The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 18:26:03   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Nothing Hill 1
Nothing Hill to małe miasto, które leży we Wschodnich Stanach. Jest to miasto tętniące swoim, małym życiem. Pomimo małej ilości mieszkańców, istniały tutaj trzy szkoły: podstawowa, gimnazjum i liceum.

Większość miasta była tak naprawdę terenem rolniczym, tylko niedawno Nothing Hill uzyskało status miejski. Wszechobecna w całych Stanach rewolucja kulturalna spowodowała, że wsie szybko ubiegały się o status miasta. Państwo podnosiło się powoli z niedawnej Wielkiej Wojny, toteż fundusze szybko były rozprowadzane do miasteczek
i wsi.

John był młodym chłopakiem. Urodził się w kochającej, religijnej rodzinie. Jak to każdy chłopak, uczęszczał do nowoutworzonej Nothing Hill High School. Miał czarne włosy i chudą twarz. Ubierał się jak to chłopak – biała koszulka, czapeczka w stylu beretu oraz krótkie spodenki. W Nothing Hill bardzo rzadko było zimno.

Zajęcia w gimnazjum były typowe, ot, literatura, matematyka czy znajomość języków obcych. Szkoła była bardzo typowa, tylko był jeden problem: w tej samej szkole było liceum. A to już prowadziło do częstych sprzeczek między licealistami i gimnazjalistami, przy czym to ci pierwsi dręczyli młodszych kolegów. John także padał ofiarą takich żartów, szantaży a nawet niekiedy pobić – niestety dyrektor obu placówek, pan Jah Smith raczej nie zwracał uwagi na, jak to sam określał, “drobnostki”.

Jak było wspomniane, John nie był inny od reszty gimnazjalistów. Nie był gorszy w nauce czy ćwiczeniach fizycznych, nie był też agresywny, chociaż zdarzało się, że brał udział w bójkach. Nie różnił się niczym od innych. Miał tylko jedną słabość – nie był zainteresowany dziewczynami w innym celu niż rozmowa, czy przyjaźń. Zakochał się w pewnym licealiście, chłopaku zwanym przez resztę Ghost.

Ghost naprawdę nazywał się Hanoi Suxi, pochodził z byłego Cesarstwa Kong, jednakże z powodu powojennych problemów w swoim kraju, musiał się przeprowadzić z rodzicami do Stanów. Jego rodzice, jak i duża ilość ludzi uciekających stamtąd była przeciwna komunistom, którzy walczyli o władzę. To było jednak spowodowane tym, że tacy ludzie nie byli większością w Kong.

- Witaj Hanoi! – powitał go na początku przerwy John. Ten tylko uśmiechnął się i dał mu kartkę.
– To zadania z matematyki, o które mnie prosiłeś.
- Och! Dziękuję – ucieszył się chłopak i uśmiechnął się szeroko do niego. - Masz może czas po południu? Chciałbym z tobą popracować nad literaturą.
- Chętnie John. Nie sądzę, bym miał obecnie jakieś zajęcia w tym czasie – odrzekł i rozejrzał się, po czym zapalił ukradkiem papierosa.

Stali tak chwilkę w milczeniu.
- Jak tam u ciebie? - odrzekł po chwili akelijczyk (Akela, kontynent w tym uniwersum, odpowiednik Azji), to jest Ghost.
- A... Dobrze, a u ciebie? - odpowiedział cicho John i spojrzał na swoje nogi.
- A jakoś leci... Nie mam zbyt wielu zajęć obecnie, przygotowuję się do zdania do kolejnej klasy. Wiesz, Maj jest i tak dalej.
- A jak ci idzie Język Stanowy? - wypalił od razu chłopak i spojrzał do góry.
- Cóż... - Hanoi wyglądał, jakby podsumowywał w swoich myślach to, co umie. - Tak naprawdę to nie rozumiem tylko paru stwierdzeń gramatycznych.
- No wiesz - stwierdził John - tak samo miałbym problemy w rozróżnaniu poszczególnych literek w twoim języku.
- Znaków.
- Oj wiem, że znaków - zachichotał chłopak - tylko się z tobą droczę.

Ghost rozejrzał się jeszcze, po czym rzucił i rozdeptał papierosa na ziemi.
- Masz teraz jakieś zajęcia? - zapytał.
- Nie... A ty? - spojrzał pytająco na niego John.
- Och? To dlaczego tutaj przyszedłeś?
- Cóż...
- Ej! Słonko, nie przedrzeźniaj mnie! - roześmiał się Hanoi.
- Nie robię tego! - zarumienił się mocno chłopak i zrobił naburmuszoną minę. - Tak naprawdę to jestem tutaj bo mam ochotę się pouczyć!
- Przyszedłeś dla mnie.
- C-co?
- Przyszedłeś, by mnie zobaczyć. Wiesz, że teraz mam okienko - stwierdził z westchnięciem Ghost.
- Ale... No cóż, zgadłeś - odpowiedział z rezerwą John.
- Pójdziemy na pola? - zapytał Ghost i uśmiechnął się w ten dziwny, prawie lisi dla Johna sposób.
- Zgoda! - dodał z entuzjazmem chłopak.

Ruszyli razem z wyłożonego cegłą placu szkolnego w stronę miasta, które było puste o tej porze - jeszcze! Następnie skręcili w którąś ulicę, by znaleźć się w samym środku lasu, graniczącego bezpośrednio z domostwami w miasteczku.

- Pamiętasz? - wypalił cicho Hanoi.
- Co?
- No rok temu... - chłopak chwycił rękę Johna.
- Ktoś nas zobaczy - jęknął chłopak, ale Hanoi tylko pokręcił głową.
- Nie dbam o to.
W odpowiedzi John zacisnął mocniej rękę na dłoni starszego chłopaka. Szli tak w milczeniu dłuższy czas.
- Tak, pamiętam... - odezwał się w końcu John.
- No wiesz, to było nasze pierwsze spotkanie - mruknął Hanoi - tak długo rozmawialiśmy, że spóźniłeś się na obiad.
- Ten jedyny raz.
- A to, kiedy wróciłeś nocy po...
- Tak! Pamiętam! - zarumienił się John. - To było drugi raz. Dostałem takie manto, że do dziś z bólem wspominam to. To nie jest śmieszne! - warknął chłopak i zabrał rękę, gdy Hanoi zaczął się śmiać.
- Mały foszek? - zachichotał jeszcze raz Hanoi i szedł obok niego, po czym objął go ramieniem. John nie miał wyboru, musiał się przytulić.

- Kochasz mnie? - zapytał cicho.
- No pewnie, czemu miałbym cię nie kochać? - szepnął mu w ucho akelijczyk. - Przecież... Wiesz... Że...
- Doszliśmy! - John wyrwał się z objęć chłopaka i ruszył na małe pole, leżące w środku lasu. Hanoi tylko westchnął i poszedł za nim.

Oboje usiedli na trawie, patrząc na chmurki. Po chwili zmienili pozycję i położyli się na niej. Słuchali, jak owady wybzykują różne rzeczy na polanie. Ptaki też nie były bezczynne, hałasowały aż mogły uszy zaboleć. Hanoi objął bezgłośnie Johna i lekko go pocałował po policzku. Ten tylko spojrzał na niego pytająco, po czym oddał pocałunek, tym razem na usta.

- Kochasz mnie? - szepnął John.
- Tak.
- Ale ja ciebie bardziej - mruknął chłopak i wyłożył się wygodniej na trawie. - Pragniesz mnie?
- Słucham? - mruknął Hanoi i chciał coś powiedzieć, ale chłopak zniknął mu z pola widzenia. - John? Co ty kombinujesz?

Ghost chciał wstać, ale usłyszał odgłos rozsuwanego zamka. Gdy coś chciał powiedzieć, poczuł lekki chłód poniżej pasa, po czym sam zacisnął palce na trawie i westchnął głośno. Uczucie, które doznawał w dolnej części ciała było bardzo przyjemne, nie przeszkadzał mu nawet chłód nieco mokrej trawy. Zamknął oczy i rozluźnił się, kładąc rękę na głowie swojego kochanka.

Gdy miłe uczucie minęło, usłyszał odgłos spodenek zsuwanych na trawę. Otworzył oczy i spojrzał, jak jego kochanek wisi nad nim, patrząc mu w oczy. Nic nie mówili, tylko wymienili uśmiechy i złożyli sobie pocałunek. Inny, głębszy.

Po chwili John usiadł na nim i jęknął cicho, żaś Hanoi chwycił jego uda. Po chwili nadał mu rytm i nadal trzymając go za uda zamknął ponownie oczy. Ciężar Johna nie był niczym przykrym, przeciwnie, Hanoi lubił to uczucie. Delikatnie zagryzając wargę pozwalał na bezgłośną jazdę, pomijając ciche stęknięcia i urywane oddechy.

Przez chwilę byli jakby na prostej drodze, po czym wyjechali na drogę wiejską. Z coraz głośniejszymi oddechami i jękami wyjechali na drogę bardzo wyboistą, by skończyć w morzu przyjemności. Szybki oddech rozbrzmiał w miejscu urywanych oddechów przyjemności. Hanoi wplótł ręce w dłuższe włosy chłopaka.
- Kochasz mnie? - zapytał cicho.
- Tak.
- Ale ja ciebie bardziej - uśmiechnął się pod nosem Ghost.
- Nie przedrzeźniaj mnie - mruknął cicho John i pocałował go bardzo głęboko. Zamknęli oczy i leżeli wtuleni w siebie, wsłuchując się w odgłosy natury.










 
 




Komentarze
Szehina dnia lutego 11 2012 22:19:43
Hymmm... xD xD xD Już mi oko lata xD
Podejrzewam, że jesteś w wieku głównego bohatera? Chociaż trochę trudno mi w to uwierzyć, żaby gimnazjalista opisywał ceny ,,łóżkowe", chociaż, co ja tam wiem? Chłopcem nigdy nie byłam smiley Zacznę od tego, co jest niezłe i może być jeszcze lepsze, jeśli będziesz naprawdę dużo pisał i mocno zastanawiał się nad tym, co piszesz... Mianowicie dialogi. Nie są aż tak sztywne. Czytałam mnóstwo tekstów, w których bohaterowie wyrażali się nienaturalnie i to jest naprawdę drażniące. Twoje dialogi były prawdopodobne i podobały mi się..., no może z wyjątkiem słodkich zdrobnień - mam na nie uczulenie.
Było parę błędów, napisałeś rewolucja kulturalna? A nie kulturowa? Czy cuś...?
A teraz coś, czego nie zaskoczyłam... ,, Przez chwilę byli jakby na prostej drodze, po czym wyjechali na drogę wiejską. Z coraz głośniejszymi oddechami i jękamy wyjechali na drogę bardzo wyboistą..." Nie napisałeś, że wsiedli do samochodu... smiley Gdzie to byłooo ~~ No nie ma! Musiałam się dwa razy cofnąć i jeszcze raz przeczytać akapit , żeby zrozumieć, że ty to tak nie dosłownie... Mam Aspergera, wybacz xD Nie umiem czytać między wierszami i wszystko odbieram dosłownie xD . ALE coś ci doradzę! Wyrzuć patos w cholerę! Nie pasuje do opowiadania. Wcześniej nie pisałeś w ten sposób, więc to się wręcz brzydko wybija. To nie ten charakter opowiadania. Poza tym górnolotne opisy jeszcze ci nie wychodzą. Na razie się wstrzymaj. Ja (chociaż to nie tak, że mogę być czyimś przykładem) patetycznego języka unikam, jak wściekłego psa smiley
Toris dnia lutego 12 2012 15:28:20
Jestem facetem, droga Szehiną. To, że mój warsztat nie jest dobry, to już wiem, zaś mam 22 lata w tym roku (wiem, double fail). "Rewolucja kulturowa" jest nazwą inną, nie związaną z ruchem Mao Ze-donga, a całość nie dzieje się w naszym świecie (jest alternatywny, ale ma wiele odwołań do naszego świata, jak np. Kong i komuniści to odwołanie do Chin z okresu lat 40 i 50 Azji), lecz rok odpowiada tak 1918 (wsie przechodzą w miasta), jeśli chodzi o technologię, zaś odwołania są ogólnie do naszego prawdziwego świata. Aż narysowałbym mapę, żeby ukazać jak wyobrażam sobie ten świat, stworzony naprędce.
Szehina dnia lutego 12 2012 18:15:44
AaAAchaaa
Życzę powodzenia smiley
Toris dnia lutego 12 2012 21:11:25
Chciałem z tego zrobić coś dłuższego na serię, niestety, zadecydowałem, że będzie to one-shot. Ot, i tyle.
Szehina dnia lutego 12 2012 22:31:05
No tak bywa. Szkoda, poczytałabym sobie.
Toris dnia lutego 16 2012 19:50:16
Szczerze, przez mój swoisty boom na fantasy (znowu) myślę nad napisaniem opowiadania osadzonym w świecie fantasy właśnie. Ciekawe, ile słów jest minimum, jeśli chodzi o wliczenie do antologii (o ile się postaram).
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum