The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 01:05:28   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Prophet
Prophet
Ang. prorok, wieszcz
Za dużo 'Dogmy' jednego dnia...



Kaoru nie mógł spać. Nie sypiał już od dłuższego czasu. Przez te kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego wokalisty. Nie wiedział dokładnie, o co mu chodziło. Przesłuchali już mnóstwo osób, jednak cały czas nie mógł znaleźć kogoś, kto pasowałby do reszty zespołu, ich wizerunku, a przede wszystkim do jego muzyki. Na dodatek brakowało im jeszcze dobrego basisty, więc w ogóle nie można było mówić o jakimś zespole. Biedny Kao nie mógł przez to spać i na dodatek Shinya i Die sami najchętniej wyrzuciliby go z zespołu za niezdecydowanie. Na szczęście to on go założył.


Obudził go jakiś dźwięk. "Kurwa" nareszcie udało mu się zasnąć, a teraz będzie musiał znowu wziąć coś na sen. Z resztą, nie za bardzo się opłacało. Była czwarta w nocy, a za dwie godziny i tak będzie musiał wstać.Nagle…
- Jestem Metatron, głos Boga jedynego! - w pokoju pojawiła się kula ognia, z której wydobywał się głos - Jestem Metatron głos…
W tym momencie Kaoru użył gaśnicy, którą trzymał zawsze przy łóżku odkąd Die prawie go nie spalił, gdy spał.
- O nie! To się nigdy nie skończy! - krzyknął niepozorny gaijin, który wyłonił się z płomieni.
-, Kim jesteś? I jak się tu dostałeś!?!?!
- Jestem Metatron, jak już zdążyłem powiedzieć przed twoją akcją gaśniczą! I jestem wysłannikiem Boga, więc siedź cicho i słuchaj!
- Boga? Ale co Bóg może ode mnie chcieć? - spytał Kaoru, którzy żył w Japonii i nie jedno już widział.
- Wie, że masz te całe kłopoty ze znalezieniem wokalisty, więc wysłał mnie żebym ci pomógł!
- Japoński rynek muzyczny potrzebuje czegoś nowego! Czegoś zupełnie pokręconego! Czegoś takiego jak Dir en Grey! Musisz odświeżyć Japończyków (i nie tylko)!
- Ja!?! Sam!?!
- No, nie. Dostaniesz do pomocy Proroków. Dwóch.
- Proroków?
- Tak. Ja już się będę zmywać. Muszę uprać kapotę. I jeszcze jedno, pamiętaj: Podążaj za Daisuke!


- A teraz zapraszamy na wiadomości! - radiobudzik znowu wyrwał go ze snu, jak już nie robił od wielu dni.
- To był dopiero zwariowany sen… Boże! Co się stało z gaśnicą!?!?!


- Mam już serdecznie dość słuchania ich rzępolenia!!!! Chodźmy do kluuubu!!!!
- Die! Nie dziś. Zresztą pewnie nasz drogi Kaoru się nie zgodzi. Albo, co pewniejsze nie będzie mógł podjąć decyzji.
- Daj mu spokój. Nie wiesz, że nasz kochany Kaoru dąży do doskonałości, należy mu w tym pomagać, a nie…
- Och, daj spokój. Lepiej chodźmy się zabawić. Mam ochotę wypić litry alkoholu!


Jednak żałował, że z nimi poszedł. Die migdalił się w kącie z Shinyą, a on sam nie miał nic do roboty. Nawet piwo mu się skończyło.
Ciężko podniósł się z kanapy, na której siedział, jakby tak naprawdę nie było, po co, i ruszył w stronę baru.
- Uważaj jak chodzisz idioto! - wrzeszczał jakiś mały, farbowany blondyn na którego wpadł zamyślony Kaoru, przy okazji rozlewając jego piwo.
- Ja… przepraszam…odkupię ci piwo…
- Nie musisz… kurwa, moja koszula… - chłopak odszedł, a zdziwiony Kaoru w tym samym momencie poczuł się jakby coś przegapił, jakby coś, czego szukał od tak dawno znalazło się tuż obok niego a on to przegapił. Nawet chciał zawołać za nieznajomym, ale ten już zniknął.


Kaoru spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Był właśnie w łazience i zastanawiał się nad swoim życiem. Wbrew pozorom nie ma wielu lepszych miejsc na zastanawianie się nad życiem niż łazienki w podrzędnych klubach. Kaoru dochodził właśnie do wniosku, że jest nikomu niepotrzebny i nawet nie potrafi założyć jako takiego zespołu, gdy drzwi łazienki otworzyły się z hukiem i wszedł nie, kto inny tylko nasz blondyn-z-piwem z jakimś gościem
- O, nie!- krzyknął na widok Kaoru - Mam nadzieję, że nie masz zamiaru więcej wylewać na mnie piwo. Zresztą nieważne - blondyn podszedł do umywalki i ściągnął koszulę. Kao nie mógł nie zauważyć, że chłopak ma pięknie zarysowane mięśnie. Pięknie…!?!? Wyższy mężczyzna podszedł do niego i okrył go własną koszulą. W podzięce zapewne otrzymał gorący pocałunek. Prosto w usta.
- Kyo…!
- No, co! Jemu to nie przeszkadza, prawda? - Kaoru przecząco pokiwał głową, codziennie musiał oglądać lepsze rzeczy w wykonaniu Die i Shinyi - Widzisz? Mam dość już tego miasta! Wracam do Nagary lać małolatów jak przystało na proroka!
"Proroków. Dwóch." Kaoru omal nie zemdlał i zanim doszedł do siebie Kyo już wyszedł z łazienki. Za to wszedł ktoś inny.
- Toshiya! Powiedz mi, że mu powiedziałeś!
- Nie lubię kłamać.
- Toshiya! Nie możesz być jednocześnie z nim i ze mną! - wystraszony Toshiya spojrzał na Kao.
- Nic nie słyszałem. Ja w ogóle już wychodzę.


Kao siedział w swoim samochodzie i bezmyślnie palił papierosa. Miał chandrę. Miał chandrę wszechczasów. Być może, dlatego, że był sam. Gdy zobaczył, jak Die zabiera z klubu chichoczącego Shinye, który udawał, że wcale nie chce z nim iść to zrobiło mu się żal samego siebie. Teraz czuł się jakby był jedynym człowiekiem na świecie.
A wtedy zobaczył kogoś, kto też czuł się samotny.
- Wskakuj Kyo


Blondyn wyglądał jakby go przejechał pociąg. Płakał i ciągle przytulał koszulę, która należała do Toshiyi. Kao nigdy nie był w takiej sytuacji i nie miał pojęcia jak pocieszyć młodszego mężczyznę.
- Mam na imię Kaoru. A ty jesteś Kyo, tak? - w odpowiedzi otrzymał tylko kiwnięcie głową - Więc…Gdzie mieszkasz?
- Nigdzie.
- Aha.
- Może…mógłbyś mnie przenocować?
-…No dobra
- …dziękuje…


- Rozgość się. Chcesz coś do picia?
Jedyne, co otrzymał w odpowiedzi to milczenie. Kyo niepewnie usiadł na łóżku i rozejrzał się po zagraconym pokoju.
-, Więc zrobię ci herbaty. Zaraz wrócę.
Po chwili Kaoru usiadł obok z kubkiem gorącego napoju w ręce.
- No, napij się od razu poczujesz się lepiej.
Kyo popatrzał na niego spode łba i wytrącił Kaoru kubek z ręki.
- Dla…? - Kyo nie dał dokończyć gitarzyście i rzucił się na niego.
Najpierw zaczął gwałtownie go całować, wpraszając się do jego ust, a później uspokoił się i zaczął przesuwać się niżej, rozpinając koszulę Kaoru i delikatnie całując każdy centymetry jego ciała.
Aż Kaoru zdał sobie sprawę, że wcale tego nie chce, że to nie jest to, czego szuka.
- P…przestań! - odepchnął od siebie blondyna - Dlaczego to zrobiłeś?
- Ja…ja…przecież zabrałeś mnie tu tylko po to…prawda?
- Nie ja po prostu… nieważne… idź się umyć czy coś… A może zrobić ci coś do jedzenia…?
Kyo bez słowa wstał i poszedł do łazienki.


To była chyba najbardziej żenująca noc w całym jego życiu. Kyo, leżący na nim, w samych tylko bokserkach i koszuli Toshiyi, z całych sił go obejmujący i cicho pojękujący przez sen. Zanim zasnął był już prawie ranek, a przez jego głowę w tym czasie przemknęło tyle dziwnych myśli, że miał wrażenie, że jeśli Kyo ma zamiar zatrzymać się u niego na dłużej, to chyba zwariuje.


O! Nareszcie coś innego wyrwało go ze snu. Czyżby w tym nędznym radiu wreszcie zaczęli puszczać porządną muzykę?
- 'A teraz zapraszamy na wiadomości'
- Hmm? - nagle do niego doszło. To było to, czego potrzebował! Ten głos! To to, czego szukał od tylu miesięcy!
-, Kto…?
- No nareszcie wstałeś!
Kyo! To był Kyo! Najspokojniej w świecie stal sobie w drzwiach łazienki, z li i jedynie ręcznikiem na biodrach i nawet nie wiedział, co się działo z Kaoru!
- Kyo…to ty śpiewałeś?
- Tak, a co? Podobało ci się?
- Ty… znaczy… ja… ja mam zespół! I my właśnie szukamy wokalisty i…
- Proponujesz mi…? - Kyo parsknął śmiechem - No dobra, ale mam nadzieję, że to coś poważnego!
- Tak tylko, właściwie brakuje nam jeszcze kogoś na bas…
I miał okazję jak Kyo zupełnie się zmienia w ciągu kilku sekund. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Toshiya…Toshiya grał…
- Boże Kyo, przepraszam…
- Nie szkodzi, ja go nie kocham…tylko…może…mógłbyś go poprosić…
- Kyo… nie naprawisz tego…
- Wiem… - w tym momencie do pokoju wpadł Die, który ujrzał wdzięczny obrazek, jakim niewątpliwie był widok Kaoru tulącego do siebie Kyo ( wciąż w ręczniku).
- K…o_O Kaoru! Ja nie wiedziałem, że z ciebie to takie ziółko!
- Die…to nie tak, wszystko ci wyjaśnię, ale na początek może poznaj Kyo, naszego wokalistę.



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum