ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Stacja kosmiczna Luna 4 |
Pobudka następnego dnia odbyła się zupełnie tak samo. Paru tych, którzy w nocy najdłużej nie szli spać, nawet nie wstało z łóżek. O dziwo, sierżant, ani żaden z towarzyszących mu żołnierzy nie zareagowali na to, tylko biegiem ruszyli w stronę sali treningowej. I chociaż była to ta sama sala, co dnia poprzedniego, to jednak już na pierwszy rzut oka widać było, że przeszkody się zmieniły. Część z nich zmieniła miejsce, a część została zastąpiona innymi. I tak jak wczoraj, obaj szeregowcy bez słowa pokonali cały tor przeszkód. Młodzieńcy z zapałem rzucili się na przeszkody. Jednak tym razem nie poszło im tak łatwo. Już na pierwszej przeszkodzie paru z nich musiało robić kilka podejść, by w końcu czujne oczy szeregowców dały im spokój. Niektórzy próbowali oszukiwać i omijać przeszkodę, gdy była zbyt trudna, lecz wtedy odzywał się wibrujący alarm, a żeński głos powtarzał: „próba oszustwa” i nie milkł dopóki delikwent nie pokonał przeszkody. Basil od samego początku starał się wykonywać wszystko jak należy, lecz już przy trzeciej przeszkodzie wyraźnie osłabł. Jego oddech stawał się coraz szybszy, a mięśnie reagowały z coraz większym opóźnieniem na polecenia płynące z mózgu. Ale chłopak nie poddawał się, bo wiedział, że od niego zależy ich posiłek. Wprawdzie wiedział, że gdyby poprosił, to Miszka pewnie znowu by pooszukiwał, ale nie chciał tego wykorzystywać, bo to przecież było nielegalne. A nie chciał by Miszka miał przez niego kłopoty.
- Nad czym tak dumasz? – usłyszał nagle tak blisko ucha, że aż podskoczył i złapał się za pierś w okolicy serca.
- Chcesz żebym zawału dostał? – zapytał z pretensją widząc twarz Miszki blisko swojej. – Nie zaskakuj mnie tak.
- Odzywałem się trzy razy, nie reagowałeś. Więc, o czym, tak dumasz?
Basil westchnął.
- Znowu będziemy ostatni, przeze mnie. Już prawie nei mam siły.
- No i co z tego?
- Znowu będziesz musiał popełnić przestępstwo. Nie chcę żebyś przeze mnie miał problemy.
Miszka roześmiał się.
- I tylko to cię martwi?
- Ty się nie śmiej, to poważna sprawa! – Był wyraźnie oburzony.
- Kochany dzieciak z ciebie – Miszka przyciągnął Basila do piersi i mocno uściskał – ale niepotrzebnie się martwisz. Dawałem sobie radę z większymi problemami, dam i teraz. Poza tym pamiętaj, tu nie chodzi o to, kto będzie pierwszy, ale kto lepiej się nauczy. Jeśli więc potrzebujesz więcej czasu, niech tak będzie. A teraz chodź, postarajmy zrobić się to jak najlepiej potrafimy. – Wyciągnął do niego rękę, a gdy Basil złapał ją niepewnie, pociągnął go do kolejnej przeszkody. Chociaż tym razem nie brał go na barana, to jednak przez cały czas mu pomagał i dostosowywał swoje temp do tempa Basila.
***
Kapitan Warren siedział przy biurku i uważnie obserwował przebieg dzisiejszego szkolenia.
- Oszukiwać wam się zachciało, co? – mruknął widząc jak coniektórzy chcieli ominąć przeszkodę której nie mogli sforsować. – Widać dzwonek nie wystarcza. Aktywuj ostrzeżenia stopnia drugiego. Czas aktywacji ustaw na środę ósma rano – rzucił w powietrze.
- Ostrzeżenia stopnia drugiego aktywowane – odpowiedział metaliczny żeński głos. – Czas aktywacji ustawiony na środę ósma rano.
Kapitan uśmiechnął się.
- No to niektórzy się jutro niemile zdziwią, hehehe – Na usta wypełzł mu uśmiech zadowolenia. Pokaz mi zespół numer siedem.
Holoekran zapełnij się obrazami z różnych kamer, skupionymi na dwóch chłopakach z niepełnego zespołu.
- I znowu mu pomagasz? Świetnie, świetnie. – Kapitan był wyraźnie zadowolony.
- Połączenie przychodzące – odezwał się nagle metaliczny głos komputera. – Generał Kuzmiecow na linii.
Kapitan uniósł zdziwiony brwi, lecz nic nie powiedział. Odruchowo poprawił mundur i fryzurę i rzucił krótkie polecenie:
- Połącz. – W tym momencie obrazy z holoekranu znikły, a pojawiła się na nim twarz czterdziestukilkuletniego czarnowłosego mężczyzny z siwymi pasmami włosów na obu skroniach. Kapitan odruchowo zasalutował. Generał niedbale odwzajemnił gest.
- Witam, kapitanie Warren – odezwał się generał. Głos miał stanowczy i głęboki. – Ma pan u siebie pewnego młodzieńca, który interesuje mnie osobiście.
- Zgadza się sir. Podrzucono mi go, chociaż nie bardzo mi się to podoba. My nie resocjalizujemy przestępców, tylko…
- Szczerze mówiąc, kapitanie – generał przerwał brutalnie wywód – nie interesuje mnie pańskie zdanie. Został do pana wysłany, bo powiedziano mi, że jest pan najlepszy w tych sprawach i oczekuję, ze wykona pan to, co do pana należy. Zrozumiano?
- Tak, sir, chociaż wcale nie jestem najlepszy. Mój brat Zender ma większe umiejętności?
- Zender Warren? – Generał zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć osobę.
- Jest głównodowodzącym w Akademii Wojskowej Zerrena – podpowiedział usłużnie kapitan. – Też w stopniu kapitana.
- Aaa – mruknął generał – teraz pamiętam. Faktycznie, jest bardzo dobry. Żołnierz starej daty, solidny, dokładny i na wskroś uczciwy. - Kapitana Warrena wyraźnie ucieszyły te pochwały skierowane w stronę brata, gdyż wiedział, że generał Kuzmiecow rzadko kiedy chwali kogokolwiek. – Jednakże nie zmienia to faktu, że teraz to pan jest odpowiedzialny za niego.
Kapitan w pierwszej chwili nie mógł zrozumieć sensu wypowiedzi przełożonego. No bo w jaki niby sposób jest odpowiedzialny za swojego brata? Dopiero po chwili rozumiał, ze generał wrócił do głównego tematu rozmowy, czyli tego chłopaka.
- W liście przewozowym wyraźnie miał pan napisane, ze należy mnie informować o każdym akcie niesubordynacji ze strony tego chłopaka – stwierdził sucho i z wyraźnym wyrzutem, generał.
- Owszem, sir, pisało, ale nie było nadmienione, że mam to robić codziennie – odparł spokojnie kapitan, chociaż ściągnięte brwi generała i wyraźna groźba w jego głosie aż prowokowały do ostrzejszej odpowiedzi. – Poza tym nie można składać raportu z czegoś, czego nie było.
Tym razem brwi generała uniosły się maksymalnie w górę.
- Chce mi pan powiedzieć, kapitanie, że ten kryminalista jest wzorem cnót? – zapytał kpiąco.
- Nie twierdzę, sir, że jest wzorem cnót, jednakże, moim zdaniem, nie zrobił nic, co by zmuszało mnie do wykonania pańskiego rozkazu. A jeśli mi pan nie wierzy, zapraszam do mojej jednostki szkoleniowej, żeby osobiście się pan przekonał.
- Chcę zobaczyć zapis kamer – stwierdził sucho generał, ignorując drugą część wypowiedzi kapitana.
- Bardzo mi przykro, sir, ale mamy właśnie awarię systemu nadzoru. Zostanie usunięta dopiero za dwa dni, jak przylecą odpowiednie części.
Generał nic nie powiedział, jednak jego mina wyraźnie świadczyła o jego niezadowoleniu. Rozłączył się bez słowa.
- Twoje niedoczekanie, dupku – mruknął kapitan i znowu włączył podgląd treningu, kierując wszystkie kamery na interesującą go dwójkę. Zrobił przybliżenie twarzy chłopaka z blizną, który w tej właśnie chwili pomagał temu mniejszemu wdrapać się na pionową ścianę. – Co ty takiego w sobie masz, że ten buc się tobą interesuje? – mruknął kapitan maksymalnie powiększając obraz.
***
- Już nie mam siły – wycharczał Basil ciężko padając na ziemię po pokonaniu kolejnej przeszkody.
- Więc odpocznij chwilkę – odparł Miszka, siadając obok niego. Na jego czole i karku perlił się pot, jednak poza tym Basil nie widział, żeby Miszka wogóle się zmęczył.
- Jak ty to robisz?
- Co takiego?
- Prawie wcale się nie męczysz. Jak ty to robisz?
- Ja od małego byłem ciągle zmuszony do walki i ucieczek, więc dla mnie to nie nowina. Wysiłek fizyczny towarzyszył mi odkąd pamiętam.
- Jak to?
- Może kiedyś ci opowiem – Miszka uśmiechnął się lekko – teraz chodźmy, trzeba ukończyć te ćwiczenia.
Pomógł Baskilowi wstać i podpierając go ruszył do następnej przeszkody.
***
Sierżant zastukał do prywatnej kwatery kapitana.
- Pan mnie wzywał, sir? – zapytał salutując, kiedy otrzymał pozwolenie na wejście.
- Siadaj, Polinsky – kapitan wskazał ręką fotele stojące przy niewielkim stoliku na którym stała butelka i dwa kieliszki.
- Sir? – zdziwił się lekko sierżant. Wprawdzie znał kapitana jeszcze ze szkoły, którą ukończyli w tym samym czasie i niejedna bitwę rapem wygrali, jednak po raz pierwszy jego przełożony tak się z nim spoufalał.
- Już dawno powinienem to zrobić – mruknął kapitan – nalewając złocistego trunku do szklaneczek. – Tyle razem przeszliśmy, nawet zrezygnowałeś dla mnie z kariery, a ja nigdy ci nawet słowem nie powiedziałem ile to dla mnie znaczy.
- Nie musi pan, sir… - mruknął sierżant dziwnie zawstydzony, przyjmując trunek i siadając na brzegu fotela. – Pan wie, co o panu myślę, a ja wiem, że pan jest ze mnie zadowolony, inaczej by mnie tu nie było.
- Wiem, Polinsky, ale każdemu czasami należy się chociaż odrobina dowartościowania. – kapitan westchnął ciężko i upił spory łyk alkoholu.
- Coś się stało, sir? – zapytał sierżant z niepokojem odstawiając szklaneczkę na stolik.
- Właśnie skończyłem rozmowę z generałem Kuzmiecowem. – Brwi sierżanta uniosły się w górę, lecz nic nie powiedział, czekając na dalszą część wypowiedzi. – Niezamierzenie pochwalił mojego brata.
- Uważa pan, że te pochwały bardziej należały się panu? – zapytał ostrożnie Polinsky nie będąc pewnym intencji rozmówcy.
- Ależ skąd – zaprzeczył szybko – należały mu się. Przecież pamiętasz, ze on zawsze był ode mnie lepszy.
- Pamiętam, sir.
- Ale pomyślałem, że on nigdy nie zabiegał o takie pochwały, po prostu robił, to, co umiał najlepiej, a ja… zawsze musiałem się starać, a i tak rzadko kiedy je słyszałem. Myślałem, ze może z wiekiem i zdobytym stopniem przejdzie mi to, ale rozmowa z generałem uświadomiła mi, że wciąż potrzebuję ich jak powietrza, mimo iż próbuję sobie wmawiać, że jest inaczej. Chociaż tyle dobrego, że przestałem przynajmniej być zazdrosny o Zendera – mruknął przed kolejnym łykiem – i pogodziłem się z tym, że już na zawsze utknąłem w tej dziurze bez możliwości awansu. Za każdym razem, gdy mi tu kogoś przysyłają, wmawiam sobie, że może kiedyś, któryś z tych chłopaków stanie się jakąś ważną szychą i w chwili chwały wspomni kapitana Warrena z obozu treningowego na satelicie wojskowym Junona, który sprawił, że on obrał drogę taką, a nie inną. Ech, jestem starym, zakompleksionym żołnierzem…
- Wcale nie jest pan stary, sir – bąknął niepewnie Polinsky. – Po prostu za dużo pan pracuje.
- tak myślisz? – popatrzył na podwładnego uważnie, a gdy zobaczył stanowcze twierdzące kiwniecie głową uśmiechnął się nieznacznie i powiedział: - dobry kumpel z ciebie, Polinsky. Cieszę się, że ze mną zostałeś.
- Ja też, sir.
- Powiedz mi, Polinsky, kiedyś zdaje się wspominałeś, że masz jakiegoś znajomego, który mógłby zdobyć informacje za odpowiednią opłatą. Dobrze pamiętam? – kapitan nagle zmienił temat.
- Zgadza się, sir.
- Mógłbyś go poprosić? Tylko nie wiem ile by za to chciał…
- Generalnie, sir, zależy od rodzaju informacji, ale jeśli powiem, ze to dla mnie, to nie weźmie nic.
- Bez przesady, Polinsky, nie chcę żebyś specjalnie dla mnie nadwyrężał swoje znajomości.
- Ależ to żaden problem, sir. Akurat tej znajomości nigdy nie nadwyrężę. – Widząc zdziwioną minę przełożonego dodał: - to moja przybrana siostra. Moi rodzice ją adoptowali, a ja byłem dla niej wzorem do naśladowania. Nawet poszła za mną do wojska, jednak jej się nie udało i skończyła w wywiadzie. Dzięki temu ma różne znajomości, nie zawsze legalne.
- Aaa, to wyjaśnia wszystko. W takim razie mógłbyś ją poprosić by dowiedziała się coś na temat naszego specjalnego gościa, Michała Uchany?
- Po co to panu, sir? – zdziwił się sierżant odruchowo, lecz szybko się zmitygował: - Przepraszam, nie chciałem być niegrzeczny ani wścibski.
- Nie jesteś, Polinsky. Po prostu zaciekawił mnie. Wszystko przez tego bufona Kuzmiecowa. Może gdyby inaczej ze mną gadał olałbym temat, a tak…
- Rozumiem, sir. Jeśli pan pozwoli, pójdę już teraz się z nią skontaktować – powiedział dopijając swój trunek.
- Oczywiście Polinsky, idź. Daj znać jak już zdobędziesz te informacje. Gdyby jednak się okazało, że nie będzie mogła ich zdobyć…
- O to, proszę się nie martwić, sir, na pewno zdobędzie. – sierżant zasalutował i już chciał wyjść, gdy już w samym progu zatrzymał go jeszcze jedno pytanie.
- Jak ty właściwie masz na imię, Polinsky?
***
Tylko sześciu chłopaków przeszło cały tor przeszkód. Wśród nich byli oczywiście Miszka i Basil, chociaż ten ostatni z trudem pokonał ostatnie przeszkody. Jego ciało praktycznie reagowało już automatycznie, kierowane tylko jedną myślą: „muszę to ukończyć”. Kiedy wszyscy leżeli wykończeni, sierżant Polinsky odczytywał czasy poszczególnych zespołów, by na koniec dodać:
- W dniu dzisiejszym najlepszy był zespół numer siedem, najgorszy numer trzy. A to oznacza, że numer trzy nie dostanie dziś posiłku. Jakieś sprzeciwy? - Chłopcy nie mieli nawet siły na jakikolwiek sprzeciw. – To świetnie. Zatem do zobaczenia jutro. I przygotujcie się na jeszcze większy wycisk – dodał po czym odszedł nie interesując się zupełnie chłopakami.
- Co za kutafon – jęknął jeden, a drugi przytaknął mu mruknięciem.
- Widzisz, nie byliśmy ostatni – powiedział Miszka do Basila.
- Ale jakim cudem? – chłopak nie mógł wyjść ze zdumienia. – Przecież przybiegliśmy ostatni.
- Ale pamiętaj, że liczą się indywidualne czasy. Nasz zespół ukończył w całości dzisiejsze szkolenie, w innych spora część poodpadała, a niektórzy nawet nie wstali z łóżek. Jakiej by punktacji nie przyjęli, to takie cos raczej nie wpływa dobrze na ogólna punktację zespołu. Już ich za to lubię – wyszczerzył się.
- Kogo? Tych żołnierzy?
- Nie, tych dupków, którzy z nami uczestniczą w tym obozie. Przekonają się jak to fajnie jest jak się nie dostaje jedzenia. Docenią wtedy kolegów… Chodź, lepiej już chodźmy na kolację, bo nam inni wszystko wyjedzą.
- Nie dam rady – jęknął Basil. – Poza tym po co się spieszyć jak nie będzie twoich czarów-marów, tylko zwykłe żarcie?
Miszka roześmiał się tak głośno, że aż kilka zdziwionych spojrzeń poleciało w jego stronę. Po czym kucnął plecami do Basila, jak poprzedniego dnia, i powiedział:
- Wskakuj.
- I znowu musisz mnie nieść, zupełnie jak małe dziecko – mruknął zawstydzony Basil, kiedy już powoli szli w stronę pryszniców.
- Nie przejmuj się, może kiedyś to ty będziesz musiał mnie tak nieść…
- Taaa, już to widzę… - bąknął, ale jakoś tak bez przekonania. Wizja bycia podporą dla przyjaciela była zbyt miła by mógł ją tak szybko porzucić.
Prysznic był dla Basila prawdziwym wybawieniem. Chociaż ledwo stał, to jednak woda przynosiła ukojenie obolałym mięśniom. Najchętniej stałby pod nią całe życie, jednak żołądek miał co do tego inne zdanie. Szybko więc zakończył ablucje i ruszył w stronę jadłodajni. Tym razem drzwi otworzyły się bez problemu gdy tylko podsunął swoją branzoletkę pod czytnik. Omiótł szybko spojrzeniem pomieszczenie i skierował się do pierwszej brzegu kuchenki molekularnej. Nie zastanawiając się nad tym jakie guziki wciska, wybrał jedzenie, a potem pochłonął je z zadziwiającą prędkością, wzbudzając tym rozbawienie na twarzy Miszki. Ostatkiem sił dowlókł się do sypialni. Nie mając siły nawet by wdrapać się na swoje łóżko, rzucił się na to dolne, mrucząc przy tym niezrozumiale:
- Wybacz, Miszka. – Sekundę potem już spał.
Kiedy chwilę później Miszka też dotarł do sypialni, rozbawiony zobaczył Basila śpiącego na brzuch z nogami do połowy za krawędzią łóżka. Ułożył chłopaka jak należy i przykrył go kocem, po czym wdrapał się na łóżko Basila. Już miał się ułożyć do sny, gdy dobiegł go cichy brzęk z bransoletki. Włączył miniaturowy holoekran.
- Cesil? – zdziwił się widząc, kto do niego dzwoni.
- Cześć, Spider, interes jest – odparł rozmówca bez zbędnych wstępów.
- Czekaj, nie bardzo mogę rozmawiać – mruknął, po czym wygasił holoekran. Zszedł z łóżka i nie zwracając uwagi na wracających na sen pozostałych uczestników kursu, wyszedł i ruszył w stronę łazienki. Dopiero będąc w środku uruchomił ponownie holoekran..
- No dobra, teraz mogę gadać. – Na szczęście w łazience nie było zamontowanych kamer, które by mogły zarejestrować jego rozmowę. Już w pierwszej godzinie po przybyciu Miszka za pomocą swojej hakerskiej bransoletki, którą na szczęście uznano za zwykłą biżuterię, dobrał się do komputera sterującego satelitą na którym się znajdowali i ściągnął wszystkie możliwe plany oraz informacje o zabezpieczeniach i rozmieszczeniu kamer. Stąd wiedział, że jedyne miejsce nadające się na jakąkolwiek konspirację to łazienka. - Co jest?
- Jak tam na „wywczasach”? - rozmówca wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Już wiesz? – Miszka skrzywił się.
- Kochany, wszyscy wiedzieli sekundę po tym jak tylko cię capnęli. Aż dziw, że dałeś się tak podejść, ty, największy haker wszechczasów…
- Po to tylko się odzywasz żeby mi dogryźć? – warknął.
- Ja? – zdziwił się obłudnie Cesil. – No skąd. Interes mam.
- Tak? Niby jaki?
- Jest zlecenie na ciebie.
Miszka zmarszczył brwi.
- Co ty pierdolisz? Na mnie? – zdumiał się.
- Aha – Cesil skinął głową.
- Dawaj szczegóły.
- A ile za nie zapłacisz?
- Weź mnie nie wkurwiaj, dobra? – warknął. – Dobrze wiesz, że mogę sam się dowiedzieć, to tylko kwestia czasu…
- No wiesz… - Cesil naburmuszył się. – Nawet się z tobą pobawić nie można. Strasznie drażliwy się zrobiłeś po tym aresztowaniu.
- Cesil… - warknął ostrzegawczo.
- No dobra, dobra… Jedna laska z wywiadu zgłosiła się do Ośmiornicy ze zleceniem, żeby wygrzebał wszystko na twój temat.
- A od kiedy to Ośmiornica jest twoim pieskiem i melduje ci o wszystkich zleceniach?
- Nie jest pieskiem, a melduje tylko o tych wartych zainteresowania. A ty zawsze byłeś w centrum zainteresowania, zarówno swoich, jak i władzy.
- Co ty nie powiesz… - stwierdził kpiąco, na co Cesil tylko uśmiechnął się.
- No w każdym razie stwierdziłem, że ta informacja pewnie cię zainteresuje.
- A co ty niby będziesz z tego miał?
- Pomyślmy… przysługę u ciebie?
- Dobra – warknął Miszka – niech ci będzie. Ale chcę szczegóły.
- Babka nazywa się Martha Jenks i pracuje w wywiadzie wojskowym na dość wysokim szczeblu. Ma liczne kontakty w szarej strefie, które często zdarza jej się wykorzystywać podczas pracy. Do tej pory to były zwykle zlecenia mające na celu wyeliminowanie raczej niegroźnych przestępców. Po raz pierwszy zażądała czegoś większego kalibru. Niestety nie wiem po co jej to.
- Więc daj jej czego chce i obserwuj przepływ informacji.
- Z tym będzie drobny problem. – Cesil wyszczerzył się. – Usunąłeś z systemu wszystkie informacje o sobie.
- Zostawiłem moje „zasługi”, które sama by mogła znaleźć jak by się postarała.
- Jak zwykle skromniutki. – Cesil roześmiał się rozbawiony. – „Zostawiłem moje zasługi”. Całkiem sporo tych „zasług”, a raczej grzeszków na sumieniu.
- Na czymś trzeba budować legendę – mruknął. – Coś jeszcze?
- To wszystko.
- Więc dajcie jej moje, jak to mówisz „grzeszki”i wyciśnij ile się da kasy. Niech jej zleceniodawcy wiedzą, że cena za mnie jest wysoka.
- No to chyba oczywiste.
- I daj mi znać jak namierzysz zleceniodawcę. Ja jestem zajęty czymś innym.
- Dobra. To odmeldowuję się. – Twarz z holoekranu zniknęła. Miszka wyłączył holoekran i wrócił do sypialni. Tej nocy nie było zabaw i śmiechów, wszyscy grzecznie spali.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|