ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Kto mi da skrzydła 3 |
Przez całą drogę do domu Krzysiek trzymał rękę Karola, nawet wtedy, gdy wyszli już na oświetloną ulice i nie było ryzyka, że się zgubi. Kiedy w końcu doszli do bloku, w którym mieszkał, przystanął na chwilę i zaczął nerwowo oddychać.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Karol.
- Nie. Boję się. Matka mnie zabije - odparł nerwowo Krzysiek.
- Nie bój się, będę z Tobą. – Karol uśmiechnął się.
Krzysiek niepewnie odwzajemnił uśmiech i wszedł do klatki, wciąż trzymając Karola za rękę. Puścił ją dopiero pod samymi drzwiami. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Miał nadzieję, ze matka zajęta swoimi sprawami nie usłyszy go, niestety przeliczył się. Ledwo zamknął drzwi za sobą i swoim towarzyszem, gdy rodzicielka wyskoczyła z salonu i wrzasnęła:
- Gdzie ty się włóczysz o tej porze?! Myślisz, że ja nie mam nic innego do roboty, tylko zamartwiać się o ciebie?! I gdzie masz tą cholerną komórkę?!
- Przepraszam, zapomniałem dzisiaj zabrać. Siedziałem w bibliotece i uczyłem się – półprawda zawsze lepsza niż najlepsze kłamstwo. – Nawet nie zauważyłem, że czas tak szybko leci.
- Jak ty w ogóle wyglądasz? – gniew matki nieco opadł, jednak wciąż była zła.
- No bo…
- No? – zmarszczyła gniewnie brwi.
Krzysiek nerwowo przełknął ślinę.
- No bo jak wracałem to mnie napadli jacyś pijani dresiarze i podarli ubranie – czasami jednak lepsze bywa kłamstwo. – Ale na szczęście Karol był w pobliżu i mi pomógł – dodał szybko widząc jak twarz matki zmienia się ze złej w przerażoną.
W tym momencie Karol wysunął się bardziej do przodu i odezwał:
- Dzień dobry. Przepraszam za najście o tak późnej porze, ale wolałem mieć pewność, że Krzysiek bezpiecznie dotrze do domu.
- Nie przepraszaj – odparła matka. – Jestem ci wdzięczna, że pomogłeś mojemu nierozgarniętemu synowi.
- Mamo… - jęknął Krzysiek, ale rodzicielka w ogóle nie zwracała na niego uwagi.
- Odkąd umarł jego ojciec stanowczo brakuje mu męskiej ręki. Ale, co ja cię będę zanudzać – machnęła ręką. – Widzę, że ty też dopiero ze szkoły wracasz – dopiero teraz Krzysiek zauważył, ze Karol ma ze sobą plecak. – Twoi rodzice nie będą się martwić?
- Już ich uprzedziłem, że wrócę późno. Poza tym nie mają się o co bać, trenuję karate, wiec potrafię się obronić.
- Karate? Niegłupi pomysł. Też się powinieneś zapisać – zwróciła się do syna.
- Mamo… - Krzysiek jęknął znowu.
- Co „mamo”, co? Przynajmniej bym się tak o ciebie nie martwiła. To może w ramach podziękowania dasz się zaprosić na obiad? – zwróciła się znowu do Karola.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu – chłopak uśmiechnął się przepraszająco.
- Ależ to żaden kłopot i tak zawsze gotuję więcej. No dobra, zapraszam do kuchni, a ty, szybko przebierz się i oddaj koledze koszulę. – zwróciła się do syna. – Nie dość, ze musiał bronić twojej dupy, to jeszcze się przez ciebie rozchoruje – burcząc przeszła do kuchni, skad po chwili doleciało stukanie garnkami.
- Całe szczęście, że byłeś ze mną – westchnął Krzysiek – Inaczej byłoby o wiele gorzej. I tak pewnie jeszcze mnie opieprzy jak tylko pójdziesz. Dobra, idę się przebrać.
Karol skierował się do kuchni, a Krzysiek przeszedł do pokoju. Ściągnął ubranie i zaczął nerwowo grzebać w szefie. Przecież nie może się pokazać Karolowi w tych codziennych, upapranych czym tylko możliwe i niemiłosiernie powyciąganych ciuchach. Już miał wystarczająco obciachu w szkole. W końcu zdecydował się na jeansy i zwykły podkoszulek. Strzepnął koszulę Karola,Karola tarajac się ją jakoś wyprostować i przeszedł do kuchni. Jak można się było spodziewać Karol siedział i rozmawiał z jego matką, jakby byli rówieśnikami i znali się od lat. No tak, jakikolwiek ładny chłopak i matka już głupieje, pomyślał Krzysiek. Stanowczo potrzeba jej faceta. Także podczas obiadu matka cały czas rozmawiała z Karolem, jakby jej syna w ogóle z nimi nie było.
- Mam nadzieję, że dotrzesz bezpiecznie do domu – powiedziała kobieta, kiedy Karol zbierał się już do domu.
- Oczywiście, proszę się nie martwić. – Uśmiechnął się. – I dziękuję za obiad, był bardzo pyszny.
- Och, to nic takiego – matka wyraźnie ucieszyła się. – Wpadnij jeszcze kiedyś do Krzysia.
O, już jest w dobrym humorze, skoro zdrabnia moje imię, pomyślał Krzysiek, może nie będzie tak źle.
Karol pożegnał się, a Krzysiek korzystając z chwilowego zaślepienia matki szybko zamknął się w swoim pokoju. Powinien się wziąć za lekcje, ale jakoś nie miał do tego głowy. Przeżycia z dzisiejszego dnia wyczerpały go kompletnie. Rzucił się na łóżko. Przez chwilę leżał nieruchomo na brzuchu z zamkniętymi oczami, po chwili przekręcił się na plecy. Przez chwilę gapił się w sufit. Podniósł prawą rękę do góry i przez chwilę patrzył się na nią jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. To właśnie ją Karol trzymał przez całą drogę do domu. Miał wrażenie jakby wciąż czuł na niej ciepło bijące od jego ręki. Delikatnie przejechał palcami po jej wnętrzu. Przypomniał mu się ciepły uśmiech Karola i jego piękne piwne oczy. westchnął ciężko, ach jakby to było cudownie gdyby on też był taki jak on. Ale to jest tak nieprawdopodobne jak wygrać szóstkę w totka. Zamknął oczy i przypomniał sobie twarz Karola, jego uśmiech i wzrok, kiedy mu pomógł, każdą jego minę, gdy rozmawiał z matką przy obiedzie. Nawet nie zauważył kiedy zasnął. W tym momencie w pokoju pojawił się Azael. Ostrożnie przykrył Krzyśka leżącym na łóżku kocem, pochylił się i pocałował go w czoło, uśmiechnął się delikatnie i wyszeptał:
- Życie jest piękne, gdy ma się dla kogo żyć.
Następnego dnia Krzysiek obudził się w wyjątkowo dobrym humorze. Na szczęście matka jakoś tego nie zauważyła. I nawet klejący się do niego i kompromitujący go przez cały czas przed całą szkołą Artur nie był w stanie go zepsuć. Na obiadowej przerwie wyszedł na boisko i usiadł na ławce w cieniu dorodnej lipy. Przymknął oczy i wystawił twarz na wiatr. Tak, życie może być piękne. Niestety Artur, jak co dzień przykleił się do niego. Mimo protestów Krzyśka usiadł mu na kolanach i objął za szyję. Z daleka wyglądali niczym zakochani, lecz z bliska…
- Spierdalaj, nie mam ochoty patrzeć na twoją gębę – syczał Krzysiek.
- Oddaj mi swoją duszę, to się odczepię – Azael nie był dłużny.
- Już ci mówiłem, nie mam ochoty.
- To poczekam, aż nabierzesz ochoty. Będę cię nękał, aż mi ulegniesz.
I tak aż do końca przerwy. Zajęci kłótnią nawet nie zauważyli, że z jednego z okien ktoś ich uważnie obserwuje. Kiedy lekcje już się skończyły, Krzysiek, z przyczepionym do niego Azelem poszedł do domu okrężną drogą. W pierwszej chwili odruchowo wybrał ta przez targ, jednak szybko zmienił zdanie. I chociaż było jasno, a na targu wciąż jeszcze stali handlarze, to jednak zdarzenie z nocy skutecznie i na długo go zniechęciło do tej drogi. Idąc do domu zastanawiał się dlaczego Jurczewski i jego świta w ogóle go dzisiaj nie nękali. Był pewien, ze po wczorajszym chcieli się na nim zemścić. Jednak nic takiego się nie stało. Strasznie dziwne to było. Jednak nie zastanawiał się nad tym dłużej. Nie miał ochoty, no i dzięki Arturowi nie mógł. Jak można było się spodziewać demon znowu oczarował jego matkę, tak, że ta nawet upiekła placek, czego zwykle nie robiła, wymawiając się brakiem czasu.
Następnego dnia, ledwo zabrzmiał dzwonek oznajmiający koniec matematyki, złapał plecak w jedną rękę, książkę i zeszyt w drugą i wyleciał z klasy zanim Artur zdążył się zorientować. Sprintem pokonał odległość dzielącą klasę od biblioteki i z ulgą opadł na pierwsze z brzegu krzesełko. Odetchnął z ulgą. Oddychając ciężko schował wszystko do plecaka i poszedł wybrać sobie jakąś książkę. Ledwo usiadł, a już ktoś przysiadł się do jego stolika.
- Witaj – usłyszał. Podniósł wzrok i zobaczył Karola. Uśmiechnął się.
- Witaj. Cieszę się, że cię widzę. Chciałem ci jeszcze raz podziękować za tamto.
- Drobiazg.
Zapadła krępująca cisza.
- Co czytasz? – zainteresował się Karol.
- Sam nawet nie wiem. Wziąłem pierwszą z brzegu, żeby tylko jakoś spędzić tą przerwę.
- Myślałem, że będziesz ją spędzał jak zawsze z tym swoim chłopakiem.
- On nie jest moim chłopakiem – warknął Krzysiek, lecz został uciszony przez bibliotekarkę, wiec dodał wściekłym szeptem: - To on sobie coś ubzdurał i nie chce się ode mnie odczepić.
- Więc może ja z nim porozmawiam?
- Dlaczego chcesz to dla mnie robić? – zdumiał się Krzysiek.
- A czy musi być jakiś powód? Wiec jak, mam z nim porozmawiać po mojemu?
- Nie! – krzyknął i znowu został uciszony. Widząc zdumioną minę rozmówcy dodał ciszej: - Ty go nie znasz, on potrafi być straszny jak się zdenerwuje.
- Więc będziesz pozwalał, żeby codziennie wszyscy cię poniżali przez niego?
Krzysiek spuścił głowę.
- To jest bardziej skomplikowane niż myślisz – wyszeptał. Przecież nie mógł mu powiedzieć, kim naprawdę jest Artur.
- Więc co masz zamiar z tym zrobić?
- Dlaczego to cię tak obchodzi? W ogóle mnie nie znasz, nic o mnie nie wiesz.
- No cóż, przez tego twojego chłopaka zna cię cała szkoła.
- On nie jest moim chłopakiem – syknął wściekle Krzysiek. – Poza tym sam sobie z nim poradzę, potrzebuję tylko trochę czasu.
- Jak uważasz – wzruszył ramionami. – To może dasz się zaprosić na lody? – zmienił nagle temat.
- Słucham? – zdumiał się.
- Dasz się zaprosić na lody?
- Mówisz poważnie? A co na to twoja dziewczyna?
- Nie mam dziewczyny, a nawet gdybym miał, to nie jej sprawa z kim i gdzie chodzę. Więc jak, pójdziesz?
- Kiedy?
- Dzisiaj po szkole.
- Poszedłbym, ale jest jeden mały problem. – Krzysiek zasępił się.
- Jaki?
- Artur. Zawsze po szkole idzie ze mną do domu i siedzi do późna w nocy. Nawet moją matkę owinął sobie wokół palca. Przykleja się do mnie zawsze jak tylko skończą się lekcje, tylko tutaj mogę posiedzieć sam.
- No to musimy coś z tym zrobić. – Karol zamyślił się na chwilę. – Po skończonych lekcjach idź do łazienki na parterze i wyjdź z niej przez okno.
- Myślisz, że to się uda?
- Oczywiście. – Karol uśmiechnął się.
Krzysiek zachichotał.
- Zupełnie jak w jakimś filmie szpiegowskim.
Karol bezwiednie uśmiechnął się.
- Będę czekał pod oknem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Cholera, spóźnię się, a następną mam chemię – mruknął, złapał plecak i wybiegł z biblioteki.
Karol tylko uśmiechnął się i wyszedł spokojnie.
Po skończonych lekcjach Krzysiek wybiegł z klasy i zgodnie z tym co ustalił z Karolem, udał się do łazienki. Upewniwszy się, ze nikogo w niej nie ma, otworzył okno. Wyjrzał i upewniwszy się, ze nikt nie kręci się w pobliżu, wyskoczył. Jęknął czując ból w prawej kostce.
- Wszystko w porządku? – usłyszał nagle. Drgnął przestraszony, ale uspokoił się widząc wychodzącego zza rogu Karola.
- Szybko przyszedłeś.
- Skończyłem wcześniej lekcje.
- Specjalnie na mnie czekałeś? – zdziwił się Krzysiek, a gdy Karol potwierdził, zrobiło mu się dziwnie ciepło na sercu.
- Jak noga? Bardzo boli?
Krzysiek poruszył nogą we wszystkie strony.
- Już nie.
- To świetnie. Idziemy?
- Oczywiście.
Przechodząc przez dziurę w ogrodzeniu wyszli na ulicę, a potem ruszyli w stronę najbliższej kawiarni. Zajęci rozmową nawet nie zauważyli idącego za nimi w pewnym oddaleniu i uśmiechającego się Azela.
Kiedy Krzysiek wieczorem przyszedł do domu, był wniebowzięty. Kiedy zjedli lody, poszli powłóczyć się po galerii handlowej w Arkadii, potem na seans filmowy, na koniec Karol odprowadził go pod sam blok. Nie sądził, że można tak miło spędzić czas. Nie sądził, że może tak miło spędzić czas z Karolem, który wydawał się wręcz chodzącym ideałem. Zasypiał mając przed oczami uśmiechniętą twarz swojego pierwszego kolegi.
Po kilku dniach Krzysiek w końcu odważył się zaprosić Karola do domu. Trochę się tego bał, myślał, że może nowy kolega uzna go za nieciekawego jak zobaczy jego mało interesujący pokój, jednakże chęć przebywania z Karolem była silniejsza. Już poprzedniego dnia, do późna w nocy, sprzątał pokój i przestawiał bibeloty, ku wyraźnemu zdziwieniu matki.
Następnego dnia, na przerwie obiadowej, kiedy siedzieli w bibliotece, Krzysiek wybąkał:
- Słuchaj, masz może ochotę wpaść do mnie po lekcjach? Ściągnąłem ostatnio ciekawy film z Internetu, podobno premiera w Polsce ma być dopiero za tydzień.
- Jesteś pewien?
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz – odparł szybko Krzysiek. – Możemy iść na lody.
- Ależ skąd, bardzo chętnie przyjdę – Karol uśmiechnął się.
Krzysiek odetchnął z ulgą.
- W takim razie do zobaczenia po lekcjach. – I wyszedł z biblioteki.
Zajęty Karolem nawet nie zauważył, ze od pewnego czasu nikt się go nie czepia, nikt go nie wyśmiewa i nawet Azael się do niego nie przykleja.
- Napijesz się czegoś? – spytał nerwowo Krzysiek, kiedy już byli u niego w domu.
- A masz colę?
- Oczywiście. Może przejdziesz do salonu? – odparł i szybko przeszedł do kuchni. Serce biło mu jak oszalałe, kiedy otwierał lodówkę, a ręce trzęsły się, że prawie porozlewał napój przy nalewaniu go do szklanek. Wstawił popcorn do mikrofali. Trzy minuty później przesypał go do miski o zabrał wszystko do salonu.
- Zrobiłem popcorn, będzie w sam raz do filmu.
- Świetny pomysł. – Karol uśmiechnął się. – Twojej mamy nie ma w domu?
- Jest na jakiejś imprezie u znajomych. Znając ją wróci dopiero jutro w południe. Jestem dzisiaj panem na włościach – roześmiał się nerwowo. – To co, oglądamy film?
- Oczywiście.
Krzysiek przeszedł do pokoju i szybko wrócił z płytą DVD w ręku. Włożył ją do odtwarzacza i usiadł na podłodze, opierając się plecami o wersalkę, biorąc po drodze popcorn i swoją szklankę z napojem.
- Tak się najlepiej ogląda – wyszczerzył się w uśmiechu, na co Karol bez słowa dołączył do niego.
Oglądali w milczeniu, sięgając po popcorn i popijając colę. W pewnym momencie ich ręce spotkały się. Krzysiek drgnął zaskoczony, a serce zaczęło mu bić jak oszalałe. Chciał zabrać rękę, ale nie mógł. Karol złapał go i trzymał. Zdziwiony spojrzał na kolegę. I zobaczył wpatrzone w siebie oczy. Wyjątkowo poważne oczy.
- Co… - zaczął, jednak nie dane mu było skończyć.
Karol powoli przybliżył twarz do jego twarzy i zamykając oczy pocałował go delikatnie w usta. Krzysiek rozszerzył oczy ze zdumienia i zesztywniał cały. Nie zdążył nic powiedzieć, gdy Karol znowu go pocałował, tak samo delikatnie jak wcześniej, lecz o wiele dłużej. Położył rękę na jego udzie.
- Mogę cię pocałować? – zapytał chrapliwie, kiedy w końcu się oderwał od Krzyśka.
- Nie uważasz, że trochę za późno na to pytanie? – wyszeptał Krzysiek wciąż wpatrując się w piwne oczy Karola.
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Dlaczego?
- Kocham cię – wyszeptał Karol.
- To wcale nie jest zabawne.
- Bo nie miało być zabawne. Ja mówię poważnie – odparł spokojnie Karol, wciąż wpatrując się w oczy Krzyśka.
- Jak to możliwe? Znasz mnie zaledwie kilka dni.
- Zna cię dłużej niż ci się wydaje.
- Jak to?
- Obserwuję cię odkąd przyszedłeś do tego liceum.
- Jak to? – zapytał Krzysiek zupełnie głupiejąc.
Karol westchnął i powrócił do wcześniejszej pozycji. Spuścił wzrok, wpatrując się w dywan.
- Wpadłeś mi w oko na rozpoczęciu roku. Sam nie wiem dlaczego, jakoś tak po prostu. Od tamtego czasu, na każdej przerwie obserwowałem cię kiedy tylko mogłem. – Zamilkł na chwilę. – Wszyscy w koło myślą, że jak chłopka jest przystojny, to musi też być przebojowy i wygadany. Ja taki nie jestem. Owszem, łatwo nawiązuję kontakty, ale jeśli chodzi o prawdziwe uczucia, to jestem strasznie niepewny i nieśmiały. Kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem, wiedziałem, ze to będzie coś innego niż tylko zwykła sympatia. I nie pomyliłem się. Nawet nie wiem kiedy się w tobie zakochałem. Przestało mi wystarczać patrzenie na ciebie w szkole, często czekałem aż skończysz lekcje i szedłem za tobą do domu. Właśnie dzięki temu mogłem ci pomóc wtedy gdy Jurczewski z kumplami cię napadł. Następnego dnia pogadałem sobie z nimi jeszcze raz i zagroziłem, że jak nie zostawią cię w spokoju, to przez miesiąc będą mogli jeść tylko przez słomkę.
- A ja się zastanawiałem dlaczego tak łatwo odpuścili – westchnął Krzysiek.
- Masz mi to za złe? – Karol spojrzał z niepokojem na rozmówcę.
- Nie, ależ skąd zaprzeczył szybko. – Tylko to takie niecodzienne. Do tej pory wszyscy mnie ignorowali, nie miałem żadnego przyjaciela, a tu nagle coś takiego… Zupełnie jakbym był w jakimś śnie.
- Ale to chyba dobry sen? – spojrzał na Krzyśka z nadzieją w oczach.
- Jak na razie to po prostu sen. Nie wiem czy dobry czy zły.
Karol westchnął i znowu zapatrzył się w dywan.
- Więc jednak nic z tego – powiedział zrezygnowany.
- Tego nie powiedziałem. Po prostu… chciałbym cię lepiej poznać. Poza tym… - zawahał się. Nie chciał niczym urazić Karola, ale chciał żeby wszystko między nimi było jasne. Nabrał wiec powietrza i wypalił: - … jaką mam gwarancję, że nie chcesz się ze mnie ponabijać z kolegami?
- Masz rację, że mi nie ufasz. Sam bym sobie nie ufał jakbym był na twoim miejscu.
- Więc co teraz?
- Mogę cię pocałować?
Krzysiek roześmiał się.
- Możesz.
Karol nachylił się i pocałował go tak samo delikatnie ja przedtem, jednak tym razem Krzysiek odwzajemnił pocałunek.
- Myślisz, że mógłbyś zostać na noc? – wypalił Krzysiek zanim się w ogóle zastanowił.
- Naprawdę bym mógł? – Karol wyraźnie się ucieszył. Krzysiek tylko pokiwał głową. – Musiałbym zapytać rodziców.
- To zapytaj.
Karol wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer. Po krótkiej rozmowie uśmiechnął się zadowolony.
- Mogę zostać, ale tylko dlatego, że jutro jest sobota. No i mam wrócić na obiad.
- Cieszę się. To może byśmy teraz wrócili do filmu?
- Chyba trzeba go trochę cofnąć.
- Nie widzę problemu – Krzysiek uśmiechnął się i cofnął film do momentu, w którym przestali oglądać. Już do końca nic im nie przeszkadzało.
Dopiero wieczorem, gdy mieli iść spać, powstał mały problem. Okazało się, że Krzysiek nie ma żadnego materaca i obaj muszą spać na jednym łóżku, w dodatku jednoosobowym. Karolowi to nie przeszkadzało, ale Krzysiek dziwnie się z tym czuł. Na dodatek okazało się iż nie może znaleźć piżamy. Wprawdzie zazwyczaj spał nago, jednakże wiedział, ze gdzieś w szafie leży piżama, nawet dwie pary. Teraz jak na złość nie mógł znaleźć żadnej z nich. Stanęło na tym, że po prostu obaj będą spali w bieliźnie.
Kiedy po kąpieli leżał już w łóżku, czekając na Karola, serce waliło mu jak oszalałe. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie działo. Miał wrażenie, ze to piękny sen, który się skończy w najmniej oczekiwanym momencie. W końcu Karol się umył. Krzysiek czuł jak wsuwa się pod kołdrę i przysuwa się do niego. Odruchowo przesunął się jeszcze bardziej w stronę ściany, Chwilę potem poczuł jak Karol obejmuje go w pasie.
- Wybacz, ale inaczej nie da rady.
- W porządku – bąknął niepewnie, chociaż serce waliło mu jak oszalałe.
Jeszcze długo w nocy nie mógł zasnąć, tak był podniecony. Obejmująca go ręka Karola i jego spokojny i miarowy oddech na karku sprawiały, że serce tańczyło mu kankana.
Kiedy w końcu zasnął, w pokoju pojawił się nagle Azael, trzymając w ręce dwie piżamy.
- Szczęściu czasami trzeba dopomóc – mruknął i uśmiechnął się, po czym zniknął.
Kolejne dni mijały Krzyśkowi w szczęściu i spokoju, chociaż było coś, co nie dawało mu spokoju. Od tamtego dnia u niego w domu Karol nie wykonał żadnego poważniejszego ruchu w jego kierunku. Owszem, dalej wychodzili razem na miasto, trzymali się za ręce i całowali, jednak to było wszystko. Krzysiek zaczynał się już zastanawiać, czy Karol na pewno go kocha.
W końcu nadeszły wakacje. Po zakończeniu ceremonii zakończenia roku poszli na lody. Krzysiek był wyraźnie zawiedziony, co Karol bardzo szybko zauważył.
- Coś się stało? – zapytał z niepokojem. – Koniec szkoły, wakacje, powinieneś się cieszyć.
- Taaa – mruknął niepewnie, dziabiąc loda z taką zaciętością, jakby chciał wyrąbać dziurę w pucharku. – Po raz pierwszy w życiu mnie to nie cieszy.
- Czemu?
- Najpierw dwa miesiące wakacji, w ogóle nie będę cię widział, a potem ty pójdziesz na studia. Co z tego, że w Warszawie i że będziemy mogli się widywać, jak pewnie będziesz miał dużo nauki i nie będziesz już miał dla mnie tyle czasu. To nie w porządku.
Karol roześmiał się.
- A może byś chciał pojechać ze mną na wakacje?
- Słucham? – Krzysiek popatrzył zdumiony na przyjaciela.
- Jedziemy z rodzicami na Mazury. Mamy tam niewielką działkę nad jeziorem. Chciałbym żebyś pojechał ze mną.
- A co na to twoi rodzice?
- Już z nimi rozmawiałem. Nie mają nic przeciwko, nawet się ucieszyli. To jak, jedziesz?
- Nie wiem – Krzysiek wyraźnie posmutniał. – Mama może się nie zgodzić.
- W takim razie chodźmy ją poprosić. – Złapał Krzyśka za rękę i pociągnął.
- Czekaj, a lody?!
- Chrzanić lody, idziemy załatwiać pozwolenie na wyjazd! – odkrzyknął wesoło Karol.
Krzysiek roześmiał się. Życie jednak jest piękne, nawet jeśli matka się nie zgodzi.
Na początku miała obiekcje, ale po rozmowie z rodzicami Karola zmieniła zdanie. Dwa dni później siedzieli w samochodzie rodziców Karola i jechali w stronę Mazur. Z samego rana, prawie o świcie podjechali po Krzyśka i jeszcze raz zapewnili jego matkę, ze będą mieli na niego oko. Wymienili się telefonami i ruszyli w drogę.
- Ale tu pięknie – westchnął Krzysiek, kiedy w końcu dojechali na miejsce.
- No – Karol uśmiechnął się – Pomyśl, ze będziemy mieli to przez całe dwa miesiące.
- Dwa miesiące? To twoi rodzie mogli wziąć aż tyle urlopu?
- Ależ skąd. Tata cały czas jest w pracy. Prowadzi własną firmę. Często załatwi wszystko przez telefon i Internet. A mama pracuje w szkole, więc tez ma wakacje – zaśmiał się.
- To super. – Krzysiek ucieszył się. Jednak to chyba przez cały czas jest sen.
Ponieważ pierwszego dnia byli zmęczeni podróżą, więc tylko wykończyli prowiant jaki mieli na drogę i rozstawili leżaki ciesząc się ładną pogoda i spokojem.
W nocy, kiedy Krzysiek śnił o tym jak wspólnie z Karolem bawią się na jakiejś imprezie, coś nagle go brutalnie wyrwało z tego pięknego snu. Z trudem i z wielką niechęcią otworzył oczy. Chwilę zajęło zanim jego mózg obudził się całkowicie, a oczy przyzwyczaiły do ciemności. Kiedy to się w końcu stało, zobaczył pochylającego się nad nim Karola.
- Co się stało? – wymamrotał.
- Chodź – Karol uśmiechał się zadowolony. Krzysiek zdążył zauważyć, że jest w samych tylko slipkach, a raczej kąpielówkach.
- Dokąd?
- Popływać.
- O tej porze? – zdumiał się. – Jest środek nocy.
- Najlepsza pora na pływanie. Nawet nie wiesz jak się świetnie pływa w blasku księżyca. Chodź.
Krzysiek miał wątpliwości, ale widząc uśmiechniętą twarz Karola i wyciągniętą w jego stronę rękę, szybko się zdecydował. Przebrał się w kąpielówki i starając się nie hałasować zbytnio, by nie obudzić rodziców Karola, wybiegł z domku. Nad jeziorko dobiegli równocześnie i równocześnie wskoczyli z pomostu do wody, śmiejąc się.
- Miałeś rację, to jest najlepsza pora na pływanie – powiedział Krzysiek kiedy dopłynęli na środek jeziora.
- To jest najlepsza pora nie tylko na pływanie.
- A na co jeszcze? – zainteresował się.
- Na to – powiedział Karol i objąwszy Krzyśka pocałował go.
W pierwszej chwili zaskoczony, Krzysiek odwzajemnił pocałunek. Tak się w to zaangażował, ze zupełnie zapomniał przebierać nogami i chwilę potem zaczął powoli tonąć. Jednakże zupełnie nei zwracał na to uwagi. Silne ramiona Karola i jego namiętne pocałunki skutecznie odwracały jego uwagę. Pocałunek zakończyli już pod wodą. Gdyby nie to, że zabrakło im powietrza, zostali by tam o wiele dłużej.
- Chodź – wychrypiał Karol, kiedy w końcu wypłynęli.
- Dokąd?
Karol nie odpowiedział, płynął w stronę pomostu. Jednak nie wszedł na niego, tylko zatrzymał się przy jednym z pali go podtrzymujących. Kiedy Krzysiek w końcu dopłynął do niego, złapał go i przycisnął do pala. Wpił się w jego usta. Sekundę potem Krzysiek poczuł jego ręce na swoimi ciele. Poczuł jak pieszczą go zachłannie i chaotycznie.
- Mogę? – wychrypiał Karol między jednym a drugim pocałunkiem.
Zanim Krzysiek zdążył się zapytać o co mu chodzi, poczuł jego rosnące podniecenie i ręce wdzierające się w kąpielówki i pieszczące pośladki. W tym momencie zrozumiał o co pyta kochanek.
- Tak – wyszeptał wprost w usta Karola.
Nie przestając się całować ściągali z siebie kąpielówki. Wychodziło im to trochę chaotycznie i niecierpliwie, jednak w końcu to zrobili. Pieszczoty Karola przybrały na sile. Po chwili Karol złapał go za nogi i oplótł wokół własnych bioder. Zanim Krzysiek zdążył cokolwiek powiedzieć, wszedł w niego stanowczym ruchem. Krzysiek znieruchomiał. Pierwsze wrażenie było tak niesamowite, że aż przestał oddychać.
- Nie bój się, nie będzie bolało, woda wszystko złagodzi – powiedział Karol chrapliwym głosem. Zaczął powoli się poruszać. W pierwszym momencie Krzysiek czuł się wyjątkowo niekomfortowo, lecz wyjątkowo łagodne ruchy Karola, jego ciepłe usta i ręce błądzące po całym ciele, sprawiły, że rozluźnił się i zaczął czerpać z tego przyjemność. Doszedł dość szybko. Już chciał zawstydzony przeprosić, że przez niego to się tak szybko skończyło, jednak poczuł jak Karol też szczytuje zamykając własny krzyk rozkoszy w ustach Krzyśka.
- Zawsze chciałem to zrobić – wychrypiał Karol oddychając ciężko.
- To znaczy.
- Seks. Z osobą, którą kocham, w jeziorze, w świetle księżyca. Widziałem to kiedyś na jakimś filmie. Było tak pięknie przedstawione, muzyka tak dobrana, że aż sam zapragnąłem to zrobić. Ale tylko z osobą, którą pokocham naprawdę.
- Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk – Krzysiek roześmiał się cicho.
- No i co z tego – burknął Karol.
- Nic, nic. Bardzo mi się to podoba w tobie. A jak wrażenia? Tak jak sobie to wyobrażałeś?
- Jeszcze lepiej – mruknął Karol całując Krzyśka. – Musimy to powtórzyć.
- No cóż, będziemy mieli na to jeszcze całe dwa miesiące.
- I całą dzisiejszą noc – dodał Karol nie przerywając całowania.
I noc była świadkiem ich namiętności i spełnienia.
Kiedy rano Krzysiek się obudził, Karola nie było w pokoju. Bez pośpiechu ubrał się i zszedł na dół. Zdziwił się nie widząc nikogo w domu. Już zaczął się zastanawiać co ma robić, gdy nagle doleciał do niego z tarasu jakiś głos. Rozpoznał Karola. Podszedł cicho, chcąc go przestraszyć, lecz to co usłyszał zatrzymało go w miejscu. Karol rozmawiał z kimś prze komórkę.
- No pewnie. Był taki chętny i napalony, że zrobił wszystko co tylko chciałem. Zakochał się we mnie bez pamięci. Naiwniak.
Krzysiek poczuł jak ogromna gula ściska mu gardło. A wiec to wszystko było kłamstwem? Cała ta miłość to była jedna wielka bujda, tylko po to żeby go wykorzystać? Łzy popłynęły mu z oczu. Chciał uciec, ale nie mógł. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Stał więc i słuchał dalej, a Karol śmiał się.
- No oczywiście. Ty myślisz, że ja mógłbym z nim być na poważnie? Toś ty albo głupia albo naiwna. Nie, nie ma takiej możliwości. Nie zrobię tego, nawet gdybyś mnie błagała na kolanach. Już nie mogę. Może gdyby to było wcześniej, to bym się zgodził, ale teraz… - westchnął. – Zakochałem się. Ty się ze mnie nie śmiej, dobra? Ja mówię poważnie, zakochałem się. Nie, na pewno mi nie przejdzie. Bo wiem, i już. Może kiedyś was poznam, na razie chcę go tylko dla siebie. No dobra. Więc ma na imię Krzysiek i jest dwa lata młodszy ode mnie. Chodzi do tej samej szkoły co ja.
Serce Krzyśka stanęło, a oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Karol właśnie mówił o nim! Że go kocha! W takim razie o kim mówił wcześniej? Zaintrygowany słuchał dalej.
- Nie, nie jest ładny – Krzysiek poczuł dziwne ukłucie w sercu. – Ale ma w sobie to coś, sam nie wiem co, coś co mnie ciągnie do niego. Po prostu kocham go. To prawda, zmieniłem się, nie chcę już nikogo innego, nie chcę już się bawić. Dlatego też będę wdzięczny jeśli powiesz mu żeby dał sobie ze mną spokój i znalazł kogoś innego. Tak, jestem pewny, to jest na zawsze. Chcę tylko Krzyśka. To dobrze. Ja też cię kocham, pa.
Widząc, że Karol kończy rozmowę, Krzysiek szybko wycofał się. Z bijącym sercem pobiegł do pokoju i rzucił się na łóżko. Nie mógł uwierzyć to, co właśnie podsłuchał. Więc jednak Karol go kocha! Był wniebowzięty. Sięgnął do plecaka leżącego pod łóżkiem i wyciągnął z niego niepozorny zeszyt oraz długopis. Przez chwilę przewracał kartki, aż w końcu trafił na właściwe miejsce. Przez całą kartkę przebiegał ogromny napis z kilkoma wykrzyknikami i podkreśleniami. „Chcę umrzeć!!!” Szybko go zamazał i na sąsiedniej kartce naskrobał drukowanymi literami: „Chcę żyć!!”. Na koniec wrzucił zeszyt do plecaka i zbiegł na dół. To będzie ostatni wpis w jego pamiętniku.
***
Tymczasem gdzieś w niebie…
Departament Przypadków Beznadziejnych.
Archanioł Gabriel siedział za biurkiem i patrzył milcząco na stojącego przed nim Azaela. W końcu odezwał się.
- Chyba powinienem ci pogratulować. Wykonałeś swoje pierwsze zadanie.
- Znaczy, że dostanę te skrzydła? – chłopak wyraźnie ucieszył się.
- Na to wychodzi – mruknął Gabriel. – Jednakże sposób w jaki się do tego zabrałeś był dość ryzykowny. Chłopak mógł faktycznie skończyć ze sobą gdy go tak naciskałeś.
- Nie było żadnego ryzyka szefie – odparł Azael uśmiechając się, jednak widząc zmarszczone brwi Gabriela, szybko się poprawił: - znaczy: „proszę pana”. Dokładnie przestudiowałem wszystko, co o nim mamy i stwierdziłem, że to będzie najlepszy sposób. W jego charakterystyce wyraźnie było napisane, że bywa uparty i potrafi się zaprzeć, kiedy się na niego zbytnio o coś naciska. Wystarczyło więc stworzyć do tego odpowiednie warunki i dalej wszystko się samo potoczyło
- Rozumiem – mruknął Gabriel, po czym zamilkł. Po chwili milczenia wstał zza biurka i stanął za plecami rozmówcy. Położył rękę między łopatkami Azaela. Po chwili rozbłysła jasnym światłem, które utrzymywało się przez chwilę, a gdy zgasło archanioł zabrał rękę.
W tym momencie koszula na plecach chłopca zaczęła się wybrzuszać. Chwilę potem materiał rozerwał się w dwóch miejscach i powoli zaczęły się z niego wyłaniać pióra, które rosły i rosły formując się w skrzydła. Na koniec rozłożyły się prezentując się w pełnej okazałości.
- Rany, dostałem skrzydła – Azael cieszył się niczym małe dziecko. Dotykał skrzydeł, całował je i wykręcał się, żeby zobaczyć ich jak najwięcej.
- Teraz idź do Departamentu Lotów. Tam nauczą cię jak z nich korzystać.
- Tak jest szefie! – wykrzyknął Azael. Zanim Gabriel zdążył go obsztorcować, chłopca już nie było.
- Niegłupi z niego dzieciak – mruknął Gabriel – ma potencjał na dobrego anioła. Może trzeba by tą jego metodę wprowadzić do szkolenia przyszłych aniołów? Musze porozmawiać ze Świętym Piotrem.
Wstał i już chciał wyjść z gabinetu, gdy jego wzrok padł na leżącą na jego biurku książkę. Nosiła tytuł „Co by było, gdyby Krzysztof Nawacki umarł” - To już nie będzie potrzebne – mruknął, po czym wrzucił książkę do kominka i wyszedł z gabinetu.
Książka upadła na polana i otworzyła się na stronie zatytułowanej „Rozdział trzeci – przyjaciele” Tym razem obraz był nieruchomy. Widać na nim było zwykły pokój. Na łóżku leżał z zamkniętymi oczami Karol Barelski, na nocnym stoliku stała pustka szklanka i opakowanie po jakiś lekach, a na biurku leżała zapisana kartka.
Odszedł zanim zdążyłem mu powiedzieć jak bardzo go kocham. Zbyt długo z tym zwlekałem. Życie bez niego nie ma dla mnie sensu. Mam nadzieję, że spotkam go gdzieś tam i będę w końcu mógł powiedzieć „kocham cię”.
Koniec
|
|
Komentarze |
dnia maja 19 2012 09:40:08
aqu prosze cie...tak szybko? za szybko, conajmniej jeszcze jeden czapter by sie przydal by historia miala rece i nogi oraz nie wygladala jakby byla pisana po macoszemu, na kolanku oj,oj, oj |
dnia maja 24 2012 20:53:19
No i sie poryczałam na koniec XD Normalnie mnie wzruszyłeś ^^
Zakończenie jest piękne, chociaż aż mi się gorąco zrobiło, jak podsłuchał tą rozmowę @_@ już miałam czarne wizje tak jak Krzysiek! To był normalnie moment grozy... A jeszcze ta ostatnia scena... Normalnie łzy jak grochy!! Wspaniałe bardzo bardzo BARDZO mi się podobało |
dnia maja 24 2012 20:54:40
Dzięki Floo |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|