ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Inny świat |
Podobno zeszły poniedziałek (24.01) był najgorszym
dniem w roku. Oto jego rezultat...
Papier jest cierpliwy, dlatego piszę. Przelewam swe pogmatwane myśli na białą kartkę i sam nie wiem, co się wokół mnie dzieje… Wszystko się zmienia, świat się zmienia, ja się zmieniam… Czuję się źle… Białe ściany otaczają mnie ze wszystkich stron. Nie mogę uwierzyć, że to wciąż moje mieszkanie. Ciekawe, kto je przemalował? Tłumaczyli mi, że biały kolor jest najlepszy podczas rekonwalescencji. Jak dla mnie gówno prawda. Drażni mnie, rani moje oczy… Ile już czasu minęło? Jak długo Dir en Grey ma przerwę? Miesiąc, dwa,…, a może dłużej? Nie pamiętam. Nie pamiętam prawie nic od owego feralnego wieczoru po ostatnim koncercie. Było naprawdę wspaniale. Płakaliśmy wszyscy… Niesamowite uczucie, kiedy 25 tysięcy ludzi śpiewa razem z Kyo. Ze wzruszenia o mało nie pomyliłem strun. Ale to już przeszłość. To już minęło i nigdy nie wróci. To właśnie tego wieczoru, po koncercie stało się coś, co odmieniło moje życie. I innych też. Klub, głośna muzyka, fajki, dużo alkoholu, dziki taniec, świetna zabawa… Zemdliło mnie, pobiegłem do kibla, zwymiotowałem, i tyle pamiętam… Nie wiem ile czasu upłynęło, nie wiem, co się ze mną działo. Czarna dziura w mej pamięci po dziś dzień nie daje mi spokoju. Nawet w snach nie mogę przypomnieć sobie tego, co się stało. Ile to już czasu się męczę? Nie, nie, nie!!! Powoli, powoli! To pomysł Kyo żebym zapisywał sobie wszystko, dokładnie wszystko. Powiedział, że jemu to pomogło, że dzięki zapiskom wszystko mu się wyjaśniło. A więc jeszcze raz, po kolei. To, co pamiętam, to, co ma sens, to, czego się dowiedziałem… ciemność, ciemność…, a potem ostre, oślepiające światło… i ból… ogromny, rozdzierający ból… nie do wytrzymania… głosy, zamieszanie, ktoś biega, ktoś krzyczy… ukłucie… sen…
* * *
Budzę się, nie wiem ile czasu upłynęło. Jest cicho i ciepło. Przyćmione światło lampki leniwie sączy się w rogu pokoju. Dziwne, mam wrażenie, że ktoś trzyma mnie za rękę. Nie mylę się. Czyjaś ciepła i opiekuńcza dłoń spoczywa na mojej… wątłej i bladej. Nie mogę się ruszać, moje ciało jest zdrętwiałe. Ciekawi mnie, kto siedzi przy mnie. Wiem, że nie śpi, czuję jego wzrok na sobie. O dziwo mam pewność, że to mężczyzna. Nie, nie poznałem tego po dłoni. Po prostu wiedziałem to. Tak bardzo chciałem się obrócić, jednak sztywny kołnierz uniemożliwił mi jakikolwiek ruch. Szmer… Tajemnicza osoba poruszyła się powoli. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Kao Kao… Zamarłem… Patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi, teraz spuchniętymi i czerwonymi od łez oczyma. Nie powiedział nic, tylko uśmiechnął się delikatnie i oparł głowę o moją dłoń. Dopiero teraz dotarło do mnie, że musiało wydarzyć się coś okropnego. Kilometry rurek i rureczek, podłączonych do przedziwnych aparatur znajdowało ujście w moim ciele. Byłem w szpitalu…
- Kaoru… - zacząłem mówić ledwie słyszalnie. - Ciii Totchi… Nie mów nic… - zaprotestował kładąc palec na moich ustach. - Nie pora na rozmowy. Porozmawiamy jak odzyskasz siły, obiecuję. - jego głos brzmiał tak jedwabiście i delikatnie. Działał kojąco na moje skołatane nerwy. Pomimo jego próśb, nie chciałem odpuścić. Miałem prawo wiedzieć, co się stało, czemu tu jestem. Wystarczyło jedno spojrzenie… Skinął głową z rezygnacją i już chciał coś powiedzieć, kiedy jego ciałem wstrząsnął nagły spazm bólu. Oczy zaszkliły się, a dłoń silniej ścisnęła moją. Wiedziałem, wiedziałem, że nie był w stanie tego z siebie wydusić. Niepewnym ruchem sięgnął na stolik i wziął zapisany plik kartek. Obdukcja lekarska i wstępny raport policji. Czytałem słowo po słowie nie mogąc w to uwierzyć. Teraz to po mojej twarzy spływały potoki łez. Zostałem brutalnie pobity i zgwałcony… Gwałt… Słowo to odbijało się w otaczającej mnie przestrzeni. Dwie kobiety i jeden mężczyzna. Czytałem w raporcie. Napadnięty w nocnym klubie po koncercie. Ogłuszony koszem na śmieci. Gdybym nie był zalany w trupa, pewnie nic by się nie stało. Kilkakrotnie zgwałcony… Boże… Na miejscu zdarzenia znaleziono wiele śladów krwi i odcisków palców… Kaoru… to on mnie znalazł… związanego i sponiewieranego jak psa… To musiał być straszny widok… Patrzę na niego, ale on odwraca wzrok. Nie chce, lub nie może spojrzeć mi w oczy. Kartki wypadają mi z ręki. Nie chcę znać szczegółów. Jeszcze nie teraz… nie teraz…
* * *
Dziwne… znowu pamięć płata mi figle. Jak przez mgłę dochodzą do mnie fakty. Koledzy… odwiedzili mnie, tak, odwiedzili. Kyo… to on krzyczał tamtej nocy, kiedy wszyscy biegali dookoła mnie. Jak mogłem nie rozpoznać tego głosu… Już wiem… To pewnie przez ten ból, który wyrażał. On ma rację. Ta kartka rzeczywiście mi pomaga. Jutro, kiedy znowu wszystkie wspomnienia przemienią się w nicość, kiedy znów dostanę drgawek i gorączki, kiedy zapomnę… o, widzę dziwnie napiętą twarzy Shinyi… To obraz jeszcze ze szpitala… Tak nie wygląda ładnie. On jest taki śliczny, nie powinien okazywać negatywnych emocji… To niszczy jego urok… Die… sam nie wiem, miał okulary… Oczy nie mogły mi nic powiedzieć. Tylko te zaciśnięte usta… nie… znowu nic…
* * *
Budzę się spocony i przerażony. Kao siedzi przy mnie. Kiedy widzi że się budzę, ściąga mi z głowy kompres. Dobrze… Gdyby nie te dziwne zapiski, znów nic bym nie pamiętał… Na stoliku leżą jakieś pigułki i dwie strzykawki. Czyżbym był chory? Tak, bardzo chory… Widzę to w jego oczach… Z drugiej strony ciekawe, dlaczego on tu jest? Dzień po dniu, noc po nocy… Założę się, że inni też mnie odwiedzają… Tylko tego nie pamiętam. Nieważne… Przy nim boję się mniej… Telefon… wstał odebrać. Ja w tym czasie złapałem chaotycznie pozapisywane kartki i przeczytałem…, Dlatego wróciłem, dlatego mogę pisać dalej, kiedy on rozmawia z kimś po drugiej stronie słuchawki. Skończył… Przyszedł… Uśmiechnął się… Chciałem odruchowo schować swój skarb, swoją pamięć, ale on zatrzymał moją rękę. Widocznie on wszystko wie… Powinienem go spytać… Nie, jeszcze nie teraz… Najpierw sam spróbuję do wszystkiego dojść. Kaoru podaje mi jakieś pigułki i powoli wychodzi. Chce mi dać czas na pisanie… na samotną walkę z przeszłością. On mnie rozumie… Kaoru…
* * *
Mijały dni, tygodnie. Nie wiem dokładnie ile, straciłem rachubę czasu. Chłopaki mówili, że byłem w szpitalu 10 dni. Fizycznie nic mi już nie jest. Teraz czeka mnie długa i nierówna walka z bólem, z upokorzeniem… Teraz dokładnie widzę, Kaoru… jego torby stoją w moim przedpokoju… reszta stara się zachowywać normalnie. Śmieją się i wygłupiają, choć nie są w stanie ukryć, zamaskować straszliwych wspomnień, straszliwej prawdy… Kilka dni później… Kao opowiedział mi wszystko. Nie chciałby, abym po raz drugi poznawał szczegóły z owego pliku kartek. Mówił, że to bezduszne… Nieprawda. Zapisane kartki mają duszę… Ukazują wnętrze autora, jego uczucia, troski…
Teraz już wiem… Wiem wszystko… Trójka napastników… Głupia zazdrość i chęć popiski… Te dwie dziewczyny… To wszystko ich pomysł… Chłopak był potrzebny tylko do ogłuszenia mnie… To one miały się zabawić… Boże… jednak i on nie omieszkał wykorzystać sytuacji. Związali mnie rajstopami… rozebrali…, kiedy odzyskiwałem świadomość brutalnie bili… I znowu… Kaoru powiedział, że kiedy znalazł mnie nagiego na podłodze w kiblu nie wytrzymał. Zwymiotował… A potem okrył własną kurtką, wziął na ręce i wyniósł z tamtego okropnego miejsca. Założę się, że teraz wisi tam tabliczka z napisem "TU ZOSTAŁ ZGWAŁCONY TOSHIMASA HARA - BASISTA DIR EN GREY - WSTĘP 10Y". Nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi, kiedy prawie wybiegł z klubu i wsadził mnie do samochodu. Pił, a pomimo tego prowadził. Mówił, że był w szoku, nie chciał czekać na kierowcę, ani karetkę. Zawiózł mnie do szpitala i tam też został do końca… Długo potem płakałem… I on też… Słyszałem to, pomimo usilnych starań ukrycia swojego cierpienia… To ciekawe…, dlaczego on to robi…, dlaczego cierpi ze mną…?
* * *
Nie ma dat, nie ma dni, ani godzin. Nie wiem, kiedy co piszę. Już nawet nie wspominam o tych dziurach w pamięci. Kiedy wracam do tych kartek wszystko wydaje się jasne, zrozumiałe. Już wiem, co znaczą te ślady na moich rękach, czemu mam drgawki i konwulsje. Jestem uzależniony. Wpadłem z jednego bagna w drugie. Czyżbym naprawdę był taki słaby? Czyżbym nie umiał inaczej rozprawić się z przeszłością? Dzisiaj Kaoru siedząc nad półprzytomnym mną, zadawał sobie pytania gdzie popełnił błąd? Co zrobił źle? Dlaczego zacząłem brać, pomimo jego usilnych starań przywrócenia mnie światu, normalności. Kino, park, wesołe miasteczko… Zero klubów, dyskotek… Wszystkiego, co nie niesie z sobą cierpienia. A ja… skąd miałem prochy? Jak je zdobywałem? Sam nie znam odpowiedzi na te pytania… Nie chcę patrzeć w lustro… Boję się tego, co tam zobaczę, boję się siebie…
W międzyczasie, kiedy nie piszę a jestem przytomny Kao opowiada mi o tym, co się dzieje. Mówi, że jak się z tego wygramolę, wznowimy działalność zespołu. Mówi, że Kyo napisał świetne teksty na nową płytę, a Shinya już kończy komponować muzykę. Pytam się o świat na zewnątrz, przecież wszystko musiało się wydać. Uspokaja mnie… Wszystko jest dobrze. Oficjalnie zostałem ciężko pobity przez pijanych dresiarzy, a długa przerwa spowodowana jest rehabilitacją poważnie pogruchotanej ręki. Nie nagłośnili gwałtu i mojego uzależnienia… Yoshi odwalił kawał dobrej roboty. Moich oprawców zamknęli na długie lata. Nawet nie musiałem stawiać się na rozprawie. Dziękuję Yoshi, dziękuję wszystkim…
* * *
Co się dzieje…? Ja nie piszę, nie jestem przytomny… Słyszę własne słowa… Boję się… nie czuję swojego ciała… Mam wrażenie jakbym unosił się w powietrzu, dryfował w przestrzeni… Podnoszę wzrok… Widzę pobladłego z przerażenia Kaoru… Biegnie do mnie, krzyczy… Ja jednak go nie słyszę… nie widzę… nie ma już nic…
"Ty głupku! Jak mogłeś?! Jak mogłeś to mi zrobić?! Jak mogłeś! Aaaaaa… Totchi… Totchi, kochanie… Boże, Toshiya… Nie odchodź proszę… Ja Cię kocham… Słyszysz? Proszę zostań ze mną… Ja Cię kocham…"
Otwieram oczy… Dziwne odrętwienie ogarnia moje ciało, umysł wariuje… Pamiętam, tak, pamiętam… Kartki już nie będą potrzebne. Podnoszę zabandażowane ręce do oczu. Jeszcze widać ślady krwi na nadgarstkach… Co ja zrobiłem… Co chciałem zrobić? Kaoru… śpi z głową opartą o brzeg łóżka. Pewnie mu niewygodnie, ale nie chcę go budzić… Słyszałem, co do mnie mówił, wszystko słyszałem, wszystko pamiętam, wszystko już wiem…, Jaki głupi, jaki ślepy byłem… Nie tylko ja cierpiałem… On też… Może nawet bardziej niż ja…? Teraz to wiem, rozumiem… Kaoru ja też Cię kocham… I chcę żyć… …dla zespołu, dla siebie, a najbardziej… dla Ciebie…
Opowiadanie dedykuję starej kwoce z autobusu.
Gdyby nie kłótnia z nią tekst ten nigdy
by nie powstał…
by Kate
kiyoshi@o2.pl
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 19 2011 13:51:36
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Angel (Brak e-maila) 23:43 08-12-2005
T_______T Poprostu łzy w oczętach Anugeru...snifff... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|