Lior wpatrywał się w białe chmury przemierzające nieboskłon jak zwierzęta na pastwiskach. Nawet w niektórych dostrzegał kształty bydła lub może domowego psa. Wokół szumiała trawa ale też dochodziły do niego niecichnące odgłosy miasta, a przed rażącym słońcem chronił go cień wysokiej wieży głównego budynku w Zakonie, z której rozpościerał się widok na całą Idę a może i jeszcze dalej, poza mury miasta. Lior dowiedział się niedawno, że na dachu jednego z budynków do nauki znajduje się soczysto-zielona trawa z południowych równin Anvansi, na których podobno dorastał Felim Cianithel. Można było stąd spoglądać ponad murami Malachi i obserwować również góry i morze. Oprócz Liora na dachu znajdowało się jeszcze kilkanaście osób, ale było to na tyle rozległe miejsce, że inni mu nie wadzili, a nawet byli wystarczająco cicho aby ich rozmowy nie zakłócały jego odpoczynku.
Już od kilkudziesięciu dni byli Aniołami i uczyli się w Zakonie. Niestety Lior coraz bardziej odczuwał, że Senka się od niego oddala zamiast się zbliżać jak to powinno być w przypadku ich połączenia. Czyżby magia się myliła splatając ich razem? Zadawał sobie to pytanie kilka razy dziennie gdy napotykał na jakiś opór w zachowaniu Senki. Po przyjemnie spędzonym razem wolnym dniu w mieście już nie było tak mile. Senka tamtego wieczoru nie chciał rozmawiać o pytaniach o wojnę, które zadawał Besnikowi, a potem stał się bardziej zdystansowany, jakby unikał Liora specjalnie. Pierwszy kładł się spać, pierwszy wstawał, w trakcie wspólnych ćwiczeń ciężko było im się zgrać i skupić na walce. Coraz częściej Sulai Paora, ich nauczyciel, krytykował ich zespolenie jako nietrwałe i kazał przykładać się bardziej. Ale mimo ich wysiłku, wszystko szło na marne, skoro na koniec dnia nawet nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Lior zauważył także coraz częściej kręcącego się koło Senki Besnika. Niby przypadkiem odnajdywał go i zagadywał, chociaż Lior widział, że Senka nawet jego towarzystwa wolał unikać. Lior był ciekaw, kto jest Światłem Besnika, zdał sobie sprawę, że nigdy go nie widział.
Miesiąc mijał nieubłaganie, za dziesięć dni miało się odbyć święto Idy i Lior się zastanawiał czy w ogóle proponować Sence wtedy wyjście razem na miasto. Dzisiaj mieli wolny dzień i nawet nie wiedział gdzie podziewa się Senka. Lior postanowił nie wychodzić poza mury, tylko wypocząć przed następnymi dniami obfitującymi w treningi. Zresztą na mieście był już kilka razy, sam, ale też z kilkoma Światłami wybrali się w inną, nową dla nich część miasta pozwiedzać zabytki Idy. Za kilka dni miała też się odbyć pierwsza walka w tym roku nauki. Walki wśród starszych roczników odbywały się często, była to część ich ćwiczeń, ale na otwartej arenie w południowej części Zakonu, oczywiście otoczonej podczas walki polem chroniącej magii. Lior był ciekawy czy Senkę też to zainteresuje, tak jak jego.
Martwił się o swojego przyjaciela i tęsknił za nim. Wspominał stare czasy gdy prawie każdą wolną chwilę spędzali razem uciekając z miasta gdy tylko była ku temu możliwość. Teraz, znowu wśród traw, przypomniał sobie ich ostatnie dni w Amardzie gdy spacerowali i wypoczywali na łąkach za miastem. Wiatr wtedy poruszał długimi jasnymi włosami Senki, które mieniły się blaskiem w słońcu. Senka próbował je poskromić i związać ale ciągle mu się wymykały. Lior uśmiechnął się na wspomnienie jego zdenerwowania. Znowu spojrzał tęsknie w niebo. Brakowało mu przyjaciela jak nigdy dotąd.
* * *
Senka starał się unikać Besnika, przede wszystkim aby nie zostać z nim sam na sam. Nie wiedział czy chłopak chce od niego coś więcej czy jedynie się zaprzyjaźnić, szczególnie, że od tamtego pocałunku przed knajpą nie próbował więcej takich trików. Rozmawiali kilka razy na jakieś ogólne tematy dotyczące szkoły i nauki, Senka dowiedział się też, że w najbliższym pojedynku na arenie właśnie Besnik weźmie udział. Senka był bardzo ciekawy jego pojedynku jak i tego, że zobaczy w końcu Anioły w pełnej akcji.
Cień siedział w ogrodzie oparty o drzewo i czytał książkę. Sądził, że tutaj Besnik go nie znajdzie i miał rację, ale też przyznawał sam przed sobą, że nie ukrywa się tylko przed nim, ale także przed Liorem. Przyjaciel ewidentnie się o niego martwił, a Senka martwił się o to, co zaczyna czuć do Liora. Uczucia rosły w nim z każdą chwilą gdy go widział, tym bardziej gdy w nim przebywał podczas treningów. Nie mógł się skupić, coraz trudniej było mu myśleć o walce zamiast o Liorze.
Zamknął książkę i rzucił ją w krzaki naprzeciwko. Teraz też nie mógł myśleć o niczym innym. Ukrył twarz w dłoniach.
- Cholera - zaklął cicho.
- Lektura się nie podoba? - usłyszał cichy głos, a gdy otworzył oczy ujrzał nieznanego mu mężczyznę podnoszącego właśnie jego książkę. Mężczyzna był starszy, ale nie dużo od ich nauczyciela Sulai Paory. Wiatr potrząsał krótkimi czarnymi włosami, a jego lekko skośne brązowe oczy uśmiechały się, tak jak jego usta. Odziany w czerń z elementami szkarłatu wyglądał poważnie i dostojnie. Senka zrozumiał, że ma przed sobą któregoś z przełożonych Zakonu i od razu stanął na równe nogi kłaniając się w przywitaniu.
- Bardzo pana przepraszam, lektura bardzo mi się podoba.
Nieznajomy przewertował kartki.
- Taktyka wojenna, ciekawe. Tego was uczą na pierwszym roku?
- Nie, ale zaciekawiła mnie w bibliotece.
Mężczyzna usiadł obok Senki na trawie, jego peleryna wolno opadła za plecami.
- Usiądź chłopcze. - Miękki głos był stanowczy acz łagodny.
Senka pośpiesznie usiadł krzyżując nogi z trzepoczącym sercem w piersi, a mężczyzna oddał mu książkę.
- Czemu siedzisz tutaj sam? Nie spędzasz czasu ze swoim Światłem? Gdzie on jest?
Senka się zarumienił.
- Nie wiem - bąknął.
Nieznajomy uniósł brwi w zdziwieniu.
- Czy Aniołowie nie powinni spędzać prawie każdej wolnej chwili razem aby lepiej się zespolić? Tego uczą już na pierwszych zajęciach w Zakonie.
Senka czuł, że oczy tego mężczyzny przenikają go na wskroś. Zastanawiał się czy umie czytać w myślach; słyszał o nielicznych magach, którzy to potrafią mimo iż to zakazana praktyka.
- Tak - odparł w końcu. - Ale ja, to znaczy on... - Zwiesił głowę. - Przepraszam pana, ma pan rację, powinniśmy spędzać te chwile razem. Zaraz pójdę i go poszukam abyśmy mogli...
- Nie musisz się tłumaczyć - przerwał mu mag podnosząc dłoń. - Rozumiem, że macie pewne problemy na płaszczyźnie porozumienia się. Ale wierz mi, że to z czasem przechodzi gdy więzi się zacieśniają. - Spojrzał Sence w oczy, gdy ten zdziwiony podniósł wzrok. Po chwili milczenia uśmiechnął się pogodnie i dokończył melodyjnym głosem: - Dam ci radę młody Cieniu. Najlepsi Aniołowie to tacy, którzy nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Swoboda przepływu myśli i uczuć jest najważniejsza w waszych relacjach, pamiętaj o tym.
Senkę zapiekły uszy. Czyżby mag naprawdę czytał w jego myślach?
Mężczyzna wstał i powstrzymał ręką zrywającego się również Senkę.
- Dokończ w spokoju książkę. - Z pogodnym uśmiechem odszedł w cień krzewów w kierunku placu Zakonu zostawiając osłupiałego Senkę samego pod drzewem.
Z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w śpiew ptaków nie mogąc już wrócić do lektury. Przypominał sobie wszystkie miłe chwile spędzone z Liorem w Amardzie i zaczął za nimi tęsknić. Kiedyś wszystko było prostsze. Przeczesał palcami rozpuszczone czarne włosy spoglądając na ich kolor. Przeciwieństwa się przecież przyciągają, pomyślał. Może powinien dać się po prostu ponieść tym uczuciom, które go wypełniają, nie stawiać im oporu jednocześnie raniąc Liora swoją oschłością. Spróbować zachowywać się normalnie, jak dawniej i cieszyć po prostu chwilami z nim spędzanymi. Tylko co zrobić w momentach łączenia się? Gdy znowu wejdzie w głąb jego ciała i umysłu znowu jego świat splącze się jak kłębek wełny.
Westchnął i spojrzał w niebo między liśćmi drzewa. Słońce przeświecało przez nie rażąc go w oczy.
* * *
Senka i Lior spotkali się dopiero na stołówce przy kolacji. Milczeli podczas jedzenia tak samo jak w ciągu ostatnich kilkunastu dni, mimo że wokoło wciąż był gwar.
Lior z ciekawości odszukał wzrokiem Besnika, ale nie zobaczył obok niego jego Światła, Besnik właśnie kończył kolację i wstawał z krzesła. Lior szybko spuścił wzrok aby Cień nie zauważył, że go obserwował. Za to Senka z zaciekawieniem wychwycił zachowanie Liora; zamierzał z nim porozmawiać ale dopiero w pokoju jak będą sami.
Niestety po kolacji Lior udał się do biblioteki pouczyć się trochę przed lekcjami, które miały się odbyć następnego dnia. Senka wróciwszy do pokoju przebrał się i położył na łóżku z książką czekając na niego. Przez otwarte szeroko okno wpadał pomruk nie śpiącego jeszcze miasta a na niebie rysowały się żółte i pomarańczowe smugi towarzyszące zachodzącemu słońcu. Gdzieniegdzie pojawiły się już gwiazdy i nisko nad horyzontem zarys dwóch księżyców. Argi i Itzal, światło i jego cień zawsze podążający za swoim bratem.
Senka wpatrując się w niebo wspomniał legendę spisaną wieki temu o dwóch braciach, starszym Argi i młodszym Itzalu, którzy ukradli bogu Devaraya księgę magii. Argi przyznał się do występku, jednak Itzal wszystkiemu zaprzeczał, za co został zmieniony w wieczny cień tułający się po ziemi. Argiemu żal było brata więc poprosił Devaraya aby go zamienić w świtało, za którym podążać będzie mógł jego brat zamiast być skazanym na wieczną samotną tułaczkę. Devaraya się zlitował i połączył braci w jedność złączoną na zawsze. Od tamtej pory Itzal jako cień musi być posłuszny Argiemu i wypełniać jego rozkazy za co jego dusza została w końcu zbawiona a grzech kłamstwa odpracowany. Jednak bracia tak się ze sobą zżyli, że nie chcieli aby bóg ich rozłączał i pozostali na zawsze jednością. Po ich jednoczesnej śmierci bóg Devaraya umieścił ich na niebie jako dwa księżyce, jeden zawsze w lekkim cieniu drugiego, lecz na zawsze już razem.
- W cieniu ale zawsze razem - szepnął do siebie wpatrując się w blade tarcze na tle granatowego nieba.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł Lior. Senka szybko schylił głowę udając zaczytanie w lekturze. Zapiekły go uszy wsłuchujące się teraz w to co się działo w pokoju. Nie mógł wiedzieć, że Lior wpatruje się w jego plecy ze smutkiem, ale przyzwyczajony do ostatnich milczących wieczorów. Zdjął buty oraz kurtkę a na biurku położył kilka książek przyniesionych z biblioteki.
Senka przełknął ślinę zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Zamknął lekturę i usiadł.
- Jak ci minął dzień? - Miał nadzieję na swobodny ton, lecz słowa wyszły zachrypłe.
Lior zamarł w zdziwieniu, ale próbował nie dać po sobie poznać jak bardzo cieszy się z tego, że Senka się do niego odezwał. Uśmiechnął się czując jak w środku cieszy się głupio z tego jednego zdania. Odetchnął uspokoiwszy się trochę, odwrócił w jego kierunku i oparł o biurko.
- Spokojnie ale też nudno. A tobie?
- Podobnie. - Przymknął na chwilę oczy również ukazując zęby. - Ale za to miałem ciekawe spotkanie. Czytałem książkę w ogrodzie gdy zjawił się jakiś mag z Zakonu, nie wiedziałem go nigdy wcześniej. Usiadł ze mną na trawie i chwilę rozmawialiśmy.
- Jakiś nauczyciel? - zainteresował się Lior i usiadł na łóżku.
- Chyba nie. Był ubrany na czarno z czerwonymi dodatkami, miał nawet pelerynę. To chyba ktoś wyżej postawiony, ale nie przedstawił mi się. Był bardzo miły. Jak go kiedyś rozpoznam to ci powiem.
- Ciekawe co robił w ogrodach kiedy tylu uczniów kręci się w wolny dzień.
- Też się zastanawiałem.
Nastąpiła chwila krępującej ciszy. Mieli sobie tyle do powiedzenia, a jednak żaden z nich nie wiedział co ma powiedzieć. Obydwaj w duchu cieszyli się, że w ogóle ze sobą rozmawiają, jak dawniej.
- W najbliższej walce na arenie będzie uczestniczył Besnik - zagadnął znowu Senka.
Lior skrzywił się nieco. Znowu poczuł się zazdrosny wiedząc, że ten Cień rozmawiał z Senką kiedy oni obydwaj się do siebie nie odzywali. Senka zauważył tą niechęć na twarzy przyjaciela i wyczuł o co chodzi.
- Sam do mnie podchodzi i zagaduje, ale ja nie mam ochoty na długie rozmowy z nim po... ostatnim spotkaniu. - Senka już chciał powiedzieć o pocałunku przed karczmą ale ugryzł się w język. - Ale jestem bardzo ciekawy tego pojedynku, a ty nie?
- Ja też, chociaż samego Besnika nie bardzo polubiłem. Na pewno się wybierzemy jeśli nie będzie to kolidowało z naszymi zajęciami. Pójdziemy... razem, prawda? - Lior zawahał się nieco. Zastanawiał się jak bardzo Senka teraz się na niego otworzył, czy może od razu na niego tak nacisnąć żeby razem gdzieś poszli. Tak bardzo mu brakowało jego towarzystwa.
- Oczywiście - odparł. Serce waliło mu jak młotem. Cały czas wpatrywał się w przyjaciela próbując dojść, czy jest na niego zły za to jego dziwne zachowanie, ale chyba nie miał co się martwić. Raczej powinien się martwić o siebie. Przyglądał się małym jasnym piegom, które wstąpiły na jego nos pod wpływem słońca, obserwował jego usta, gdy mówił każde słowo, zatapiał się w jego białych oczach, na początku tak dziwnych, a teraz tak znajomych i spokojnych. Dłonie mu się spociły i wytarł je ukradkiem w pościel, na której siedział. Pomarańczowy blask ostatnich promieni słońca wpadł do pokoju i zagrał na białych włosach Liora. Senka dopiero teraz zauważył, że urosły nieznacznie i grzywka zaczyna opadać na jego oczy, w których dojrzał ogniki rozbawienia. Spojrzał pytająco na przyjaciela.
- Nic, nic. Tylko w tym świetle wyglądasz... dobrze - bąknął ostatnie słowo i wstał pośpiesznie aby Senka nie zobaczył jego rumieńca na policzkach i poszedł do łazienki.
Senka chciał coś odpowiedzieć, ale drzwi za przyjacielem zamknęły się i został sam ze swoimi myślami. Wyjrzał za okno na ciemniejące niebo i potarł dłonią policzek w zamyśleniu. Był rozgrzany.
- Kontroluj myśli, kontroluj myśli... - powtarzał jak mantrę Lior przed lustrem w łazience, ale mimo to uśmiechnął się do swojego odbicia oddychając głęboko aby uspokoić galopujące serce.
* * *
Gdy przyszedł dzień pierwszej tegorocznej walki na arenie, Senka i Lior zjawili się jak zwykle o tej porze na wspólnych zajęciach pod okiem nauczyciela Sulai Paory. Jednak mag oznajmił całej grupie, że wybierają się na walki, które będą idealną okazją do pokazania nowym Aniołom jak powinno wyglądać ich zgranie. Zanim wszyscy wyszli jeszcze zwrócił się do Senki i Liora.
- Dopiero co miałem zarzuty odnośnie waszej współpracy, ale widzę że ostatnio zaczynacie się dogadywać i współdziałać, co mi się podoba. Trzymajcie tak dalej. A dzisiaj uważnie się przyglądajcie do czego dążymy tutaj w tym Zakonie.
Posłał im pogodny uśmiech i wyszedł na korytarz. Lior spojrzał na Senkę a jego oczy się uśmiechały. Położył na jego ramieniu rękę i nic nie mówiąc wyszedł za nauczycielem. Senka miał jeszcze duży mętlik w głowie, ale poczuł, że tak jest dobrze, skoro zaczynają współgrać coraz lepiej. Pobiegł szybko za przyjacielem.
Arena do walk ćwiczebnych znajdowała się przy południowym murze na tyłach Zakonu. Samo pole do walki miało długość ponad trzystu stóp, a do tego dochodziły jeszcze trybuny znajdujące się po obu stronach areny. Na czas walki pole było otaczane magią chroniącą, której delikatną fioletową poświatę, jakby utkaną delikatnie pajęczynę, można było ujrzeć pod odpowiednim kątem w świetle słońca. Gdy chłopcy dotarli na miejsce już dużo takich grup jak oni siedziało na trybunach, więc tylko przyłączyli się do nich.
Na środek pola wyszedł jeden z nauczycieli i zapowiedział pierwszy pojedynek, w którym mieli wziąć udział trzecioklasiści. Spod trybun, zapewne podziemnym przejściem, wyszedł Besnik i jego Światło a zaraz za nimi inna, nieznana Sence i Liorowi para Aniołów. Lior zdał sobie sprawę, że widział gdzieś już przelotem Światło Besnika. Nauczyciel przedstawił ich publiczności. Besnik był złączony ze Światłem o imieniu Seitse, który w przeciwieństwie do swojego Cienia miał długie białe włosy zaplecione w warkocz sięgający prawie pasa, a nie upięte kosmyki opadały mu na twarz. Druga para Aniołów została przedstawiona jako Światło – Yurre, oraz jego Cień – Sendoa. Wszyscy byli ubrani w czarne kombinezony bojowe ze wzmocnieniami ze skóry na kolanach, łokciach i ramionach. Na piersi wyszyte było złote słońce z sierpem księżyca, czyli emblemat Zakonu. Besnik uśmiechał się i aż kipiał energią, natomiast jego towarzysz wyglądał na spokojnego i powściągliwego. Senka zauważył, że Besnik rozgląda się po trybunach aż jego wzrok padł na niego, lecz Senka nie wykonał żadnego gestu w jego stronę.
- Rozumiem, że kibicujemy Besnikowi w tej walce? - nagle w jego stronę odezwał się Lior.
- Tamtych drugich nie znamy, więc w sumie czemu nie - odparł Senka niepewnie. Próbował zachować obojętność i dystans w stosunku do Besnika, ale był on osobą, do której coś go ciągnęło i nie umiał pozbyć się tego uczucia. Oczywiście, że chciał aby to on i jego Światło wygrali, z tamtą drugą parą nic go nie łączyło, a Besnika i Senkę coś połączyło.
Spuścił wzrok przypomniawszy sobie pocałunek. Spojrzał ukradkiem na Liora i poczuł ścisk w żołądku, lecz tamten patrzył na arenę. Cień nie mógł się pozbyć uczucia, że tym pocałunkiem zdradził przyjaciela.
Z zamyśleń wyrwał go dźwięk przypominający uderzenie gongu, który dawał znak do rozpoczęcia walki. Miała ona trwać dopóki któraś z drużyn nie zdobędzie trzech punktów zdobywając przewagę nad przeciwnikiem.
Cienie zamieniły się w dym i zagłębiły w ciała swoich Świateł, którym momentalnie w rękach pojawiła się czarna broń. Seitse stanął w pozycji bojowej ale nie ruszył się z miejsca, natomiast jego przeciwnik zerwał się do ataku i natarł na niego mieczem. Ten zablokował go swoim i odepchnął jednocześnie wystrzeliwując z prawej ręki kulę białego światła. Yurre zdążył stworzyć czarną tarczę, która uchroniła go przed ciosem, lecz nim zdążył spojrzeć, Seitse z Besnikiem natarli na niego z góry wytrącając miecz z ręki. Pierwszy punkt trafił do drużyny Besnika.
Seitse stanął czekając spokojnie aż jego przeciwnik się podniesie. Czarny miecz Yurry leżący na polu po chwili zamienił się w dym i zniknął, w jego ręku pojawił się nowy, tarczę zachował. Tym razem to on wyczekał moment, w którym Seitse zaatakuje. Chłopak zaszarżował na przeciwnika z zamiarem natarcia mieczem wprost w pierś rywala, lecz w ostatniej chwili uchylił się gotów wydać cios od dołu. Yurre nie dał się tym razem zaskoczyć i z jego łokci wyrosły dodatkowe czarne tarcze, które odbiły natarcie Seitse powodując tym samym, że miecz wypadł mu z ręki, a on sam upadł i został przygwożdżony do ziemi ostrzem Yurry. Drugi punkt należał do Yurry i Sendoa.
Gdy Seitse wstał i odskoczył od Yurry, nie zamierzał czekać na jego reakcję. Z pleców wyrosły mu czarne błoniaste skrzydła i podleciał w górę nabierając dystansu do przeciwnika. Od razu jego ręce zalśniły białym światłem i wystrzelone z nich magiczne kule z dużym impetem zaczęły lecieć w kierunku Yurry. Ten przykląkł na jedno kolano i otoczył się czarną pokrywą osłaniającą go od ciosów. Magiczna bariera osłaniająca arenę zamigotała i zadrżała od fal energii, które uderzały w pole walki. Yurra nie mógł tego widzieć, bombardowany i oślepiony tumanami kurzu, ale wszyscy wokoło ujrzeli jak Seitse znikają skrzydła i spada prosto na rywala. Przed uderzeniem w ziemię zatrzymało go jednak błyskawiczne pojawienie się czegoś w rodzaju lotni na jego plecach, dzięki której zahamował tuż obok Yurry i Seitse wykonał pchnięcie mieczem za jego osłoną wprost przy jego twarzy.
Punkt przewagi zdobył Seitse, a Senka wpatrywał się w całe widowisko oszołomiony. W tak krótkich ułamkach czasu idealnie zgrani; gdyby Besnik w odpowiednim momencie nie stworzył lotni, to Seitse by zginął.
W następnej ofensywie Yurra próbował nie dopuścić do wygranej Seitsy, lecz ten znowu był szybszy i zwyciężył cały pojedynek. Senka w końcu zauważył zmęczenie na spokojnej wcześniej twarzy Seitsy, który teraz klęczał i oddychał ciężko. Czarny miecz zniknął z dłoni a Besnik wyleciał z jego ciała i stanął obok. Również wyglądał na zmęczonego ale pomógł wstać swojemu Światłu i obaj podeszli do Yurry i Sendoa uścisnąć im dłonie. Nauczyciel wszedł na arenę i poklepał ich po plecach gratulując wygranej. To była dobra nauka dla wszystkich zebranych młodych Aniołów, a Sulai Paora zapowiedział swojej grupie, że w następnym dniu na zajęciach przedyskutują każdy aspekt tego pojedynku.
Besnik z Seitse i ich przeciwnicy zeszli z pola walki a nauczyciel zaanonsował pojedynek jeszcze jednej grupy, który miał zakończyć dzisiejszy dzień. Senka nie miał ochoty go już oglądać, tylko spotkać się z Besnikiem i mu pogratulować.
- Chodź, porozmawiamy z Besnikiem o tym pojedynku - zagadnął do Liora.
- Nie możemy jeszcze iść, pan Paora nie pozwoli - odparł szeptem Lior.
- Nie będę się tym przejmować. - Machnął ręką i wstał podchodząc do maga. - Panie Paora, możemy odejść? Trochę źle się czuję.
Sulai Paora przyjrzał mu się uważnie, ale wskazał ręką wyjście.
- Idźcie, ale jak nie poczujesz się szybko lepiej to zgłoś się do medyka. Widzimy się jutro na zajęciach.
- Oczywiście, dziękuję. - Senka kiwnął głową na Liora i skierowali się do wyjścia.
Weszli w podziemia areny i tam spotkali w jednym z pomieszczeń Besnika i Seitse.
- Cześć - powiedział Senka nieśmiało wchodząc do pokoju.
- Cześć młody, wchodźcie. - Besnik wstał z leżanki, na której odpoczywał Seitse.
Chłopcy weszli do środka i pozdrowili Seiste po czym usiedli na wolnych krzesłach.
- Twoi nowi koledzy? - zapytał leżący. Na głowie trzymał zimny kompres i nie otwierał oczu. Jego głos miał lekko ostry ton.
- Ja jestem Senka, a to Lior. Chciałem powiedzieć, że wasza walka była naprawdę dobra. Jesteście idealnie zgrani, a ta akcja ze spadaniem... - Seitse przerwał mu w pół zdania.
- Tak, tak, syszałem już to od nauczyciela. - Spojrzał w końcu na gości i złapał wzrok Liora. - Widziałem cię już. Lubisz przychodzić na trawiasty dach.
- O. - Lior zmieszał się lekko, wpatrując w białe spojrzenie Seitse.
Zapadła chwila ciszy, którą w końcu przerwał Besnik.
- Dzięki, że wpadłeś na walkę. Jak widzisz to dlatego cieszę się, że jeszcze nie musieliśmy iść na prawdziwą wojnę. Seitse jest świetnym Światłem, ale tego typu pojedynki nadal są dla nas męczące. - Ponownie usiadł na leżance i położył dłoń na kolanie Seitse, a ten się do niego uśmiechnął ciepło.
Senka poczuł się nieswojo. Czyżby Besnik i Seitse byli dla siebie kimś więcej niż parą Aniołów? Tylko dlaczego Besnik go wtedy pocałował? On mu nie wyjaśnił, a Senka nie pytał, ale może w końcu powinien? Targały nim dziwne uczucia; nie chciał być z nikim innym niż Lior, ale jednocześnie Besnik go intrygował. Przyjrzał się uważniej Seitse. Był przystojnym chłopakiem, miał lekko szpiczasty nos, duże okrągłe oczy, trochę brązowych piegów na twarzy. Wcześniej musiał mieć chyba włosy koloru ziemi. Teraz białe niczym śnieg miękko leżały na jego ramieniu splecione w warkocz, z którego wymykały się niesforne kosmyki. Patrzył ciepło na Besnika a ten odwzajemniał to spojrzenie równie przyjaźnie. Tak, byli ze sobą bardzo zżyci, oni zapewne nie mieli przed sobą zbyt dużo tajemnic. Ciekawe czy Seitse wiedział o tym, że Besnik pocałował obcą osobę.
Senka zerknął na przyjaciela, który chyba nie zwrócił uwagi na tamtych w ten sam sposób co on. Był ciekawy co Lior czuje do niego, ostatnio nie słyszał jego myśli, a te podczas zajęć dotyczyły prawie zawsze tego co akurat było ważne przy ćwiczeniach. Czyżby Lior już nie przejmował się obecnością Senki w jego umyśle? Coś ukłuło go w sercu. Nie, to niemożliwe, Liorowi zależy na nim cały czas tak samo, tylko czy jednak tym oddalaniem się od niego nie zaprzepaścił całkiem ich relacji?
Spuścił wzrok wpatrując się w swoje dłonie lekko drżące i zaciskające się na udach. W końcu wstał powoli.
- Chodź Lior, nie będziemy więcej przeszkadzać. Gratuluję wygranej.
Besnik pomachał im na dowidzenia i zostali w pokoju sami z Seitse.