The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:41:43   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Bo to już rok
Na pamiątkę tego roku. Roku, który mimo trudów i bardzo rozległych problemów był moim najwspanialszym - bo spędzonym z Tobą.
- Wiem, że się śmiejesz. Wiem, że jestem śmieszny. Ale może chociaż, mógłbyś spróbować zachować powagę?

Kochanie -
Znamy się już CAŁY rok. Rok długi i obfitujący w wydarzenia, niestety w większości nie takie jakich moglibyśmy pragnąć.
Wielokrotnie w tym czasie byłeś mi podporą. W tym czasie dzięki Twojej obecności łatwiej było mi się śmiać. Za to kiedy płakałem wiedziałem, że smutek nie potrwa długo, bo Ty jesteś i zawsze miałem pewność, że szybko rozwiejesz moje łzy i ewentualne wątpliwości. Także, dzięki temu mogłem zdusić łzy. Łzy które mając zdradziecką naturę, często chciały mnie skompromitować... Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że uśmiechów było równie dużo i były równie gorące. Ale to tylko uśmiechy i łzy... a i one choć znaczą bardzo dużo są tylko częścią tego czasu i naszego życia. Oprócz nich są równie ważne: spojrzenia, gesty, czułe objęcia, delikatne uszczypliwości i przekomarzania, dotyk dłoni, ust, szybsze bicie serca, sieć kłamstw w postaci naszych dziewczyn. Boże. Przecież to my ich skrzywdziliśmy! Jednak nie mogę powiedzieć, że żałuję przerwania tej farsy. Żałuję jedynie tego, że wplątaliśmy się obydwaj w to całkiem niepotrzebnie. A może i potrzebnie? Może gdybyśmy nie musieli walczyć o naszą miłość, to nie byłaby tym samym? Mimo wszystko uważam, że sposób w jaki się to skończyło był najlepszym wyjściem. Twoje przedrzeźnianie, mój rumieniec. Tak... Rumieniec. Dobrze wiesz, że rumienię się dopiero odkąd Cię poznałem. Przez całe moje życie w ŻADNEJ sytuacji nie zdarzyło mi się spiec buraka. Kiedy pierwszy raz się do Ciebie odezwałem, on odbił to sobie na mnie z nawiązką... Byłem czerwony tak jak Królewna Śnieżka na karminowych usteczkach... heh i znowu się śmiejesz! Nie mów mi, że nie. Czuję to chociaż nie widzę i dobrze bo jakbym zobaczył, ze wstydu zapadłbym się pod ziemię... Teraz kusząc los i Ciebie... szczególnie Ciebie przypomnę Ci niektóre, przynajmniej dla mnie wiele znaczące momenty z tego roku... W wielu przypadkach brak tu konkretnych dat... Gomenasai... konkretne dni mi pouciekały... ale na pewno znam tą pierwszą... i inne te NAJWAŻNIEJSZE... tak... chyba takie są... zresztą Ty oceń to sam... te fragmenty są częściowo wzięte z naszych pamiętników, tak tych samych które pisaliśmy, żeby nie zapomnieć tych delikatnych szczegółów...Niestety nigdy nie powstały do końca... A może i stety? Z mojej strony to nie objaw lenistwa, tylko obawy przed tym, że uznasz, że przeżywszy już tyle masz dość i nie chcesz kontynuacji... kontynuacji w życiu a nie na tych kartkach. Kartkach tak samo łatwych do zniszczenia jak my. Nie przeciągając dłużej prezentuje Ci to co już znasz, ale ujęte od mojej strony, zapewne często subiektywnej oceny. Pamiętasz? Staraliśmy się to pisać oddając prawdę ale ujmując to wszystko na własny sposób. Wtedy stawiałem na humor.. często grałem głupszego niż jestem... Teraz napisałbym to inaczej... Teraz prezentuje Ci tylko suche... nie to złe słowo. ..więc te powiedzmy oderwane fragmenty... Tak więc...
Pamiętasz...?

14. października 2005 roku - dzień nauczyciela

No więc tak... Zgodnie z planem wyjąłem Wspomnienia Demona (ach ty moja kochana manghusiu!! *-* ) =.=" taaa... No i czytałem, czytałem i czytałem aż przeczytałem... i kiedy zacząłem od nowa to... na scenie )_) ( akurat!) to nędzna atrapa była )_) ktoś, jakaś dziewczyna tak wyła, że normalnie nie mogłem się skupić, więc moje oczęta zaczęły lustrować wrogie otoczenie ==" no. (Tutaj powinienem załączyć Twój okrzyk kiedy to pisaliśmy... no więc brzmiał tak: "hehehe! Dziecko z manią prześladowczą! XD Jakby ktuś to usłyszał to zabiłby Cię śmiechem XDD " Pamiętasz? Oczywiście zareagowałem na to dojrzałym burakiem na twarzy...) I zobaczyłem! *-* normalnie gwiazdki w oczach! Jakieś 5 metrów ode mnie ktoś czyta mangusię ^^* hihihi... )_) rozwalony na jakiejś dziewczynie (znaczy leżał na niej eeee... opierając głowę o jej oponkę, znaczy brzuch...) (pamiętasz? W tym momencie też się śmiałem... powiedziałeś: "Jakby to Dominike usłyszała to by Ci dała XD" też się śmiałem... Jak zwykle kiedy Ty się śmiejesz... Twój śmiech jest zaraźliwy...) chłopak o lekko rozczochranych, ślicznie okalających mordkę brązowych włoskach (wtedy nie pomyślałem 'ślicznie', bo WTEDY jeszcze nie miałem pojęcia, że mógłbym tak pomyśleć o jakim kolwieg chłopaku). Czytał huck.2! Jeeea... Obserwowałem go spod oka przez chwilkę. Wstał do siadu. Schował mangę i ...! I wyjął MANGAzyn! ^^ OŁ jeeea MANGOWIEC! ^^ Stwierdziłem, że MUSZĘ do niego zagadać (Pamiętasz? W tym czasie miałem manię wyszukiwania w nowej szkole ludzi o podobnych zainteresowaniach co moje...tak o mangowców chodzi...XD) W tym czasie obiekt moich obserwacji znów zwalił się na brzuszku koleżanki... Po jakimś czasie z Aleksem uznaliśmy, że można już się po mału zmyć... No ale Aleks chciał już... ale czasopismo w łapkach mojego obiektu obserwacji mogło być pretekstem do zagadania... więc pomału! Wstaliśmy, zabraliśmy ciuchy i wyszliśmy z sali... no bo mnie Aleks wyciągnął )_)" No to kurde musiałem wrócić... no musiałem! XDD (taaa zabawnie to było dopiero jak stanąłem przed Tobą! XD )
- Ja! Znaczy, Ty...bo wiesz, jaa... - o w mordę bardziej idiotycznie zacząć nie mogłem ==". Do tego jeszcze jak idiota machałem tymi łapami! XP No, co?! To odruch nerwowy! (jak cos mnie naprawdę zajmie to gestykuluje... wiesz o tym. Z miernym skutkiem ale nadal z tym walczę...)- Ja, Ty, my - i tu się zapowietrzyłem - to samo. Ty i ja! Zainteresowania... - takkk... odkąd zacząłem swoją wypowiedź z każdym kolejnym słowem miałem świadomość, że pogrążam się coraz bardziej, a pulsująca gorącem twarz utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Jednak jeśli już zacząłem to nie zostało mi nic innego jak kontynuowanie 'znajomości'- poznajmy się! - O w mordę... To już mogę zapomnieć o ciągu dalszym...burak. - Jeszcze Cię złapię! - Uciekłem! Dziwisz mi się? Bo ja tak, ale z innego powodu. Dziwie się, że tak długo tam wystałem... )_) To już coś. I pamiętam coś jeszcze. Tak, ten śmiech. Śmiech Twojej klasy... gonił mnie jeszcze przez cały korytarz. I w domu też. A klasa miała ubaw i wołała: "Chiaki ma adoratora! XD Uuuu Chiaki... zakochał się w Tobie! XD" Taaa... Życie jest OKRUTNE a już na pewno było wtedy. DLA MNIE! ).(
Tak Kochanie. To był pierwsze moje wspomnienie o Tobie. Wtedy nie miałem pojęcia jak to się potoczy. Boże... W życiu nie sądziłem, że kiedyś będziesz moim chłopakiem... Myślałem, że zapoznaje kolegę o tych samych zainteresowaniach... Pożal się Boże! To w końcu ja. JA! Przecież to oczywiste, że z tego nie mogło wyjść nic normalnego...

Potem na jakiś czas zniknąłeś z mojego życia. Kiedy minął około miesiąc zapomniałem już o tym, że się wygłupiłem, a przede wszystkim o Tobie... no cóż... musiałem zweryfikować swoją pamięć...


połowa listopada 2005 roku, niedziela - po spotkaniu mangowym w Trafficu

Dziś jest spotkanie mangowe w Trafficu. Bo na Saski jest za zimno. Brrrr... Heh... stęskniłem się za tymi potworkami! Mangowe. Rytułał witania spełniony. To teraz można się rozejrzeć.
O.O" Już mam cel! Artbook! Normalnie Artbook X!! Mojego ukochanego X!! ^^ Kamui! Już lecę! XD
Podbiegłem. Chwyciłem i zasiadłem z zadowoloną mordeczką. Nawet ślinka nie kapała więc było w miarę higienicznie. Nagle podeszło do mnie cuś! Stanęło nade mna - do dobra nie cuś tylko jakiś chłopak.
- To moje! - oznajmił mi pewny siebie głos. Należał do chłopaka o zielonych oczach, które uważnie mi się przypatrywały.
- Moje? - Spytałem niepewnie. Może się nabierze..? Przechyliłem nieco główkę, kto wie może odpuści? Ale chyba podziałało bo walnął się dłonią w czoło a przecież much nie było )_)" Wynikła krótka rozmowa:
- Chodzisz może do liceum na ulicy Cleaforda?- zapytał. Popatrzyłem się niepewnie. Bo ja wiem co on chce? Jeszcze zrobi mi kuku... T_T Schyliłem głowę i przytaknąłem pełen obaw. Uderzył się dłonią w czoło. To rodzaj rytułału, czy co? Może ja też powinienem? On tymczasem ciągnął rozmowę.
- Cholera, to ty mnie jednak nie pamiętasz. -Zamrugałem ślepkami... No jeszcze w mordę nie dostałem... Chyba zauważył moją niepewność bo zaczął odświeżać moją pamięć...
- W dniu nauczyciela, żeś mnie zaczepił na sali gimnastycznej!
Zapaliło się światełko - A to ty? Eee... Ale mnie nie bij! - dałem upust swoim obawom. - To było nieprzemyślane! I! I Aleks mnie ciągnął..!
Znów uderzył się w czoło...czy on chce żebym ja to powtórzył? W każdym razie zacząłem rozglądać się za Aleksem...
- Aleks! Aleks! Ja wcale Cię nie wymyśliłem! Aleks!- Znowu zapomniałem o najważniejszym, więc ten chłopak sam zaczął.
- Jestem Chiaki
To trzeba się przywitać - Miło cię poznać ^^' Jestem eeee...- kurde mam głupie imię... będzie się śmiał == - A! Haruki jestem! - Taaa...to był początek dziwnego dnia )_)"
(Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi było głupio... znowu. Żałuję, że wtedy starałem się zachowywać jak bezmózg. Co można zauważyć po fragmentach z pamiętnika... Teraz napisałbym to inaczej, ale nie chcę niczego fałszować... więc niech już zostanie takie jakie jest. Cieszę się, że jednak postanowiłeś sprawdzić co kryję się pod tą maską... Teraz mając w pamięci cały ten rok, zastanawiam się co by było gdybyś jednak nie załapał (jak przerażająca większość), że to tylko gra. Szczerze mówiąc nie mogę sobie tego wyobrazić... a co najważniejsze: NIE CHCĘ!)

Oczywiście poinformowałem Chiakiego o spotkaniach niby to "mangowców" (bo nie każdy w naszej gromadzie nim jest) na szkolnej stołówce. Tyle tam pojebów... Oj żeby się chłopak tylko nie przestraszył... ^^"" (Wtedy miałem nadzieję, że przyjdziesz ale jednocześnie się tego trochę bałem... Sam nie wiem dlaczego.)


Następnego dnia przyszedłeś na stołówkę. Na początku bardziej niż ze mną zakumplowałeś się z bardziej żywiołowym, otwartym i popularnym ode mnie Aleksem. Przyznaje byłem troszeczkę zazdrosny ale nie z tych powodów co byłbym teraz. Wtedy Aleks był moim przyjacielem i naprawdę mi na nim zależało. Teraz to Tobie poświęcał więcej uwagi niż mnie. A poza nim wtedy naprawdę byłem tam sam. Nikt nie znał mnie tak naprawdę, nikt nie próbował poznać, wystarczała im ta maska z mangowych.. maska, która leżała idealnie i przedstawiała roześmiane dziecko z podstawówki, któremu myślenie przychodzi raczej ciężko. Z drugiej strony to ja Ciebie ZNALAZŁEM i przyciągnąłem do towarzystwa. Poza tym nie ukrywam po prostu chciałem przebywać w Twoim towarzystwie. W trakcie miałeś kłopoty. Większość z nich maskowałeś tak dobrze jak ja swoje pod przykrywką dziecinnego szczęścia i niewinności. Ja zauważyłem te problemy.. było ich zwyczajnie za dużo i w końcu tama pękła. Aleks tego nie zauważył, ja owszem. Wystarczyło mi pięć minuty rozmowy do pokazania Ci, że jednak potrafię myśleć. Minęło trochę czasu. Czasu, w którym się do siebie zbliżyliśmy. Zostaliśmy kumplami a potem (jak na mnie niewyobrażalnie szybko), przyjaciółmi. Jeśli chodzi o Twoją osobę, Aleks usunął się w cień ale w moim życiu by nadal ważną i wciąż obecną postacią. Osobą, która miała nade mną spory wpływ. Później w formie żartów zacząłeś mnie nazywać swoim uke. A skoro to żarty. To ja wołałem na Ciebie seme.. Wtedy nie myślałem, że naprawdę mogę z Tobą być. Wiedziałem, że jest Ci źle i samotnie w swojej klasie. Z tego i jeszcze innego małego względu zastanawiałem się, czy się przenieść... Kiedy pewnego dnia oświadczyłeś, że masz chłopaka odkryłem, że jestem zazdrosny, ale wtedy sądziłem, że nie o Ciebie ale o związek, taki prawdziwy. Z czasem nie mogłem zignorować faktu, że chodziło o Ciebie. To był dla mnie spory cios. Nigdy dotąd nie podobał mi się chłopak, a jeśli to nie aż tak... I jeszcze fakt, że Ty popularny i rozrywkowy a ja szary i raczej nudny, zahukany.. Nie widziałem dla siebie najmniejszej szansy.
Pewnego razu (gdzieś na początku grudnia) po mangowych poszliśmy na tanie wino... Ty, Aleks, jeszcze kilka osób i oczywiście ja. Wszystko było fajnie... trójka z tego towarzystwa zajęła się lizaniem swoich migdałków, część piła tanie wino. Aleks trochę pił, ale na niego nigdy nie trzeba dużo...po chwili był pijany. Tylko Ty i ja byliśmy całkiem trzeźwi. Dosyć nachalnie podwalała się do niego jakaś panna a on przed nią uciekał. W pewnym momencie pocałował Cię w usta...spojrzałeś wtedy na mnie ukradkiem. Udałem, że nie widziałem całego zajścia. Chociaż nie podobało mi się to, postanowiłem to zignorować. Dlaczego mi się nie podobało? No bo Aleks po prostu zaliczał jak największą ilość osób. Trenował podryw, podwyższał swoją samoocenę, nie wiem. Wiem za to, że to był kaprys. Następna rzecz i osoba, którą mógł się chwalić. Tak, chwalić. On zawsze się chwali tym, że po pijaku jest w stanie przelizać się nawet z facetem. Uważałem Cię za przyjaciela i nie podobało mi się, że mój inny mój przyjaciel po prostu robi z Ciebie swoją kolejną zdobycz, którą zacznie się chwalić jak trofeum myśliwskim.. Niestety szybko musiałem wracać do domu i zostawiłem Cię z zapijaczonym towarzystwem w dobrych nastrojach...
Kiedy następnego dnia usłyszałem co było potem...... )_)


grudzień 2005 roku, poniedziałek - dzień po tanim winie

Wczoraj byliśmy w Saskim...i trochę się piło... Oczywiście ze względu na rygor w domciu, musiałem szybko się zbierać. Ble... A tyle fajnych rzeczy się działo )_)" Dupa... I jeszcze to ==" Aleks przesadza! )-( Chiaki to MÓJ seme. Niech jęzora nie wsadza gdzie nie trzeba! O kurwa! Aaaa! Czy pomyślałem pisząc "MÓ SEME"?! Chyba nie! Jak jakiś gej się produkuję ==" O w mordkę jeżyka... == dobra lubię i dziewczynki i...chłopców... ale od razu mój Chiaki?! On ma chłopaka! == Jest dobrze, że mogę być jego kumplem. Jeśli przyjacielem to jeszcze lepiej... poza tym... jestem coraz bliżej z Yuzu... I..i.. i on kurwa ma chłopaka! Chłopaka idioto! )-(" Ale normalnie Aleksowi się zbiera... chyba go przetrzepię... )_)" Ale oczywiście luz. Chiaki nie może nic wiedzieć! NIC! == (tak... wtedy także zamierzałem grać obojętnego. Po prostu przyjaciela, być z Tobą blisko ale nie nachalnie. Nie chciałem, żebyś dowiedział się o moich uczuciach... Bałem się, że wtedy stracę Twoją przyjaźń, że mnie wyśmiejesz i zerwiesz ze mną kontakty. Byłem dobry w udawaniu, to wreszcie miało mi się do czegoś przydać.)
Dobra... jestem pewny. Przenoszę się... Najlepiej do klasy Chiakiego. Kurdę... naprawdę chciałbym... skupię się na nauce... to może się uda... Chiaki...biedactwo...chyba niezbyt dogaduje się z klasą... Byłoby fajnie... siedzieć z nim w jednej ławce... byłoby dużo czasu na gadanie... XP Dobra idioto... tak możesz myśleć! XD (taaak decyzja była raczej podyktowana uczuciem do Ciebie... wtedy uczuciem do którego za nic bym się nie przyznał.)



Taaak. Przeniosłem się i trafiłem do Twojej klasy. I tak to leciało. Coraz bardziej przywiązywałem się do Ciebie, Ty chyba do mnie też... Zajęty byłem poznawaniem każdego nowego szczegółu o Tobie i chowałem je lepiej i trwałej w pamięci niż moje własne i wiedzę szkolną. Byłem coraz szczęśliwszy i coraz bardziej przerażony. Nie wiedziałem wtedy o końcu Twojego związku z tym chłopakiem. O Nim nigdy nie mówiłeś. Ja też nie wspominałem ani słowem. Chyba trochę się bałem odpowiedzi. Cieszyła mnie coraz bliższa znajomość z Tobą i dalsza z Aleksem. Jednocześnie niego spanikowany tym, że po pierwsze jesteś zajęty a po drugie jesteś CHŁOPAKIEM. Wdałem się w bezsensowny związek z bliską mi przyjaciółką Yuzu. Tak, tylko z przyjaciółką. To było 11.02.. A trzy dni później były Walentynki. Niby data jak każda inna, bo miłość okazuje się przez cały rok ale,,, no właśnie ale. Wg tradycji japońskiej jako seme zażyczyłeś sobie ode mnie czekolady własnej roboty. Oczywiście mogłem a teoretycznie powinienem wręcz puścić to mimo uszu... ale zrobiłem czekoladę. Pod przykrywką "dla Yuzu a Ty masz bo jesteś moim seme a mi jeszcze zostało" dałem Ci czekoladę. Miałem spore problemy z dowiezieniem jej tym bardziej, że wyszła nie tej konsystencji co powinna no ale... trudno. Dostałeś taką. White Day - równo miesiąc później. Rewanż. Pamiętasz? Zapytałeś mnie co ja na niego chcę. Bez wahania, bo w formie żartów palnąłem: "trzy orgie z rzędu!". Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że dotrzymasz danego słowa. Wielokrotnie uprzedzałeś mnie, iż jesteś w stanie to zrobić i pytałeś czy może chcę coś innego ale ja twardo mówiłem swoje.. Myślałem, że chcesz bezboleśnie wybrnąć z sytuacji i stwierdziłem, że sprawdzę czym zapłacisz jeśli wcześniej się nie uda Ci się odwołać "zamówienia"...
Po drodze, pewnego zimnego dnia, obiliśmy u mnie plakat na plastykę i tak się zasiedzieliśmy, że zostałeś na noc. Babcia ustąpiła nam pokojem i mieliśmy spać w jej większym łóżku. Mieliśmy bo większość nocy przegadalismy, przesiedzieliśmy na kompie i o czwartej nad ranem wyszliśmy z psem na spacer bo srał po nogach... XD wtedy były te najgorsze minusowe temperatury a mi brakowało paska w spodniach, które wiecznie zsuwały mi się z tyłka i krzyczałem, że mi włoski poodmarzają... Wtedy bardzo Cię to bawiło...Postanowiłem Ci wybaczyć tą zniewagę i patrzyłem szczęśliwy jak głupi na Twój uśmiech. Po powrocie znowu usiedliśmy do kompa i jeszcze raz spytałeś mnie co chcę na 14.03. Odpowiedziałem tak samo jak zawsze. "Trzy orgie z rzędu" - masakra... naprawdę nie spodziewałem się takiego prezentu... W pewnym momencie coś powiedziałem, czy mruknąłem a Ty kazałeś mi przestać bo inaczej przelecisz mnie "tu, teraz, na tym krzesełku i sporo za wcześnie". Nadal grałem Ci na nosie. Mówiłem: " i tak nie spełnisz groźby" a myślałem "obietnicy". Wtedy zasnęliśmy dopiero nad ranem a wstaliśmy koło południa. Pamiętasz? Niedawno powiedziałeś mi, że wtedy gdy spałem delikatnie mnie pocałowałeś, bojąc się, że się nagle obudzę i będzie to końcem naszej znajomości, albo przynajmniej bardzo głupią sytuacją. Nie obudziłem się. Teraz myślę, że szkoda... to mogłoby przyśpieszyć akcję a tak...:


2. marzec 2006 roku, wtorek - po szkole

O.O" Dziś było bardzo dziwnie... (burak). Po szkole jak zwykle poszliśmy do Chiakiego, "uczyć się angielskiego". Znaczy teoretycznie to on mnie miał uczyć. U nas wygląda to tak, że ja siadam na łóżku jej siostry a on przed kompem. Puszcza anime po japońsku, z angielskimi napisami a ja słucham jak on tłumaczy je na polski...moim zadaniem jest zapamiętywanie słówek. Tego dnia obejrzeliśmy ostatni odcinek Loveless'a. Chiaki po zakończeniu odcinka wyłączył program, usiadł na krześle, spojrzał na mnie i rzucił pewnym siebie tonem:
- No to czas na zapłatę.
- Jaką? - Spytałem naiwnie.
- Za wszystko w życiu się płaci - Odpowiedział- Ty zapłacisz mi: TAK! - Na "tak". Rzucił się na mnie przygwożdżająć mnie do łóżka swoim ciężarem. Chiaki jest ode mnie nieco mniejszy ale lekko masywniejszy... Jednak bez większego trudu opanował moje uniki, wyrywanie się i nie rezygnował mimo mojego sprzeciwu. Ja co chwila darłem się, powtarzając mniej więcej to samo: "Gwałcą!", "pomocy!", "ratunku!", "złaź!", "co chcesz zrobić?!!", "puszczaj!!" itd., itd... a darłem się naprawdę głośno i wierzgałem ile miałem sił. Chiaki znosił to ze względnym spokojem... jedyne co powtarzał to: "Ciiii... chcę TYLKO buziaka", "czas na zapłatę", "nie panikuj, w końcu to TYLKO buziak!", "gdybym chciał czegoś więcej, już byłbyś goły!" - oczywiście wtedy darłem się jeszcze głośniej i bardziej się rzucałem. W odpowiedzi na jego słowa krzyczałem jeszcze głośniej: "NIE!! Bo ja później nie przestanę!", "nie!", "puszczaj!!". Wystarczającym dowodem na to jaką "walkę" stoczyliśmy jest to, że: z łóżka jego siostry, spadliśmy pod okno w jej pokoju, wtoczyliśmy się (on mną rzucił - mało delikatnie [ !!] ) spowrotem na jej łóżko. Potem po podłodze, do jego pokoju, po drodze rozwaliliśmy sztalugę (chyba w nią kopnąłem), wtoczyliśmy się do pokoju jego mamy. Tu znowu rzucił mną o łóżko, tym razem mamy i po chwili szarpaniny i tak znaleźliśmy się spowrotem na podłodze. W trakcie szarpaniny moje kolano na trafiło na jego krok. Zatrzymał się zdziwiony a ja zrobiłem zaskoczoną minę i stwierdziłem: "Czuje jak ci fiutek pulsuje.." Czułem nie tylko, że pulsuje ale także że stoi... Zaczął się śmiać... Śmiał się długo i stwierdził, że nie ma sił do TAKIEGO uke. Po chwili jednak podjął poprzedni temat. Stamtąd znowu na łóżko i znowu na podłogę. Masakra. Wszystko mnie bolało... jego chyba też, obaj mocno dyszeliśmy. W pewnym momencie wyrwałem się i podbiegłem do drzwi. On szybko mnie dogonił, zamknął mi drzwi tuż przed nosem. Stanął zagradzając je sobą, podparł się pod boki i najzwyczajniej w świecie spytał:
- Co teraz? - Popatrzyłem się na niego, chyba dość niepewnie bo zaczął się śmiać. Wyciągnąłem rękę i do samego końca rozpiąłem mu bluzkę (była na suwak). On nic sobie nie zrobił z tego, że właśnie świeci przede mną gołą klatą, nadal patrzył wrednie, tylko teraz troszkę bardziej zdziwiony... ale chyba w pozytywny sposób...Zrobiłem to bo myślałem, że się zasłoni... a ja w tym czasie go odepchnę i wyjdę przez te cholerne drzwi!
- Oj...a mówiłeś, że nie chcesz... )3 - znowu się na mnie rzucił! ).( tym razem leżeliśmy na podłodze tuż koło drzwi... Odpychałem jego brodę wyciągniętą ręką a on starał się opanować moje wszystkie cztery kończyny. Wszystko to oczywiście w akompaniamencie moich wrzasków...
- To ja dzwonię się poskarżyć!- Wpadłem na inteligentny pomysł kiedy uwierająca mnie komórka wypadła mi z kieszeni.
- To dzwoń! - Stwierdził pewien, że się nie odważę...Jego mina kiedy zacząłem rozmawiać i omawiać sytuację bardzo szybko się zmieniła. Na początku w niedowierzanie, poprzez opadniętą szczękę z wrażenia aż do strachu i jak usłyszał odpowiedź mojego pierwszego rozmówcy w głośny śmiech... Otóż dzwoniłem do Aleksa! ).( tego Chuja pomiętego... całość przebiegała w ten sposób:
"- Aleks! Ratunku... Chiaki mnie gwałciiiii....! T_T I to już z dobrą godzinę...!!! - Taaa... prze pani on mi zabrał kredki XD Zawsze byłem inteligentny... )_)""""
- Ty głupku! Ja bym się dał...! - chwila..? Co to za nuta w jego głosie? == - Powodzenia Chiaki! - I wyłączył się. Ta menda po prostu się wyłączyła.."
Kiedyś zaciupię tego idiotę... przysięgam! No ale dobra... Chiaki uśmiechnięty... to dzwonimy gdzie indziej. Zanim skończę rozmawiać to zregeneruje siły (gorsza, że on też...), i wtedy bez problemów sobie z nim poradzę.
- To...to ja dzwonię do mamy!!! - Oświadczyłem spokojnie i wykręciłem numer. Chiaki uśmiechnął się sceptycznie i bąknął coś w stylu "nie odważysz się" z dumą stwierdziłem, że w jego głosie nie ma już tyle pewności co poprzednio. Przerażoną minę miał kiedy zacząłem rozmowę... ale skubaniec i tak ze mnie nie zlazł. Tylko słuchał:
"- Maaaaaamo...! Spóźnię się na obiad bo ... bo Chiaki mnie próbuje zgwałcić... ja się właśnie nie daję, ale on tak już długo...i
- Jak Chiaki chce to się mu daj! Dzieci i tak z tego nie będzie...-przerwała mi perfidnie i to takim tekstem T_T Koniec! Zostałem zdradzony przez własną matkę!!!
- Ale Maaaaamooooo!!!
- Tylko nie za długo, bo obiad stygnie! Jak wrócisz to opowiesz mi na stołeczku... Pa! - rzuciła lekkim tonem.. i to MOJA szanowna rodzicielka, nooo... )_)
- Ale mamooooo! - oj nieźle wyciągałem samogłoski.."
Chiaki na to ze wstrętnym uśmiechem - No, słyszałeś mamusię? - Bardziej stwierdził niż zapytał i poklepał mnie po biodrze - Jak ja chcę to mi się daj!! XD - Tu szarpanina się powtórzyła... Próbowałem jeszcze zadzwonić do Yuzu...ale nie odbierała.. ).(
W pewnym momencie Chiaki po prostu wstał podszedł wkurwiony do komputera po papierosa. Zapalił go, podszedł do lustra i zaczął oglądać rozcięcie na brodzie, które powstało po moich pazurkach. Ja usiadłem zdziwiony na podłodze i patrzyłem jak omiata wściekłym wzrokiem mieszkanie w którym nagle (niewiadomo skąd) powstał bałagan. Ja też popatrzyłem na swoje rany wojenne. On nie lepszy... po wewnętrznej stronie lewego łokcia mam sporą rysę po jego pazurach...sporą - większą niż on na brodzie. A to on marudzi z tego powodu... Jakby cholernik naprawdę był poszkodowany ).(" W pewnym momencie stanął oparty o biurko i rzucił obojętnie ( ! ) -No! Zbieraj się. Przed chwilą się śpieszyłeś. - Napotkał mój wzrok ale zraniona sarna - Nie patrz tak! No... ruszaj się. Zobacz jakiego narobiłeś bajzlu... teraz to JA będę musiał to sprzątnąć... - zmarszczył nos. Wstałem, przyniosłem sobie glany i rozłożywszy się na środku pokoju usiadłem z wyciągniętymi nóżkami i stwierdziłem -Wiesz co jest najgorsze?- Nie odpowiedział. Ubrałem buty - Że Ty nadal tego chcesz! - Pisnąłem chyba trochę cienko bo ja też chciałem. Ha! Chciałem, tak. To dlaczego się nie dałem? To proste bo on ma chłopaka, jest moim przyjacielem a poza tym kurewsko mi na nim zależy. Bałem się , że nie będę mógł dłużej udawać, że to tylko zabawa i że on ze mnie żartuje. Że mnie wystawi do wiatru i zwyczajnie będzie po wszystkim. Teraz to wyglądało nieco inaczej...Wyglądało jakby po prostu chciał mnie wykorzystać a kiedy mu się nie udało potraktował mnie jak coś zbędnego...Chyba musiałem zrobić jakąś płaczliwą minę bo spytał - Na co czekasz? Chyba się spieszyłeś... - Założyłem więc bez słowa kurtkę, zabrałem plecak z podłogi i ruszyłem do wyjścia - Wypuść mnie. - Chyba nie zrozumiał do końca o co mi chodzi bo po prostu otworzył drzwi...Zapytał jeszcze czy na pewno nie chcę zmienić życzenia na White Day - odparłem że nie. Zawsze żegnał się ze mną i witał jak z "uke" czyli buziakiem na do widzenia i dzień dobry a teraz po prostu się odwrócił. - Czekaj! -Zatrzymałem go. Odwrócił się do mnie i spytał czego chcę. Stwierdziłem że buziaka. Miał zaskoczoną minę. Z ociąganiem nadstawił policzek... a ja wyminąłem go, trafiłem w usta. Szybko rozsunąłem je wargami i liznąłem... w zęby... - Miał bardzo głupią i zaskoczoną minę, ale od razu odwróciłem się i zbiegłem po schodach. Czułem moje gorące policzki i słyszałem jego śmiech... zza zamkniętych drzwi. Zastanawiałem się jak ja mu jutro spojrzę w oczy w szkole. I czym on na to odpowie.

(Tak... pamiętasz to? Na pewno. Nawet zilustrowałeś to serią rysunków i nosisz dumnie wciągnięte w koszulki w swojej teczce artów... Wtedy naprawdę chciałem tego pocałunku, darłem się głównie dla zasady... ale ciało broniło się seme. Dotąd nikt się na mnie nie rzucał, nic ode mnie nie chciał więc zareagowałem raczej instynktownie. Do powodów obrony dochodził strach. Bałem się że mnie wyśmiejesz i że no nie wiem co, ale że nasze kontakty ulegnął pogorszeniu. Następnego dnia w szkole na osobności robiłeś mi różne aluzje ale ja udawałem, że nie kumam. Na szczęście zauważyłeś, że przeszkadza mi to przy ludziach i bez nich było mi cholernie głupio, czerwono i nie mogłem Ci spojrzeć w oczy. Poza tym między nami nic się nie zmieniło. Tylko tyle, że miałem wątpliwości czy nie powinienem lekko się wycofać z roli 'uke'. Ale nie chciałem i nie potrafiłem.)


12 .marzec 2006 roku - po mangowym w domu

Zrobił to. Ukradł mi pocałunek... Na mangowych dostałem białego misia w kubraczku. Chiaki powiedział, że wie, że jest za wcześnie ale daje mi go na White Day bo pewien jest, że się rozmyśliłem co do zamówionego prezentu. Przyjąłem misia ale zaznaczyłem, że tamten prezent i tak chcę i nie zamierzam się wycofać. Było to przy Ponczku (właśnie jechaliśmy do niego), właśnie skarżyłem się na zapędy Chiakiego. Ponczek miał i tak jedna odpowiedź, no może dwie...
- Och! Jakie słodkie, tylko zmolestować! - drapiąc mnie pod brodą, jakbym był szczeniakiem i - Och ty moje marzenie pedofila! - ... i tu następowało głaskanie po główce.
Ja skarżyłem się na Chiaka a on na mnie. Ponczek stwierdził, że Chiaki ma racje ale musi się postarać. On na to bezczelnie:
- Obaj wiecie, że zawsze dostaję to, czego chcę! - przewróciłem oczami, Ponczek się zaśmiał. Wsiedliśmy do autobusu. Podróż była w miarę spokojna. W miarę bo zdarzyło mi się wpaść na zakrętach na oboje i to nie raz...Raz jedno, raz drugie...trochę jak piłka.
U Ponczka podziwialiśmy yaoicowe plakaty (Chiaki piszczał aż dostał jeden )_)" ), zbiorki mangowe i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Ponczek wstał, stwierdził
- Herbatę wam zrobię bo tak zimno...-Puścił wymowne oko do Chiaka- Pobawcie się przez chwilę dzieci same.. Chiaki działaj!
- Może pomogę? - Zapytałem ze szczerego serca i pełnej woli ucieczki. Chiaki mnie przytrzymał za rękę a Ponczek ze swoim (evile smile) zamknął niespodziewanie dokładnie drzwi.
Dokładnie jak to było do przewidzenia Chiaki zaczął się do mnie zbliżać. Cały czas przemawiał do mnie jakby tłumaczył coś dość opornemu dziecku: "Nie bój się, to nie boli. No chodź! Bądź grzecznym chłopcem. Będzie fajnie... Przecież już raz prawie mnie pocałowałeś (Wiedziałem, że to liźnięcie się kiedyś na mnie zemści! XP) i tak dostanę to czego chcę"! Dopadł mnie w końcu i zaczęła się przepychanina bardzo przypominająca tą w jego domu. Znowu to samo: łóżko-podłoga, podłoga-łóżko. Po kilku minutach wrócił Ponczek i wyśmiał Chiakiego za to, że sobie ze mną nie radzi. Chiaki zaczął go opierdzielać za brak wyobraźni. W końcu jak tak się rzucam to mogę się wyrwać i sobie kark skręcić. Czułem się jakby omawiali jak najlepiej złapać dzikie zwierze. Przyznaje troszkę mogłem je przypominać, ale to już przesada! Ufnie szukając pomocy schowałem się za Ponczka (w porównaniu do niego jestem drobny). On wziął mnie za łapkę, (Haruś, chodź! ) usiadł na łóżku i położył mnie tak, że miał moją głowę na kolanach. Myślałem, że mnie będzie pilnował przed Chiakim o on na to: "No spróbuj jeszcze raz... Potrzymam go tak, żeby nic sobie nie zrobił!". Zaraz, chwila!! O mnie chodzi?! Ponczek, zdrajco! )_( Z drugiej strony fajnie, chcę ale boję się konsekwencji... Chiaki w tym czasie (mimo moich protestów - offf corse!) ułożył się na mnie krępując mi ruchy dolnej części ciała i Ponczek trzymał mnie za łapki. I tak się rzucałem, wyrywałem i szamotałem, aż w końcu zaległa taka cisza.. Usłyszałem głos Ponczka: "Eeee... Haruki...?" Otworzyłem oczy... XD Gdzie leżałem, no gdzie? Oczywiście w rozporku Ponczka XPPP Spiekłem buraka i odskoczyłem na drugą stronę niemalże spadając z jego kolan. Obydwaj mnie trzymali. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Ponczek chwycił mnie inaczej, tak że opierałem się o niego plecami i mocno trzymał mnie za ramiona. Chiaki siedział na moich nogach blokując je i baaaardzo wolno zbliżał się do moich ust. Zacisnąłem wargi ale i tak poczułem gorący pocałunek. Trochę brutalny... ale zdecydowanie gorący. Ponczek szeptał do mnie uspokajająco a Chiaki przedarł się zarówno przez moje usta jak i zęby i zaczął bawić się moim językiem (!). Odruchowo oddałem pocałunek i nawet nie poczułem kiedy Ponczek poluźnił uchwyt. Teraz obaj wspieraliśmy się na nim, ja z przyczyn oczywistych a Chiaki bo całkowicie oparty na mnie. Kiedy pocałunek się skończył obaj popatrzyliśmy się na siebie niepewnie, chyba to co się stało przerosło nas obydwu i siedzieliśmy tak dopuki Ponczek nie wyrwał nas z odrętfienia marudząc coś w stylu: "Kurde nooo.. ja Dziwka Szatana i patrzę jak wy się zabawiacie zamiast w tym uczestniczyć... Normalnie traumę będę miał..." i biadolił w tym stylu, co szybko doprowadziło nas do śmiechu i rozładowało powstałe między nami napięcie. Dzięki Ci Panie za słodkiego Ponczka XD Bądź co bądź nie mogę powiedzieć, że pocałunek mi się nie podobał. Później to powtarzaliśmy... nadal się rzucałem odskakiwałem i marudziłem ale już bardziej na pokaz niż naprawdę mi coś nie pasowało. Niestety szybko musiałem wracać (jak zwykle -_- '''). Żeby ich pośpieszyć całą drogę do autobusu pośpieszałem ich wabiąc na mój tyłek... burak... zadzierałem kurtkę, pokazywałem tyłek przez spodnie a oni udawali, że mnie gonią... XD ale shizz... w sumie dzień był raczej udany...

(O tak... pamiętam, że cieszyłem się ,że w końcu uległem ale zastanawiałem się , czy skoro dostałeś to czego chciałeś to czy mnie teraz nie olejesz.. Aleks by tak zrobił, a on do tej pory był jedynym moim przyjacielem.. i to z długą datą ważności. Bałem się następnego dnia spojrzeć Ci w oczy ale ty żartowałeś w najlepsze i utworzyło się między nami coś w stylu słodkiej tajemnicy. Nie rozpowiadałeś o tym nikomu i do mnie byłeś w porządku. Na wszelki wypadek udawałem ,że pojęcia nie mam jaki dziś jest dzień i jutro przypada White Day... i mój prezent. Po tym co wyczyniałeś dla jednego pocałunku, zacząłem się zastanawiać czy nie spełnisz mojego życzenia.. kurde, a ono było takie nieprzemyślane... palnięte tak po prostu bez udziału żadnych toków myślowych.. A może z udziałem podświadomości? W każdym razie byłem ciekawy... Na wszelki wypadek następnego dnia trzy razy sprawdziłem czy jestem czysty XD zazwyczaj robię to raz, góra dwa... jak zapomnę o pierwszym... XDDD Taaaa...)



14. marca 2006 roku, wtorek - White Day!

Taaa... ale się działo... mam chłopaka XDDD ale pomału...zacznę od początku.
No więc we wtorki zawsze mamy 5 a na dobrą sprawę 4 lekcje, a ja w domu mam być dopiero koło 16... Dziś umówiłem się z Yuzu... w końcu nalegała. Umówiłem się z nią o 15.30 więc miałem koło czterech godzin, w towarzystwie Chiakiego... Robił aluzje do dzisiejszego dnia ale ja udawałem, że najpierw że nie wiem jak a jest data a potem że 14 to 14 i nie rozumiem o czym nie pamiętam. On tylko odliczał: "minęła pierwsza lekcja, za trzy idziemy do mnie!", "minęłam druga lekcja, za dwie idziemy do mnie" i tak co godzinę aż do końca. Ja udawałem spokojnego i nic nie wiedzącego. Przekrzywiałem główkę na bok i udawałem niezmiernie zdziwionego. Kiedy w końcu doszliśmy do niego, jak zwykle włączył komputer i odetchnąłem głębiej. Jednocześnie byłem nieco zawiedziony i szczęśliwy. Więc jednak się nie odważy. Dobrze, to rozwiązuje mi wiele problemów. I daje pewną swobodę. Postanowiłem nadal grać głupa, udawać że nie pamiętam. Nie chciałem, żeby wyszło że coś na nim wymuszam. W końcu nie wiedziałem nawet kiedy rozstał się ze swoim chłopakiem, był sam i od sześciu dni jest z Tomoko, dziewczyną z mangowego. Ona jest śliczna on niczego sobie.. nic więc dziwnego. Co z tego, że po czterech dniach związku z nią przelizał mnie? Może... heh dajmy temu spokój! W każdym razie puścił mi coś na kompie i jak zwykle tłumaczył... po jakiś 20 minutach zamknął pliki i popatrzył na mnie. Spytał:
- Wiesz jaki dziś dzień? - Zaprzeczyłem gwałtownym ruchem głowy - jest 14 marca a ja Ci coś obiecałem - przypomniał troszkę rozbawiony (!). Zrobiłem wielkie oczy, przecież wydawało mi się, że zrezygnował! On tylko (jak poprzednio jak poprzednio tyle, że spokojniej bo z odrętwienia się wyrywałem) położył mnie na łóżku.. Chciał mnie pocałować ale się uchyliłem. Położył się na boku, podparł ręką głowę i spojrzał na mnie uważnie.
- Przecież już to robiliśmy... Daj spokój i buziaka! - wydawał się lekko zdegustowany. No, cóż... Na buziaka pozwoliłem.. i na dwa i trzy.. i i zgubiłem w końcu rachubę. Ale troszkę to trwało. W pewnym momencie wsunął mi rękę pod bluzkę... - pisnąłem i odskoczyłem. Zacząłem się wyrywać. On spokojnie ale stanowczo odganiał się od ciosów moich rąk i nóg, dał mi się zmęczyć i wtedy unieruchomił. Chciał przemówić mi do rozsądku...:
- Haruki, Haruki uspokój się. Przecież Ci obiecałem... Nadal tego chcesz..? - korciło mnie żeby się wycofać ale...powiedziałem stanowczo, że tak nadal tego chcę. Zapytał- To czemu się wyrywasz?
- Bo mi dziwnie...
- Dziwnie? Nie robiłeś tego nigdy z dziewczyną? Traktuj to w ten sam sposób. - Wydarłem się na niego:
- Ale ja nigdy tego z żadną dziewczyną ani z nikim tego nie robiłem i nikt mnie do tej pory nie dotykał i mi dziwnie i już! - zmarszczyłem brwi.
- Uspokój się więc... to nie boli. Musisz się tylko przyzwyczaić. - Jakoś nie szczególnie trafiły do mnie jego argumenty ale trochę się uspokoiłem. Spróbował więc jeszcze raz.. Zacząłem kwikać, piskać uskakiwać i jakoś tak...
- Przestań się patyczkować, bo... bo cię zgwałcę! - chyba go nieźle wkurzyłem. Znowu zaczęła się szamotanina... W pewnym momencie zacząłem się drzeć pewien, że to podziała:
- Bez związku seksu nie będzie! - kilkakrotnie to powtórzyłem zanim dotarł do niego sens tych słów. Ułożył się jak na początku, z ręką pod głową. Spojrzał na mnie trzymając dłoń na mojej klatce piersiowej:
- Będziesz moim chłopakiem? - zapytał troszkę niecierpliwie ale zdecydowanie. Zamyśliłem się. Chciałem tego... ale nie tak... w ten sposób po prostu to na nim wymusiłem! Sam by mi tego nie zaproponował...kurde ale ja bym chciał... Zagryzłem wargę. Dostrzegł moje wahanie. A co z jego i moją dziewczyną? Powtórzył pytanie: "Będziesz moim chłopakiem?" Słowa które chciałem usłyszeć zostały już powtórzone..
- Tak... - wykrztusiłem szybko i trochę niepewnie. - Tak. - powtórzyłem.
- To świetnie... -uśmiechnął się, pocałował i na nowo zaczął wkładać łapki pod moją koszulkę. A ja znowu zacząłem szamotaninę
- Jesteś moim chłopakiem? - pokiwałem głową - To seks będzie i to tutaj, zaraz! - Zrobiłem wielkie oczy - Nie bój się... To nie boli.. - Nie byłbym tego taki pewny....! Ale już dałem mu wolniejszy dostęp. Teraz naprawdę się bałem. A.. a jeśli naprawdę to zrobi? Przecież ma dziewczynę... to uke i seme... to tylko zabawa? Tak, chyba tak. Przynajmniej dla niego. Więc ten "związek" też musi być dla niego zabawą... Zrobiło mi się tak smutno... Kurwa.. Jęknąłem w duchu. Przecież ja się w NIM naprawdę zakochałem...
Śmiał się...ze mnie... Mam odruchy, że jak ktoś mnie dotyka to odskakuję... i piszczę. To odbywa się jakoś tak odruchowo i dla niego jest świetną zabawą... Mówi, że jestem uroczy, całuje mnie i delikatnie pieści po klacie, karku i plecach. Wtuliłem się. Chociaż nadal nie pewny czy ze mnie nie żartuje i mnie nie wyśmieje. To dziwne... ufam mu, dobrze mi z nim.. Rozumiem, że przed publicznością udaje mojego seme i powaga i wszystko ale robi też kiedy widowni nie ma. Wtedy jest troszkę ironiczny ale w sumie czuły. Czasem trudno mi powiedzieć czy żartuje, czy nie. Oszaleje z nim! ).(
W pewnym momencie nie tylko podwinął ale po prostu zdjął ze mnie bluzkę. Lizał moją szyję, obojczyki i zszedł niżej do sutków. Zaczął je delikatnie pieścić, lizać całować... Wierciłem się strasznie pod nim. Było mi wstyd. Nie lubię swojego ciała...jest brzydkie a on tak po prostu wystawia je na widok swój i światła dziennego. Było mi dobrze i głupio. Początkowo nawet nie wiedziałem jak oddać mu pieszczoty, ale on tego nie wymagał. W pewnym momencie poczułem, że próbuje odpiąć mój pasek od spodni. Szarpnąłem się, niby zmieniając pozycje i dyskretnie poprawiłem pasek na dawne miejsce. Zmarszczył brwi i mruknął niezadowolony.
- Co robisz? - Spytał
- Nic. - Popatrzył na mnie wymownie. Wzruszyłem ramionami gestem, który sprawił że się uśmiechnął.- Na to jest dla mnie za wcześnie... - Wyjaśniłem cichutko pokrywając się rumieńcem... Aż mnie policzki zapiekły. - Poza tym bluzka... ściągaj!
Popatrzył na mnie jak na wariata i wrócił do moich sutków - Ej! Ty już moje ssiesz a ja jeszcze twoich nie widziałem! - Oburzyłem się na tą ignorancję. Zaczął się śmiać i mnie przedrzeźniać: - "Ty już moje ssiesz a ja jeszcze twoich nie widziałem!" - czy naprawdę słychać było aż taki wyrzut w moim głosie? Znowu spiekłem buraka. - Ściągaj.. - zaskamlałem.
- Sam ją ściągnij... Ja sam cię rozebrałem. - Wyjaśnił widząc moja zdziwioną minę. - No..? - ponaglił mnie.
Niewprawnie zrobiłem to o co prosił a raczej czego ja chciałem i ... i nie wiedziałem co dalej. Mój rumieniec z ciemniał. Popatrzył na moją niepewną minę i znowu wybuchnął śmiechem - Moje słodkie kochanie... - zamruczał mi cicho do ucha, a rumieniec znowu przybrał na sile ale on nie mógł tego widzieć bo schowałem się w jego szyi. Nieśmiało zacząłem obsypywać go drobnymi pocałunkami. Mruknął coś zadowolony. Wrócił rękami do mojego brzucha... gdy zadzwonił telefon. Odebrał po którymś dzwonku. Dzwoniła.... Tomoko. Zrobiłem się czerwony ze wstydu... Nawet nie przypuszcza, że właśnie została zdradzona. Popatrzyłem na zegarek... 15.33! Moja własna dziewczyna teraz czeka na mnie i ona również jest zdradzana... i to chyba gorzej niż Tomoko bo nie tylko fizycznie ale i psychicznie... Jęknąłem w duchu. Chiaki umawia się z Tomoko, ona przyjdzie tu o 17... Wysłałem smsa do Yuzu, że zatrzymano mnie w szkole i że się spóźnię... Czułem się jak szmata... Odnalazłem na podłodze koszulkę i założyłem ją. Chiaki skończył rozmowę. Zachował się normalnie:
- Ej... co robisz? Nie ubieraj się... chodź do mnie..! - poprosił a ja miałem ochotę spełnić tą prośbę ale zamiast tego bąknąłem
- Nie mogę... och Chiaki Yuzu na mnie czeka... jestem już spóźnionyyy...- jęknąłem uroczo. Pochyliłem się nad nim i na przeprosiny dałem głębokiego buziaka. - Muszę iść. Chodź nie twierdzę , że chcę.
- To odwołaj... - jęknął
- Nie mogę... obiecałem jej.
- Idź do tej swojej zdziry.... - Powiedział przeciągając i ułożył się na plecach na łóżku.
- Tomoko przyjdzie o piątej - z wyrzutem zaakcentowałem głosem godzinę. Co? On może a ja nie? Aż tak pierdolnięty nie jestem... Znowu się śmiał... on się śmieje z sporej ilości moich tekstów. Czuje się czasem przy nim jak mrówka przy słoniu... Zazwyczaj śmieje się tak jakby w połowie z moich tekstów a w połowie ze mnie..? Może mi się wydaje... ja za to śmieję się z przewrotnego losu. Związałem się z Yuzu, żeby uciec od uczucia, które czuje do niego a ono tymczasem tylko rośnie w siłę a mi jest tylko coraz trudniej...i ona. Krzywdzę ją. Moją przyjaciółkę. Tymczasem on niby też się do mnie zbliżył. On też jest moim przyjacielem, bliższym niż ona... i do tego TO uczucie... ale mam wrażenie, że jestem dla niego zabawką... którą jak się znudzi to wyrzuci w jakiś zatęchły kąt.. aby przypominać sobie o mnie podczas gdy będzie się wybitnie nudził albo potrzebował zastępstwa... najgorsze jest to, że mam świadomość, że bez wahania dałbym się sobą bawić. Dla jego towarzystwa... Kim ja dla niego jestem? Idę pod prysznic... może ochłonę?

(To było ciężkie. Kiedy spotkałem się z Yuzu czułem się bardzo źle. Jak najgorsza szmata a przy tym miałem nieodparte wrażenie, że to nie ją tylko Ciebie zdradzam. I tak to trwało...U Ciebie w domu pojawiało się coraz więcej problemów, Ty nie dość, że chorowity z natury to jeszcze z nerwów, opuszczałeś bardzo dużo zajęć w szkole. Rozumiałem to, martwiłem się o Ciebie i starałem się wspierać Cię na duchu z całych sił. Jeszcze się do siebie zbliżyliśmy. Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę, nagle to Ty stałeś się częstym gościem w moim domu. Moja siostra i mama Cię pokochały. Cieszyłem się. Na szczęście nie zraziłeś się moimi problemami, które wcześniej przeze mnie skrzętnie ukrywane wypłynęły na powierzchnie... Wiadomo - każde gówno pływa i nie zatonie. Pod koniec marca nocowałeś u mnie.... )



pod koniec marca 2006 roku - nad ranem

Chiaki był u mnie wczoraj. Zresztą nie był tylko jest. Został na noc ^^ szczerze mówiąc jestem lekko roztrzęsiony ale już piszę co się stało.
Kiedy "poszliśmy spać" (czyli wreszcie dotarliśmy do łóżka pokonując: kompiele, siostrę i inne pierdółki), z powodu ciasnoty mego chłopięcego łóżeczka przytuliliśmy się do siebie. Ja off corse od ściany... Dałem buziaka, szepnąłem w jego uszko: "dobranoc!" i ułożyłem się głową na jego piersiach. Jednak szybko rozwiały się moje złudzenia co do spania, kiedy poczułem jego łapki koło mojego brzuszka. Drgnąłem i pisnąłem - norma...- zaburaczyłem się i szepnąłem:
- Co robisz?!
- Nic. Śpij. - odpowiedział jak mu się wydawało niewinnym głosem choć ja wyczułem jego lekkie drżenie
- Chiaki...? To nie jest nic. Nie zasnę.. - jęknąłem.
- W takim razie trzeba coś z tym zrobić...- Przekręcił się na bok, jednocześnie układając mnie na wznak i lekko gładząc moje obojczyki przez piżamkę. Jęknąłem.
- A co chcesz zrobić? - teraz ja spytałem niewinnie
- Zobaczysz... -mruknął i jego łapki zniknęły pod moją górą od piżamy. Trudno opisać moje zachowanie... przy najlżejszym dotyku moje mięśnie naprężały się w nerwowym skurczu. Przy każdej zmianie położenia dłoni moje mimowolne drgnięcie połączone z cichym wylęknionym jękiem. Jękiem nie przyjemności ale przestrachu, obawy, zaskoczenia...co bym nie robił nie mogłem opanować żadnej z tych dwóch reakcji. Serce chciało a ciało stawiało opór. Na szczęście Chiaki uznał, że obydwie reakcje wynikają z przyjemności jego trzeba przyznać wprawnych palców. Zachowywałem się trochę jak w amoku, taka mała bezwolna kukiełka. Nie chciałem mu w niczym przeszkadzać. On natomiast również popadł w dziwny stan, który różnił się tym do mojego, że on kontrolował swoje ciało. Kiedy ja w stanie byłem tylko oddawać pocałunki i gryźć go po ramionach, szyi i ustach, on błądził rękami po moim torsie. Rękami, ustani, językiem. W pewnym momencie obiąłem go i pogładziłem wzdłuż kręgosłupa. Ruch moich rak nie skończył się jednak s dole pleców tylko ciągnął się dalej na pośladki i uda. Nie za bardzo zdawałem sobie sprawę z tego co robię i co się ze mną dzieje. Kiedy się zorientowałem, szybko cofnąłem dłonie na jego kark i speszony wtuliłem się w obojczyk. Tak... ten obojczyk jest bardzo wygodny... i i ja w ogóle lubię obojczyki. Chiaki jednak bardzo dobrze zauważył moje dłonie na swoich pośladkach i odczytał to jako zaproszenie. Szybko pogładził mój pas, moje biodra i pośladki, które lekko ścisnął. Chwilowo stracił zainteresowanie nimi i wrócił do moich górnych części ciała.
- Zdejmuj! - w ciszy rozległ się rozgorączkowany szept połączony z pociągnięciem mojej bluzki w kierunku głowy.
- Co?! - pisnąłem mocno zdziwiony. Pojął , że nie chodzi mi o część ubrania tylko o samą czynność.
- Zdejmij piżamę... - przygryzł moje ucho. Zadygotałem - No... przecież już nieraz widziałem Cię bez bluzki... - Pocałował mnie w kark. - Daj pomogę ci...
- Nie! - zdziwiony uniósł brwi - Nie ja sam - sprostowałem - Ty też zdejmuj! - Zachichotał a ja się speszyłem. Posłusznie zdjął swoją bluzkę.
- Nooo? Ja już a ty? - szepnął rozbawiony
- Ja nie... - zabrzmiałem niepewnie
- Czemu?
- Bo się wstydzę...- Schowałem się w niego w taki sposób, że nie mógł się ruszyć.
- Ej! Tak nie ma.. - Wyswobodził się z mojego uścisku. - Daj pomogę Ci... - I mimo moich oporów udało mu się.. a moja bluzeczka pofrunęła przez pół pokoju, tak abym zbyt łatwo nie mógł jej znaleźć. Wykorzystując jego nie uwagę otuliłem się szczelnie kołdrą i odwróciłem się przodem do ściany a do niego tyłem.
- Znowu zaczynasz..? Haruki... - czy słyszałem w jego głosie groźbę?
- Tak..?- Spytałem ostrożnie.
- Co robisz?
- Śpię!
- I mówisz przez sen..? - starał się być poważny.
- Taak.. - odparłem niepewnie
- Acha... to dobranoc. - Oj... za łatwo odpuścił...
- Chiaki?
- Tak?
- A co ty robisz?
- Czekam...
- Na co? - spytałem zdziwiony
- Aż zaśniesz...
- Po co? - spytałem wzruszony
- No wiesz... kiedy uke jest zmęczone, odmawia współpracy albo cuś w twoim stylu, to seme czeka. Uke zasypia a seme je wykorzystuje na śpiąco... Nawet jeśli uke się obudzi to jest już za późno... - Zrobił niewinną minkę - A czemu pytasz..?
- Bo śpię... - Słyszałem jak próbuje zdusić śmiech.
- Skoro już śpisz... - poczułem jak jego dłonie dostają się pod mój kokon z kołdry. Udałem, że nie czuję i zdusiłem zarówno mimowolne piski jak i drgnięcia. Poczekałem aż przyciągnął mnie do siebie i zaczął delikatnie bawić się moimi sutkami. Wtedy już nie mogłem nie zareagować. Poruszyłem się niespokojnie i jęknąłem. Pieszczota stała się intensywniejsza. Ocierałem się o niego plecami. Jego dłonie zsunęły się na mój brzuch... i niżej na piżamę. Zdrętwiałem.
- Chiaki?! - Szepnąłem gorączkowo, troszkę się odsuwając. - Co chcesz zrobić?! - Odsunąłem jego rękę swoją.
- Przecież dobrze wiesz... - mruknął mi w ucho. - A jeśli nawet nie... to zaraz się dowiesz...- Pocałował mnie w małżowinę uszną. Westchnęłem.
- Alle jaa...
- Hmmm...? - nie patrząc na mój protest pogładził przez piżamkę mój krok...
Jęknąłem inaczej niż zazwyczaj, co stanowiło dla mnie spore zaskoczenie. Mój jęk był głębszy, dłuższy i sprawił, że Chiaki delikatnie zacisnął na mnie swoją dłoń. Potarł delikatnie. Odwróciłem się całkowicie przodem do niego, strąciłem jego rękę i wtuliłem się w niego skulony. Skuliłem się tak, że moje prawa noga była pomiędzy jego nogami. Zanim wyhamowałem swój ruch lekko powyżej kolana poczułem jego krok i cofnąłem się przestraszony lekko czując jego gorący członek. Teraz to on jęknął. Cofnąłem nogę zupełnie i schowałem twarz w jego torsie. Zachichotał. Trochę mocniej niż zazwyczaj ugryzłem go w ramię. Tak żeby przestał się śmiać. Syknął.
- Oj... moje speszone kochane Maleństwo... Biedactwo Ty moje wystraszone... - gładził mnie delikatnie po włosach. Wydąłem wargi i nagłym ruchem podsunąłem się w górę chcąc go pocałować... i znowu niechcący trafiłem go kolanem w krok. Odwzajemnił pocałunek uśmiechnął się rozmarzony i objął mnie w pasie. Przyciągnął do siebie i... i wsunął dłonie z tyłu pod moje spodenki. Szepnął coś uspokajająco i zaczął masować miejsce nad moimi pośladkami. Wysunąłem się w jego stronę mruknięciem chwaląc pieszczotę i całując jego tors i liżąc sutki. Pojękiwałem co chwilę i zdziwiony zauważyłem, że czym więcej kwękam tym on jest bardziej napalony. Jego dłoń przesunęła się przy skórze na moje podbrzusze i pomału zsunęła się niżej. Zdziwiony i lekko spanikowany cofnąłem się do tyłu jednak nie za wiele bo z tyłu obejmował i przytrzymywał mnie drugą ręką.
Tej nocy kochaliśmy się aż zaczęło świtać... Zmęczeni szybko zapadliśmy w sen. Ja obudziłem się pierwszy, niecałe pół godziny od zaśnięcia. Popatrzyłem na jego śpiącą twarz, nachyliłem się nad nim i delikatnie pocałowałem.

To było pierwsze takie moje doświadczenie. Bardzo mi drogie bo przeżyte z Tobą. Jeszcze przez bardzo długi czas później, to Ty sprawiałeś mi więcej przyjemności niż ja Tobie. Możesz zaprzeczać kochanie ale ja wiem swoje... Jakiś nieudolny na tym tle jestem czy co? Prawdopodobnie tak.. W każdym razie w tym czasie brakowało mi najbardziej Twojego uczucia. Byłem cholernie niepewny... Piękne marzenia i siłę dał mi list, list od Ciebie, tak Kochanie, ten który dostałem na urodziny....
Przez jakiś czas znowu się do siebie zbliżaliśmy, łączyło nas nie tylko łóżko ale i większość dziedzin życia... Nooo tak mi się wydaje ale to może być moje subiektywne odczucie. Kilka dni od tej nocy dostałem od Ciebie serduszko na łańcuszku ^^ dając mi je grałeś obojętność. Powiedziałeś wtedy: "Masz, to dla Ciebie! Nie ciesz się tak... to zwykły kawałek blaszki. Kupiłem go bo błyszczał z wystawy tak jak Twoje oczy kiedy się z czegoś cieszysz...Mówię: nie ciesz się! To głupota!" Pamiętasz? Ostatnie zdanie wywołane było tym, że rzuciłem Ci się na szyję...Kochanie może masz talent aktorski... ale ja i tak wiem co się kryje pod Twoimi obojętnymi minami...Noszę to serduszko, mimo, że chłopak i że czasem nie pasuje... ale noszę je zawsze, wszędzie i do wszystkiego. Już nie świeci widocznym blaskiem, ale dla mnie jest najpiękniejsze bo od Ciebie. Nawet nie wiesz ile osób dziwi się kiedy widzi obdrapane serduszko na łańcuszku wystające mi spod ubrania. Kiedy o nie pytają, odpowiadam, że dostałem je od osoby, którą kocham najbardziej na świecie. Kiedy pytają jak ta szczęściara ma na imię odpowiadam, że na pewno nie szczęściara a reszta to tajemnica.
I pomyśleć, że kiedy powiedziałem Ci o moim poczuciu winy co do Yuzu, chciałeś zakończyć nasz związek. Dopiero kiedy zrozumiałeś, że poczucie zdrady jest względem Ciebie zweryfikowałeś swoje zamiary. Ponieważ wtedy nie znaliśmy swoich uczuć, najprawdopodobniej obydwaj udawalibyśmy przed sobą, że wszystko jest w porządku a w rzeczywistości topiąc swoje światy we łzach.
A dowiedzieliśmy się przez jedno nieopatrznie wypowiedziane przez Ciebie zdanie...)



pierwsza połowa kwietnia 2006 roku, czwartek - wieczorem w domu

O.O ^^ jupi jupi jupi... a ja coś wiem!!!!
To był kolejny dzień szkolny a jednak tak różny od wszystkich innych... Chiaki mnie kocha! ^^ raaanyyy.... litości... obydwaj jesteśmy idoitami, że dopiero dziś przypadkiem to wyszło na jaw...masakra. Ale od początku.
Dzień jak co dzień, koszmarnie nudne osiem lekcji.. cały dzień Chiaki umilał sobie trykaniem mnie delikatnie w bok, na tyle żeby nie bolał a żebym podskoczył jak piłeczka i jęknął jak w łóżku plus dmuchanie w twarz bo wtedy trzepie się "jak szczeniaczek". Masakra. Jego to bawi a dla mnie jest ciut męczące... Niech tak sobie robi, ok. aleee ile można...???!!! Nie wiem, ale on może długo. Podoba mi się to bo wtedy się śmieje... ale no nie cały czas... to się robi niehumanitarne T_T Na 7 i 8 godzinie lekcyjnej mamy dwie matmy z wychowawczynią, więc jako klasa plastyczna i wychowawczyni mamy nieco luźniej na lekcjach z Naszą Panią. No więc Chiaki tak mnie torturował zabawiając klasę moimi jękami.. aż pod koniec pierwszej matmy (tuż przed przerwą) zrobił mi tak mocniej niż zazwyczaj i skoczyłem tak wysoko na tym krześle, że walnąłem nogą o ławkę.
- Dlaczego Ty mi to robisz?! - Zapytałem ze łzami w oczach, rozcierając bolesne miejsce.
Milczał chwilę po czym stwierdził lekko - Nooo wiesz... Takie rzeczy robi się ludziom których się kocha...- urwał i zakrył dłonią usta.
Zadzwonił dzwonek. Zrobiłem wieelkie zdziwione oczy i zapytałem krztusząc się bo brakowało mi powietrza.
- To... TY mnie KO~CHASZ? - Zrobił się czerwony, mruknął coś co brzmiało jak : "baka" i ciężko walnął głową o ławkę... Z pod włosów widziałem jego czerwone uszy. - Powiedz mi! - Zażądałem - Pooowiieedz miii!! - Krzyknąłem na całą w połowie opustoszała klasę.
Wstał i bez słowa minął mnie szybko i wybiegł na korytarz. Oczywiście pobiegłem za nim. Dogoniłem go w połowie korytarza, złapałem za rękę i usadziłem na pustej ławce pod oknem. Obiąłem go za szyję. -Powiedz mi! - Poprosiłem. Siedział czerwony, chował się przed moim wzrokiem. Uciekał odkręcając się do mnie tyłem. Westchnąłem wzruszony:
- Ja też Cię kocham - Powiedziałem cicho na tyle żeby mógł usłyszeć tylko on.
Chiaki wybuchnął głośnym śmiechem. Poczułem się jakby mi ktoś wymierzył policzek.
- Z czego się śmiejesz?!! - Wykrzyknąłem oburzony. Jęknął jakby bolał go brzuch.
- O Boże...- jęknął i uchwycił mój nie rozumiejący wzrok. - Kochasz mnie? Nie sądzę. A jeśli nawet to nie tak jak ja Ciebie!
- Skąd Ty możesz to wiedzieć? - Zaoponowałem niespokojnie.
- Bo ty na pewno kochasz mnie jak brata, przyjaciela albo coś! - Głos Chiakiego brzmiał okropnie. Dobrze wyczuwało się w nim rozpacz.
- Chiaki słuchaj mnie! - "Mój kochany idiota" tak o nim pomyślałem - Kocham Cię nie jak brata, nie jak przyjaciela... Ja NAPRAWDĘ cię kocham! Czy uważasz, że poszedł bym z tobą do łóżka gdyby było inaczej? Czy sądzisz, że męczył bym się z Twoimi humorami, problemami? Czy martwiłbym się o Ciebie gdybym kochał cię inaczej?! Czy dawałbym sobie wsadzać palec w bok i chuchać w twarz ? Wodzisz mnie za nos nie dlatego, że jestem głupi i tego nie widzę, tylko dlatego, że z miłości do Ciebie najpospoliciej zgłupiałem. - Przytuliliśmy się. Jakimś dziwnym trafem mimo przerwy korytarz był pusty i nikt nas nie widział. To dobrze, bo widok dwóch tulących się facetów, czerwonych na twarzy i pociągających nosem nie zachwyciłby nawet zapalonych yaoistek. Chociaż może na pierwszy rzut oka ze względu na długie włosy od tyłu wyglądałem na dziewczynkę? Ostatnia matma minęła w niezwykłej jak na nas dwóch ciszy.
Po szkole ze względu na mój wyjątkowo pusty domek pojechaliśmy do mnie. Położyliśmy się na moim łóżku i dopiero wtedy wszystko od początku do końca sobie wyjaśniliśmy. Stąd wiem jak blisko kilka dni temu byliśmy od katastrofy... Ufff... i nigdy więcej. Teraz mówimy sobie o wszystkim co nam pasuje i nie... Zaczęliśmy spisywać pamiętniki od momentu poznania się. Każdy od swojej strony. To chyba dobrze.
Boże... jacy my byliśmy głupi...Chiaki powiedział mi, że nic nie mówił bo nie chciał mnie wystraszyć... Bo wcześniej nie miałem chłopaka... A mówiłem, że jestem bi! ).(" Kurde... kiedyś musi być ten pierwszy raz, nee? Myślał że żartuję... ale chyba powinien zrewidować swoje poglądy o moich żartach... w końcu ile razy już lądowaliśmy w łóżku? Baka... ja z drugiej strony też nie lepszy... myślałem że on się tylko mną bawi... Ufff... Jak dobrze, że się wyjaśniło...

Pamiętasz to? Na pewno. Tyle nerwów kosztowało to nas obydwu... Chryste.. za co?! I wtedy oto stanęliśmy tym razem trzymając się za łapki przed nowym problemem... dziewczynami. Nie byle jakimi ale "naszymi". Do tej pory myśląc o Tobie mój chłopak to Ciebie brałem w cudzysłów, teraz na odwrót... Pamiętasz jakie cuda nie widy robiliśmy, żeby się ich pozbyć? Staraliśmy się delikatnie... Potem Ty nie wytrzymałeś i zacząłeś próby zniechęcenia do siebie Tomoko. Byłeś dla niej podły. Ja nie potrafiłem tak z Yuzu. Za każdym razem kiedy Ty chciałeś się rozstać z Tomoko to ona nastawiona przez Aleksa brała to za żart, a kiedy ja zaczynałem rozmowę z Yuzu ona mówiła coś takiego, że to mi opadała szczęka i nie mogłem nic wyksztusić. Pomału nie bez problemów zbliżały się wakacje. Planowaliśmy je spędzić razem, nie wyobrażaliśmy sobie tak długiego rozstania. Kiedy nie widzieliśmy się jeden dzień obydwaj dostawaliśmy rozstroju nerwowego XD fajnie było... Cieszyłem się z naszej bliskości. Wspólnymi siłami, kupą nerwów nam obydwu udało się zdać. A w trakcie posunęliśmy się dalej niż dotychczas i tak jak o tym marzyłeś zabrałeś mi dziewictwo... ).(" Pamiętasz jak mnie uświadamiałeś, że już po nim? XD Wszystko byłoby pięknie ale Ty miałeś wyjechać na całe dwa miesiące... Myślałem, że zwariuję. Bałem się, że tam kogoś sobie znajdziesz i zapomnisz o mnie. Opłakiwaliśmy rozstanie, każdy po swojemu. Przyjąłeś ode mnie podarunek... teraz i Ty nosisz na szyi pedalski wisiorek XD wydawał mi się ładny ale bałem się, że Ci się nie spodoba i uczuli Twoją delikatną skórkę. Chyba Ci się spodobał , a przynajmniej nie uczulił bo o dziwo nosisz go do teraz. ^^ cieszę się. Miałem jechać na maliny z Yuzu, Tomoko, Zośką, Aleksem i jego dziewczyna...Aleks z tą Swoją w jednym pokoju, ja z Yuzu w drugim a Tomoko z Zośką w trzecim. I tak przez trzy tygodnie. Nie wytrzymałbym z nimi. Udało się nam porozmawiać i nie z tego nie z owego dwa dni później już zwaliłem się na głowę Tobie i Twojej Kochanej Rodzinie. Choć graliśmy po prostu przyjaciół, cieszyliśmy się swoją bliskością. Twoja Rodzina przyjęła mnie wspaniale, bardzo się do niej przywiązałem i muszę przyznać, że teraz kiedy to piszę chociaż to było trzy miesiące temu, tęsknię za tymi ciepłymi ludźmi, którzy pokazali mi jak zachowuje się prawdziwa rodzina. Nie wiedziałem wcześniej, że tak ciepli i otwarci potrafią być ludzie. Ciekaw jestem co u nich słychać i z pewnością (choć wiem, że to niewiele) dostaną ode mnie kartkę na święta...
Po powrocie do domu, każdy w swoim czasie obydwaj dostaliśmy nowe porcje problemów na swoje głowy. Po Twoim powrocie było mi dziwnie, cały czas zastanawiałem się czy Cię straciłem, ale na szczęście i to udało nam się wyjaśnić. Otóż, nie. Nie straciłem Cię. Kiedy to zrozumiałem aż podskakiwałem do sufitu... Tak, jestem głupiutkim ukisiem...^-^ ale i tak moja radość nie jest przez to mniejsza.
I oto nadeszły nowe kłopoty, nowe czarne chmury zasnuły Twoje a przez to i moje niebo. Chociaż nad rozwiązaniem ich myślimy obydwaj, razem z Naszą Mamą, to ono nie przychodzi. Martwię się o Ciebie, tak mam o co. O Ciebie. Kocham Cię okrutnie wręcz i Ty już to wiesz, tak pamiętam Twoje majowe i wczesno wrześniowe wątpliwości...były tak bliskie moich... Chociaż chyba nie możemy powiedzieć, że były tylko złe chwile... U mnie te dobre w 95 % związane są z Twoją osobą.
A teraz świeższe wspomnienie, którego wręcz nie możesz nie pamiętać, wiesz dlaczego? Bo było wczoraj!)



13. października 2006 roku, piątek

Ułłłaaaaaa... Po szkole, a później po próbie naszego występu na cosplay pojechaliśmy do mnie. Poszliśmy z Fafikiem, a kiedy wróciliśmy na stole czekała na nas gotowa zupa. Mój "tatuś" podał ją nam, kazał żryć i wyszedł. Jedliśmy, gadaliśmy, pisaliśmy opo o naszych kochanych Mieszańcach. Po obiedzie pokazałem Ci zdjęcia z wakacji. Przez chwile przykuły naszą uwagę... zaczęło się ściemniać. Zmęczony rozłożyłeś się na moim łóżku . Po krótkim zastanowieniu położyłem się obok Ciebie. Ojęłeś mnie ramieniem i przyciągnąłeś do siebie bliziutko. Przez moje bryle nawet wygodnie nie mogliśmy się ułożyć więc po prostu je zdjąłem. Teraz bez problemów ułożyłem się na Twojej piersi i wsłuchiwałem się w rytm Twojego serca. Lubię to robić. Ty delikatnie gładziłeś mnie po główce, włoskach i twarzy. Wodziłeś delikatnie palcem po moich wargach. Delikatnie schwyciłem zębami Twój palec. Nachyliłeś się nade mną i pocałowałeś... A potem przez dłuższy czas nie robiliśmy nic oprócz tego i drobnych pieszczot. Po dłuższej namowie przebrałem się w luźniejszą bluzkę abyś miał do mnie lepszy dostęp. Tak jak na samym początku naszego związku w ruch poszły języki i łapki.. Ugryzłeś mnie kilkakrotnie w szyję, przyszczypywałeś moje sutki. Kiedy przyszedł do Ciebie sms ja zazdrosny zwracałem na siebie Twoja uwagę. Kiedy do mnie zadzwonił kolega, to Ty tak samo jak ja niecierpliwy, wiłeś się wokół mnie... Dotykałeś mojej skóry, gładziłeś i pieściłeś co się dało. W pewnym momencie, kiedy tak wtuleni w siebie leżeliśmy powiedziałeś
- Daj mi swoją dłoń. -Dałem. Ty zacząłeś na niej pisać palcem litery. Czytałem je kolejno: K-O-C-H-A-M C-I-Ę- B-A-R-D-Z-O, Z-O-S-T-A-N-I-E-S-Z Z-E M-N-Ą N-A Z-A-W-S-Z-E-? Szczęśliwy przytuliłem się mocno do Ciebie i na Twoich plecach napisałem TAK.
- Może być? - spytałem cicho
- A to zależy co napisałeś...
- Że tak!
- Więc może... Cieszę się.
- Ja też!
Wczoraj byliśmy sobą nienasyceni.

(To było wczoraj kochanie. ^^ Kocham Cię okrutnie. Okrutnie, do bólu wręcz. Cieszę się z tego roku i mam nadzieję że ten będzie jeszcze wspanialszy... heh)



14.października 2006 roku

Właśnie dzwoniłeś z pytaniem czy możesz wpaść. Jasne, że możesz! ZAWSZE! To cuś jest dla Ciebie z podziękowaniami za cały rok odkąd się znamy a stałeś się ważną postacią w moim życiu i za 7 miesięcy naszego związku.

KOCHAM CIĘ i DZIĘKUJĘ!!!


Haruki Ito




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 21 2011 20:12:34
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Haru-chan (Brak e-maila) 11:27 24-02-2008
Ojejej... >.<"" Wygląda na to, że pomysliłem się i wysłałem wersję roboczą!! Porażka... a tam tyle błędów jest... Pfff... w takim razie pozostaje mi płonąć ze wstydu i echh... zapaść się pod ziemię. Akurat musiałem zepsuć TO! Chociaż Chiaki dostał dawno temu juz poprawioną wersję... Beznadzieja. =v.v=
Chiba_san (Brak e-maila) 10:40 29-02-2008
kawaii!
Mreu (Brak e-maila) 20:55 04-06-2008
sweeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeet sweeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeet sweeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeet
Abby (Brak e-maila) 01:24 14-11-2008
ekhem....czy to był kawałek fikcji czy też aktualny, khem...hmm...pamiętnik ?(ktoś takie rzeczy jeszcze ma po wyjściu z 3podstawówki i nie pochodzi z lat '30 lub '40?).
No cóż. Nie bardzo mi się podobało - nie jestem fanką aż takich słodkości...jak powiada mój mądry braciszek o niektórych rzeczach się nie myśli, o niektórych nie pisze, a niektórych się nie pamięta nawet jeśli jest się ...(tutaj następuje niezwykle kolorowe słownictwo ukazujące stan homofobiczny...lub raczej homowstętniczny)
Haru-chan (Brak e-maila) 17:57 22-12-2008
Abby, bardzo dziękuję Ci za to, że to czytasz i za komenty oczywiście. ^^ Nie, to nie jest kawał ani nic z tych rzeczy. To PRAWDZIWY pamiętnik. A wszelkie stany dziwności umysłowej... cóż... sam mój urok XDDD To bardzo ogólne streszczenie pierwszego roku znajomości mojego i Chiaka... >.>"" dziwni jesteśmy, co? Niektórych rzeczy się nie pisze? Cóż... ja piszę. Niektórych nie pamięta? Oj pamięta, jeśli się prowadzi regularny pamiętnik i bardzo nie chce się zapomnieć. A jak się jest mną to myśli się o takich rzeczach, że główka mała... To jest rok 2005/6 obecnego kalendarza. ^^" nie lata 30, 40. I nie podstawówka... to liceum XDDD
Ale świetny komentarz... dzięki. Szkoda, że tyle trzcionkowych zagwostek i pomyłek się w nim namnożyło... XP
Pati (Brak e-maila) 11:45 31-08-2009
Ojej, to było cudne~ masz naprawdę fajne życie smiley ciekawa jestem czy teraz tez jesteście ze sobą, w końcu tyle czasu już minęło <3
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum