ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Wygrany bilet 3 |
Miał pustkę w głowie. Siedział na balkonie, znowu, paląc i patrząc w swoje kapcie. Nikt go już nie nachodził, telefon nie dzwonił i cały weekend spędził sam w domu, leżąc przed telewizorem i starając się nie myśleć. Pogoda jak na złość była słoneczna, ostre promnienie wdzierały się nachalnie przez zaciągnięte zasłony co drażniło go dodatkowo. Zupełnie nie wiedział, co począć ze sobą, nagle boleśnie świadom jak bardzo jest sam. W tym samym czasie, kilka kilometrów dalej Oleg zalegał na swojej krótkiej kanapie pijąc niespiesznie tanie piwa z supermarketu i słuchając radio. Upity na smutno przedrzemał całe dwa dni, w swoim starym poprutym swetrze, śmierdzący rozlanym piwem i zleżałym papierosowym dymem.
Mateusza ogarnęła wściekłość. Nie tylko z powodu Olega, który zostawił po sobie bolesne rozgoryczenie, nie przez samotność, którą przecież nie tak dawno lubił. Czuł się przegrany. W złości postanowił, że teraz kiedy nie ma już nic do stracenia, może osobiście pojechać do Błaszczyka i spróbować z nim porozmawiać. Determinacja sprawiła, że już następnego dnia rano, w równie słoneczny i gorący poniedziałek udał się na wycieczkę pod budynek zarządu, w którym pracował biznesmen. Przedarł się przez gęste krzaki, skracając sobie możliwie drogę, pot lał mu się z czoła, włosy zwilgotniały szybko od niemożliwego gorąca. Stanął na krawężniku, obejmując wzrokiem duży parking i jakieś stopięćdziesiąt samochodów zaparkowanych pod chmurką. Słońce odbijające się od blach oślepiało, poczuł się zmęczony i słaby, brnął jednak dalej między maskami, docierając pod budynek zarządu idealnie w momencie, kiedy Błaszczyk otwierał swój samochód. Podszedł do niego szybko, chcąc złapać za ramię. Zaskoczony mężczyzna odwrócił się gwałtownie, lustrując go zza ciemnych szkieł. Jego gładko ogolona, męska twarz wyglądała jak wyparzona we wrzątku. Mateusz poczuł, jak dwie pary rąk chwytają go pod ramiona, szarpnął się buntowniczo, zdesperowany.
- Chciałem z panem tylko porozmawiać, proszę mi poświęcić trzy minuty.
Błaszczyk patrzył chwilę niemo, śmiejąc się w duchu z głupoty chłopaka. Ruchem dłoni zasugerował ochroniarzom przeszukanie Mateusza, a gdy ci nic nie znaleźli, uśmiechnął się przyzwalająco i pozwolił mu mówić. I Mateusz opowiedział, kilka chaotycznych i gorączkowych zdań, o poszukiwaniach, marzeniach i pragnieniu by choć raz móc znaleźć się w "oku czasu", spróbować tej magii i mocy, w którą tak bardzo wierzył. Błaszczyk uśmiechał się tylko pod nosem, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. Mateusz zdawał się tego nie zauważać, gestykulował namiętnie ciągnąc swą opowieść. Biznesmen w koncu kazał w krótkich słowach mu się przymknąć i wręczył wyciągniętą z wnętrza aktówki wizytówkę, z adresem i nazwą klubu ze striptizem, oraz liczbowo - literowy kod, którego chłopak nie rozumiał, ale nie zamierzał nawet o niego zapytać. Mężczyzna wyznaczył mu spotkanie, w sobotę o godzinie trzeciej w nocy, kiedy jego zdaniem "oko czasu" działa najsilniej i Mateusz będzie mógł zobaczyć i poczuć jego prawdziwą magię i moc. Chłopak skinął mu głową w podzięce, szybko zostając na parkingu sam, wśród oślepiająco błyszczących samochodów.
Od wtorku do piątku miał próby chóru przed inauguracją nowego roku akademickiego na uniwersytecie. Starał się dawać z siebie wszystko, pracować lepiej niż zwykle, ograniczył nawet poważnie papierosy, wierząc że to polepszy jego warunki. Umówił się nawet z kolegami na piwo, mając okazję po raz pierwszy porozmawiać z Piotrkiem, chłopakiem, który dołączył do grupy już po skończonym koncertowaniu i dopiero wdrażał się w realia ich pracy. Alkohol łatwo rozwiązywał języki, i Mateuszowi udało się znaleźć z Piotrem język wspólny. Nowy niósł ze sobą radość, wybitne poczucie humoru i żywiołowość, co bardzo przypadło do gustu zmęczonemu życie Mateuszowi. Można by rzec, że przypadli sobie do gustu zupełnie i całkowicie, lądując w mateuszowym łóżku, w ciepłą, wrześniową noc i oddając się uprawianiu radosnej miłości.
W głowie Olega panował zupełny zamęt. Na zmianę wypominał sobie bycie tchórzem i ciotą, łajał siebie za brak odwagi by sprostać rzeczywistości i jednocześnie nakazywał męstwo i nie uleganie złym pokusom. Nie wiedział, co ma zrobić ze sobą, smutek i wstyd boleśnie ściskały mu serce. I byłby pewnie długo użalał się nad sobą, gdyby nie niespodziewana wiadomość, telegram, od córki Eleny, w którym poinformowała go, że przyjeżdża na kilka dni spotkać się z nim, informacje żeby nie szykował łóżek, bo zamierza spać z synem w hotelu i żeby nie kłopotał się niczym prócz oczekiwania na nich. Gwałtowna radość rozpierała go cały dzień, aż w końcu wieczorem nie mając się komu wygadać umył się i pojechał do Mateusza, pochwalić się radosną nowiną. Stał przed jego drzwiami wahając się dobrą chwilę, czy aby napewno dobrze robi. Nacisnął guzik, czekając. Mateusz otworzył półnagi, zarumieniony i potargany, na widok czego Olegowi na moment szybciej zabiło serce. Wpuścił go do środka, słuchając dobrej nowiny, czując jak pusta i rezygnacja zalewają go ponownie, choć tak starał się je z siebie wyprzeć. Poprowadził go do pokoju, gdzie w samym t-shirtcie i bokserkach Piotrek oglądał telewizję, zwieszając się malowniczo głową z burzą blond loków i łypiąc na gościa ciekawie. Oleg zesztywniał cały i zgasł momentalnie, podając Piotrkowi rękę i przypadkowo zauważając jego wzwód, nawet mimo naciągniętej koszulki. Aż się zająknął, wymawiając jakimś głupstwem i wycofując szybko na klatkę schodową. Mateusz nie zatrzymywał go, a kiedy ten wyszedł w końcu, zamknął się w łazience i przysiadł ciężko na brzegu wanny, chowając twarz w dłoniach. Miał ochotę upić się do nieprzytomności.
Dwa ostatnie dni dzielące go od soboty spędził z Piotrkiem na słodkim nic nie robieniu i seksie. Chłopak był od niego trzy lata młodszy, o ślicznej twarzy z wydatnymi ustami, błękitnymi oczyma i ładnym nosem. Można by się zakochać, myślał Mateusz, ale żadne cieplejsze uczucia nie chciały zagościć w jego sercu. W dzień wyznaczony przez Błaszczyka Piorek zmył się już od rana tłumacząc, że musi przecież kiedyś wrócić do domu, bo mama dzwoniła i nalega. Mateusz nie oponował, mając już trochę dosyć towarzystwa kolegi i powoli zaczynając ulegać rozmyślaniom na temat zbliżającego się wieczoru. Cały dzień nie mógł znaleźć sobie miejsca, próbował spać, ale sen nie przychodził, był zbyt podeskcytowany i podenerwowany zarazem. W głowie pojawiła mu się irracjonalna myśl, żeby sobie odpuścić, ale zbył ją szybko, nie poświęcając jej wiele uwagi. Ogarnął mieszkanie po wizycie Piotrka, puszki po piwach, zużyte prezerwatywy i opakowania po jedzeniu zajęły mu trzy foliowe reklamówki. Wykąpał się i przebrał w świeże rzeczy, sprawdzając kilka razy czy wizytówka napewno tkwi w portfelu. Miasto w nocy, przed godziną trzecią powinno zacząć się powoli wyludniać, ale tym razem było inaczej - kibice świętowali wygrany mecz i nic nie wskazywało na to by impreza miała się szybko zakończyć. Szedł równym krokiem, w swojej niezłomnej skórzanej kurtce, raz po raz potrącany przez przechodniów. Klub, do którego zmierzał znajdował się przy deptaku, w miejscu niesamowicie łatwym do intuicyjnego odnalezienia nawet po pijaku, chociaż pijanych tam nie wpuszczano. Ładne, skąpo ubrane dziewczyny stały na ulicy zaczepiając przechodniów i rozdając zaproszenia. Ochroniarz przy wejściu patrzył na niego długą chwilę, obracając w palcach wizytówkę. W końcu bez słowa wpuścił ga za ciężką, pluszową kotarę do korytarza prowadzącego do piwnic budynku. Ciemność rozrzedzały tylko nieliczne światła na suficie. Miękki, purpurowy dywan był nad wyraz czysty, co Mateusz zauważył do razu. Tętniąca, zmysłowa muzyka stawała się głośniejsza z każdym krokiem. Gdy w końcu wszedł do środka nie zdążył nawet dobrze się rozejrzeć, gdy podbiegła do niego młoda, bardzo ładna dziewczyna uczesana w długi, koński ogon. Uśmiechając się figlarnie poprosiła o wizytówkę. Była tak ładna, że chłopak aż pożałował, że nie jest chociażby biseksualny. Popatrzyła na niego spod niesamowicie długich, smoliście czarnych rzęs, poważniejąc i łapiąc go za dłoń swoją małą, chłodną ręką.
- Chodź. - Powiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. - Dla ciebie mam coś specjalnego. - Głos miała przy tym głęboki i aksamitny. Loża, do której go zaprowadziła była z trzech stron otoczona szybami, a z czwartej znajdowała się gruba, również pluszowa, bardzo ciężka kotara. Dziewczyna, Wiktoria, jak się przedstawiła, usadziła go na przepastnym, skórzanym fotelu, podchodząc do tacy znajdującej się na niskiej półce przy jednej ze szklanych ścianek. Pochylając się seksownie, bardzo szybko i sprawnie przygotowała mu drinka, lód zagrzechotał w szklance, Mateusz poczuł zapach limonki, przez co od razu popłynęła mu ślina.
- Zrelaksuj się. - Powiedziała, przelewając alkohol do wysokiej szklanki. - Odpręż. Postaraj się nie myśleć o niczym, i czekaj aż na ciebie spłynie. - Podeszła z profesjonalnie przygotowanym drinkiem. - Proszę, oto twoje wtajemniczenie.
Chłopak przyjął szklankę, na moment zamierając od nadmiaru sprzecznych emocji. Wiktoria zabrała tacę, i uśmiechając się ślicznie wyszła, poruszając się z cudowną, zwierzęcą gracją. Mateusz westchnął, podenerwowany, wpatrując się w migoczące kryształki cukru zdobiąe drinka. Czy tego właśnie chciałem? - pomyślał, nim zrobił pierwszy łyk, zapadając się głębiej w obszerny fotel. Starał się oddychać miarowo, wolno, lecz kiedy nadeszła pierwsza wizja, jeszcze nim zalśniło dno naczynia kawałkami nierozpuszczonego lodu, emocje bardzo gwałtownie podpłynęły mu do gardła. Zobaczył swoich rodziców, ojca patrzącego na niego z obrzydzeniem, wykrzykującego jakieś obraźliwe słowa. Nie zdawał sobie nawet sprawy jak mocno zaciskał dłonie w pięści. Nie była to wizja przeszłości jakiej pragnął. Starał odwrócić się do nich plecami, żeby nie musieć patrzeć, ale coś miękkiego rozjeżdżało się pod nim, trzymało go kleiście jak bagno. Zapierając się dłońmi wstał, faktycznie podnosząc się z fotela i ruszył przed siebie, potykając się o własne nogi. Kiedy rodzice zniknęli, otworzył oczy, tak szeroko, że aż zabolało, nie mogąc utrzymać równowagi. Wpadł na jedną ze ścian, boleśnie uderzając się w twarz. Z loży przez weneckie lustro widać było cały klub, nie mógł jednak skupić wzroku na niczym, rażony ilością świateł, ruchów i kolorów. Tancerki, nagie zupełnie, nie licząc grubych obroży na szyjach, wyginały się na scenie, co jakiś czas liżąc się po sutkach sterczących, ciężkich piersi. Obraz wirował mu przed oczyma jak w kalejdoskopie, i mimo, że w loży było zupełnie cicho, bicie własnego serca i nienaturalnie przyspieszony oddech odbierał jako niemożliwy do zniesienia huk. Upadł na podłogę i ponownie zacisnął oczy, widząc przed sobą morze, bezmiar wzburzonej wody, która co rusz opryskiwała mu twarz. Było tak zimno, że zatrząsł się cały, patrząc jak spod pokładu antycznego statku, na którym się znajdował wylega chmarami czarne robactwo, tłuste, o błyszczących pancerzach. Chrzęst jaki towarzyszył ich poruszaniu się był tak głośny, że Mateusz zasłonił uszy dłońmi zaczynając krzyczeć. Larwy zaczęły wpełzać na niego, sukcesywnie oblegając jego nogi i pnąc się coraz wyżej. W absolutej panice zaczął je strzepywać rękoma, miotać się nie potrafiąc przed nimi uciec. Kiedy wpełzły mu we włosy i do uszu, zaczął uderzać głową o deski pokładu, starając się za wszelką cenę je strącić. W rzeczywistości z niemałą siłą uderzał głową o kamienną podłogę, rozmazując na niej krew z rozbitego nosa, brwi i ust. Wybuchnął falą wymiocin, w swojej wizji widząc jak robactwo wypełza mu ustami. Nie zarejestrował mężczyzn, którzy wzięli go pod ramiona i wyprowadzili tylnym wyjściem, nie zdawał sobie sprawy z jazdy na podłodze starego samochodu, wyłożonej foliami, bo widać przygotowanej na podróże z tego typu gośćmi. Świadomość opuściła go zupełnie i szybko. Mężczyźni wyrzucili go z samochodu w podmiejskich zaroślach, przy stacji kolejowej. Orzygany, z czarną od krwi twarzą leżał może z godzinę nim znalazł go bezdomny i powiadomił o tym znalezisku pracowników koleji.
Oleg przebrał się w swoje jedyne eleganckie spodnie i cienki, czarny golf, wyczyścił nawet wiecznie zatłuszczone okulary i przeczesał włosy, z nostalgią patrząc na wzbierającą w nich siwiznę. Chciał pokazać córce, że się zmienił, że sobie radzi, że nie jest takim złym człowiekiem, jakim go zapamiętała. Może mnie nie lubić, myślał, ale przecież musi mnie kochać, i miał w tym dużo racji. Sama Elena, dziewczyna dwudziestoczteroletnia, o bardzo słowiańskiej urodzie odziedziczonej po ojcu, miała jak zawsze mieszane uczucia z nim związane. Z jednej strony pragnęła go zobaczyć, żałowała, że nie może widywać go częściej, że ich kontakt zawsze musi być taki trudny, lecz z drugiej strony nie potrafiła wybaczyć mu swojego dzieciństwa spędzonego na oglądaniu ciągle kłócących się rodziców, ojca nie szanującego matki, wiecznie nieobecnego choleryka. Dopiero kiedy matka zmarła, chorując długie lata na białaczkę, Oleg zmiękł, postarzał się bardzo i widać było po nim prawdziwe cierpienie. Elenie jednak trudno było mu wybaczyć.
Spotkali się w uniwersyteckim holu, gdzie odbyć się miał koncert inaugurujący rozpoczęcie roku. Elena, z dzieckiem śpiącym w eleganckiej, czarnej chuście na jej brzuchu, wciąż nie mogła uwierzyć jak bardzo zmienił się jej ojciec, jak się postarzał, wyglądając na bardzo zmęczonego i wyniszczonego, mimo że nie skończył nawet pięćdziesięciu lat. Przez moment, jedną chwilę pomyśłała, by zabrać go ze sobą do Anglii, gdzie wiodła z mężem dostatnie życie, nie powiedziała jednak nic, wiedząc jak bardzo mogliby się znienawidzić widując się zbyt często. Oleg był dumny z załatwionych wejściówek, zajmowali bardzo dobre miejsca, mały Andrew spał spokojnie, a skrzypce, fortepiany i saksofony dawały popis do czego są zdolne w rękach utalentowanych ludzi. Na koniec na scenę wyszedł chór Katta, niespodzianka, o czym Oleg nie wiedział wcześniej i na co spiął się momentalnie i znacząco, ściągając na siebie zdziwione spojrzenie Eleny. Wśród elegancko ubranych młodych mężczyzn dostrzegł jasną głowę Piotrka, ładnego jak cherubin, najmłodszego z całeg grupy śpiewaka, lecz żaden z występujących nie był Mateuszem, co zdumiło i podenerwowało Olega. Czyżby coś się stało, że nie mógł wystąpić? - Pomyślał, podnosząc się dyskretnie z miejsca.
- Zaraz wracam. - Szepnął córce na ucho, wycofując się i przepraszając mijanych ludzi. Kiedy koncert dobiegł końca, czekał już, by wpuszczono go za kulisy, co nie udało mu się jednak, mimo usilnych próśb i argumentacji. Jedynym co osiągnął, było sprowadzenie Piotrka. Chłopak wyszedł do niego, szarpiąc się z upartym krawatem, w bardzo obcisłej marynarce krępującej znacznie jego ruchy. Popatrzył na Olega zblazowanym wzrokiem.
- Dlaczego nie było Mateusza? - Spytał prosto z mostu, wpatrując się świdrująco w walczącego z krawatem Piota.
- Jest w szpitalu, w Magdalence, będzie miał dziś operację. - Odparł spytany, z twarzą nie wyrażającą absolutnie niczego. - Podobno popił za mocno i zrobił sobie krzywdę, nie znam szczegółów.
- Jedziesz teraz do niego? Może byś mnie podwiózł?
- Po co mam jechać? Jest przecież pod opieką lekarzy.
- Przecież się przyjaźnicie... - Dodał płasko Oleg, nie rozumiejąc.
- "Przyjaźnicie"? - Prychnął wściekle Piotrek, patrząc na niego bykiem. - On woli ciebie, rżnął mnie, a wzdychał do ciebie jak panna. No cóż... Przynajmniej sobie poruchałem. - Powiedział, posyłając mu zimne spojrzenie. - Na mnie już czas. Jedź sobie do niego jak chcesz.
Elena zamówiła taksówkę, nie pytając nawet wiele i wioząc ojca do szpitala. Od razu było widać, jak bardzo jest zdenerwowany. Kazała mu siedzieć cicho i sama spytała o Mateusza, tłumacząc, że są przyjaciółmi i bardzo chcieliby zobaczyć go przez operacją. Pozwolono im popatrzeć przez szybę, chłopak leżał na najbliższym łóżku po prawej, z obandażowaną twarzą, widocznie pokiereszowany i nieprzytomny. Elena nie komentowała, nie próbując nawet domyślać się co łączyło chorego z jej ojcem, tak rozpaczliwie wpatrzonym w leżącego bez życia chłopaka.
Dowiedzieli się, że Mateusz dorobił się potężnego krwiaka na mózgu, który musi być jak najszybciej zoperowany, i że nie ma sensu czekać, bo chłopak długo po operacji może być nieprzytomny, oczywiście jeśli ta się powiedzie. Oleg nie zgodził się na codzienne telefony w sprawie chorego, choćby z tego powodu, że telefonu nie posiadał. Postanowił czekać do skutku, i gdyby nie Elena, pewnie faktycznie tak by się stało. Dziewczyna wmusiła w ojca środki uspokajające i położyła do łóżka, czując żal napływający do serca, spowodowany tym, że Oleg nie potrafił wykrzesać z siebie tej wrażliwości kiedy chorowała jej matka.
Gdy po dwóch tygodniach przyjechał do szpitala, zastał Mateusza leżącego z otwartymi oczyma wpatrzonymi martwo w przestrzeń. Podszedł wolno, i pod wpływem impulsu przysiadł na krześle, łapiąc za chłodną, ciężką dłoń leżącą w pościeli. Mateusz zwrócił na niego spojrzenie, a blade, niemal białe, gładkie usta widoczne spod warstwy bandaży rozciągnęły się w wątłym uśmiechu. Oleg nie wiedząc, co ma powiedzieć, nakrył jego rękę swoją drugą dłonią, ściskając lekko i patrząc jak chłopak odpływa w sen.
Mateusz obudził się, czując coś wilgotnego na ustach. Mokra watka przesuwała się po jego spierzchniętych wargach, poczuł, że język ma suchy jak drewniany wiór. Otworzył powoli oczy, patrząc na pochylającego się nad nim Olega. Ciężko oddychało mu się przez opatrunek na twarzy, głowa bolała tępo pomimo leków przeciwbólowych. Nie pamiętał zupełnie dlaczego znalazł się w szpitalu, wiedział jedynie, że musiało to być coś bardzo złego. Oleg domyśnie podał mu kubek z rurką, wkładając ją między wargi i delikatnie przechylając naczynie. Mateusz z lubością roztarł wilgoć po wnętrzu ust, wzdychając.
- Jestem chyba strasznie pechowy, co? - Wychrypiał zdartym, ledwo słyszalnym głosem. Twarz Olega rozjaśnił szeroki, rzadko widywany uśmiech.
- Nie... Jesteś, jak nie wiem... Bilet do nowego życia.
Mateusz porażony emocjami, jakie malowały się na twarzy mężczyzny oblizał mokro usta.
- Polej jeszcze. - Poprosił, patrząc mu w oczy, choć tak ciężko było mu się skupić. Mężczyzna ponownie wsunął mu do ust cienką, miękką rurkę pozwalając mu się napić.Odstawił kubek na szafkę, siadając spowrotem na krzesełku. Wiedział, że nie jest dobry w te klocki, ale tak bardzo chciał coś powiedzieć. W końcu złapał Mateusza za rękę, patrząc po łóżku, jakby szukając odpowiedzi.
- Wierzę, że się ułoży. - Wydusił, nie znajdując lepszych słów, trąc wnętrze dłoni chłopaka swoim kciukiem. Mateusz tylko się uśmiechnął.
|
|
Komentarze |
dnia wrzenia 13 2012 10:00:25
Śliczne. Kurcze, zachowanie Olega na widok Piotrka: nie napisałaś tego, ale nie było potrzebne, bo widać, że on myślał, że nie ma szans z chłopaczkiem który jest młody, śliczny podczas gdy on jest stary i spaprany. Strasznie chwytająca za serce scena.
W ogóle całość chwyta za serce. Zakończenie też: no niby dramat, pobicie, szpital, ile razy było, ale rozegrane świetnie. I nie jakiś jednoznaczny happy end, a nadzieja: "ok, spróbujmy, może się uda". |
dnia wrzenia 15 2012 14:36:42
Dziękuję Ci za opinię
Czytając ten tekst po paru miesiącach od jego powstania, mam wrażenie, że jest beznadziejnie naiwny. Domyślam się, że tkwi tu cała masa błędów od literówek przez styl aż po skopaną narrację, ale nie miałam już serca by poprawiać to, co napisane.
Cieszę się, że fabularnie daje radę, bo na tym zwykle najbardziej się skupiam. Wiadomo, Oleg nie mógł rzucić mu się do stóp z kwiatami |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|