ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Wierszokleta 4 |
Minął tydzień zanim Bolek uporał się z syfem w mieszkaniu na tyle by móc powiedzieć, że posprzątał. Marcin okazał się na tyle mało kłopotliwy, że wystarczyło pamiętać o porach posiłku, a Bolek praktycznie go nie widywał. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien jeszcze pilnować by pisarz dbał o higienę osobistą, ale póki sprzątał, a Marcin pisał, odpuścił to sobie. Wolał najpierw skończyć jedno, a potem skupić się na drugim. Poza tym Janowska wspomniała, że gonią go terminy. Lepiej więc mu nie przeszkadzać.
Tydzień później Bolek otrzymał także swoją pierwszą wypłatę. Wprawdzie nie była imponująca, bo zaledwie za te kilka dni mijającego miesiąca, jednak dla Bolka były to najważniejsze na świecie pieniądze. Dawały mu odrobinę pewności siebie i poczucia niezależności. Jak tylko agentka dała mu banknoty, poszedł do KCF, a gdy w końcu otrzymał swoje zamówienie, celebrował posiłek jakby był jego ostatnim. A smakował jak żaden inny dotąd. Wprawdzie pracował już wcześniej, by zarobić na studia, ale nigdy pieniądze nie były okupione tak ciężką pracą. Przez to właśnie wszystko, co za nie kupi będzie na wagę złota.
Kolejny tydzień później Marcin wyszedł z sypialni z miną kota, który właśnie zeżarł tłustą śmietanę i obwieścił, że właśnie skończył pisać.
- Gratuluje – Bolek uśmiechnął się.
- Nie było łatwo – westchnął siadając na kanapie. – Marchewa strasznie cisnęła na szybkie skończenie.
- Ja jej się nie dziwię – burknął Bolek stawiając przed Marcinem kubek gorącej czekolady. – Tylko tyle możesz dostać w nagrodę. Jak byś mnie wcześniej uprzedził, kupiłbym jakiś placek. Podobno umówiłeś się na termin i miałeś zwisa. A Janowska poważnie podchodzi do swojej pracy i nie chce by cokolwiek ją zakłóciło.
- Wiem o tym – mruknął zawstydzony Marcin biorąc ostrożnie łyk czekolady – ale jakoś tak wyszło, że miałem zacięcie. Każdemu może się to zdarzyć. Pyszna ta czekolada – dodał z ożywieniem. – Coś do niej dodałeś?
- Tylko trochę więcej mleka i kawałki zwykłej czekolady. W proporcjach z opakowania jest dla mnie za wodnista.
- A więc wypijam czekoladę, którą z robiłeś dla siebie? Przepraszam. – Wyciągnął kubek w stronę Bolka, lecz ten pokiwał przecząco głową.
- Wypij ją, ja zrobię sobie nową.
- Dzięki. – Marcin uśmiechnął się i skupił na czekoladzie. Jego wzrok stał się nieprzytomny, zupełnie jak wtedy, gdy skupiał się na pisaniu. Bolek bezwiednie uśmiechnął się rozbawiony i poszedł zrobić sobie nowa porcję czekolady. Gdy robił sobie pierwszy kubek miał wyrzuty sumienia, że wykorzystuje pieniądze jakie Janowska dała na jedzenie dla pisarza, ale szybko się ich pozbył stwierdzając, że przecież nie kupuje nie wiadomo czego, tylko czekoladę, którą i tak wybrał najtańszą, a poza tym facet ma tyle kasy, że nawet nie odczuje braku tych pieniędzy. A teraz wyszło, że najprawdopodobniej będzie mógł kupować z jeszcze czystszym sumieniem, bo czekolada najwyraźniej zasmakowała Marcinowi. Kiedy wrócił do salonu, piasarz właśnie dopijał swoją czekoladę.
- I jak, smakowała?
- Była przepyszna. Zrobisz mi jeszcze kiedyś?
- Ależ oczywiście, kiedy tylko zechcesz. – Bolek uśmiechnął się szeroko. – Skoro już skończyłeś pisać i uczciłeś to, to może teraz pomyślałbyś o umyciu się? Wybacz, ale jedzie od ciebie niczym ze śmietnika.
- Naprawdę? – Marcin zaniepokoił się. Powąchał najpierw jeden rękaw swetra, potem drugi. – Nic nie czuję.
- Bo już się przyzwyczaiłeś do tego smrodu, ale uwierz mi, przydałaby ci się kąpiel. I golenie. Jeszcze trochę a będziesz mógł dzieci straszyć swoim zarostem.
Pisarz przejechał ręką po brodzie. Wprawdzie zarost nie był zbyt wielki, ale i tak skrzywił się z niezadowoleniem.
- Masz rację, musze się wykąpać. – wstał zdecydowanie i ruszył w stronę łazienki. Bolek uśmiechnął się zadowolony i podszedł do regału z książkami. Jednak nie zdążył wyciągnąć żadnej, gdy wrócił Marcin z dość niepewną miną.
- Słuchaj… co się stało z moją łazienką?
- A co się niby miało stać? – zdziwił się.
- No… nie wiem, ale ona chyba wyglądała jakoś inaczej.
Bolek odstawił kubek z czekoladą na stolik i ruszył do łazienki. Wszedł do środka i rozejrzał się w koło. Wszystko było tak samo, jak rano, gdy się mył.
- Wszystko w porządku, nie widzę nic niezwykłego – powiedział do Marcina stojącego niepewnie w progu.
- A ona nie wyglądała jakoś inaczej?
- Niby jak? Co według ciebie było inne?
- No… kafelki…
Bolek roześmiał się.
- No pewnie, że były inne, bo były zasyfione. Musiałem się nieźle namordować by je wszystkie wyczyścić.
- Więc to na pewno jest moja łazienka? – upewniał się Marcin.
- Oczywiście – odparł Bolek uspokajająco. – Tylko kupiłem ci nowe przybory toaletowe i płyny do kąpieli, mydła i żele pod prysznic. W płynie, w granulkach, jakie wolisz, do wyboru, do koloru. Ręczniki są stare, ale za to świeżo wyprane – dodał na wszelki wypadek, chcąc uniknąć dalszych jego zdaniem kompletnie idiotycznych pytań.
- To mogę sobie teraz zrobić kąpiel z bąbelkami? – oczy Marcina zaświeciły się.
- No pewnie, ze możesz. Tutaj – otworzył szafę i wskazał konkretne półki – masz wszystko do robienia piany i bąbelków. W różnych zapachach. Wskakuj do wanny, a ja zaraz znajdę ci jakieś czyste ubranie.
Marcin tylko pokiwał głową i zaczął się rozbierać. Bolek przeszedł do jego sypialni. Ponieważ przez ten czas, gdy Marcin pisał, wchodził tam, tylko gdy musiał mu zanieść jedzenie, więc panował tam bałagan taki jak na początku i nie był pewny co znajdzie w szafie i czy będą tam jakieś czyste rzeczy. Na szczęście okazało się, że we wnętrzu mebla panuje idealny porządek. Odetchnął z ulgą. Wybrał jakieś ubrania i zaniósł do łazienki. Marcin stał przed szafą i z niepewną miną gapił się na jej zawartość.
- Co jest? – zainteresował się Bolek. – Czemu się nie kąpiesz?
- Bo nie wiem co wybrać.
Bolek westchnął. Z Marcina znowu wychodziło bezradne dziecko.
- A jaki zapach lubisz?
- Chyba… nie wiem.
- To może ten? – wziął pierwszą z brzegu butelkę z płynem koloru zielonego. – Zapach „zielone jabłuszko”. Może być? – Podsunął odkręconą butelkę pod nos Marcina.
- Miły zapach.
- No to świetnie. – Chcąc mieć pewność, że pisarz na pewno weźmie kąpiel, Bolek odkręcił wodę i nalał płynu. – Gotowe – powiedział, kiedy już wanna była prawie pełna. Jak masz za mało wody, to sobie dolej. Tylko nie zaśnij, bo się utopisz.
- Nie zasnę – odparł Marcin rozbierając się.
Bolek wyszedł z łazienki. Wiedział, że trochę potrwa zanim Marcin wyjdzie z tej wanny, więc on będzie mógł spokojnie zabrać się za sprzątanie sypialni. I nikt mu nie będzie marudził, że rozprasza sławnego pisarza, albo, że, co gorsza, nie pozwala mu pisać.
Pierwszym co zrobił było ściągnięcie ciężkich ciemnych zasłon i firanek. I chociaż okno nadawało się do mycia, to jednak do pokoju wpadło sporo światła. Pozbierał stare ciuchy walające się po całej podłodze, pościągał wszystkie poszewki i zaniósł wszystko razem do łazienki. Pralka będzie dzisiaj eksploatowana na maksa. Kiedy wszedł do środka Marcin właśnie bawił się w puszczanie baniek. Kiedy Bolek wszedł, wystraszył się i skulił się, chowając się za góra piany.
- Nie zwracaj na mnie uwagi – powiedział Bolek zupełnie nie patrząc w jego stronę – musze tylko wstawić pranie i już mnie nie ma.
Szybko uruchomił pralkę, zgarnął na jedną kupę to, co nie zmieściło się w pralce i porozrzucane po całej podłodze ubrania Marcina, wziął z szafy środki czystości, które, jak założył, będą mu potrzebne i wyszedł.
Miał już około połowy sprzątania za sobą, gdy do sypialni wszedł Marcin.
- Co robisz? – zapytał niepewnie.
- No chyba widać – sapnął Bolek – sprzątam ten syf, którego zdążyłeś narobić w sypialni. Resztę mieszkania już załatwiłem, została tylko twoja sypialnia. Nie chciałem tu wchodzić, póki pisałeś, ale skoro już skończyłeś, nie będę dłużej czekał. Więc lepiej mi nie przeszkadzaj teraz.
- Ale… co ja mam robić?
- Obojętnie co. Idź sobie na spacer, poczytaj jakąś książkę, obejrzyj film w telewizji. Cokolwiek, tylko mi tu nie właź póki ci nie pozwolę.
- No… dobrze – odparł niepewnie i wyszedł z pokoju.
Kiedy w końcu Bolek uporał się ze wszystkim, było południe i czas obiadu.
- Cholera – jęknął oddychając ciężko. Był zmachany i jedyne o czym teraz marzył, to odprężająca kąpiel z miłym zapachem, a nie stanie przy garach. Wyszedł z sypialni zastanawiając się, co robi Marcin. Znalazł go śpiącego w salonie przy włączonym telewizorze. Odetchnął z ulgą. Więc jednak będzie mógł sobie odpocząć w tej kąpieli. Uśmiechnął się i stąpając cicho przeszedł do łazienki. Kiedy w końcu z niej wyszedł, odświeżony, z o wiele lepszym humorem, Marcin wciąż spał na kanapie. Nie spiesząc się więc przygotował obiad i dopiero wtedy obudził blondyna. Tamten jak zwykle patrzył na niego nieprzytomnie, więc musiał dwa razy powtórzyć, zanim do niego w końcu dotarło, po co się go obudziło.
- To co teraz? – zapytał z zainteresowaniem Bolek. Marcin popatrzył na niego niepewnie. – No, co będziesz teraz robił.
- Chyba… chyba zacznę następną książkę – odparł niepewnie.
- No bez przesady! – nie wiadomo czemu, ale ta odpowiedź wyraźnie zirytowała Bolka. – Człowieku, dopiero skończyłeś pisać książkę. Jeszcze ci mało?
- To co mam robić?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Weź gdzieś wyjdź, do teatru, kina, albo chociaż na głupi spacer. Weź wystaw tą swoją bladą gębę na słońce. Ciągle tylko siedzisz w domu, nigdzie nie wychodzisz. Jeszcze się jakiejś choroby nabawisz. Jest lato, ciepło, idź na basen, poopalaj się, cokolwiek tylko nie to cholerne pisanie.
- Ale Marta mówiła, że musze pisać – odparł żałośnie.
- Bo miałeś bliski termin. Jej chodziło tylko o tą książkę, którą właśnie skończyłeś.
- O, zapomniałem! – wykrzyknął Marcin. – Muszę powiedzieć o tym Marcie! Idę do niej zadzwonić!
- Nigdzie nie będziesz dzwonił! – wykrzyknął Bolek i złapał Marcina za rękę.
- Ale ja muszę. Przecież musze jej oddać tekst.
- No i oddasz. Ale nie będziesz dzwonił, bo jak zadzwonisz, to ona przyjedzie, weźmie tekst i pojedzie, a ty dalej będziesz siedział w tych czterech ścianach. Zaraz pójdziesz, wydrukujesz tekst, ubierzesz buty i się do niej przejdziemy. Przy okazji nałapiesz trochę słońca. Rozumiesz?
- Ale na pewno jej zaniesiemy?
- Na pewno.
- No dobrze.
- To idź, wydrukuj i zaraz wychodzimy.
- Nie musze drukować, mam go na pendrive. – Poszedł do sypialni i wrócił z niewielkim pluszowym misiem w ręku. – Fajny, nie? – dodał uśmiechając się radośnie. – Marta mi go kupiła. O, tu się go otwiera – ściągnął główkę misia ukazując końcówkę USB.
- Faktycznie, fajny, ale teraz zakładaj buty i idziemy zanieść go Marcie.
Marcin tylko potulnie pokiwał głową.
Wyszli z mieszkania. Kiedy już mieli wyjść z klatki, Marcin zatrzymał się.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł – powiedział niepewnie. – Lepiej sam jej to zanieś. Wyciągnął w stronę Bolka pendrive’a.
- Zdurniałeś? – obruszył się Bolek. – To twoja książka. Niby dlaczego ja mam ją za ciebie zanosić do wydawcy?
- Bo ja… - zaciął się, desperacko szukając sensownego wytłumaczenia. – Muszę iść pisać następną książkę! – wykrzyknął i odwrócił się, by wrócić do mieszkania, lecz Bolek był od niego szybszy. Złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę.
- Nigdzie. Kurw. Nie. Idziesz – wysyczał wkurzony. – A jak mnie wkurwisz, to potraktuję cię jak rozwydrzonego bachora i najzwyczajniej w świecie nakopię ci do dupy. Kapujesz?
- Nie możesz! – pisną dziwnym głosem Marcin. – Jestem dorosły.
- Więc zachowuj się jak dorosły, do cholery! Idziemy, ale już! A jak usłyszę choć jedno słowo, to cię naprawdę spiorę! – I pociągnął nei opierającego się Marcina w stronę wyjścia z klatki.
- Rany, Bolek, jak ci się udało go z domu wyciągnąć? – zapytał młody, na oko dwudziestoparoletni chłopak w mundurze ochroniarza, który wyszedł z dyżurki. – Pracuję tu już od roku, a tylko raz go widziałem.
- Cześć Filip. Jak widzisz, jakoś mi się udało. Ale ile nerwów mnie to kosztowało… - westchnął.- Wpadnę później do ciebie, to ci dokładnie opowiem. Teraz mamy do załatwienia jedną sprawę.
- Powodzenia – odparł Filip i wrócił do dyżurki.
Bolek, wciąż mocno ściskając Marcina za ramię poprowadził go do znajdującego się po drugiej stronie ulicy postoju taksówek. Na szczęście na ulicach nie było większych zatorów, więc do wydawnictwa dotarli dość szybko.
- Wysiadaj – mruknął Bolek, kiedy Marcin ociągał się z opuszczeniem taksówki – bo ci do dupy nakopię na oczach przechodniów– dodał profilaktycznie. Na szczęście nie musiał spełniać tej groźby, bo Marcin szybko wysiadł i prawie wbiegł do budynku.
Pamiętając z poprzedniej wizyty, gdzie znajdowało się biurko agentki, poszedł od razu w tamtym kierunku, ciągnąc za rękę Marcina. Niestety rudzielca nie było.
- Przepraszam – złapał przechodzącego akurat obok mężczyznę – gdzie jest pani Janowska?
- Kto? – mężczyzna popatrzył na niego jak na wariata.
- Marchewa.
- Aaaa, Marchewa – mężczyzna ucieszył się, a Bolek odetchnął z ulgą, że nie będzie musiał człowiekowi tłumaczyć jak wygląda Janowska. – Szczerze mówiąc nie wiem, gdzie poszła, ale mogę się zapytać. – I zanim Bolek zdążył zaprotestować już trzymał przy uchu komórkę. – Marchewa, gdzie jesteś? Bo jajco. Jakiś dwóch facetów do ciebie przyszło. A skąd ja mogę wiedzieć, nie moja spraw, to nie pytałem. No dobra – westchnął i zwrócił się do Bolka. – Pyta, czego od niej chcecie.
- Proszę powiedzieć, że Bolek z Marcinem przyszli. Będzie wiedziała.
Mężczyzna powtórzył posłusznie, a gdy agentka coś odpowiedziała, dodał wyraźnie zirytowany:
- Nie, nie robię sobie jaj, tylko powtarzam co mi powiedzieli. Nie, nie będę pytał, mam co robić. Sama se spytasz , jak ruszysz tu dupę. Na razie. – i rozłączył się. – Zaraz przyjdzie – powiedział do Bolka. – Jakby co, to tam – machnął ręką za siebie – jest kawa i herbata, obsłużcie się sami, ja jestem zajęty. – I poszedł.
- Siadaj – mruknął Bolek wskazując krzesło przy biurku agentki – ja pójdę zrobić jakąś kawę. Chyba, że wolisz herbatę?
- Kawa może być – odparł niepewnie.
Trochę mu zajęło zlokalizowanie miniaturowej kuchenki, ale na szczęście znalazła się jakaś sympatyczna młoda dziewczzyna, która miała więcej czasu i pokazała Bolkowi nie tylko drogę, ale także objaśniła działanie ekspresu, chociaż jej o to nie prosił i pokazała, gdzie mają różne rodzaje kawy. W nagrodę Bolek obdarzył ją największym uśmiechem w jaki tylko były w stanie ukształtować się jego usta. Jak można było się spodziewać, dziewczyna zaczerwieniła się i wybąkawszy, że jakby co, to służy dalsza pomocą, wróciła do swojej pracy. Kiedy Bolek w końcu wracał do biurka agentki z dwoma parującymi kubkami, już z daleka zobaczył ruda czuprynę.
- Bolek, na boga – jęknęła Janowska, kiedy w końcu doszedł – po co żeś go tu przyciągnął? Wystarczyło zadzwonić i bym przyjechała. Ty wiesz jakiego on nerwa złapie przez to? Znowu go będę musiała co najmniej przez godzinę uspokajać.
- Baśka, chociaż ty mnie nie denerwuj, dobra? – warknął podając jeden z kubków Marcinowi. – Napij się. To kawa z imbirem, dobra na uspokojenie – powiedział do pisarza, po czym wrócił do kobiety. – Najpierw mi jęczysz, że nie możesz przyjeżdżać na każde zawołanie, bo masz robotę, a gdy ja chcę ci tego oszczędzić, ty jeszcze na mnie wskakujesz. Weź się w końcu zdecyduj, dobra? Poza tym, sama mówiłaś, ze on musi wychodzić na słońce, a nie wiecznie się kisić w tym swoim pokoju. No to go wyciągnąłem.
Janowska westchnęła.
- Muszę uważać co do ciebie mówię, bo bierzesz to zbyt dosłownie. To po co żeście właściwie przyjechali?
- Marcin, pochwal się – Bolek zwrócił się w stronę pisarza.
- Skończyłem pisać książkę – wybąkał niepewnie blondyn siorbiąc kawę.
- Poważnie? – nastrój Janowskiej zmienił się błyskawicznie. – Super! – Uściskała Marcina i wycałowała go w oba policzki. – Wiedziałam, że dasz sobie radę i zdążysz w terminie. To gdzie to masz?
Marcin wyciągnął z kieszeni pendrive’a. Na jego widok agentce aż zaświeciły się oczy. Przysunęła sobie krzesło do sąsiedniego biurka, które akurat było puste i wpięła urządzenie do laptopa. – Zaraz puszczę to do korekty, a potem szybciutko do druku – powiedział, gdy już oddawała pisarzowi pendrive’a. – Mam nadzieję, że trzymałeś się planu i nie zmieniłeś nic w fabule? Bo wiesz, że naczelny urwie mi za to głowę – dodała podejrzliwym tonem, wpatrując się w blondyna świdrującym wzrokiem.
- Ależ skąd – zapewnił tamten szybko. – Pisałem według planu.
- No to dobrze. Kobieta odetchnęła z ulgą. – To teraz idźcie sobie. Ja muszę to puścić w dalszy obieg. Sio. – W następnej sekundzie kompletnie nie zwracała na nich uwagi zajęta przeglądaniem otrzymanego tekstu.
Marcin spojrzał bezradnie na Bolka.
- No co? – odparł tamten. – widzisz przecież, że jest zajęta twoją książką. Wracajmy do domu.
- A co z… tym? – wskazał niepewnie na kubek z resztką kawy. Bolek westchnął cierpiętniczo.
- No przecież nie zabierzesz go do domu, nie? Postaw na biurku – powiedział robiąc dokładnie to samo ze swoim kubkiem, z którego nawet nie zdążył wziąć łyka kawy - ona go później umyje. To taka mała zemsta za to, że nas tak wygania – dodał z figlarnym uśmiechem, na co Marcin zachichotał. Posłusznie odstawił kubek i wyszli.
|
|
Komentarze |
dnia grudnia 28 2014 02:44:01
Świetnie napisane opowiadanie, ale znalazłem parę uwag co do niego coby na przyszłość unikać błędów
1) W tekstach pojawiają się dosyć częste literówki albo zjedzone końcówki
2) Jak dla mnie można by wstawić więcej opisów. Czy to sytuacji, czy to uczuć, bo sama fabuła nie wystarczy
3) Budujesz czasem baaaaaaaardzo długie zdania. Lepiej z jednego tasiemca zrobić trzy krótsze - lepiej wygląda a i lepiej się czytai rozumie kontekst
No i to chyba na tyle Polecam znalezienie bety do opowiadania Powodzonka i weny |
dnia grudnia 30 2014 10:19:17
O! Dziękuję za komentarz, nawet jeśli jest tylko po to żeby wytknąć błędy. Tak dawno żadnego nie widziałam (nie tylko w swoich opowiadaniach), że nawet te wytykające błędy i niedociągniecia sprawiają przyjemność.
To prawda, przydałby się ktoś, żeby wychwycić te wszystkie literówki i zjedzone końcówki (ach ten mój tasiemiec, wiecznie głodny ). Niestety nie było nikogo chętnego, kto by chciał. Postaram się więc na przyszłość unikać tych błędów. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|