ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Cena korony 2 |
Za rzeźbionym tronem znajdowały się drzwi tak przemyślnie ukryte, że Cień nie wypatrzył ich dopóki człowiek nie będący królem ich nie otwarł. Mimo dyskretnego odwrócenia się, nie dostrzegł również osoby, która kilka chwil wcześniej brutalnie zmusiła go do uklęknięcia przed tronem. Lane, który na długo zapamiętywał podobne urazy miał zamiar się zemścić w nadarzającej się godzinie. Za sobowtórem Farida szedł długim, wąskim korytarzem, w którym czuć było stęchliznę i kopeć pochodni. Kiedy wynurzyli się po drugiej stronie przejścia, oczom królewskiego Cienia ukazało się wnętrze zamku, jakich setki widział już w życiu. Fałszywy władca zaprosił go do stołu, na którym już parowały misy z jedzeniem, rozmowę kontynuowali przy posiłku.
- Tak więc, jak sam rozumiesz, Cieniu, nie mogę oddać ci klejnotu. Byłoby to wbrew tradycji.
- Czy tradycja jest najważniejsza? - chłopak upił łyk doskonałego wina i otarł wargi skrajem białej serwetki - Nikt poza nami nie będzie wiedział, że władca nie wziął go osobiście. Zabiorę klejnot i nie będę nadużywał twojej gościnności, panie - wstał i lekko się skłonił.
- Przykro mi, ale nie mogę go wydać - twarz mężczyzny do tej pory wciąż rozbawiona, nagle spoważniała - Ani tobie, ani nikomu innemu poza Faridem.
- Jestem zmuszony nalegać - szpieg uśmiechnął się przepraszająco - Mój pan będzie niezadowolony, jeżeli zjawię się w pałacu bez klejnotu. W moim szeroko pojętym dobrym interesie leży, aby król nie popadł w niezadowolenie.
- Rozumiem, jednakże ja także zmuszony jestem odmówić. Jak również z przykrością stwierdzam, że niemożliwe jest opuszczenie przez ciebie tego zamku.
Oczy Cienia ściemniały.
- Rozumiem, że od tego momentu kończy się uprzejma pogawędka, panie? - spytał cicho
- Tak, Lanie Rozenau, właśnie od tego momentu. Fihr!
Chłopak nie czekał, aż człowiek nie będący królem skończy mówić. Już od kilku chwil uważne, jasnobrązowe oczy czujnie badały pomieszczenie, określając odległości i ustawienie sprzętów w komnacie. Cień zerwał się. Szary płaszcz szybko zadusił płomyki świec na lakowej konsoli, pogrążając salę w niemal całkowitych ciemnościach. Drzwi otwarły się pod naciskiem ramienia i Lane wypadł na korytarz, natychmiast decydując się na bieg w stronę przeciwną do tej, z której przyszli. Drgnął, kiedy kilkadziesiąt kroków dalej drogę zastąpiła mu zwalista sylwetka. Rozenau dopadł do niej w pełnym pędzie już z obnażonym sztyletem o wąskiej klindze. Wyuczone i wykonane tysięcy razy cięcie sięgnęło gardła przeciwnika, jednak zamiast miękkiego oporu i dźwięku bulgoczącej w rozciętej tętnicy krwi, rozległ się ostry zgrzyt stali o kamień, a po ramieniu Cienia przebiegło nieprzyjemne echo. Uniósł głowę zdumiony, odruchowo poprawiając czystym pchnięciem, które musiało sięgnąć serca. Ostrze złamało się ze zgrzytem, w tym samym momencie kamienna dłoń zadała chłopakowi jeden jedyny cios na odlew w twarz. Marmurowy wojownik pochwycił ramię Cienia, zanim nieprzytomny zdołał osunąć się na posadzkę.
- Dlaczego im zawsze wydaje się, że mają szansę uciec? - zapytał retorycznie sobowtór Farida, spoglądając z aprobatą na strażnika - Dobra robota Fihr!
- Co mam z nim zrobić? - rozległ się lodowaty głos
- Co zechcesz. Jest twój.
- Dziękuję panie.
- Dopilnuj tylko, żeby nie opuścił zamku.
- Tak, panie.
Tymczasem Farid, w stolicy Minogarl, w zamku królewskim, podejmował niezwykłego gościa, który zjawił się rankiem tego dnia, w którym Lane odnalazł pałac na wyspie. O czym rozmawiali za zamkniętymi drzwiami komnaty posłuchań nie wiedziały nawet wszystko słyszące ściany, bowiem szeptali, pochyleni nad stołem, jakby przekazywali sobie jakieś potężne sekrety. Dość rzec, że gość wyszedł od króla niezwykle zadowolony, zaś Farid po jego wyjściu zwymyślał ochmistrza, spoliczkował nieuważnego służącego i do wieczora chodził zły tak, że wszyscy uciekali mu z drogi.
---
Cień budził się koszmarnie powoli. Przez długi czas trwał zawieszony w pustce, czując wyłącznie ból głowy. Wreszcie udało mu się odzyskać świadomość. Przy czym natychmiast zapragnął powrócić w otchłań bez zmysłów. Leżał w ogromnym łożu, z rękami mocno przywiązanymi do wezgłowia za pomocą grubego sznura, nagi pod błękitnym, jedwabnym prześcieradłem. Szarpnął się, co wywołało tylko ból w uniesionych ramionach. Był w komnacie sam. Poza łóżkiem znajdowało się tu jeszcze tylko drewniane krzesło, przez które ktoś przerzucił jego własne ubranie. Przez wykuszowe okno pozbawione okiennic do pomieszczenia wpadał zimny, nocny wiatr, sprawiając że chłopak zadygotał. Poruszane powiewami drżały płomienie świec oświetlających wnętrze. Kilka zgasło, gdy drzwi komnaty otwarły się, wpuszczając do komnaty Fihra wraz z mocnym przeciągiem.
- Obudziłeś się - stwierdził strażnik, przysiadając na brzegu łoża i przysuwając do ust Cienia czarkę z wodą.
Poczucie godności nakazywało Lane'owi odwrócić twarz, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że zrobi tym na złość jedynie sobie, więc posłusznie przełknął kilka łyków z ulgą czując jak płyn zwilża wyschnięte gardło i język.
- Grzeczny chłopiec - gładkie marmurowe palce pogładziły delikatnie jego policzek - Nie walcz ze mną. To nie ma sensu.
Rozenau wiedział, że nie ma. Mężczyzna był kamienną rzeźbą! Miał siłę kilkukrotnie przekraczająca siłę zwykłego człowieka, a on był związany. Co mógł zrobić? Kopać? Na strażniku ostrze sztyletu nie zrobiło nawet rysy, więc co mogły zdziałać nagie stopy czy kolana. Jakakolwiek próba walki skończyłaby się kontuzjami tylko dla niego. Ale poddać się? Pozwolić się tłamsić magicznie ożywionemu, marmurowemu posągowi, bez protestu?
- Właśnie tak, bez protestu - uśmiechnął się Fihr, czytając w jego myślach - Sam wiesz, że nic nie zdziałasz. Bądź miły, to i ja będę miły. W końcu nie ośmieliłbym się chyba skrzywdzić klaczki należącej do brata mego pana, prawda?
Lane szarpnął więzami, ale nie ustąpiły, jak było do przewidzenia. Strażnik ściągnął z niego prześcieradło i odrzucił za siebie na podłogę. Przez chwile rozkoszował się widokiem nagiego Cienia, potem wyciągnął w jego stronę rękę. Zimne jak głaz opuszki palców, obrysowały lekko kontur warg chłopaka, zsunęły się niżej na brodę, szyję, pogładziły lekko wystająca kość obojczyka. Strażnik wnętrzem dłoni powiódł po żebrach i biodrze Lane'a. Od twardego dotyku na skórę chłopaka wystąpiły ciarki, a sutki ściągnęły się w małe, ciemne guziczki. Fihr uśmiechnął się, pochylił nad szpiegiem i wziął jeden w marmurowe usta. Chłopak aż wzdrygnął się od lodowatego, suchego dotyku jego języka. Próbował nie skupiać się ani na tej osobliwej pieszczocie, ani na dotyku zimnych palców, błądzących po jego udach. Strażnik jednym ruchem rozsunął jego kolana i przyklęknął między nimi, uniemożliwiając Lane'owi każdą próbę zaciśnięcia nóg.
- Nie spinaj się tak - mruknął, pochylając się i wymuszając pocałunek - Zrobisz sobie krzywdę...
- Nie dotykaj mnie tam... - jęknął chłopak, czując jak dłoń Fihra zbliża się do jego pośladków
- Tutaj? - chłodne palce podrażniły jego wejście
- Przestań! - krzyknął, kiedy pokonały opór i wdarły się do środka. Czuł jak pod jego powiekami zbierają się łzy. Zamrugał gwałtownie, żeby je powstrzymać.
- Nie bój się - wyszeptał mężczyzna wprost do jego ucha - Będę delikatny...
- Nie... - jęknął, kiedy palce wniknęły do samego końca, czuł jakby ktoś wsunął mu do środka sopel lodu. Szarpnął gwałtownie, mocno uderzając czołem w głowę strażnika. W oczach mu rozbłysło echem poprzedniego ciosu, przez moment nie mógł zogniskować spojrzenia. Przez nasilający się szum w uszach słyszał, że Fihr coś do niego mówi, ale nie rozróżniał słów. Długą chwilę walczył z próbującą go porwać ciemnością. Gdy mu się udało wrócić do zmysłów - akt już trwał.
- Ależ jesteś gorący - sapnął posąg, przygniatając go mocno do posłania. Poruszył się, wyciskając z ust Cienia krzyk. Mięśnie same zacisnęły się, próbując pozbyć się intruza. Potęgując jego przyjemność. I cierpienie chłopaka.
- Przestań - załkał, a piekące łzy spłynęły po jego policzkach. - Przestań!!!!
Mężczyzna zignorował prośbę. Podparty na kolanach i rękach, miarowo uderzał biodrami, odrzucając głowę do tyłu, wyrywając z gardła Lane'a szloch, który po chwili przeszedł w jednostajny krzyk bólu.
Rozenau nie wiedział jak długo trwała wyrafinowana tortura. Jego ciało odmówiło współpracy i zemdlał, zanim strażnik osiągnął spełnienie. Może nawet i lepiej. Skulił się na łóżku, krzywiąc się, kiedy gwałt przypomniał o sobie spazmem klującego bólu. Otworzył oczy. Świece wypaliły się całkowicie, ale w pomieszczeniu było jasno, czyli nastał dzień. Spróbował usiąść, co było dość głupim pomysłem - czuł się, jakby wszystko miał w środku porozrywane, co może nawet było prawdą. Z westchnieniem przewrócił się na drugi bok. To miało być proste zadanie. Miał przyjechać, zabrać klejnot, dostarczyć go Faridowi. Grymuar nie wspominał o kamiennym strażniku, nie wspominał nawet o złej połowie króla, a powinien! Czuł się oszukany. Poniżony. I wściekły.
W komnacie było zimno. Lane marzł, dygotał na całym ciele, kulił się objąwszy ramionami kolana. Nie miał na tyle siły żeby sięgnąć po swoje ubranie, ani tym bardziej po prześcieradło spoczywające pod samymi drzwiami. Chciało mu się pić. I cały był obolały. Obiektywnie patrząc w całym swoim życiu nigdy nie czuł się nawet odrobinę tak podle jak w tej chwili. Chciał wrócić. Bogowie, jak on chciał wrócić do domu! Nie zauważył kiedy zasnął. Śniły mu się koszmary. Obudziło go szarpanie. Ktoś niezbyt wprawnie go ubierał.
- No wreszcie! - powitało go sarknięcie - Myślałem już, że będę musiał cię nieść! Pomóż mi trochę!
Rozenau posłusznie wyciągnął ręce, pozwalając założyć sobie na ramiona kurtkę. Mężczyzna, który się wokół niego uwijał mógł mieć koło pięćdziesięciu lat. Był niski i grubawy, ubrany w niebieską tunikę i powycierane spodnie, na nogach miał znoszone, zniszczone buty. Siwa, bujna czupryna zdawała się żyć własnym życiem, oczy spoglądały znad perkatego nosa bystro i pogodnie.
- No, dalej! - ponaglił go - Możesz iść?
Lane spróbował. Kolana zadygotały mu niebezpiecznie, całe ciało przeszyła fala bólu, aż mu w oczach pociemniało - Fihr na pewno coś mu uszkodził.
- Tak myślałem - westchnął mężczyzna, podpierając Cień pod ramię - Pomogę ci, chodź zanim strażnik wróci!
- Kim jesteś i czemu mi pomagasz? - jęknął chłopak, wspierając się na nim i ruszając w stronę drzwi. Wyszli na korytarz, rozejrzeli się i podążyli w stronę schodów.
- To długa historia. Jestem Rhif, powoli, oprzyj się o ścianę, nie chcę cię zbierać tam na dole...
Kilkaset krętych stopni prowadzących w dół, było jak droga przez mękę. Kiedy stanęli na ostatnim podeście szpieg był ledwie żywy. Ni to ciągnięty, ni to popychany przez wybawiciela przeszedł przez salę tronową, potem schodami w górę i salą wejściową na zewnątrz. Przez całą drogę nie napotkali żywej duszy, wyszli wprost w palące słońce południa.
- Tu możesz trochę odpocząć - Rhif ostrożnie pomógł chłopakowi usiąść na zwalonym pniu - Pić?
Cień pokiwał głową. Łapczywie wysączył prawie całą zawartość bukłaka, podanego mu przez mężczyznę, poczuł się odrobinę lepiej.
- Jestem ci dłużny wdzięczność - zaczął, ale został zbyty machnięciem ręką
- Nic mi po twojej wdzięczności, chłopcze. Spłacam stary dług i cieszę się, że wreszcie będę miał wolne sumienie. Musimy iść już. Za tymi drzewami - wskazał ręką - była kiedyś osada. Tam możemy się ukryć. Odpoczniesz, nabierzesz sił...
- Będą mnie szukać...
- Nie będą. A jak już, na pewno nie tam. Nie martw się. Tylko musimy najpierw tam dojść, a to ładny kawałek...
Na miejsce dotarli sporo po zachodzie słońca. Ostatnie kilka kroków Rhif musiał praktycznie nieść chłopaka, którego nogi odmówiły posłuszeństwa. Weszli do jednej ze zniszczonych chat. Mężczyzna podprowadził Lane'a do ułożonego z liści i mchu posłania i pomógł mu się położyć.
- No, teraz odpocznij - narzucił mu na ramiona jakąś płachtę
- Dziękuję ci.
- Mówiłem już, że nic mi po twoich podziękowaniach, spłacam dług. Jak ci na imię?
- Lane, Lane Rozenau.
- Śpij spokojnie, Lanie Rozenau.
Człowiek, który nie był królem rozparł się wygodniej na rzeźbionym tronie, przerzucając skrzyżowane nogi przez jeden z podłokietników. Ziewnął i podrapał się po brodzie.
- Uciekł, czy tak?
- Tak, panie - kamienny strażnik zgiął się w pół w niskim pokłonie
- Nie dopilnowałeś go...
- Nie sądziłem, że będzie w stanie zrobić więcej niż kilka kroków.
- Tak go wymęczyłeś? - roześmiał się szczerze - Zawsze wiedziałem, że z ciebie okrutny sukinsyn, Fihr. I co teraz zrobimy?
- Nic, panie. Nawet jeśli odzyska siły nie będzie w stanie opuścić wyspy.
- Opuści. Jest sprytny i uparty - zadumał się władca - Wróci z wojskiem Farida.
- Dopóki życia nie odejdzie stąd - kamienna dłoń uderzyła o kamienną pierś w geście przyrzeczenia. Kamienny strażnik jednakże nie sprecyzował póki czyjego życia.
Cień otworzył oczy i złapał się za brzuch. Od dwóch dni nic nie jadł i jego żołądek skręcił się z głodu w geście protestu. Coś pachniało apetycznie i możliwe, że to właśnie ten zapach wyrwał go z głębokiego snu. Przeciągnął się, wyganiając z ciała resztki sennego otępienia i usiadł ostrożnie, sprawdzając jak na to zareaguje. Zakłuło, zabolało ale nie tak, żeby nie dało się tego wytrzymać. Wstał powoli i wyszedł przed domek, gdzie przy małym ognisku siedział zgarbiony Rhif.
- Dzień dobry - odezwał się chłopak, siadając obok niego na pieńku
- Prawie dobry wieczór - poprawił go - Niedługo słońce zajdzie, przespałeś niemal cały dzień. Lepiej ci?
- Zdecydowanie lepiej - przytaknął ochoczo Lane, nieznacznie zaglądając do kociołka pyrkotającego nad ogniem
- Głodny?
- Jak wszyscy diabli!
- No to na zdrowie - mężczyzna nalał gulaszu do poobijanej metalowej miski i podał Lane'owi z drewnianą łyżką. Szpieg jadł tak szybko, jak szybko był w stanie przełykać nie dusząc się. Westchnął, odstawiając naczynie na bok i przecierając twarz dłonią.
- Najgorsze jest to, że muszę tam wrócić...
- Do zamku? - zdziwił się mężczyzna - Po co?
- Przyjechałem tu z misją od Farida, króla Minogarl.
- To na północy?
- Tak, po drugiej stronie dwójmorza - przytaknął Rozenau
- A co było w stanie zainteresować króla na wyspie, której nie ma na większości map?
- Prawo do tronu - westchnął - Wieszcze księgi twierdzą, że nie może zwać się prawowitym królem Minogarl, dopóki nie zdobędzie pewnego klejnotu, który według starego grymuaru ukryty jest właśnie tutaj - maksymalnie uprościł historię. Mężczyzna zamyślił się, wpatrując w pełgający ogień.
- Ale czy w takich opowieściach nie chodzi o to, żeby król sam zdobył klejnot, udowadniając tym samym prawo do noszenia korony?
- Owszem, ale Farid już zasiada na tronie i nie może porzucić spraw wagi państwowej, dla poszukiwań jakiejś błyskotki...
- I dlatego wysłał ciebie...
- Tak. Dlatego właśnie - przytaknął szpieg.
- Musisz cieszyć się sporym zaufaniem króla.
- Można to nazwać zaufaniem... - uśmiechnął się kpiąco na wspomnienie stosunków, jakie łączyły go z władcą - Nie mniej jednak klejnot muszę zdobyć. A do tego trzeba wrócić na zamek. - sposępniał.
Dał sobie kolejny dzień na odpoczynek i dojście do siebie. Teraz oprócz prośby - rozkazu króla, potrzebę zdobycia klejnotu motywowała także zemsta. Lane miał prosty plan, o ile zamiar można było nazwać planem. Postanowił zabić człowieka nie będącego królem, w nadziei, że jeżeli to on ożywił kamiennego strażnika, wraz z jego śmiercią ustąpi również jego magia. Jeżeli nie, znajdzie sposób, by jakoś pozbyć się marmurowego mężczyzny. Możliwe, że powinien się bać powrotu na zamek, ale wytłumaczył sobie, że nic gorszego niż go tam już spotkało, stać się nie może. Kolejnego dnia, gdy zapadł zmrok, odprowadzany zamyślonym wzrokiem Rhifa, Lane Rozenau ruszył w kierunku zamku. Zaznajomiony już z układem wnętrza, szybko przebył salę wejściową, schody prowadzące w dół, tym razem nie pilnowane przez kamiennego strażnika, salę tronową. Ostrożnie zagłębił się w duszne przejście za tronem, prowadzące do dalszych komnat zamkowych. Wokół panowała niczym niezmącona, niepokojąca cisza, nawet nie dało się słyszeć normalnych w takich miejscach odgłosów, jak szuranie myszy, czy pogwizdywanie wiatru między nieszczelnym drzwiami. Lane skradał się bezszelestnie, metodycznie zaglądając do każdej napotkanej komnaty. Trafił również do tego pomieszczenia, w którym razem z sobowtórem Farida spożył posiłek. Stół wciąż uginał się pod ciężarem mis i półmisków z parującymi potrawami. Cień uważnie zlustrował komnatę, zbliżył się do stołu i wrzucił do ust kilka kulek winogrona, po czym ruszył na dalsze poszukiwania. W miejscu, gdzie nagie kamienne podłogi pokrywały grube, miękkie dywany, szpieg domyślił się kwater mieszkalnych króla. Ostrożnie przemknął się przez prywatną jadalnię, bibliotekę i łaźnię, za ostatnimi drzwiami musiała już być sypialnia. Delikatnie pchnięte drzwi uchyliły się bezgłośnie, ukazując szerokie, rzeźbione łoże pokryte miękkimi skórami. Na nim, spoczywała skulona sylwetka, a o jedną z kamiennych kolumienek opierał się. Cień zaklął w myślach.
- Przyszedłeś zabić króla - odezwał się cicho kamienny strażnik
- Owszem. - wyszeptał cień, odruchowo dostosowując się do tembru głosu posągu
- To nie będzie konieczne. - wspaniale oszlifowany rubin na ciężkim złotym łańcuchu poszybował w stronę Lane'a, który złapał go w locie. Cień zmrużył oczy. Wsunął klejnot za pazuchę i szybkim krokiem podszedł do łoża. Szarpnął okrycie. Człowiek, który nie był królem nie żył. W jego sercu wciąż jeszcze tkwił sztylet, a koszula na piersiach zbroczona była krwią.
- Dlaczego? - zapytał zszokowany, gwałtownie odwracając się w stronę marmurowego strażnika
- Dlaczego on zginął, czy dlaczego oddaję ci klejnot? - roześmiał się posąg - To proste. Wyspa, na której się znajdujemy, nie przez przypadek nosi nazwę Wyspy Prób. Każdy nowo obierany władca musi tu udowodnić czy wart jest tytułu królewskiego. Farid wysłał ciebie. On - wskazał ruchem głowy na trupa - był próbą dla ciebie. Ceną, jaka ty miałeś zapłacić za jego koronę.
- Nie wierzę! - krzyknął Cień - To nie.
- To niemożliwe? - zapytał kpiąco Rhif, z miejsca, gdzie jeszcze przed uderzeniem serca stał kamienny strażnik
- Jak. - jęknął Lane
- Taka była twoja cena - uśmiechnął się ciepło - Wróciłeś tu, zamiast uciec. Udowodniłeś jak wiele jesteś w stanie znieść dla kaprysu Farida, dlatego zasłużyłeś na klejnot. Dlatego go otrzymałeś. A teraz odejdź. -
Rhif klasnął w dłonie.
Lane zachwiał się, gdy jego stopy zapadły się w sypkim piasku. Stał na plaży, na horyzoncie już majaczył zarys żagli 'Chluby korony', która miała zabrać go do domu. Chłopak odwrócił się z niedowierzaniem, zbita ściana lasu nie zachęcała do ponownego szukania świątyni. Najważniejsze, że za pazucha czuł twardy kształt królewskiego rubinu. Już na statku, zanim jeszcze dopadła go choroba morska, Cień wydobył z torby grymuar, który otrzymał od władcy jeszcze w Minogarl - jego kartki były puste. Krótko unosił się na słonych falach zanim poszedł na dno.
Minęła północ, kiedy Cień wsunął się do sypialni królewskiej. Zdążył wykąpać się i przebrać, a także zjeść coś zanim stanie przed królem, słusznie przewidując, że nie wiadomo kiedy Farid raczy go oddalić. Władca nie spał, siedział za stołem, racząc się winem w wysokim, złotym kielichu. Nie uśmiechnął się na widok swojego szpiega.
- Jesteś - rzucił krótko
- Nie wyglądasz, jakbyś się cieszył, panie - zauważył Lane podchodząc i wręczając królowi rubin. Farid przez chwilę obracał go w palcach, po czym przyjrzał się klejnotowi pod światło płynące z kandelabra. Odłożył kamień na stół i przesunął swój kielich w stronę Cienia.
- Napij się - polecił.
Rozenau zajął miejsce naprzeciw króla i wychylił wino do dna. Przez chwilę wpatrywał się uważnie w oczy władcy, nie podobało mu się jego zachowanie. W końcu zagadnął.
- Nie zapytasz mnie, jak go zdobyłem?
- Nie. - zaprzeczył
- Dlaczego?
- Nie zwykłem pytać o rzeczy, które wiem - wzruszył ramionami. Lane'owi zakręciło się w głowie, a obraz rozmazał się na chwilę. Spojrzał na kielich, na pełną karafę i twarz kochanka.
- Trucizna? - szepnął zszokowany, zrywając się z miejsca, musiał ciężko podeprzeć się na stole, kiedy komnata zawirowała
- Laudanum - odrzekł smutno król - Wybacz mi Lane, nie miałem innego wyjścia.
- Jak.?
Z cienia za królewskim łożem wysunął się Fihr. Szpieg przez chwilę myślał, że jest to efekt zatrutego wina, ale strażnik odezwał się rozbawiony.
- Mówiłem ci Lanie Rozenau, że każdy ma swoją cenę. Król nie może wykpić się od próby, posyłając kogoś zamiast siebie. Nie udał się sam na wyspę prób, więc ja przybyłem do niego.
- Ty byłeś ceną mojej korony Lane - król wstał i przeczesał palcami włosy - Kocham cię, jednak.
- Koronę bardziej - wychrypiał Cień, ruszając chwiejnie w stronę króla. Farid przytrzymał go za ramiona, zanim chłopak się przewrócił. - A taka jest moja cena. - szepnął jeszcze, odpychając królewskie ręce. Władca cofnął się o krok. Zszokowany spojrzał w dół, na wykwitającą szybko na jego piersi szkarłatną plamę. Szpieg uśmiechnął się triumfalnie, sztylet wypadł z jego bezwładnych palców i z metalicznym brzękiem uderzył o posadzkę. Król i jego Cień niemal równocześnie osunęli się na ziemię. Farid w drgawkach, Lane z nieprzytomnym uśmiechem na ustach. Fihr roześmiał się zimno.
- To zawsze się tak kończy. - oznajmił ciemności. Zarzucił sobie królewskiego szpiega na ramię i rozpłynął się w mroku.
Rano, pałacowe straże znalazły króla martwego w jego komnatach. Ogłoszono żałobę. Tydzień trwał monarszy pochówek. Tron Minogarl objął młodziutki siostrzeniec Farida. Żaden z doradców nie ośmielił się wspomnieć o wieszczbie Księgi Czasów.
Na Wyspie Prób, której nie ma na żadnej mapie Cień przeciągnął się, opierając policzek na twardej piersi kamiennego strażnika.
- Nie próbujesz mnie zabić, nie próbujesz uciekać. - zapytał ten jakiś czas później - Dlaczego?
- Każdy ma swoją cenę - wzruszył ramionami Lane Rozenau - Ja byłem ceną Farida, jego zapłatą dla ciebie, nie ma sensu walczyć z losem.
- Masz rację - uśmiechnął się Fihr, opierając kamienna dłoń na włosach Lane'a - masz rację.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 12 2011 21:16:23
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Alesio (Brak e-maila) 20:46 14-02-2008
I kolejna perełka. Fu-chan weź napisz w końcu książkę bo Twoje opka zdecydowanie na to zasługują *__* nie jestem najlepszy w komentowaniu ale zapowiada sie super i na pewno będzie trzymać w napięciu. Boskie.
heidi (Brak e-maila) 19:00 17-02-2008
mnie tez sie bardzo podoba! bede czekac na dalszy ciag <3
Haru-chan (Brak e-maila) 23:26 20-02-2008
Yhm. Mi też się bardzo podoba. Czekam na części dalsze! ^^
kei (Brak e-maila) 23:56 25-06-2008
zapowiada się całkiem ciekawie, i tak jak inni czekam na dalszy ciąg
Alesio (Brak e-maila) 19:00 21-09-2008
Jak zwykle cudo... druga część super, wspaniałe nieprzewidywalne zakończenie ^^ mam nadzieję że napiszesz jeszcze wiele takich perełek
(Brak e-maila) 00:34 01-02-2009
piękne ,
maja (Brak e-maila) 19:06 09-11-2009
boskie
` |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|