The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 17:40:30   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Lalka
Lalka


Zawsze był sam. Zdążył przyzwyczaić się do tego, że ludzie nie mają ochoty z nim rozmawiać. Rówieśnicy uważają go za dziwaka, a dorośli nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Jednak któregoś dnia dostał od matki prezent. Była to ostatnia rzecz jaką podarowała mu rodzicielka.
„Niech ta lalka zostanie twoim przyjacielem i zawsze będzie ci pomocna.”
Nawet w czasie pogrzebu nie odstępował jej na krok. Przyciskał mokre od łez policzki do zimnej porcelany. Uśmiechał się czując bliskość matki, widząc jej przepiękne zdjęcie na trumnie. Nie słuchał kondolencji od rodziny, nie zwracał uwagi na nic. Liczył się tylko on, lalka oraz jego najukochańsza mama, która już nigdy do niego nie wróci.

* * *


Kiedy jest się dziewiętnastoletnim chłopakiem ma się na głowie wiele problemów. Szkoła, przyjaciele, rodzice, czasem praca czy miłość. Są jednak tacy, którzy mają inne dylematy i przeszkody… Dave, kilka lat po pogrzebie matki został kompletnie sam. Ojciec nie miał zamiaru wychowywać dłużej syna, który tak bardzo przypominał mu ukochaną, zmarłą żonę. Pozostawiony samemu sobie młody, nie wyróżniający się niczym szczególnym nastolatek musiał pogodzić szkołę i pracę, aby jakoś sobie w życiu poradzić. Nie wiedział, że ktoś tak szybko przyjdzie mu z pomocą.

* * *


Dave dorabiał jako sprzedawca w sklepie spożywczym obok domu. Zawsze wracał do pustego mieszkania wieczorem. Otwierał ogromne brązowe drzwi, które od razu zamykał na klucz po przekroczeniu progu. Zapalał światła lekko rozświetlające pomieszczenia i rzucał torbę na podłogę. Gdy robiło się coraz chłodniej brał ze sobą kurtkę, którą potem wieszał na małym haczyku na ścianie. Teraz ubrany był w ciemną sportową bluzę zapinaną na zamek oraz jeansowe spodnie, przetarte na kolanach. Czarne włosy miał związane tasiemką, a na nadgarstku widniał rzemyk.
Przeszedł krótki korytarz służący jako przedpokój i dotarł do swojej sypialni. Pokój nie był zbyt duży. Łóżko w rogu, obok biurko, na ścianach plakaty. Nic nadzwyczajnego. Jedyną rzeczą jaka wyróżniała to pomieszczenie była lalka na komodzie. Piękna, zadbana z błyszczącą porcelaną. Blond peruka sięgała ziemi, a szklane zielone oczka patrzyły pusto w przestrzeń. Dave uwielbiał delikatnie głaskać ją po główce. Mówi się, że lalki są tylko dla dziewczynek, mimo to chłopak cenił ją bardziej niż innych ludzi, traktował jak najlepszą przyjaciółkę. W końcu, była jedyną jaką miał…
Brunet ostatni raz ogarnął spojrzeniem pokój i skierował swoje kroki do kuchni. Tam, siedząc przy małym stoliku pogrążył się w myślach. Od kilku dni nie mógł pozbyć się melancholijnego nastroju. Cisza w mieszkaniu wcale nie pomagała. Czuł dziwną pustkę, smutek… Mimo to nie narzekał na samotność. Lubił przebywać w swoim własnym towarzystwie, ponieważ i tak nie potrafił się z innymi porozumieć.
Jego rozmyślania przerwał głośny trzask dochodzący z sypialni. Dave nie do końca wiedząc co ma zrobić, chwycił za nóż i wolnym krokiem zaczął iść do źródła hałasu. Serce waliło mu jak oszalałe, a ostrze w dłoniach drżało. Oparł się plecami o ścianę. Bał się. Jeśli ktoś faktycznie się włamał? Chłopak nie poradzi sobie z dobrze zbudowanym mężczyzną!
Jednak ku jego zaskoczeniu na środku dywanu stał wysoki, młody blondyn… w sukience. Błękitna sukienka w kwieciste wzory z białymi falbanami oraz jasne dziewczęce buciki kompletnie nie pasowały do chłopaka, który wyglądał trochę groźnie. Dave przyglądał mu się z wielkim szokiem wymalowanym na twarzy, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Wysunął lekko trzęsące się ręce przed siebie, chcąc obronić się wyniesioną z kuchni bronią.
- Kim jesteś?
- Jak możesz mnie nie poznawać, ranisz mnie.
Ton jego głosu był… dziwny. Mocny, a równocześnie delikatny. Już nie mówiąc o tym, że facet stojący w sukience i nie widzący w tym żadnego problemu jest… dziwny?
- Nie zrobię ci krzywdy. Nie kojarzysz tej sukienki? Tych włosów?
Mimo lekkiego strachu Dave uważnie przyjrzał się nieproszonemu gościowi. Przypomniał sobie wcześniejszy hałas, ale nadal nie potrafił połączyć obu faktów ze sobą. Wydawało mu się, że kojarzy ten niebieski materiał…
- Lalka… co zrobiłeś mojej lalce?! – krzyknął zdenerwowany odsuwając wszelkie niepewności na bok. Jego ukochana lalka, co się z nią stało…? Brunet był do niej za bardzo przywiązany i nie pozwoli, aby ktoś zrobił jej krzywdę. Dotychczasowy lęk szybko został zastąpiony wściekłością. Nie pamiętał kiedy ostatnio został tak wyprowadzony z równowagi.
- Jak to co? To ja nią jestem. Jak możesz mnie nie poznawać?
Dave nie wierzył w żadne jego słowo. Może i miał taką samą sukienkę… te same włosy… i ten sam kolor oczu…
- Dave, jak mam ci udowodnić, że to ja jestem lalką?
- Skąd znasz moje imię?
- Dostałeś je od swojej zmarłej już matki. Pamiętasz, poznaliśmy się niedługo przed jej odejściem.
Brunet mimowolnie wypuścił nóż z dłoni. Nikt… ale to nikt poza nim, jego ojcem i lalką nie wiedział o prezencie od matki. Metal uderzył o podłogę z dźwiękiem, który rozniósł się echem po pokoju. To musiał być jakiś sen. Przecież to niemożliwe, by lalka nagle ożyła. Dave szybko podbiegł do komody. Ani śladu przyjaciółki, nawet najmniejszego jej kawałeczka. Odwrócił się do wysokiego blondyna próbując jakoś poukładać sobie wszystko w głowie.
- Dlaczego… żyjesz?
- Też chciałbym wiedzieć. I dlaczego ubrałeś mnie w sukienkę? Mam nadzieje, że masz jakieś inne ubrania, bo w tym jest mi niezbyt wygodnie.
Chłopak nie wierzył w to co słyszał. On zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało! Jakby znali się od wielu lat! Po części była to prawda…
- Zapomniałbym! Możesz na mnie mówić Chris. Bez względu na powód dla jakiego ożyłem nadal chce zostać u twojego boku. – jego głos nagle stał się cichszy, ale nadal pewny siebie.
Dave pokiwał jedynie głową i oparł się plecami o komodę. To było dla niego stanowczo za dużo. Akurat w momencie kiedy zaczął rozmyślać o swojej samotności w jego mieszkaniu pojawia się jego przyjaciółka… przyjaciel? Mniejsza z tym.
Czuł jak w środku mieszają mu się różne emocje. Strach, niepewność, złość, a nawet kawałeczek szczęścia. Szybko pokręcił głową, aby nie myśleć o głupich rzeczach i spojrzał uważnie na Chris’a.
- Dam ci jakieś ubrania. – powiedział z dozą nieśmiałości i zaczął przeszukiwać swoją szafę. Nie była jakoś mocno urozmaicona, dodatkowo Dave nie potrafił znaleźć w niej nic dla wysokiego blondyna. Nagle wpadł na pomysł przeszukania starych pudeł, które zostawił jego ojciec. Bez słowa podreptał do przedpokoju i po kilku minutach wręczył chłopakowi długie czarne spodnie i białą koszulę.
- Przebierz się w łazience, ja pójdę zrobić coś do jedzenia. Oczywiście, możesz jeść?
- Chyba tak, ale jest taki jeden mały problem Dave…
Brunet spojrzał na niego nie do końca rozumiejąc o jaki problem chodzi.
- Nie umiem zapinać guzików.
Chris spłonął lekkim rumieńcem przez co wyglądał jak troszkę wyrośnięta dziewczynka w niezręcznej dla niej sytuacji. Kiedy Dave’a opuścił pierwszy szok i przemyślał sytuację doszedł do wniosku, że to nie powinno go tak dziwić. Przecież blondyn przez tyle lat był lalką… O ile to była prawda. Mimo wszystko na razie postanowił mu wierzyć i pomóc.
Obaj wrócili do pokoju i brunet zabrał się za rozpinanie jego sukienki. Miała pojedyncze guziczki z przodu oraz zamek z tyłu. Chłopakowi lekko drżały dłonie, w końcu pierwszy raz pomagał komuś się przebrać. Szybko uporał się ze strojem, dziękując w duchu, że „lalka” miała na sobie bieliznę. Nałożył delikatnie na jego ramiona alabastrową koszulę powoli ją zapinając.
- Patrz uważnie jak to się robi, od razu się nauczysz. – wydukał cicho i zostawił ostatni guzik rozpięty.
- Spróbuj.
Chris uniósł delikatne, jak na mężczyznę, dłonie i starał się powtórzyć poprzednie działania Dave’a. Udało mu się to bez problemu przez co uśmiechnął się szeroko.
- Ze spodniami powinieneś sobie poradzić. – wskazał na krzesło na którym leżało wspomniane ubranie i już chciał wyjść z pokoju, gdy blondyn złapał go za rękę.
- Dziękuję, Dave. – tak szczerego i pięknego uśmiechu młodzieniec już dawno nie widział. Po raz kolejny pokiwał głową i skierował się do kuchni gdzie postanowił przyrządzić kolację.

* * *


Jak się potem okazało zapinanie guzików nie było jedynym problemem Chrisa. Nie potrafił używać sztućców, prysznica, czajnika czy innych sprzętów elektrycznych. Dave czuł się naprawdę dziwnie, gdy musiał tłumaczyć mu działanie telewizora czy opowiadać o gwiazdach oraz wędrującej Ziemi, dzięki której zmieniają się pory dnia.
Blondyn szybko pojmował prawa działania świata, ale czasami miał jeszcze trudności z podstawowymi rzeczami. Starał się pomagać w domu jak tylko mógł, chociaż niekiedy dawało to odwrotny skutek…
Któregoś dnia, gdy zaczynało się robić coraz zimniej i zbliżała się zima Chris postanowił przygotować swojemu przyjacielowi śniadanie. Wstał wcześniej od niego i od razu skierował się do kuchni. Blondyn spał na materacu w pokoju Dave’a, co odpowiadało obu.
Chłopak wyjął z chlebaka dwie kromki chleba i zaczął smarować je masłem. Nie wiedział dlaczego przyszło mu to z tak wielkim trudem, masło było za twarde. Zostawił pieczywo w spokoju i zabrał się za pomidora. Chciał go od razu zacząć kroić, ale przypomniał sobie jak Dave mówił, że należy najpierw warzywa umyć. Namydlił dłonie i po dokładnym wyczyszczeniu wrócił do cięcia. Kawałki pomidora miały rożne kształty i grubości, ale chłopak się tym mocno nie przejął tylko ułożył je na nie rozsmarowanych do końca kanapkach. Gdy tak patrzył na talerz doszedł do wniosku, że jest tutaj za mało kolorów. Rozejrzał się po kuchni i dostrzegł kilka małych pudełeczek z różnymi dziwnymi nazwami na etykietkach. Posypał pomidora czymś o nazwie cynamon, cukier, sól oraz gałka muszkatołowa. To ostatnie podobało mu się najbardziej, ponieważ miało długą nazwę i uznał, że musi być najlepsze. Nadal jednak czuł, że jego danie nie jest skończone, więc sięgnął do lodówki. Zadowolony wyjął kawałek białego sera i rozłożył przed kanapkami tworząc koło. Zrobił na nim oczy z różnych kolorowych kulek, które były w pojemniczku z nalepką pieprz. Usta wyciął z małej papryczki ze słoiczka schowanego za przyprawami. Trochę pokaleczył się przy tej czynności, bo chciał zrobić usta bardzo dokładnie.
- Idealnie! – powiedział dumny z siebie i poszedł z radością budzić Dave’a. Był pewien, że chłopak się ucieszy. Brunet już nie spał, siedział na łóżku i patrzył w zamyśleniu w jakiś nieokreślony punkt na ścianie. Chris wszedł do pokoju z talerzem w dłoniach oraz ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Przygotowałem dla ciebie śniadanie! – uradowany blondyn położył mu swoje danie na kolanach, czekając aż ten spróbuje.
Dave spojrzał niezbyt pewnie na mieszaninę przypraw na pomidorach i dziwnie przyglądającą się mu twarz z pieprzu i sera. Uznał, że mimo wszystko druga „potrawa” jest bardziej bezpieczna. Nabrał na kawałek czerwonego czegoś, sera i skosztował. Wystarczyło kilka sekund, aby chłopak szybko wstał z łóżka i pobiegł do łazienki. Odkręcił wodę, pijąc ją prosto z kranu. Papryczka chili była wyjątkowo ostra…
Chris uważnie patrzył za brunetem kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. Jego danie aż tak bardzo mu nie smakowało?
Dopiero później blondyn dowiedział się o smakach poszczególnych składników jego śniadania i ostatecznie stwierdził, że do przygotowywania posiłków się nie nadaje.

* * *


Oczywiście nie skończyło się na takiej jednej sytuacji. Dave już sam nie wiedział czy Chris bardziej mu szkodził czy pomagał. Pewnym było jedyne to, że ożywiona lalka wprowadziła trochę przyjaznej, radosnej atmosfery do jego domu. Gdy wracał, blondyn witał go w drzwiach, razem jedli obiad… Chłopak potrzebował kogoś takiego, kogoś bliskiego. Jedyną taką osobę stracił będąc małym dzieckiem. Kiedy tylko zagłębiał się myślami w przeszłość odcinał się od szarej rzeczywistości. Pogrążał się we wspomnieniach, pragnąc, aby te chwile wróciły. Zabawy, momenty beztroski i szczęścia. Wraz ze śmiercią matki wszystko się zmieniło.
Młody Dave był bardzo zamknięty w sobie. Nie miał przyjaciół, samotnie spędzał czas. Potrafił siedzieć godzinami i patrzeć się w pustą przestrzeń albo kolorować białą kartkę papieru. Nigdy nie narysował ludzi. Umiał za to dobrze czytać oraz pisać, jednak nie chwalił się tymi umiejętnościami. Wydawało się, że chłopiec nie odczuwał żadnych emocji. Tak naprawdę w środku przepełniała go samotność, smutek czy zwykła nieśmiałość przez co kompletnie odciął się od swoich rówieśników. Dobre kontakty utrzymywał tylko z matką u boku której potrafił się śmiać, żartować i bawić.
Jego dziesiąte urodziny były jedynymi, które zapadły mu w pamięć. Na przyjęciu zabrakło ojca, który tego dnia pracował, więc Dave spędził je w pełni z matką. Radosna muzyka, tańce, słodycze, tort, zdmuchiwanie świeczek oraz wymyślanie życzeń. Prezent to ostatni punkt. Podekscytowany chłopczyk rozwiązywał różnokolorowe wstążki, zdejmował kokardki aż w końcu dotarł do dość sporego pudełka. To właśnie tam była lalka, najważniejsza przyjaciółka tuż po jego rodzicielce. Jak się potem okazało… przyjaciel.
Nikt nie spodziewałby się, że lalka tak bardzo spodoba się chłopcu. Nie chciał nigdzie się bez niej ruszać, przebierał ją i czesał jej długie blond włosy.
Nawet gdy matka trafiła do szpitala Dave siedział przy jej łóżku tuląc zabawkę do siebie. Za każdym razem widząc zmartwienie w oczach syna całowała go delikatnie w czubek głowy zapewniając, że wszystko dobrze się skończy…
To co się później stało nie są w stanie opisać żadne słowa.
Mały chłopiec zapamiętał tylko nagłe zbiorowisko ludzi w szpitalnym pokoju rodzicielki, hałas, głośne krzyki, płacz, zrozpaczoną minę ojca… A potem Jej już nie było. Potrząsał ręką jeszcze podłączoną do aparatury na ekranie, której widniała prosta linia. Ręką jeszcze ciepłą jednak już bez życia.
Mama zaraz się obudzi, nie przeszkadzajmy jej.
Czekał. Nie zwrócił uwagi na bladość skóry, na chłód od niej bijący. Czekał. Tulił mocno do siebie lalkę, która była równie zimna. Czekał. Łzy spływały po całej jego twarzy, lecz nie słuchał lekarzy. Nie wierzył ojcu. Jak to mama poszła do nieba? Czemu nie chce się ze mną bawić? Dlaczego nie wstanie i nie zobaczy jaki jest piękny dzień za oknem?
Malutkie serduszko w ciele chłopca rozpadło się na kawałki. Tak samo jak cały jego świat. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a dotychczasowe szczęście zamieniło się w rozpacz. Smutek, żal, tęsknota, bezsilność i w końcu obojętność. Długo nie potrafił się pozbierać. Do teraz na samo wspomnienie matki czuje jakby ostatnie skrawki jego serca umierały. Za każdym razem nie mógł jednak powstrzymać łez. Tak było i teraz. Siedział w swoim pokoju, sam, pozwalając łzom spływać po policzkach. Z przyzwyczajenia chciał sięgnąć po lalkę, lecz nie stała ona na komodzie. Jego uniesiona w górę dłoń zawisła w powietrzu, bezradnie.
- Dave kiedy id… Dave? – to nie był dobry moment. Do pomieszczenia wparował Chris ze swoim radosnym uśmiechem. Gdy zobaczył smutnego przyjaciela zmartwiony podszedł do niego i kucnął, aby widzieć jego twarz. Położył delikatnie dłoń na mokrym policzku i patrzył uważnie w czarne jak węgielki oczy Dave’a.
- Co się stało? Przypomniałeś sobie o mamie?
Nie lubił być traktowany jak dziecko, więc odepchnął od siebie Chrisa i mruknął cichutkie „nie”.
Ten jednak za wygraną nie dał i przytulił do siebie drobne ciało drżącego od płaczu chłopaka.
- Przecież to żaden wstyd.
Czuły, ciepły głos blondyna koił, ale równocześnie spowodował więcej łez. Brunet nie wiedząc co ma zrobić wtulił się w niego mocniej. To było żałosne. Dziewiętnastolatek płaczący na wspomnienie o zmarłej wiele lat temu matce.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie tak jak robiłeś to zawsze? Pomogę ci w każdej chwili. Przecież cię kocham.
Dave otworzył szeroko oczy czując nagłe bicie serca spowodowane słowami lalki. Kocha? Nie darzył miłością nikogo poza tą jedyną najważniejszą w jego życiu osobą, a teraz Chris mówi mu, że go kocha?
- Kocham cię Dave. I nie mogę patrzeć jak cierpisz. – wysoki chłopak odsunął lekko przyjaciela i ucałował go w czubek głowy. Dokładnie tak samo jak rodzicielka przed śmiercią. W tym momencie Dave nie potrafił zapanować nad łzami. Ponownie zatopił twarz w klatce piersiowej Chrisa słuchając cichego szeptu, który pozwolił choć trochę uśmierzyć jego ból…

* * *


Przecież cię kocham. Te słowa ciągle odbijały się w głowie nastolatka. Może źle odebrał uczucia lalki? Może to była kolejna odmiana miłości, jak rodzicielska czy braterska? Z resztą, czego on właściwe oczekiwał? Sam już nie wiedział.
Z jednej strony, był samotnikiem. Przyzwyczaił się do pustego domu, cichych obiadów i ciągłej rutyny. Jednak, gdy w jego życiu pojawił Chris… Poczuł jakby jego bariera, tworzona przez tyle lat zaczynała pękać. Pragnął być kochany… potrzebny. Nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji, a nie miał osoby do której mógłby się zwrócić z pomocą. Powinien to zaakceptować i w końcu żyć szczęśliwie. Lecz łatwiej powiedzieć niż zrobić, ponieważ pojawił się pewien problem.
Mianowicie Chris nie mógł pokazywać się innym ludziom.
W czasie pierwszej i ostatniej podróży do sklepu chłopcy spotkali na swojej drodze sąsiadkę.
To od niej dowiedzieli się, że ojciec Dave’a, który go zostawił ma coraz większe problemy z alkoholem. Kobieta przywitała bruneta zwykłym dzień dobry kompletnie nie zwracając uwagi na wysokiego chłopaka. Stało się tak dlatego, że blondyn od razu zamienił się z powrotem w lalkę, więc został po prostu niezauważony leżąc na zimnej posadzce.
Dave próbował dociec czemu tak się stało. Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi ani na to pytanie ani na wiele innych gromadzących się w jego głowie od kilku dni. Aby pozostać w ludzkiej formie Chris nie mógł opuszczać czterech ścian mieszkania. Obaj nie byli zbyt zadowoleni z tego faktu. Dave tak mocno pragnął pokazać blondynowi wiele ciekawych miejsc… A także zaprowadzić na grób matki. Oczywiście mógł go zabrać pod postacią lalki… Ale to już nie byłoby to samo.
Mimo to, kolejne tygodnie mijały im dosyć spokojnie i radośnie. Za oknem robiło się coraz zimniej, liście zmieniały kolory ostatecznie spadając z drzew, noc stawała się dłuższa. Gdy pojawił się pierwszy śnieg Chris nie mógł oderwać wzroku od wspaniałych białych gwiazdek spadających z nieba. Udało im się wyjść późno w nocy na dwór, gdy nikt nie mógł ich zobaczyć. Podczas lepienia bałwana nawet na ustach Dave’a zawitał uśmiech. Chłopak w obecności lalki potrafił cieszyć się z tak banalnych rzeczy jak śnieg.
Wszystko jednak szło za dobrze. Stanowczo za pomyślnie… za idealnie.
Tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w odwiedziny postanowił wpaść ojciec Dave’a… Człowiek, który porzucił syna, bo za bardzo przypominał matkę.

* * *


Wigilię nastolatek zawsze spędzał sam. Wykorzystywał ten czas, aby pracować. Siedzenie w czterech ścianach samotnie nie miało najmniejszego sensu, dodatkowo trochę go przygnębiało. W tym roku, chcąc świętować z Chrisem brunet stwierdził, że razem przygotują całą wieczerzę. Chłopak nie potrafił piec ciast, więc postanowił potrenować tydzień przed Bożym Narodzeniem.
- Dave, to chyba pierwszy raz kiedy używasz tej książki. – Chris patrzył uważnie na każdy jeden ruch przyjaciela, zauważając ogromną księgę na blacie obok różnych składników.
- Nie umiem robić ciast, to będzie mój pierwszy raz.
- A ja myślałem, że umiesz już wszystko! W takim razie chce pomóc ci podwójnie! Powiedz tylko co mam zrobić.
Dave spojrzał niepewnie na lalkę, ale pokiwał głową.
- Rozbij jajka do miski.
Blondyn wziął do ręki kulkę i zgniótł ją w rękach. Zawartość jajka wraz ze skorupką znalazła się w misce.
- Chris, bez skorupki, zobacz. – wziął od niego następne i rozbił je poprawnie. Reszta już poszła łatwo. Chris nie miał problemów z wymieszaniem mąki czy miksowaniem. Chłopak radził sobie coraz lepiej w kuchni. Po upieczeniu i radosnym dekorowaniu ciasto było gotowe. Zajęło im to sporo czasu, ale rezultat był tego wart.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dave bardzo się zdziwił, nikt nigdy do niego nie przychodził. Zostawił lalce posprzątanie kuchni, a sam poszedł zobaczyć kim jest tajemniczy gość. Gdy jego oczom ukazał się umięśniony mężczyzna odruchowo cofnął się.
- Nie poznajesz mnie Dave? Nie pamiętasz własnego ojca?
Ojca? Tego, który go zostawił?
- Widać jeszcze tutaj mieszkasz. I wyrosłeś trochę czy mi się wydaje? I co, nie wpuścisz mnie do domu? – wysoki brunet sam wprosił się do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Dave od razu wyczuł od niego alkohol przez co znowu zrobił krok do tyłu. Zaczął lekko panikować, lecz nadal nie odezwał się słowem.
- Czemu nic nie mówisz? To ja, Jack, twój jedyny ojciec. Chciałem sprawdzić jak sobie tutaj radzisz… i widzisz, potrzebuję pieniędzy. A tylko na tobie mogę polegać.
Polegać? Zostawiłeś mnie samego, a teraz chcesz na mnie polegać?
- Na pewno masz jakieś drobne prawda? Nie obchodzisz świąt, więc coś zaoszczędziłeś. Jesteś moim synem, należy mi się coś za te wszystkie lata, kiedy cię wychowywałem.
- Nie.
- Co?
- Nie dam ci pieniędzy. Wychowała mnie matka, a nie ty.
Po tych słowach Jack złapał syna za gardło i przycisnął go do ściany z hukiem. Na jego twarzy widniała złość spowodowana nadmiarem alkoholu we krwi…
- Śmiesz mi się sprzeciwiać?! Żyłeś z moich ciężko zarobionych pieniędzy, a teraz żałujesz mi kilku monet?!
Dave chciał zaprotestować, ale zaciskające się palce na szyi skutecznie mu to uniemożliwiły. Próbował się wyrwać z całych sił, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się Chris. Widział go dosłownie przez sekundę, zanim ten znowu nie zamienił się w lalkę. Odgłos uderzenia porcelany o ziemię skutecznie odwrócił uwagę Jack’a. Puścił chłopca, który z trudem zaczął łapać powietrze i podszedł pijackim slalomem do zabawki. Uniósł ku górze ciągnąc za blond perukę i przyjrzał się błyszczącym szklanym oczkom.
- A co my tu mamy? Nadal trzymasz tego śmiecia od tej kobiety?
Dave spojrzał z bólem na ojca, jeszcze nie zdążył złapać oddechu.
Wszystko tylko nie Chris… błagam.
- Ciekawe ile dostałbym za to pieniędzy? Jest dla ciebie ważna, co? – Jack bez skrupułów wyrwał lalce rękę. Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, by zaraz wstać i ze złością rzucić się na starszego mężczyznę. Szybko został jednak odepchnięty z powrotem na podłogę.
- Zostaw go! Nie niszcz go!
- Czyli jest dla ciebie ważna, trzeba było tak od razu! Masz, potrzymajcie się za ręce. – wyrwał drugą rękę i rzucił brunetowi pod nos. Dave znowu przeżywał ten sam koszmar… Najważniejsza osoba w jego życiu umierała na jego oczach... Znowu poczuł łzy na policzkach, znowu ogarnęła go bezsilność.
- To co? Jesteś teraz skłonny dać mi te pieniądze?
- Nie dam ci ich… nie zasłużyłeś na nie… - wydukał cicho po raz kolejny się podnosząc. Nie może się poddać. Nie chce przeżywać śmierci na nowo…
- Zastanów się. Twoja ukochana laleczka jest w moich rękach… Ale widzę, że chyba nie dojdziemy do kompromisu, co? Pożegnajcie się. – Jack zamachnął się i z całej siły uderzył lalką w ścianę. Porcelana rozbiła się na malutkie kawałeczki. Ten dźwięk odbijał się w uszach Dave’a razem z szyderczym śmiechem ojca. Szklane kuleczki pośród blond kosmyków, resztek twarzy i materiału ubrań. Łzy spływające już bez umiaru, drżenie ciała… I chłód. Serce chłopaka, które odradzało się na nowo… Powtórnie pękło. Jak lalka. Jak Chris.
- Nie jesteś moim synem. Nie przyznaje się do ciebie. – te słowa mężczyzny nie zrobiły najmniejszego wrażenia na brunecie. Wpatrywał się w nieokreślony punkt na ścianie, nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Nie liczyło się już nic…
Jack prychnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Dave przeżywał piekło. Gdy został sam położył na dłoni rękę Chrisa, tę oderwaną siłą.
- Chris… czemu się nie zmieniasz? Przecież jesteśmy sami… Bądź znowu człowiekiem…
Nie stało się nic. Pomimo próśb, błagań i krzyków nic się nie wydarzyło.
- Mówiłeś, że mnie kochasz prawda? Nie odpowiedziałem ani razu. Tak bardzo żałuje, nie odpowiedziałem ani razu…
Nie odczuwał złości. Przepełniał go smutek… rozpacz, żal, bezsilność… nienawiść wobec swojej słabości… ale nie gniew. Położył się obok rozbitej lalki nie zwracając już uwagi na chłód podłogi. Nie liczyło się nic. Przez łzy nie widział wyraźnie. Wyobraził sobie leżącego obok Chrisa… uśmiechającego się tak jak zawsze… ze swoimi pięknymi oczami.
- Kocham cię Chris. Kocham cię… proszę bądź zawsze przy mnie tak jak mi to obiecywałeś…
Cisza. Pustka. Niebyt.
Gdy zabrakło mu łez ogarnęła go kompletna obojętność. Był martwy. Stracił wszystko to co w jego życiu miało jakikolwiek sens.
- Kocham cię Chris. Mam nadzieje, że kiedyś się spotkamy.
Po tych słowach zamknął oczy i pogrążył się w wiecznym śnie.





Komentarze
An-Nah dnia grudnia 25 2011 13:51:02
[UWAGA! Poniższy komentarz zawiera nadinterpretację czytelniczki, która za bardzo jest uwarunkowana swoją miłością do nauk humanistycznych. Jeśli autorkę takie rzeczy nudzą, nie ma obowiązku ich czytać]

To byłoby całkiem fajne, gdybyś napisała to jako historię urojeń niestabilnego psychicznie młodego człowieka, któremu wydaje się, że ożywa jego lalka, ale mam wrażenie, że chciałaś raczej napisać taką "bajeczkę yaoi"... Sama przemiana żeńskiej (w najlepszym wypadku - bezpłciowej...) lalki w chłopaka mnie nie przekonuje, choć oczywiście, gdybyśmy mieli jakieś dodatkowe dane, że Dave miał wcześniej skłonności homoseksualne (nieuświadomione zapewne) - miałoby to sens. Chyba, żeby to rozgryźć psychonalitycznie, freudowsko wręcz: nienawiść do ojca i nadmierne przywiązanie do matki powodują zachwianie seksualności. Tyle, że ja nie wierzę w homoseksualizm spowodowany nadmierną miłością do matki i brakiem ojca. I nie sądzę, żebyś świadomie takimi teoriami podbudowywała tekst.

Tak czy inaczej, obstawiam na to, że Chris był urojeniem. Zwłaszcza, że nigdy nie nauczył się niczego robić i dla innych ludzi pozostawał lalką.
Ciekawe tylko, skąd miał imię? Znów mi się kołacze psychoanalityczna idea, że może Dave durzył się w jakimś Chrisie i podświadomie nazywał lalkę tym imieniem...

Sam tekst napisany przeciętnie, wydaje się nie prowadzić donikąd. Końcowa tragedia wydała mi się banalna, nie poruszyła kompletnie (Swoją drogą, czy ja dobrze rozumiem ostatnie zdanie - Dave tak po prostu umarł? Z niczego? Od płaczu i z rozpaczy?). Komediowa z kolei w zamierzeniu scenka z kanapkami była koszmarnie nudna: nigdy nie przypuszczałam, że drobiazgowy opis robienia kanapek może być najdłuższym opisem w książce, a jednak! I żeby był porywająco dobrze napisany albo miał jakiś głębszy sens (symboliczny), niż wprowadzenie sceny komicznej - to bym zrozumiała.

Cóż, mnie opowiadanie nie poruszyło. Nie zniesmaczyło również. Przypuszczam, że gdybyś się faktycznie skupiła na psychice bohatera i na powodach, dla których lalka zamieniła się w chłopaka i postawiła na klimat i opisy (nie żeby opisów nie było, ale plastyki im nieco brakuje): byłoby całkiem fajne. Na razie jest tak sobie.

Poza tym naprawdę, naprawdę uczulam: nie zastępuje się imion bohaterów kolorami ich włosów. Ani oczu. No chyba, że to przydomki (np. pirat Czarnobrody smiley)
Szehina dnia grudnia 25 2011 14:48:59
Całkiem dobre. A pomysł na opowiadanie wręcz świetny. Poza tym lalki porcelanowe i różnego rodzaju pajacyki zawsze miały w sobie coś niesamowitego, a przynajmniej dla mnie ^^.
Styl pisarski masz lekki i przyjemny. Tylko z budowaniem scen nie jest już tak dobrze. Na przykład konfrontacja z ojcem wypadła dość nieciekawie. Dialogi były słabe. Zachowanie rodziciela dziwne, niespodziewane i zbyt pospieszne. Miałam wrażenie, że starasz się przejść wreszcie do końca opowieści.
Jak ja odebrałam tę historię? Moja wersja jest taka, że bohater miał problemy psychiczne i wyobraził sobie tego przyjaciela. Z opowieści dowiadujemy się, że Dave'a i jego matkę łączyła silna więź. Matka darzyła go i okazywała mu bardzo silne uczucia. Po jej nagłej śmierci, chłopiec nagle przestaje być kochany. Poznaje okrucieństwo ojca i samotność. Jest rozchwiany emocjonalnie i nie umie dostosować się do nowej sytuacji. Z biegiem lat jest coraz gorzej. Przydałby się tutaj jakiś punkt zapalny, który mocniej by zasugerował pojawienie się Chrisa. A Chris ,,ożył" ponieważ był jedyną pamiątką po matce. To musiał być on i nikt inny. Ładnie smiley
Opowieść jako całość podobała mi się, ale można by było lepiej przedstawić sceny i wyraźniej podkreślić niestabilność emocjonalną Dave'a. Dobry z dużym plusem dla tej historii.
4b1 dnia grudnia 25 2011 18:39:27
Szehina - dziękuję bardzo za opinię ^^ Lalki też zawsze mnie ciekawią, więc mam parę opowiadań z ich udziałem. Muszę popracować nad scenami akcji, to fakt. (i coś jest w tym dojściem do końca opowiadania) Ale wiadomo, jak będę więcej pisała i zbierała opinię tym lepiej mi będzie szło ^^ (chyba) Hmm w sumie ciekawy punkt widzenia ^^ W pewnym sensie faktycznie można założyć, że Dave miał problemy psychiczne po stracie matki. Ale interpretacja dowolna. Dziękuję jeszcze raz za komentarz ^^

An-Nah - Jaka autorka nie chciałaby czytać dobrej oceny? Jak najbardziej przeczytam i odpowiadam ^^
Hmm gdybym może rozwinęła ogólnie to opowiadanie bardziej i dodała to o czym mówisz faktycznie lepiej by wyszło.
Może być uznany za urojenie, może jednak ożył? ^^
Zakończenie jest otwarte, więc pozostawiam czytelnikom interpretację. Nie mogę powiedzieć, że umarł, ale i nie zaprzeczę smiley
Szkoda, że scena z kanapkami się nie podobała. Może gdyby opowiadanie było ogólnie dłuższe to lepiej by to wyglądało.
Ważne, że nie jest straszne xD A jak jest tak sobie to znaczy, że jeszcze mogę pracować nad tym.
A to mogę zapytać od razu - jak inaczej mogę zastąpić imiona? Bo staram się, aby nie było zbyt dużo powtórzeń, więc używam koloru włosów smiley Zwłaszcza, że czasem w książkach też widzi się takie zastąpienie imion.
Dziękuję bardzo za opinię smiley
Ome dnia grudnia 25 2011 18:44:50
Mnie się, niestety, mocno nie spodobało. Przyznaję - sam pomysł miał potencjał i efekt mógłby być ciekawy, ale wykonanie zawiodło bardzo mocno.

Z elementów merytorycznych: hm, ale nastolatek nie jest prawnie samodzielny. Wcześniej czy później ktoś by się musiał zainteresować sytuacją chłopaka, nim ten ukończył dziewiętnaście lat. Choćby w szkole. Poza tym w związku z tą dziewiętnastką: jeśli (sądząc po imionach) rzecz dzieje się w USA, to chłopak nadal nie jest pełnoletni. Jeśli rzecz nie dzieje się w USA, to, dalej sądząc po imionach, dzieje się w kraju, w którym sprawy socjalne nie są raczej czarną magią. I w którym niepełnoletnia osoba nie jest prawnie samodzielna.
No właśnie: gdzie się dzieje ta historia? W USA, w Anglii, na Marsie? Nie ma ani jednej informacji na temat kraju, miasta, czegokolwiek - Dave żyje w pustych, pozbawionych charakteru miejscach, otoczenie właściwie nie istnieje. Chłopak pracuje w sklepie spożywczym, no w porządku. Ale co z tym sklepem? Duży, mały, zatłoczony, z paskudnym szefem, miłymi kolegami? Nie żądam, żebyś poświęcała sklepowi wiele opisów, ale parę słów zrobiłoby z niego coś więcej niż tylko kolejną etykietkę. Najlepszy los spotkał mieszkanie, które paroma uwagami odmalowałaś, ale to też wyszło za sucho i nie stworzyło atmosfery.

Od strony technicznej z kolei: określenie "alabastrowa cera" byłoby w porządku, ale "alabastrowa koszula" brzmi co najmniej niezręcznie; podobnie termin rrodzicielkar1; w odniesieniu do własnej, w dodatku tak ukochanej matki. Masz kłopoty z interpunkcją (szczególnie przy imiesłowach przysłówkowych współczesnych), zdarzyły się dwa czy trzy błędy w zapisie łącznie/osobno. Określanie bohaterów za pomocą kolorów ich włosów jest manierą nie tylko paskudną (blogaskową wręcz), ale w pewnych momentach też komiczną: ten kolor włosów zamiast bohatera skutecznie niszczy nastrój. Poza tym jest to dość nielogiczne: myśleć o kimś, kogo się zna/lubi/do kogo się przywiązało, za pomocą koloru włosów?
Narracja to mała zagwozdka. Najpierw wychodzi personalna Daver17;a - potem można przyjąć, że dostajemy punkty widzenia, bo widzimy coś także z punktu widzenia Chrisa - ale nie ma w tym żadnej płynności i harmonii, w efekcie więc powstaje miks narracyjny, który wcale nie wygląda dobrze. Sposób opowiadania w tekście się chwieje. Czasami też podmiot nie jest jasny: czy to Chris, czy to Dave?
Styl masz dość kiepski - brak mu płynności, często jest chropawy, podczas czytania miałam wrażenie, jakbym się co chwila potykała. Nie przyciąga ani nie wciąga, za to w pewnych momentach męczy - albo psuje odbiór wydarzeń.
Zupełnie nie przekonał mnie sposób, w jaki przedstawiłaś emocje: traktujesz je a to po macoszemu, byle wspomnieć, a to zagłębiasz się w coś, ale z mizernym efektem, bo albo wychodzi Ci nadmierny patos, albo nadmierna suchość. Miałaś dobre pole do psychologicznego pogrzebania, ale nie podołałaś temu: w efekcie Dave jawi mi się jako bardzo słabo naszkicowany kontur, a cała reszta wokół niego to tylko plamki. Przy okazji: niektóre kwestie związane z emocjami opisujesz "jest tak i tak" - a to lepiej by wyglądało, gdyby zostało opisane zachowaniem bohatera. Bohater, niestety, tylko się ślizga z jednej sceny do drugiej, pozwalając, by narracja za niego mówiła o emocjach.

Fabularnie: jak wspominałam, pomysł mógłby być ciekawy, "ale". Przemiana lalki w człowieka ni z gruszki, ni z pietruszki, scena z kanapkami nużąca, scena z ojcem - taka... "amerykańska", co w moim ujęciu znaczy: nadmierny patos, sztuczne dialogi, dramatyzm na siłę. Teoretycznie powinnam być tą sceną poruszona, powinna mnie zaboleć, powinna mnie zmusić do przeżycia jej porządnie - praktycznie... no, praktycznie to tylko leciałam dalej wzrokiem po tekście. A końcówka... Końcówka też mnie powinna poruszyć, prawda? A ja się mało pochlebnie uśmiechnęłam. To było takie "wziął i umarł". Od czego umarł? Z rozpaczy, tak z miejsca? Z pragnienia, tak na zawołanie? Z potrzeby fabularnej, tak zupełnie bez uzasadnienia? Wiem, że to, co teraz napiszę, rozwala wiele pięknych, romantyczno-sentymentalnych wizji, ale ludzki organizm uruchamia naprawdę niesamowicie dużo metod obronnych, żeby przeżyć. Jeżeli natomiast mamy tu, u Daver17;a, do czynienia z głęboką depresją, która potrafiła "wyłączyć" nawet i te mechanizmy i doprowadzić do śmierci r11; to zdecydowanie nie umiałaś tej depresji w "Lalce" przedstawić.

Pomysł rzeczywiście prowokuje do pewnych interpretacji, które mogłyby się okazać interesujące (interpretacje An na przykład) - ale, niestety, przy tym, co dostaje czytelniczka, pozostają tylko nadinterpretacje. Nad-, ponieważ tekst jest za ubogi w porządniejsze punkty zaczepienia, w symbolikę, która mogłaby na coś nakierować (lub wyprowadzać w pole), w głęboki i przekonujący rys psychologiczny którejkolwiek postaci. W gruncie rzeczy interpretować można i skórkę od banana - ale skórka od banana musi do tego zachęcać. Mnie "Lalka" nie zachęca do interpretacji, tak jak opisy psychiki Daver17;a nie zachęciły mnie do przejęcia się nią (miałam tylko wrażenie, że ktoś nade mną stoi i powtarza do znudzenia: no przejmij się, no przejmij, on jest taki biedny i niezrozumiany, no przejmij się...).

W ramach zakończenia - sprawy na plus, żeby nie było, że plusów nie widzę. Ortograficznie jesteś poprawna (a to zawsze należy docenić); wyraźnie interesuje Cię psychologiczna strona zdarzeń i starasz się pokazać psychikę bohatera; nie poprowadziłaś wszystkiego na sztampowej zasadzie "są dwaj faceci, hyc do wyra!", starałaś się wyciągnąć z historii coś mniej banalnego; miałaś też całkiem ciekawy pomysł - to są jakieś punkty wyjścia. Gdybym miała Ci coś szczerze poradzić, to poradziłabym rzecz następującą: napisz to opowiadanie jeszcze raz. Tylko najpierw zastanów się, co właściwie chcesz pokazać - to nie musi być koniecznie jedna rzecz, ale coś w tekście musi tkwić (bo na razie mam wrażenie, że ten tekst nie ma pomysłu sam na siebie). Interpunkcja to kwestia przede wszystkim wspomożenia się słownikiem, ale styl i pokazywanie psychiki bohaterów po prostu musisz dalej ćwiczyć.
I wiesz - Twój pomysł bardziej broni tego tekstu niż sam tekst. A to, mimo wszystko, też jakiś plus.
(A tak zupełnie na boku i szalenie subiektywnie: proponowałabym zmienić tytuł, choć minimalnie. Bo widzisz, "Lalka" już jest - jedna jedyna, niepowtarzalna, powalająca i w ogóle. Ale, rzecz jasna, kwestia tytułu to już kwestia autorska, przeze mnie zaś przemawia Prusofilka).
Ome dnia grudnia 25 2011 18:53:25
Znów zgrzytam zębami i muszę przeprosić za te denerwujące znaczki w rodzaju "r17"; komentarze z zasady piszę w Wordzie, potem przeklejam i poprawiam znaki, które ustawienia strony TCD odczytują w formie dziwnych zbitek literowych. Niestety, niektóre rzeczy mi czasem umykają i potem zamiast myślnika czy apostrofu wychodzą te bezsensowne mieszanki liter i cyfr. Trudno, mam nadzieję, że nadmiernie to nie przeszkadza w czytaniu.
4b1 dnia grudnia 27 2011 19:36:14
Ome - dziękuję za tak długi i szczegółowy komentarz. Postaram się mniej więcej to wszystko ogarnąć.
Co do miejsca akcji - nie uznałam je za istotne. Miało być tylko tłem do wydarzeń, więc nie poświeciłam mu wiele. A z samodzielnością Dave'a, faktycznie trochę tego nie dopatrzyłam ^^
Z interpunkcją mam problem, muszę jeszcze nad tym popracować smiley
Jak inaczej mogę zastąpić imię chłopaka tak, aby nie robić powtórzenia? ^^ Zwłaszcza, że w książkach spotyka się takie użycie koloru włosów, więc nie wiedziałam, że to błąd.
Muszę również i nad stylem popracować, jeszcze dużo mi brakuje niestety xD
Przynajmniej pomysł miałam dobry XD Jak poprawi mi się styl to napiszę to od nowa i może wyjdzie lepiej.
Dave nie umarł. Znaczy tak. Opowiadanie ma zakończenie otwarte, więc można to interpretować jak się chce. "Lalka" i tak nie jest w 100% realistyczna *sam fakt ożywienia lalki*, więc równie dobrze mógł tak po prostu umrzeć. Moja opinia jako autorki, muszę bronić chociaż trochę tego co napisałam xD
Nie chciałam stworzyć bohatera nad którym trzeba będzie się na siłę litować i nad nim płakać. Szkoda, ze nie udało mi się wszystkiego przedstawić dobrze i wyszło co wyszło.
Dziękuję, dobrze wiedzieć, że nie jest aż tak źle ^^ Będę starała się cały czas pracować nad swoim stylem i kiedyś napiszę "Lalkę" jeszcze raz.
Wiesz, że gdy nadawałam tytuł kompletnie zapomniałam o panu Prusie? Nie miałam zbyt pomysłu, ale pewnie jak wpadnie mi coś lepszego do głowy to zmienię tytuł ^^
Nie ma problemu, znaczki nie przeszkadzały mi w przeczytaniu komentarza. Naprawdę bardzo, ale to bardzo mocno dziękuję za tak długą opinię ^^ Na pewno wyciągnę z niej odpowiednie wnioski i będę dalej pracować nad stylem.
Ome dnia grudnia 27 2011 20:05:40
Jeżeli mój komentarz w czymkolwiek Ci się przyda, to tylko się mogę cieszyć smiley
Z jednej strony możesz mieć rację z tą nieważnością tła - ale z drugiej strony inne elementy tekstu wydają się tego wyraźniejszego zarysowania tła wymagać. Do interpunkcji szczególnie polecam "Nowy słownik interpunkcyjny" Jerzego Podrackiego - a poza tym na forum mamy dział, w którym łamiemy sobie głowy nad tym, czy najpierw znak zapytania, czy wykrzyknik, też może być pomocny smiley

Niestety w książkach również są błędy - oraz maniery danych pisarzy. Zamiast imienia (i koloru włosów) można użyć któregoś z zaimków, formy imiesłowowej - typu "mówiący", "palący", "płaczący", chyba najlepiej z rzeczownikiem, na przykład "mówiący chłopak" - można użyć rzeczownika - "rozmówca", "słuchacz" - to zależy od kontekstu.

Pomysł "Lalki" zdecydowanie warto dopracować, może wyjść coś naprawdę ciekawego i przykuwającego uwagę.

Nie, nie, ja wiem, że w opowiadaniu jest element fantastyczny w postaci ożywienia lalki, ale to mi nie pasuje zupełnie do reakcji organizmu ludzkiego, która już powinna być mniej fantastyczna - bo w końcu nie wykreowałaś Dave'a jako fantastycznego stworzenia, które ma swoje, niezależne od ludzkich, zachowania organizmu. Zderzasz elementy realne z elementami nierealnymi, więc o ile samą lalkę stającą się człowiekiem mogę przyjąć (tylko przydałyby się jakieś wyjaśnienia czy choćby szczątki wyjaśnień, w końcu sam Dave mógłby główkować, czemu ukochana lalka zmieniła mu się w młodego faceta) - o tyle przy organizmie Dave'a będę marudzić smiley

Co do zakończenia otwartego - zakończenia otwarte są wspaniałe, a w takim opowiadaniu jak to chyba najlepsze, bo otwierają drogę różnym interpretacjom - tylko myślę, że tę otwartość należałoby mocniej/inaczej zaakcentować. Wtedy mogłabym się zastanawiać, czy Dave umarł fizycznie, czy umarła jego psychika, czy pękło/zamarło/zniknęło coś istotnego w nim samym, czy może on tylko sobie wyobraża tę śmierć, tak jak na przykład wyobraził sobie tę ożywioną lalkę, czy jeszcze co innego.
A swoją opinię jako autorka i swoją wizję tekstu masz pełne prawo mieć, to mnie wcale nie dziwi.

W gruncie rzeczy tytuł, jaki wybrałaś, to Twój wybór i Twoje prawo. Z jednej strony mnie (i pewnie jeszcze jakiejś grupie) na myśl przyjdzie od razu Prus - z drugiej ten tytuł ma sens i znaczenie dla tekstu. Masz twardy orzech do zgryzienia smiley Może warto przyjrzeć się historii lalek w różnych epokach, może znajdziesz tam ciekawą inspirację i na tytuł, i na jakieś rozwiązania fabularne?
W każdym razie, jak pisałam na początku, cieszę się, że mój komentarz na coś Ci się przyda - i życzę powodzenia w dalszym pisaniu smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 0% [adnych gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 50% [2 Gosw]
Przecitne Przecitne 50% [2 Gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum