The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 01:40:01   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Tam gdzie nie sięga wzrok
Do tej pory nie potrafię zrozumieć dlaczego filmowe Lorien było. takie
niebieskie. Przecież to Złoty Las. Wiem, że była zima, kiedy zjawiła się tam Drużyna, ale mimo wszystko to miejsce nie powinno tchnąć takim chłodem. Spróbujcie sobie wyobrazić Lorien jako miejsce bardziej ciepłe
.





--------------------------------------------------------------------------------
Między nami nic nie było
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych...

--------------------------------------------------------------------------------

Część I

[Rok 2511 Trzeciej Ery, Lasbelin*, Caras Galadhon stolica Lothlorien]

Przewrócił się na drugi bok i przytulił do ciepłego ciała obok siebie. Przerzucone przez jego pas ciężkie ramię, trzymało go przy sobie. Świtało, las powoli budził się do życia. Było mu dziwnie ciepło i wygodnie. Jeszcze w półśnie Haldir wymamrotał coś niezrozumiale. *Lirimaer*? Odpędził sen z powiek i rozejrzał się wokół siebie. Nie ujrzał jednak złotowłosego elfa.

Celeborn spał; ze spokojnym wyrazem twarzy błądził jeszcze po ścieżkach marzeń. Ciałem młodszego elfa wstrząsnął silny dreszcz, przykrył dłońmi twarz i przeklął pod nosem. Wspomnienia wydarzeń poprzedniego dnia uderzyły go niczym obuchem. Jedyne czego teraz pragnął do wydostać się z mocnego uścisku i uciec.

Poruszył się ostrożnie, ale wywołał efekt odwrotny od zamierzonego. Jego pan przyciągnął go do siebie jeszcze mocniej. Haldir zamrugał nerwowo, czując pod powiekami zbierającą się wilgoć. Nie, nie złamie się, nie okaże słabości. Zdecydowanym ruchem wydostał się z ramion drugiego elfa i usiadł na brzegu łóżka.

Król Lorien przebudził się i zmieszany spojrzał na plecy i ramiona Haldira. Czy lekko drżały czy tylko mu się wydawało? Nigdy dotąd elf z Doriathu nie sprawił przykrości swojemu wiernemu strażnikowi i myśl, że coś było nie w porządku, niepokoiła go.

· Dokąd się wybierasz, przyjacielu? - zapytał Celeborn widząc, że Haldir zbiera się do wyjścia.

· Mam obowiązki - odpowiedział młodszy elf głosem wyzutym z jakichkolwiek emocji.

· Haldir... - Celebornowi nie podobał się sposób, w jaki jego podwładny się do niego odezwał. Nigdy nie mieli przed sobą nic do ukrycia, ufali sobie. Nie doczekawszy się reakcji, elf usiadł na posłaniu i szybko złapał nadgarstek Haldira w żelaznym uścisku.

· Haldir... - zaczął Celeborn ostrzegawczo.

· Muszę iść.

Strażnik wyswobodził swoją dłoń i szybko wyszedł z komnaty, zostawiając za sobą bardzo niezadowolonego pana Lorien. Celeborn zrezygnowany opadł na posłanie. Przymknął powieki, wsłuchując się w delikatny szum drzew. Wszystkie zdawały się mówić o tym samym.

/Tracę go.../

--------------------------------------------------------------------------------


Haldir zamknął za sobą drzwi. Obrzucił niechętnym spojrzeniem swoją dużą sypialnię i niedbale rzucił torbę na podłogę. Usiadł ciężko na łóżku i pochylił głowę, zatapiając długie palce we włosach. Oddychał ciężko, jego dłonie lekko drżały, a od natłoku myśli rozbolała go głowa. Co go podkusiło, żeby od razu po powrocie pójść prosto do Celeborna? Nie znajdując odpowiedzi, zabrał się za rozpakowywanie. Wytrząsnął rzeczy z torby. Na podłodze utworzyła się sterta ubrań, na jej szczycie zaś zalśniło polerowane szkło. Haldir zmarszczył brwi. Sięgnął po fiolkę i jego twarz wykrzywił brzydki grymas. Zamachnął się i z całej siły rzucił buteleczką o podłogę. Tysiące drobnych kawałeczków szkła rozsypało się po komnacie. Nie dbając o bałagan, jaki zostawia za sobą, strażnik spiesznym krokiem opuścił swój tallan.

Po kilku minutach dotarł na pole ćwiczeń. Jak zwykle kręciło się tam wielu elfów, starszych oraz młodszych - takich, którzy dopiero starali się o przyjęcie do służby na granicach. Strażnik szybo odnalazł wzrokiem dowódcę armii Lothlorien, wydającego właśnie jakieś rozkazy. Był to elf już niemłody, zasłużony i wierny swoim zasadom. Haldir podszedł do niego i skłonił się.

- Suilad, Kapitanie.

- Suilad, Haldir. Myślałem, że masz wolne.

- Właśnie w tej sprawie przychodzę. Proszę o przydzielenie mi patroli na północno-wschodniej granicy.

- Przecież dopiero co stamtąd wróciłeś.

- Zgadza się. Proszę jednak o przydzielenie mi służby na granicach.

Kapitan przyjrzał mu się badawczo. To niebywałe, aby elf, który ledwie wrócił z posterunku, spieszył się z powrotem na patrol. Znając jednak Haldira, starszy elf postanowił nie pytać o powody. Jeśli elf chciał wrócić do pracy, on chętnie go gdzieś wyśle.

- Dobrze. Pojedziesz tam za dwa dni.

- Wolałbym. wolałbym pojechać już dziś.

Dowódca nie krył zdziwienia, ale tylko pokiwał głową. Haldir zasalutował i odszedł w głąb lasu.

Nie było w jego zwyczaju uciekać przed problemami, wolał jednak zmierzyć się z armią goblinów niż jeszcze raz spotkać pełne wyrzutów spojrzenie Celeborna. Galadhrim zwinnie wspiął się na drzewo i wygodnie usiadł na długim, grubym konarze. Pogrążony w ciszy pozwolił myślom popłynąć swobodnie.


--------------------------------------------------------------------------------
Było już późne popołudnie, kiedy Galadriel odnalazła swojego męża. Odwołał tego dnia wszystkie zebrania i zniknął w jednym z zakątków ogromnego ogrodu. Gdy go znalazła stał wpatrzony przed siebie w jakiś nieokreślony punkt. Podeszła i bez słowa położyła mu dłoń na ramieniu. Czuła jego niepokój, złość i żal, oraz mnóstwo innych uczuć, które ją również zasmuciły. Chętnie przyjął gest pocieszenia, przykrywając swoją dłonią jej mniejszą dłoń. Uśmiechnął się smutno.

/Wiedziałaś, że to nastąpi, prawda?/

/Tak./

/Dlaczego mi nie powiedziałaś?/

/Nie chciałam zakłócać twojego szczęścia. Musisz się z tym pogodzić. Niektóre rzeczy są poza naszym zasięgiem. Musisz pozwolić mu odejść./

Nie mogąc się zdobyć na słowa, Celeborn pokiwał tylko niepewnie głową.

I tak sam nie wierzył swojemu zapewnieniu.


--------------------------------------------------------------------------------
Wędrówka przez Mroczną Puszczę po zmroku była samobójstwem. Dotyczyło to nie tylko południowej części lasu, na północy było co prawda bezpieczniej, ale złe bestie nie znały granic.

Do zachodu słońca brakowało jeszcze tylko godziny, gdy mała grupa elfów ujrzała szczyty kamiennej groty pałacu króla elfów. W ciszy spojrzeli po sobie i osiągnąwszy porozumienie ruszyli przed siebie.

Koń, na którym jechał Legolas, mimo niewielkiego ciężaru na grzbiecie, był już zmęczony. Książe poklepał zachęcająco zwierzę po łbie i miękko wyszeptał kilka słów. Chciał być już w domu. Najchętniej zostałby w Lorien, ale takie rozwiązanie nie wchodziło w rachubę. Zrezygnowany, głodny i niepocieszony dotarł wraz z kompanią do granic królestwa patrolowanych przez leśnych elfów. Stamtąd ruszyli dalej, by niedługo po zmroku dotrzeć do serca królestwa.


--------------------------------------------------------------------------------

Legolas niecierpliwie czekał na wezwanie. Snuł się po komnacie nie mogąc znaleźć sobie zajęcia, które skróciłoby czas oczekiwania. Wreszcie rozległo się głośne pukanie. Książę szybko otworzył drzwi i ujrzał jednego z zaufanych doradców ojca; dostojnego i lojalnego królowi elfa. Jednego z tych, dla których całą pasją była polityka i dyplomacja, czyli coś, co Legolasa nigdy nie interesowało.

Doradca skinieniem dał znak młodemu księciu, aby udał się za nim. Z każdym krokiem Legolas czuł się coraz bardziej zdenerwowany, chociaż nie było ku temu wyraźnego powodu. Wreszcie stanął pod potężnymi dębowymi drzwiami, wziął głęboki oddech i mocno zapukał. Zza drzwi usłyszał tylko jedno słowo: "wejść".

Przestąpił próg pogrążonego w półmroku pokoju. Rozejrzał się. Misternie rzeźbione biurko z buczyny, regały pełne starych woluminów i futrzane chodniki na podłodze nie pozostawiały wątpliwości co do pozycji i stanu majątkowego osoby, która urzędowała w tym pomieszczeniu. Centralne miejsce na ścianie naprzeciwko okna zajmował duży obraz pięknego elfa o wyniosłym spojrzeniu. Był to Oropher, którego Legolas nie zdążył poznać. Od Ostatniego Sojuszu minęły setki lat, ale duch poległego króla nadal był obecny w murach pałacu i w pamięci Thranduila.

Skierował wzrok w stronę buzującego ogniem kominka. Stały tam dwa duże, ustawione tyłem do pokoju fotele. Król siedział w jednym z nich, trzymając w dłoni kielich ze swoim ulubionym trunkiem. Szlachetny kamień pierścienia osadzonego na długim, zgrabnym palcu lśnił purpurowym, odbitym od ognia blaskiem.

Młody elf podszedł do ojca, uklęknął na jedno kolano i pocałował jego dłoń.

- Mój Panie. Ojcze.
- Synu. Wstań i usiądź, opowiedz mi o swoim pobycie w Złotym Lesie.

Legolas z wdzięcznością przyjął propozycję, zajął miejsce naprzeciwko ojca i spojrzał na niego. Thranduil nie miał na skroniach korony, ale nie można było pomylić go z żadnym innym elfem. Emanowała z niego dostojność i powaga; budził respekt, jak niewielu elfów w Śródziemiu.

Legolas podziękował za zaoferowany w ciszy kielich wina i rozpoczął zdawanie relacji z podróży i pobytu w Lorien. Opowiadał dużo i ze szczegółami, pozostawiając jednak niektóre rzeczy dla siebie. Przez cały czas jego opowieści Thranduil milczał i badawczo mu się przyglądał. Książę starał się nie zwracać na to uwagi, aby nie denerwować się jeszcze bardziej. Gdy uznał, że wszystko zostało już powiedziane, zamilkł.

- Więc szkolił cię Haldir. - król mówił spokojnie, napełniając na nowo swoją pustą już czarę. - i nie mieliście innych kompanów?
- Nie.

Legolas poruszył się niespokojnie w swoim fotelu. Thranduil jak gdyby nigdy nic kontynuował.

- Tak. jego umiejętności w posługiwaniu się bronią są znane. Chociaż nie tylko bronią. - dodał król z dziwnym uśmiechem. - od wiernego strażnika Celeborna można się zapewne wiele nauczyć. ale Celeborn nie lubi się dzielić.

Dziwne i dwuznaczne słowa ojca zaintrygowały go. Musiał ugryźć się w język, aby nie zadać kilku dręczących go pytań. Król Mrocznej Puszczy był przebiegły, potrafił naprowadzić rozmówcę na dany temat i wyciągnąć z niego ile się da. Książę siedział cicho, czując, że policzki palą go coraz mocniej . Chwała Elbereth, że w pomieszczeniu panował półmrok.

Stwierdziwszy, że nic więcej nie wskóra, Thranduil pozwolił synowi odejść. Gdy Legolas stał już pod drzwiami, król cicho się odezwał.

- Nie zawsze warto sięgać po coś, co nie jest twoje, synu, i co ci się nie należy. Quel kaima. [śpij dobrze]

Legolas zmarszczył tylko brwi i, życząc ojcu miłej nocy, bezgłośnie wyszedł.


--------------------------------------------------------------------------------
Zmierzchało, a Haldir nadal siedział w konarach drzewa, bezmyślnie patrząc się przed siebie. Wewnętrzna walka, jaką stoczył ze swoimi myślami, pozostawiła go z uczuciem przerażającej pustki. Nie miał z kim podzielić się swoimi problemami. Co prawda bracia wiedzieli o jego więzi z Celebornem, ale nie był to temat, który często poruszali w rozmowach. Uważali to za prywatną sprawę swojego brata, którą nie powinni się ani interesować, ani też jej osądzać. Haldir był im za to wdzięczny, ale teraz chciał mieć przy sobie kogoś, kto potrafiłby go wysłuchać. Miał tyle do powiedzenia., chociaż. właściwie to sam nie wiedział, o co mu chodziło. Nie potrafił zidentyfikować źródła problemu, który sprawiał, że elf nie mógł odnaleźć spokoju.

Coś połaskotało go po policzku. Haldir sięgnął dłonią i chwycił rdzawoczerwony liść. Delikatnie przejechał opuszkiem kciuka po rozpostartych żyłkach liścia i westchnął ciężko. Ten kolor. taki sam, jak pamiętnej jesieni wiele lat temu.

#####Retrospekcja#####

Jesień była najpiękniejszą porą roku w Lothlorien. Tylko z nielicznych drzew opadały liście, podczas gdy inne przyoblekały się srebrną pajęczyną. Zanim jednak opadły i pokryły szeleszczącym dywanem ziemię, mieniły się pięknymi ognistymi kolorami.

Haldir żwawo zmierzał w stronę królewskiego tallanu. Był podekscytowany. Jego zwierzchnik poinformował go, że ma zastąpić jednego ze strażników gwardii królewskiej, który ruszył z jakimś ważnym posłannictwem do Imladris. Jego zadaniem miało być czuwanie u szczytu długich, krętych schodów i anonsowanie przybyłych gości do Galadriel i Celeborna. Spotkał go niebywały zaszczyt, gdyż gwardia królewska była elitarną grupą i aby się do niej dostać trzeba było przejść liczne szkolenia i długą drogę awansów. Jednak z polecenia kapitana Haldir miał się tam stawić zaraz po powrocie z patrolu na granicach.

Elf niemal w podskokach dotarł na górę. Wziął głęboki oddech ruszył w głąb pomieszczenia. Mimowolnie zwolnił, aby móc przyjrzeć się wnętrzu królewskiego tallanu. Rozglądał się z ciekawością na boki, aż w końcu skierował wzrok w górę na kunsztownie pomalowane sklepienie. Zaabsorbowany kolorowymi malowidłami nie zauważył nawet obecności jeszcze jednej osoby w pobliżu. Dopiero głęboki, męski głos wyrwał go z zamyślenia.

- Podoba się?

Celeborn stał zaledwie kilka metrów od niego i uśmiechał się przyjaźnie. Haldir zbeształ siebie w myślach za to, iż nie zauważył zbliżającego się osobnika (króla). Jak miał strzec swojego pana, skoro nie wyczuł nawet jego obecności? Niedługo jednak pamiętał o swojej nieostrożności. Wpatrywała się niego para dużych, mądrych oczu o najbardziej niesamowitym kolorze jaki w życiu widział. Oczywiście nie raz widział króla Lorien, nigdy jednak nie znajdował się tak blisko niego. Celeborn był bardzo wysoki, nawet jak na elfa i dobrze zbudowany. Przystojna twarz nie nosiła śladów przebytych lat, tylko w oczach widać było głębię i mądrość przeżytych lat. Haldir po chwili uświadomił sobie, że nie dość, iż bezczelnie się gapił na niego, to jeszcze nie odpowiedział na pytanie.

- Tak, bardzo ładne - odpowiedział niezgrabnie.

Celeborn wyciągnął do niego dłoń w przyjacielskim geście.

- Haldir, jak sądzę.

- Tak, mój panie. - odpowiedział strażnik lekko ściskając dłoń starszego elfa.

Patrząc sobie w oczy jeszcze przez chwilę trzymali swoje dłonie; dłużej niż nakazywała przyzwoitość.

##### Koniec retrospekcji #####

CDN (może)


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 18 2011 14:01:08
Komentarze aechiwalne przeniesioneprzez admina

Kirikos (Brak e-maila) 13:29 04-12-2004
Bardzo ładne,takie ciepłe i głębokie.Szkoda,że nie ma następnej części.Może da się z tym coś zrobić?
Puppetdoll (Brak e-maila) 22:05 21-02-2006
Świetnie napisane smiley Ciepłe kochane z kilkoma błędami ale naprawdę świetne smiley Miło się czytało
Scatha (Brak e-maila) 08:50 23-07-2007
To ja powiem tylko, że pięknie ^^
ashes (Brak e-maila) 21:14 23-04-2010
Błagam, niech nastąpi ten ciąg dalszy, albowiem odchodzę od zmysłów!
Jak tak można przerwać w takim momencie?! smiley
Czyta się niezmiernie lekko, naprawdę świetne!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum