ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Pan z walizką |
Henryk obudził się o samym świcie. Wyjrzał przez okno, za którym rozpościerał się widok na komunalne blokowisko, i uśmiechnął się. Słońce świeciło wysoko na niebie, ogarniając swoim ciepłym blaskiem całe osiedle. Wpadało też do jego mieszkania, rozświetlając małą sypialnię, w której znajdowała się czerwona wersalka, mały, kwadratowy stół (a na nim wczorajsza herbata, w przezroczystej szklance z czerwonym koszyczkiem) i drewniana, lakierowana meblościanka, na której równo poustawiane stały - pokryte grubą warstwą kurzu - kryształy, jakie poprzywoził z krajów ZSRR. Doskonale pamiętał tamte wyjazdy, te dni spędzone w pociągach, kontrole na granicach i radość, gdy znalazł się poza Polską. W każdej takiej podróży towarzyszył mu Stanisław. Uwielbiali te ich wycieczki, wspólne odkrywanie nieznanych krajów i miast, najbardziej chyba zaciekawiła ich Moskwa. Ten przepych! Ci wspaniale ubrani ludzie! Ta ilość samochodów na ulicach! Tego w Polsce na próżno było szukać; po raz pierwszy zjadł hamburgera, po raz pierwszy spróbował tej ociekającej tłuszczem, amerykańskiej bułki. Tak im zasmakowało, że przez tydzień tylko tym się żywili.
Gdy przychodził czas wyjazdu, zawsze z ogromnym bólem serca wsiadał do pociągu, dobrze wiedząc, że kiedy już dojadą do granic kraju, będą musieli się rozstać. Mieli swoje życia i mimo że naprawdę bardzo by chcieli jakoś je ze sobą spleść, nie mogli.
Pozostawały im więc wspólne wyjazdy.
A dzisiaj jest ten dzień. Wreszcie, tak długo na niego czekał! Znów spotka się ze Stasiem! Znów go zobaczy, weźmie w swoje ramiona i gdy już zostaną sami, ucałuje, przelewając w ten pocałunek całą swoją tęsknotę i miłość. Tak za nim tęsknił, tak okropnie za nim tęsknił...
Podszedł do stołu, na którym, oprócz wcześniej wspomnianej szklanki, leżała też pożółkła, wymięta kartka. Henryk sięgnął po nią i uśmiechnął się, na widok starannego pisma Stanisława.
?Mój najwspanialszy? - głosiły pierwsze słowa. Stanisław zawsze tak się do niego zwracał, nazywał go ?najwspanialszym? bądź też ?najmilszym?. Henryk westchnął ciężko, a na jego wąskich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Stasiu był prawdziwym dżentelmenem, wykształconym mężczyzną, którego pierwszy raz zobaczył w Warszawie. Pojechał do stolicy w delegacji, a spotkali się na przyjęciu, obaj zaproszeni przez jednego z wysoko postawionych dyrektorów bydgoskiego Zachemu. Stanisław podszedł do Henryka, ukłonił się grzecznie i zapytał, jak spodobało mu się przedstawienie. Do dziś pamiętał, że nie spodobało mu się wcale. Podzielił się więc z nim tą informacją, a Staś zaśmiał się serdecznie, wcześniej rozglądając się na boki, czy nikogo nie było w pobliżu, bo gdzieś tam kręciło się dwóch aktorów, grających w przedstawieniu. Kiedy już upewnił się, że są sami, przyznał Henrykowi rację. A później do końca przyjęcia zaśmiewali się z nieudolnie interpretowanych i przedramatyzowanych wątków. Napili się i Stanisław, z szerokim uśmiechem, w którym Henryk zakochał się już od pierwszego wejrzenia, zapytał go, czy nie miałby ochoty gdzieś z nim pójść.
- Znam bardzo ciekawe miejsce w Warszawie - powiedział. - Piłeś kiedyś kawę na dachu? - zapytał, popatrując na Henryka ciekawie. On zdziwił się i pokręcił głową. - A więc wypijesz. Na dachu Centralnego Domu Towarowego znajduje się kawiarnia, może miałbyś ochotę wybrać się tam jutro ze mną?
I tak oto pobyt Henryka w Warszawie przedłużył się. Wypili razem wyśmienitą kawę, popatrując przez okna na krajobraz stolicy. A wieczorem po raz pierwszy znaleźli się ze sobą w łóżku. Było wspaniale, obaj wiedzieli, że na tym się nie skończy, a mieli zaledwie dwadzieścia pięć lat.
Henryk powrócił myślami do chwili obecnej. Jego wzrok skupił się na liście.
Spotkajmy się w Warszawie piętnastego lipca, w hotelu Sofitel Victoria, jak zawsze. Już nie mogę się doczekać, aż wreszcie cię ujrzę - pisał. Henryk westchnął, złożył już wielokrotnie składaną kartkę dwa razy na pół i wepchnął do kieszeni swoich ciemnych, garniturowych spodni. Spojrzał w stronę brązowej, skórzanej walizki, która już czekała na niego przy drzwiach. Najpierw jednak poszedł zjeść śniadanie, a później się umyć. Gdy był już gotowy, założył buty i podekscytowany czekającą go podróżą, którą zwieńczy spotkanie ze Stanisławem, wyszedł z mieszkania.
Dzień był piękny, lekko wietrzny, ale bardzo ciepły. Idealny na wycieczkę, pomyślał, idąc lekkim krokiem i niosąc ze sobą wypchaną ubraniami walizkę. Stanął na przystanku, czekając, aż nadjedzie autobus. Jeden z tych nowoczesnych, które niedawno wypuścili, lśniących i pachnących jeszcze linią produkcyjną, z klimatyzacją i małym telewizorkiem na reklamy. Henryk uśmiechnął się, kiedy jakaś dziewczynka spojrzała na niego zaciekawiona, a później konspiracyjnym szeptem powiedziała do koleżanki: ?pan z walizką!?. I zaśmiały się obie, na co on tylko uprzejmie kiwnął im głową, poprawił jasny kapelusz, jaki założył po wyjściu z mieszkania na głowę, a następnie zajął miejsce.
Autobus mknął prosto na dworzec, nie telepiąc się na boki i nie warcząc wściekle silnikiem, jak to miało miejsce kiedyś, kiedy jeszcze po ulicach Bydgoszczy jeździły urokliwe Sany czy Jelcze. Pojazd zatrzymał się na przystanku tuż przed dworcem. Henryk złapał za swoją walizkę i odprowadzany uważnym spojrzeniem tych samych dwóch dziewczynek, wysiadł z autobusu. Stanął przed nowoczesnym, oszklonym i trochę przypominającym mu zszywacz budynkiem, po czym westchnął ciężko. Starszy dworzec o wiele bardziej mu się podobał, był taki nieprzesadzony i budził w nim tyle wspaniałych wspomnień. Pewnym krokiem wszedł jednak na teren budynku, kierując się w stronę peronów. Szedł z wysoko uniesioną głową i lekkim, błąkającym mu się na ustach uśmieszkiem. Czuł na sobie spojrzenia ludzi - szeptali, przyglądając mu się uważnie, na co on jednak w ogóle nie zwracał uwagi, w myślach cały czas powtarzając sobie, że jedzie do Stanisława. Nie mógł przecież wiedzieć, że stał się miejscową atrakcją.
Zaraz go zobaczy, wyjadą gdzieś razem, przejdą się starówką Warszawy, kupią gdzieś butelkowaną oranżadę, może pójdą na wuzetkę? Albo znów, tak jak kiedyś, na dach Centralnego Domu Towarowego. Mieli przecież tyle wspólnych miejsc w stolicy! Tyle miejsc, z którymi wiązała się ich historia. A gdy już nacieszą się swoim towarzystwem, znów zaczną rozplanowywać kolejną podróż. Może tym razem Varna?, myślał, wspinając się po schodach i oddychając ciężko z wysiłku. Walizka zaczynała mu już ciążyć i pobolewało go w krzyżu. Gdy odłożył ją na beton, aż odetchnął ciężko, wpatrując się w nowoczesny, niebieski pociąg. Spojrzał na cyfrową tablicę informującą o stacji końcowej i godzinie odjazdu. Warszawa Wschodnia, przeczytał i aż się uśmiechnął, by zaraz sięgnąć do kieszeni i wyciągnąć z niej złożony list.
U mnie wszystko w porządku. Niedawno gościłem u Mekerewicza, pamiętasz go? To były dyrektor Zachemu, który zaprosił nas na swoje przyjęcie. Minęło już od niego tyle lat, a ja wciąż wspominam nasze pierwsze spotkanie. Wyglądałeś tak dystyngowanie, miałeś wspaniały garnitur i już wtedy, gdy dopatrzyłem Twoją jasną czuprynę w tłumie publiczności, wiedziałem, że chcę zamienić z Tobą kilka słów. Oczarowałeś mnie swoim oczytaniem i ogładą, nawet kiedy wyśmiewaliśmy się ze spektaklu, potrafiłeś okazać reżyserowi szacunek za jego pracę. Już wtedy czułem, że nasza znajomość nie może zakończyć się tylko na przyjacielskiej pogawędce. Na dachu CDT wydałeś mi się zupełnie inny, niż minionego wieczora, byłeś o wiele cichszy i bardziej spięty. Uznałem to za urocze. Wiesz, że często patrzyłeś mi w oczy? I to nie tak, jak robili to inni, bez żadnego zainteresowania, patrząc tylko dlatego, że powinno się patrzeć, bo tak wymaga kultura. Ty potrafiłeś zawiesić swój wzrok i wiedziałem, że w tamtym momencie tylko mnie poświęcasz uwagę.
Och, Henryku, chyba się starzeję. Ten list to idealny dowód na to, że lata nam lecą, cyfry się zmieniają, a my nie młodniejemy. Coraz częściej wspominam tamto nasze spotkanie. Lubię też wracać myślami do naszych pierwszych podróży do Rosji. Do naszych nocy spędzonych w hotelach, do wieczornych spacerów po nieznanych nam uliczkach miast, które dopiero co odkrywaliśmy. Gdyby życie było dla nas łaskawsze, gdybyśmy tylko nie musieli udawać przed rodziną, brać ślubów z kobietami, które i tak są przy nas nieszczęśliwe, i płodzić z nimi dzieci. Urodziliśmy się w niewłaściwym czasie i miejscu, Henryku.
Gdy się już spotkamy, koniecznie musimy przemyśleć plan kolejnego wyjazdu. Co powiesz na Bułgarię? Nigdy tam jeszcze razem nie dojechaliśmy. Jest tyle miejsc, których wciąż nie widzieliśmy, ale mamy czas, Henryku. Zrobimy to, razem.
Spotkajmy się w Warszawie piętnastego lipca, w hotelu Sofitel Victoria, jak zawsze. Już nie mogę się doczekać, aż wreszcie Cię ujrzę.
Na zawsze Twój, oddany i wierny
Stanisław.
Henryk śledził wzrokiem treść listu, a gdzieś z boku do jego uszu dobiegł gwizd. Coś huknęło, pisnęło, pociąg oznaczony jako ?Łuczniczka? z wypisaną na boku stacją końcową - Warszawa Zachodnia - odjechał. On dalej stał, wpatrując się w list i czytając go ponownie.
Warszawa, 23 czerwca 1986 - przeczytał, zawieszając się na długi moment z kartką przed oczami. Coś nie grało. Coś było nie tak, ta data... Zamrugał, popatrzył pustym wzrokiem na tory, na moment nie wiedząc, gdzie się znajduje i co takiego miał zrobić. Gdzie jechał?
Ach tak, wracał z Warszawy, właśnie spotkał się ze Stanisławem.
Uśmiechnął się pod nosem, chowając kartkę do kieszeni i kierując się do wyjścia z dworca. Kiedy znów się ze sobą zobaczą, będą musieli zaplanować kolejną wycieczkę. A teraz Henryk musiał udać się do sklepu, bo w domu zapewne zastaną go puste półki. Zrobi sobie obiad, a następnie napisze do Stasia list z podziękowaniem za mile spędzony czas.
Kiedy jest w autobusie, zaczyna pikać jego telefon komórkowy. Marszczy ze zdziwieniem brwi i sięga po niego. To stara Nokia 3310, syn chciał kupić mu coś nowszego, ale on jest przecież na bakier z nową technologią. Odbiera, a w słuchawce słyszy poirytowany głos swojego jedynego dziecka.
- Gdzie znowu poszedłeś? - pyta jego dorosły już syn.
- Wróciłem, synu. Dopiero co wróciłem z Warszawy - odpowiada i patrzy przez okno autobusu na mijane obrazy budującej się, co chwilę odremontowywanej Bydgoszczy. Będzie musiał tutaj zaprosić Stasia, tyle się w tym mieście zmieniło!
- Tato, ty nigdzie nie byłeś! - warczy męski głos w słuchawce, a on odsuwa telefon od ucha i się rozłącza, tylko na moment zapatrując się na swoje pomarszczone, starcze dłonie.
Zapomina, że list, który trzyma w kieszeni niczym największy skarb, jest ostatnim listem Stanisława. Że kilka dni po napisaniu go i wysłaniu, Staś ginie w wypadku samochodowym i już nigdy więcej się nie widzą.
Zapomina, jak bardzo cierpiał po utracie ukochanego, zapomina o tragicznym czasie żałoby i pustych, wlekących się niczym ślimak dniach. Zapomina, bo nie chce pamiętać. Jego życie na starość zmienia się w jedną wielką podróż do Warszawy, w której czeka na niego ukochany.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|