e-maila) 16:30 27-09-2008
jejku dopiero teraz zobaczyłam to "takrze" nie wiem naprawde jak mogło sie tam znaleĽć. Sprawdzałam opowiadanie przed wysłaniem kilka razy ale widać niezbyt uważnie;p przepraszam czytelników za takie okropne orty, mam nadzieję, że az tak bardzo nie ma to wpływu na klimat i styl;p
Nozomi (Brak e-maila) 23:16 30-09-2008
To opowiadanie przypomina mi wiersz który jest piękny ale nie zawsze łatwy w odbiorze. Tak jak już powiedziała Viv masz niepowtarzalny styl który z jednej strony mi się bardzo podoba z drugiej jednak jest tak odmienny od tego do czego jestem przyzwyczajona ze nie mogę pozbyć się wrażenia że coś jest nie tak. Dużym plusem jest moim zdaniem niebanalna i nieprzesłodzona historia.
Jednak muszę też powiedzieć że zdanie "Gabrielu czemu widzę wszystko z takich kropek, migających plamek" wydało mi się sztuczne. Może jestem głupia ale nie zrozumiałam też czemu Max mówi "r30;jakby drewno ir30; wilgoć. Jakby deszcz zlał drewniany dom stojący w lesier30;" (bo to on to mówi prawda? a przynajmniej ja to tak zrozumiałam) a potem piszesz
"Od tamtego czasu Max już wiedział; ( na zawsze został tego nauczony) , że wino Bordeaux w czarnej, połyskującej butelce pachnie drewnem i wilgocią jakby deszcz zlał drewniany dom stojący w lesie." kto go tego wtedy nauczył skoro on sam tak powiedział?
Pomimo tego ogół mi się podoba i z przyjemnością to przeczytałam.
Pozdrawiam.
juicie (Brak e-maila) 19:26 03-10-2008
Co do sceny z winem i nie tylko, tak, bywa niezrozumiale. Z tego powodu, że kiedy pisze to każda scena dzieje się w mojej głowie jak na filmie, jestem obserwatorem wszystko wiedzącym i zapominam czasem, że czytelnik nie ma tej zdolności...smiley wynika to tez z tego, że Max towarzyszy mi od lat i stał się już nie tyle moim przyjacielem a częścią duszy, dlatego właśnie kiedy napisze jedno zdanie w głowie mam 50, nie zawsze to jedyne jest odpowiednie. Ale to nie usprawiedliwienie! Może masz racje i nie jest to do końca przemyślane... z tym nauczaniem chodzi wyłącznie o to, że Gabrliel z m u si ł go do pełnej odpowiedzi a taka sytuacje przecież się pamięta, ale masz racje teraz widzę pewne..niedopasowanie?

Duzo osób powtarza mi o stylu..tak, mam styl specyficzny nie każdemu pasujący a potęguje się jeszcze gdy piszę coś osobistego. Max jest dla mnie niezwykle osobisty dlatego właśnie opowiadanie tak stylistycznie odstaje.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum