The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 18 2024 16:18:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Czekając


Drzwi kawiarni otworzyły się wpuszczając kolejnego klienta i wiosenne ciepło. Kelnerka niosąca na zaplecze tacę pełną brudnych naczyń odruchowo popatrzyła w stronę wejścia. Uśmiechnęła się. Nie chcąc by ktokolwiek zauważył zadowolenie na jej twarzy, przyspieszyła kroku.
- Jest! – wyszeptała podniecona do drugiej kelnerki, która właśnie siedziała przy niewielkim stoliku i popijała kawę.
- Kto? – zainteresowała się.
- No ten, o którym ci mówiłam.
- Ten super przystojny blondyn? – Drugiej z kelnerek zaświeciły się oczy. – Pokaż go.
Podbiegły do drzwi odgradzających część kuchenną od tej dla gości i uchylając ostrożnie drzwi wyjrzały na salę.
- Widzisz? To ten przy stoliku pod oknem – powiedziała pierwsza.
- Masz rację, niezłe ciacho. Cholera, Jolka, ty to masz farta… - westchnęła druga. – Gdybym to ja wtedy była, też bym pewnie próbowała go poderwać.
W tym momencie podszedł do nich od tyłu po cichu kucharz i wysyczał:
- Może byście się tak wzięły za robotę? Kaśka, ta twoja przerwa ma dzisiaj trwać cały dzień? Jolka, rusz dupę na salę, klienci czekają.
Kelnerki aż podskoczyły przerażone, a widząc wyraźnie wściekła minę mężczyzny szybko uciekły na salę.
Jolanta podeszła do mężczyzny o którym wcześniej plotkowała z koleżanką i przybierając swój zalotny uśmiech zapytała:
- Coś podać?
Mężczyzna powoli odwrócił głowę od okna i spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem, po krótkiej chwili milczenia powiedział:
- Poproszę kawę. – Po czym, zupełnie nie reagując na uśmiech i kokieteryjną pozę kelnerki wrócił do wpatrywania się w widok za ogromnym oknem. Jolanta sapnęła z irytacją i poszła zrealizować zamówienie. Mężczyzna nie zareagował nawet wtedy, gdy stawiała przed nim filiżankę.
Trzy godziny później, kiedy obie kelnerki kończyły zmianę, mężczyzna wciąż siedział wpatrując się w okno.
- A coś ty dzisiaj taka skwaszona, Jolka? – zainteresował się młody dwudziestokilkuletni brunet, który właśnie przebrał się w swój kelnerski uniform i szykował się by wyjść na salę.
- Nie udało jej się poderwać faceta – mruknął kucharz nie przestając mieszać w garnku. – Zupełnie nie zwracał uwagi na jej umizgi – dodał rozbawiony.
Jolka prychnęła zirytowana.
- Jeszcze go poderwę. W końcu przestanie się gapić w to durne okno.
Kelner popatrzył pytająco na kucharza.
- To jeden z naszych klientów – wyjaśnił. – Przychodzi od jakiegoś czasu, średnio co drugi dzień, siada przy oknie i siedzi gapiąc się w to okno i zamawiając tylko kawę. Normalnie przychodzi wcześniej, tylko dzisiaj przyszedł jakoś tak później. No i Jolka się na niego napaliła. Chociaż ja osobiście nie wiem co ona w nim widzi. Facet jak facet.
- Głupi jesteś Józek – warknęła Jolka. – Ten facet to ideał. Pociągła twarz, delikatne ręce, smukłe palce... – rozmarzyła się.
- I pewnie odpowiednio wielki atrybut w gaciach – mruknął kucharz i szybko uchylił się przed lecącą w jego stronę ścierką.
Kobieta popatrzyła wściekle na kucharza i pociągnąwszy koleżankę za rękę bez słowa wyszła z restauracji. Kelner sprawdził czy jego ubranie jest w porządku i ruszył na salę.

Mężczyzna siedział przy stoliku wciąż wpatrując się nieobecnym wzrokiem w okno. Nagle przy jego stoliku pojawił się bezszelestnie kelner i postawił filiżankę. Mężczyzna powoli odwrócił głowę, spoglądając najpierw na filiżankę, potem na kelnera.
- Nie zamawiałem tego – powiedział cicho, bezbarwnym głosem.
- To czekolada. Na koszt firmy. Podobno, gdy jest odpowiednio słodka daje nie tylko przyjemność smaku, ale też przynosi spokój i nadzieję.
- Nadzieję?
- Jestem pewien, że wróci – kelner uśmiechnął się ciepło.
- Kto? – W oczach mężczyzny pojawiło się zdumienie.
- Osoba na którą pan czeka już tyle czasu. Na pewno wróci.
- Tak myślisz? – przez krótką chwile w oczach mężczyzny pojawiła się nadzieja, lecz szybko zgasła. Odwrócił głowę w stronę okna ignorując zupełnie kelnera i przyniesioną przez niego czekoladę. Młodzieniec zrozumiał, że klient nie ma ochoty na dalszą rozmowę i odszedł do swoich obowiązków, od czasu do czasu zerkając w stronę mężczyzny, który przez cały czas siedział nieruchomo, wciąż wpatrując się w okno. Jednak, gdy za którymś z kolei razem wyszedł z kuchni z zamówieniem, mężczyzny już nie było, a na stoliku leżały pieniądze za kawę obok pustej filiżanki po czekoladzie..
Przez następne dwa tygodnie, mężczyzna wciąż przychodził do kawiarni, siadał na tym samym miejscu, zamawiał kawę i wpatrywał się w okno, zupełnie ignorując młodego kelnera, który za każdym razem stawiał przed nim filiżankę czekolady. A po czterech godzinach wychodził, zostawiając po sobie pustą filiżankę po czekoladzie i pieniądze za kawę.
Któregoś dnia do tej rutyny wkradła się zmiana. Gdy kelner stawiał przed nim filiżankę, zapytał:
- Wciąż uważasz, że wróci?
- Oczywiście.
- Nie sądzę. Padło między nami zbyt wiele słów, których ani on ani ja nie powinniśmy byli powiedzieć.
- Ale mimo to wciąż pan na niego czeka.
- Może po prostu jestem naiwnym głupcem, który niepotrzebnie się łudzi, może powinienem sobie dać spokój… - odparł mężczyzna.
- Nawet naiwni głupcy mają prawo by mieć nadzieję na szczęście.
- Szczęście… czasami mam wrażenie, ze to tylko puste słowo, skorupka, w której można znaleźć tylko zgniłe jajko pełne bólu i samotności.
W oczach mężczyzny zaszkliły się łzy, wiec szybko odwrócił głowę, by rozmówca nie widział tych paru łez, które zdołały się wymknąć. Kelner chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz musiał wrócić do pracy. Od tego czasu, za każdym razem, gdy przynosił mężczyźnie filiżankę czekolady, zamieniał z nim kilka słów, za każdym razem wywołując na jego twarzy smutny uśmiech.
Któregoś dnia, gdy mężczyzna przyszedł, zamówienie przyjął od niego jakiś inny kelner.
- Co podać?
- Poproszę filiżankę czekolady.
- Bardzo mi przykro, ale nie mamy w menu gorącej czekolady.
Mężczyzna popatrzył zdziwiony na kelnera.
- Jak to? Za każdym razem jak przychodziłem, ten drugi kelner dawał mi filiżankę. Mówił, że to na koszt firmy.
- Mówi pan o Michale? On ja kupował za własne pieniądze.
Mężczyzna popatrzył zdziwiony na kelnera.
- W takim razie co podać? – zapytał kelner.
- Poproszę kawę – odparł mężczyzna i skierował wzrok w stronę okna.
- Czy to za to został zwolniony? – spytał mężczyzna, gdy kelner przynosił mu kolejną kawę.
- Słucham?
- No ten kelner. Czy to za tą czekoladę został zwolniony?
- Dlaczego pan uważa, ze został zwolniony? – zdumiał się kelner.
- Bo go dzisiaj nie ma.
- To dlatego, że jest chory. Grypę złapał.
- Ach. To dobrze. Nie chciałbym żeby go przeze mnie zwolnili. Był bardzo miły.
- Proszę się nie martwić, na pewno go nie zwolnią za to. – Kelner uśmiechnął się i wrócił do swoich obowiązków.
- Czy mógłbyś… - odezwał się mężczyzna z wahaniem, kiedy kelner przyniósł rachunek. – Wiesz może gdzie on mieszka?
- Kto? – spytał zdziwiony kelner.
- Ten miły kelner. Chciałbym go odwiedzić i podziękować za tą czekoladę.
- No nie wiem czy mogę… - odparł niepewnie kelner, lecz widząc wpatrujące się w niego proszące spojrzenie, skapitulował. Napisał na kartce wydartej z notesu adres i podał go mężczyźnie wraz z rachunkiem. – Tylko jakby co, nie dostał go pan ode mnie. – Nie był pewny czy Michał będzie z tego faktu zadowolony, wolał więc zabezpieczyć się przed ewentualnymi pretensjami ze strony kolegi.
- Ależ oczywiście – mężczyzna uśmiechnął się ze zrozumieniem i wyszedł z kawiarni.
Następnego dnia podjechał taksówką pod adres, który dostał. Okazało się iż jego punktem docelowym był właśnie ocieplany wieżowiec. Ponieważ żadna z czterech klatek nie miała oznaczeń mogących mu wskazać w którą z nich musi wejść, więc wszedł do pierwszej z brzegu by poszukać jakiegoś spisu lokatorów. Niestety nie było takowego, za to były lśniące nowością skrzynki na listy. Na jednej z nich widniał interesujący go numer. Niestety przeszkodę stanowił domofon. Już wyciągał rękę, by zadzwonić, lecz szybko ją cofnął, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie w tym momencie sytuacja stała się nieco absurdalna. No bo zadzwoni, on odbierze i co powie? Że jest tym gościem od czekolady? Ewidentnie uzna go za wariata i pewnie powie żeby spadał. Nie pozostawało nic innego jak czekać aż będzie wchodził ktoś z „domowników”. Szczęście dopisało mu bardzo szybko, bo już chwilę potem drzwi otworzyły się wypuszczając jakaś smarkulę z ujadającym kundlem. Pies próbował rzucić się na intruza, na szczęście smarkula pociągnęła mocno za smycz, i wyszła z klatki, nie interesując się zupełnie obcym. Mężczyzna skorzystał z tego faktu i wślizgnął się na schody, zanim drzwi się zamknęły. Pojechał na ostatnie piętro i schodząc schodami sprawdzał, które to piętro. Znalazł je dość szybko. Niepewnie zastukał w drzwi z numerem 89 znajdującymi się na dziewiątym piętrze. Odpowiedziała mu cisza, więc zastukał jeszcze raz. Niestety nic to nie dało. Już chciał zrezygnować, gdy drzwi po prawej otworzyły się i wyszła z nich niemłoda już kobieta.
- Dzień dobry – powiedział odruchowo.
- A dzień dobry. Pan do pana Michała? – zapytała kobieta, widząc, że mężczyzna wciąż stoi na wycieraczce.
- A no tak – uśmiechnął się niepewnie. – Słyszałem, że podobno jest chory i chciałem go odwiedzić. Kupiłem nawet trochę mandarynek – pokazał trzymaną w ręku reklamówkę.
- O, to Pan Michał się ucieszy – sąsiadka wyraźnie rozpromieniła się. – On bardzo lubi mandarynki. Proszę za mną.
Kobieta podeszła do drzwi z numerem 89 i wsadziła klucz w zamek.
- A nie będę mu przeszkadzać? Skoro nie otwierał gdy pukałem, to może nie chce nikogo widzieć… - powiedział mężczyzna niepewnie.
- Ależ skąd – kobieta machnęła ręką. – Pewnie śpi. Strasznie ciężko przechodzi tą grypę, że w ogóle z łóżka się nie rusza, tylko śpi. A że biedak nie ma nikogo, to muszę mu gotować.
- Mieszka sam?
- To pan o tym nie wiedział? – kobieta spojrzała na mężczyznę podejrzliwie.
- Znam go od niedawna i jeszcze nie opowiedział mi wszystkiego o sobie. Jestem u niego pierwszy raz.
- Ach. To pewnie Pan Michał się ucieszy, że pan przyszedł. Właściwie to nikt go nie odwiedza.
Weszli do mieszkania, które okazało się niewielką kawalerką z jeszcze mniejszym przedsionkiem i mikroskopijną wnęką kuchenną. Mężczyzna niepewnie zatrzymał się przy drzwiach. Tymczasem kobieta weszła do pokoju i podeszła do łóżka, którego brzeg widać było nawet z miejsca w którym stał mężczyzna.
- Panie Michale, czas na obiad – powiedziała przyciszonym głosem kobieta, na co odpowiedział jej schrypnięty, przyciszony i wyraźnie zaspany głos:
- To już, pani Mario? A wydaje mi się jakbym dopiero co zasnął.
Kobieta roześmiała się rozbawiona.
- Zaraz panu odgrzeję, a tak w ogóle to ma pan gościa.
- Gościa? Nikogo się nie spodziewam.
Mężczyzna ruszył się spod drzwi i wszedł do pokoju.
- Dzień dobry. – Chłopak popatrzył na niego zszokowany. – Powiedziano mi, że chorujesz, to pomyślałem, że odwiedzę. Przyniosłem trochę mandarynek. Podobno bardzo słodkie.
- Nie trzeba było – wychrypiał wyraźnie zakłopotany chłopak.
- To ja je umyję – sąsiadka wzięła reklamówkę. Chwilę potem na ławie przy łóżku stała miska wypełniona mandarynkami, a sąsiadka postukiwała naczyniami w kuchni.
- Chciałem podziękować za czekoladę. Mam nadzieję, że cię za to nie zwolnią.
- Już pan wie – mruknął zawstydzony chłopak. – Przepraszam, ale kiedy zobaczyłem jak pan siedzi taki smutny… babcia mi zawsze robiła czekoladę, by odegnać smutki. Wprawdzie nie zawsze to pomagało, ale lubiłem to. Tak bardzo, że zacząłem częściowo wierzyć w jej „magiczną” moc. Miałem nadzieję, że panu też pomoże chociaż trochę odegnać smutki.
Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie odegnała ich, ale pomogła trochę. Miałeś rację, że jak jest odpowiednio słodka, to daje nadzieję.
W tym momencie do pokoju weszła kobieta z talerzem zupy.
- To ja już pójdę – powiedział mężczyzna wstając z fotela na którym siedział. – Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz.
- Dziękuję, że pan przyszedł – Michał uśmiechnął się. – To bardzo miłe z pana strony.
Mężczyzna odwrócił się wyraźnie zakłopotany.
Przez następnych kilka dni mężczyzna miał dość dużo pracy, więc wychodził dość późno do domu i nie miał czasu iść nawet do kawiarni, zupełnie przy tym zapominając o kelnerze. Któregoś dnia, gdy po spędzeniu w biurze dodatkowych czterech, wychodził z budynku, wpadł na rosłego czarnowłosego mężczyznę.
- Adam? Co ty tu robisz? – spytał zdziwiony, gdy zobaczył na kogo wpadł, a serce zaczęło mu bić, nie wiedział czy to z radości, czy z niepokoju.
- Przyszedłem zobaczyć się z tobą, Marek – odparł cicho, niemal czule.
Popatrzył zdziwiony na rozmówcę.
- Myślałem, że nie chcesz mnie już widzieć. Po tym co sobie powiedzieliśmy wtedy w tej kawiarni…
- Przepraszam. Byłem głupi i powiedziałem coś, czego nie powinienem. Zrozumiałem to, gdy mi ciebie zabrakło. Czy mi wybaczysz?
Serce Marka zabiło z radości, a w oczach zebrały się łzy.
- Tak – wyszeptał, na co Adam objął go i mocno przytulił.
- Chodźmy do ciebie – wyszeptał Adam.
Na szczęście Marek mieszkał dwie ulice od firmy w której pracował. Ledwo przekroczyli próg mieszkania, a Adam wręcz rzucił się na Marka, całując go i rozbierając.
- Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało.
- Mnie ciebie też – wyszeptał Marek między jednym a drugim pocałunkiem, pocałunkiem serce zalała mu fala szczęścia. Jeszcze długo w noc kochali się namiętnie, aż w końcu przyszedł ranek i obaj musieli iść do pracy. Marek z bólem serca żegnał się z ukochanym, bojąc się, że to tylko sen. Jednak gdy także tego dnia Adam czekał na niego przed budynkiem firmy, zrozumiał, że wszystko jest tak jak dawniej. Prze moment nawet pomyślał, że to ta czekolada od tego miłego kelnera swoją magiczną mocą to sprawiła, lecz ta myśl szybko uleciała mu z głowy, zastąpiona szczęściem z powrotu ukochanego.
Jednak po jakimś czasie to szczęście zaczęło się psuć, wkradała się rutyna zastępując codziennością te wszystkie chwile uniesień. Nawet seks nie był już taki zmysłowy i romantyczny jak na początku, Adam po wszystkim odwracał się na bok i zasypiał, podczas gdy Marek potrzebował czułości, przytulania. Kiedy próbował o tym rozmawiać z Adamem, ten zbywał go mówiąc, że przesadza, poza tym ma prawo być zmęczony po całym dniu zasuwania w robocie.
Którejś nocy, gdy Adam, jak zwykle odwrócił się i zasnął, Marek wstał, założył szlafroki zrobiwszy sobie drinka stanął przy drzwiach balkonowych wpatrując się w uśpione miasto. Różne myśli przelatywały mu po głowie, a wszystkie dotyczyły ich związku, tego co było, jest i, być może, nigdy nie będzie. Tak go te myśli męczyły, że nie mógł zasnąć przez całą noc. Następnego dnia zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, jednak dziwne uczucie niepokoju nie opuszczało go przez cały dzien. Było ono tak mocne, że spał dość niespokojnie i obudził się o trzeciej nad ranem, nie mogąc z powrotem zasnąć. I znowu stanął przy drzwiach balkonowych z drinkiem w ręku, jednak tym razem jedynie gapił się bezmyślnie na miasto. Nagle w głowie zabrzęczały mu słowa. „Nawet naiwni głupcy mają prawo by mieć nadzieję na szczęście.” Nadzieja… szczęście… Te słowa zalały go dawno zapomnianym uczuciem, wprawiły w drżenie jego serce, wlewając w nie niepokój i coś jeszcze…Próbował sobie przypomnieć, kto to powiedział. Po dłuższej chwili przed jego oczami pojawiła się twarz młodego czarnowłosego chłopaka, który uśmiechając się ciepło mówił: „…przynosi spokój i nadzieję.” Ale co? I kto to jest? Po dłuższej chwili intensywnego przegrzebywania pamięci, do twarzy dołączyła reszta ciała ubrana w biała koszulę, czarną kamizelkę i czarne spodnie, trzymająca w ręku filiżankę jakiegoś parującego płynu. W końcu sobie przypomniał! Ten ciepły, życzliwy uśmiech i słodką czekoladę, daną od serca, by swą magiczną mocą odegnała smutki. Uśmiechnął się na wspomnienie tej „magicznej mocy”. Dziecinna wiara zamiast wywołać w nim rozbawienie, sprawiła, że jego serce zaczęło bić niespokojnie, jednak tym razem było w tym niepokoju coś uspokajającego, dającego nadzieję… Przed oczami Marka znowu pojawiła się uśmiechnięta życzliwie twarz tego młodego kelnera, a mózg ze swoich zakamarków wyciągnął wszystkie te słowa, które on wypowiadał za każdym razem, gdy przynosił czekoladę. Słowa, które dawały nadzieję i przynosiły ukojenie. I zapragnął znowu je usłyszeć, by uspokoić rozedrgane serce, by znowu mieć nadzieję…
Zanim nadszedł ranek, Marek podjął decyzję. Reno przy śniadaniu przeprowadził poważną rozmowę z Adamem, podczas której, używając starych jak świat argumentów, że ich uczucie chyba już się wypaliło, zerwał z Adamem. Wprawdzie trochę bał się, że jego kochanek zareaguje trochę zbyt gwałtownie, jednak był już zdecydowany. Zbyt bardzo pragnął zobaczyć tego młodego kelnera, który wprawił w drżenie jego serce, by teraz się wycofać. Na szczęście Adam nie sprzeciwiał się, Marek miał nawet wrażenie, że odetchnął z ulgą. Postanowił więc zaryzykować i zapytał wprost. Wtedy Adam powiedział mu, że już od jakiegoś czasu przestał go kochać, ale nie wiedział jak to powiedzieć, by go nie zranić, bo mimo wszystko nie chciał by Marek cierpiał. Nie było więc powodów, by dalej to ciągnąć, ustalili jeszcze tylko, że wciąż będą przyjaciółmi i że w weekend Adam przyjdzie odebrać swoje rzeczy z mieszkania Marka, w którym ostatnio przebywał częściej niż we własnym, po czym rozeszli się do pracy.
Marek wyszedł wcześniej z pracy, z nadzieją w sercu i obawą jednocześnie, kierując swoje kroki do tej restauracji w której pracował Michał. W końcu, po kilku dniach, przypomniał sobie jego imię. Miał nadzieję, że wciąż tam jeszcze pracuje i że jest szansa, że uspokoi rozkołatane serce, że nie podepcze go. Tego ostatniego obawiał się najbardziej. Co jeśli źle odczytał sygnały? Jeśli źle zinterpretował te wszystkie uśmiechy i życzliwe słowa? Niepewnie wszedł do kawiarni i usiadł przy tym samym stoliku co kiedyś. Tak bardzo się niepokoił, że nawet bal się rozejrzeć po sali, by sprawdzić, czy Michał jest w pracy, więc zapatrzył się w okno. W końcu usłyszał pytanie:
- Zdecydował się już pan, co podać?
Podniósł głowę i zobaczył uśmiechającego się życzliwie Michała. Miał wrażenie, jakby na jego widok w oczach kelnera pojawiła się radość, ale nie był pewien do końca. Postanowił więc zaryzykować.
- Tak się zastanawiałem… Czy mógłbym dostać gorącą czekoladę? Ale wiesz, taką magiczną, która połata serce wypełniając je na nowo miłością?
Kelner uśmiechnął się jeszcze cieplej i odpowiedział:
- Niestety nie mamy czegoś takiego w naszym menu, ale znam pewien lokal, gdzie takową dają. Wprawdzie jest niewielki i bliżej nieba niż inne, ale za to jest otwarty cała dobę, a właściciel daje do czekolady dużo miłosnej magii.
- A ile tej czekolady można tam zamówić? Nie wiem czy stać mnie na nią… Tak duża ilość specjalnego składnika musi strasznie dużo kosztować.
- Och, proszę się tym nie martwić, ona jest zawsze za darmo.
- W takim razie chciałbym spróbować. Czy ewentualnie można już dzisiaj?
- Oczywiście, zapraszam. Najlepiej wieczorem, kiedy miasto śpi, a noc nuci swą melancholijną pieśń.
- Jak mógłbym się oprzeć takiemu zaproszeniu? – Marek uśmiechnął się. – A na razie poproszę kawę.

Komentarze
Limu dnia kwietnia 27 2014 19:26:49
Dobre, podobało mi się strasznie C;.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum