The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:28:27   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Połączeni 16


Czuł za plecami przyjemne ciepło, inne niż zwykle. Do tego coś ciężkiego owinęło mu się wokół pasa. Serce Aranela zaczęło bić szybciej ze strachu. Wsunął rękę pod okrycie i dotknął tego czegoś, wyczuł pod palcami skórę pokrytą włoskami i przesunął wzdłuż... ręki? Natychmiast wybudził się, stwierdzając, że przyciska go ręka nikogo innego, jak męża, gdyż niemożliwym było, aby w łożu leżał ktoś inny. Z trudem obrócił się na plecy i gdy to zrobił, dotknął ramieniem górnej części piersi męża. Leżał teraz w taki sposób, że spokojny oddech śpiącego Saerosa łaskotał go w szyję. To, że książę spał, uspokoiło Aranela nie zwracającego już uwagi na to, że nadal miał położoną swoją dłoń na ręce partnera. Riven nie był taki straszny, więc nie powinien się go bać. W porównaniu do historii Terrika, Aranel nie przeżył tak wielkiego koszmaru. Poza tym, Riven obiecał, że już nie zrobi czegoś takiego i poczeka na niego. To znaczy, że Riven chciał z nim... To znaczy, że w przyszłości mogliby... Poczuł, jak gorąco wkrada się na jego policzki.
Mąż się poruszył, wobec tego Aranel prawie zastygł w bezruchu, lecz nie zamknął oczu wbrew temu, na co miał ochotę. A potem stało się coś, co sprawiło, że ciało Aranela zareagowało czymś miłym. Czymś, czego zaznał na samym początku tamtej niefortunnej nocy, zanim przyszedł ból.
Riven zamruczał i przykleił się do poduszki, wtulając nos w coś pachnącego jaśminem. Potarł nosem o delikatną powierzchnię, a rękę przesunął wyżej po poduszce, do której się tulił, a ta zdawała się oddychać. Zamarł. Poduszki nie oddychają. I szybko zrozumiał, że nie przytulał się do poduszki, tylko do męża. Przecież on tak pachniał. Podniósł głowę z nadzieją, że Aranel śpi, ale jego powieki nie przysłaniały oczu. Adantin wyglądał na lekko wystraszonego, ale i zaciekawionego.
– Wybacz – zaczął Riven. – Nie chciałem cię przestraszyć.
– To dość specyficzne uczucie, jakiego teraz doświadczam. Boję się, a zarazem jest w tym coś ujmującego.
– Co dokładnie? – Nie poruszył nawet jednym kciukiem, aby go nie wystraszyć.
– To, jak leżymy.
– Tak blisko? – Teraz pogładził pierś męża kciukiem. – Pozwolisz mi, że coś sprawdzę? Nic ci nie zrobię, chcę tylko pokazać, że mój dotyk nie boli.
– Co chcesz... – Nie dokończył, bo dłoń, która przyciskała mu pierś, dotknęła jego włosów, a potem zjechała wolnym ruchem na policzek i pogłaskała go.
– Ciii. Tylko to zrobię, nic więcej. – Riven wiedział, że ślepota Aranela utrudnia mu odpędzenie strachu, więc postanowił powoli pokazać mu, że nie ma się czego bać. Przesunął dłoń na szyję Aranela. – Boisz się, kiedy tak cię dotykam? Mów, co czujesz. – Tak bardzo chciał wszystko naprawić i zbliżyć się do męża. Byli skazani na siebie do końca życia, ale nie dlatego chciał zmienić na lepsze ich relacje. Czuł wewnętrzną potrzebę tego.
– Nie, to nawet miłe.
– Chcesz mnie zobaczyć?
– Jak? – Aranelowi podobał się taki dotyk, dawał ciepło i czułość.
– Wiem, że pod palcami potrafisz zobaczyć każdy kształt i nie tylko. Możesz dotknąć mojej twarzy, o ile chcesz.
– Chcę.
– Połóż się na boku, twarzą do mnie.
Aranel zrobił to i wyciągnął rękę. Trafił na ramię męża i wzdłuż niego podążył ku szyi, a potem do twarzy. Odnalazł policzek, który go drapał.
– Przydałaby ci się brzytwa. – Sam pewnie tego potrzebuje, chociaż jego zarost rósł wolniej.
– Na pewno. – Zamknął oczy, ale nie dlatego, że nie chciał patrzeć na tą piękną twarz. Po prostu wolał, żeby palec Aranela nie dźgnął go w oko.
Badanie trwało dłuższy czas. Aranel zdołał dotknąć włosów, nosa, oczu, brwi, najdłużej zatrzymał się przy ustach. Zakreślił ich zarys palcem, rozdzielił obie wargi, a Riven mu na to pozwalał.
– Co czujesz? – zapytał Saeros, owiewając jego place gorącym oddechem i patrząc na niego.
– Wiem, że jesteś piękny i...
– I? – Riven nie spodziewał się, że poranek będzie taki. Wszystko przez to, że zasnął blisko męża, a łoże nie było tak wielkie, jak w pałacu.
– Nie wiem, to dziwne uczucie. – Zabrał rękę i uniósł się do siadu. – Dziękuję.
– Za co? – Dołączył do niego. Najchętniej to by jeszcze poleżał, z drugiej strony to było niebezpieczne, bo jego członek reagował na dotyk męża.
– Że mogłem cię zobaczyć. Nie każdy chce, bym go dotykał.
– Mnie możesz. – Chwycił dłoń Aranela i położył sobie na policzku. Nie puścił go, tylko przysunął do swoich ust i ucałował jej wnętrze. Jak cudnie było widzieć zaskoczenie i pogłębiające się rumieńce u Aranela. – Jestem twoim mężem.
Książę Adantin zakłopotany swoimi odczuciami czuł potrzebę zabrania ręki, a jednocześnie zostawienia jej w tej dłoni, która teraz uwięziła jego. Nie wiedział, co robić, a nie chciał wstawać, bo jego męskość została pobudzona i wstydził się tego. Nie był z mężem tak blisko, żeby swobodnie mógł się tak pokazać, zwłaszcza, że pod nocną koszulą nie miał bielizny.
– Zostawię cię teraz samego, więc będziesz mógł przygotować się do śniadania. Agathe niedługo powinna być.
Aranel skinął głową i nie tylko wyczuł, ale i słyszał, że mąż podnosi się z posłania. Coś robił, a potem wyszedł. Dopiero wtedy Aranel jeszcze na chwilę się położył i odetchnął. Reagował na niego, strach był coraz mniejszy, więc czy to znaczy, że będzie mógł mu pozwolić... Może nic nie jest stracone i marzenia bycia z mężczyzną cieleśnie się spełnią. Pogłaskał drugą dłonią tę pocałowaną. Co by było, jakby pocałunek został złożony na jego ustach? I po raz pierwszy od dawna uśmiechnął się.

***



Wściekły patrzył na brata. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Leteno wrócił dopiero rano. W nocy długo czekał na niego, przez to się nie wyspał, a do tego złość podsycana była tym, że Asmand też zignorował jego prośbę.
– Doszczętnie straciłeś rozum? Gdzieś ty się włóczył?
– Co cię to obchodzi? Zachowujesz się jak żona, która robi mężowi awanturę, bo ten wrócił późno.
– Ty wróciłeś wcześnie, następnego dnia – prychnął Erkiran.
– Faktycznie zachowujesz się jak zraniona żona. Do tej pory jakoś moje włóczęgi nie robiły na tobie aż tak wielkiego wrażenia. – Leteno rozebrał się w wierzchniego odzienia i rzucił kurtę na stół, a wtedy oczom młodszego brata ukazały się sińce, zadrapania i krwawiąca rana na ramieniu.
– Kto ci to zrobił? – Zostawił przygotowywanie śniadania i zaczął oglądać brata.
– Pobiłem się z jednym chłopakiem. Chciał zająć moje miejsce w grupie. Nie mogłem na to pozwolić.
– Powinieneś odejść z tej szajki złodziei. Kiedyś ktoś cię złapie i wylądujesz w lochu. Mam pracę, będziemy mieć i leity. Zdejmij koszulę.
– Nie złapią mnie. – Pozbył się górnej odzieży. – Muszę gdzieś należeć, bo dzięki temu mam dostęp do wielu miejsc.
– Twój dostęp może się pewnego dnia źle skończyć. – Erki zdjął metalowe pudełko z górnej szafki starego mebla, które zrobił ojciec, gdy chłopcy byli mali, a Kala na świecie nie było. Postawił opakowanie na stole, po czym nalał wody do miski i wziął czystą szmatkę. Namoczył ją w wodzie i zaczął obmywać rany brata. Miał wielką ochotę go połajać, ale wolał ugryźć się w język. Wiedział, że Leto i tak zrobi swoje, a lepiej porozmawiać z nim na spokojnie niż w nerwach.
– Ostrożnie. – Leteno skrzywił się.
– Jakoś nie bolało, jak się biłeś. Siedź cicho, muszę cię opatrzyć.
– Jej, co się stało, Leto? – Kal wyszedł z drugiej izby i od razu zaciekawił się na szczęście niewielkimi ranami najstarszego brata.
– Wytłumacz Kalowi, jak witałeś się z kolegą – warknął Erki, obwiązując ramię chłopaka bandażem.
Leteno przewrócił oczami i powiedział prawdę dziecku. Nie ukrywali przed nim wielu rzeczy, więc i tego nie będą.
– Ale ty jesteś głupi. Trzeba było mu nogę podstawić i by leżał – powiedział Kal.
– Następny się znalazł – jęknął Erki, ale cieszył się, że Kal czuł się lepiej. Pozbierał rzeczy, umył ręce i mógł wziąć się za dokończenie kanapek.

***


Peleryna powiewała na wietrze, a kaptur ledwie trzymał się na głowie smagany podmuchami, kiedy Asmand szedł tą szarą, smutną i zarazem groźną dzielnicą. Nie wiedział, po co tu idzie i dlaczego kieruje się nie tylko wiedzą, którą musiał zdobyć. Całą noc Erki nie potrafił wyjść mu z głowy. I ten pocałunek. Erkiran nie był dla niego, osoby, która zniknie stąd i nigdy nie wróci. O ile uda mu się uciec. Wiedział jedno, że po wykonaniu zadania nie może dać się złapać, bo wtedy strażnicy trafiliby na trop Ladrimy. Prędzej się zabije niż na to pozwoli.
Jesteś głupi, Delreth. Zwyczajnie głupi. Okazuje się, że możesz się o kogoś martwić. Ty, któryś nigdy nie miał uczuć? Zostały ci one wydarte dawno temu i zostałeś tym, kim jesteś. Wynajmowanym przez bogatych zabójcą, którzy chcą usunąć z drogi niewygodnych ludzi. Ty nie masz uczuć, Delreth. Nie masz. Idziesz do chłopaka po to, żeby wyciągnąć od niego wieści. Nie, aby go zobaczyć czy spotkać się z tym smarkaczem. Nie masz serca, wmawiał sobie w myślach.
Przechodził właśnie koło starej tawerny, gdzie pod drzwiami stały prostytutki obu płci i zachęcały go, opowiadając, że za kilka leitów zrobią różne rzeczy. Prychnął tylko i przeszedł na drugą stronę ulicy. Nie tknął by takiego kogoś, kto nie pamiętał, kiedy się mył, a i zapewne medyk także przydałby się w ich wypadku.
Skręcił za zakrętem i zobaczył budynek, w którym mieszkali bracia. Przystanął, przez chwilę mając ochotę zawrócić.
Tchórz, podpowiedział mu jakiś wewnętrzny głos.
Kilka kroków później stanął przed drzwiami i zapukał. Te po chwili uchyliły się, ukazując Leteno bez koszuli. Chłopak był smakowitym kąskiem. Najchętniej to zająłby się nimi oboma. Naraz. Wewnętrznie przeklnął siebie i Erkirana, który zaczynał wzbudzać w nim cielesne pragnienia, o jakich chciał zapomnieć. To nie było dobre dla jego pracy. Nie pozwalało się skupić, ukryć przed ludźmi, aby być samemu. Cielesność i uczucia nie jednego zgubiły.
– Kto przyszedł? – Obok brata pojawił się Erki i od razu wyraz jego twarzy z zaciekawionej zmienił się w złą. – Widzę, że w końcu tu trafiłeś? Oczekiwałem cię wczoraj wieczorem. Nie boisz się pokazywać w dzień?
– Ostatnio i tak środki ostrożności są mało przeze mnie respektowane i to głównie wasza wina, bo niepotrzebnie wleźliście do mego życia z buciorami. Mogę wejść?
– Wpuść go. Co do naszej winy, to nikt cię o nic nie prosił. Mogłeś nie pomagać. Wystarczyło powiedzieć „nie”. – Tak, słowa Asmanda zabolały Erkirana. – Tylko prosiłem o pomoc, nie musiałeś się zgadzać. – Zaczął sprzątać puste naczynia po śniadaniu. – Nie przystawiłem ci noża do gardła, nie żądałem niczego. – Denerwował się jeszcze bardziej, pamiętając pocałunek, a teraz ten człowiek mówi takie rzeczy.
– Chyba zdenerwowałeś mego brata. – Leteno wskazał na krzesło, a sam usiadł po drugiej stronie.
Asmand zdjął kaptur i także usiadł. Czujnie obserwował krzątającego się po kuchni chłopaka, który wyglądał na nie tylko zirytowanego, ale i zawstydzonego.
– Wybacz, że cię zdenerwowałem. Wczoraj nie przyszedłem z ważnych powodów. – Wolał nie rzucić się na niego przy braciach. Poprawka - przy tym dzieciaku, który teraz pojawił się znikąd i patrzył na niego. Asmand nie wiedział, jak się zachować.
– To pan mi pomógł – stwierdził chłopiec.
– Twoi bracia również. Szczególnie Erkiran, który nie bał się poprosić o pomoc. – Tu jego wzrok podążył do zakłopotanego chłopaka. – Pomogłem, bo chciałem.
– Dziękuję. – Kal odważył się podejść do tego wysokiego pana i swego wybawiciela. Wyciągnął rękę, a mężczyzna ją uścisnął.
Erki oparł się pośladkami o szafkę. Nerwy przeszły mu w mgnieniu oka, więc teraz był zadowolony, że Delreth przyszedł. Miał nadzieję, że to pomoże Kalowi w kontakcie z innymi ludźmi. Asmand od czasu uwolnienia chłopaka jest, poza nimi, pierwszą osobą, z którą Kal się widzi.
– Szkoda, że nie możesz zamieszkać z nami, bylibyśmy bezpieczni. Bylibyśmy większą rodziną – powiedział chłopiec.
Leteno widział, jak na te słowa policzki Erkiego pokrywają się czerwienią. Przechylił głowę na bok, przyglądając mu się baczniej. Czyżby jego brat... Ale jak to? Przecież nic nie mówił... Leteno posmutniał, w sumie czego oczekiwał? Nie może zatrzymać go przy sobie.
– Kal, Asmand nie może z nami zostać. – Średni z braci otrząsnął się po wizji, jaką ujrzał. – Muszę iść do pracy.
– Musimy porozmawiać – rzekł Asmand.
– Zrobimy to po drodze.
– Za często widują nas razem.
– Może wtedy będziesz się bał o mnie i nie zrobisz tego, co planujesz – wycedził Erki. Co on znów mówi? W jaki sposób ten mężczyzna miał się o niego bać? Bać się można o kogoś bliskiego. Co z tego, że wczoraj go pocałował. To nic nie znaczy. A jak znaczy? Potrząsnął głową, odganiając myśli. Wziął kurtę. – Idziesz? Powiem ci, co i jak.
Asmand wstał i zarzucił kaptur na głowę. Pójdzie z nim i przynajmniej będzie wiedział, że chłopak dotarł cały do pałacu. Naprawdę oszalał.

***


Aranel spędził wiele czasu w ogrodzie wraz z Agathe, która kończyła mu czytać historię zaczętą przez Terrika. Niestety, niewiele z niej wiedział. Cały czas rozmyślał nad porankiem. Ten wyjazd wychodził im na dobre. Wiele się zmieniało i miał wielką nadzieję, że po powrocie do pałacu będzie tylko lepiej. Ponownie zaczęły odżywać w nim marzenia.
– Książę, twoja twarz promienieje – powiedziała Agathe, gdy uniosła wzrok znad tekstu. We dwójkę siedzieli na drewnianej ławeczce i pozwalali, aby ogrzewało ich słońce.
Mógł jej się zwierzyć? Mógł rozmawiać z nią tak jak z Kareną?
– Dzisiejszy dzień traktuję jak moje odrodzenie. Nie czułem się tak od chwili, kiedy dostałem wiadomość, że zmuszony jestem do ślubu.
– To znaczy, że już pogodziłeś się z tym paktem?
– To zrobiłem już dawno, ale... – Nie miał nadziei, że kiedykolwiek skosztuje bycia z mężczyzną po tym, co zrobił mu Riven. Teraz istniała na to szansa. Nie stanie się to szybko, ale może tym razem... Jeśli historia się powtórzy, to Riven go tym zabije. Tego nie mógł jej powiedzieć. – Czytaj dalej. – Wystawił twarz do słońca i słuchał głosu służki.

***


Riven stał nad strumieniem i z daleka przyglądał się mężowi. Stwierdził, że bardzo chciałby posmakować jego ust. Poza tym to, co widział w nocy dało mu nie tylko temat do rozważań, lecz pokazało, iż tak powinna wyglądać ich pierwsza noc. Wszystko zepsuł i musiał sprawić, że Aranel zapomni o tamtym. A gdy zgodzi się z nim... kochać – tak, to właściwe słowo - potraktuje to jako pierwszy raz.
– Patrzysz na niego tak, jakbyś go kochał. – Terrik stanął za plecami przyjaciela.
– Przestraszyłeś mnie. Nie zaskakuj mnie tak. Nie wiem, czy potrafię w taki sposób kochać.
– Potrafisz.
– Czy to możliwe, że mogłem pokochać mężczyznę? Ja, wielbiciel kobiet? – Na ustach wykwitł mu kpiący uśmieszek.
– Pokochałeś osobę. Nieważne, jaką płeć ma twój mąż. Interesuje cię jego osoba, jego dusza.
– Nie tylko, jest piękny. – Ponownie spojrzał na małżonka, a jego wzrok złagodniał, stał się ciepły. – Kocham, ale i pragnę. Teraz to wiem.
– Żywisz takie samo uczucie do Aranela, jakie ja do Yava. Może się dopiero tego uczysz, ale w sumie ja nie widzę różnicy. Cieszę się, że to sobie uświadamiasz – rzekł z zadowoleniem Terrik.
– To stało się dziś rano. Od tamtej pory patrzę na niego zupełnie inaczej.
– Przyjacielu, to już się zaczęło dziać wcześniej. – Zostawił go samego z zamiarem odszukania narzeczonego.

***


Yavetil, jak pozostali, także oddawał się odpoczynkowi. Nie chciało mu się wracać do Antiri, tu było tak spokojnie. Gdyby nie liczyć incydentu z napadem, nawet podróż przebiegłaby w harmonii.
Położył się na łące wśród traw z rękoma pod głową i wpatrzył w płynące obłoki na niebieskim niebie. Miały różne kształty i tylko mała wyobraźnia ograniczałaby oglądającego od interpretacji tego, co one przypominają. Zamknął powieki i chyba przysnął, bo jedyne, co pamiętał, to myśli o pierzastych obłokach, później odlatywał, chyba coś mu się śniło, a potem nieco swędziało go na skórze, na piersiach. Podrapał się po torsie. Usłyszał cichy śmiech. Uchylił powiekę.
– Łaskoczesz mnie.
– Chciałem cię jakoś obudzić. – Terrik już otwarcie się zaśmiał. Leżał na boku, podpierając głowę ręką i sunął źdźbłem trawy po skórze narzeczonego.
– Znam lepsze sposoby.
– Wolę, byśmy nie mieli więcej świadków naszych tak bardzo osobistych kontaktów.
– Twój przyjaciel się napatrzył. Jeszcze mi cię zabierze. – Także położył się na boku w podobnej pozycji, co Melisi. – Zawsze wyglądasz tak pięknie, kiedy dochodzisz. – Wczepił mu dłoń we włosy.
– Uważaj, bo sprawisz, że się zarumienię.
– Kiedy w gorączce podniecenia sięgasz do mego… mmmrrrmmm. – Nie dane mu było nic powiedzieć, bo Terrik zatkał mu usta dłonią.
– Jeszcze jedno słowo, a nie rozmawiam z tobą. Ał, co robisz? – Został przewrócony na plecy, a kochanek zawisł nad nim.
– Chcę pocałować mego przyszłego małżonka. – Sięgnął jego ust, składając czuły pocałunek, potem z powrotem wrócił na poprzednie miejsce.
Terrik uniósł się i położył głowę na piersi mężczyzny. Nie chciał wracać, tutaj było tak dobrze. Czasami traktował Telmar jak miejsce cudów. Pierwszym dowodem było to, że Riven najprawdopodobniej został oczarowany mężem i zaczął go kochać. Jeszcze kilka dni mogli tu być, ale czuł, że one miną szybko. Niestety, na myśl o powrocie czuł niepokój.

***


Kilka dni później, popołudniem, wjeżdżali na dziedziniec pałacu w Antiri witani przez podniecone głosy obecnych tam osób. Wśród nich był Erkiran, który jak zaczarowany patrzył na przybyłych. Nie tylko na nich. W oddali zobaczył znajomą mu postać kryjącą się cieniu za straganem. Bał się tego, co może ta postać zrobić. Żałował, że powiedział Delrethowi o położeniu komnat sypialnych Aranela i Rivena, ale nie miał wyjścia, tym spłacił swój dług. Wrócił wzrokiem do książąt. Riven pomagał zsiąść mężowi z czarnego ogiera. Przy tym Aranel, którego stopy dotknęły kamiennego podłoża, został na chwilę przytrzymany w ramionach partnera. W tamtym momencie Erki zatęsknił za ramionami Asmanda. Odnosił wrażenie, że tam było jego miejsce, ale mężczyzna go nie chciał. Nie rozmawiali od czasu tamtego ranka, kiedy to As ich odwiedził i wyszli razem. Owszem, był u niego, ale mężczyzna nie otworzył mu drzwi. Ladrim nie chciał się narzucać. Nie pchał się tam, gdzie go nie chcieli.
Ciężko westchnął i wrócił do kuchni, gdzie panował uporządkowany chaos. Zaraz zagoniono go do pracy i nie miał czasu myśleć. Ale tak było do czasu.

***


Księżniczka Naela powitała swoją rodzinę z szerokim uśmiechem. Ucałowała Aranela w oba policzki, a potem brata.
– Tęskniliśmy tu za wami.
– My nie, nam było dobrze tam, gdzie byliśmy – rzekł Riven, prowadząc męża przez mały tłum prosto ku wejściu do budynku. – Dwa kroki i schody – szepnął do niego, po czym zwrócił się do towarzyszącego im sługi: – Przygotujcie wczesną kolację, jesteśmy zmęczeni. Nie robiliśmy wielu postojów.
– Dobrze, panie.
– Zjemy w komnacie.
Służący skłonił się i zawrócił, aby poinformować odpowiednie osoby.
– Nie jestem aż tak zmęczony, możemy zjeść w jadalni – powiedział Aranel.
– Dziś jeszcze chcę się nacieszyć twoim towarzystwem.
Naela, idąc za nimi, z radością obserwowała zaistniałą zmianę pomiędzy mężczyznami. Na to liczyła. Sama w Telmar zakochała się w swoim mężu po raz drugi. Poza tym, tam Riven nie miał jak uciekać od Adantina. Cały czas był przy nim, w ten sposób musiał go poznać. Mogli się albo pozabijać, albo zbliżyć do siebie. Całe szczęście, że stało się to drugie.
– To ja was zostawię – oznajmiła, kiedy odprowadziła ich pod drzwi komnaty.
– Uciekasz, siostro?
– Dziś wraca mój małżonek, będę chciała go przywitać.
Riven już wiedział, jak ona go przywita. Może będą z tego dzieci?

Już po później kolacji, kiedy byli najedzeni, Riven powrócił wspomnieniami do ostatnich dni. Budził się przy Aranelu i patrzył, jak ten śpi lub kiedy młodzieniec zwyczajnie leżał, zachęcał go do rozmowy i uczył dotyku. Nic wielkiego, to, co wcześniej. Rejestrował z zapartym tchem, że mąż przyzwyczajał się do niego i nie bał się. Sam wyciągał rękę i „patrzył” na niego, badał twarz ze szczegółami. Zawsze zatrzymywał się najdłużej na ustach, wtedy wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale do tej pory tego nie zrobił.
– Powiedz, jeżeli mam wyjść, jak zechcesz się przygotować do snu. – Było jeszcze wcześnie, ale obaj marzyli tylko o tym.
– Dlaczego za każdym razem wychodzisz i wracasz, kiedy ja już leżę w łożu? – zapytał Adantin.
– Chcę ci dać prywatność i swobodę. Chcę, żebyś się dobrze czuł, nie krępował przy mnie.
– Myję i przebieram się w łaźni, nie chodzę nago po komnacie.
– Szkoda, miałbym na co popatrzeć – wyrwało się Rivenowi. Nie dość, że to sprawiło rumieńce u Aranela, to i jego samego zaskoczyło. Świat przewraca się do góry nogami. On pragnie mężczyzny... Nie, pragnie swego męża. I sprawi, że Aranel zapragnie jego.
Nie wiedział, że co rano Aranel, czując oddech partnera blisko siebie, ma mały problem i nie raz musi zaciskać nogi, żeby się nie powiększył. Czasami bywał przerażony, że mąż poruszy się, przesunie nogę i poczuje go, ale i był szczęśliwy, ponieważ ponownie reagował.
– Pójdę do łaźni. – Tyle zdołał powiedzieć po usłyszeniu ostatnich słów męża, zanim spłonął ze wstydu. Nie usłyszał pukania do drzwi.

***


Tej nocy, gdy księżyc ukrył się za chmurami, ciemny cień skradający się w ciemności przeskoczył pałacową bramę. Postać znała zachowania strażnika. Ten, co był na bramie dzisiejszej nocy, zawsze o tej porze chodził za swoją naturalną potrzebą. Delreth przez ostatnie dni doskonale wybadał teren, zachowania ludzi i odkąd znał położenie sypialni Aranela i jego męża, wiedział, jak tam się dostać, żeby wykonać zadanie. Szkoda, że będzie musiał zabić też Saerosa. Za długo to wszystko trwało i nie mógł czekać, aż Riven wyjedzie i zostawi męża. Zrobi swoje i tej samej nocy zniknie na zawsze.
Przekradł się na tyły pałacu, poruszając się cicho jak kot i tam spojrzał w okno, którym musiał wejść.
– Już czas.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum