The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 23:03:05   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Plan
- Kurwa! Zostawcie wy mnie wszyscy w spokoju! Mam tego dość, jutro koncert, a wy macie to, kurwa, w dupie! - Mężczyźni spojrzeli się na Kaia bardzo dziwnie. Że niby oni się nie przejmują? Że niby nie ćwiczą? No co zrobią, że dzisiaj lenia złapali - przed koncertem powinni wypocząć, nabrać sił. Reita nieomieszkał mu o tym napomknąć.
- Nabrać sił?! - Blonwłosy chłopak nie wiedział, że jego słowa jeszcze bardziej rozwścieczą ich lidera, który teraz wrzeszczał wskazując po kolei na nich ręką. - Ten tutaj cały czas wyleguje się na sofie, w ogóle gitary nie dotknął, Ty zostawiłeś swój bas w domu, powiedzmy, że uwierzyłem w zapewnienie o zapomnieniu, Ruki wypił zza dużo zimnego i jak się jutro rozchoruje to już po nas, a Aoi? Ten to dziś ma takiego kaca, że nie wie nawet jak się nazywa! Weźcie się w garść.
- Ale lider-sama. - Ruki próbował jeszcze coś wynegocjować, ale widząc wzrok Kaia dość szybko się rozmyślił. Chcieli rozładować jakoś sytuację żartami, ponabijać się z niego, tak jak zawsze to robią, ale dzisiaj nie wyszło. Aoi i Reita zerknęli na siebie znacząco i popchnęli niczego niespodziewającego się Kaia w stronę sofy. Zaskoczony Uruha złapał lidera, by ten się nie przewrócił. Koniec końców, perkusista siedział mu na kolanach, a ten trzymał go w mocnym uścisku. Oniemieli nie zauważyli, że reszta zespołu znajduje się już przy drzwiach. Usłyszeli tylko donośny głos Rukiego.
- Trzymaj go mocno i przynajmniej przez dziesięć minut nie puszczaj! Zrób coś by ochłonął! - Słysząc to, lider chciał się zerwać i jedyne o czym teraz marzył to by zetrzeć ten perfidny uśmiech z twarzy wokalisty. Przeszkodził mu w tym, niestety, refleks gitarzysty, który wiedząc, że może dojść do rękoczynów, chwycił mocniej rzucającego się Kaia. Szamotali się tak jeszcze przez chwilę, aż usłyszeli odjeżdżający samochód. Pewnie poprosili ochroniarza by ich rozwiózł.
- Kurwa. - Zaklnął cicho Kai wiotczejąc w ramionach kolegi.
- Uspokój się, oni już tacy są. Znasz ich przecież.
- Tak, ale nigdy nie było tak tragicznie, zawsze chociaż z trzy godziny potrafiliśmy pograć w przeddzień koncertu. A teraz?
- A teraz ich nie ma i masz o tym nie myśleć. Odpręż się. - Jednakże wbrew tym słowom Kai natychmiast zesztywniał. Zaczerwienił się cały, gdy dotarła do niego myśl gdzie siedzi, a raczej na kim. Czując ramiona owinięte wokół swojej tali spłonął jeszcze bardziej.
- Uru. Puść. Chciałbym wstać, muszę jeszcze popracować. - Cichy szept wydobył się z jego ust. Gitarzysta, jakby z oporem, zwolnił uścisk i pozwolił mu zejść. - Idź już i korzystaj z dnia wolnego, ja jadę na halę w razie czego.
- Podwieźć Cię?
- Nie, dzięki. Sam skoczę.
- Jesteś pewny? - W tym właśnie momencie zauważył urocze dołeczki w policzkach Kaia. Tak jak inni, uwielbiał, gdy ten się uśmiechał. Słysząc roześmiany głos lidera wiedział, że ten już się na nich nie gniewa.
- Tak, idź już.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za Uruhą, Kai westchnął ciężko.
- Zabiję. - Szepnął cicho nie wiedząc czy chodzi o nieobytą próbę czy o usadzenie go na kolanach gitarzysty. Po krótkiej chwili stwierdził, że chyba chodzi o to pierwsze, ponieważ nie czuł dyskomfortu, gdy czuł ramiona oplatające go ciasno. Zabrawszy klucze od samochodu, zamknął studio i udał się na halę. Musiał zgrać wszystko z czasem, omówić swoje uwagi z oświetleniowcami, pokazać charakteryzatorom jak mają ich przygotować. A było już przecież południe. Nigdy się nie wyrobi.

~*~

Tuż przed wejściem na scenę Kai zawołał ich by jeszcze chwilę zaczekali.
- Zróbcie jakiś fanservice, dobra? Fani się ucieszą.
- Ale dlaczego? - Jęknęli zgodnie, ponieważ wiedzieli co ich czeka. Średnio podobała im się ta opcja, ponieważ nie byli gejami. Co najwyżej bi, ale i też nie wszyscy?
- Za karę! Nie marudzić! - Nie zdążył już nic więcej dodać, ponieważ Ruki mu uciekł i zagrzewał już fanów. Nie mogli dłużej czekać, musieli wejść na scenę. Zaczęli strasznie powoli, melancholijnymi piosenkami. Saraba, Chizuru.Musieli sami się rozkręcić. Dopiero teraz zauważyli, że te próby przed koncertami są im jednak potrzebne. Ruki nie mógł zejść odpowiednio nisko, by wykonać partie pewnych szybszych piosenek, a chłopcy za wolno piórkowali. Tylko Kai ma siłę na szybkie akcje. Cóż. w końcu on wczoraj ćwiczył - w przeciwieństwie do nich. Dopiero po jakiejś pół godzinie od czasu zaczęcia koncertu mogli zagrać Cassis i Maximum Impulse. Wreszcie zaczęli grać tak jak lubią. Ostro, szybko, ale ze wstawkami bardzo melodyjnymi. Fani widzieli radość na ich twarzach gdy grali, a kiedy mieli solówki nic się dla nich nie liczyło poza ich instrumentem i muzyką. Kochali to co robili i cieszyli się, że mogą dać to innym.
Zbliżała się już końcówka, pora podziękować fanom. Kai już w głowie układał przemowę na temat przedstawienia dla fanów. Mieli coś odegrać, a oni jak zawsze musieli o tym zapomnieć! Podchodząc do reszty zespołu nie zauważył Uruhy skradającego się za nim. Pewnie zabawnie to wyglądało - wyższy chłopak schylił się i na paluszkach podbiegł do drugiego. Kaia w połowie drogi zatrzymał silny uścisk, jednakże nie zdążył się nad tym zastanowić, ponieważ już był całowany przez jednego z kolegów.
- Uruha. - Pomyślał tylko. Tego zapachu nie potrafił pomylić nawet jakby bardzo chciał. Chłopak pachniał mieszanką migdałów oraz limonki, która dodawała drapieżnego akcentu. W końcu i jego dosięgnął fanservisowy pocałunek, jednakże myśląc, że będzie to zwykłe otarcie warg, jak to mieli w zwyczaju, to się bardzo mylił. Młodszy chłopak chwycił jego ręce i zarzucił sobie na kark, samemu jedną dłoń wplatając w jego włosy a drugą oplótł talię perkusisty. Starał się wymusić pewną reakcję na Kaiu, dlatego też przejechał językiem po jego wargach. Zduszony jęk opuścił usta lidera, powodując tym samym lekkie ich uchylenie. Uruha nie czekał długo i wsunął się do ich wnętrza. Pocałunek był bardzo uwodzicielski i namiętny. Kiedy Kai przełamał swój wewnętrzny opór oddał pieszczotę z równą gwałtownością. Czuł, że to jest dobre, nie krzywdzi nikogo, a i gitarzysta tego chce. Wiedział, że gdy zejdą ze sceny to wszystko się skończy i coś go zabolało. Dlatego też, postanowił zabrać tyle ile może. Naparł swoim ciałem na ciało młodszego dociskając go jeszcze bliżej siebie. Dopiero, gdy zostali zmuszeni przerwać przez brak oddechu, usłyszeli głośne piski fanów. Przebili chyba nawet Miyavi'ego, a o to trudno. Kai był w szoku uświadamiając sobie o czym myślał podczas pocałunku oraz co, a raczej jak zrobili. Chciał się odsunąć, byle jak najdalej od wyższego mężczyzny. Ten jednak przeczuwając jego zamiary przytulił się do niego mocno, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi w ten sposób, by fani nie widzieli twarzy lidera. Wiedział co ten teraz mógł przeżywać i błogosławi stylistki, że zrobiły mu wysoką fryzurę. Skrępowanie przerwał Aoi wręczając Kai'owi pałeczki, przy czym delikatnie się uśmiechnął. Wiedział, że perkusista jest w bardzo kłopotliwej sytuacji, więc postanowił go uwolnić od przemówień i proponując występ solowi chciał zapewnić mu możliwość wyładowania się i ochłonięcia. Lider z twarzą bez wyrazu odebrał pałeczki i odepchnął od siebie delikatnie Uruhę. Ruki zagrzewał fanów, tak by on nie musiał już nic mówić. Usiadł na stołku i zaczął grać. Najpierw delikatnie, powoli, później z coraz większą mocą i pasją. Włożył w to wszystkie siły, jakby muzyka mogła przynieść mu odpowiedź na dręczące go pytania. Jak? Dlaczego? Po co?! Najbardziej bolała go myśl, że to było tylko dla fanów, nie chciał być okazem na pokaz, nie chciał robić takich rzeczy tylko dla fanów, pod publikę. Teraz już rozumiał co czuli jego koledzy, gdy miały być zrobione fanservicy. W jednej chwili znienawidził je i postanowił z nich zrezygnować. Chłopak co raz uderzał mocno, jakby wyrażając zakończenie pewnych rozmyślań i podejmując decyzje. Niestety nie zauważył, że ten nierówny rytm doprowadził go na granicę. Zmęczenie zaczęło dawać się we znaki i jemu. Na szczęście Reita to zauważył, ponieważ pochwycił swój bas, krzyknął na Aoi'ego i zawołał Ruki'ego.
- Wejdziemy na solówkę, a ty w tym czasie z Uruhą ściągnijcie Kaia. Biedak, pewnie nie ustoi na nogach.
- Dobra, to za 10 minut kończymy cały występ. Podziękujesz fanom?
- Jasne! To kurtyna! - Gdy tylko zasłona opadła rozbrzmiały dźwięki gitar. Kai niczego nie zauważył i grał dalej, aż poczuł jak ktoś dotyka jego ramienia. Odwrócił się i zauważył Uruhę oraz Ruki'ego. Ci nic nie mówiąc, wyjęli mu pałeczki z dłoni i pomogli wstać. Aoi i Reita przyglądali się temu ze zmartwieniem. Lider nie mógł samemu dojść za kulisy, więc pozostała dwójka prawie go niosła. Dość szybko skończyli i swój występ, więc gdy tylko wrócili do garderoby, zdziwili się widząc zdenerwowanego Kaia.
- Musze podziękować ekipie! I fanom! Nie mogę się zdrzemnąć!
- Ile dziś spałeś?! - Ruki też już krzyczał. Co jak co, wiedział, ze Kai był pracoholikiem i perfekcjonistą, ale żeby aż tak?
- Nie spałem.
- Co?! I ty nam mówisz o dbaniu o siebie, et ecera, a sam się wykończasz?!
- No. Musiałem załatwić oświetlenie, dźwięk, nie wspominając o strojach, fryzurach, makijażach. - Zaczął się tłumaczyć nieco nieporadnie. Mężczyźni popatrzyli na niego z lekko rozszerzonymi oczami.
- Nie mogłeś nas poprosić o pomoc?! - Reita nie krył oburzenia. - Mogłeś choć słowo powiedzieć.
Kai milczał jak zaklęty odwracając wzrok. Nagle cisze przerwał cichy szept Aoi'ego.
- Chłopaki, on mówił nam o tym co trzeba załatwić. Dawno temu, jakoś na pierwszych koncertach. Ale żaden z nas nie zwrócił na to uwagi. Nie wiedzieliśmy, że z tym tyle roboty. Pamiętacie koncert w Tokio? - Nagle wszyscy zerknęli na obojętnego już Kaia. Tak, teraz sobie przypomnieli, jak chłopak z podekscytowaniem zaczął wymieniać co trzeba załatwić przed koncertem. Uruha z lekką troską i strachem przed odpowiedź zapytała się go czy on w ogóle nie śpi przed koncertami.
- Nie, to był pierwszy raz. Za dużo było do zgrania. No i w sumie stwierdziłem, że mi się nie opłaca iść już do domu, a wypiłem tyle kofeiny, że nie pozwalała mi zamknąć oczu.
- Dobra, my się wszystkim już zajmiemy, a ty się zdrzemnij tutaj, dobrze Kai?
- Nie mogę iść spać. Fani, obsługa. trzeba podziękować, wypić szampana. Tak szampana! - Powiedział nagle z mocą. - On postawi mnie na nogi! - Już chciał się zerwać, gdy nagle wszyscy się na niego rzucili.
- Nigdzie nie idziesz. - Warknął przez zęby Reita. Opaska na nosie pogłębiania wrażenie o jego agresji.
- Nie damy ci alkoholu, gdy jesteś w tym stanie. My podziękujemy, a ty śpij. Uru, pilnuj go dobrze?
- Jasne, tylko sprężcie się jakoś, tak byśmy mogli już do domów jechać.
- Robi się szefie! - Aoi zasalutował z uśmiechem i krzyknął jeszcze, że on bierze na siebie dźwiękowców. Ruki z Reitą podzielili się i już po chwili ich nie było.
- Kai, powinieneś naprawdę trochę się zdrzemnąć. Obudzę cię, gdy wrócą. - Bez większych problemów ułożył głowę perkusisty na swoich udach i kolanach. Zdziwiła go ta jego uległość, był bardzo słaby, więc nie miał siły nawet się wyszarpnąć.
- Ale. - próbował coś jeszcze wskórać, jednakże szybko uniemożliwił mu to gitarzysta.
- Żadnego ale. Spać! Nie musiał długo czekać. Starszy od niego mężczyzna bardzo szybo zapadł w krainę Morfeusza. Uruha automatycznie zaczął błądzić dłonią w kosmykach włosów śpiącego chłopaka. Myślał o ich pocałunku. Tak, pocałunku, ponieważ nie nazywał by tego fanservicem. Zrobił to z pełną premedytacją. Chciał tego i Bóg jeden mu świadkiem, od jak dawna. Całowali się. Gitarzysta rozkoszował się to myślą i co rusz przywoływał uczucie jego miękkich wag w pamięci. Teraz musi uważać, by go nie spłoszyć. W końcu co jak co, ale Kai zawsze był hetero. Nigdy nie widział, ba! nawet nie słyszał, by Kai'owi chociaż trochę podobali się mężczyźni, nawet z wyglądu. A skoro odwzajemnił pieszczotę to coś musi być. Uruha będzie musiał się bardzo postarać by tego nie spieszyć.
Powoli i on zaczął zasypiać. Nagle na granicy świadomości usłyszał głośne sapnięcia.
- Śpi? - Zapytał szeptem Ruki.
- Zasnął zaraz po waszym wyjściu. Która jest?
- Coś koło dwudziestej drugiej.
- To jak długo Was nie było?!
- Każdego z nas prawie z dwie godziny. Wyobrażacie sobie ile to musiało zajmować Kai'owi, gdy go zostawialiśmy z tym, a on nas nie zatrzymywał? Myślałem, że jedzie zaraz za nami, a tutaj psikus. Od teraz nigdy nie powiem, że bycie liderem to łatwa praca.
- Aoi, pewnie po północy wracał jak koncerty graliśmy po południu. Teraz już wiemy, dlaczego mieliśmy zawsze trzy dni wolnego po nich.
- Dobra, wracamy panowie. Czas do łóżek.
- Dobrze mamusiu Reita! - Ruki nie skończył nawet mówić, gdy dostał od basisty po głowie.
- Kto prowadzi? - Zręcznie zmienił temat Uruha.
- Chyba poprosimy kogoś, jesteśmy zbyt zmęczeni.
- To ja wezwę taksówki! - Zaoferował się Aoi i już go nie było.
- To kto odstawi Kaia?
- Ja to zrobię. Spotkamy się na kolejne próbie, ok.? - Uruha zaczął delikatnie się poruszać starając nie zbudzić lidera. Niestety, zbytnio mu to nie wyszło.
- Próba za.
- Tak wiemy, trzy dni, lider-sama. Uru ciebie odwiezie. Wypoczywaj. - Przerwał mu Ruki.
- Skąd.?
- Nie ważne, idźcie już. - Tym razem Reita nie pozwolił mu dojść do słowa.

~*~

Nie rozmawiali za dużo w samochodzie. Obaj przysypiali i nie krzyczeli zbytnio, gdy taksówkarz zawiózł ich dłuższą drogą. No tak, mógł więcej zarobić. Niestety szum samochodu i spokój jeszcze bardziej powodował, że odpływali. Po jakiejś godzinie dopiero wylądowali pod drzwiami Kaia. Z lekkim ociąganiem weszli do jego mieszkania i Uruha już chciał wracać, gdy nagle zatrzymał go perkusista.
- Nie jedź teraz, jesteś za bardzo zmęczony. Prześpij się u mnie. - Gitarzysta za bardzo nie oponował. Podobała mu się perspektywa spania z Kai'em pod jednym dachem, na dodatek w jego mieszkaniu. Gdy już prawie zasnął coś zmusiło go do otwarcia oczu.
Naprzeciwko jego twarzy kucał lider; oczy błyszczały pewnym blaskiem, którego nie potrafił zinterpretować. Cichy szept perkusisty przerwał ciszę panującą w salonie.
- Dlaczego? - Nie musiał mówić nic więcej, ponieważ dobrze, wiedział o co ten go pyta. Koncert. Pocałunek. Zaśnięcie na kolanach.
- Ponieważ lubię cię. Suki de*
- Jesteś pewny? Uruha. Ja. boję się. - Kai zarumienił się na to wyznanie i spuścił wzrok przyznając się do swoich uczuć.
- Wiem, nie bój się. Nie skrzywdzę cię. Zaufaj. - Nie powiedział nic więcej tylko delikatnie przyciągnął go do siebie i musnął jego wargi swoimi, jakby nieśmiale i prosząco. Czekał na odpowiedź perkusisty i ucieszył się, gdy ten również poruszył swoimi wargami. Całowali się powoli, niespiesznie. Żaden nie próbował badać ust drugiego językiem, poczekają na to, powoli pójdą coraz dalej.
- Już zaufałem. - Kai uśmiechnął się delikatnie ukazując dołeczki. Uruha przejechał po jego policzkach dłonią przykrywając jeden z nich.
- Uwielbiam gdy się uśmiechasz, szczególnie do mnie. Uwielbiam, gdy pokazujesz te dołeczki.
- Ale nie myśl, że to ja będę zawsze uke!
- Ależ oczywiście Uke** - Gitarzysta roześmiał się serdecznie.
- Nie nabijaj się! Źle dobrałem słowa, miało być, że nie zawsze będziesz seme! - Niby naburmuszony Kai odwrócił się od swojego. przyjaciela? chłopaka?
- Wiem i zgadzam się, lubię eksperymentować. - Na co wciągnął go na sofę i przytulił wtulając głowę w jego tors.
- Śpijmy już. Dobranoc Uke. - Uruha zachichotał nie mogąc się powstrzymać. Musiał, po prostu musiał. Dostał za ten żart lekko i jakby pieszczotliwie po głowie od Kaia, który roześmianym głosem odpowiedział mu i przytulił do siebie jeszcze bardziej.
- Dobranoc.

* suki de [czyt. Ski de] - dosłownie "lubię Cię", Japończycy są nieśmiali w okazywaniu uczuć (w mówieniu Kocham) i musi minąć sporo czasu gdy je wypowiedzą. Zamiast tego mówią właśnie suki de czyli lubię cię w wiadomym kierunku; podobasz mi się.
** nawiązanie do nazwiska/imienia - Tanabe Uke Yutaka -> gra słów


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum