ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Wierszokleta 6 |
Szybko wrócił do środka. Oczywiście Monika już zdążyła się przesiąść na jego miejsce i atakowała Marcina, który miał coraz większą panikę w oczach.
- Przepraszam, chciałbym usiąść.
- No to siadaj – przerwała na chwilę, by szybko wrócić do głównego wątku. Nawet nie spojrzała na Bolka.
- Siedzisz na moim miejscu – powiedział trochę głośniej. Dziewczyna już zaczęła go irytować. Niestety nie zareagowała. Złapał ją więc za łokieć i szarpnął.
- Uważaj, co robisz! – wykrzyknęła wyraźnie oburzona, jednak Bolek nie zwracał na nią zupełnie uwagi. Okręcił ją wokół jej własnej osi i posadził na przeciwległym siedzeniu.
- Co za cham niewychowany! – pisnęła. – Misiu, zrób coś z tym!
- Ani mi się waż! – warknął Bolek na chłopaka, który już zaczynał się podnosić.
- No, co za mięczak z ciebie! – warczała dziewczyna, bijąc bogu ducha winnego chłopaka. – Biją twoją dziewczynę, a ty nie reagujesz! Wiedziałam, że nie powinnam się była z tobą zadawać!
- Lepiej się zamknij, bo naprawdę cię uderzę – warknął Bolek. – Do tej pory byłem miły, ale może się to szybko zmienić.
- Miły?! – zapiała dziewczyna. – Miły facet nie traktowałby tak kobiety!
- Najpierw trzeba być tą kobietą – wysyczał coraz bardziej wkurwiony. – Ty, jak na razie jesteś tylko rozszczekaną idiotką. Dziamgasz cały czas i dziamgasz tym swoim piskliwym głosikiem i nie interesuje cię, że ktoś może nie chcieć słuchać twoich idiotycznych wywodów. Niektórzy ludzie lubią ciszę. Więc lepiej się zamknij, a jak coś ci się nie podoba, do wypierdalaj z tego przedziału do innego.
Blondyna aż zapowietrzyła się słysząc ta przemowę. Przez chwilę gniewnie sapała próbując wymyślić coś obraźliwego, aż w końcu sapnęła gniewnie i walnęła za złością swojego chłopaka.
- Zabieraj rzeczy, ale już! Nie będę dłużej przebywać w towarzystwie takiego chamidła.
Chłopak posłusznie ściągnął z półki wszystkie bagaże.
- Radzę ci facet, znajdź sobie inną laskę – powiedział Bolek, kiedy intruzi wychodzili z przedziału. – Bardziej normalną.
Chłopak nie odpowiedział, tylko popatrzył na niego zza szyby, jakoś tak smutnie.
- No i problem z głowy – powiedział Bolek, kiedy w końcu zostali sami. - Wszystko w porządku?
- Ona była straszna – odparł Marcin. – Cały czas gadała i gadała. Zupełnie nie dała dojść do słowa.
- Masz rację. Chcesz coś do jedzenia? Kupiłem kanapki i owoce: pomarańcze i banany.
- Może być pomarańcz.
Bolek wyciągnął owoc z reklamówki i zaczął go obierać. Właśnie kończył drugiego, gdy do ich przedziału weszły dwie starsze kobiety.
- Wolne? – zapytała jedna z nich, patrząc niezbyt przychylnie na obu chłopaków.
- Wolne – Odparł Bolek i podał pomarańczę Marcinowi. – Tylko uważaj, są dość soczyste i mogą pryskać.
Za staruszkami do przedziału wtoczył się jakiś mężczyzna po czterdziestce. Bolek przez chwilę pomyślał, że będą nim komenderować tak samo jak blondyna biednym „miśkiem”, ale na szczęście kobiety były konkretne i rzeczowe i było dla nich bez znaczenia czy torba leży w dobrą czy złą stronę. Ważniejsze było, że leżą bezpiecznie na półce i mężczyzna nie jest już potrzebny. Tragarz ukłonił się więc, wybąkał jakieś pożegnanie i wyszedł. Kobiety usiadł przy samym wyjściu, obok siebie i zajęły się rozmową, zupełnie ignorując chłopaków. Na szczęście nie jazgotały tak jak blondyna i mówiły na tyle cicho, że Bolek mógł spokojnie skupić się na książce. Oczywiście, co jakiś czas dolatywały do niego pojedyncze słowa czy nawet całe zdania, ale była to normalna rozmową, jakich pełno słyszał codziennie w koło i które ignorował. Tylko na początku jedna z kobiet, wyraźnie zirytowana, coś tłumaczyła Bolkowi, który słuchał z grzeczności. Okazało się, że do ich przedziału weszły blondyny i zaczęły zaraz nadawać na tego chama, z którym jechały. Słysząc to Marcin parsknął śmiechem, lecz szybko umilkł, słuchając dalej. Blondyny chwilę obgadały tego chama i zeszły na jakieś swoje tematy. Niestety staruszki nie były takie agresywne jak Bolek, więc kiedy gadanie blondynek im zaczęło przeszkadzać, po prostu przeniosły się do innego przedziału.
- Współczuję tym, których one dorwą w tym Szczecinie – powiedział cicho Marcin. – No chyba, że będą tak samo inteligentni jak one.
- Myślisz, że kogoś tam dorwą?
- To pewne jak w banku. Ledwie tylko weszły, a już wspomniały o dyskotekach. Poza tym nie widziałeś, jak obie wręcz rozbierały cię wzrokiem?
- To akurat widziałem, ale szczerze mówiąc zwisało mi to. Nawet mi do głowy nie przyszło by próbować podrywać którąś z nich. Zbyt wulgarne były. Te ich makijaże, wyzywające dekoldy i mini… - skrzywił się z niesmakiem. Wprawdzie nieraz widział dziewczyny bardziej wydekoltowane niż te blondyny i w spódniczkach, które więcej odkrywały niż zakrywały, jednak nigdy jakoś go to nie raziło tak bardzo jak u tych dwóch.
Resztę drogi spędzili w milczeniu, albo przysypiając, albo czytając książki, czy wspólnie rozwiązując krzyżówki.
- To co teraz robimy? – zapytał niepewnie Marcin, kiedy już stali na głównej hali dworca w Szczecinie.
- No jak to co? Szukamy kwatery.
- To nie zarezerwowałeś nic zanim wyjechaliśmy? – jęknął Marcin. – A co zrobimy jak nic nie znajdziemy?
- Nie panikuj. Na pewno coś znajdziemy. To jest duże miasto, w dodatku turystyczne, więc powinno tu być sporo hoteli i prywatnych kwater. Jedyny problem, to czy znajdziemy blisko morza i w jakiej cenie.
- Ja bym wolał blisko morza…
- W takim razie poszukajmy jakiejś kafejki internetowej i przejrzyjmy oferty.
Jak się okazało, kafejkę internetową znaleźli bardzo szybko, bo zaledwie po przejściu paru metrów ulicą przy której stał dworzec. Po burzliwej dyskusji, a raczej monologu Bolka i potwierdzających mruknięciach Marcina w końcu znaleźli kwaterę. Wrócili pod dworzec, gdzie wzięli taksówkę. Kiedy siedzieli w kafejce internetowej, Bolek orientacyjnie obejrzał mapę miasta i mimo iż nie zapamiętał wszystkich ulic, to bez problemu odkrył, że kierowca chce ich naciągnąć na więcej kasy wioząc okrężną drogą. Ale nic się nie odzywał, widząc z jakim zainteresowaniem Marcin ogląda widoki za oknem.
Kwaterą okazał się niewielki hotelik z okien którego widać było morze, a do deptaka na którym usytuowane były różne kawiarenki, było zaledwie kilkanaście metrów.
- Poproszę pokój dla dwóch osób – powiedział Bolek do szeroko uśmiechającej się niebrzydkiej blondynki w recepcji.
- Bardzo mi przykro, ale mamy już tylko pokoje małżeńskie i jedynki.
Bolek popatrzył na stojącego niedaleko Marcina. I chociaż w pobliżu nikt się nei kręcił, on i tak wyglądał jakby zaraz miał zejść na zawał, a gdy przez przypadek wpadł na fotel, to mruczał „przepraszam” i nerwowo odskakiwał na bok. Bolek westchnął. Już wiedział, że tego sieroty nie można spuścić z oka przez całą dobę, bo by się pewnie nawet zgubił idąc z łóżka do łazienki.
- Poproszę pokój małżeński.
Jak się okazało ich pokój miał dość duży balkon, na którym można było spokojnie rozłożyć leżak i obserwować morze.
- Piękny widok – stwierdził Marcin opierając się o barierkę balkonu.
- No widzisz – Bolek ucieszył się. - A ty nie chciałeś się ruszyć z domu.
- Dobrze, że byłeś uparty.
- Jaki stąd wniosek? – Marcin popatrzył uważnie na rozmówcę. – Masz się mnie słuchać. Rozumiesz?
Marcin roześmiał się rozbawiony.
- Dobrze, mamusiu.
- Ja ci dam „mamusiu” – Bolek żartobliwie pogroził mu palcem, na co Marcin wyszczerzył się. – To co teraz robimy? Dzień się jeszcze nie skończył, możemy jeszcze gdzieś pójść coś zobaczyć…
- Głodny jestem – głos Marcina zabrzmiał dość żałośnie.
- No to znajdziemy sobie jakaś kawiarenkę. Może mają tu jakieś lokalne specjały…
Dość szybko znaleźli knajpkę z miła atmosferą. I chociaż ceny były, zdaniem Bolka trochę zbyt wygórowane, to jednak dobrze się bawili, najpierw jedząc, a potem po prostu siedząc i sącząc wino i sok. W końcu trzeba było opuścić miłą knajpkę. Jednak pogoda była wspaniała, a wypite wino wyraźnie dodało Marcinowi animuszu, że postanowili się przejść ulicami miasta. Jednak wino to dość podstępny trunek. Animusz Marcina dość szybko zamienił się w zmęczenie i mężczyzna stał się nad wyraz marudny.
- Chodźmy już do domu – jęczał wlokąc się za Bolkiem.
- No przecież idziemy.
- Nie tam, do domu.
Chłopak aż przystanął.
- No chyba cię pojarało. Mamy zapierdalać z buta do Wawy? – Marcin nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się głupkowato. – Zapomnij.
- Ale ja chcę do domu, do mojego mięciutkiego łóżeczka…
- Tu też będziesz miał mięciutkie łóżeczko – warknął Bolek.
- Ale nie będzie tu mojego misia.
- To ty śpisz z misiem? – Bolka aż zatkało z wrażenia.
Marcin pokiwał intensywnie głową.
- Ma na imię Kleofas. Jest taki pluszowy i milusi. Dostałem go od Marty na urodziny – dodał z dumą.
- Ty na pewno masz pluszowego miśka? – Bolek popatrzył na rozmówcę podejrzliwie. Nieschodzący z twarzy Marcina głupkowaty uśmiech zmuszał go do sądzenia, ze blondyn ma już zdrowo w czubie i zaczyna najzwyczajniej w świecie bredzić po pijaku.
- A bo on jest niegrzeczny. Lubi uciekać z domu. – sapnął Marcin.
- Jak to uciekać?
- No zwyczajnie. Często jak się budzę, to go nie ma w łóżku. Znajduję go potem w różnych dziwnych miejscach. Kiedyś nawet znalazłem go w zamrażalniku. Jak on tam wlazł, to za cholerę nie wiem.
- Pewnie na twoich nogach – mruknął Bolek pod nosem, a na głos dodał: - A teraz gdzie jest?
- Nie mam bladego pojęcia. – Marcin pokiwał przecząco głową. – Nie mogę go znaleźć już od kilku dni.
- A może schował ci się do torby jak się pakowałeś? – To miał być żart, lecz Marcin odebrał to jak najbardziej poważnie.
- Myślisz? – Oczy rozbłysły mu. – W takim razie wracajmy szybko, żeby sprawdzić! – Złapał Bolka za rękę i pociągnął w stronę hotelu.
Kiedy Bolek odbierał w recepcji klucz do pokoju, Marcin, który zaczął tańczyć do wyimaginowanej muzyki, wpadł na kogoś. Jednak zupełnie się tym nie przejął. Przeprosił i tańczył dalej z zamkniętymi oczami. Kiedy Bolek odwrócił się w jego stronę, zdębiał. Tuz obok Marcina stały znajome blondyny z pociągu. Chłopak widząc, że ta bardziej wyszczekana już szykuje się by puścić wiązankę, szybko pociągnął Marcina za rękę. Niestety zdążył jeszcze usłyszeć jak jedna do drugiej mówi:
- Ten hotel schodzi na psy. Przyjmują tutaj takich chamów. Jak wrócimy z dyskoteki, trzeba będzie złożyć zażalenie do dyrektora.
„Cham” zupełnie się nie przejął tym co usłyszał, bardziej zajęty pilnowaniem Marcina, którego koordynacja ruchowa zaczynała szwankować w zastraszającym tempie.
- Człowieku, ale ty masz słabą głowę – mruknął zwalając prawie nieprzytomnego blondyna na łóżko. – Schlać się zaledwie po sześciu kieliszkach wina…
- Nie mogę pić alkoholu – wybełkotał sennie Marcin. – On jest strasznie podstępny.
- Co ty nie powiesz – mruknął Bolek mocując się z ubraniem blondyna, który już kompletnie nie chciał współpracować.
- Noooo. – uśmiechnął się głupkowato i zachichotał.
- No i z czego się śmiejesz, głupku? – warknął zirytowany Bolek.
- Gwałcisz mnie.
- Chciałbyś…
- Z tobą bym chciał – odparł blondyn, a Bolka aż zatkało.
- Lepiej już śpij, bo zaczynasz bredzić – mruknął, kiedy zdumienie w końcu mu przeszło. W końcu udało mu się rozebrać Marcina do bielizny i jakoś wepchnąć pod kołdrę.
- Nie. – odparł i próbował wyjść spod przykrycia, lecz kończyny nie chciały z nim współpracować.
- Co „nie”? I leż spokojnie. – trzepnął Marcina po rękach, a gdy ten się trochę uspokoił, ponownie go opatulił, aż pod samą szyję.
- Nie chce spać.
- A co chcesz?
- Chce mojego misia. – Podniósł się do pozycji siedzącej. – Bez Kleofasa nie idę spać.
Bolek jęknął z rozpaczy.
- Ale Kleofasa tu nie ma.
- A gdzie jest?
- Poszedł na dyskotekę.
- Ale on nie lubi dyskotek.
- A co lubi?
- Wodę lubi.
- No to poszedł się wykąpać w morzu i trochę mu zajmie zanim wróci. Powiedział żebyś szedł spać bez niego.
- Ale on nie umie pływać! On się utopi! – Marcin zaczął szarpać się z kołdrą, zupełnie ignorując ręce Bolka, które próbowały go zmusić do zmiany pozycji na horyzontalną. – Muszę go ratować!
- Nie musisz go ratować! – wrzasnął maksymalnie wkurzony Bolek, a gdy Marcin trochę się uspokoił i spojrzał na niego zdziwiony, dodał: - Tam jest ratownik, więc jak coś się będzie działo Kleofasowi, to on go uratuje.
- Na pewno?
- Na pewno, więc idź już spać i nie martw się o Kleofasa.
- To jak ja mam zasnąć, jak nie mogę się do niego przytulić? – zapytał żałośnie Marcin.
Bolek spokojnie policzył do dziesięciu, zanim odpowiedział:
- Zanim Kleofas nie wróci, przytulisz się do mnie.
- Ale on będzie zazdrosny – bąknął niepewnie Marcin.
- Nie będzie. Jak szedł się kąpać, to powiedział, że mam się tobą zaopiekować zanim on nie wróci.
- Aha. – Marcin najwyraźniej dał się przekonać, bo grzecznie położył się na poduszce. – To przytul mnie.
- Ale się wkopałem – jęknął Bolek. Szybko rozebrał się, pogasił wszelkie światła i wszedł pod kołdrę. Jeszcze dobrze się nie ułożył, a już poczuł jak Marcin wręcz przykleja się do niego, obejmując ciasno rękami i nogami. I chociaż było to dla niego trochę mało komfortowe, nic nie powiedział, bo doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że od tego zależy jak bardzo udaną noc będzie miał.
Marcin zasnął dość szybko. Nie minęło nawet pięć minut jak Bolek poczuł na swojej skórze jego miarowy oddech. Chcąc mieć pewność, że blondyn nie udaje, odczekał jeszcze chwilę, po czym ostrożnie się oswobodził z objęć i odsunął prawie na sam brzeg swojej części łóżka zostawiając cała resztę Marcinowi. Zanim zasnął, stwierdził, że dobrze się stało, że wziął pokój z małżeńskim łożem, przynajmniej nie będzie podejrzane jak będzie w środku nocy wychodził z jego pokoju, zaraz po tym jak uda mu się w końcu uśpić Marcina.
Kiedy obudził się rano, Marcin jeszcze smacznie spał. Nie tracąc czasu poszedł się umyć. Kiedy odświeżony wchodził do pokoju, Marcin siedział na łóżku i przecierał zaspane oczy.
- Jak się spało? – zainteresował się.
- Chyba… dobrze – odparł niepewnie Marcin.
- Głowa cię nie boli?
- A dlaczego miała by boleć? – zdumiał się.
- Schlałeś się wczoraj.
- Niemożliwe. Wypiłem tylko kilka lampek wina.
- A jednak – Marcin uśmiechnął się tryumfalnie. – Masz tak słaba głowę, że zerżnęło cię po tym winie.
- No fakt, zupełnie o tym zapomniałem – jęknął pisarz łapiąc się za głowę. – Mam nadzieję, że nie narozrabiałem po pijaku? Byłem grzeczny? – zapytał niepewnie.
- Nie narozrabiałeś – odparł Bolek zgodnie z prawdą. – Byłeś grzeczny – mimo wszystko postanowił wydarzenia z poprzedniej nocy zachować tylko dla siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać, na przykład jako mały szantaż, jak Marcin nie będzie chciał współpracować – jednak wolałbym żebyś już więcej nie pił żadnego alkoholu.
- Nie będę. To co dzisiaj robimy?
- Najpierw jakieś śniadanie, a potem nad morze. Idź się szybko umyć, bo nam wszystko wyjedzą.
Marcin pokiwał głową i szybko zniknął w łazience nie zauważając uśmiechu zadowolenia, który pojawił się na twarzy Bolka.
- Ta robota robi się coraz bardziej interesująca – stwierdził z uśmiechem.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|