ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Zranione czarne skrzydło migoce pięknie |
"Zranione czarne skrzydło migoce pięknie, wznosząc się powoli ku światłu księżyca."
Cicho bezszelestnie wsunął się pod kołdrę. Wreszcie się doczekał. To ciepło, tak mu potrzebne. Wielka szkoda, że ON nie mógł wiedzieć o tym, że co noc przychodzi, aby zagrzać swoje lodowate ciało. Wtulił się w męskie ciało. Gdyby ktoś teraz niespodziewanie wtargnął do pokoju, zastałby dziwny widok: dojrzały ciemnowłosy i umięśniony mężczyzna, śpiący jak gdyby nigdy nic i wtulającego się w niego bladego jak trup, kruczowłosego nastolatka, z którego pleców wyrastała para czarnych jak noc skrzydeł. Skrzydeł, co prawda pięknych i lśniących, ale pokrytych licznymi plamami krwi. Zawsze kiedy cudzołożył rany na skrzydłach pogłębiały się. Nie dbał jednak o to. Kochał go i nie chciał, by kilka zadrapań mogło mu przeszkodzić w ogrzewaniu swej martwej skóry u boku ukochanego. Jednak rany przestawały być zadrapaniami. Ból. Były bardzo głębokie, zaczynał się wykrwawiać. Umierał po raz drugi. Ale nie, dla miłości gotów poświęcić życie. Dla tych snów, w których tonie będzie gotów poświęcić szczęście. Poczuł ruch. Budził się. Młody Anioł zerwał się błyskawicznie i naciągnął na siebie długą, czarną pelerynę. Nim człowiek się obudził chłopiec już gnał w stronę nieba. A jego "zranione, czarne skrzydło migotało pięknie, wznosząc się powoli ku światłu księżyca..."
"Głęboko w oczach wypełniających się łzami, księżyc rozpada się na kawałki..."
> Śnił. Już dawno nie było tak pięknie. Łąka wyglądała jak nigdy wcześniej, posypana białym i złocistym kwieciem. A na końcu ścieżki, otoczonej tunelem z kwitnących drzew wiśni stał on. A jego piękno nie miało jakichkolwiek granic. Smukła sylwetka przywodziła na myśl kwitnący kwiat, z mnóstwem czarnych jak noc płatków. Biel jego łodygi była tak wspaniała i olśniewająca, ze jego oczy o mało nie oślepły. Jednak nie widział oczu. Wiedział, że Anioł jest dobry, mimo czerni jego skrzydeł, mimo krwi na piórach musiał być dobry. Tak mocno pragnął ujrzeć te ślepia. Tak bardzo. Nagle jakby na życzenie wiatr zawiał odsłaniając twarz chłopca. Były niebieskie, niezwykłe... "głęboko w oczach wypełniających się łzami, księżyc rozpada się na kawałki..."
"To życie wygaśnie pewnego dnia, nawet jeśli przywiążesz się do niego."
Leciał czując lodowaty wiatr na policzkach. Dlaczego teraz musiał odchodzić tak szybko? Mimo ran, mimo bólu, mimo cierpienia, chciał z nim zostać tak długo jak mógł. Ale nie dane mu to było. Może łaskawe Przeznaczenie nie było litościwie ofiarować mu szczęścia? Był szczęśliwy, lecz tylko nocami. Lodowatymi i ciemnymi, kiedy ON spał. Kiedy nie widział dziwnej postaci leżącej tuż koło niego. Krwawe łzy popłynęły po jego białych policzkach. Tak mocno go kochał. Wystarczyło mu ciepło. Chwila rozkoszy od jego strony, ale nie mógł. Rzucono na niego urok. Zabolało. Skrzydła. Zaczął powoli upadać. Rozbije się! Strach był niesamowity, kiedy ziemia zbliżała się ku niemu nieubłaganie. Nie bolało go, że umrze. Bolał go fakt, że już nigdy nie poczuje ciepła Tego Jedynego. Ostatkiem sił zamachał skrzydłami wzbijając się wyżej ku światłu księżyca. "To życie wygaśnie pewnego dnia, nawet jeśli przywiążesz się do niego."
"Nigdy niezdecydowany, to uczucie nie będzie się zatrzymywać"
Obudził się bardzo wcześnie. Było jeszcze ciemno. Spojrzał ku światłu padającym od strony księżyca. Nie męczyły go te sny. Kochał je. Kochał tego chłopca, który się w nich pokazywał. Ale kim on był? Zbezczeszczonym Aniołem? Przecież to niemożliwe. Ale jednak. Rany na skrzydłach musiały być karą za jakieś przewinienie. Za jakieś poważne przewinienie. Mój Aniele, cóżeś poczynił złego, iż musiano cię tak brutalnie ukarać? Ale odpowiedzi nie musiał szukać. Zrozumiał. Na tle księżyca ujrzał jakąś sylwetkę. Nie był to ptak, ani samolot. To był Anioł. Leciał chwiejnie, jakby był pod wpływem alkoholu, ale on wiedział, co mu się stało. Rany na skrzydłach dokuczały mu niemiłosiernie, kiedy w rozpaczliwych próbach, chciał wznieść się ponad ludzkie siedziby. Nie widział skąd, lecz był pewien, ze Anioł właśnie od niego odchodzi. Zostawia go, lecz kolejnej nocy też przybędzie, aby ogrzać swą znękaną duszę. Czyżby karano go, za samotność, której chciał się wyzbyć w tak banalny sposób? Rzucono na niego klątwę, ranił się każdego dnia coraz bardziej, przybywając do ukochanego, ogrzewając lodowatą skórę. Martwą skórę. Po policzkach spłynęła mu łza, później druga. Nie umiejąc powstrzymać potoku łez wyciągnął z szuflady chusteczkę. "Nigdy niezdecydowany, to uczucie nie będzie się zatrzymywać."
"Zejdź z drogi, którą kroczę, moje serce, już zwilżone zmienia się w tej chwili"
Nie mógł wytrzymać. Nie umiał. Mimo wciąż narastającego bólu, który zaczynał przyćmiewać mu oczy leciał do niego. Gnał przez niebo, pędzony niewidzialnym impulsem. Znowu poczuje to ciepło. Ciepło, jakie może dawać tylko i wyłącznie człowiek. Bo wszak mimo swego ideału Anioł nie może dawać miłości. Jest zbyt perfekcyjny. Miłość buduje, ale umie też niszczyć. Dlatego Pan nie dał nam, skrzydlatym, swym pierwszym dzieciom talentu miłości. Dopiero Ziemianom. Oni są niedoskonali, ale doskonalsi od nich. Gnając tak, marząc by wreszcie poczuć to ciepło, promieniejące od niego wreszcie dotarł. Lecz ku swemu przerażeniu ujrzał, że on nie śpi. Patrzył na niego swymi wielkimi jak kamienie szlachetne, zielonymi oczami, w których kręciła się łza.
-Czekałem na ciebie. I jak widać nie zawiodłem się. - rzekł uśmiechając się lekko. - Przybyłeś.
-Skąd mogłeś o tym wiedzieć, jeśli nawet ja nie byłem pewien czy przybędę? - zapytał nieco wytrącony z równowagi chłopiec, o nieziemskiej urodzie.
-Bo kochasz, mój kochany Aniele. A miłość zawsze zaprowadzi cię do ukochanego. - chłopiec nic nie odpowiedział. Więc wiedział. Wiedział, jakim uczuciem go darzy. Ale czy... odwzajemnia je? Czy jest gotów poświęcić swą ludzkość byleby być z nim w śnie idealnym? W śnie, który nie ma żadnych granic, w którym wszystko jest kierowane regułami ich wspólnej miłości? - Czemuż zamilkłeś? - dopytywał się człowiek patrząc Aniołowi w oczy.
-Wybacz, lecz nie możemy się znać... "Zejdź z drogi, którą kroczę, moje serce, już zwilżone zmienia się w tej chwili..."
"Sny i nadzieje stracą znaczenie."
Siedział jeszcze przez chwilę patrząc się w stronę, w którą odleciał Anioł. Wróci. Za mocno kocha, za mocno go potrzebuje. Aniele, musisz wrócić. Uczyń to dla mnie. Jeśli tobie będzie to odpowiadać ja jestem gotów nawet zginąć za twą bliskość. Tylko błagam cię przybądź do mnie. Potrzebuję cię jak powietrza, jak wody. Nie kochałem nikogo tak bardzo jak ciebie. Mimo tego, że w ogóle cię nie znam nie wiem nawet jak masz na imię, mój kochany Aniele. Lecz mimo to ogień płonący w mym sercu przewyższa wszystkie istniejące granice. Wszystkie. Kocham. Jak nigdy. Och, błagam, przybądź! Nie mogąc już dłużej wytrzymać, nie mogąc już dłużej patrzeć na niebo zasnął. Lecz "sny i nadzieje stracą znaczenie."
"Jeżeli pokocham, będę ranić tak jak miłować"
Leciał, a pęd powietrza rozmywał krwawe pręgi łez na jego twarzy. Tak bardzo chciał go poznać, słyszeć jego głos, lecz gdy do tego doszło stchórzył. Nienawidził się za to. Nienawidził się za to, że on teraz błaga go o powrót. Ale nie mogę wrócić. To byłoby zbyt bolesne. I dla mnie, i dla niego. A ja nie chcę, aby cierpiał. Nie chce, aby odczuwał ból. On mógł sobie na to pozwolić. Nawet chciał umierać po raz drugi, dla tej jednej jedynej radości w jego nieszczęsnej egzystencji, ale nie mógł pozwolić by on też cierpiał. Jego jedyna radość, pocieszenie jest nim tylko dlatego, że jest optymistycznie nastawiony do wszystkiego. Nie chciał tego niszczyć. Boże... było tak pięknie, póki nie zaczął pokazywać się w jego snach, dając mu tyle radości, lecz także zarazem pytań. I on będąc jedynie istotą ludzką chciał znać odpowiedzi. A przecież mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. I TEN człowiek przestąpił ten stopień schodząc coraz niżej.
-Kochany... - rzekł sam do siebie przez gęste strumienie łez - nie wiesz jeszcze, że "jeżeli pokocham, będę ranić tak jak miłować..."
Początek końcem, a koniec początkiem
Wbrew własnej woli zasnął. A tak pragnął na niego zaczekać. Usłyszeć odpowiedzi. A może ponownie ukaże mu się we śnie. W tym boskim ogrodzie pełnym kwitnących kwiatów... pokochał tamto miejsce od pierwszego spojrzenia. Czuł się jakby wszystkie rośliny, wszystkie zwierzęta, wszystkie kwiaty należały do niego...
-Nie myliłeś się. To jest Sen Idealny - rozległ się tuż koło jego ucha głos. Nie był to sen. Odwrócił gwałtownie głowę i kiedy zobaczył bladą cerę okalaną plątaniną czarnych loków o mało się nie rozpłakał ze szczęścia.
-Przyszedłeś. - wyjąkał cicho obejmując chłopca silnymi ramionami. Anioł miał już protestować, lecz nie uczynił tego. Nagle zrobiło mu się tak dobrze, że chciał, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak za każdą przyjemność płaci się bólem. Poczuł przeszywający ból skrzydeł. Wbrew woli krzyknął. Był to krzyk tak perłowy i niewinny, jak żaden inny na świecie.
-Coś się stało? - zapytał człowiek patrząc z niepokojem w oczy chłopca, w których już tańczyły szkarłatne łzy bólu.
-Nie możemy być razem... - wyjąkał ledwo słyszalnym głosikiem
-Dlaczego?! - przerażenie poczęło się malować na twarzy człowieka. Nie... nie mogą żyć osobno. Nie mogą... przecież umarłby z tęsknoty. Umarłby z bólu. Umarłby z miłości.
-Bo oboje cierpimy, kochany... - wyjąkał chłopiec ocierając szkarłatne strumienie z pod oczu.
-Czyli... miłość jest niemożliwa? Nie możemy być szczęśliwi, razem? - zapytał czując zarazem dziwny ucisk w gardle.
-Możemy być razem... - powiedział Anioł. - W śnie idealnym...
-Dobrze... - wyjąkał człowiek. Wyciągnął z szuflady nóż, nie puszczając nadal ciała Anioła. - Możemy to zrobić... razem? - chłopiec miał już mówić, że on nie musi, że już nie żyje, ale w ostateczności pokiwał twierdząco głową. Nóż wpierw przebił delikatną pierś Anioła, potem silną i muskularną należącą do człowieka.
Razem siedzieli na Łące Zapomnienia. A zranione czarne skrzydło migoce pięknie otulając ciepłem miłości swe Szczęście...
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 11 2011 13:06:57
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
dudier (Brak e-maila) 00:02 24-06-2007
niezwykłe, coś nowego jak dla mnie...
mary madness (Brak e-maila) 00:05 05-08-2007
lepsze niz poprzednie.
w moje gusta nie trafia, no ale niektórym pewnie sie spodoba. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|