The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 11:35:47   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Iluzje 8
Nie chciało mi się spać. Usiadłem na parapecie otwartego okna i wsłuchiwałem się w taneczne rytmy dochodzące od strony obozowiska. Nie fatygowałem się zapaleniem światła, mrok był w pewien sposób przyjazny. Zapatrzony w rozgwieżdżone niebo straciłem poczucie czasu, z zamyślenia wyrwał mnie odgłos kotłowaniny z pościelą. Podszedłem do posłania białowłosego. Kołdra zaplątała mu się wokół nóg, zupełnie odkrywając ramiona, pokryte teraz gęsią skórką. Pochyliłem się i ostrożnie, żeby go nie obudzić, wyswobodziłem maga ze splotów pościeli, strzepując ją i okrywając go na nowo. Wróciłem do okna, gdy rozległ się głos niewiele głośniejszy od szeptu.
- Rod?
- Tak?
- Mógłbyś chwilę ze mną posiedzieć?
Zdziwiłem się, że Liam zdobył się na tak bezpośrednią prośbę. Jednak nie okazując zdumienia, zbliżyłem się do jego łóżka. Przysiadłem na jego brzeżku. Czerwone źrenice zamigotały w mroku.
- Nie bój się. Nie zjem cię - mruknął z lekka sarkastycznie.
Prychnąłem, jednocześnie ostrożnie kładąc się za plecami Liama.
- Tak lepiej?
- No...
Oddychał lekko, niespokojnie, jego skóra była gorąca pod cienkim materiałem koszuli... wszystko to wyczuwałem, trzymając ramię i dłoń tuz przy jego plecach, nie dotykając ich prawie. Prawie. Nagle przypomniałem sobie to, co zdarzyło się na polanie... Podobno nie pamiętał, Elena mówiła jednak...
- Rod... - zaczął chłopak niepewnie - Okłamałem cię.
- Tak... - aż zaschło mi z wrażenia w gardle. Czy on czytał w moich myślach... czy po prostu myśleliśmy o tym samym, na skutek niespodziewanej bliskości, która musiała przywołać wspomnienia?
- Ja... ja pamiętam, co się stało... tamtego wieczora.
- Wiem.
Odwrócił się nagle, patrząc mi prosto w oczy, jego lekko rozchylone usta były tuż-tuż.
- Skąd?
- Po prostu wiem...
- Ja... to nie wszystko...
- O.- zdziwiłem się uprzejmie, jednak serce niespokojnie biło mi w piersiach.
- To prawda, że gdyby nie Elena i nie to, co robili z Korathanem w lasku.... do niczego by nie doszło. Jednak...to... Ja chcę ci powiedzieć... - wyraźnie szukał słów i nie potrafił ich znaleźć. Musiało go to męczyć, męczyć i drażnić. W pewnej chwili pomyślałem już, że zrezygnował, bo zamilkł. Nie wiedziałem, jak okazać mu, że bardzo zależy mi na dalszych jego słowach. Podziękowałem w duchu panującym ciemnościom, gdyby nie one.... Na pewno nie doszłoby do niczego, a tak... Liam w końcu zdecydował się i gwałtownie, na jednym wydechu rzucił.
- Gdybym cię nie pragnął, sztuczki Eleny nie odniosłyby żadnego rezultatu.
Zamurowało mnie. Byłem jak sparaliżowany. Wszystkiego bym się spodziewał, tylko nie tego.
- To... - wyszeptałem niepewnie, ale przerwał mi, zaciskając powieki i odsuwając się niemal na sam skraj łóżka. Zabrakło mi jego ciepła.
- Po prostu chciałem, żebyś wiedział. Możesz już sobie iść.
Iść? Teraz? On chyba żartował...
W jednej chwili zrozumiałem, że on się... boi. Boi się mojej reakcji. Z jakichś, nieznanych mi bliżej powodów, chciał być szczery, a teraz bał się, że go odtrącę.
- Cóż... - powiedziałem zdławionym głosem - To chyba musiało działać w obie strony, prawda?
Białe rzęsy zatrzepotały, gdy zerknął na mnie, dla odmiany to on ewidentnie zdumiony.
- T-tak... - wyjąkał w końcu. - Nawet nie wiesz... jakie to trudne, być odmieńcem w każdej sferze życia. Jakby niebiosa sprzysięgły się przeciw mnie. Nawet kochać nie potrafię jak normalny mężczyzna.
W tej chwili zdrętwieliśmy obaj. On powiedział.... Kochać?
Musiałem teraz coś powiedzieć... po prostu musiałem, w przeciwnym wypadku całe to zaufanie zostałoby bezpowrotnie utracone.
- Liam... to chyba działa w obie strony, prawda?
Szarpnął się wstecz jeszcze bardziej, niemal spadając. Instynktownie wyciągnął rękę w moim kierunku. Złapałem go i przyciągnąłem do siebie. Patrzył na mnie czujnie, niemal wrogo. Nie wierzył mi. Gardło miałem tak zduszone, że to aż bolało. Nie wierzył mi... Czułem jego ciało, blisko własnego i cienka koszula nie stanowiła wystarczającej przeszkody, żeby go nie czuć. Przesunął się lekko, w górę, a nie w bok, nie uciekał, tylko układał się wygodniej...i przesuwając się, nie odsunął się ode mnie nawet o milimetr. Zrobił to powoli, nie sądziłem, że celowo, dopóki nie zerknąłem w jego źrenice. To miała być pieszczota... nie, coś więcej, to miała być prowokacja. I moje ciało na nią odpowiedziało, nawet gdybym ja nie chciał. A chciałem. Zbliżyłem usta do jego ust, chcąc go pocałować, ale uniknął mego pocałunku. Jednak w tym samym momencie poczułem jego dłoń pod koszulą, na mojej piersi.
- Co robisz? - wyszeptałem.
- Sprawdzam... - uśmiechnął się kpiąco, po swojemu.
No tak, sprawdzał.
I jakby to był sygnał, na który czekaliśmy obaj, zbliżyliśmy się do siebie jednocześnie. Tak dobrze było znów czuć smak jego pocałunków. Tym razem nie uciekał, oddawał pieszczotę ochoczo i równie niecierpliwie, jak ja nią go obdarzałem. Wsunąłem ręce pod jego koszulę na biodrach i jęknąłem, czując pod palcami rozpaloną, gołą skórę. Liam w pośpiechu zdarł z siebie
nawet te resztki ubrania. Leżał teraz koło mnie, nagi, drżący, domagający się dotyku, pocałunków, pieszczot. Nerwowo sięgnął do paska moich spodni. Zaprotestowałem, czując, że to wszystko dzieje się trochę zbyt szybko, ale ten protest zginął gdzieś w jęku, kiedy mag się z paskiem uporał. I nagle... byłem już w nim, nie wiedząc nawet jak to się stało. Liam wygiął się, bardziej z bólu niż przyjemności, lecz gdy chciałem się wycofać, powstrzymał mnie.
-Nie... - sapnął - Nie... ja tak bardzo za tobą tęskniłem.
Znieruchomiałem zatem, całym sobą czując jego ciepło, pozwalając mu się przyzwyczaić. Palce miałem zaplątane w jego śnieżnobiałe, połyskujące srebrem w ciemnościach, włosy. Całowałem go w policzek, brodę, kącik ust... tam gdzie akurat trafiły moje wargi. Jego usta były słone od potu. Pot, czy może... łzy... spływały z jego policzków, wsiąkając we włosy, i zraszając wilgocią moje palce.
- Liam... - wyszeptałem, gdy cisza, przerywana tylko naszymi ciężkimi oddechami, przedłużała się.
- Boli... - jęknął.
Znów zacząłem się wycofywać. Znów mnie powstrzymał. Włosy na jego skroniach zwilgotniały bardziej.
- Liam... - byłem przerażony.
- Nie... - rozpłakał się już otwarcie.
- Tak - stanowczo przytrzymałem go, wychodząc z niego. Skulił się pode mną, uciekając od mojego dotyku.
Nie pamiętam, żebym kiedyś tak bardzo bał się o kogokolwiek.... Może o rodziców, kiedy byli chorzy... ale to było dawno i była to zupełnie inna sytuacja. A teraz... Bogowie, a jeśli ja go... skrzywdziłem, w jakiś sposób. Bogowie.... Liam leżał obok, nie patrząc na mnie, i szloch wstrząsał jego ciałem.
- Liam... - delikatnie odgarnąłem jasne włosy z jego twarzy - Proszę, odezwij się... powiedz coś...
- Przepraszam... - wychlipał, zachłystując się płaczem.
Poczucie winy osiadło mi na ramionach.
- Malutki... - przygarnąłem go do siebie, wbrew jego protestom, drżąc niemal tak samo mocno jak on. Był w tej chwili jak zranione dziecko. I to ja to dziecko zraniłem.
- Wybacz mi... - wyszeptałem wprost w jego ucho.
Powoli uspokajał się. Bałem się zapytać jak się czuje... czy wszystko w porządku... Jednak musiałem to zrobić, wiedziałem, że sam nic mi nie powie.
- Liam - odwróciłem go twarzą do siebie. Umknął wzrokiem w bok. -Liam... - powtórzyłem łagodnie - Boli cię?
- N-nie...
- Nie kłam.
Zagryzł wargi.
- Trochę - przyznał.
- Liam czy mam iść po kogoś? Po Korathana? - naprawdę nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałem co robi się w takich wypadkach.
- Nie! -zaprotestował gwałtownie - Po nikogo nie idź!
- Dlatego, że się wstydzisz? To nie jest dobry powód...
- Nie. To minie. Ja wiem... to się czasem zdarza. Zdarzało się... Zwłaszcza, gdy za szybko... no, wiesz...To minie - zapewnił mnie solennie. Nie byłem do końca przekonany czy mogę mu wierzyć. - Nigdzie nie idź. Proszę.
Westchnąłem ciężko i opadłem na łóżko, obok niego. Otarłem czoło i stwierdziłem, że jest aż mokre od potu. Moje mięśnie drżały, jak po dużym wysiłku. Milczeliśmy. Z wolna uspokajałem szaleńczo bijące serce. Liam prawie się nie ruszał i nie patrzył na mnie.
Objąłem go delikatnie, przyciągając do piersi.
- Nie musisz. - jego głos był lodowaty - Nie potrzebuję litości.
- Co?...
- Idź już sobie.
- Liam, na łaskę niebios, jaka litość? O czym ty mówisz?
Zacisnął zęby i wyszarpnął się z mojego uścisku. Policzyłem do dziesięciu. Potem jeszcze raz. Doprawdy, Liam nie był łatwym partnerem w kontaktach.
- Nigdzie nie pójdę - powiedziałem spokojnie, choć wcale nie byłem spokojny.
Odwrócił się do mnie.
- Dlaczego...? Przecież...
- Przecież... co?
- Nie dostałeś tego, co...
Pojąłem w ułamku sekundy. Zabolało.
- Ty naprawdę myślisz, że ja tylko tego... że mnie tylko o to....- głos miałem zdławiony - To może rzeczywiście już sobie pójdę.
Zacząłem gramolić się, chcąc wyjść z łóżka. Jak na złość, zaplatałem się w opuszczone do łydek spodnie. Kurczowo złapał mnie za rękę.
- Nie... - wyszeptał - Przepraszam cię. Zostań.
Tyle było rozpaczy w jego głosie, tyle lęku... że wszelka złość i uraza wyparowały ze mnie natychmiast.
- Ja po prostu... przepraszam... - zaplatał się, znów drżąc - Nigdy nikt... ja nie pomyślałem...
- Spokojnie już, już dobrze... szszszsz.
Choćbym chciał, nie potrafiłem się na niego gniewać.
Usiadłem na łóżku. Zerknął na mnie z niepokojem, ale ja chciałem tylko zdjąć spodnie. Rzuciłem je na bok, koło łóżka, nie dbając o nie zupełnie. Zaraz też wróciłem i przytuliłem go do siebie. Wtulił się w moje ramiona aż nader chętnie.
To było przyjemne uczucie. Mieć jego szczupłe, gorące ciało tuż obok siebie, czuć w nozdrzach jego zapach... rozkoszowałem się tym uczuciem, dopóki trwało.
- Rod... jeżeli chcesz, ja mogę... - zaczął po chwili.
- Nie - nawet nie chciałem wiedzieć, co mógł - Śpij.
- Na pewno?
- Tak.
- A... a zostaniesz do rana?
-Zostanę... - uśmiechnąłem się, choć nie mógł tego dostrzec w mroku. Mieć go tu, tak blisko, aż do rana...
Zasnąłem z tym uśmiechem na ustach.
A rano...
-No no no, cóż widzą moje piękne oczy - obudził mnie wyraźnie rozbawiony głos nad głową. Nade mną stała Elena, z rękami wspartymi na biodrach. Uśmiechała się. Przez długą chwilę nie wiedziałem, co ją tak cieszy... a potem poczułem ruch koło swego boku. I w jednej chwili zdałem sobie sprawę, że... zaspaliśmy. Jednym susem wyskoczyłem z łóżka... po czym stwierdziłem, że koszula nie sięga tak nisko, jakbym chciał i natychmiast wróciłem pod kołdrę. W policzki palił mnie rumieniec. Elena zaczęła się śmiać... i co najgorsze, Liam, przecierający oczy i nie do końca jeszcze przytomny, zaczął jej wtórować. Nie sądziłem, żeby uwierzyła, że nic między nami nie było i tylko spaliśmy razem. Dosłownie SPALIŚMY. Ja bym nie uwierzył.
-Ja... - poczułem gorąco rumieńca na policzkach - My...
Liam nie pomagał mi, bo chichotał opętańczo, nagi i nie skrywający nagości.
-My... -przybliżył się i przytulił do mnie - My co?
-Właśnie... wy co? - Elena wyraźnie bawiła się świetnie. Byłem upokorzony i zły. Zesztywniałem w ramionach maga.
-Dobra, jednak nie chcę wiedzieć... - mruknęła i puściła do mnie oko - Ale za pół godziny zaczynamy lekcję... - przyjrzała się nam, coś zabłysło w jej oczach - Dobra, niech będzie, że za godzinę.
Po czym wyszła. Uspokajałem oddech i szaleńcze bicie serca. Liam zresztą też, wyczerpany atakiem śmiechu. Wciąż poirytowany odrzuciłem na bok kołdrę i wstałem. Nerwowo sięgnąłem po spodnie.
-Rod... - usłyszałem szept za plecami, już nie roześmiany - Co jest?
-Nic.
-Rod... - usłyszałem skrzypnięcie łóżka, gdy wstał. Odwróciłem się. Stał przede mną nagi, wyprostowany, promienie słońca gładziły jego bardzo jasną, jeszcze nie przykrytą iluzją, skórę. Coś ścisnęło mnie w gardle.
-Podobam ci się? - zagadnął Liam, gdy moje milczenie przedłużyło się.
-Tak - przyznałem niechętnie.
Rozpromienił się cały.
-Bardzo?
Zagryzłem wargi, skrępowany.
-Bardzo.
-Pokaż mi jak bardzo... - mruknął, podchodząc jeszcze bliżej i dotykając lekko mojej piersi.
Od samego tego dotyku przeszedł mnie dreszcz. Wyciągnąłem rękę i wsunąwszy dłoń w śnieżnobiałe włosy oparłem ją na jego karku. Poczułem jak drgnął od tak delikatnej przecież pieszczoty. Przyciągnąłem go bliżej, składając na gorących wargach leciutki pocałunek, nieledwie muśnięcie. To on przywarł do moich ust, domagając się więcej. Nie chciałem mu odmawiać. Przekrzywiłem lekko głowę, ustawiając się wygodniej, z rozmysłem smakując miękkość jego języka i rozkoszną uległość warg. Rękę przesunąłem na jego biodro, głaskając aksamitną skórę, wodząc palcami od wcięcia w talii aż do kolana. Westchnął cicho, gdy moje pocałunki przesunęły się po jego szyi, na ramię. Postąpiłem krok do przodu, popychając go w kierunku łóżka, na którym ułożyłem go, kładąc się obok. Zamknął oczy, oddając się pieszczotom, które mu ofiarowałem. Uniosłem jego ręce ku górze muskając ustami wrażliwą skórę wnętrza jego ramion. Jego ciało odpowiadało drżeniem i gorączką wzmagającą się z każdą chwilą, pokrywającą policzki ognistą czerwienią, roszącą skronie potem.
- Oh... - wyrwało się z gardła Liama, gdy wsunąłem dłoń między jego zaciśnięte uda, rozchylając je odrobinę. Zastanawiające jak gładka może być skóra człowieka. Badałem tę gładkość długimi pociągnięciami opuszków palców, wywołując jego dreszcze. Uniosłem się nieco, przykrywając go sobą, rozkoszując się dotykiem gorącego ciała, całkowicie teraz uległego mojej woli.
- Jeszcze jakieś wątpliwości? - szepnąłem, gdy wsuwałem się w niego powoli i delikatnie, nie chcąc go skrzywdzić tak, jak w nocy. Nie odpowiedział, jego wargi rozciągnął lekki uśmiech, gdy znalazłem się nim całkowicie. Rozchylił powieki, posyłając mi spojrzenie, od którego serce miękło. W tym spojrzeniu było wszystko, radość i zaufanie i miłość, której się nie spodziewałem. Poruszałem się powoli, w rytm jego oddechu, przyspieszając wraz z nim. Westchnął gdy jego ciałem wstrząsnął dreszcz rozkoszy, zadziwiająco szybko. Pociągnął mnie za sobą w krainy ekstazy. Leciałem szerokim, bezkresnym niebem, nie czując żadnych ograniczeń, niby ptak. Doświadczyłem co to znaczy zakwitnąć, co to znaczy być tęczą, szalonym tańcem błyskawic. Spokojną tonią oceanu i potęga przypływu, rozbijającą skały nadbrzeża. I gdy iluzja rozwiała się wciąż trwaliśmy zespoleni w jedność i nie mieliśmy siły aby tę jedność zniszczyć. To Liam odsunął się ode mnie pierwszy, wywołując niemal fizyczny ból spowodowany jego brakiem. Wyciągnąłem ramiona przytulając go mocno do siebie.
- Dziękuję - wyszeptał gdzieś w okolice mojego obojczyka.
- To ja dziękuję - odszepnąłem, gładząc jego plecy jeszcze wilgotne od potu i drżące spełnieniem. Niemal podskoczyliśmy, gdy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.
- No idziecie? - dobiegł nas rozbawiony głos Eleny.
Liam zachichotał. Pocałowałem go w policzek, wyplątując się z jego ramion i sięgając po nieszczęsne spodnie, poniewierane dotąd po ziemi.
Ubraliśmy się i wrzuciliśmy w siebie śniadanie, po czym udaliśmy się do stajni.
Elena siedziała na kupce siana, oparta plecami o ścianę boksu.
-Czy musimy tu się uczyć?... - mruknął Liam, patrząc wrogo na Kudłacza, który nie pozostał mu dłużny.
-Też chętnie bym się gdzieś wybrała, ale przywódcy nie pozwalają małym grupom opuszczać obozowiska. To ze względu na roka.
Liam prychnął, ale posłusznie usiadł obok.
-Popracujmy dziś nad umiejętnościami Rodona.
Moimi? Moja mina musiała wyrażać zdumienie, bo Elena uśmiechnęła się.
-Tak, twoimi. Wyjdź na chwilę.
Skinąłem głową i posłusznie wyszedłem ze stajni. Po paru chwilach Elena zawołała mnie. W stajni nic się nie zmieniło, poza tym, że na ziemi przed czarodziejka leżało kilka przedmiotów. Liam był skupiony jak rzadko, drobna kropelka potu spłynęła po jego twarzy. Nawet na mnie nie spojrzał.
-Rodonie... część tych przedmiotów jest iluzoryczna, ale tylko cześć. Powiedz mi, które.
No to zagwozdka... Kucnąłem przed nią i spojrzałem na zgromadzone przedmioty. Niepewnie zerknąłem na Liama, ale on nie oddal mojego spojrzenia. Nie tu miałem szukać pomocy. Elena mówiła coś, że chłopak miał kłopoty ze szczegółami... może zatem po tym uda mi się je rozpoznać... Niestety już pierwsze próby uświadomiły mi, że nawet jeśli Liam miał kłopoty ze szczegółami, to ja ich nie widzę... chyba, że Elena dopracowała jego iluzje. Sapnąłem, poirytowany. Elena zaplotła palce na wysokości twarzy i uśmiechnęła się.
-Spokojnie, mamy czas. Mamy dużo czasu...
Brałem przedmioty po kolei do ręki, oglądając je dokładnie, ze wszystkich stron. Podkowa była prawdziwa. Bez namysłu odłożyłem ją na lewą stronę. Chwyciłem z kolei kutą klamrę do paska. Coś z nią było nie tak, nie umiem powiedzieć co, ale coś jednak. Odłożyłem ją na prawo. Miękki wełniany szal. Gniotłem go przez chwilę w palcach. Przez szparę w deskach do stajni wpadł jasny, słoneczny promień, wprost na moją twarz. Zmrużyłem oczy i przez zasłonę rzęs ujrzałem własną rękę pustą. Z przedmiotów leżących przed Eleną zostały tylko srebrna obrączka i pogięty miedziany widelec. Gdy otworzyłem oczy ze zdumienia, leżało tam wszystko - wronie pióro, sznur koralików, zardzewiały gwóźdź, zgrzebło, zapinka do włosów...
Chwyciłem obrączkę i widelec i położyłem je koło podkowy.
- Te są prawdziwe - stwierdziłem.
Wyraz twarzy czarodziejki był nieodgadniony. Spojrzała na te trzy przedmioty, potem na resztę, na mnie, wreszcie skierowała wzrok na białowłosego.
- Liam... - zaczęła, jednak on nie zareagował -Liam! - powtórzyła.
Siedział wciąż w bezruchu, ze zmarszczonym czołem i zamkniętymi oczami. Włosy na jego skroniach były mokre od potu, wilgotna koszula przykleiła się do piersi. Dłonie zacisnął na kolanach tak mocno, że kostki pobielały. Elena wstała i podszedłszy do niego, mocno potrząsnęła jego ramieniem. Wypuścił ze świstem powietrze. Przedmioty, które odłożyłem na prawo zafalowały i znikły. Została jedynie podkowa i obrączka. Widelec zniknął również.
- Cholera - Liam westchnął i nerwowym gestem zaczesał włosy do tyłu
Elena pokręciła głową z dezaprobatą. Odwróciła się do mnie i spojrzała na rzeczy które były rzeczywiste.
- Ten widelec był jedną z dwóch iluzji, które ja stworzyłam. Reszta była Liama.
- Szal był twój.
- Skąd wiesz? - jej oczy rozszerzyły się zdumieniem
- Po prostu wiem.
- Cholera - głos Liama załamał się, gdy ukrył twarz w dłoniach.
Chciałem do niego podejść, ale Elena zatrzymała mnie, w milczeniu kręcąc głową, że mam dać spokój.
- Wyjdź jeszcze na chwilkę Rodonie
Gdy wróciłem na ziemi przed czarodziejką leżało kilkanaście podków. Wszystkie identyczne. Zerknąłem ukradkiem na białowłosego. Usta zwarł w cienką białą linię, ściągnął brwi, zacisnął powieki. Elena dla odmiany była rozluźniona, wyciągnęła przed siebie nogi, krzyżując je w kostkach i przyglądała mi się z uśmiechem.
- Która z nich jest prawdziwa?
Przykucnąłem znów, biorąc do ręki jedną po drugiej, oglądając dokładnie. Zmrużywszy oczy, przyjrzałem się im spod wachlarza rzęs. Odłożyłem na bok pięć, których w ten sposób nie dostrzegłem. Czarodziejka leciutko skinęła głową, obserwując dalsze moje poczynania. Sześć podków leżało przede mną w równym rządku. Wszystkie były identyczne, z czego wnioskowałem, że prawdziwa jest tylko jedna, bo podkowy nigdy nie są jednakowe. Skoncentrowałem się. Skupiłem. Zamknąłem oczy i otwierałem je powolutku, pozwalając jedynie strzępkom światła, przedostać się między powiekami. I dostrzegłem ją. Jedna z nich była wyraźna, a pozostałe pięć zbladło jakby, tracąc wyraźny zarys. Chwyciłem te wybraną i podałem Elenie.
- No, brawo - pogratulowała mi - Ty faktycznie masz potencjał. Przejrzałeś iluzję szóstego stopnia. Nielicznym się to udaje. Nielicznym i bardzo utalentowanym.
Podkowy leżące przede mną po prostu się rozpłynęły. Zostały jedynie te, które odłożyłem jako pierwsze. Nie były jednak już takie jak na początku. Drgały teraz, coraz to blednąc i wyostrzając się. Liam ani drgnął odkąd wszedłem. Zbliżyłem się do niego, kładąc rękę na napiętym do granic możliwości ramieniu.
- Liam! - zawołałem go.
Otrząsnął się, jakby wyszedł z wody. Stworzona przez niego iluzja natychmiast znikła. Oparł głowę na dłoniach, wpatrując się w swoje buty. Chciałem cos powiedzieć, ale Elena stanowczo, po raz kolejny wyprosiła mnie z pomieszczenia. Dobiegły mnie strzępki jej słów, wymówionych lekko podniesionym głosem i pauzy. Albo Liam milczał, albo odpowiadał tak cicho, że nie słyszałem. Po chwili wyszedł z gniewnym wyrazem twarzy, minął mnie bez słowa i podążył w kierunku pastwiska. Elena uśmiechnęła się do mnie, kierując się w stronę domu. Stałem przez chwilę patrząc za nią. Wydało mi się niesprawiedliwe to, w jaki sposób potraktowała białowłosego. Spojrzałem w jego stronę i dostrzegłem refleks zachodzącego słońca, odbity od jasnych kosmyków gdzieś w wysokiej trawie. Poszedłem do niego. Siedział na ziemi, z kolanami przyciągniętymi do piersi, wpatrując się niewidzącym wzrokiem gdzieś za horyzont. Jego oczy były zaczerwienione. Czyżby płakał?
-Hej... - powiedziałem łagodnie, siadając obok - nie płacz.
-Nie płaczę - mruknął i odchylił się, opierając rękami o ziemię - Po prostu jestem zmęczony. Wciąż i wciąż mi się nie udaje...
-Przecież udaje ci się znakomicie...
-Ona mówi, że zbyt mało się staram.
-Elena?
-Tak.
-Mnie z kolei mówiła, że zrobiłeś postępy w tempie trzy razy szybszym, niż to zwykle trwa...może... może na poziomie na którym teraz jesteś to trwa już dłużej.
-Może - przytaknął, ale nie był przekonany.
Wyciągnąłem rękę, chcąc pogłaskać go po włosach. Umknął od mojego dotyku.
-Zostaw! - warknął - To, że poszliśmy do łóżka nie oznacza jeszcze, że możesz mnie dotykać, kiedy tylko zechcesz!
No tak... z rezygnacją opuściłem dłoń na kolano. Zapadła między nami cisza. Westchnąłem i wstałem z ciężkim sercem.
-Wybierasz się na obiad? - zagadnąłem jeszcze.
-Nie chce mi się.
-Dobrze. Poproszę kogoś, by ci cos przyniósł.
Kiwnął głową.
Westchnąłem jeszcze raz i odszedłem , zostawiając go za sobą.
Czego by o Liamie nie mówić, był humorzasty. Zamyśliłem się. Mimo tego nie potrafiłem myśleć o nim źle...był jaki był, ale żyło się przy nim ciekawie, nawet jeśli nie zawsze łatwo. Potarłem twarz i powieki. Oczy szczypały mnie lekko i łzawiły. Czy to ze względu na to, co działo się w stajni?
Elena powiedziała, że jestem utalentowany... uśmiechnąłem się mimochodem. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek kiedykolwiek powiedział mi coś takiego. Nagłe ciepło rozlało się wokół mego serca. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo potrzebna jest mi świadomość, że ja także mogę być w czymś... dobry. Teraz... nie oddałbym tego uczucia za nic i nawet skwaszona mina Liama nie była w stanie do końca odebrać mi tej radości.













Komentarze
mordeczka dnia padziernika 12 2011 22:15:54
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:33 18-08-2004
I znowu ja^^. Nie wiem jak mógł do tej pory nie ukazać się tu żaden komentarz?! Opcio jest świetne!!! Już pisałem na forum(albo gdzieś indziej^^), że chcę więcej, ale autorki mnie na ziemię sprowadziły i powiedziały, że więcej nie będzie. Buu!!! No cóż, pozostaje czekać na kolejne wpsaniałe dzieła Kethry i Fu. smiley
grzybek (grzybekmen1@op.pl) 19:23 21-08-2004
To się nazywa \"okrucieństwo autorek\".
stokrotka (stokrotka_997@wp.pl) 11:54 23-08-2004
to jest coś... i nie mam słów... niosmileysmileysmileysmileysmileysmiley
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:51 23-08-2004
Co ja tu będe pisać. Wszystko zostało już powiedziane. ¦wietne. Nic dodać, nic ująć. ^___^
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila) 19:28 27-08-2004
Kehry. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić. To już drugi, podkreślam DRUGI, albinos. Mnie to wygląda na fetyszyzm...... Ale co tam, ja też mam fetyszasmiley Wpadającą do oczu grzywkęsmiley
Kethry, Fu-chan - z całej waszej wspólnej działalności to opowiadanie uwielbiam najbardziej, bo chłopcy są po prostu kochani i nie umiem bez nich żyć.smiley Poza tym nie ma to jak dobry wątek hetero w opowiadaniu yaoi, zawsze mi tego brakujesmiley
Avalon Ingray (ava_ingray@o2.pl) 20:23 27-08-2004
To opowiadanie po prostu pokochałam. Jest naprawdę magiczne, non stop do niego wracam :] Takie wspólne pisanie wychodzi wam naprawdę świetnie!!
kethry-fetyszystka (kethry@interia.pl) 03:30 28-08-2004
przepraszam. czy ja kiedys mowilam, ze NIE jestem fetyszystka? :> hm, a prawda wyglada tak, ze poczatek tego opa powstal kilka lat przed Tropem, po czym opo zostalo zupelnie zarzucone. po czym trafilam na uke swoje, ktora na nowo tchnela ducha w te opowiesc smiley
Fu (Fu_chan@interia.pl) 18:51 30-08-2004
smiley
(Fu) Jakby mu dać na imię...
(seme) Hein!
(Fu) Fajne, skąd Ci przyszło?
(seme) Telewizję oglądam, reklamę Heinekena
(Fu) Hje hje
(seme) Następnemu damy na imię Eken
Kocham seme smiley**
(Brak e-maila) 22:49 15-10-2004
*UMIERA*
Te opowiadanie... jest CUDOWNE. Po prostu przeczytalam kawalek na poczatku i nie moglam sie juz oderwac.
Jestem pelna zachwytu naprawde.
Czy Liam widzi? Czy jest slepy? Jezu! *znowu umiera*

Prosze mi wybaczyc, ale jestem w dziwnym stanie. Powtorze:
Te opowiadanie jest Cudowne.
Ide czytac inne Wasze dziela smiley
Ignis (Brak e-maila) 17:32 22-10-2004
Piękne opowiadanie O.O ¦wietne...cudowne...POŻˇDAM WIĘCEJ! XD
lollop (Brak e-maila) 21:05 20-11-2004
brak w słowniku słów na opisanie tego co tu jest. nawet nie próbuje. to jest za dobre ^_____^
Cydienne (Brak e-maila) 01:24 07-12-2004
Słodkie smiley.
An-Nah (Brak e-maila) 11:27 20-12-2004
Nie wiem, jakos mam dziwne uczucie, ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie, gdyby to nie bylo yaoi... moze poprostu przedawkowalam ostatnimi czasy, moze sie zrobilam wybredna, ale bardziej to do mnie przemawia jako historia o narodzinach zrozumienia i przyjazni... Co nie przeszkadza, ze pierwsza scena erotyczna byla jedna z najladniej opisanych, jakie czytalam w zyciu ^^ Ogolnie, mila lektora, inne wasze opowiadania (tak solowe, jak i wspolne) podobaly mi sie bardziej.
(Brak e-maila) 20:36 23-04-2005
blagam piszcie chociaz czy to koniec danwego opo czy nie =P
tak trudno CDN lub THE END? _^_
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 23:44 29-05-2005
Czytając, jakaś struna drgała we mnie. Przyjemna struna. Czytając, relaksowałam się, odpływałam...myślami w świat tu opisany... Kurcze, tak po prostu mówiąc, to było wyśmienite =)
Livcia (Brak e-maila) 22:37 07-06-2005
Heh, mi się podobało, ale mam tylko jedno ale - albinosi nie mogą długo przebywać na słońcu, niektórzy wogóle (np słynna modelka Japonka, która nigdy nie była na zewnątrz). Od słońca skóra albinosów nieładnie czerwienieje, jest mocno i bolesnie popażona, i albinosi wtedy mogą dostać nawet raka skóry - wiem, bo mój młodszy braciszek jest albinosem ^^
A tak poza tym mi sie podobało ^^
Raisa (wega21@op.pl) 15:34 12-05-2006
Jak to, nie bedzie?!
Chociaż... pozostaje iwęcej pola dla wyobraźni...
Pole? Pole?! Ja tu wszędzie mam pole...
Ups, nie ta bajka.
Kakami (Brak e-maila) 21:40 01-06-2006
Świetne opowiadanie w dodatku z tych dłuższych ^^. Mam nadzieję, ze kiedyś doczekamy się jakiegoś bonusa w postaci 12. rozdziału np. w stylu: 10 lat później. Gratuluję umiejętności pisarskich.
Aoi (aoi16@wp.pl) 22:20 21-09-2007
To opowiadanie jest takie śliczne.A kto napisał''ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie''to się myli.Yaoi jest wartością w somą w sobie.Ale to nic opo jest CUDNE!
Dark Angel (Brak e-maila) 23:49 08-12-2007
Słodkie..na prawde wspaniałe.Wszystko rozgrywało sie powoli,bez pospieszania akcji..fantazja zawarta w tym opowiadaniu i świat jest piekny super.I ta milosc,szczescie i troska ktora pozniej trafila do Liama...na prawde nie wszedzie mozna spotkac cos tak pieknie napisanego i skonczonego co najleprze.Ostatnie zdanie jest zabojcze i ukazuje mimowolnie usmiech na ustach..dla mnie świat zaczyna sie i konczy sie na Tobie...
Hong (Brak e-maila) 16:59 18-12-2007
Piękne. Po prostu piękne...
adela (Brak e-maila) 10:16 10-11-2009
ludzie to jest lepsze niż większość książek!!!!!!!
AOI (Brak e-maila) 18:28 07-03-2010
omg to jest jedno z najcudowniejszych opowiadań, jakiekolwiek czytałam !I szczerze mówiąc nie lube par hetero w yaoi.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum