The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 16:34:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Popatrz, już jesień
Październikowe słońce świeciło jasno. Lecz nie dawało już wiele ciepła. Kolorowe liście przesypywały się po brukowanych uliczkach. Po lecie nie zostało już śladu. Dni coraz krótsze mijały szybo, odliczając czas do zapowiadanej mroźnej tego roku zimy. Z kubkiem gorącej herbaty można było spędzać długie wieczory. I to właśnie robiłem. Siedząc na oknie półwieżyczki, z parującym kubkiem przypatrywałem się Tobie. Pewnie nawet o tym nie wiedziałeś pochłonięty pracą. Uwielbiałem wtedy na ciebie patrzeć. Lekko zmarszczony w wyrazie skupienia nos, szarozielone oczy bystro patrzące w rzędy cyferek, lniane włosy pasmami opadające na jasne, szczupłe policzki. I te delikatne dłonie, lekko sunące piórem po kartce i zapisujące linie skomplikowanych obliczeń i wzorów. Niezwykłe. Ja nigdy nie czułem najmniejszego pociągu do liczb. A Ty rozwiązywałeś wszystko tylko na chwilę przystając nad czymś. I to mi się w Tobie strasznie spodobało. I nadal mi się podoba, ale teraz i nie tylko to. Popatrzyłeś na mnie i uśmiechnąłeś się. Odstawiłem kubek i skinąłem na Ciebie. Bez słowa wstałeś, podszedłeś do mnie i położyłeś swą jasną głowę na moich kolanach.
- Popatrz Carroll, już jesień, a wydaje mi się, że poznaliśmy się dopiero wczoraj...

Początek czerwca był wyjątkowo ciepły. Świeżo upieczeni maturzyści licznie oblegali bary i puby i oblewali zdanie swego egzaminu dojrzałości. Snuli również plany na przyszłość, która w ich oczach miała być piękna, kolorowa. To ich ostatnie wspólne wakacje i mimo iż i tak się niedługo rozjadą, chcieli pobyć jeszcze chwilę we własnym gronie. I tak minął pierwszy miesiąc wakacji, które Carroll wspominał całkiem miło. Stał przed budynkiem Akademii Matematyczno - Astronomicznej i pustym wzrokiem wodził po nazwiskach przyjętych na uczelnię. Z dziesięciu arkuszy przeczytał już osiem i nadal się nie odnalazł. Zaczynał mieć złe przeczucia. Dziewiąty i nic. Dziesiąty... Nie ma go! To nie był jego najszczęśliwszy dzień. Załamany odwrócił się. Kopnął z pretensją kamień i ruszył przed siebie. Poczuł jak coś spływa mu po ustach. Dotknął dłonią twarzy i zobaczył na swych jasnych palcach krew, która miarowym tempem leciała mu z nosa. Westchnął przeciągle i wyciągnął z kieszeni poplamioną już chusteczkę. Przytknął ją i w pośpiechu zaczął szukać następnej czując, że ta długo już nie wytrzyma.
- Trzymaj.
Ktoś przyłożył mu mokrą chustkę do nosa. Podniósł głowę i zobaczył przed sobą młodego chłopaka. Grafitowe, błyszczące loczki okalały jego twarz. Przyglądał się z zaciekawieniem zdziwionemu Carrollowi. Jego wąskie wargi uśmiechały się miło a fakt ten zdawały się potwierdzać iskierki w jego fiołkowych oczach. W ręce trzymał butelkę nie gazowanej wody mineralnej.
- Odchyl głowę do tyłu. - Polecił mu nieznajomy i zakręcił butelkę. Carroll wykonał polecenie i przymknął oczy. Kiedy je otworzył, zdał sobie sprawę, że ogląda świat z trochę innej perspektywy niż poprzednio. Ponadto wisi nad nim jakiś cień. Wpatrywał się w niego chwilę, aż wreszcie zaczął rozróżniać kształty. Z przerażeniem stwierdził, że to głowa nieznajomego a on leży na jego kolanach. Zerwał się jak oparzony i usiadł niepewnie na ławce. Nieznajomy popatrzył na niego przeciągle i odwrócił głowę, udając zainteresowanie pełzającym po chodniku robakiem. Zapadła nieprzyjemna cisza, lecz żaden z nich nie wiedział, co mógłby powiedzieć do siedzącego z nim nieznajomego.
- Dzięki za pomoc. - Odezwał się pierwszy Carroll.
- Nie ma sprawy.
- Może mógłbym się jakoś odwdzięczyć?
- Chusteczki na pewno mi nie wypierzesz. - Carroll zarumienił się i zerknął na zakrwawiony kawałek materiału ściskany w ręce.
- Ja...ja Ci ją odkupię. Ja...
- Daj spokój.
Znów zapadła cisza. Carroll chciał się odezwać, ale nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Pochylił głowę i zamknął oczy, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Nie trzymaj tak głowy. - Zabrzmiał koło niego miły głos. Nie otwierając oczu podniósł głowę i poczuł mocne promienie słońca na swojej twarzy.
- Wiesz, muszę już uciekać. - Powiedział nieznajomy.
- To na razie. - Wyjąkał Carroll i otworzył oczy. Spoglądała na niego para fiołkowych, promiennych oczu i wręcz przeszywała go.
- Na razie.
I odszedł. Carroll jeszcze długo siedział na ławce i patrzył w ślad za nim.
Kiedy doszedł do swego mieszkania i ochłonął trochę, stwierdził jak beznadziejna była ta sytuacja. Nie powiedział w zasadzie nic mądrego. Ba! Głębia jego wypowiedzi była wręcz banalna i brzmiała jak z jakiegoś brazylijskiego tasiemca. Dodatkowo nie zapytał tego chłopaka o imię ani sam się nie przedstawił. Ale wtopa! Jedyną pociechą było to, że pewnie już nigdy go nie zobaczy. W zasadzie to jednak szkoda, bo wydawał się miły i był naprawdę ładny. A może chodzi na tą samą uczelnię, co on? No tak. On się nie dostał. To naprawdę nie był jego najszczęśliwszy dzień. Rok w plecy i do tego kupa nauki. Nadal nie mógł uwierzyć, że się nie dostał. "I co ja mam teraz zrobić" pomyślał żałośnie i poszedł spać.
Zaczynało już zmierzchać, gdy wychodził z domu. Ulicami pełnymi kolorowych ludzi przedzierał się ku celowi swej wędrówki. A celem była muszla koncertowa. Wyłaniając się zza drzew widział szarą drewnianą konstrukcję muszli i scenę, na której już odbywał się koncert. Grał Reprobates Cross. Całkiem niezły metalowy zespół. Rozwrzeszczany tłum oblegał scenę i kołysał się w takt wolniejszej piosenki. Kupił piwo i wcisnął się w ludzi. Od razu uderzyło go ciepło i zapachy bijące od setek stłoczonych ciał. Dostrzegł kilku znajomych i przepchał się do nich. Bawili się chwilę razem nie szczędząc sobie alkoholu i papierosów a co niektórzy nawet dragów. Był już dość mocno wstawiony, ale nie na, tyle aby mieć przywidzenia. Na wprost niego, kilka metrów dalej, z jakimś rudzielcem całował się chłopak, którego poznał kilka dni temu. Wydawało mu się, że ludzie usunęli się z toru jego wzroku, jakby na złość ukazując mu bolesny widok. Był zaskoczony, że go tu widział i to, w jakiej sytuacji! Rudzielec bezceremonialnie zarzucił ręce na szyję partnera i oplótł nogami jego talię. Obrócili się i wtedy szarowłosy dostrzegł oniemiałego Carrolla, który momentalnie odwrócił się na pięcie i przeciskając przez skłębioną masę wybiegł z tłumu. Usiadł pod pobliskim parasolem i zamówił piwo. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Nie mógł mieć do niego żalu, bo nie byli razem, nawet się nie znali, a mimo to poczuł się jak zdradzony. Szarowłosy podobał mu się, i to bardzo, ale nie wiedział ani wtedy ani teraz, co ma zrobić. Kilka razy zdradzili go jego partnerzy i co tu dużo kryć posiadał niewielkie doświadczenie w sprawach miłosnych. Co on mógł jednak na to poradzić? On wolał swoje liczby, wykresy i zadania, które nie wymagały od niego wielkiego zastanowienia, co uczucia i co najważniejsze nie zdradzały.
- Mogę? - Lekko zachrypły głos przywołał go do rzeczywistości. Niechętnie otworzył oczy i spojrzał w górę. Zamarł widząc przed sobą szarowłosego chłopaka, który przyglądał mu się ciekawie z dziwnym uśmiechem na ustach. Nie mogą wyksztusić nawet słowa, skinął mu tylko głową.
- Lubisz ten zespół? - Wskazał na grających.
- Nawet. - Wybąkał.
- Mi się bardzo podoba. - Ciągnął chłopak. - Jak masz na imię?
- Carroll. - Szepnął.
- Jestem Nayan. - Szarowłosy prowadził z nim oczywistą grę, ale Carroll przytłoczony wydarzeniami był jakby obok a Nayanowi wydawał się niechętny. "Jakaś zabawa" - pomyślał - "Po raz pierwszy to ja będę się o kogoś starać. Ciekawe".
Dla Nayana w życiu najważniejsza była zabawa, do której nigdy nie brakowało chętnych. Nigdy niczym się nie przejmował, a już na pewno nie uczuciami osób, z którymi sypiał, i prowadził ciekawe życie studenta medycyny. Profesja mało adekwatna do jego podejścia lub raczej to on mało adekwatny do tej profesji. W każdym razie bycie studentem odpowiadało mu bardzo i czerpał z tego tytułu wszelkie przyjemności. Na jego roku nie było chłopaka, z którym by się nie przespał a i w akademiku sprawa nie miała się gorzej. Jeden numerek i do widzenia. Sami się pchali do jego łóżka a on mógł przebierać i wybierać. No, a ten mały wydawał się idealny.
Zasiadł obok chłopaka i patrzył na niego wymownie, lecz Carroll zdawał się tego nie dostrzegać. Był już nieźle wstawiony a zarazem 'łatwy'. Mimo to Nay nie chciał zdobyć go tak łatwo, wolał go inaczej zdobyć. Z kamiennym wyrazem twarzy zaproponował, że odstawi go do domu. Chłopak nawet nie protestował.
Sobotni koncert powoli zaczął ulatywać z jego pamięci. Nie chciał go w niej zachować, bo nawet nie do końca nie wiedział, co się tam stało. Jedyne, czego był pewien to, to, że Nay całował się z jakimś rudzielcem. No i pamiętał imię szarowłosego. Nayan. Ładne, pasuje do niego. Po tym zdarzeniu na koncercie nie widział go już ani nie bardzo miał ochotę go widzieć. Jakby na złość wszystkiemu, co sobie obmyślił, zobaczył przed swoją klatką stojącego Nayana. Westchnął cicho i podszedł do niego.
- Cześć.
- Cześć. Co tu robisz?
- Przyszedłem do Ciebie. Mogę?
- Jasne.
Carroll był zdziwiony odwiedzinami Naya. Choć silił się na obojętny ton, w duchu cieszysz się bardzo i mimo wcześniejszych postanowień nie miał zamiaru zapomnieć o szarowłosym chłopaku. Nay podobał mu się i tęsknił do niego. Weszli do mieszkania i zasiedli w salonie.
- Wiesz, mam do Ciebie sprawę. - Zaczął Nayan.
- Słucham.
- Nie wybrałbyś się ze mną w góry? Kolega mnie wystawił a nie mam jak tego odkręcić. To jak?
Bezpośredniość zbiła Carrolla z tropu. W zasadzie to przez resztę wakacji nie miał co robić więc czemu nie?
- Um, a kiedy?
- W ten weekend. Na dwa tygodnie.
- No dobra.
- Ok. to do piątku. Na razie.
Wybiegł z mieszkania w podskokach. Jego plan szedł na razie jak w zegarku. A był on dość prosty: poderwać przez ten czas Carrolla i zaciągnąć go do łóżka.
Dwa tygodnie szybko zleciały i nadszedł czas powrotu. Nay nie wcielił swego planu w życie. Po prostu nie mógł. Carroll okazał się zupełnie inny niż wszyscy jakich do tej pory miał. Hamował w sposób naturalny jego zapędny a rozbudzał w nim zupełnie inne uczucia jak troskę o jego zdrowie czy zwykłą chęć rozmowy. Polubił go bardzo przez ten czas i zdawało mu się, że Carroll go polubił, choć chyba jeszcze nie do końca się otworzył, jakby bał się zdrady i odrzucenia. Ale on wcale nie miał zamiaru go zostawiać. Wszystkich, ale nie jego. W jakiś dziwny sposób ten delikatny chłopak podobał mu się i to nie tylko fizycznie. Lubił się nim zajmować i prowadzić rozmowy o wszystkim i o niczym. Carroll również lubił z nim przebywać. Nie wiedział, że fascynacja fizyczna przerodzi się w to co czuł teraz, choć nie do końca umiał to nazwać. Jednak to uczucie z dnia na dzień rosło w siłę i przybierało na swej wadze każdego dnia, kiedy przebywał z Nayem. Mimo tego iż Nay wydawał się być bardzo miły i opiekuńczy, nie ufał mu w pełni. Wstydził się tego przed samym sobą, ale stare doznania zrobiły swoje.
Po powrocie Carroll dostał pismo zapytujące o potwierdzenie uczęszczania do Akademii Matematyczno - Astronomicznej na studia dzienne. Kiedy przeczytał ten niewielki świstek papieru darł się w niebogłosy i skakał po mieszkaniu z radości. Zadzwonił do Naya aby to uczcić. Świętowali długo i hucznie małą pomyłkę Carrolla, który nie przeczytał jednej listy, listy najlepszych, bo myślał, że na pewno go tam nie ma. Niestety po tej hulance Nayan musiał go nieść do domu, w którym obaj leczyli się przez jeszcze kilka dni. Carroll z grobową minął oświadczył, że więcej nie pije a Nay przyznał mu rację i przyłączył się do tego.
W połowie sierpnia Nay przeprowadził się do Carrolla i 'oficjalnie' zaproponował mu związek. Jasnowłosy zgodził się bez żadnych oporów. Tej samej nocy Nayan dopełnił swój plan, ale wcale nie miał zamiaru zostawiać swego chłopaka. Nareszcie znalazł kogoś, kto go przystopował i dał mu wszystko w zamian za wierność i miłość. Ustatkował się, choć nie tak jakby pragnęli tego inni. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej miał to na czym zależało mu najbardziej.
Tak ufnie trzymasz głowę na mych kolanach, a jeszcze niedawno bałeś się mojego dotyku. I pomyśleć, że chciałem Cię tak skrzywdzić. Ty zmieniłeś całe moje życie i za to jestem Ci dozgonnie wdzięczny. Dzięki Tobie pojąłem, że w życiu jest wiele wartości o które warto walczyć i zabiegać, że na prawdziwą miłość trzeba sobie zapracować, a gdy już się ją ma trzeba ją pielęgnować, że uczucia ludzkie i ludzie nie są rzeczami i należy się z nimi liczyć. Ty nauczyłeś mnie tak wiele a ja Ciebie w zasadzie nic. Chociaż może jednak. Nauczyłem się wierzyć w ludzi i siebie. A co najważniejsze nie bać się swych uczuć. Dzięki Tobie potrafię naprawdę żyć. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz i kim dla mnie jesteś. Nie dam ci jednak długo żyć w niewiedzy, bo nasz czas jest krótki i szkoda go marnować na milczenie.
- Kocham Cię, Carroll. - Twoje szarozielone oczy spojrzały na mnie trochę zdziwione lecz zaraz się rozpromieniły i przytuliłeś się do mnie mocniej.
- Ja Ciebie też kocham, Nay.
Więcej mi nie było trzeba. Wystarczałeś mi za wszystko. Za niebo, księżyc, wodę, powietrze. Byłeś dla mnie wszystkim. I tak będzie już zawsze, nie tylko jesienią.



Komentarze
Aquarius dnia padziernika 12 2011 10:05:46
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Maja-Pistacja (diamentowadakini@wp.pl) 16:48 16-09-2004
Naprawde bardzo mi się podobało.Podoba mi się Twój styl pisania.Bardzo dobrze się czyta.Pisz dalej życzę Ci powodzenia smiley
lollop (Brak e-maila) 20:57 20-11-2004
a czenu już nie piszesz??? to było takie optymistyczne i tak dobrze napisane... czekam na inne opcia smiley
kat (Brak e-maila) 23:50 28-04-2005
Milutkie, tylko takie ekspresowe, smiley i imionka... jakoś mi nie pasują do reszty, psują nastrój... smiley
Linda (Brak e-maila) 23:26 29-12-2005
Nie z tego świata, super express, srodowsisko polskie, ale imiona powymyslane(kukulka na katyku)....chyba jednak najbardziej podoba mi sie koniec, bo do niego najbardziej mozna sie przyczepic - polecialas naprawde szybko - pytanie narzuca sie samo - gdzie tu romantyzm? Gdzie 20stronnicowy opis "nieporadnego" pierwszego pocalunku oraz "pierwszego" razu...jestem pozytywnie zawiedziona ^^
Yum (Brak e-maila) 20:54 10-06-2006
cóż, początek dobry, ale potem trochę za bardzo przyspieszyłaś^^;...za imiona akurat dziękuję...nic tak mi nie psuje dobrego opowiadania jak polsie imiona, od razu widzę parę grubych dresów xd

a z wiedzy medycznej, kiedy leci ci krew z nosa musisz głowę opuścić a nie podnnieść, bo ci krew skrzepnie i zatka rury wydechowe >.>
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum