The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 06:37:55   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Nemezis 3


Póki Kuro patrzył, Santo uśmiechał się i siłą woli powstrzymywał łzy cisnące się do oczu, jednak kiedy tylko zamknął za sobą drzwi pokoju szpitalnego w którym leżał jego przyjaciel, przestał się powstrzymywać. Nie miał na to siły ani chęci. Chciał żeby cały żal i rozczarowanie uszły z niego. Oparł się o ścianę i zamknąwszy oczy zaczął łkać bezgłośnie.
- Wszystko w porządku? – usłyszał nagle tuż obok siebie. – potrzebujesz pomocy?
Drgnął przestraszony i otworzył oczy. Łzy przesłaniały mu widok, więc je starł rękawem. Przed nim stała drobna blond dziewczyna i patrzyła na niego z wyraźną troską w oczach.
- W porządku – burknął nie chcąc by ktoś obcy wścibiał nos w jego sprawy. Nie czekając na reakcję dziewczyny odszedł, po drodze wycierając twarz. Wrócił do swojego pokoju. Na szczęście jego Tarczy nie było. Rzucił się na łóżko i pozwolił łzom płynąć bez skrępowania. Nawet nie zauważył, kiedy zmęczony płaczem zasnął.
Kiedy się obudził, w pokoju panował półmrok rozświetlany jedynie nocną lampką stojącą przy łóżku jego partnera. A więc tamten już wrócił, pomyślał, pewnie się myje, skoro nie ma go na łóżku.
Jakby na potwierdzenie jego myśli, drzwi od łazienki otworzyły się i wyszedł z niej Horge w ręczniku owiniętym wokół bioder. Zupełnie nie zwracając uwagi na Santo podszedł do łóżka i ściągnąwszy ręcznik rzucił go na krzesło.
- Co się tak gapisz? – warknął w stronę wyraźnie oniemiałego Santo. – Nie widziałeś gołego faceta?
Santo już chciał się tłumaczyć, lecz wyraźna kpina w głosie Miecza sprawiła, ze tylko sapnął gniewnie i warknął:
- Nie twój zasrany interes.
Horge nie zareagował. Wszedł pod kołdrę i zgasił lampkę. Santo od razu zapalił swoją. Gotów był nawet zbluzgać tamtego, jeśli tylko wspomni coś o gaszeniu światła, ale Horge zupełnie go ignorował leżąc plecami do niego. Santo sapnął, nie wiadomo czy bardziej zawiedziony czy zirytowany arogancją tamtego. Zajrzał do planu, który dostał w czasie Ceremoni. Zajęcia zaczynają się o ósmej, czyli zdąży się wyspać. Wyciągnął z szafy torbę na książki. Włożył do niej wszystkie przybory, które być może przydadzą mu się na zajęcia. Trochę zmartwił się, że nie ma podręczników. Przez to całe zamieszanie, najpierw na ceremonii, a potem z Kuro, zapomniał zapytać gdzie je może zdobyć. Miał cichą nadzieję, ze na pierwszych zajęciach nie będzie miał z tego powodu problemów. Nie chciał by wszyscy myśleli, że nie zależy mu na nauce.
Kiedy już przygotował wszystko na następny dzień, łącznie ze świeżymi ubraniami, poszedł do łazienki. W powietrzu wciąż unosiła się wilgoć i zapach, szamponu pomieszanego z wodą po goleniu. Santo ze zdziwieniem stwierdził, ze ten zapach jest nawet przyjemny. Chociaż nie cierpiał swojego partnera już od pierwszego spojrzenia, to jednak musiał przyznać, że ma dobry gust, jeśli chodzi o zapachy. Nie śpiesząc się umył się, zmywając z siebie cały brud dnia i negatywne uczucia, które zdążyły się w nim nagromadzić. Kiedy w końcu wrócił do pokoju, przebrany w piżamę, czuł się wypoczęty. Nastawił zegarek na szóstą i poszedł spać.
Niestety okazało się, że sen nie chce przyjść. Po godzinie przewracania się z boku na bok sapnął zirytowany i zapalił lampkę. Sięgnął po jedną z niewielu książek, które ze sobą przywiózł. Dwie godziny później poczuł się senny. Spał do momentu, gdy zadzwonił budzik.
Na wpół śpiący wyłączył brzęczącego intruza. Przez chwilę jeszcze poleżał, zbierając się do wstania, w końcu podniósł się z trudem. Zauważył, że łóżko Horge jest już pościelone, a jego nie ma w pokoju. Dla pewności zastukał do łazienki. Odpowiedziała mu cisza. Dla pewności jeszcze przyłożył ucho do drzwi od ubikacji, ale nic nie usłyszał, a to oznaczało, że jest sam w pokoju. Odetchnął z ulgą. Nie miał ochoty psuć sobie całego dnia przez przepychankę albo kłótnię z tym gburem.
Szybko odprawił poranny rytuał mycia i poszedł na śniadanie. Odczekał swoje w kolejce, która mimo tak wczesnej pory była już dość długa i usiadł przy pierwszym wolnym stole jaki wypatrzył. W pewnym momencie usłyszał jak ktoś go woła. Podniósł głowę i zobaczył Kuro radośnie wymachującego ręką i szczerzącego się. Obok niego stała Zurna. Jej widok przypomniał Santo wszystkie wczorajsze uczucia. Przygryzł wargę ze zdenerwowania. Dlaczego ona musi wszędzie za nim łazić? Nie chcąc żeby przyjaciel odczytał jego niechęć do dziewczyny, uśmiechnął się i wesoło odmachał ręką.
- Możemy się do ciebie przysiąść? – zapytał Kuro, kiedy podeszli bliżej.
- Oczywiście. Już cię wypuścili ze szpitala?
- Mówiłem, ze to niewielkie skaleczenia, chociaż uparli się, ze mam tydzień siedzieć aż nie wydobrzeję całkowicie. Zaraz wracamy – powiedział i obydwoje udali się po jedzenie. Wrócili, kiedy Santo już skończył swoje.
- Skoro każą ci odpoczywać, to czemu wstałeś tak wcześnie?
Kuro roześmiał się.
- Wiesz, kwestia przyzwyczajenia. Na misji musiałem stawać jeszcze wcześniej, by dopaść robaki jak wyłaziły ze swoich nor. Glizdowce lubią pokazywać się o świcie.
No tak, intendent coś wspominał, że Kuro gdzieś tam walczył z glizdowcami.
- A ty? – zainteresował się Kuro. – czemu wstałeś tak wcześnie? Z tego, co pamiętam, zawsze lubiłeś sobie pospać.
- To prawda, ale wolałbym się nie spóźnić pierwszego dnia zajęć. Poza tym, jeszcze nei znam dobrze całego terenu. Wiesz, wczoraj jakoś nie było okazji by się dokładnie rozejrzeć. Więc wybacz, ale będę już leciał.
- Oczywiście. – Kuro uśmiechnął się, a Santo od tego uśmiechu aż zrobiło się niedobrze. Z bólu. – Jak będziesz miał chwilę wolnego, wpadnij do mnie.
- Na pewno.
Pożegnał się i poszedł na zajęcia. Zanim dotarł na miejsce próbował przypominać sobie, różne, mało znaczące incydenty z własnego życia, a zwłaszcza szkoły, aby tylko nie myśleć o Kuro. Jakoś mu się udało, więc kiedy w końcu dotarł na miejsce, był w miarę spokojny i skupiony na tym co go czekało. Trochę się rozczarował, gdy zobaczył salę lekcyjną; zwyczajne ławki i tablica jak w normalnej szkole, a przecież mieli uczyć się zaklęć. Wszystkie ławki były pozajmowane, w niektórych siedziały dwie osoby, w niektórych tylko jedna. Uczniowie kręcili się po pomieszczeniu, rozmawiając i poznając się. Parę osób nawet uścisnęło rękę Santo, ale ten był jakby nieobecny duchem, przez cały czas rozglądał się, gdzie by tu było najwygodniej usiąść. W końcu wybrał miejsce obok jakiejś drobnej, czarnowłosej dziewczyny w zbyt dużych okularach.
- Cześć, to miejsce jest wolne?
- T… tak – wybąkała dziewczyna ledwo słyszalnie, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
Usiadł.
- Jestem Santo, a ty? – wyciągnął rękę na powitanie.
- - Mila – odparła dziewczyna jednak ręki nie przyjęła. Zapadła krępujaca cisza. Zanim Santo wymyślił co by tu jeszcze powiedzieć, do Sali wszedł nauczyciel. Zaczęło się pośpieszne szuranie krzesłami i zajmowanie miejsc.
- Witam wszystkich – odezwał się nauczyciel. – Jestem Legur Jendis i będę waszym opiekunem przez caly okres nauki, no chyba, że uda wam się zdobyć osobistego opiekuna. Tak, chłopcze? – zapytał, widząc jak jeden z uczniów podnosi rękę.
- Proszę pana, kto to jest osobisty opiekun?
- O tym powiem później. Proponuję żebyście najpierw wysłuchali, co mam do powiedzenia, a dopiero na koniec zadawali pytania. Dobrze? – Milczące potaknięcia dwudziestu głów obojga płci. – Jak już mówiłem, będę waszym opiekunem. Na początek poznacie podstawy teoretyczne. Dlatego właśnie zebraliście się w zwykłej Sali. Jak już stwierdzę, że wystarczająco opanowaliście teorię, przejdziemy do jej praktycznego zastosowania. Wtedy zmienimy salę na lepiej przystosowaną do rzucania zaklęć. Potem zaczniecie treningi z waszymi mieczami. Chyba nie muszę przypominać, że tutaj nie ma miejsca dla obiboków i leserów, którzy myślą, ze jakoś uda im się prześlizgnąć przez szkołę jak najmniejszym wysiłkiem. Co jakiś czas będą przeprowadzane testy, które określą wasz poziom umiejętności. Na ich podstawie będą planowane wasze zajęcia w kolejnych latach. Od momentu, gdy będziecie ćwiczyć też praktycznie, mogą was obserwować nasi doświadczeni i zaprawieni w wielu walkach Tarcze. Jeśli uznają, że macie wystarczające umiejętności, będą chcieli was wziąć pod swoją opiekę. To właśnie osobisty opiekun. Taki opiekun zwykle bierze pod opiekę tylko jedną osobę, co może być dla was o tyle dobre, że dzięki temu może poświęcić wam więcej uwagi, w przeciwieństwie do ćwiczeń, które będziecie odbywać pod moim okiem, które muszę dzielić równo między was wszystkich. Ponadto, jeśli opiekun uzna, ze jesteście tego warci, może was nauczyć swoich specjalnych technik, podzielić się z wami swoim doświadczeniem. Nie musze chyba mówić, że to jest bardzo cenna korzyść. Dlatego też w waszym własnym interesie będzie żebyście uczyli się jak najlepiej. To wszystko, co miałem do powiedzenia, macie jakieś pytania?
Paru uczniów podniosło ręce. Santo na razie się nie wychylał, pilnie słuchając odpowiedzi nauczyciela. Okazało się, że dowiedział się prawie wszystkiego, co chciał, z wyjątkiem jednego. Kiedy zrozumiał, ze nikt o to nie zapyta, podniósł rękę i cierpliwie czekał, aż nauczyciel go zauważył.
- Proszę pana, gdzie mogę dostać książki, których spis dostałem podczas Ceremoni Połączenia?
- Jeśli zależy ci na nowych podręcznikach, możesz iść do miasta i kupić je w każdej z czterech księgarni. Jeśli jest ci obojętne w jakim są stanie, możesz iść do naszej biblioteki i wypożyczyć je. Mamy wystarczająco dużo podręczników, więc na pewno ich nie zabraknie, nawet jeśli wszyscy z was zechcą je wypożyczyć. Jeszcze jakieś pytania? – Powiódł wzrokiem po sali, a nie widząc żadnej z rąk w górze dodał: - W takim razie zacznijmy pierwszą lekcję.
- Hej – szepną Santo do sąsiadki, gdy zaszła konieczność zajrzenia do podręczników – mogę dzisiaj korzystać z twojej książki?
Mila bez słowa przesunęła książkę tak, że oboje mogli z niej korzystać.
- Dzięki. – Santo uśmiechnął się życzliwie, na co Mila tylko coś bąknęła i spuściła jeszcze bardziej głowę skupiając się na własnych notatkach.
Zajęcia, z niewielkimi przerwami na złapanie oddechu i rozprostowanie kości, trwały do osiemnastej. Snato jeszcze raz podziękował za użyczenie podręcznika, pozbierał swoje rzeczy i pobiegł do biblioteki. Wprawdzie nauczyciel mówił, ze książek starczy dla wszystkich, ale on wolał wziąć je możliwie jak najszybciej, wtedy będzie spokojny.
Kiedy dotarł na miejsce, okazało się, że nie tylko on tak pomyślał. W bibliotece kręciło się wyjątkowo sporo uczniów i to akurat w miejscu, gdzie wydawali podręczniki dla pierwszaków. Nie mając innego wyjścia stanął w kolejce. Co chwila wychylał się i z niepokojem patrzył na uwijających się bibliotekarzy i uczniów co chwila odchodzących ze stosem książek. W końcu przyszła jego kolej. Przez krótką chwilę ogarnęło go przerażenie, że nagle okaże się, że dla niego już zabrakło książek i będzie zmuszony iść do miasta i wydać te niewielkie oszczędności, które ze sobą przywiózł.
- Chciałem… - zaczął niepewnie wyciągając z kieszeni spis podręczników, lecz bibliotekarz w ogóle go nie słuchał, tylko odwrócił się, przyciągnął stojący w pewnym oddaleniu metalowy wózek z kilkunastoma jednakowymi słupkami książek, wziął jeden z nich i z głuchym stukiem postawił przed Santo.
- Pokwituj odbiór – mruknął podsuwając chłopakowi pod nas jakąś kartkę.
- Ale ja nie wiem czy to jest to, czego potrzebuję – zaprotestował. – Muszę sprawdzić.
- Słuchaj dzieciaku – zaczłą bibliotekarz zmęczonym głosem – nie jesteś pierwszym nowicjuszem, który bierze te książki, więc jeśli ja mówię, że jest tu wszystko czego potrzebujesz, to tak jest, więc bierz i zjeżdżaj. Inni czekają.
Santo bez słowa podpisał pokwitowanie, wziął książki i odszedł w tą część biblioteki, gdzie było o wiele spokojniej. Usiadł przy stoliku i zaczął sprawdzać otrzymane książki ze spisem. Odetchnął z ulgą gdy okazało się, że faktycznie są wszystkie. Ile tylko mógł wsadził do torby, resztę wziąl na ręce i wrócił do pokoju. Horge nie było, ale nie specjalnie to obeszło Santo. Wolał mieć z nim jak najmniej do czynienia. Poukładał książki na półce. Najchętniej by teraz wziął się za naukę, ale organizm domagał się jedzenia. Poszedł na stołówkę. Kiedy już z tacą w ręku rozglądał się po pomieszczeniu, gdzie by tu usiąść, zobaczył swoją nową znajomą, Milę, pochylającą się nad talerzem. Uśmiechnął się rozbawiony. Siedziała tak samo skulona jak na zajęciach. Wyglądała tak nieszczęśliwie i bezradnie, że postanowił dodać jej otuchy, chociaż sam jeszcze nie wiedział jak.
- Hej! – odezwął się gdy już podszedł do stolika.
Dziewczyna drgnęła przestraszona, że aż wywróciła kubek z napojem. Santo postawił swoją tacę na stole i zanurkował pod stół, by pomóc dziewczynie wytrzeć chusteczkami higienicznymi powstałą plamę.
- Dzi… dziękuję – wydukała dziewczyna, kiedy już skończyli.
- Nie ma za co – odparł. – To moja wina. Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Chciałem zjeść z tobą obiad, jeśli nie masz nic przeciwko. W sumie jesteś jedyna osobą, którą poznałem bliżej, a wiesz, jakoś tak milej się je z kimś znajomym.
- To… To miłe z twojej strony – wybąkała nie patrząc mu w oczy.
- Jak ci się podoba w szkole? – zapytał żeby jakoś zacząć rozmowę.
- Może być, ale jeszcze nie obejrzałam wszystkiego.
- To tak jak ja – roześmiał się Santo. – Co ty na to żebyśmy razem to zrobili? Znaczy, nie mówię, ze już teraz – dodał szybko widząc jak Mila wyraźnie się wystraszyła. – Kiedyś tam, przy okazji.
- Oczywiście. – W końcu po raz pierwszy dziewczyna podniosła wzrok i uśmiechnęła się. Santo odruchowo odwzajemnił uśmiech.
- No proszę, kogo ja widzę – usłyszał nagle tuż za plecami. Poznał ten głos nawet nie odwracając głowy. Zardis Hurak.
Jakby na potwierdzenie jego podejrzeń, blondyn usiadł na jednym z wolnych krzeseł.
- Udało ci się uciec podczas Ceremonii – wysyczał Zardis – ale nie myśl, ze dałem sobie z tobą spokój. Jeszcze będziesz mój, a wtedy tak cię zerżnę, że będziesz błagał o litość.
- Zostaw go w spokoju! – wykrzyknęła Mila.
Zardis popatrzył na nią takim wzrokiem, że aż skuliła się.
- Nie powinieneś tak mówić do niego – wybąkała coraz cichszym głosem, przez cały czas się kuląc.
- Nie odzywaj się do mnie, ty… - warknął do niej blondyn. – Chyba, że chcesz tego pożałować.
- Zostaw ją w spokoju! – wykrzyknął Santo wstając gwałtownie, że aż krzesło upadło na podłogę.
- O, znalazł się rycerz – stwierdził Zardis kpiąco. – Myślisz, ze jesteś w stanie ja obronić? – Złapał Santo za rękę, wykręcił ją i zanim chłopak się zorientował, już leżał na podłodze, przygnieciony siedzącym na nim blondynem, a wokół nich zbierał się tłumek ciekawskich. – I co teraz powiesz, mądralo? Jak obronisz swoją dziewczynę, hę?
- Ona nie jest moją dziewczyną – wysyczał Santo próbując się uwolnić.
- Och, jaka strata – zakpił Zardis. – Mówiłem, ze będziesz mój. Chciałem się jeszcze z tobą pobawić, ale myślę, że dzisiaj wezmę pierwszą część tego, co moje. – przesunął unieruchomione ręce Santo nad jego głowę i złapał je obie jedną ręką, drugą złapał go za brodę, unieruchamiając twarz. Pochylił się, by go pocałować. Santo przerażony zamknął oczy, czekając na to, co było nieuniknione.
Jednak pocałunek nigdy nie nastąpił, za to nagle uścisk zelżał, a przyciskający go do ziemi ciężar zniknął. Ostrożnie otworzył oczy i zobaczył w wianuszku otaczających ich gapiów wyrwę. Oczy wszystkich były teraz zwrócone w stronę tej wyrwy. Podniósł się do pozycji siedzącej i także spojrzał w tamtym kierunku. Zdumiony zobaczył Zardisa leżącego na ziemi i pochylającego się nad nim… Nie, w to nie mógł uwierzyć, sądził, ze to omam. Przetarł nawet oczy, jednak widok się nie zmienił: nad blondynem pochylał się i zaciskał ręce na jego szyi Horge. Nie mógł w to uwierzyć. Dlaczego ten wstręty dupek, który przez przypadek został jego partnerem, a który go nie cierpiał, teraz mu pomagał? Nie mógł tego zrozumieć. Wpatrywał się w niego jak skamieniały.
Tymczasem Horge, zupełnie nie zwracając uwagi na otaczających ich uczniów, powoli zaciskał ręce na szyi blondyna, który bezskutecznie próbował się uwolnić drapiąc go po rękach i wierzgając nogami. Horge ignorował powstające co raz rany od tego drapania. Zimnym wzrokiem wpatrywał się w spanikowane oczy ofiary i syczał, tak, że tylko Zardis go słyszał;
- Podniosłeś rękę na moja Tarczę, a to oznacza, że podniosłeś rękę na mnie. Nie mówili ci, ze że mną lepiej nie zadzierać? A może mówili, ale ty jesteś tak głupi, że wierzysz, że strasząc mnie swoim bogatym ojczulkiem, coś uzyskasz? Zapamiętaj sobie, nie boję się twojego ojca, który może mi conajwyżej buty wyczyścić, ani ciebie. Jesteś zwykłym śmieciem, którego mogę zgnieść nawet jedną ręką i to bez pomocy Tarczy. Lepiej więc uważaj z kim zadzierasz. A jak jeszcze raz tkniesz, chodźmy palcem moją tarczę, to tak cię załatwię, że już do końca życia będziesz się ze strachem oglądał za siebie. Zozumiałeś?
Zardis, nie mogą wydusić słowa, tylko skinął twierdząco głową. Horge uśmiechnął się drwiąco i zszedł z blondyna. Podszedł do Santo i złapawszy go za rękę, podniósł jednym szarpnięciem.
- Dzięki – wystękał Santo, kiedy w końcu się odblokował. Horge tylko prychnął drwiąco i ruszył do wyjścia.
- Jeszcze tego pożałujesz – wychrypiał Zardis do pleców Horge, lecz ten ani się nie odwrócił, ani nawet nie zwolnił kroku. – Zabiję cię.
Ponieważ nic ciekawego już się nei działo, gapie rozeszli się do swoich spraw. Snato podniósł swoje krzesło i postawił przy stole.
- Wszystko w porządku? – zapytał trwożliwie Mila dotykając jego ramienia.
- Chyba tak – odparł niepewnie. Nie wiedział jakim cudem jego Miecz się tak nagle pojawił na stołówce i jakie to zajście będzie miało konsekwencje.
- Kto to był? – zainteresowała się dziewczyna.
- Horge Janis, mój Miecz.
- Twój Miecz? – zdumiała się. – Niezły był. Zazdroszczę ci, też bym takiego chciała.
Szybko byś zmieniła zdanie jak byś go bliżej poznała – pomyślał Santo. Jednak nic nie powiedział, widząc błyszczące z podniecenia oczy dziewczyny. Jakoś nie miał serce odbierać jej tej odrobiny przyjemności. No a poza tym, po raz pierwszy wzbudził podziw w jakiejś dziewczynie. A to było cholernie miłe.
















Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum