ROZDZIAŁ 3
Craig wciągnął ze świstem powietrze przyglądając się z niedowierzaniem, jak Arion pada na kolana – przed totalnie zaskoczonym i niewiedzącym co robić Christianem. Zresztą nie tylko on miał zdumioną minę. Każdy, kto tutaj był obecny lub przechodził w pobliżu przyglądał się temu z niedowierzaniem. Nie przypuszczał, że przywożąc tutaj Ognistego Smoka dojdzie do gestu tak pełnego szacunku i oddania. Prędzej spodziewa się czegoś złego, dlatego miał takie obawy odnośnie przywiezienia Ariona.
Życie faktycznie bywało bardzo zaskakujące. W ciągu parunastu godzin spotkały go dwie niezwykłe sytuacje i ciekawiło go, co jeszcze los mu przyniesie.
– E… no… Co ty robisz? – zapytał zszokowany Christian.
– Potrzebuję cię – wyznał patrząc błagalnie na tego, którego szukał.
– Że co? – Chris cofnął się. – O co ci chodzi?
– Moja siostra potrzebuje twojej pomocy, a raczej pomocy Księcia Diamentowych Smoków.
– Nie rozumiem. Nie znam ciebie i twojej siostry. – Nie wiedząc co robić, Christian wzrokiem szukał pomocy u swoich partnerów.
W tym samym czasie Craig zbliżył się do Ariona. Mocno ścisnął jego rękę, tuż nad łokciem i podniósł go. Jego partner nie musiał klęczeć, przecież to był tylko Christian. Nie jakiś tam król, czy wielki pan na zamku.
– Wstań. Lepiej, jeśli porozmawiacie gdzieś indziej i wytłumaczysz Chrisowi na spokojnie, o co chodzi, bo biedak jest skołowany.
– Dobry pomysł – powiedział Daniel dochodząc do siebie, ale i będąc trochę tym przerażony. Ten młody zmienny potrzebował nie Christiana a księcia? Dlaczego?
W piątkę przeszli do gabinetu Daniela, a po chwili dołączyli do nich Alessio wraz z Luisem.
– Kazałem wszystkim wrócić do pracy – poinformował beta.
– Dobrze. W takim razie może dowiemy się, co Ognisty Smok robi w tym rejonie? – Martin przysiadł na rogu biurka wzbudzając respekt swą postawą. – I co ma z tym wspólnego Craig?
– Powiedziałem już kim jestem. Waszego lekarza spotkałem…
– Miał wypadek podczas burzy – przerwał Arionowi Craig. Nie odstępował partnera na krok. – Spotkałem go wczoraj wracając od was. Dzisiaj rano powiedział mi, że przyjechał tu odszukać Chrisa.
– Rano? Co robił u ciebie?
– Danielu, w Arionie odnalazłem partnera. – Przenosił kolejno wzrok z jednej osoby na drugą. Rysujące się na ich twarzach emocje były przeróżne. Christian i Luis mieli takie same miny i odnosił przedziwne wrażenie, że obaj najchętniej to ze szczęścia pogratulowaliby mu rzucając się na niego. Prawdopodobnie powstrzymywała ich jedynie obawa przed niesparowanym i do tego im nieznanym partnerem, więc tylko się uśmiechnęli.
– Odnalazłeś? Ale nie oznaczyłeś go. Zresztą nie wiem do końca jak to z wami Tygrysami jest. – Machnął ręką Daniel.
– Tak samo jak z wami. No, może nie tak porywczo. Chociaż…
– Koniec tego gadania. Chcę wiedzieć, dlaczego Arion mnie szukał – powiedział stanowczo Christian omal nie tupiąc nogą. – Możesz mi to wytłumaczyć? Nam właściwie…
Arion jeszcze przez chwilę przyglądał się swojemu partnerowi, po czym ponownie skierował wzrok na Diamentowego Smoka.
– Tak, Craig jest moim partnerem, ale nie chcę się z nim wiązać. Nie przyjechałem tutaj szukać swojej drugiej połowy i nie mam na to ochoty. Przyjechałem, bo jesteś potrzebny w moim klanie, a właściwie, żeby pomóc mojej młodszej siostrze. – Dostrzegając, że Christian nadal nic nie rozumie, usiadł na kanapie i zaczął swoją opowieść: – Kilka tygodni temu moja siostra wybrała się z koleżankami do miasta, na babskie zakupy i pogaduszki. Tam spotkała swojego partnera więzi, którym okazał się jeden z Diamentowych Smoków…
– Zaraz! Stop! – krzyknął Chris po raz kolejny komuś przerywając wypowiedź. – Jakich Smoków? Od kilku miesięcy szukam informacji o moim gatunku, że tak powiem i nic nie ma. W jaki sposób, nagle, gdzieś tam na północy, niby są zmienni Diamentowych Smoków?
– Diamentowe Smoki uciekły z rejonów południowych na drugi koniec Stanów, kiedy ich królowa, a twoja matka umarła. Nic dziwnego, że nie ma nigdzie informacji o tym, bo całkowicie usunięto wszelkie wzmianki o istnieniu twojego stada. Ja sam nie wiedziałbym, że ty istniejesz, gdyby nie pewna osoba…
– Ktoś o mnie wie i nie skontaktował się ze mną?
– Wolał tego nie robić, sądząc, że żyjesz sobie spokojnie i nie potrzebne ci problemy, do jakich doszło, po tym jak przywództwo objęła twoja ciotka.
Christian z wrażenia klapną sobie na pobliskim fotelu. Ciotka?
Craig sam nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. To było tak niewiarygodne, ale jakimś cudem czuł, że prawdziwe. W tej chwili mógł jedynie siedzieć z oczami wielkimi jak spodki i wsłuchiwać się w rozmowę.
– To wszystko jest bardzo zagmatwane i to długa historia, a ja naprawdę nie mam czasu – niecierpliwie dodał Ognisty Smok. – Każdy dzień zwłoki przybliża śmierć mojej siostry.
– Dlaczego? Nic jej nie zrobiłem.
– Książę, ale tylko ty możesz zwrócić jej partnera. – Zaczął opowiadać o tym jak jego siostra spotkała swojego partnera więzi i sparowała się z nim. Para spędzała każdą chwilę razem planując przyszłość, po tym jak uzyskali zgodę ich rodziców na związanie ślubne. Niestety, obecna władczyni Diamentowych Smoków i zarazem ciotka Christiana, tej zgody nie udzieliła. Co więcej, rozdzieliła kochanków chcąc zmusić mężczyznę do poślubienia jej syna i spłodzenia z nim dziecka, następcy. Partner jego siostry bardzo się temu opierał, przecież nie był związany duszą z tym chłopakiem, a do tego kochał swoją partnerkę. Władczyni nie chciała tego słuchać, jakby nie rozumiejąc faktu, że rozdzielając związaną parę zabija ich. – Opętała ją myśl o następcy. Ma w głowie tylko to, że nie może mieć więcej dzieci. Cudem urodziła swojego syna, który jest tak kruchy, że wydaje się, iż mocniejszy wiatr może go złamać jak gałązkę. Kobieta chce zmusić ich obu do związku, jako, że wy macie ten dar, do rodzenia dzieci. Wybrała partnera mojej siostry, bo jest silny, wysoki, zbudowany jak dąb, sądząc, że dzięki niemu jej linia nie przepadnie. Ja wiem, że może to się wydawać melodramatyczne i że nie mamy poważniejszych problemów, ale wierz mi, Książę, mamy. Tylko tym razem to moja siostra i jej szczęście jest najważniejsze. Bez swojego partnera umiera, a ty jesteś jej… ich jedyną szansą. – Poczuł, że Craig chwycił go za rękę i ścisnął mocno.
– Ale jak ja miałbym pomóc? Nie mam nic wspólnego z tamtymi Smokami.
– Masz. To ty jesteś ich prawowitym przywódcą. Jesteś księciem, synem legalnej królowej. Jesteś kimś, kto jednym słowem może wszystko zmienić. I jak normalnie nie błagam nikogo o nic, tak tu przed tobą i twoją rodziną proszę cię o pomoc.
– Czy to znaczy, że nasz partner miałby pojechać tam, do was? – zapytał Martin.
– Oczywiście. Nie ma innego wyjścia. Jego ciotka zajęła bezprawnie tron i przez nią dzieją się w klanie złe rzeczy. Tylko Christian może jej przeszkodzić, o co bardzo prosiła mnie ta osoba, która wiedziała o jego narodzeniu… może uratować Ailis oraz jej ukochanego.
– Nie ma mowy, żeby nasz partner, ojciec naszych dzieci, wyjechał! – krzyknął Daniel. – Jeszcze gdzieś, gdzie grozi mu niebezpieczeństwo. Za dobrze znam walkę o władzę i chęć utrzymania swojego stanowiska.
– Ja nawet nie myślałem, że mam rodzinę ze strony mamy – mruknął do siebie po cichu Chris. – Ja… Ja muszę to sobie przemyśleć. Sam podejmę decyzję, nie wy – zwrócił się do swoich partnerów. – Daj mi czas do jutra, Arionie. Możesz?
– Czas nagli, ale tak.
– Rano powiem ci jaką podjąłem decyzję. Tymczasem myślę, że ty i Craig macie sobie wiele do powiedzenia i poznania się. Ja prawie odrzuciłem swoich partnerów… gdybym to zrobił nie byłbym szczęśliwy i nie miałbym trójki genialnych dzieciaków. Do zobaczenia jutro. Zadzwonię do Craiga i powiem, co postanowiłem.
Zmienny Ognisty Smok pokiwał głową, na znak, że rozumie. Ciężko mu było na sercu, ale zdawał sobie sprawę, że będąc na miejscu Christiana też chciałby się zastanowić nad tym, co zrobić. Niemniej nie mógł przestać myśleć o Ailis, leżącej w łóżku, jęczącej z bólu po stracie partnera i coraz ciężej znoszącej tęsknotę. Już by nie żyła, gdyby Brian nie odwiedzał jej co kilka dni. Pomimo że sam nie miał już siły, jednak dzięki pomocy Sebastiana, docierał do niej. Niestety, to wszystko było za mało. Te przelotne spojrzenia, dotyk tak ulotny, że w mgnieniu oka zostawał zapomniany, pozwalał przetrwać tylko kolejnych kilka dni, bez nadziei na przyszłość.
Patrzył bezsilnie na tą mękę siostry. Kiedy, więc dowiedział się od tamtego mężczyzny, że istnieje prawdziwy władca Diamentowych Smoków, zaczął go szukać wariacko i trafił tutaj. Mała wzmianka w Internecie, nazwa miasta i go odnalazł… ale tak bardzo bał się, że jego starania zostaną zniweczone, a jego serce nadal drżało pełne obaw.
– Komu przysięgałeś, że swoją prośbę przekażesz wpierw Chrisowi? – zapytał Craig, kiedy znaleźli się w samochodzie.
– Sebastianowi.
– Kto to jest?
– To kuzyn Christiana. Bał się, że jeżeli dotrę do kogoś innego i nie powiem tego najpierw Chrisowi to… – zaplątał się w swojej wypowiedzi. Ciągle myślami był przy rozważaniu wyniku rozmowy i tym, co jutro usłyszy. – … Chodzi o to, że chciał, żeby najpierw Christian się o tym dowiedział, ponieważ bał się, że jeśli ktoś inny pozna powód tego, że go… Cholera, nie wiem jak to powiedzieć. Nie mam do tego głowy. – Przetarł dłońmi twarz czując się coraz bardziej zmęczony.
– Rozumiem, o co ci chodzi. Ten Sebastian bał się, że wiadomość do Chrisa może nie dotrzeć, gdyby ktoś inny poznał prawdę i przeszkodził w waszym spotkaniu.
– Lub przekazał matce Sebastiana, że ma siostrzeńca i to, nie byle kogo.
– Nikt tu nie wiedział, że Diamentowe Smoki jeszcze istnieją. Podejrzewaliśmy to, ale nie mieliśmy żadnego śladu.
– Strzeżonego, Pan Bóg strzeże.
– Ta. – Dojeżdżali właśnie do miejsca gdzie stał zepsuty samochód Ariona. Wcześniej mężczyzna zabrał z niego swoje rzeczy i teraz nie musieli się nawet przy nim zatrzymywać. – Powiedziałem Danielowi, żeby przysłał Madrasa po twoje auto. To mechanik i doprowadzi go do używalności. Teraz zabieram cię do domu i zbadam, jesteś bardzo blady.
– Źle się czuję. – Nie znosił okazywać słabości, ale nie miał już możliwości udawać twardziela. Siły fizyczne i psychiczne były na wykończeniu i musiał pozwolić sobie pomóc.
– Powiedz mi jeszcze… Czy wy… Też… To znaczy, czy wy mężczyźni… jako Ogniste Smoki i tak dalej, możecie zachodzić w ciążę?
– Dzięki matce naturze, nie. U nas rodzą tylko kobiety.
Craig odetchnął.
– Nie wyobrażam sobie ciebie w ciąży.
– Sebastian może w nią zajść, dlatego jego matka tak nalega na związek z Brianem. – Zamknął oczy.
– Ten Sebastian ma kogoś?
– Nie, ale pewnie kiedyś znajdzie.
– Tak jak ja ciebie. – Spotkał się z ciszą, więc zerknął na towarzysza, który zasnął z głową opartą o szybę. Bardzo chciał z nim być i już nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Życie dało mu upragnionego i wyczekiwanego partnera. Chociaż gdzieś w głębi siebie czuł ukłucie żalu, że to nie koci zmienny, nie zmieniało to faktu, że nie zamierzał teraz odpuścić. Jeżeli trzeba będzie wyjechać w jego rejony, zrobi to bez mrugnięcia okiem, bo Arion należy do niego i nic tego nie zmieni.
* * *
Kiedy Arion spał, odzyskując siły, Craig postanowił spędzić ten czas w gabinecie i zająć się zaległą dokumentacją. Musiał sobie czymś zająć czas. Co prawda chętnie siedziałby przy partnerze i obserwował go jak śpi, ale to nastrajało go do snucia głupich nadziei. Jeszcze wczoraj nie wierzył, że spotka partnera duszy, tak dzisiaj zastanawiał się jak szybko może go stracić. Po kilku godzinach bezowocnego siedzenia w klinice miał jeszcze większy zamęt w głowie. Już nie był do końca pewny, czy aby na pewno wszystko będzie tak jak tego chciał. Nie, nie użyje siły, żeby zmusić swojego przeznaczonego do bycia ze sobą, choćby nie wie co. Wyglądało na to, że Arion nie był gotowy, aby mieć partnera. Może to przez strach o siostrę nie był w stanie o niczym innym myśleć – sam nie wyobrażał sobie, co czułby postawiony w takiej sytuacji. Z drugiej strony Arion był prawdopodobnie jednym z nielicznych zmiennych o wolnej duszy, niewiążącej się z nikim. Do tego stare animozje pomiędzy zmiennymi Tygrysami i Ognistymi Smokami mogą być nie lada przeszkodą. Zdawał sobie sprawę, że w stadzie jego partnera ta nienawiść jest starannie pielęgnowana i podsycana przy każdej nadarzającej się okazji. Nigdy nie rozumiał życia przeszłością w ciągłej nienawiści i wolał tego nie zaznać na własnej skórze.
– Cholera. – Odepchnął od siebie papierzyska. Koniecznie musiał zacząć działać, a nie użalać się nad sobą. Siedzenie na tyłku i nic nie robienie jeszcze nikomu nie pomogło. Wierzył, że tylko ciężką pracą i działaniem można coś osiągnąć. Na co miał czekać… na cud? A co jeśli cud się jednak nie wydarzy i Arion wyjedzie?
Wstał. Schował dokumenty do szafki i zamknął ją małym kluczykiem. Wrócił do swojego pogrążonego w ciemności mieszkania. Rozejrzał się i spostrzegł światło sączące się spod drzwi kuchennych, co świadczyło, że tam znajdzie swojego chwilowego współlokatora. Skierował się do kuchni, gdzie zastał Ariona w samych spodniach, nalewającego gorącą wodę do szklanki, w której płyn natychmiastowo zrobił się czarny.
– Cieszę się, że czujesz się tutaj jak u siebie w domu.
– Nie przyzwyczajaj się. Jutro, bez względu na odpowiedź księcia wracam do siebie. – Odstawił czajnik elektryczny na podstawkę. Wyczuł, że Craig podszedł do niego i zanim zdążył zareagować został szybko odwrócony w jego stronę, a ich usta złączyły się w jedno. Sapnął, bo gdy ich wargi się spotkały, doznał niesamowitego uczucia, jakby między nimi przeleciał jakiś prąd – niewiarygodnie drażniący i straszliwie zmysłowy. Instynktownie pochylił głowę tak, żeby jego usta dopasowały się idealnie do nęcących go ust Craiga. Poczuł żar wywołujący zawrót głowy. Jego Smok krzyczał: „tak” i wołał, aby uległ partnerowi pozwalając się oznaczyć. Zabrakło mu tchu, kiedy język mężczyzny zakradł się do jego ust badając ich wnętrze. Nogi się pod nim ugięły, bo jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak przy nim. Zacisnął swoje dłonie na ramionach Craiga bezwiednie ulegając mężczyźnie. Jednak zanim odebrał mu wszystkie zmysły, pocałunek skończył się równie nagle jak i zaczął.
– Nie pozwolę ci odejść, jeśli wyjedziesz pojadę z tobą – szepnął Craig z trudem odsuwając się od niego, głodny jego ust, ciała, a najbardziej serca.
– Co jeżeli powiem, że cię nie chcę? – warknął Arion napinając mięśnie. Najpierw doktorek przychodzi, całuje go tak, że zapiera mu dech w piersiach, dając nadzieję na gorący seks, a potem niepotrzebnie odzywa się psując nastrój.
– Powiedz to. Powiedz, że naprawdę mnie nie chcesz.
– Chcę do łóżka, do niczego więcej – powiedział odsuwając się i zajmując swoją kawą.
Serce Craiga zabiło mocniej. Chwycił dwoma palcami brodę Ariona odwracając jego twarz ku sobie.
– Jeśli mam ci uwierzyć, powiedz mi to w oczy. Powiedz, że nie chcesz się ze mną sparować i zrób to wyraźnie. Przekonaj mnie, a na zawsze dam ci spokój. I zrób to szybko, zanim jeszcze możemy bez siebie żyć. – Ryzykował, ale coś w środku mówiło mu, że powinien to zrobić.
– Co to da, doktorku? – Craig nic nie odpowiedział, więc kontynuował. – Wiesz dlaczego się tutaj zjawiłem. To zupełny przypadek, że spotkaliśmy się. Gdyby nie moja misja, ty byś dalej szukał, a ja byłbym wolną duszą bez zobowiązań…
Lekarz cofnął się.
– Tego chcesz? Wolności? Nie zabiorę ci jej. Boisz się zobowiązań? Przecież od dzieciństwa każdy jakieś ma.
Arion spokojnie napił się kawy, a potem rzekł:
– Pochodzimy z dwóch różnych miejsc, z dwóch gatunków.
– Mówiłeś, że podoba ci się tutaj, bo tam nie jest bezpiecznie.
Czy mu się tu podobało? Bardzo i właśnie tutaj jego Smok krzyczał, że znalazł się w domu. Jednak nie zamierzał go słuchać ciągle odpychając tę myśl.
– Zrozum, nie mogę się z tobą sparować.
– Nie możesz czy nie chcesz? – Nie zamierzał mu odpuścić.
– Nie miałem zamiaru się z nikim wiązać, to same kłopoty. Nie jestem na to gotów. Nie zniósłbym tego, co moja siostra, a jestem pewien, że doszłoby do tego. – Odstawił szklankę z kawą na blat i schował dłonie do kieszeni.
– Przecież nie musi tak się stać…
– Ale moje stado, mój klan, nie zaakceptuje partnera, który nie jest Smokiem – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Do tego jest Tygrysem. – Craig spuścił smutnie głowę.
– Tak. Nie mogę. Lepiej, żebyś znalazł sobie kogoś innego. Z tego, co wiem, z partnerem, którego nie wybrała więź, też możesz być szczęśliwy.
– Tak, tylko nie wtedy, kiedy już się poznało przeznaczoną osobę – warknął.
– To szkoda. Nie mam z tym problemów. I nie za bardzo mnie obchodzi, co ty o tym sądzisz – odpowiedział zimno czując, że jego Smok z wściekłości rzuca się w jego wnętrzu chcąc zaprzeczyć jego słowom. – Przykro mi, ale nie będę z tobą.
– Bo nie możesz. – Przeniósł spojrzenie z podłogi na mężczyznę, który był jego spełnieniem marzeń.
– Nie mogę i nie chcę. Mogę tę noc spędzić w jakimś motelu, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej. Wskaż mi tylko drogę do niego.
– Moja sypialnia jest do twojej dyspozycji. – Jeszcze się nie poddał. Nie mógł tego zrobić, kiedy spotkał partnera więzi.
– Twoja sypialnia… ja…
– Prześpię się na kanapie. – Nie czekając na jego odpowiedź udał się do sypialni po poduszkę i koc, aby kolejną noc spędzić samotnie na kanapie w salonie.