ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
W końcu są braćmi |
Kolejny koncert. Pora pożegnać się z publicznością, dlatego też na zakończenie rozbrzmiewają pierwsze nuty Rette mich. Jest to ich wspólna, ulubiona ballada.
Przyjdź i uratuj mnie - spalam się w sobie,
Przyjdź i uratuj mnie - nic mi się nie uda bez Ciebie,
Przyjdź i uratuj mnie, uratuj mnie, uratuj mnie...*
Gdy słyszy, jak fani śpiewają wraz z nim od początku, słowo w słowo, nie potrafi wydobyć z siebie głosu. Jest to mocne przeżycie, niesamowite. Jakby obserwował z boku sen, który się spełnił. Zakrywa głowę dłońmi tak jakby chciał się od tego odciąć, uciec - dla niego jest to za dużo; jego emocjonalność przegrała z profesjonalizmem. Nagle czuje jak ktoś go delikatnie przytula. To Tom, jego bliźniak, który zawsze staje w jego obronie. Nigdy nie musiał się bać, że ktoś go pobije - miał własnego, osobistego ochroniarza, który już nieraz ratował mu skórę, kiedy w szkole próbowali siłą wybić mu z głowy styl ubierania czy radość z życia. Lekko oddaje uścisk i słysząc jego słowa wyszeptane do ucha, uśmiecha się.
- Lubię, gdy śpiewasz. Szczególnie to. Masz piękny głos. Bill, proszę.
Rette mich jeszcze nigdy nie brzmiało tak pięknie.
W końcu są braćmi - dają z siebie wszystko. Dla niego.
Chwile wolnego pomiędzy koncertami spędzali tak jak zawsze - zakupy, imprezy, bójki. Uwielbiali się podszczypywać, łaskotać - nigdy nie mogli dojść do porozumienia, który z nich jest "lepszy". Raz jeden, raz drugi wygrywał. Byli wtedy tacy beztroscy, śmiali się z siebie nawzajem. Pamiętają dokładnie, gdy podczas jednych świąt zaczęli bójkę u Gustava. Pozostała dwójka wystraszyła się, że pokłócili się na poważnie - tak zapewne by i było, gdyby nie Bill, który zrezygnował z szarpaniny i przytulił brata.
- Przepraszam. - Wiedział, że powoli przeholowują, a cienka granica pomiędzy żartami, a prawdziwą złością jest bardzo łatwa do zatarcia. Nie chciał tego zrobić, dlatego postanowił zrezygnować.
Tom jak gdyby nigdy nic, roześmiał się głośno i podciągnął go na swoje kolana, tak by ten na nich usiadł.
W końcu są braćmi - przecież im wolno.
Tym razem grali w rodzinnym mieście. Wokalista cierpliwie przeżywał dwugodzinne męczarnie na fotelu i oddawanie się w ręce stylistów. Zauważył marszczącego się Toma, więc podszedł do niego pytając jak wygląda.
- Nie strosz tak włosów, wyglądają jak grzywa lwa. Wolę jak jesteś bardziej sobą. - Kiedyś te jego udziwnienia mu się podobały, ale to co teraz prezentował sobą wokalista, przerażało go. Przecież te włosy zajmowały strasznie dużo miejsca! A co najważniejsze - odciągały uwagę od pięknych, czekoladowych tęczówek i oczu delikatnie podkreślonych czarną kredką oraz cieniem.
Technicy przeżyli lekki szok, gdy Bill, tuż przed wejściem na scenę, wylał na swoją głowę butelkę zimnej wody. Zawsze był dumny ze swoich włosów - te fryzury, które miał, wymyślił sam, a teraz nagle to?
- Bo on lubi, gdy jestem naturalny - powiedział jeszcze tylko do fryzjerki, puszczając jej oczko wyskoczył przywitać się z fanami. Ujrzał tylko słaby uśmiech, błąkający się na wargach gitarzysty. Odwzajemnił go, jednakże nie tak delikatnie, lecz szeroko.
W końcu są braćmi - oni wiedzą, co dla drugiego jest najlepsze.
Bill nie spał kolejną noc. Martwił się o Toma, który nie dawał znaku życia już od ośmiu godzin. Trzecia nad ranem. Czy on nigdy się nie nauczy, żeby pomyśleć o bliźniaku? Przecież wystarczyłoby napisać SMSa: "Jestem tu i tu, wrócę ok. ..." i wszyscy byliby zadowoleni. Zapewne znowu wybył gdzieś na podboje. Gdyby wokalista zapytał się go, jak jego jednonocna przygoda miała na imię, pewnie nie potrafiłby odpowiedzieć. Skłamałby? Nie, nie jemu. Cichy szczęk zamka w drzwiach wystraszył ciemnowłosego. Podskoczył na krześle niemal z niego spadając. Zerknął przelotnie na brata i starał powiedzieć się beznamiętnie:
- Czekałem na ciebie.
- Nie trzeba było. Już jestem, więc idź spać.
- Ja się o ciebie martwię, a ty mi kurwa każesz iść spać? - Tak, Bill zdenerwował się. Ile jeszcze ma mieć nieprzespanych nocy? Ile razy ma czekać w samotności? Czy on nie rozumie, że mu go brakuje? Wokalista wstał od stołu przewracając z głośnym hukiem krzesło i wymaszerował z kuchni z podniesioną głową.
Przez parę dni atmosfera w zespole była dość napięta. Nikt nie wiedział o co chodzi - nawet gitarzysta. Zastanawiał się nad tym wiele razy, ale ostatnio o nic się nie pokłócili, przecież nie powiedział nic złego, nie wyśmiał ani nie żartował z niego. Nawet nie podkradał jego wody kolońskiej, którą Bill tak uwielbia. Gdy zbliżał się dzień wywiadu postanowił porozmawiać z bliźniakiem. Złapał go, kiedy wychodził zapalić.
- Bill, o co chodzi? - Ten tylko spojrzał na niego i próbował przejść przez drzwi balkonowe do domu. Uniemożliwiał mu to Tom. - Nie wpuszczę cię, póki mi nie powiesz.
Może to chęć wygadania się, a może zrezygnowanie i napięta atmosfera zmusiła młodszego z Kaulitzów to szybkiego wyznania co leży mu na sercu.
- Denerwują mnie te twoje jednonocne wycieczki, te panny z którymi spałeś. Wiesz chociaż ile ich było?
- Nie wiedziałem, nigdy mi nic nie mówiłeś.
- Mówiłem. Nie słuchałeś.
- Ale Bill, ja tak robię od zawsze.
- No to się zmień. - Wyminął gitarzystę i wchodząc do pomieszczenia szepnął do siebie. - Proszę. - Myślał, że Tom tego nie usłyszy, jednakże pomylił się. Ten wyprzedzając go, chwycił przelotnie jego ramię i szepnął delikatnie do ucha.
- Spróbuję. Obiecuję.
Gdy na wywiadzie kobieta pytała o ich życie osobiste, o imprezy, zaliczanie lasek zdziwiła się, kiedy gitarzysta powiedział, że już się w to nie bawi.
- Dlaczego?
- Bo obiecałem - rzekł tylko, posyłając przelotny i dyskretny uśmiech w stronę brata.
W końcu są braćmi - zmieniają się na lepsze. Dla siebie.
Pamiętają równie dokładnie okres kręcenia wideoklipu do Don't jump! Gdy zakończyli zdjęcia, wszyscy wznieśli toast za udany film. Każdy gratulował im i w pewnym momencie Bill był już mocno zmęczony. Wiedział, że muszą zostać przynajmniej do północy, by nie urazić ludzi, którzy przyczynili się do sukcesu i pomogli. Nagle poczuł na swoim policzku ciepłe wargi. Jego brata. Uniósł lekko kącik ust. On zawsze wie, jak dodać mi sił. Rozejrzał się, czy ktoś coś szepcze - a nóż powstaną jakieś plotki? Tym razem nic takiego się nie działo - wszyscy śmiali się i rozmawiali jak gdyby nigdy nic. Ile to już razy czytali informacje o tym jak niby upijają się cały czas? Prawda, raz Tom nieumyślnie spił się i udzielił wywiadu - brat nie mógł go odciągnąć, ale wtedy mieli tylko piętnaście-szesnaście lat. Teraz są starsi i dojrzalsi.
W końcu są braćmi - miłość rodzeństwa.
Czas na ich ostatnią sesję przed tygodniowymi wakacjami. Gdy Gustav i Georg zostali już zwolnieni, bliźniacy musieli pozostać jeszcze na planie. Pora na ich zdjęcia - we dwójkę. Byli w końcu najbardziej pożądanym rodzeństwem w Niemczech. W ciągu czterech lat usłyszał o nich całych świat. Pomiędzy błyskami fleszów posyłali sobie znaczące uśmiechy. Starali się jak najczęściej dotykać się, jeden opierał się o drugiego, to go połaskotał, to zakrył całym sobą. Byli spontaniczni i za to kochali ich również fotografowie. Niewinne żarty oraz zabawy dla obserwatora nadal takie pozostały, ale... Nikt nie zauważył tylko delikatnych muśnięć dłoni, puszczanego oczka. Były one prawie niewidoczne, dla nich jakże prawdziwie i zmysłowe.
W końcu są braćmi - to oczywiste.
Sylwester. Przetańczyli całą noc, jeszcze chyba nigdy nie bawili się tak dobrze. Dookoła nich znajdowali się sami przyjaciele, nie obawiali się też już paparazzi. Są gwiazdami, bożyszczami nastolatków i dlatego zdążyli się przyzwyczaić, że nie posiadają prawie w ogóle życia prywatnego. Gdziekolwiek by nie poszli, mogą mieć gwarancję zdjęcia, dlatego też zawsze muszą wyglądać nienagannie. Często zwykłe wyjście do sklepu po Red Bulla kończyło się sesją zdjęciową z fankami. Teraz zbliżała się północ i wokalista odszukał bliźniaka w towarzystwie basisty.
- Georg! Wszystkiego najlepszego, stary, ale teraz porywam brata na chwilę!
- Bill, gdzie mnie ciągniesz? - zapytał ze śmiechem Tom.
- Chodź już, chcę ci złożyć życzenia.
Weszli razem do pokoju jednego z nich, nie zwracali nawet uwagi do czyjego. Idąc w głąb pomieszczenia chwycili się delikatnie za ręce. Wolno im. Jednakże gdy tylko Bill poczuł na swojej tali ramiona brata odwrócił się w jego stronę i cicho wyszeptał:
- Szczęścia... - Nic więcej nie mówiąc, uniósł lekko głowę i musnął swoimi wargami usta Toma. Ten odwzajemnił pocałunek. Czekał na niego tak długo. Pierwszy raz czuł się tak wspaniale. Całowali się powoli, nie spieszyli się z niczym. Drzwi były zamknięte, od okna stali za daleko by ktoś zrobił im zdjęcie, więc czym mieli się przejmować? Smakowali swoje usta niczym największą słodycz. Bill wtulił się w ramiona brata, układając głowę w zagłębieniu jego szyi.
W końcu są braćmi - dla nich normalne było, że to będzie kolejnym etapem w ich bliźniaczych relacjach.
- Jak to jeden pokój! - krzyknął ich manager.
- Po ostatnich filmach Bill boi się spać samemu w nowym i zupełnie obcym miejscu.
Po tym wyjaśnieniu nikt już o nic się nie dopytywał. Przecież dla nich to Bill był tym słabszym, bardziej emocjonalnym chłopakiem. Czy kiedykolwiek pomyśleli o nim jako o sprytnym drapieżcy potrafiącym doskonale wykorzystać opinię publiczną? Przecież to naturalne, że boi się horrorów, a Tom, jako ten odważniejszy, zrobi wszystko by uchronić go przed nocnymi koszmarami, prawda? Kto z nas nie spał wraz z bratem, siostrą w jednym pokoju, ba! łóżku, gdy ta się bała potwora z szafy? No właśnie.
W końcu są braćmi - i nikogo to już nie dziwiło.
Przy kolejnym śniadaniu wokalista był nad wyraz radosny. Dookoła rozdawał za darmo szerokie uśmiechy. Wchodząc podskakiwał wesoło, co Tom podsumował krótkim parsknięciem. Bill szybko usadowił się mu na kolanach i nachylił się nad nim, jakby zdradzając pewien sekret. Zarumienił się delikatnie. To pewnie z napięcia - pomyśleli wtedy zgromadzeni w kuchni ludzie. Bill wyszeptał pierwszy raz:
- Kocham cię. - Na co gitarzysta uśmiechnął się i przytulił go do siebie.
- Ja ciebie też, Młody.
I nikt niczemu się nie dziwił.
W końcu są braćmi - przecież to normalne, że mówią sobie "kocham".
Ale czy ktoś zastanawiał się kiedykolwiek nad tym co znaczą te ich ukryte gesty, słowa? Zmienili się, dojrzeli do czegoś głębokiego. Tylko oni to mają, należy do Kaulitzów.
Rankiem zastaje ich, wtulonych w siebie, słońce, które chowa się za chmurami, jakby się czymś zawstydziło. Słychać tylko przyspieszone oddechy oraz ciche, przeplatające się słowa, codzienną poranną modlitwę:
- Pamiętaj...
- ... nikt nie może wiedzieć.
- Nie pozwolę...
- ... by nam siebie odebrano.
- Nie chcę...
- ... by nas zamknęli, bo nie zrozumieli.
- Kocham...
- ... tylko ciebie.
- Pewnego dnia uciekniemy.
- Tak, daleko, gdzie nikt nas nie zna...
- Bill... Tom... - powiedzieli jednocześnie. Uśmiechając się dokończyli - ...kocham cię braciszku...
W dzień są braćmi,
w nocy [także] kochankami.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|