ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Czekolada o smaku deszczu 7 |
Przez kilka kolejnych dni Adam zauważył, że Kamil wyraźnie go unika. Ogólnie zachowywał się tak jak zawsze, ale za każdym razem gdy zostawali sam na sam albo unikał rozmowy i nie patrzył Adamowi w oczy, albo po prostu wynajdywał pretekst, żeby tylko iść gdzie indziej. Adama to martwiło, bardzo lubił Kamila i nie chciał żeby były między nimi jakieś nieporozumienia. Niestety nie mógł wyjaśnić tej sytuacji, za dnia Kamil go wyraźnie unikał, a wieczorami gdzieś znikał. Adam martwił się tym tak bardzo, że w końcu zaczęło to wpływać na jego pracę.
- Uważaj co robisz! – wrzasnął w pewnym momencie Karol, gdy Adam zawiązał zbyt mocno bandaż na nodze psa, który aż zaskowytał.
- Przepraszam. Już będę uważał.
Karol westchnął ciężko. Oddał psa właścicielce i nie zawołał następnego pacjenta, tylko zwrócił się do Adama:
- Co jest grane?
- Nie rozumiem o co ci chodzi? – Adam popatrzył zdziwiony na lekarza.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś, dobra? – warknął Karol. – Przecież widzę, że coś cię gryzie. Więc? Co to jest?
- Nic takiego czym musiałbyś się przejmować.
- Przejmuję się wszystkim co rzutuje na twoją pracę. Więc?
Adam westchnął i usiadł zrezygnowany na krześle.
- Kamil jest na mnie o coś zły, a ja nie wiem o co. Kiedy próbuję z nim pogadać, on wyraźnie mnie unika. Lubię go i nie chcę, żeby był na mnie zły.
- Tylko tyle? – mruknął wyraźnie niezadowolony Karol. – A ja myślałem, że koniec świata się zbliża.
- Ale to jest dla mnie bardzo ważne! – wykrzyknął Adam.
- Wystarczy, że po prostu poczekasz i albo mu przejdzie, albo sam ci powie o co biega.
- Jesteś pewien?
- Chyba znam go trochę dłużej od ciebie, nie? Więc nie myśl już o tym tylko wracaj do roboty. Pacjenci czekają.
- Ok. – Adam uśmiechnął się i poszedł po następnego pacjenta.
W końcu nadszedł ten dzień, kiedy Karol zamknął lecznicę i pojechał z Karolem po jego rzeczy. Jakimś cudem wszyscy się o tym dowiedzieli i dodawali Adamowi otuchy przed wyjazdem.
- Jesteś pewien, ze jeden karton wystarczy? – spytał nieufnie Karol kiedy już siedzieli w samochodzie.
- W zupełności. Nie chcę nic brać, tylko kilka rzeczy, które mają dla mnie specjalne znaczenie, a na to w zupełności wystarczy ten karton, który wzięliśmy.
Trochę im zajęło zanim przedarli się przez całą Warszawę, ale w końcu dojechali na miejsce: pod ogromną willę stojącą w bogatszej części Anina.
- Boję się – szepnął Adam nerwowo zaciskając pieści na kolanach.
- Jestem z tobą – powiedział Karol nakrywając jego dłoń swoją. – Wszystko będzie dobrze.
Wysiedli z samochodu. Karol wyciągnął z bagażnika karton i podeszli pod furtkę. Adam wyciągnął z kieszeni klucze. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego w ogóle je zatrzymał. Przecież wyrzucili go bliżej domu po tym jak usłyszeli, że jest gejem. Nie pozwolili nic zabrać, wyrzekli się go zupełnie. Dlaczego wiec zatrzymał te cholerne klucze? Może podświadomie wierzył, że kiedyś będzie jednak mógł wrócić? Adam podszedł bliżej i chcąc dodać mu otuchy położył rękę na jego ramieniu. Ten gest otrzeźwił Adama. Wsadził klucz do zamka i otworzył furtkę. Podeszli wykładaną marmurowymi płytkami ścieżką pod drzwi wejściowe. Adam przez chwilę się zawahał, lecz czując za plecami Karola zdecydowanym ruchem otworzył drzwi i wszedł do środka, a Karol za nim. Znaleźli się w ogromnym, urządzonym z przepychem, holu. Po jednej i po drugiej stronie znajdowały się drzwi do jakiś pomieszczeń, a na wprost nich ogromne dębowe schody prowadzące na piętro. W pomieszczeniu po prawej stronie, które, sądząc po wystroju, było zapewne salonem, jakaś starsza kobieta pracowicie jeździła odkurzaczem po dywanie. Adam uśmiechnął się lekko i podszedł do salonu, jednak nie przekroczył progu. Odezwał się głośno:
- Dzień dobry, pani Gieniu!
Kobieta drgnęła przestraszona i odwróciła się szybko;. Kiedy zobaczyła Adama jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia a usta otworzyły w niemym krzyku. Wyłączyła odkurzaczi podbiegła do gościa.
- Karolek, kochanieńki, jak ja się cieszę, że cię widzę! – Złapała Adama i przyciągnęła do piersi, co wyglądało z lekka dziwnie, biorąc pod uwagę fakt, ze była od niego niższa co najmniej o dwie głowy. – Gdzieś ty się podziewał kochanieńki? Co się z tobą działo? Nawet nie wiesz jak się martwiłam o ciebie, spać po nocach nie mogłam.
- Ja też się cieszę, że panią widzę, pani Gieniu – odparł Adam uśmiechając się ciepło. – Co u pani? Zdrowie dopisuje? A jak wnuki? Grzeczne są?
- A jakoś leci, kochanieńki. Ale mów lepiej co u ciebie? Widzę, że dobrze wyglądasz, nawet przytyłeś trochę… znaczy, że dobrze ci się powodzi.
Adam zaśmiał się.
- Niepotrzebnie się pani martwi, pani Gieniu. Wszystko u mnie dobrze, ma co jeść i gdzie spać. Mam… - zawahał się na chwilę – …nową rodzinę. Kochają mnie.
- To dobrze synku, to dobrze – oczy kobiety zaszkliły się.
- Pani pozwoli, pani Gieniu, to mój starszy brat, Karol. Karol, to Pani Gienia, nasza gosposia.
Kobieta podeszła do Karola i przez chwilę patrzyła na niego uważnie, aż w końcu przyciągnęła go do swojej piersi i powiedziała cicho:
- Dbaj o mojego Karolka. To dobry dzieciak, okrutnie przez los skrzywdzony.
- Oczywiście, proszę pani, będę o niego dbał – wystękał Karol próbując wyswobodzić się z uścisku.
- Pani Gieniu, czy… są w domu?
- A nie, kochanieńki – kobieta w końcu puścił Karola, który odetchnął z wyraźną ulgą i poprawi z lekka zwichrowaną fryzurę. – Państwo jeszcze nie wrócili z pracy.
- To dobrze – Adam odetchnął z ulgą. – Chciałbym zabrać trochę swoich rzeczy i wolałbym się nie natknąć na nich.
- Oj, to będzie z tym problem, kochanieńki – kobiecina wyraźnie zaaferowała się.
- Dlaczego? – w jego głosie słychać było niepokój.
- Następnego dnia po tym jak pan cię wyrzucił, wszystkie twoje rzeczy zostały wyrzucone na śmietnik, a pokój przemalowany i umeblowany od nowa.
- Wszystko? – niepokój wkradł się w głos Adama.
- Wszystko, kochanieńki, wszystko – odparła gosposia, a widząc łzy zbierające się w oczach Adama dodała szybko: - Ale nie martw się, udało mi się je wyciągnąć i schować tak, żeby państwo nie widzieli.
- Pani jest kochana, pani Gieniu – powiedział Adam i uściskał kobietę.
W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się. Wszyscy odwrócili się w ich stronę i zobaczyli postawnego mężczyznę z przyprószonymi siwizną skroniami. Kiedy zobaczył gości, zmarszczył gniewnie brwi.
- Genowefo, co ten człowiek tu robi? – Jego głos był zimny i bezbarwny.
Serce Adama przyspieszyło. Chcąc je uspokoić zacisnął zęby, a ręce wsadził w kieszenie spodni i skulił się. Karol, widząc, że Adam zaczyna się załamywać, przysunął się bliżej, tak, że stykał się z jego plecami. Jedną rękę położył na jego ramieniu, a drugą wsadził do kieszeni, splatając palce z jego palcami. Miał nadzieję, że to doda mu otuchy. Nie czekając na jego reakcję odezwał się spokojnie:
- Przyjechaliśmy zabrać jego rzeczy.
- W MOIM domu nie ma żadnych rzeczy tego człowieka – odparł zimno mężczyzna. – Nie znam go. Proszę natychmiast opuścić ten dom, inaczej wezwę policję. Genowefo, kawa – rzucił jeszcze władczym tonem i odszedł, kierując się w stronę jedynych drzwi znajdujących się na parterze.
- Już podaję, panie mecenasie – odparła głośno kobieta, a szeptem dodała do Adama: - Przyjdź do mnie, kochanieńki. Od tyłu – I pobiegła robić kawę dla pracodawcy.
- Chodźmy, nie ma sensu dłużej tu stać – powiedział Karol i pociągnął Adama do drzwi.
Kiedy wyszli na zewnątrz, Adam prawie automatycznie skierował swoje kroki na tył domu. Przeszli przez kuchenne drzwi, potem przez kolejne i znaleźli się w niewielkim pokoiku. Pierwszym co rzucało się w oczy były sporo worki na śmieci, wypchane do granic możliwości, a dopiero później reszta wyposażenia. Karol posadził Adama na jednym z krzeseł, sam usiadł na drugim i czekali. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i weszła gosposia.
- Jesteś kochanieńki - wyraźnie się ucieszyła. – Jak widzisz, udało mi się uratować – wskazała na worki. – Mam nadzieję, że jest tu wszystko – w jej głosie można było usłyszeć szczery niepokój.
- Dziękuję, pani Gieniu – wyszeptał Adam i objąwszy kobietę przytulił się do niej. – Jest pani kochana. Przepraszam, że sprawiam pani kłopot. Przez moje rzeczy ma pani tak niewiele miejsca w pokoju.
- Ależ nie przepraszaj, kochanieńki. Jakoś to przeżyję. Najważniejsze, że wróciłeś.
- Nie wróciłem, pani Gieniu.
- Jak to? – kobieta zdziwiła się.
- Po tym jak mnie potraktował, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Chcę tylko zabrać niektóre swoje rzeczy i zapomnieć o nich kompletnie.
- Biedactwo – gosposia pogłaskała Adama po głowie. – Co to teraz z tobą będzie?
- Dobrze będzie, pani Gieniu. – Adam uśmiechnął się lekko. – Mam nowa rodzinę, która mnie kocha. Więcej mi nie potrzeba.
- To dobrze, kochanieńki, że kogoś masz.
Zapanowała cisza, którą w końcu przerwała gosposia.
- No, koniec tych smętków. Zrobię wam herbatki. Co ty na to kochanieńki?
- Nie chciałbym sprawiać kłopotów, pani Gieniu – Adam uśmiechnął się słabo.
- Ależ jaki tam kłopot – kobieta machnęła lekceważąco ręką. – Pan mecenas będzie teraz, jak zawsze, zajęty swoimi dokumentami, a pani doktorowa znowu pewnie wróci pod wieczór. A że zdążyłam już dzisiaj posprzątać, więc do obiadu mam czas dla siebie.
- W takim razie poproszę malinową, pani Gieniu. A ty? – odwrócił się do milczącego Karola.
- Ja dziękuję.
Gosposia wyszła. Adam westchnął i zajrzał do pierwszego z worków. Wyjmował z niego różne rzeczy, część z nich odkładając na bok, a część wkładając do przyniesionego kartonu. Zanim gosposia wróciła z herbatą, rzeczy były przebrane. Chwilę jeszcze posiedzieli rozmawiając na neutralne tematy, w końcu gosposia ostatni raz uściskała Adama i wyszli.
- Wszystko w porządku? – zapytał Karol, kiedy już siedzieli w samochodzie. Adam był wyjątkowo milczący i strasznie blady.
- Jedźmy już - odparł napiętym głosem. – Nie chcę już tego oglądać.
Karol bez słowa ruszył. Nie dojechali nawet do końca uliczki, gdy Adam odezwał się.
- Zatrzymaj się.
- Co się stało? – zaniepokoił się Karol i posłusznie zatrzymał samochód.
Adam wyciągnął z kieszeni klucze.
- To ostatnia rzecz jaka mnie z nimi łączy. Czy mógłbyś… - głos mu się załamał. – Obawiam się, że ja nie dam rady.
Karol bez słowa wziął klucze i wysiadł z samochodu. Wrócił dość szybko.
- Oddałem gosposi – powiedział ruszając. – Trochę przykro jej się zrobiło. Na koniec jeszcze postraszyła mnie, ze jak nie będę o ciebie dbał, to będę miał z nią do czynienia.
Adam roześmiał się słabo.
- Kochana Pani Gienia. Tylko jej na mnie tak naprawdę zależało. Tak po prawdzie to była dla mnie ojcem i matką. Starzy, wiecznie zajęci robieniem kariery, w ogóle się mną nie interesowali, z wyjątkiem tego, żebym przynosił ze szkoły najlepsze stopnie. Będzie mi jej brakowało.
Kiedy dojechali do domu, Adam wysiadł bez słowa i ruszył do swojego pokoju. Kiedy w końcu się w nim znalazł, opadł bezsilnie na podłogę i skulił się ukrywając twarz w dłoniach. Towarzyszące mu przez cały dzień napięcie w końcu zeszło i zaczął się trząść. Nawet nie usłyszał jak drzwi otworzyły się i wszedł Karol. Postawił pudło z rzeczami Adama na podłodze i bez słowa kucnął obok niego, po czym objął go mocno. Adam w pierwszej chwili spiął się, lecz już po sekundzie rozluźnił się i wtulił się w Karola desperacko go obejmując. Z oczu popłynęły mu łzy. Karol nie poruszył się ani o centymetr, mimo iż pozycja w jakiej siedział, była wybitnie niewygodna. Cierpliwie czekał, aż Adam się wypłacze. Kiedy to w końcu nastąpiło, wziął Adama na ręce i zaniósł na łóżko. Delikatnie go położył, po czym położył się obok niego pozwalając by znowu go objął, przyciskając się do niego aż do utraty tchu. Wiedział, ze żadne słowa teraz nie pomogą, a bardzo chciał go jakoś pocieszyć, wiec zaczął delikatnie głaskać go po głowie. Po chwili przerwał głaskanie i pocałował go w głowę, po czym zamknął oczy i zanurzył twarz w jego włosach. Po chwili oderwał się od niego, a kiedy otworzył oczy, zobaczył twarz Adama tak blisko swojej jak nigdy dotąd, a usta tak blisko jego własnych, że wystarczyło by wysunął wargę, by ich dotknąć. Nie wysunął. Przesunął całą głowę i zamykając dotknął jego ust. Chciał żeby to był delikatny pocałunek, bardziej pocieszający niż… Jednakże Adam uniemożliwił mu to. Wpił się w jego usta łapczywie i jakoś tak zaborczo jakby bał się, ze Karol nagle rozmyśli się i odepchnie go. Nie rozmyślił się, chociaż na początku był z lekka zaskoczony. Jednak żar jaki czuł i to pożądanie aż wypływające z każdego ruchu adamowych warg sprawiły, że pogłębił pocałunek. Pewnym momencie musiał nabrać oddechu. Oderwał się od Adama i uważnie na niego spojrzał. I zobaczył mokre od resztek łez oczy przesłonięte mgłą, która jednak nie była w stanie ukryć bijącego w nich pożądania. To plus szybki oddech Adama muskający raz po raz jego wargi, sprawił, że poczuł pożądanie kumulujące się w jednym miejscu. W tym momencie przestał myśleć. Jak jeszcze przed chwilą miał jakieś wątpliwości, tak teraz pozbył się ich wszystkich. Z gwałtownością, jakiej od wieków nie pokazywał, wpił się w usta kochanka, jednocześnie przesuwając jedną ręką po jego boku, drugą wciąż go obejmował. Ręka wdarła się niecierpliwie pod koszulę dotykając mięśni brzucha poruszanych coraz szybciej przez rosnące pożądanie. Przeniósł się z pocałunkami na szyję, czym wywołał kilka urywanych jęków. To go podnieciło jeszcze bardziej. Próbował rozpiąć stojącą mu na przeszkodzie koszulę, lecz rosnące pożądanie uniemożliwiało jego palcom właściwą koordynację, toteż po kilku chwilach szamotaniny po prostu szarpnął za brzeg koszuli rozrywając ją. Przerwał pocałunki i rozerwawszy koszulę do końca odsłonił pierś Adama. Była prawie gładka, z niewielkim paseczkiem delikatnego włosa biegnącego od mostka i niknącego za paskiem spodni. Szybko ściągnął własną koszulkę i zaczął ją całować, jednocześnie siłując się ze spodniami. Po chwili Adam leżał kompletnie nagi. Nerwowymi ruchami ściągnął własne spodnie i wrócił do tego co był zmuszony przerwać. Gorąc leżącego pod nim ciała, jego namiętne ruchy i wymykające się ust pełne namiętności dźwięki, sprawiły, że przestał racjonalnie myśleć. Żaden z nich nie myślał, żaden z nich nie zastanawiał się czy przypadkiem ktoś nagle nie wejdzie do pokoju. Obydwaj dali się ponieść ogarniającej ich żądzy, ulegając wzajemnemu żarowi ciał i namiętności.
Spełnienie przyszło szybko, lecz było potężne i odebrało zmysły na dobrą chwilę. Leżeli wtuleni w siebie, próbując uspokoić oddechy, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Adam drgnął przestraszony i z paniką w oczach chciał się podnieść w poszukiwaniu ubrania, lecz Karol przytrzymał go mocno wpijając się gwałtownie w jego usta. Pukanie powtórzyło się, a po nim nadeszło szarpnięcie za klamkę. Jednak nikt nie wszedł do środka. W tym momencie Karol oderwał się od ust kochanka.
- Zamknąłem drzwi na klucz – wyszeptał całując go delikatnie.
Adam odetchnął z ulgą i szybko wstał. Zakładając ubranie stanął tak, żeby nie patrzeć na Karola.
- Przepraszam, że cię w to wciągnąłem – powiedział nerwowo. – To był impuls spowodowany całą tą sytuacją i się więcej nie powtórzy. Nie chciałbym… - głos mu się załamał. Skulił się chowając twarz w dłoniach. – Proszę, zapomnij o tym. – powiedział z rozpaczą w głosie. - Nie chcę żebyście mnie nienawidzili za to. Nie chcę was stracić, zbyt wiele dla mnie znaczycie. Proszę, zapomnij! – spojrzał rozpaczliwie na Karola.
Ten bez słowa wstał i podszedłszy do Adama objął go przyciągając do własnej piersi.
- Nie będą cię za to nienawidzić – powiedział spokojnie. – Oni wiedzą, że jesteś gejem. Już od dawna.
- Jak to? – zdumiał się.
- Powiedziałem im tego dnia gdy uciekłeś. – odparł, a widząc przerażony wzrok Adama dodał szybko: - nie zdradziłem im tego co mi wtedy powiedziałeś. Po prostu powiedziałem, że jesteś gejem i przez to rodzice i przyjaciele się od ciebie odwrócili.
- I co oni na to powiedzieli? – zapytał napiętym głosem.
- Że to twoja sprawa z kim sypiasz. – Karol uśmiechnął się. – Jesteś dorosły, a oni nie mają prawa się wtrącać w twoje życie. No chyba, że masz zamiar je spieprzyć, wtedy nie ma zmiłuj.
Adam odetchnął z ulgą.
- Wtedy, gdy Kamil mnie znalazł, myślałem o tym by ze sobą skończyć. Ale teraz już tak nie myślę. Chociaż przez cały czas, gdzieś w głębi duszy boję się, że gdy dowiecie się całej prawdy o mnie, to też się odwrócicie i już nic mi nie zostanie – ostatni wyraz prawie wyszeptał urywanym głosem, a z jego oczu pociekły łzy.
- Tak się na pewno nie stanie – odparł Karol głaszcząc Adama po głowie – ale jeśli nie chcesz o tym co było przed chwilą, mówić nikomu, to w porządku, ja też nic nie powiem.
- Dzięki.
- A teraz może chodźmy, co? Bo inaczej cały obiad nam zjedzą.
- Skąd wiesz?
- Bo to już pora mniej więcej obiadowa. To pewnie Ciuciek się dobijał do drzwi, żeby nam powiedzieć, ze obiad już jest na stole – odparł Karol uśmiechając się. – Więc idź do łazienki trochę opłukać twarz, a potem szybko na obiad, ok.?
Adam skinął twierdząco głową i wyszedł z pokoju. Karol szybko ubrał się i także wyszedł.
|
|
Komentarze |
dnia kwietnia 23 2012 21:15:34
No wiec... A tak, nie zaczyna się od no więc... Hmmm... Sama nie wiem co napisać. Pani Gienia ujęła mnie za serce. Jedyna przyjazna mu tam osoba. Biedny Adam to musiał być dal niego straszne *bierze Adama za fraki i przytula* biedactwo.
No a potem ta akcja z Karolem...I to co mnie zaskoczyło najbardziej, rozmowa typu "Zapomnijmy o tym. To nie miało miejsca. Poniosło nas.", "Dobra nie ma sprawy, możemy zapomnieć". Czy tylko dla mnie to dziwne. Ile razy Karolowi przydarzyło się coś takiego?? |
dnia lipca 25 2012 14:56:48
Lubię Twoje opowiadania, bo są sympatyczne, język masz znośmy, bohaterowie są czasem mało realni, ale zapadają w pamięć i bardzo niektórych lubię. Ale uważaj na błędy. Nie wiem jak się ten błąd nazywa, nazwijmy go na potrzeby tego komentarza błędem logicznym: "Przerwał pocałunki i rozerwawszy koszulę do końca odsłonił pierś Adama. Była prawie gładka, z niewielkim paseczkiem delikatnego włosa biegnącego od mostka i niknącego za paskiem spodni. Szybko ściągnął własną koszulkę i zaczął ją całować, jednocześnie siłując się ze spodniami." Ja wiem, że Karol ściągnął swoją koszulkę i wiem, że to zapewne skórę Adama całował, ale ze zdania wynika, że całował koszulkę siłując się ze spodniami. Taki gorący towar pod nim leży, a on się do koszulki dobiera...ech dziwni ci ludzie... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|