ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Tylko się nie bój 21 |
Powiedzieć, że atmosfera w pokoju była napięta, to było mocne niedopowiedzenie. Shuuhei zastanawiał się, jakim cudem ten wieczór skończył się w taki sposób. Przełknął ślinę, patrząc w czarną dziurę lufy pistoletu wycelowanego w jego stronę. A zaczęło się tak dobrze.
Końcem, końców przegrał z Yumichiką, ale mógł być z siebie dumny, bo przynajmniej raz powalił pięknisia na ziemię. Oczywiście chwilę później on sam gryzł piach – wyglądało na to, że Yumichika lubił wciskać w niego twarze przeciwników. Na szczęście na pomoc przyszedł mu Kensei, który wyglądał, jakby wpadł w szał. Czego efektem, był nieprzytomny Ikkaku i już nie tak piękny, bo z sińcem na szczęce, Yumichika. Co ciekawe, wyglądała na to, że tym właśnie zaskarbili sobie przychylność tej pary i udało im się wydobyć z nich potencjalnie przydatne informacje – sprawdzą się dopiero, gdy dotrą do Las Noches.
Do motelu wrócili już sami, bo jak się okazalo, reszta zebrała się wcześniej. W tym Grimmjow rzucił tylko, że wróci później. Wrócił z towarzystwem, którego niemalże syreni śpiew mogli podziwiać przez cienką ścianę rozdzielająca pokój Grimmjow i Ichigo, od tego który zajmowali Kensei i Shuuhei. Chłopak przez krótką chwilę miał cichą nadzieję, że uda się zrobić parce konkurencję . Byłby to ich trzeci raz – w ciągu ostatniego miesiąca myślał jedynie o spaniu i o tym, że wszystko go boli i tylko jeden raz; sam nie do końca wiedział jakim cudem; znalazł w sobie energię, żeby przygwożdzić Kenseia do łóżka i się do niego dobrać. Tym razem też był blisko - udało mu się nawet ściągnąć mu bluzkę i właśnie dobierał się do paska mężczyzny, całując ten umięśniony brzuch - gdy ktoś zapukał do ich pokoju. Jak się okazało był to Ichigo wyrzucony z pokoju, z oczywistych względów. Później jeszcze dołączyli do nich Shinji i Tia, którzy chceli, żeby Shuuhei podzielił się z nimi informacjami od Ikkaku i Yumichiki. Potem przyszedł Grimmjow i jakoś wszystko potoczyło się szybko.
Przesunął spojrzeniem wzdłuż ramienia, trzymającego pistolet i spojrzał na profil Grimmjowa. Nie patrzył na Shuuheia, ale chłopak nie miał wątpliwości, że jak tylko się poruszy, to palec przesunie się na spust. Oczywiście mógł mieć nadzieję, że Grimmjow do niego nie strzeli, ale jakoś nie miał ochoty sprawdzać łączącej ich więzi. Zwłaszcza, że podczas ostatniego miesiąca Kensei podzielił się z nim kilkoma historyjkami, które dość porządne zachwiały jego poczuciem pewności względem kolegi z zespołu, a ten dawał właśnie dość dobry dowód, że była to słuszna postawa. Grimmjow prawym ramieniem przyciskał Kenseia przodem do ściany – na twarzach obu wyraz szczerej wściekłości i chęci mordu. Niestety nie za bardzo mogli się na siebie rzucić. Shuuhei spojrzał w drugą stronę, gdzie stał Shinji, celujący prosto w głowę Grimmjowa. Zupełnie nie zwracał uwagi na pistolet wycelowany w niego, przez stojące nieopodal Tię.
Od dobrej minuty panowała napięta cisza, dlatego doskonale było słychać dźwięk najpierw spuszczanej wody, a potem lecącej z kranu. Po chwili z łazienki wyszedł Ichigo. Nikt się nie poruszył, a chłopak przez chwilę patrzył po wszystkich, marszcząc brwi. W końcu zatrzymał spojrzenie na Grimmim i... Wybuchnął śmiechem. Bardzo nieprzyjemnym, szyderczym śmiechem, od którego niemalże ciarki przechodziły po plecach. W tym momencie w końcu coś prysło. Grimmjow spojrzał na rudzielca i skrzywił się jeszcze bardziej - o ile to możliwe - wściekły.
- Sorry, mam ważniejszą sprawę do załatwienia – warknął, zabezpieczył pistolet i rzucił go Shuuheiowi, który złapał go w ostatniej chwili.
Wszyscy ogłupieli zupełnie. A tymczasem Grimmjow puścił Kenseia i w trzech krokach był przy Ichigo. Zamierzył się na niego pięścią. Chłopak momentalnie zamilkł, przybrał swój zwyczajny wyraz twarzy i uchylił się przed atakiem.
- Znowu coś ćpałeś? - warknął Grimmjow, ponownie atakując.
- Nie – odpowiedział spokojnie Ichigo.
Reszta towarzystwa, nie za bardzo wiedząc o co chodzi, stała cicho – Shinji i Tia, schowali broń, a Kensei rozmasowywał ramię, które Grimmjow mu wykręcił.
- To co to niby miało być, co?! - krzyknął niebieskowłosy.
- Mógłbym zapytać o to samo – mruknął Ichigo nieco zirytowany. - Myślałem, że mamy umowę.
Grimmjow zawahał się na sekundę, co kosztowało go cios prosto w bebechy i powalenie na ziemię. Ichigo usiadł mu na plecach.
- Złaź ze mnie – warknął przygnieciony i szarpnął się, żeby się uwolnić.
Rudzielec pochylił się do niego i szepnął coś na ucho, na co ten prychnął tylko zirytowany, ale uspokoił się nieco. Chłopak wstał i podał rękę by pomóc wstać koledze, ale Grimmjow prychnął raz jeszcze i wstał sam.
- Pierdolę, idę spać – warknął. Rzucił jeszcze wściekłym spojrzeniem w stronę Kenseia i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Znowu przez chwilę panowała cisza.
- Co to kurwa było? - zapytał uprzejmie Kensei, patrząc po towarzystwie.
Shinji wzruszył ramionami, nie wyglądał na za bardzo przejętego, tak samo Tia, która widać, była przyzwyczajona do takich scen, więc mężczyzna spojrzał na Ichigo, wyraźnie oczekując odpowiedzi. Chłopak wzruszył ramionami i schowal dłonie do kieszeni.
- O ile dobrze słyszałem – powiedział w końcu. - To nazwałeś go kłamcą i zmieszałeś z błotem jego honor, więc się nie dziwię, że w ten sposób zareagował – wyjaśnił spokojnie. - Może Grimmjow nie należy do najlepszych ludzi na świecie. Ha! Daleko mu od tych średnio dobrych nawet, ale za to nie znam osoby, która byłaby bardziej dumna. Więc jeżeli nie chcesz, żeby taka sytuacja się powtórzyła, to nie kwestionuj jego słów – zakończył ze wzruszeniem ramion.
- To czemu do cholery jasnej wycelował pistolet w Shuuheia, a nie we mnie, co? - warknął i zaraz dodał, zwracając się do Hisagiego. - A nie mówiłem, że tak to się skończy?
- Nie strzeliłby – powiedział wciąż wyluzowany Ichigo.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć – mruknął Kensei nieprzekonany.
Rudzielec spojrzał na Kenseia spode łba.
- Nie strzeliłby – powiedział poważnie i pewnie. - A jeżeli ciężko ci w to uwierzyć, to droga wolna – kiwnął głową w stronę drzwi.
Mężczyzna skrzywił się tylko i spojrzał uważnie na Shuuheia.
- Naprawdę masz zamiar jechać gdziekolwiek z tym psychopatą, który gotowy jest wyciągnąć na ciebie broń za jedno ostrzejsze słowo? - zapytał niezwykle spokojnym głosem i zaraz warknął, gdy chłopak pokiwał głową potwierdzająco. - Otaczają mnie wariaci – mruknął zrezygnowany.
- I kto to mówi – mruknął Shinji pod nosem, ale na tyle głośno, że otrzymał zabójcze spojrzenie brązowych oczu. Niezbyt się przejął i wzruszył ramionami. - Daj se spokój Kensei, bo ci zaraz żyłka pęknie.
Kensei warknął jeszcze gniewnie, ale chyba dał spokój z dalszą kłótnią. Usiadł na swoim łóżku, plecami oparty o ścianę i z ramionami skrzyżowanymi na piersi – obraz czystego oburzenia.
- Swoją drogą – odezwał się znowu Shinji, samemu siadając na łóżku Shuuheia, zupełnie wyluzowany. - Zastanawiało mnie, co taki dzieciak jak ty, robi z takim gościem jak Grimmjow. Jak wyście się w ogóle zaprzyjaźnili?
Ichigo wzruszył ramionami i usiadł na krześle, które zajmował zanim wyszedł do łazienki i dopił resztę swojego piwa.
- Chyba w jedyny sposób, w jaki faceci mogą się zaprzyjaźnić. Pobiliśmy się.
- O co? O kobietę? - zaśmiał się blondyn.
- Jakby tam była kobieta, to by zostali śmiertelnymi wrogami, a nie przyjaciółmi – wtrąciła się Tia, przysiadając obok Shinjiego, też niezbyt przejęta faktem, że jeszcze przed chwilą mierzyła do niego.
- Była tam kobieta, ale nie miała nic do rzeczy, tak naprawdę. Walczyliśmy o honor. – powiedział Ichigo z kolejnym wzruszeniem ramion. Zamyślił się i nawet uśmiechnął delikatnie. Zataz jednak pokręcił głową.- Dobra – wstał. - Idę przypilnować, żeby nam pokoju nie zdemolował.
- W sumie późno jest – powiedzial Shinji, patrząc na zegarek. Dochodziła pierwsza. - A z tego, co plan przewiduje, to wstajemy o szatańskiej godzinie. To dobranoc gołąbeczki.
Tia skinęła tylko głową i również wyszła za mężczyznami. Shuuhei został sam na sam z wściekłym jak osa, i w dodatku milczącym, Kenseiem. Odetchnął głębiej i przeczesał dłońmi włosy. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć.
- Nie – warknął mężczyzna, zanim jakikolwiek dźwięk zdążył opuścić usta chłopaka. - Cokolwiek chcesz powiedzieć i tak gówno da.
Wypuścił więc tylko powietrze. A tak cieszył się, że jest gejem, bo myślał, że nigdy nie będzie miał do czynienia z babskimi fochami, a tutaj proszę. Pokręcił głową z delikatnym uśmiechem, tak naprawdę Kensei nawet nie zdawał sobie sprawy, jak w wielu kwestiach przypomina Grimmjowa. Podszedł do mężczyzny i wszedł na okupowane przez niego łóżko.
- Może jednak mogę coś zrobić – zamruczał mu do ucha, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. - Żebyś zapomniał o tym przykrym incydencie?
Kensei chwycił jego dłonie i odsunął się od nieco zaskoczonego chłopaka.
- Jestem naprawdę wściekły – powiedział. - Nie chcesz, żebym się na tobie wyżył.
Myśl o tym, że Kensei mógłby się na nim faktycznie wyładować, była jak zwykle przerażająca i podniecająca jednocześnie – powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać. Bardziej podniecająca, zdecydowanie bardziej podniecająca.
- Nie jestem z porcelany – szepnął, patrząc na mężczyznę z wyzwaniem.
- Shuuhei nie wiesz, o co prosisz – powiedział niebezpiecznie niskim głosem. - Raz. Tylko raz pozwoliłem sobie na wyładowanie złości w ten sposób. Dla chłopaka skończyło się to zwolnieniem lekarskim.
Shuuhei cofnął się odrobinę i zaciekawiony przyjrzał się Kenseiowi – to był pierwszy raz, kiedy mężczyzna słowem napomknął o swoich wcześniejszych łóżkowych doświadczeniach. W sumie Hisagi był bardziej niż ciekawy kim był ten chłopak – stałym partnerem mężczyzny, czy może jakąś przelotną znajomością? W sumie wciąż było bardzo niewiele rzeczy, które wiedział o swoim siwowłosym kochanku. A chciałby wiedzieć więcej. Tylko to chyba nie była najlepsza pora, żeby zadawać pytania.
- A kto powiedział – odezwał się z delikatnym uśmiechem i pochylił się w stronę Kenseia. - Że musisz od razu się na mnie wyżywać. Po prostu – szeptał z ustami przy jego szyi. - Pozwól się sobą zająć.
Musnął skórę czubkiem języka. Ręka na powrót wślizgnęła się pod koszulkę.
- Powinniśmy iść spać – zaprostestował Kensei, ale bez szczególnego przekonania.
- Och proszę – wymruczał tuż przy uchu mężczyzny i zaraz uśmiechnął się zadowolony, gdy ciepła dłoń chwyciła jego włosy. - Będziemy mieli jakieś pięć godzin snu. Dzika roz-pus-ta – sylaby ostatniego słowa akcentował szybkimi liźnięciami ucha.
- Jesteś niemożliwy – mruknął Kensei, uśmiechając się półgębkiem.
- Zawsze od usług – odpowiedział z uśmiechem Shuuhei, siadając na udach mężczyzny i całując te nieco szorstkie usta. Spokojnie i delikatnie.
Rozpływał się pod wpływem tego pocałunku. Pierwszy raz było to takie niespieszne, jakieś takie bardziej intymne, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało. I pierwszy raz to Shuuhei miał kontrolę. Widocznie Kensei faktycznie miał zamiar pozwolić mu się sobą zająć. Zamruczał, nie przerywając pocałunku, gdy palce wbiły się w jego pośladki i przysunęły go bliżej bioder mężczyzny – ciało Kenseia ewidentnie nie miało nic przeciwko takiemu obrotowi spraw – Shuuhei nie miał zamiaru narzekać.
Hisagi nie zdziwił się, gdy mężczyzna zniecierpliwiony, chwycił go i pchnął na łóżko. Jednak Kensei zdziwił się, gdy chłopak obrócił ich, usiadł mu na biodrach i ściągnął jego i swoją bluzkę. Uśmiechał się przy tym lekko. Oparł dłonie obok głowy mężczyzny i zaczął powoli poruszać biodrami, nie spuszczając wzroku z twarzy mężczyzny – z jego lekko rozchylonych ust i z brązowych oczu pełnych pożądania. Podobało mu się to spojrzenie, bardzo. Chciałby je widzieć o wiele częściej. Przymknął oczy, gdy dłonie mężczyzny chwyciły jego twarz – kciuk blisko jego ust, więc najpierw go liznał, a potem przyssał.
- Ty naprawdę, chcesz, żebym zrobił ci krzywdę – wychrypiał Kensei, podnosząc się błyskawicznie i wbijając się w szyję chłopaka, za co otrzymał w odpowiedzi syk bólu i zaraz przeciągłe westchnięcie. - Myślałem, że masz się mną zająć, a nie się mną bawić – mówił dalej, a jego dłonie już rozpinały pasek i spodnie Shuuheia.
- Czy ty w ogóle słyszałeś o czym takim, jak gra wstępna? - zapytał tamten wciąż uśmiechnięty.
- Słyszałem, ale nie wygląda, jakbyś jej potrzebował – wymruczał, wsuwając dłoń w bokserki chłopaka i zaciskając ją. Spił pocałunkiem westchnięcie Shuuheia.
Obrócił ich – znowu był na górze – i zerwał z chłopaka resztę ubrań. Dopiero wtedy dotarło do niego, że to będzie pierwszy raz, gdy będą uprawiać seks przy włączonych światłach - wcześniej w najlepszym wypadku panował półmrok – i nie myślał, że ten dzieciak jest w stanie podniecać go jeszcze bardziej, a jednak. W jednej chwili stracił wszelką cierpliwość. Powstrzymywał się przez ostatni miesiąc, tylko raz dając się zaskoczyć. Oczywiście nie miał zamiaru wyżywać się na Shuuheiu, po prostu chciał go już teraz, zaraz, całego. Od czubka tej czarnej czupryny, przez twarz, teraz pokrytą delikatnym od podniecenia rumieńcem; przesunął kciukiem po bliźnie i drugim po tatuażu – obie pamiątki po nim; smukłą, ale umięśnioną pierś, brzuch, wąskie biodra i te długie nogi, aż do tych absolutnie seksownych stóp. Sam nie wiedział, co dokładnie tak go ciągnęło do tego dzieciaka. Czy tylko podobieństwo do tego poprzedniego?
Zniecierpliwiony ruch bioder chłopaka, przypomniał mu, że to nie czas na oglądanie. Uśmiechnął się i sięgnął za siebie do nocnej szafki, gdzie stała oliwka – Shuuhei użył jej do masażu wcześniej tego wieczoru – spojrzenie chłopaka było zafiskowane na jego dłoniach, otwierających butelkę i wylewających oliwkę na palce.
- Kensei, jak ty to robisz – wymruczał. - Że tak bardzo chcę, żebyś mnie po prostu wziął.
Uśmiechnął się, wsuwając dłoń pomiędzy umięśnione pośladki, napawając się zmianami na twarzy chłopaka – od dyskomfortu do rozkoszy – zachodzącymi w miarę jak dodawał kolejne palce i coraz szybciej poruszał dłonią i westchnięciami, coraz częściej zmieniającymi się w przeciągłe jęki.
- Mógłbym zadać podobne pytanie – szeptał, całując szyję, pierś, sutki. - Co takiego robisz, że tak bardzo cię chcę, dzieciaku?
Drugą dłonią odpinał swój pasek i spodnie, więc gdy chłopak wyjęczał niewyraźnie "Kensei, już", po prostu w niego wszedł, w ostatniej chwili zakrywając jego usta dłonią, tłumiąc rozkoszny krzyk.
W tej, jak zwykle zbyt krótkiej, chwili w wyścigu po spełnienie swoje i kochanka, czuł, paradoksalnie, że odzyskuje jakąś cząstkę zdrowych zmysłów. Że ta ciemność, która się zalęgła w jego umyśle, ustępuje kroku. Zwłaszcza w takich chwilach, z takim kochankiem, który z taką rozkoszą mu się poddował, który tak desperacko go obejmował – udami, ramionami, ustami – patrzył na niego z taką potrzebą. Nie potrzebował poczucia władzy – miał przecież już w rękach jej najgroźniejszy rodzaj, posyłający ludzi na śmierć - a jednak to poddanie mu się tego czarnowłosego chłopaka, było mu potrzebne. Potrzebował wiedzieć, że ktoś jeszcze mu ufa, że ktoś jeszcze wierzy, że może go uratować i obronić. Potrzebował tego, by nie zapaść się w swoją ciemność.
Potrzebował tej ufności z jaką Shuuhei zasypiał przy nim. Łóżko, w którym leżeli było za małe dla nich dwóch, ale tym razem chciał spróbować zasnąć obok.
* * *
Shinjiemu ciężko było się nie chichrać od samego rana. Widok dwóch dorosłych mężczyzn, zachowujących się, jak dwie obrażone na siebie nastolatki, był naprawdę bezcenny. A po ledwo utrzymywanej powadze przez Ichigo i Shuuheia, domyślał się, że nie tylko jego ta sytuacja bawi.
Kensei i Grimmjow nie odzywali się do siebie od momentu, kiedy ekipa zebrała się z motelu. Szli najdalej od siebie, jak to tylko było możliwe. Chociaż z tej dwójki Kensei wydawał się troszeczkę bardziej spokojny. Patrząc na błyszczące oczy Shuuheia, nietrudno było się domyślić, dlaczego tak właśnie było.
Shinji zapalił sobie papierosa i zaproponował papierośnicę towarzystwu dookoła, ale tylko Ichigo się poczęstował. Co ciekawe chłopak był chyba jedynym człowiekiem, kóry po pierwszym zaciągnięciu się nie rzucił "jak ty możesz coś takiego palić?". Stali więc i patrzyli w górę, skąd coraz bardziej słyszalny był łopot wirników helikoptera, powoli zbliżającego się do lądowiska przed nimi. Im helikopter był bliżej, tym szerszy stawał się uśmiech Grimmjowa. Do tego stopnia, że ciężko by było nie czuć się nieswojo. Chłopak wspomniał wcześniej, że przyleci jego kontakt, który miał im załatwić kilka rzeczy. Było to dość tajemnicze i właśnie o to, poszła wczorajsza kłótnia pomiędzy dwoma samcami alfa.
Maszyna wylądowała, jednak nikt nie wyszedł dopóki łopaty nie przeszły w bardziej leniwy ruch – nie podrzucały już sterty piasku. Shinji o mały włos nie gwizdnął, gdy zobaczył kto wyszedł im na spotkanie – kobieta ubrana w białe spodnie na kancik i w białym dopasowym do zgrabnej figury żakiecie, pod którym miała czarną koszulę z kołnierzykiem i do tego okulary przeciwsłoneczne, które właśnie podnosiła na błękitne włosy, splecione w siegający do ud warkocz, oczy również błękitne. Niosła czarną, skórzaną torbę, którą odrzuciła na bok, gdy była kilkanaście kroków przed nimi. Grimmjow wyszedł jej na spotkanie, rozkładając ramiona.
- Braciszku – powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Ostatnie dzielące ich metry podbiegła; czarne szpilki, które miała na nogach, absolutnie jej w tym nie przeszkadzały; i skoczyła na Grimmjowa, obejmując go udami w pasie i ramionami za szyję.
- Siostrzyczko – zmruczał chłopak i pocałował kobietę w sposób, który spokojnie możnaby nazwać kazirodczym.
Chyba się za sobą stęsknili. Pierwszym, który się znudził był Ichigo i to on chrząknął, żeby przypomnieć o ich istnieniu. Para całkowicie go olała.
- Naprawdę jesteście rodzeństwem? - zapytał się Shinji nieco głośniej.
Na to w końcu zareagowali. Kobieta spojrzała na ekipę ponad ramieniem chłopaka – teraz widać było, że ma turkusowy cień na powiekach.
- No co ty! - oburzył się Grimmjowa. - A ty byś się tak witał ze swoją siostrą?
Kensei w ostatniej chwili powstrzymał śmiech – owszem Hiyori nie raz miała nogi owinięte wokól Shinjiego, ale co najwyżej w jakimś śmiertelnym chwycie, a pocałunek to był co najwyżej kapciem.
- Poznajcie Panterę – Grimmjowa wskazał, na wciąż owiniętą wokół jego pasa kobietę. - Pantera, to jest Ichigo, Shinji, Shuuhei i...
- Kensei – mruknął za siebie Kensei.
- A z Tią, z tego co pamiętam, już się znacie.
Dopiero wtedy Pantera zeszła ze swojego "brata" i podeszła do drugiej kobiety. Ucałowała ją w policzek
- Moja droga – odezwała się Tia. - Wciąż mam ochotę zaciągnąć cię do łóżka.
- Najpierw praca – napomniała blondynkę z wesołym mrugnięciem.
Podeszła do Ichigo.
- To ty jesteś tym chłopcem, o którym tyle słyszałam. - Uśmiechnęła się sugestywnie. - Miło mi się poznać Ichigo i mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. - Musnęła go czubkiem palca po policzku. Paznokcie miała pomalowane w ten sam odcień, co cień na powiekiach.
- Ja o tobie jeszcze nie słyszałem – odezwał się pierwszy Shinji. - Ale chętnie usłyszę o tobie nie jedno.
- Zapamiętam – odpowiedziała tylko wciąż uśmiechnięta.
Stanęła przed Shuuheiem i zlustrowała go od góry do dołu, była ewidentnie zadowolona z tego, co widzi. Zbliżyła się.
- Mmm uwielbiam facetów z bliznami – zamruczała mu do ucha i przesunęła palcem wzdłuż blizny na twarzy chłopaka.
Shuuhei uśmiechnął się.
- Tak? - zapytał, unosząc zawiadacko brew. - To doskonale się składa, bo ja też.
Pantera odsunęła się od niego, spojrzała na niego uważnie raz jeszcze.
- Touche – szepnęła w końcu i odwróciła się w stronę Kenseia.
Ten z poważnym wyrazem twarzy przyglądał się kobiecie od momentu wyjścia z helikoptera, próbując ją jakoś rozgryźć. Kim była? Jak niby miała im pomóc? Pantera również przyjrzała się siwowłosemu i już z nieco mniejszym uśmiechem po prostu podała mu ręką, którą ten chwycił w pewny, żołnierski uścisk. Co ciekawe, kobieta nie została mu dłużna i zaraz się odwróciła. Zerknęła na zegarek.
- Dobrze – ogłosiła. - Transport do mojego magazynu powinien pojawić się lada chwila. Grimmjow moja torba – poleciła i co dziwne chłopak poszedł po torbę, marudząc pod nosem "juz zapomniełem, jak się rządzisz". - Pewnie Grimmjow nie powiedział wam ani słówka – mówiła dalej, ruszając przed siebie. - Wyjaśnię wam wszystko, jak dojedziemy na miejsce. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. - Zerknęła przez ramię i uśmiechnęła się.
Gdy wyszli przed budynek, na którym znajdowało się lądowisko, Pantera skierowała się w bok, gdzie stały zaparkowane dwa luksusowe samochody – jeden czerwony, drugi czarny – i przy których stała czerwonowłosa kobieta i jakiś starszy, czarnowłosy mężczyzna z niedbałym zarostem. Kobietę pierwsza rozpoznała Tia.
- Benihime – przywitała się, podchodząc i dając kobiecie buziaka. - Nie wiedziałam, że jesteś w Gargandzie.
Wszyscy mężczyźni zatrzymali się w pół kroku, a Grimmjowowi nawet szczęka opadła. Faktycznie była tamta tancerka z "Urahara shop", chociaż w cywilu mniej czerwona niż w pracy.
- A ja nie wiedziałam, że przyjechałaś z Sextą – powiedziała księżniczka, zerkając na Grimmjowa.
- Kim ty jesteś w ogóle? - wyrwał się Grimmjow. Spojrzał pytająco na Panterę, ona odpowiedziała mu równie zaskoczonym spojrzeniem.
- Benihime – odpowiedziała. - Zanpakutou.
W tym momencie Shinji i Kensei wymienili między sobą zaintrygowane spojrzenia.
- Go już przecież nie było, jak ja przyjechałam – wyjaśniła Benihime. - Ale Zangetsu już kojarzysz, prawda? - wskazała na, do tej pory milczącego, mężczyznę.
Tutaj Grimmjow już się uśmiechnął i wyciągnął dłoń do mężczyzny.
- Pewnie, że kojarzę. Czasem w nocy jeszcze się budzę, słysząc twój ponury głos.
- Biorę to za komplement – powiedział mężczyzna, faktycznie nieco ponurym głosem.
- Dobra jeszcze będzie czas na wspominki,dzieciaki. Wskakiwać – poleciła Banihime z klaśnięciem dłoni. - Tia, Pantera i Sexta do mnie. Reszta do wozu Zangetsu.
Chwilę później jechali już zapełniającymi ulicami Gargandy. Ledwo znając miasto, ciężko było określić dokąd dokładnie jadą.
- Ty też należałeś do Zanpakutou? - zapytał się Kensei tonem uprzejmej pogawędki. Siedział obok z przodu obok kierowcy.
- Yhym – odpowiedział mu Zangetsu.
- Kojarzysz może takiego gościa, wysoki, żylasty, ciemna karnacja, długie czarne włosy, skurwysyn. Shuuhei jak on się zwał? - rzucił przez ramię.
- Mówisz o Kazeshinim? - zdziwił się Shuuhei, bo tylko on pasował mu do rysopisu wśród osób, które znali wspólnie z Kenseiem.
Zangetsu uśmiechnął się półgębkiem.
- To on jeszcze dycha? Heh zawsze potrafił się wykręcić - mruknął bardziej do siebie. - Pantera się ucieszy. Ma z nim na pienku. A dlaczego pytasz?
- Tak z ciekawości – odpowiedział Kensei ze wzruszeniem ramion. - Widzę, że nie jest zbytnio lubiany.
- Sam powiedziałeś. Skurwysyn.
Kensei pokiwał głową ze zrozumieniem. Znajomość byłych Zanpaktou z Espadą wyjaśniała jedną bardzo ważną kwestię – kto szkolił Espadę. Ciekawe, czy Zanpakutou wiedzieli, przez kogo dokładnie są opłacalni i co ta osoba miała wspólnego z rozpoczęciem wojny? Z drugiej strony, wątpliwe, żeby takich najemników to w jakikolwiek obchodziło.
Pantera spojrzała przez ramię, na siedzącego za Benihime i zapatrzonego na przesuwające się za oknem miasto, Grimmjowa. Umilkł, jak tylko wsiedli do samochodu.
- Coś taki markotny się zrobił? - zapytała, patrząc już przed siebie.
- Myślę... - zaczął.
- Rób tak częściej, do twarzy ci – wtrąciła Benihime.
- Ha, ha – mruknął.
- No mów kocie, co ci na wątrobie leży – zachęciła go Pantera, gdy znowu zamilkł.
- Kto was opłacał? - zapytał w końcu.
- Pośrednik, pośrednika...
- Oj daj spokój – warknął wściekły. - Nie wierzę, że się nie dowiedzieliście na własną rękę. Kto was opłacał?
- Prywatny przędsiębiorca...
Kto was opłacał?!
Odwróciła się, na tyle na ile mogła w siedzeniu, spojrzała na dosłowanie płonące oczy chłopaka. Uśmiechnęła się przelotnie.
- Aizen Sousuke – powiedziała spokojnie. - To chciałeś usłyszeć?
- Czy wiesz, że to przez tego gościa, to wszystko w ogóle się zaczęło? - pytał dalej, nie odwracając spojrzenia.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Wiesz, za co cię kocham, Grimmjow? - zapytała.
Chłopak zmarszczył brwi i popatrzył na nią zbity z tropu.
- Co to...
- Wciąż jesteś odrobinę naiwny – weszła mu w słowo.
- Słucham?! - oburzył się. Mógłby nazwać się różnymi przymiotnikami, ale na pewno nie naiwny.
- Wciąż myślisz, że świat jest prosty – wyjaśniła. - Że wszystko jest wynikiem prostego dodawania lub odejmowania. A tymczasem to są pierwiastki całki funcji kwadratowych czy innego gówna. I właśnie gówno z tego wychodzi – mówiła dalej, wpatrzona już w swoje okno. - Wiedzieliśmy dokładnie kim jest Aizen Sousuke, wiedzieliśmy o jego ciemnych interesach i tak, nic z tym nie zrobiliśmy. Grimmjow byliśmy firmą, bardzo dobrą firmą należy zaznaczyć, ale firmą, która żyje z wojny.
- To Macchiavelli już opisał – wtrąciła się Benihime - że jeżeli odda się bronienie pokoju w ręce najemników, to bardzo szybko nastąpi wojna.
- Dokładnie – zgodziła się Pantera. - Czego od nas oczekujesz Grimmjow? Żalu? Wyrzutów sumienia? Zaprzeczenia, że wcale tak nie było? Nie doczekasz się.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Tia uważnie obserwowała kolegę. Widać było jak analizuje i przetwarza. Sama jak zwykle wolała zatrzymać swoje myśli dla siebie.
- To dlaczego pomagasz mi teraz? - zapytał w końcu.
- Bo cię kocham – powiedziała spokojnie.
- Dlaczego pomaga reszta byłych Zanpakutou? - pytał dalej.
- Bo jest naszą królową – odpowiedziała Benihime, wzruszyła ramionami i zatrzymała samochód.
Stanęli przed budynkiem "Urahara shop".
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|