The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 18:23:52   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Rally 18


- Spóźnimy się! – Wrzasnął ile sił w płucach Krystian, po raz tysięczny spoglądając na zegarek. Żeby zdążyć na umówioną porę, powinni wyjechać o dziewiątej. Było dwadzieścia po, a Sasza nadal się szykował. Nastolatek nerwowo przeszedł się po salonie. Wyjrzał za okno, gdzie zaczynała się porządna śnieżyca. Wszystko przeciwko nim. Opatrzność chyba nie chciała, żeby dojechali na tego Sylwestra. Zobaczył swojego iPoda leżącego na stole i odruchowo zgarnął go do kieszeni – Aleks zaraz pojadę sam! – Krzyknął waląc otwartą dłonią w drzwi łazienki.
- Po co te nerwy – Chłopak odskoczył i zobaczył stojącego na progu, bardzo zadowolonego z życia kierowcę. Mężczyzna pochylił się lekko i pocałował go w skroń – To niezobowiązujące przyjęcie. Wystarczy dojechać do północy.
- Tak, ale sam narobiłeś rabanu, że mam się szykować, a teraz musiałem czekać! Jakbym wiedział, że szykujesz się do wyjścia czterdzieści minut to...
- To co? – Spytał z udawanym wyrzutem Aleksander.
- To szykowalibyśmy się u ciebie. Są dwie łazienki, mógłbyś zacząć wcześniej – Chłopak uśmiechnął się przymilnie, nadstawiając się do pocałunku.
Stali już przy drzwiach i ubierali płaszcze, kiedy Sasza zastygł w bezruchu i zamyślił się. Bez słowa cofnął się w głąb mieszkania i po chwili wrócił z bardzo głupią miną.
- Co?
- Zostawiłem zakupy w bagażniku – Krystian jęknął i pacnął się w czoło, kiedy usłyszał rozbrajające wyznanie partnera.
- Przypomnij mi, za co cię kocham?
- Na pewno nie za obowiązkowość – Aleks patrzył w lustro, łapiąc w nim spojrzenie chłopaka. Przypomniała mu się scena sprzed kilku miesięcy – Masz na sobie pasek? – Spytał z ciekawością.
- Oczywiście – Krystian lekko odsunął koszulę, odsłaniając pasek i kawałek nagiego brzucha – Noszę go, kiedy tylko mogę.
- Masz szczęście.
- A to czemu?
- Bo to – Podszedł do niego, chwycił za klamrę i gwałtownym szarpnięciem przyciągnął do siebie chłopca, stając z nim twarzą w twarz – Działa jak pas cnoty. Tylko ja mogę go ściągać – Wpił się w jego usta, sprawiając, że pod obojgiem ugięły się nogi. Krystian odsunął się po chwili, oddychając ciężej, przygryzając błyszczące wargi.
- Może zostaniemy w domu? – Rozpiął górny guzik koszuli
- Nie – Sasza zdecydowanie mu go zapiął – To tradycja. Wszyscy z ekipy pojawiają się na Noworocznym przyjęciu.
- Nie chcesz mnie przelecieć o północy? – Zrobił niewinną minę czym rozśmieszył Aleksa.
- To, że będziemy na przyjęciu, nie znaczy, że cię nie przelecę – Odpowiedział mu rzeczowo, pokazując ukrytą w kieszeni spodni prezerwatywę. Chłopak uśmiechnął się zadowolony, wychodząc z mieszkania.
Siedzieli już w samochodzie, kiedy Saszy znowu przypomniało się, ze w bagażniku są siatki z zakupami. Krystian, który uważał, że z ich dwójki jest jedyną myślącą istotą, słusznie stwierdził, że przy takiej parszywej pogodzie nic się nie zepsuje i ruszyli. Miał rację, na dworze szalał wiatr i śnieżyca, która ograniczała widoczność do minimum. Chłopak cieszył się, że kierowcą jest rajdowiec. Zadowolony z życia rozsiadł się wygodnie w siedzeniu pasażera i patrzył na mężczyznę jak urzeczony. Uwielbiał obserwować jak prowadzi.
- Gdzie tak właściwie jedziemy?
- W schowku jest mapa, wyjmij to ci pokażę – Sasza przyzwyczaił się, że jego chłopakowi nazwy miejscowości nie mówią nic a nic, ale jeśli pokazał mu to na mapie w trzydzieści sekund potrafił opracować najszybszy i najwygodniejszy dojazd, a jeśli miał minutę, to zapamiętywał to tak, że więcej na mapę nie zerkał – Tu – Wskazał palcem drogę do Fjerdyngby.
- Tu? – Upewnił się Krystian, wpatrując się w plan. Mężczyzna pokiwał głową – Przecież tu jest jakaś głusza!
- No tak... Tomas ma tam domek i urządza wielkie imprezy.
- Strasznie gównianą masz tę mapę – Skrzywił się chłopak, wpatrując w nią – Albo miejsce, do którego jedziemy jest poza normalnymi drogami, które są tu zaznaczone.
- Możliwe, że jest gówniana. Kupiłem ją w Polsce na stacji benzynowej.
- To dużo tłumaczy – Krystian zwinął ją byle jak i wrzucił do schowka. Nie miał pojęcia czy orientuje się gdzie są, bo na zewnątrz nie było nic widać – Dlaczego nie wziąłeś GPS?
- Wiem gdzie jedziemy, byłem tam już.
- No nie wiem, w taką pogodę różnie bywa. Sięgnął po telefon i ze zdziwieniem stwierdził, że stracili zasięg – Kochanie, gdzie ty mnie wieziesz? Nie mam zasięgu!
- To przez tę śnieżycę. Wyjeżdżamy właśnie z Oslo, więc nie ma szans na sygnał – Dla potwierdzenia swojej teorii włączył radio, demonstrując, że nie odbierają żadnej stacji.
- Chciałbym jak najszybciej być już na miejscu – Mruknął Krystian, podkurczając nogi pod siebie.
- To niebezpieczne – Aleks zerknął na jego akrobacje – Usiądź normalnie
- A ty się możesz rozwalać na tylnim siedzeniu jak orka, nie?
- Krystian, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. Nie widzę nic dalej niż maska samochodu, więc bądź łaskaw usiąść normalnie.
- Wiesz ile się namęczyłem, żeby się tak zwinąć w tych punktowych pasach? – Rzucił niby z wyrzutem chłopak, ale posłusznie spuścił nogi na ziemię, poprawiając niewygodne szelki.
- Cholera, nie przejedziemy tędy, spójrz na te zaspy. Musimy wziąć objazd – Sasza nie odrywając wzroku od szosy, pogłaskał nastolatka po udzie. Tak jak powiedział, zmienił kierunek jazdy, wyjechali z drogi na autostradę i wjechali w drogę, której Krystian już zupełnie nie kojarzył. Po pół godzinie nie chciał pogarszać sytuacji, ale miał wrażenie, że się zgubili. Dotknął jego ręki, sprawiając, że automatycznie na niego spojrzał. Wtedy wszystko stało się jak w mgnieniu oka. Przed maskę wyskoczyło jakieś zwierze, pewnie sarna. Instynkt Aleksandra prawie skierował auto w prawą stronę, ale ułamek sekundy wcześniej Krystian wrzasnął „Hamuj!”. Krzyk zawibrował w uszach kierowcy i jego ręce ostro pociągnęły kierownicę w lewo, wystawiając bok kierowcy na niebezpieczeństwo. Zatrzymali się, wjeżdżając w zaspę śniegu. Nastolatek natychmiast uwolnił się z pasów i wybiegł z wozu, dopadając drzwi Aleksa.
- Hej, wychodź! – Szarpnął nim, wypinając go z fotela. Mężczyzna trząsł się, zaciskając palce na kierownicy. Pozwolił wyprowadzić się z samochodu. Od razu uderzył w niego silny podmuch wiatru i fala śniegu. W tym czasie chłopak podbiegł do przodu, zobaczyć co się stało. Na szczęście nie wyglądało to poważnie. Pilot mógł wrócić do swojego partnera. Aleks ciągle stał oparty o bok samochodu, blady, drżący na całym ciele, z zimna i zdenerwowania.
- Jesteś cały?
- Spokojnie, nic mi nie jest. A ty?
- Dobrze – Postarał uśmiechnąć się spokojnie do chłopca. Nagle w jego głowie zaświtała myśl. Puścił go z objęć i wyciągnął z bagażnika latarkę. Rozejrzał się czy nic nie nadjeżdża i przeszedł na drugą stronę szosy. Stanął w miejscu gdzie ślady ich samochodu skręcały w lewo. Uniósł latarkę i poświecił w prawą stronę. Momentalnie ugięły się pod nim nogi. Po stronie pasażera był stalowy słup elektryczny. Gdyby skręcił tak jak nakazuje instynkt to Krystian uderzyłby prosto w niego.
- Co się stało? – Usłyszał za plecami głos chłopca i zgasił światło. Nie chciał, żeby on to widział – Co tam jest?
- Nic – Odpowiedział nerwowo.
- Pokaż – Zdecydowanym ruchem zabrał mu latarkę i ją włączył. Sasza, który zamknął oczy, usłyszał tylko przerażone westchnięcie Krystiana i rzucone cicho przekleństwo - Aleks, wiesz, że nie skręciłeś w prawo?
- Wiem... – Odpowiedział zgodnie z prawdą mężczyzna
- Uratowałeś mi życie – Wydukał Krystian, cofając się w stronę ich auta.
- Nie – Gwałtownie zaprzeczył kierowca – Krzyknąłeś. Gdybyś nie krzyknął pewnie bym... – Machnął ręką w stronę konstrukcji.
- Krzyczałem? – Zdziwił się chłopak.
- Tak, krzyknąłeś ham... – Wyraz zamarł Aleksandrowi na ustach. Krystian nic nie krzyczał. Nie zdążyłby... Przypomniał sobie tamten wypadek... To, co słyszał to tamte „Hamuj!” Wykrzyczane przez Jussiego... Boże chyba zwariował – Jedźmy stąd.
- Popieram – Chłopak chwycił go za rękę i pociągnął do Land Rovera. Kierowca odpalił i obaj poczuli jak samochód buksuje.
- Kurwa mać! – Krzyknął mężczyzna, uderzając pięściami w kierownicę.
- Uspokój się. Jesteś rajdowcem z Norwegii, wyjeżdżanie ze śniegu powinieneś mieć opanowane.
- Zamknij się, dobrze? – Warknął Aleks, wprawiając tym samym Krystiana w konsternację.
- Przepraszam bardzo, że próbuję stworzyć lepszą atmosferę.
- W tej chwili próbuję wyjechać z wielkiej śnieżnej zaspy i wywieźć nas stąd jak najdalej, więc wybacz, ale w dupie mam atmosferę – Obaj szczękali zębami, po kilkuminutowym, przymusowym, spacerze po tym strasznym śniegu, byli zirytowani i trochę wystraszeni. Żaden z nich nie miał już ochoty na żadne świętowanie. Sasza znowu spróbował wyjechać, wykorzystując wszystko to, co umiał, ale warunki były tak potworne, że nikt by tego nie zrobił. Koła buksowały w miejscu, zakopując się jeszcze bardziej. Wychodzenie z powrotem na zewnątrz graniczyło z próbą samobójczą – tym samym byli skazani na spędzenie czasu w aucie, do chwili, aż ktoś będzie przejeżdżał, i daj bóg, ich zauważy i wyciągnie. Aleksander zamknął oczy i oparł głowę o zagłówek. Było mu zimno i źle, nie mógł jednak zniszczyć tej nocy Krystianowi. Wiedział jak bardzo zależało mu, żeby dzisiaj było miło. Teraz siedział z twarzą niemal przytuloną do szyby, z bardzo smutną miną. Kierowca zdjął przemoczony płaszcz. Lekko dotknął ramienia chłopaka i poczekał na reakcję.
- Co? Milczenie też ci przeszkadza?
- Przepraszam – Chwycił za poły jego płaszcza i też go zdjął. Nastolatek obrócił się, spoglądając mu w oczy. Sasza zobaczył jak rozżalony jest Krystian – Hej, nie smuć się – Wierzchem dłoni pogłaskał jego policzek.
- Nie smucę – Wydusił chłopak, powstrzymując się – Po prostu nienawidzę, kiedy taki jesteś.
- Jaki?
- Taki jak kiedyś. Wredny. Nie dopuszczasz mnie do siebie, chociaż chciałem pomóc. Wszystko dusisz w sobie. Jakbyś mi nie ufał – Odepchnął jego rękę, znowu odwracając się do szyby.
- Nie, to nie tak – Przytulił się do niego, nie zważając na to, że jedno udo wpadło mu w dziurę między fotelami, promieniując bólem na całe ciało.
- A jak?
- Ja nie umiem tak wszystkiego... Wyrzucać z siebie. Taki jestem – Pocałował pilota w czoło. Chłopak uśmiechnął się trochę, patrząc mu w oczy, jakby sprawdzając czy mówi prawdę – Kocham cię – Sasza przypomniał mu, ocierając się o niego.
- Ja ciebie też.
- To... to może chodź do tyłu, bo zaraz wpadnę między fotele.

Noc była okropna. Aleks włączył silnik i ogrzewanie, ale akumulator nie wytrzymał do rana. Całe szczęście w bagażniku mieli jakieś koce, ciuchy, a w apteczce folie termiczne. Krystiana obudziło nagłe plaśnięcie dłoni okutanej w rękawiczkę o jego łopatkę. Zerwał się, prawie waląc głową w wyściełany dach auta. Zaspany rzucił okiem dookoła. Matko wczoraj rozłożyli tylne siedzenia, przerzucając siatki do przodu, robiąc sobie więcej miejsca. Krystian nie powiedziałby tego na głos, ale był wdzięczny Aleksowi za to, że zapomniał o zakupach. Przynajmniej mogli zjeść wszystko, co dostarczyło im drogocennych kalorii.
- Zimno mi – Jego zadumę przerwał rozespany głos Saszy. Mężczyzna wyciągnął ręce, żeby się przeciągnąć – Urosłem, czy łóżko się skurczyło? – Usiadł, obejmując Krystiana w pasie
– Tobie też tak zimno?
- Oczywiście... spaliśmy w samochodzie podczas śnieżycy.
- Kto spał ten spał – Zaszczękał zębami. Jakimś cudem wyplątał się z kokonu i postanowił wyjść na zewnątrz, gdzie pogoda uspokoiła się w stu procentach i teraz wszędzie leżały olbrzymie pokłady śniegu. Aleks miał nadzieję, że dziś będą mogli złapać już zasięg, żeby się stąd wydostać. Krystian korzystał ze zwiększonej, przez nieobecność mężczyzny, powierzchni i próbował ogarnąć co nieco dookoła. Zbierał właśnie papierki po batonikach, kiedy wystraszył go głośny okrzyk Saszy.
- Co się stało? – Natychmiast otworzył drzwi i znalazł się obok partnera, który stał jak wryty, wskazując papierosem jakiś punkt przed nimi. Krystian podążył za nim wzrokiem i zaniemówił. Pięćset metrów dalej była boczna droga. A zza niej wyłaniał się płot i podjazd – Proszę cię – Nastolatek wziął z ręki mężczyzny papierosa – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że spędziliśmy tu noc, kiedy PIESZO mogliśmy dojść do Tomasa?!
- Skąd mogłem wiedzieć! – Aleks prawie wpadł w szał, ale dla dobra swojego i chłopca, za którego morderstwo mógłby dostać dwadzieścia pięć lat, uspokoił się. Sięgnął do kieszeni po telefon. Kilka powiadomień o nieudanych połączeniach, kilka sms’ów z życzeniami. Co mu było po smsach? Czy ktoś nie mógł wyjechać na drogę zobaczyć czy coś im się stało, prawda? No nic... Wypalili jeszcze po jednym papierosie, zamknęli samochód i ruszyli w stronę willi.
Tak jak się spodziewał, mogli sobie dzwonić do wiosny, a i tak nikt by im nie otworzył. Brama była zamknięta na cztery spusty. Sasza rozejrzał się dookoła, czy nie ma gdzieś nadgorliwych sąsiadów i wspiął się na górę, zachęcając Krystiana do tego samego.
- Ale przecież... Nie możemy tak wchodzić...
- Możemy. Niech wezwą policję. Nie wybaczę im, że po nas nie wyjechali – Chwilę później wściekły Aleksander zapukał, a raczej zaczął się dobijać, do frontowych drzwi. Przez pierwsze kilka uderzeń nic się nie działo, ale potem ktoś nieśmiało podszedł.
- Kto tam? – Usłyszeli zdziwiony głos
- Sasza Ratowicz i Krystian Szejna – Warknął przez zaciśnięte zęby kierowca, marząc o tym, żeby znaleźć się już w ciepłym domu. Zamek szczęknął i zobaczyli stojącą na progu dziewczynę z obsługi cateringu. Patrzyła na nich absolutnie zaskoczona, zagradzając im drogę do środka – Mogłaby nas pani przepuścić?
- Ale... Przyjęcie... Panowie... – Zaplątała się, ciągle gapiąc się na trzęsących się z zimna, wczorajszych z wyglądu, gości, o których w nocy martwił się szef.
- Co się dzieje? – Z głębi domu dobiegł głos Tomasa. Mężczyzna podszedł do drzwi i stanął jak wryty. Dziewczyna z obsługi wycofała się, zostawiając gości z gospodarzem sam na sam.
- Wpuścisz nas? – Spytał Aleks, już pchając się do środka.
- Gdzie wyście byli? Wyglądacie strasznie! – Krystian zmierzył szefa od stóp do głów. Taka opinia, w ustach kogoś, kto ostro balował całą noc i wstał za wcześnie, nie była na miejscu.
- Długa historia. Możemy się umyć?
- Jasne – Tomas machnął ręką w kierunku swojej łazienki i patrzył zaskoczony jak obaj gramolą się po schodach na górę.

Sasza prowadził ich przez korytarze i korytarzyki wielkiego domu, w kierunku łazienki przy sypialni Tomasa. Tylko tam była wielka wanna, w pozostałych musieliby liczyć na prysznic. Zaczynał się okropnie czuć, cała noc w wyziębionym wozie to niezbyt zdrowe rozwiązanie. Gorąca kąpiel z gorącym kochankiem na pewno świetnie mu zrobi. Zanim zdążył się dobrze zastanowić Krystian już odkręcił kurki i nalewał wody do jacuzzi. Aleks z zadowoloną miną zbliżył się do chłopca i zaczął rozpinać jego koszulę, każdy odpięty guzik naznaczając pocałunkiem. Kiedy koszula wylądowała już na ziemi, mężczyzna ściągnął z niego spodnie i bieliznę i posadził na krawędzi. Pozwolił rozebrać się Krystianowi i razem weszli do gorącej, spienionej wody.
- Dziwna noc, prawda? Śnieżyca, cała noc w samochodzie – Nastolatek uśmiechnął się, zanurzając w puszystej pianie.
- Podobno, jaki Nowy Rok, taki cały rok – Sasza, który wciągnął chłopaka między swoje nogi, opierając go o siebie plecami, przytulił się do niego.
- To był odcinek sponsorowany przez mądrości ludowe – Krystian roześmiał się i zanurkował pod wodę, a Aleks w zemście, przytrzymał jego głowę pod powierzchnią. Para zaczęła się kotłować, wylewając spore litry wody na posadzkę. Ich śmiech było słychać chyba na całym piętrze. Krystian wyrwał się w końcu z uścisku partnera i usiadł na nim okrakiem, całując. Nagle drzwi łazienki odskoczyły i na progu zobaczyli Dorotę. Wściekłą Dorotę
- Żebyście już nigdy orgazmu nie mieli, cioty parszywe – Wymamrotała, trzymając się jedną ręką za głowę – Cały dom słyszy jak robicie raban od samego wejścia – Tak szybko jak się pojawiła – znikła, za cicho zamkniętymi drzwiami. Popatrzyli na siebie, na nowo wybuchając śmiechem, pocałowali się.
Trochę ponad pół godziny później para, zdecydowanie bardziej zadowolona z życia niż jeszcze godzinę temu, zeszła na dół na profesjonalnie przygotowane antykacowe śniadanie. Przy wielkim stole zastali większość swoich przyjaciół, innych kierowców z drużyny z żonami i dziewczynami. Oni niby nie byli oficjalnie parą, ale po takim poranku, wszyscy wiedzieli, albo co najmniej się domyślali. Para wpadła do jadalni, na wejściu spotykając się z przyjęciem podobnym, jakie zafundowała im Dorota. Wszyscy krzywili się widząc ich zadowolone, wolne od kaca miny
- Coś mi się wydaje, że dobrze zrobiliśmy zapodziewając się po drodze – Wyszczebiotał Krystian zabierając ze stołu dwie filiżanki kawy i owoce.
- Ej! Ej! – Hirvonen wyciągnął rękę w kierunku bananów z ukradzionego półmiska
- Co?
- Nie zabieraj potasu skacowanym – Tomas wchodząc do jadalni, przeszedł obok chłopca i zabrał mu drogocenne owoce, wymieniając na drożdżówki.



- Mógłbyś to ściszyć? – Aleks wszedł do kamienicy i próbował przekrzyczeć łomot dochodzący z ostatniego piętra. Rozebrał się z przemoczonych od śniegu rzeczy i wszedł na górę. Bez problemu znalazł źródło hałasu, którym był jego sprzęt – Ścisz to! – Krzyknął nad uchem chłopaka, który rozwalił się na kanapie z laptopem. Zerwał się wystraszony, kiedy zobaczył przed sobą kierowcę
- Nie strasz mnie! – Zmniejszył głośność – Mogłem dostać zawału!
- A ja mogłem ogłuchnąć – Zgarnął nogi chłopaka z kanapy, lokując się obok niego – Co robisz? – Zajrzał mu przez ramię. Nastolatek przymknął laptopa, jakby nie chciał, żeby Aleks zobaczył, co kombinuje.
- Yy.... Chyba powinienem ci powiedzieć, że Tomas kazał nam jechać w Monte Carlo – Wyrzucił z siebie na jednym oddechu, trochę odsuwając się od kochanka.
- Jak to „kazał”?
- No bo...
- Nagadałeś mu?
- To nie tak! Tomas dostał maila, że Sebastien z Danielem jadą, a pamiętasz jak było ostatnio... Wygrałeś z nim o 3 punkty.
- Ale to przez wypadek! Rozmawialiśmy o tym, żeby nigdzie nie jechać w styczniu.
- No to już trochę za późno... Już jesteśmy zgłoszeni – Aleks jęknął, uderzając ręką w czoło. No i cały urlopowy plan szlag trafił.
- Kochanie – Słodki ciężar wgramolił mu się na kolana – Nie złość się – Wymruczał mu do ucha, ocierając się o niego.
- Nie złoszczę. Po prostu wydawało mi się, że to uzgodniliśmy – Głaskał chłopca po plecach, coraz bardziej angażując się w pieszczoty.
- Ty ustaliłeś. Poza tym Tomas powiedział, że bardzo lubisz ten rajd. I byłem u Jussiego po notatki z zeszłego roku, żeby zobaczyć jak sobie poradził z niektórymi rzeczami i już nawet opracowałem pierwszy odcinek specjalny! – Krystian monologował prosto w ucho partnera.
- Ty mnie nie bierz pod włos. Z resztą, co za różnica co myślę i tak nikt nie bierze mojego zdania pod uwagę – Teatralnie odrzucił głowę w tył – Nikt nie przejmuje się tym co czuje biedny kierowca, który musi sobie na oesach odbijać tyłek!
- Ty już się o swój tyłek nie bój. Jak sobie poobijasz, to obiecuję ci masaż.
- To jest ofiarowanie korzyści pozamaterialnych dla uzyskania własnych profitów.
- Tak? Tyle razy to robiłem i nie wiedziałem, że tak to się nazywa – Chłopak z udawanym zdziwieniem zszedł z kolan Alka i usiadł z komputerem przy biurku. Sasza z oburzeniem wymalowanym na twarzy, najpierw postanowił się nie odzywać – Tomas powiedział, że nas rozpieścił i że sami powinniśmy się zajmować rezerwacją hoteli, przelotów i muszę coś znaleźć. W Monaco jest pięć dobrych hoteli, ale mi podoba się tylko ten – Obrócił laptopa w kierunku Aleksandra, który wybałuszył oczy.
- Jak Tomas wpadł na to, że jesteś rozpieszczony? – Zapytał z ironią w głosie, wpatrując się w piękne zdjęcie Hotêl de Paris.
- No co? – Zdziwił się nastolatek – Jesteśmy mistrzami świata! Coś nam się od życia należy.
- Tomas cię zabije za ten hotel – Kierowca pokręcił głową. Przypomniał sobie też, że miał się do młodego nie odzywać.
- Nie... Ciebie zabije za to, że zgodziłeś się na ten hotel – Uśmiechnął się przebiegle, kończąc rezerwację pokoju – A mnie za to, że zarezerwowałem Winstona – Zakrywając głowę, zerwał się z fotela i wybiegł z pokoju, ścigany przez przekleństwa rzucane przez Aleksandra. No co... Skąd mógł wiedzieć, że dwadzieścia pięć tysięcy euro za noc, to dużo...











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum