The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 00:42:25   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Niespodzianka 6
Wbrew pozorom moja matka to miła i opiekuńcza kobieta. Czasami mam jednak wrażenie, że za bardzo. Codziennie dzwoniła, aby się upewnić, że pójdę do dziekanatu i złożę papiery o urlop. Tylko czy ona nie zdaje sobie sprawy, jakie potem będę miał zaległości? Tego urlopu nie bierze się na tydzień lub dwa! Tutaj masz wybór pomiędzy rokiem lub jego połową! Kocham Tomka jak własnego brata, ale nie zrobię tego dla niego. Może jestem złym "bratem", trudno. Mam inne sprawy na głowie, chociaż taka ucieczka od tych wszystkich zboczeńców mogłaby być dobra. Przez ten czas Artur ustabilizowałby się ze swoją orientacją seksualną, a Marek znalazł inny obiekt pragnień. Na przykład seks-przyjaciela na telefon? To też wydaję się być dobrą opcją. Każdy żyłby w swoim szczęśliwym światku. Tylko ja zdechłbym w rodowej dziurze z matką i jej siostrą wariatką oraz trupem małego Tomka, nad którym płakałyby rzewnie przez kolejne pięć lat. Mam jednak wątpliwości czy ciotka uroni choćby jedną łzę z tego powodu. Ona już dawno odcięła się psychicznie od swojego syna. Pewnie nawet nie ma zielonego pojęcia, że ten chłopiec u nas w domu to jej.
Dzisiaj jest już piątek. Popołudnie. Kiedy mam zamiar poinformować matkę, że nie mam zamiaru przyjechać? Ano, właściwie to chcę jak najdłużej z tym zwlekać. Spróbuję jej wcisnąć, że dziekan się zastanawia i jeszcze rozpatruje moje podanie. Ciekawe czy uwierzy? A jeszcze ciekawsze jest to czy nie zadzwoni tam z pretensjami, że tak długo przetrzymują jej syna w kryzysowej sytuacji rodzinnej? Oby nie, bo narobi nam obojgu wstydu. Już teraz siedzę jak na szpilkach, bojąc się, że zaraz zadzwoni i zacznie swoją kakofonię teatralnych szlochów i jęków rozpaczy. Nie lubię, gdy matka wymusza na mnie w ten sposób różne rzeczy lub postanowienia. I nie stosuje tego, jako broni ostatecznej.
- Kamil? - podskoczyłem na łóżku przestraszony nagłym dźwiękiem, który wydał z siebie Grzesiek. - Boże, co ty taki spietrany siedzisz? Przecież to jeszcze nie czas kolokwium.
- Bardzo śmieszne. - prychnąłem naburmuszony. - Matka ma dzwonić...
- Nie mów, że boisz się mamusi? Co może ci zrobić, tu, w akademiku? - naigrywał się, waląc zaciekle w klawiaturę swojego laptopa. - Obiadek stygnie?
- Żebyś wiedział. Dodatkowo czekają na mnie góry lodów i czekolady. Kto by przepuścił taką okazję? - zironizowałem, ale on chyba nie zdał sobie z tego sprawy, bo tylko puścił mi porozumiewawcze oczko i zajął się expieniem swojej postaci w jakiejś grze sieciowej. Kiedyś, razem z Arturem i Rafałem, próbował mnie w to wciągnąć, ale dla mnie było to bezsensowne wykonywanie w kółko tych samych poleceń. Pobawiłem się góra tydzień i zostawiłem "wspólne rpgowe rajdy" dla nich. Może, dlatego że nigdy nie wiedziałem, co mam kliknąć lub zrobić i zawsze ginąłem? Hmm...
Siedząc i bezmyślnie wpatrując się w Grześka nawet nie zauważyłem, że mój telefon wibruje mi w kieszeni spodni, ale gdy tylko to sobie uświadomiłem, to prawie nie zszedłem na zawał. O, Boże! O, Boże?! Co ja powiem matce?! Ja nie umiem kłamać! O nie, nie... nie! A może dzwoni z wiadomością, że nie zdążyłem i Tomek już umarł? Nie żebym życzył mu śmierci, ale... to wszystko by ułatwiło. Nie sądzę, abym musiał stawić się na pogrzebie. Chyba. Na szczęście, a może i nie, to był tylko Marek. Zaraz, zaraz... Skąd on ma mój numer?
- Yyy... - odezwałem się inteligentnie do słuchawki.
- Kamil? - zapytał rozbawiony najwyraźniej moim zaskoczeniem.
- Marek? - odpowiedziałem ostrożnie, chociaż po głosie od razu wiedziałem, że to on.
- Nie, taki pewien biseksualista. - chyba chciał zażartować, ale mnie to wcale nie rozbawiło. To mnie zmartwiło. Śmiertelnie.
- Marek?! - zawołał nagle Grzesiek i bezczelnie wyrwał mi telefon z ręki, mówiąc. - Pożycz na chwilę!
Zanim zdążyłem zareagować brunet zniknął w łazience zacięcie o czymś rozmawiając z tym zboczeńcem. Przez chwilę miałem niejasne wrażenie, że... Niemożliwe. Chociaż... Ale przecież Grzesiek wiedział, co ja i... ten pedał... Nie brzydzi się go? No, ale przecież on zawsze brał wszystko na luzie. I do mnie też nie miał zbytnich pretensji... Oby się nie okazało, że mieszkam w pokoju z dwójką homoseksualistów, bo Rafała mogę raczej uznać za stuprocentowego heteryka. Nie odzywa się do mnie do tej pory i stara się unikać w każdej możliwej sytuacji. Boże, przecież się na niego nie rzucę! Nie mój typ, a poza tym nie jestem gejem, do cholery! Czy nikt nie widzi, że to ja jestem tym poszkodowanym, spedalonym, biednym i pragnącym kobiet Kamilkiem?! Zaraz, zaraz... Spedalonym? Nie, nie... Muszę przestać o tym myśleć!
- Dzięki. - powiedział Grzesiek, wpychając mi komórkę z powrotem do ręki.
- Nie ma sprawy... - mruknąłem lekko zdziwiony i przyłożyłem słuchawkę do ucha. - Co chciałeś?
- A już nieważne. - dobiegł mnie roztargniony głos Marka. - W sumie to nic nie chciałem. Pa.
- Co to miało być? - prychnąłem, odkładając telefon na półkę.
- Miłość, mój drogi. Miłość. - odparł słodziutkim głosem brunet. - Szaleńcza, wielka i gorą...
- Przestań już, dobra? - warknąłem i rozwaliłem się wygodniej na łóżku, patrząc w sufit. - Mnie i tego zboczka nic nie łączy. Tylko jego chore perwersje względem facetów! I nie jestem gejem! Kiedy wy to w końcu zrozumiecie?!
- Oj, nie nerwuj się już tak! Nawet ponabijać się nie można. - westchnął Grzesiek. - Wszyscy jesteście tacy sztywni... Ty, Artur... Rafał też. Marek ma, chociaż poczucie humoru...
- A od kiedy ty się z nim tak właściwie przyjaźnisz, co? - zainteresowałem się, bawiąc się końcówkami od bluzy.
- Nie przyjaźnię się. Czasami tylko rozmawiamy. To wszystko. - pozornie obojętna odpowiedź, ale można w niej było dosłyszeć nutkę podenerwowania.
- Aaa... Czyli to dlatego wyrwałeś mi słuchawkę jakby to dzwoniła złota rybka ze swoimi trzema życzeniami? - uśmiechnąłem się złośliwie, a brunet poruszył się niespokojnie.
- Wydawało ci się. - odparł sucho. - Chciałem go tylko o coś zapytać.
- I to dlatego tak nagle się rozłączył?
- Może naprawdę nic nie chciał. Boże, Kamil! Skąd ja mam wiedzieć! - jęknął cierpiętniczo, trzasnął laptopem i zniknął z pokoju.
- I to ja jestem sztywny? - mruknąłem i przekręciłem się na bok żeby się trochę przespać.
Dzisiaj jest sobota. Godzina punkt dwunasta. Wybieram się do Galerii Handlowej, żeby zobaczyć wystawę obrazów. Szczerze mówiąc mało mnie interesuje ta cała wystawa. Bardziej jestem zainteresowany towarzystwem tej całej Julki. Jest śliczna, delikatna i naprawdę kobieca. Żadna chłopczyca, która kojarzyłaby mi się z Markiem i jego boskimi pocałun... Że co ja właśnie pomyślałem?! To niemożliwe! Czy ja właśnie staje się... staje... homoseksualistą?! Nie.. skoro nadal podobają mi się kobiety to znaczy, ze wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jestem hetero! Jestem hetero! Jestem hetero i nic tego nie zmieni. Ani Marek, ani Artur, ani żaden inny pedał!
Znalezienie wystawy nie zajęło mi wiele czasu. Była widocznie oznakowana wielkimi plakatami, ogłaszającymi, że przez najbliższy tydzień odbędą się tu prelekcje i możliwość obejrzenia sztuki współczesnej. Poza tym księgarnia "Lotos" była równie kolorowo upstrzona i nie znajdowało się tu dużo sklepów, bo większość piętra zajmował sporych rozmiarów empik. Tam zazwyczaj gromadziła się największa liczba osób i przesiadywała od rana, aż do zamknięcia galerii.
Zerknąłem do sali z wystawą, gdzie było zaledwie kilka osób, głównie starszych, wyglądających na profesorów sztuki, którzy debatują na temat tutejszych dzieł. Poza tym same obrazy przypominały mi kolorowe wymiociny. Jeden jedyny, który znajdował się w centrum przedstawiał szczegółowy krajobraz z ławką i kilkoma drzewkami. Autor skupił się głównie na odcieniach nieba. Był piękny i dałbym sobie uciąć rękę, że był to obraz Julii.
- Przyszedłeś. - usłyszałem za sobą melodyjny, kobiecy głos, a gdy się odwróciłem zobaczyłem ową studentkę ASP o jasnobrązowych włosach.
- Przecież obiecałem, że wpadnę. Poza tym ta wystawa wygląda... - starałem się, aby moje malutkie kłamstewko zabrzmiało prawdziwie. - ... interesująco.
- Nie podoba ci się. - stwierdziła od razu, ale nie wyglądała na zasmuconą z tego powodu. - Nie potrafisz kłamać. Zupełnie jak mój młodszy brat...
- Skąd...? - zmieszałem się nieco.
- Gdy kłamie też mu się świecą oczy. W taki specyficzny sposób. - wyjaśniła, uśmiechając się przy okazji pogodnie. - A jak tam twój przyjaciel?
- Przyjaciel? - w pierwszej chwili nie miałem pojęcia, o co pyta, jednak szybko się zreflektowałem. - Ach... tak.. Tak, już lepiej. Wyjaśniliśmy sobie wszystko... Prawie.
- Cieszę się. - zaplotła dłonie za plecami. - Może się przejdziemy i obejrzymy obrazy? Jeśli chcesz... Bo jeśli nie, to nie będę cię zmuszać.
- Nie ma problemu. - ruszyłem się, powoli oglądając malowidła. - One wszystkie są twoje?
- Och, nie nie! - pokręciła żywo głową, przez co jej loki zafalowały, nadając jej wygląd wesołego aniołka. - Tylko trzy z nich są moje. Reszta należy do moich kolegów z ASP i tutejszych artystów, których udało mi się namówić razem z organizatorami. O, tam stoją!
Pokazała dyskretnie palcem grupkę dziwacznie ubranych osób. Jedną z nich była kobieta w jasnoróżowych włosach, ostrzyżonych na krótko i postawionych na żel. Ubrana była w różnokolorowe, kontrastujące ze sobą ciuchy. Miała na sobie ze cztery bluzki, bezrękawnik, legginsy i puchate buty. Wyglądała komicznie, ale na tle tych wszystkich szalonych obrazów nie wyróżniała się za bardzo. Dobrze, że piątka mężczyzn tam stojących wyglądała całkiem normalnie. Mieli jednak ponure miny i wyglądali jakby się nudzili. Pewnie teraz żałowali, że się zgodzili na całą tę wystawę.
- Nie są chyba zadowoleni... - stwierdziłem niepewnie, odwracając wzrok od kobiety w różowych włosach, która zauważyła moje spojrzenie.
- Tylko, dlatego że mamy mało odwiedzających. - zapewniła. - Zobaczysz jak się ożywią, gdy tylko przyjdzie tutaj więcej osób!
- Naprawdę w to wierzysz? - wyrwało mi się, ale było już za późno żeby to naprawić.
- Oczywiście. Gdybym nie wierzyła to nie byłabym artystką z krwi i kości. Poza tym od zawsze wiadomo, że prawdziwą sztukę potrafią docenić tylko nieliczni. - mówiła i zdawała się być szczęśliwa. Tylko nie wiedziałem, z jakiego powodu. Czy to, to miejsce? Możliwość podzielenia się zainteresowaniami? - Chodź, chcę ci coś pokazać! Znalazłam to niedawno na targu staroci. Wydaję się być nowe, ale...
- Obraz? - zapytałem średnio zainteresowany, bo co to może być? Kolejne pstrokate płótno? - Wisi tutaj?
- Tak, ale... - skrzywiła się lekko jakby zastanawiając się jak to ująć. - To mi się wydaje... Takie... osobiste. Nie dla mnie, ale... Dla tego anonimowego artysty. I... Tak jakby dla ciebie...
- Dla mnie? - zdziwiłem się, zatrzymując się na chwilę. - Ale co ja mogę mieć wspólnego z...
- Dlatego chcę żebyś to obejrzał. Chodź! - poprowadziła mnie krętymi "uliczkami" pomiędzy obrazami i dotarła do dość małego rysunku wykonanego pastelami.
Przez pierwsze kilka minut nie wiedziałem, o co jej chodzi, ale nagle uderzyło mnie niewiarygodne podobieństwo. Twarz modela była zupełnie podobna do mojej. Kolor włosów, fryzura, rysy twarzy... Leżałem półnagi na łóżku z czterema kolumienkami i czerwoną, gładką narzutą. Oczy miałem zamknięte jakbym spał. Zmarszczyłem jednak brwi i pokręciłem głową. To nie mogę być ja. Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Poza tym, aby wykonać taki szczegółowy rysunek PASTELAMI trzeba by kilku dni i żywego modela przed sobą, a ja w niczym takim nie brałem udziału.
- Niesamowite prawda? - oczy Julki zaświeciły z podniecenia. - Pytałam kilku profesorów czy wiedzą, z którego wieku może być ten obraz...
- I co? - zapytałem, wyciągając rękę żeby dotknąć rysunku, ale dziewczyna natychmiast odciągnęła moją dłoń. - Przepraszam...
- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się uroczo. - Powiedzieli, że nie jest stary. Są przekonani, że był wykonany nawet w tym roku i... Jest jeszcze coś...
- Znowu mnie czymś zaskoczysz? - już się bałem, co to mogło być. Nie wiem dlaczego, bo przecież wiedziałem, że to nie ja.
- "Kamil". - zaintonowała melodyjnie, robiąc przy tym zabawną minkę.
- No, mam na imię Kamil. - powiedziałem zdezorientowany.
- Ten obraz jej zatytułowany "Kamil"! - zaśmiała się głośno. - Czy to nie prawdziwy zbieg okoliczności?
Tak... I to wielki... Nagle poczułem jak robi mi się słabo. Że to niby ja jestem?! Kto to namalował?! Dlaczego to popierdolone miasto uparło się na mnie?! I dlaczego ja wiecznie widzę homoseksualne podteksty?! Dlaczego jestem święcie przekonany, że to robota Marka?! I... i... i... Sam już nie wiem! Mam dosyć! Wyjeżdżam na Alaskę czy na Saharę i będę sam ze sobą! Żadnych zboczeńców, pedałów, Marków, Arturów, Jacków i Placków!
- M-mogę go zabrać? - starałem się by mój głos nie zdradził mojego wewnętrznego przerażenia.
- Zabrać? - zmarszczyła brwi. - Ale on jest piękny! Najpiękniejszy z całej wystawy!
- To może jak się skończy...? - zaproponowałem delikatnie.
- Właściwie to mogłabym ci go dać nawet teraz... - mruknęła niezadowolona. - Szczerze mówiąc to miałam taki zamiar, ale... W tym widać taki ból artysty... Że nie może dosięgnąć tego, czego chce i...
- Nie chcę tego słuchać. - warknąłem zły, chociaż sam nie wiem, dlaczego. - Proszę, daj mi go!
- A proszę bardzo! Bierz go! - prychnęła i wepchnęła mi go do rąk wściekła, zrywając nieporadnie unoszące go linki.
Zanim zdążyłem ją nieco udobruchać, obiegła do wchodzących właśnie trzech Japończyków. Westchnąłem i szybko się ulotniłem z galerii. Gdy tylko znalazłem się w akademiku, zadbałem by nikt nie znalazł tego rysunku, bo jeśli któryś z moich współlokatorów zobaczyłby go... Wolę o tym nie myśleć. A jutro znajdę Marka i go zamorduję. Ja wiem, że to on! To on!












 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum