The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:36:02   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Układanka 1
Dla wszystkich tych, którzy się boją, a mimo to szukają.
Oparte na faktach


„...na pewno czułeś kiedyś wielki strach...”

Poddasze, które wynajmowaliśmy, miało piękny widok. Zgubione w śniegu szczyty domów, rankiem brzask zaspanego słońca, płaski dach na który wychodziliśmy wprost z okna. Stałem właśnie przy tych oknach i wpatrywałem się w przestrzeń. Byłem tak pusty, jak tylko można być. Jakiś czas temu zamknęły się drzwi do mojego świata. On je zamknął.
Od jakiegoś czasu czułem, że coś jest nie tak. Rozmawialiśmy tylko o jego pracy, o ile w ogóle. Gdzieś pomiędzy nas wdarło się jego zniecierpliwienie i mój strach przed konfrontacją. Trwałem, biegając z uczelni do domu, robiąc obiady, sprzątając, czekając na jego powrót. W nagrodę otrzymywałem jego milczącą obecność. Dzisiejszego dnia było jeszcze gorzej. Miał zimne, nieobecne spojrzenie, zniecierpliwione ruchy, zupełnie jak ostatnio, gdy się kochaliśmy... Próbowałem go przytulić, ale wyswobodził się stanowczo.
- Pogadajmy - poprosiłem, irytując się drżeniem w swoim głosie. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Wiedziałem, że podjął decyzję.
- Mam kogoś – usłyszałem.
W tym momencie świat powinien zatrząść się w posadach, runąć, trzej Jeźdźcy Apokalipsy przedefilować w pełnym uzbrojeniu, cokolwiek... Cokolwiek, co by mnie przygotowało na jego słowa, co mogłoby mnie ostrzec. Nic jednak takiego się nie stało. Stałem jak wmurowany, patrząc na niego załzawionymi oczami.
- Jak...to – zdołałem wykrztusić
- Tak to – odparł wrednie – To koleżanka z pracy.
- Koleżanka? - powtórzyłem jak echo.
Co za dziwne słowo: kole-żanka, fili-żanka, le-żanka... Nic dziwnego, że nienawidzę coli. Moje myśli zaczęły dryfować dziwnymi kanałami, aż zamarły zupełnie. Czas zwolnił i w końcu stanął. Stanął mój umysł i moje serce. Ciało najpierw nie mogło się ruszyć, a potem automatycznie pomogło mu się spakować. Odłączyć nasz telewizor, zabrać nasze dvd, rozdzielić skarpety. Wyszedł chwilę temu zamykając drzwi do naszego świata. Zostałem sam. Podzielił nasze życie , część dla mnie i część dla niego. Nie wiem dlaczego, wydało mi się to strasznie śmieszne. Śmiałem się, a jednocześnie gdzieś w kącikach jaźni budziła się myśl, że jestem na granicy. Jeszcze chwila i przejdę przez okno. Rozpędzę się i skoczę, by polecieć jak najdalej. Jak w moich snach...
Śmiech zamarł mi na ustach, gdy zobaczyłem jego spodnie. Leżały w moich rzeczach, wyjętych pospiesznie z półek. Podszedłem do nich, wziąłem do ręki. Wtuliłem się w miękki materiał. Poczułem Jego zapach, zamknąłem więc oczy, wyobrażając sobie, że jest przy mnie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że płaczę jak nigdy dotąd, leżąc w stercie ubrań. Tuliłem ostatnią rzecz, jaka po Nim została i zanosiłem się szlochem. Nie wiem ile to trwało. Zasnąłem na podłodze, umęczony.

***

Wyjechałem z mojego miasteczka. Miałem wrażenie, że wszyscy wiedzą, jak skończyły się ostatnie dwa lata mojego życia. Miałem dość spojrzeń: tych litościwych, kpiących, wrogich. Wszystkich. Wydawało mi się, że każdy myśli podobnie: mały gejek chciał być szczęśliwy, to ma za swoje. Najbardziej jednak bałem się tych wszystkich chwil, gdy gdzieś go spotykałem. Wracałem z Miasta z uczelni, okazywało się, że jechał tym samym pociągiem. Szedłem do sklepu, akurat robił w nim zakupy. I najgorsze: wszędzie była ona. Nie jestem specjalnie ładny. Mam metr osiemdziesiąt, mięśnie wykute pracą w polu, zmęczone spojrzenie niebieskich oczu, sterczące ciemnoblond włosy. Ale ona...to jakiś wypłosz. Chuda, brzydka, bezzębna matka sześcioletniego dzieciaka. Wymienił mnie na takie coś... Ale była w ciąży. Podobno z nim. Ja nie miałem takiej mocy.
Spakowałem się więc i wyjechałem do Miasta. Wynająłem mieszkanie z trzema koleżankami z roku. Rzuciłem się w wir nauki i pracy, czasem też imprez. Robiłem wszystko, by nie musieć wracać do miasteczka: reklama, sprzedaż, fastfudy. Stypendium socjalne nie starczało nawet na opłaty za pokój, co dopiero na jedzenie. Nie mówiąc już o jakichkolwiek przyjemnościach. Trochę odżyłem. Zacząłem dochodzić do siebie. Rzadko jeździłem do domu, chociaż mama biadoliła, że już jej nie kocham. Bałem się konfrontacji.

„...muszę leczyć się na ból i strach...”

Któregoś dnia wyszedłem z wanny, wytarłem się i na całym ciele zobaczyłem wielkie, brzydkie coś. Wyglądało jak stado padalców w kolorze skóry, ułożonych na udach, brzuchu, rękach. Przerażony poszedłem do lekarza. Dermografizm. Reakcja organizmu na stres. Z miesiąc później doszło do tego swędzenie całego ciała. Gdziekolwiek się podrapałem, pojawiały się te wielkie wykwity. Część osób z uczelni zaczęła się ze mnie śmiać. Trudno się nie śmiać z kogoś, kto wciąż się drapie. Miałem naprawdę dość... Może to wtedy doszedłem do wniosku, że będę walczył, że nie dam satysfakcji nikomu, kto mi źle życzył. Nie wiem. Zacisnąłem zęby i nauczyłem się ignorować komentarze. Pilnowałem się, żeby nie drapać się poza domem, a jeśli już, to nie po twarzy. Zmieniłem styl ubierania się, starałem się nie nosić krótkich rzeczy. Siostra nauczyła mnie wyszukiwać rzeczy w secondhandach. Moja skóra nie tolerowała sztucznych materiałów, więc poszedłem z nią na kompromis. Może dopiero wtedy rzeczywiście odżyłem. Nie byłem na granicy. Wciąż widziałem ścieżkę do niej prowadzącą, ale już jakby we mgle. To mniej więcej wtedy poznałem Sebę. Któryś z wykładowców wysłał mnie do samorządu studenckiego. Miałem tam zanieść jakieś papierzyska. Mieli swoją siedzibę na drugim piętrze mojego wydziału. Siedzieli właśnie na dyżurze. Pawła, przewodniczącego, znałem od pierwszego roku studiów. Był bardzo sympatycznym chłopakiem, tyle, że nie w moim typie i hetero. Nie znałem wiceprzewodniczącej i sekretarza. Przedstawiłem się grzecznie, wyjaśniłem sprawę i dałem się wciągnąć w podliczanie pieniędzy z jakiejś zbiórki na cele charytatywne.
Okazało się, że sekretarz, Seba, wynajmuje mieszkanie na tym samym osiedlu, co ja. Siedziałem z nimi do późna, potem razem wracaliśmy. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że brakowało mi nowych ludzi. Miałem u nich czystą kartę, nic o mnie nie wiedzieli, więc mogłem im tą wiedzę filtrować i dawkować jak tylko chciałem. Zaprzyjaźniłem się z Sebą. Był wygadanym, wesołym człowiekiem z pozytywnym nastawieniem do świata. Często po zajęciach wracaliśmy razem, chociaż logistycznie łatwe to nie było: był z innego kierunku i rok wyżej. Jednak zupełnie nie miałem ochoty na flirt z nim, zresztą z kimkolwiek innym też nie. Nie lubiłem mężczyzn potężniejszych od siebie. To chyba jakiś uraz z dzieciństwa, po ojcu... A Seba nie dość, że był wyższy, to jeszcze miał sporą nadwagę i łysiał. Zdecydowanie nie był w moim typie. Siadaliśmy u niego w mieszkaniu, oglądaliśmy filmy, obgadywaliśmy znajomych, objadając się słodyczami. Któregoś dnia wypiliśmy po piwie i leżeliśmy na kanapie, skacząc pilotem po kanałach TV. Już miałem pytać, czy mogę u niego nocować, gdy poczułem jak mnie obejmuje i zaczyna całować. Wgniótł mnie w kanapę, przygniatając sobą. Byłem tak zaskoczony, że nie odepchnąłem go. Zresztą moje ciało, pozbawione seksu przez kilka ostatnich miesięcy, zaczęło się dopominać o uwagę. Za to psychicznie nie czułem nic. Znowu dopadł mnie stupor. Było mi...wszystko jedno.
- Nie dostałem w pysk, więc chyba nie masz nic przeciwko – wycharczał mi do ucha.
- Złaś ze mnie. Spać mi się chce - odpowiedziałem tylko, wstając.
- Podobało ci się, wiem o tym – uśmiechnął się złośliwie.
- Co nie zmienia faktu, że wracam do siebie, bo mi się chce spać.
- Słuchaj! - chwycił mnie za ramię. Nie wyrwałem się. Powoli odrętwienie mijało ale zaczynałem być ciekaw, o co mu chodzi.
- Słuchaj – powtórzył już spokojniej – Ja nie żartuję. Pytałem trochę o ciebie. Nie szukam zabawy. Przynajmniej nie tylko – uśmiechnął się po staremu, łobuzersko.
- Ok. Dasz mi pomyśleć. Jutro najlepiej?
- Dobra, dobra...- wyglądał jak balon, z którego spuszczono powietrze. Może...nie był w moim typie, ale szukał kogoś kto by z nim był? Czy nie miałem tego samego w planach?
- Podobało mi się – odpowiedziałem w końcu z ręką zawieszoną na klamce drzwi wyjściowych – Pogadamy jutro.
Poszedłem do siebie. Nie chciałem związku. Nawet nie chodziło o Sebę, ale o sam fakt mojego potencjalnego zaangażowania. Ale seks... to zupełnie inna sprawa. Z takim postanowieniem poszedłem spać i od dawna nie spałem tak dobrze.
Przez następny tydzień bawiliśmy się w podchody. Przychodził do mnie, a ja aranżowałem wszystko tak, byśmy nie byli sami. Wpadałem na niego na uczelnianych korytarzach, odwiedzałem w samorządzie. Pojawiałem się i znikałem. Badałem reakcje. Prowokowałem. W połowie tygodnia miałem świetny humor. Znowu zaczynałem przypominać siebie.
Któregoś dnia, w przerwie zajęć, poszedłem do toalety. Wychodziłem z kabiny, gdy ktoś mnie popchnął i wpakował do środka, przygwożdżając do ściany. Drzwi zatrzasnęły się za nami z hukiem.
- Cześć Seba – wymruczałem.
Nie odpowiedział, zajęty gryzieniem i lizaniem mojej szyi. Jęknąłem, odchylając głowę do tyłu. Uwielbiałem to. Po chwili jego ręce zaczęły błądzić po całym moim ciele. Mój oddech był coraz bardziej urywany. Opłaciło się drażnienie Sebastiana przez te parę dni. Podciągnął mi koszulkę, bawił się sutkami, gryzł... A ja mruczałem, ledwo stojąc na drżących nogach. Nagle ktoś wszedł do łazienki. Na chwilę zamarliśmy. Popatrzyłem na niego wygłodniałym wzrokiem i to ja zacząłem gryźć jego. Widziałem szok w jego oczach. Paniczne próby kontroli oddechu i wydawanych dźwięków, gdy zacząłem się dobierać do jego bielizny i tego, co miał pod nią. Ssałem go i lizałem na przemian, zachowując względną ciszę. Za to on był na granicy krzyku. Jęknął głośno, a że facet w sąsiedniej kabinie chyba skończył to, z czym przyszedł, było go doskonale słychać. Spojrzał na mnie z paniką w oczach.
- Szlag, mój łokieć! - warknąłem głośno, próbując się nie krztusić ze śmiechu. Seba przewrócił oczami, by po chwili łapczywie wbić palce w moje włosy, gdy za intruzem zamknęły się drzwi.
- Jesteś popieprzony! - wycharczał drżąc coraz silniej.
- Dziękuję – wymamrotałem między jednym liźnięciem a drugim, doprowadzając go zaraz do końca. Zostawiłem go w kabinie i poszedłem do domu. Przyszedł po mnie i niemal siłą wyciągnął do siebie. Mieszkał parę bloków ode mnie, na stancji wynajmowanej u samotnego, starszego gościa.
- Opowiadałem Michałowi o nas – pochwalił mi się po drodze. A ja cały się spiąłem. Michał był jego heteryckim przyjacielem, dziwnym, małomównym, zamkniętym w sobie człowiekiem.
- Po co?
- Tak po prostu. Żeby wiedział, że mam faceta i nie podsyłał mi koleżanek – puścił do mnie oko.
- Nie jestem twoim facetem – wyjęczałem gdy doszliśmy do jego bloku. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- A kim niby jesteś? To nie pary zachowują się tak jak my dzisiaj?
- Mam gdzieś, jak zachowują się pary – westchnąłem znużony. Chyba zauważył, że mój nastrój zdecydowanie się zmienił.
- Czego ty chcesz, Mateusz? - zapytał mnie poważnie.
- Seksu na wyłączność? - odpowiedziałem bez zająknięcia.
- I mam nikomu o nas nie mówić?
- A po co? - nie żebym się go jakoś specjalnie wstydził. Po prostu nie zamierzałem robić z nim zakupów, gotować, urządzać mieszkania. Chciałem, żeby mnie przeleciał. Popatrzył na mnie tak, jakby tak właśnie było. Jakbym się go wstydził.
- Jak chcesz to ogłoś to nawet w ogłoszeniach parafialnych – skapitulowałem, wspinając się po schodach do jego mieszkania – Ale nie nazywaj mnie swoim chłopakiem.

„...słowa zlewają się w fałszywy ton...”

Przez następny tydzień dużo się działo. Pchał się do mojego życia w buciorach, a ja stawiałem coraz mniejszy opór. Był ze mną wszędzie. Już wszyscy u mnie i u niego na roku wiedzieli, że jesteśmy razem. Irytowało mnie to strasznie. On szczebiotał o tym jak głupi, a ja na pytania znajomych odpowiadałem wzruszeniem ramion. Któregoś dnia siedzieliśmy sami w siedzibie samorządu. Przepychałem się właśnie do drukarki pomiędzy nim a biurkiem, kiedy złapał mnie za biodra i szarpnął do tyłu. Usiadłem mu na kolanach. Wsadził mi rękę pod koszulkę, gładząc po brzuchu i biodrach. Z tyłu przygryzał skórę karku. Odchyliłem głowę z przyjemności.
- Drzwi... - przypomniałem sobie z ledwością skupiając myśli.
- Zamknąłem – wycharczał, rozsuwając zamek w moich spodniach.
Pieścił mnie coraz mocniej, sam ocierając się o mnie coraz szybciej. Doszedłem chwilę później, z głośnym jękiem na ustach, niemalże leżąc na nim. Tyle, co sam skończył, a ja zdążyłem się jako tako popoprawiać, do pokoju wpadł Paweł.
- Cześć! Widzieliście papiery ze zbiórki? Dziekan mnie, cholera, o nie molestuje – wymamrotał biegając po pomieszczeniu.
Popatrzyłem wściekły na Sebę i poszedłem pomóc Pawłowi w poszukiwaniach. Pobiegł zaraz w sobie tylko wiadomym kierunku, a ja zamknąłem za nim drzwi i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Chciałem iść do domu.
- Myślałem, że zamknąłem – wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- Nie będę się z tobą więcej pieprzył na uczelni – warknąłem.
Wyszedłem stamtąd nie czekając na niego. Dogonił mnie chwilę potem, zziajany. Miał zdecydowanie gorszą kondycję od mojej. Odczułem niemałą satysfakcję że tak za mną gania.
- Przepraszam – wysapał – o tej porze nikt nie powinien był przyjść – dodał, jakby to miało go usprawiedliwić. – Poza tym spełniasz każdą moją fantazję seksualną. Być przyłapanym w połowie, jak to działa na wyobraźnię!
Potraktowałem to jako żart i próbę rozluźnienia sytuacji. Roześmiałem się wtedy i nawet dałem wyciągnąć na pizzę.
- Jeśli nie na uczelni to może u mnie? - zaproponował Seba, pomiędzy jednym kęsem a drugim. Jakbyśmy omawiali gdzie najlepiej projekt na zajęcia wykonać! Rozbawiło mnie to.
Do tej pory tylko się bawiliśmy, pobudzając jeden drugiego. Moje ciało tak domagało się seksu, że byłem skłonny zrobić to niemalże wszędzie. Ale są jakieś granice, nawet dla mnie.
- Taa... Żeby ten twój gospodarz miał na co popatrzeć... - parsknąłem.
Nagle coś sobie przypomniałem. Dziewczyny wyjeżdżały na weekend. Miałem wolną chatę. Popatrzyłem na niego, zastanawiając się, czy warto. Zabawa zabawą, ale miałem go wpuścić do mojego świata, do miejsca, które było mi bliższe niż moja rodzinna miejscowość. Lubiłem Sebastiana, ostatnio nawet przestałem negować to, że jesteśmy parą... Chyba zaczynałem się przywiązywać. Wkurzało mnie to, wiedziałem że jestem zbyt blisko granicy. Ale ile jeszcze będę się asekurował, na wypadek jakby miało nie wyjść? Przecież od początku mieliśmy się bawić seksem. Pod tym względem byliśmy wobec siebie szczerzy. Nie widziałem żadnej pułapki w jego zachowaniu, wręcz przeciwnie, to raczej on dążył do tego, byśmy byli razem.
Powiedziałem mu o tym, oczywiście nie o swoich wątpliwościach, a o wolnym mieszkaniu. Aż mu się oczka zaświeciły. Mi trochę mniej... Nie lubiłem ustawianek, moja spontaniczność bardzo na tym cierpiała. A zamiast oczekiwania, spędzę dzień na stresowaniu się i tańcu z dziewczynką o wdzięcznym imieniu Niezręczność...

„gdy nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd”

Umówiliśmy się na sobotni wieczór. Był piątek, więc mogłem spokojnie posprzątać mieszkanie i wymyślić inne, równie pasjonujące zapychacze czasu. Na całe szczęście siostra sobie o mnie przypomniała i zmusiła do wyjścia na zakupy. Co prawda tym razem zmuszać mnie nie trzeba było, ale starałem się oponować tak ostro, jak zwykle, żeby nie zaczęła nabierać podejrzeć i wypytywać nie wiadomo o co. Zajęła mi cały piątkowy wieczór. W duchu byłem jej za to niesamowicie wdzięczny. Do czasu.
- Masz kogoś, prawda? - zapytała znienacka, między jednym wieszakiem a drugim.
- Tak jakby – odpowiedziałem ostrożnie, nie chcąc jej okłamywać i nie chcąc wyjawić za dużo.
- Mati, bądź ostrożny, co? - powiedziała cicho, grzebiąc zawzięcie w koszu z rzeczami na wyprzedaży – Ja lubię mieć brata – popatrzyła na mnie uważnie, przewiercając mnie tym swoim kocim, zielono – żółtym spojrzeniem.
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć. Nie sądziłem, że wiedziała o moich myślach samobójczych. Już w liceum miałem problemy ze stabilnością psychiczną. Chłopakowi mieszkającemu w małej miejscowości, pochodzącemu z biednej rodziny, nie mającemu ojca, do tego właśnie orientującemu się, że raczej na pewno gra w przeciwnej drużynie, wcale nie było lekko. W szkole rządzonej przez księdza byłem jednym z nielicznych niewierzących. Nie kryłem się z większością swoich poglądów, więc nie tylko rówieśnicy mieli problemy w komunikacji ze mną, ale i dorośli. Byłem zupełnie inny. Mówiłem o czym innym, słuchałem innej muzyki, oglądałem inne programy, inaczej spędzałem wakacje. Do tego kompletnie nie interesowałem się tym, czym interesowała się większość otaczających mnie chłopaków: dziewczynami i komputerami. Byłem humanistą z zacięciem artystycznym i prędzej obejrzałbym się za kolegą niż koleżanką. Wszystko to sprawiało, że czułem się strasznie odizolowany. Może dlatego tak łatwo wpadłem w ten związek z J. Od początku wiedziałem, że do siebie nie pasujemy. Ale byłem tak wygłodniały jakiejkolwiek bliskości z innym człowiekiem, że dałem się w to wciągnąć z ochotą. I dwa lata poświęciłem na coś, co prawie że mnie zniszczyło.
- A ja nie do końca jestem pewny, czy lubię mieć wścibską siostrę – odpowiedziałem w końcu, siląc się na żart.
- Masz zajebistą siostrę, która właśnie znalazła ci zajebistą bluzkę! – odpowiedziała, uśmiechając się do mnie swoimi białymi, równiutkimi zębami.
Nie wiem, jakim cudem byliśmy rodzeństwem. Ida była niska, miała wielki biust, farbowane z orzechowych na rude włosy, skośne, kocie oczy z ciemną oprawą, lekko śniadą skórę i uśmiech gwiazdy filmowej. Ja byłem wysoki, chudy, miałem szaro-niebieskie oczy z bardzo jasną oprawą, blond włosy, przemrożoną, wrażliwą skórę i krzywe zęby. Widocznie cuda genetyczne się zdarzają, bo mama zarzekała się, że mamy tego samego ojca. Nie omieszkaliśmy zapytać...
W sobotę od samego rana byłem podirytowany. Z natury niecierpliwy, nienawidziłem czekania. Pożegnałem dziewczyny, upewniając się kiedy wrócą i zostałem sam. Cholernie dawno nie byłem na takiej randce i nie byłem pewien jak się ubrać. Przegrzebałem całą swoją szafę, a chwilę potem także szafę jednej z koleżanek. Gośka była mojego wzrostu i spodnie nosiliśmy w podobnych rozmiarach. Wiem, bo kiedyś dla zabawy urządziliśmy sobie wieczór przebieranek. Zresztą była tak szczupła, że lepiej na niej leżały męskie dżinsy, niż damskie. Wysłałem jej smsa z informacją, co pożyczam i wciągnąłem na siebie jej granatowe rurki. Marcie zabrałem pleciony z białej skóry pasek, a Irenie japonki (w stosunku do wzrostu miałem zadziwiająco małe stopy, bo mieściłem się w rozmiarach 40-41, za to Irenka stopy miała dość duże jak na osóbkę mierzącą metr siedemdziesiąt). Na górę wciągnąłem bluzkę w biało granatowe pasy, tą samą, którą mi wczoraj wyszperała Ida. Wręczając mi ją miała niesamowity ubaw, wskazując na dość głęboki, jak na polskie warunki, dekolt i śmiejąc się, że w końcu będę miał jakiś gejowski akcent na sobie. Nie wiedziałem, czy trójkątny dekolt odsłaniający obojczyki jest jakoś specjalnie gejowski, ale ja się na modzie nie znałem, a bluzka mi się podobała. Przejrzałem się w lustrze i...jęknąłem niezadowolony. Patrząc na siebie dziwiłem się, jakim cudem już od dawna nie byłem dziewicą. Na moje szczęście ludzie mieli różny gust, nie zawsze dobry. Otrząsnąłem się z ponurym rozmyślań i resztę nadspodziewanie szybko mijającego czasu spędziłem na poprawianiu już i tak uporządkowanego mieszkania. Seba przyszedł w końcu, punktualnie jak zawsze. Pierwszą moją myślą na jego widok było przeświadczenie, że się wygłupiłem. Wyglądał...zwyczajnie. Wyjątkowo nierandkowo. Na całe szczęście szybko o tym zapomniałem, pochłonięty wsłuchiwaniem się w jego opowieści. Ładnie opowiadał, zabawnie. Po pół godzinie byłem całkowicie rozluźniony i przekomarzałem się z nim tak, jak zwykle. W pewnym momencie ucichł i zaczął się we mnie wpatrywać. Miał dziwne oczy, małe, skośne, szeroko rozstawione, niemal czarne. Te jego oczy przyciągały i hipnotyzowały. Zaczęliśmy się całować, gładzić, podgryzać. Potem potoczyło się już bardzo szybko. Zanim się zorientowałem, leżałem na kanapie pozbawiony większości tak starannie dobieranej odzieży. Odczułem pewną irracjonalną satysfakcję, gdy chwilę pomęczył się z paskiem. Dzięki ci Martusiu! Nie mogłem się zmusić, by go nie porównywać do J. Wypadał bladziej. I nie chodziło o to, że gorzej wyglądał, chociaż muszę przyznać, że J. był przystojnym draniem. Ale był strasznie niecierpliwy. Zdzierał ze mnie ubranie, ledwo co pomacał, a już pchał się w jedno konkretne miejsce. Pchał się dosłownie, po po kilku minutach wziął mnie gwałtownie. Prawie że roczna przerwa zrobiła swoje i zabolało. Nie patrzył mi w oczy, skupiony na swojej przyjemności, olał gdy prosiłem żeby zwolnił. Poczułem się jak mała dziwka. Odzywała się ta moja cholerna wrażliwość, jak zawsze nie wtedy kiedy trzeba. Przecież nie mogłem zachować się jak nastolatka i rozbeczeć. Tak więc skupiłem się na resztkach traconej dumy i próbowałem przerobić ją w złość. Ze złością mężczyźnie zdecydowanie lepiej do twarzy niż ze łzami.
Skończył po piętnastu minutach i powiem szczerze, że wcale się nie cieszyłem, że to było o cztery minuty dłużej niż statystyczna średnia. Piekł mnie tyłek, urażona duma jeszcze bardziej, nadwątlona psychika szalała.
- Czemu cię bolało? - zadał najgłupsze pytanie, jakie w życiu słyszałem.
Co mu niby miałem odpowiedzieć, że kiepski był, więc dlatego?! Głupio mi było, bo zdążyłem drania polubić, a seks zawsze można dopracować.
- Może byś tak następnym razem słuchał, co do ciebie mówię, co? - warknąłem tylko, zbierając się do łazienki.
Zamknąłem się, bo nie byłem pewien czy za mną nie przyjdzie. Nie miałem nastroju na wspólną kąpiel. Długo stałem pod prysznicem, próbując dojść do siebie i stwierdzić, czemu jestem w takiej rozsypce. Nieudany seks to przecież nic wielkiego. Miałem pustkę w głowie i tajfun w sercu. Przeraziła mnie myśl, że może tak bardzo chciałem być kochany, że nie jestem w stanie mu powiedzieć, jak było źle. Przeraziła mnie jego nieobecność i koncentracja na sobie. I, co najgorsze, przeraziła mnie moja osoba, taka uległa i zgadzająca się na wszystko. Znowu gdzieś zgubiłem siebie.
Gdy wróciłem do pokoju, spał już w najlepsze. Wepchałem się gdzieś z brzegu łóżka i długo leżałem, nie mogąc usnąć. Obudził mnie głos Gośki.
- Cześć Mati! Słuchaj... - i tu przerwała, zaskoczona tym, że nie jestem sam i tym, z kim i w jakiej sytuacji się znajduję. Po chwili uciekła do kuchni, mamrocząc jakieś przeprosiny.
Zakląłem w duchu. Dziewczyny wiedziały, że nie jestem hetero, ale nie zamierzałem ich aż tak uświadamiać. Wylazłem z łóżka, ubrałem się i poszedłem za nią. Siedziała przy stole, długie nogi opierając na blacie kuchenki i patrzyła na mnie niepewnie.
- Nic nie mów – wymamrotałem. Było mi głupio, że mnie nakryła.
- Nie chciałam wam przeszkadzać... - zaczęła. A potem popatrzyła na mnie z błyskiem w oku i zapytała: - I jak było?
Skrzywiłem się. Byliśmy w dość dobrej komitywie. Ona opowiadała o tych wszystkich piłkarzach, z którymi była i którzy koniec końców ją puszczali kantem. Ja o swoim byłym. Reszta naszej kompani miała nieco więcej szczęścia. Marta była dziewicą czekającą na swojego księcia, więc nie musiała wypłakiwać mi się na ramieniu, a Irenka miała się niedługo obrączkować z bardzo sympatycznym chłopakiem.
- Nie za ciekawie – powiedziałem cicho.
Popatrzyliśmy na siebie smutnymi oczami, łapiąc tą naszą nić milczącego porozumienia. Chwilę tak postaliśmy, każdy zatopiony we własnych niewesołych myślach.
- Przyjechałam wcześniej, bo tata miał coś do załatwienia w mieście. Tak to bym się musiała busem tłuc. Zostawię torbę i pójdę sobie – przerwała po jakimś czasie ciszę.
- Zostań. My zaraz wychodzimy.
Kiedy wszedłem do pokoju, Seba już nie spał.
- Gośka nas nakryła? - zapytał
- Miała wrócić później, ale plany jej się zmieniły – wyjaśniłem – Idziemy zjeść coś na miasto?
Odmówił. Ubrał się i wyszedł, zostawiając mnie z obietnicą wieczornego spotkania i pustką zalewającą coraz większą część mojej duszy. Czekając na spotkanie z nim, obgadałem z Gosią jej kolejnego faceta. Dziewczyna, pomimo tego, że wyjątkowo szczupła, była piękna. Na ulicy zaczepiali ją łowcy głów od reklam. Uroda była jej wielkim atutem i jeszcze większym nieszczęściem, każdy chłopak zostawiał ją tuż po tym, jak przeleciał.
Przyszedł po mnie z półgodzinnym poślizgiem, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Był jakiś dziwny. Nie patrzył mi w oczy, a jeśli już, to uciekał spojrzeniem. Niby do mnie mówił, a rozmowa się rwała.
- Co się dzieje? - zapytałem w końcu. Może coś z jego mamą? Opowiadał mi kiedyś, że miała problemy ze zdrowiem.
- Mam dziewczynę – wypalił w końcu, po raz pierwszy tego wieczoru patrząc mi prosto w oczy.
- Słucham?! - stanąłem jak słup soli, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami.
Czułem jakbym spadał w głęboką studnię. Nie miałem pojęcia czy tym razem zatrzymam się na granicy. Ostatnio ledwo mi się to udało.
- To nie twoja wina, Mati... - zaczął
- Nie nazywaj mnie Mati! - warknąłem odruchowo. Biłem się z łzami, zbierającymi się w kącikach oczu. Trzęsłem się tak, że było to widoczne dla postronnych ludzi. Całe ciało mnie swędziało. Myśli galopowały po wszystkim tym, co mnie z nim łączyło.
- Drzwi do samorządu? Wcale nie zapomniałeś ich zamknąć, co? - powiedziałem, nagle zdając sobie sprawę z tego, że byłem eksperymentem. Zwiesił głowę, co mi musiało wystarczyć za odpowiedź.
- No to po cholerę cała ta zabawa w parowanie się? - niecierpliwym ruchem starłem łzy.
- Daj spokój Mateusz, ona jest chyba w ciąży i...
- To ty mi daj spokój! - głos mi niebezpiecznie drżał – Nie chcę cię widzieć, rozumiemy się? Nie przyłaź do mnie, nie rozmawiaj ze mną na uczelni. Jasne?
- Jasne... - odpowiedział cicho, a ja niemal biegiem wróciłem pod swój blok. Wpadłem na kogoś w przejściu. Złapał mnie za ramię.
- Mateusz, co się stało? - usłyszałem głos Michała. No pięknie, jeszcze do pełni szczęścia mi brakowało, żeby przyjaciel mojego eks oglądał mnie w takim stanie. Spojrzałem na niego wściekłym, zranionym wzrokiem, próbując się wyszarpać.
- A to skurwiel, jednak to zrobił – usłyszałem jego komentarz. Aż przystanąłem z wrażenia.
- Nie ma żadnej dziewczyny, prawda? - zapytałem zmęczonym głosem. Jeszcze tylko krok, jeden malutki kroczek do granicy...
- Nie – prosta, szczera odpowiedź. Czemu nie mogę znaleźć chłopaka z takimi cechami?
- Ktoś mu za dużo o mnie powiedział? - zapytałem. Odpowiedział wzruszeniem ramion.
- O ja pierdolę...- zacząłem się śmiać. Stałem na krawędzi. Nie miałem pojęcia co teraz. Michał popatrzył na mnie łagodnym spojrzeniem brązowych oczu.
- Chodźmy się przejść – zaproponował. I łaził ze mną po osiedlu i pobliskich lasach, aż nie przestałem mówić, zachrypnięty, zmęczony i pusty.



W tekście wykorzystano fragmenty piosenki "Leszek Żukowski" zespołu Coma








 

Komentarze
Seiridis dnia lipca 15 2012 22:04:19
Hm... Podobało mi się, naprawdę. Fajne, takie realistyczne (w końcu na faktach, tak?) i moje serce drżało, kiedy widziałam tą frustrację, tą desperację, wrażliwość i tak wielką potrzebę, żeby z kimś być... Uch, matko, naprawdę świetny tekst i mam nadzieję, że jak najszybciej doczekam się kolejnego rozdziału. Napisałabym coś jeszcze, ale nie wiem co, bo wszystko co miało być powiedziane - zostało napisane w tekście. Naprawdę świetna robota jak dla mnie. Czekam cierpliwie (jednak liczę, że nie będę musiała czekać zbyt długo).
Pozdrawiam
Chochlik dnia lipca 17 2012 17:13:00
Nie bardzo rozumiem końcowego rzucenia, ale opowiadanie jest naprawdę dobrze napisane i bardzo klimatyczne smiley Aż się chce więcej smiley
Aurian dnia lipca 18 2012 10:41:45
Przeczytałam to sobie już kilka dni temu, ale nie miałam czasu na zostawienie komentarza, więc pewnie zapomniałam po drodze połowy uwag.
Zgadzam się z przedmówcami, opowiadanie jest świetnie napisane. Nie lekkie, a jednak łatwo się czyta. Duży plus dla Ciebie. Ale przeszkadza mi odrobinę gruby, łysiejący facet. Ja rozumiem, że na faktach. Ja rozumiem, że realizm. Ja nawet znam grubych i łysiejących gejów smiley. Ale w świecie brzydkich mężczyzn, jak już wchodzę sobie tutaj coś poczytać, to chyba wolę czytać o zniewalająco przystojnych rycerzach w srebrnych zbrojach smiley.
Kaj dnia lipca 18 2012 11:41:39
Jak zawsze odpisuje na komentarze na priva albo na czacie, tak tym razem zamieszczę odpowiedź pod spodem. Strasznie mnie ubawiła wypowiedź na temat grubego mężczyzny. Obiecuję, że w najbliższym czasie Mati nie będzie już z kimś takim. Zanim jednak dobierze się do niego Rycerz w srebrnej zbroi, minie trochę czasu. Tak więc zapraszam smiley
Irmina Iwanowna dnia lipca 18 2012 16:41:49
Cieszę się, że nie tylko ja lubię pisać o brzydalach haha. Podobało się ;] Jest lepiej niż ostatnio. Tylko nie dowal Matiemu jakiejś wymuskanej laleczki, jakiegoś wygolonego Ronaldo, proszę smiley
An-Nah dnia lipca 18 2012 21:23:18
A ja lubię czytać o brzydalach. Pisać też. O ładnych takoż. A najlepiej o normalnych: z włosami na ciele, zmarszczkami, lekką nadwagą, drobnymi niedoskonałościami. Drobne niedoskonałości są fajniejsze, niż mangowi bishouneni. Ba, normalni ludzie są fajniejsi niż mangowi bishouneni.

No. Powiem, że całość fajnie wypada, w kontekście całości to zwracanie uwagi tylko na seks ma sens. Widać, o co Matiemu chodziło, widać, że pod koniec wyszło, że mu to nie wystarcza. Jest fajnie smiley I gratuluję (i zazdrosczę) tylu komentarzy smiley
Floo dnia lipca 21 2012 13:18:39
Ale to jest takie NIEFEEEEEEEEEER!!!!! No ale czemu znowu go tak krzywdzisz? T_T tak nie wolno! Michał ratuj go ja się boje o Mateusza! Matka, siostra, wojsko, policja ratunku @_@ Jak on coś sobie zrobi to cie pogryzę!!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 33% [1 Gos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 67% [2 Gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum