The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 18 2024 03:41:13   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Niczego nie będzie żal
Wszedł do kuchni, zrzucając po drodze buty, odwieszając kurtkę. Wypakował zakupy, zaparzył kawę. Milczał. Długo.
- Kaoru? - zaniepokojony wyjrzałem z pokoju. Cisza. Podszedłem do niego, muskając jego policzek ustami. - Kao, coś się stało?
Dziwne, poważne spojrzenie ciemnych oczu.
- Ja wyjeżdżam, Daisuke.
- Jak to… wyjeżdżasz?
Ciężkie milczenie, gorzkie słowa. Brak słów. Czasem… ciężko mówić. Czasem lepiej nie mówić.
- Kaoru? Kaoru, na miłość boską, powiedz coś!
- Ja…
- Kao?... Kao, proszę cię! Co się stało, powiedz mi!
- Ja spotkałem Toshiyę, Die.
- …
- Milczysz… to nawet dobrze.
- Kao, ja…
- Nie, nic nie mów. Wyjeżdżam, Die. I wiesz, to może…, przestań, nie dotykaj mnie. To może dobrze, skoro…
- Nie płacz, Kaoru.
- Ja nie płaczę, Daisuke. Już nigdy nie będę przez ciebie płakał.

A potem Kaoru wyjechał. I nie żałowałem, nie wtedy. Przeprowadziłem się do Toshyi, razem zaczęliśmy budować nasz mały świat. Od początku. Wspólne zakupy, jakieś filiżanki, te śmieszne, niepotrzebne i niezbędne pierdółki na kominek. Zawieszanie zasłon, łazienka cała w czerwieni, jak chciałem. Kaoru nie lubił czerwonego, twierdził, że męczą go jednolite wnętrza. Mieliśmy granatowo-czarną łazienkę. Raz wybieraliśmy z Toshiyą wino na wieczór, zobaczyłem go w sklepie. Stał przy ladzie, nie widział nas. Serce… coś drgnęło, ale… Nie, nie czułem żalu, raczej pokręconą satysfakcję, że on… zobaczy. Zobaczy, jak Tot na mnie patrzy, jak zgadza się ze mną we wszystkim. Ale nie, nie mój lider-sama. Nie dał mi satysfakcji. Może naprawdę nic nie czuł. Może udawał. Uśmiechnął się do nas, zamienił z Toshiyą parę słów, zagadnął i do mnie. Zza regałów wybiegł zarumieniony Shinya, piastując w dłoniach jakieś pakunki, świeczki, wino, takie drobiazgi, które nieodłącznie kojarzą się z pieprzeniem się do upadłego w atłasowej pościeli. Zerknąłem na Kaoru, z uśmiechem odpowiadał Shinyi, który zapraszał nas… nas. Mnie i Toshiyę. Nas, do nich, na kawę. Chciałem wydrzeć z tej opanowanej twarzy jakiś żal, jakieś wspomnienie tego, jak było. Nie dał mi nic. Radośnie przekrzykiwał się z Totem, któremu powinien, według moich mglistych wizji, obić mordę. Nienawidziłem go wtedy. Za to, że nie mogłem czuć się winny. Zawsze to samo, zawsze wychodził na prostą. Bolało, przestawało. Uprzejmie otworzył przede mną drzwiczki czarnego jaguara, przegadując się z Shinyą pomagał mu zapakować torby do bagażnika. Ja i mój kochanek, z którym go zdradziłem, jechaliśmy z nim do nich, na kawę. A on się śmiał. Czy aż tak daleko odeszliśmy, Kaoru?

W domu… to nie był już mój dom. Shinya i Toshiya, bardziej skrępowani, niż on. Patrzyłem na porzucone w pośpiechu przed ich wyjściem rzeczy. Lekki nieład, delikatny zapach dezodorantu w powietrzu. Z łazienki zniknął czarny kubek, w którym trzymaliśmy szczoteczki, pojawiła się za to nowa, niebieska. Wysokie kieliszki, też nowe, my nigdy nie mieliśmy czasu, by jakieś kupić. Shinya, odprężony po winie, tulony przez Kaoru. Toshiya, zaśmiewający się z ich zdjęć, dorwanych, w jakimś albumie. A ja… patrzyłem. I tak bardzo chciałem złapać jego spojrzenie, choć trochę bólu. A on, jakby nigdy nic, żartował, obejmował Shinyę. Chyba wtedy pierwszy raz pomyślałem, ze nigdy mnie nie kochał.
Gdy zaczęliśmy się zbierać, było strasznie późno. Samochodu nie mieliśmy, zresztą, wszyscy byliśmy wstawieni. Dzwoniłem po taksówkę, gdy Shinya zaproponował, żebyśmy przenocowali. Ironiczny śmiech pchał mi się na usta, ale Toshiya zasypiał mi na rękach, a
zresztą… jakaś zawziętość. Jego nie boli, mnie też nie.
- Kaoru, podaj pościel, wiesz, ten nowy komplet. Tu macie koszulki, przepraszam, że pogniecione, szczoteczki, może herbaty jeszcze?
Było mi niedobrze z obrzydzenia, gdy wspólnie zajmowali się nami, gośćmi. Drżałem, słuchając potem przytłumionych odgłosów ich miłości z drugiego pokoju. Rano obudziłem Toshiyę i cicho, zatrzaskując za sobą drzwi, wróciliśmy do nas, do mieszkania. Już wiedziałem, że dom został tam, tamtego lipcowego dnia sam zamknąłem do niego drzwi. A może zrobiłem to już wtedy, gdy pierwszy raz pocałowałem Toshiyę. Nie wiem. Wiedziałem tylko, że nie sądziłem, że to będzie boleć aż tak.

Czas mijał, a ból zaczął tępieć. Znów śmiałem się do Toshiyi, gdy biegaliśmy po piasku, odgarniałem spocone kosmyki włosów z jasnego czoła, czekałem pod salą, gdy zabierał sprzęt. Kaoru i Shinya istnieli, byli gdzieś obok, nie obchodziło mnie to, jak. Wiadomość przyszła późno w nocy, zaspany Toshiya wymruczał tylko, że to do mnie i niemal natychmiast zasnął z powrotem. Wybiegłem, narzucając na siebie tylko płaszcz i dżinsy.
Kaoru próbował się zabić.

Siedząc w szpitalnej poczekalni, byłem jak martwy. Przed oczami mknęła mi feria obrazów, szybko przelatywały migawki z tamtego kiedyś, kiedy jeszcze mieliśmy nasz wspólne uśmiechy, dziwne kłótnie, słodkie przeprosiny. Shinya nie pokazał się w szpitalu, ja z niego nie wyszedłem. Lekarze mówili, że walczy, a ja śmiałem się nad paradoksem. Chciałem krzyczeć, ludzie, jesteście ślepi? On nie walczy, to jest mój KaoKao, mój, który zawsze robił wszystko dokładnie, skoro chciał umrzeć, umrze! Właściwie już wtedy wiedziałem, że nie przeżyje.

Na pogrzebie było mało osób, mało łez. Kyo, schowany za ciemnymi okularami, Toshiya z zaciętą, przestraszoną twarzą. Shinya, patrzący suchymi oczami na kamienny nagrobek.
Mnie już tam nie było. Podciąłem sobie żyły niecałą godzinę po tym, jak serce Kaoru przestało bić.


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 19 2011 13:12:16
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Mitsune (mitsunee@poczta.fm) 21:04 08-12-2005
Rany, jak ja uwielbiam ficki które doprowadzają mnie niemal do łez...
a_wia (Brak e-maila) 00:09 09-12-2005
Dziekuję za pierwszą opinię na tej stronie ^^ Cieszę się... mi też po napisaniu za wesoło nie było.
Lady-bird (Brak e-maila) 15:01 18-12-2005
O, rany... to było piekne. Brak mi słów. Od tego ficka masz jeszcze jedną fanatyczna wielbicielkę Twojej twórczości.
a_wia (Brak e-maila) 23:42 18-12-2005
Dziękuję Wam. Zaczynałam sądzić, że tego nikt nie czyta, albo, że takich gniotów się tu nie komentuje... ^^;;
Lady-bird (Brak e-maila) 13:04 22-12-2005
Ja czasemnie wiem, co mam napisać- slashe świetne, oryginalnie napisane, a robią na mnie takie wrażenia, że jakikolwiek komentarz chcialabym tu dodać wydaje mi się tak wtórny i tak banalny, że aż wstyd :/
A wbrew pozorom, niektórzy zaglądają tu regularnie smiley, przy czym nie mam na myśli tylko siebie smiley
M (Brak e-maila) 09:11 28-12-2005
jeśli wolno cosik dodać, to powiem, że to jest jedna z niewielu prac, które przeczytałam przed wrzuceniem na stronkę ^^'
czytałam z zaciekawieniem od pierszych aż po ostatnie słowa, slash zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie ^^

a, i przepraszam za pomyłkę w nicku ^^' ale to już może tak na marginesie ^^'
a_wia (Brak e-maila) 11:35 28-12-2005
Arigatou! Wiele znaczy, że się podobało komuś ^^
utena (Brak e-maila) 22:14 30-12-2005
ehh to było.... az mi slow brakuje ale chce wiecej Xd ogromne brava dla autorki XD
Aiko (Brak e-maila) 00:05 27-02-2006
a_wia... to było śliczne... a na TCD to w ogóle mało osób komentuje, więc nie przejmuj się małą ilością komentarzy.
Miyo-chan (miyavii@wp.pl) 16:18 24-04-2006
Ja...Nie wiem co powiedzieć. Aż łezka zakręciła mi się w oku.Kocham ficki które doprowadzają do łeż. Jednak zawsze po nich odczuwam dziwną pustkę xD
C (Brak e-maila) 14:08 31-07-2006
Zawalisty fick. Uwielbiam takie, które cały czas są takie zwykłe (choć ten był inny niż wszystkie), a ostatnie zdania zwalają z nóg.
Olga (olgab@autograf.pl) 21:39 31-05-2007
Extra! smiley miałam chwilkę wolnego i postanowiłam sobie coś poczytać smiley dobrze trafiłam ;D
Matsumoto (lily1307@o2.pl) 21:51 14-12-2007
To był takie kawaiii.... Az się popłakałam...
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum