The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 07:58:21   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Komers
Zobaczyłem go, jak tylko wszedł na salę. Prawdopodobnie dlatego, że cały czas, odkąd przyszedłem, obserwowałem drzwi. Inni zauważyli go niedługo potem, przez najkrótszy z momentów, wszyscy zamarli i ucichły wszystkie rozmowy. Niewyraźnie słyszałem, że ktoś upuścił kieliszek i szkło rozprysło się na kawałki, uderzając w twarda, kamienna podłogę. Wiedziałem, że tu będzie, oczywiście, wszyscy wiedzieli, ale zobaczyć go po raz pierwszy, po tak długiej przerwie...

Przez chwile zapomniałem jak oddychać.

Widziałem, jak omiótł spojrzeniem całą komnatę i skinął głową kilku starym znajomym. Uprzejmie, ale jednak tak bezosobowo. Wszyscy zdecydowali się porzucić pozory i każdy przestał w końcu udawać, że nie interesuje go scena przy wejściu. Bezwstydnie wpijali się w niego wzrokiem, chłonąc każdy kawałek jego osoby - wciąż takie same, zmierzwione włosy i błyszczące zielone oczy, spoglądające z zainteresowaniem zza modnie oprawionych okularów; nisko zawieszone na biodrach jenasy i zwykły, beżowy podkoszulek, odkrywający pokryte brązowa opalenizną, szerokie ramiona.

Ciekawe, czy był tak opalony na całym ciele?!

Na ustach błąkał mu się lekki uśmiech i wciąż nie wypowiadając nawet słowa, wyciągnął rękę. Momentalnie u jego boku pojawiła się kobieta, wsuwając swoja dłoń w jego i wyzywająco spoglądając na zebranych wokół ludzi. Była naprawdę piękna, musiałem to przyznać i znienawidziłem ją od razu.

Mogła go dotknąć...

Nie próbowałem do niego podejść, ciągle jednak szukając czarnych włosów ponad głowami innych i wciąż przypominany o jego obecności przez otaczający mnie tłum, jako że szeptom i wysnuwanym domysłom nie było końca.

Dlaczego zdecydował pojawić się teraz, po tylu miesiącach?! Czy postanowił wrócić do Anglii na stałe?! Czy jego towarzyszka to żona, czy kochanka?

Otoczyli go gromadnie, jak stado sępów żerujące na ofierze, która dobrowolnie weszła do ich gniazda. Słyszałem, że zbywa zbyt natrętne i wścibskie pytania, odpowiadając szczerze na inne, wciąż trzymając dłoń tej kobiety, zamkniętą w swojej.

Dlaczego zdecydował się na emigracje do Australii? Dlaczego wyjechał bez słowa, nie zostawiając za sobą żadnych śladów i nie kontaktując się prawie z nikim? Jak to NAPRAWDĘ było z Sam- Wiesz- Kim?! Czy rzeczywiście zabił go jakimś nowym zaklęciem, zaraz po tym, jak zamordowany został jego najlepszy przyjaciel?!

Nie mogłem dłużej tego słuchać, podekscytowane glosy wwiercały mi się w czaszkę. Trochę zbyt gwałtownie odstawiłem w połowie wypity kieliszek z szampanem i kilka kropel rozlało się na antyczny stolik. Nie oglądając się za siebie, wyszedłem na taras.

Nie mogło być później niż dziesiąta wieczór, wiał ciepły wiatr z zachodu i słychać było monotonne cykanie świerszczy. Nie wiem, ile czasu stałem tam sam, delektując się lekkim zapachem bzu, zaciskając mocno ręce na marmurowej balustradzie, kiedy poczułem, bardziej niż zobaczyłem, że ktoś dołączył do mnie. Nie odwracałem głowy, mając nadzieję, że odejdzie i zostawi mnie w spokoju, ale na darmo.

- Chciałeś czegoś?!

Nie starałem się niczego ukrywać i jeśli posłuchać uważnie, cała moja złość, niemoc i rozgoryczenie, można było usłyszeć w tych dwóch słowach. Jeśli ja cierpię, inni cierpieć będą razem ze mną.

Tylko nie on.

- Draco.

Okręciłem się szybko na pięcie. Stał tuż za mną - kiedy znalazł się tak blisko? - i patrzył na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami. Mógłbym w nich zatonąć. Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu, jak zahipnotyzowany chłonąc jego całego, a on czekał cierpliwie na moja reakcje, dając mi tyle czasu, ile potrzebowałem. I nazwał mnie moim imieniem, co oczywiście nic nie znaczy, ale...

Nazwał mnie po imieniu...

- Nowe okulary Potter?

Nie wiedziałem, że się odezwałem, dopóki nie usłyszałem własnego głosu, przerywającego nocna cisze. Momentalnie skrzywiłem się, wyrzucając sobie mój ostry ton. Dlaczego zawsze przy nim zachowuje się jak rozkapryszone dziecko?

Dlaczego on mnie nie chce?!

Zaśmiał się głośno, odrzucając głowę do tylu i odsłaniając gardło; białe zęby, błyszczące w słabym świetle lamp ogrodowych. Nie przeszkadzałem mu, delektując się szczerym rozbawieniem pobrzmiewającym w jego głosie i podziwiając jego piękno. Kiedy skończył, kręcąc głową z niedowierzaniem, wyciągnął rękę i poklepał mnie po ramieniu. Odruchowo zrobiłem krok w jego kierunku, przyciągany jego ciepłem i zapachem z siłą, której nie mogłem się oprzeć, której nie chciałem już dłużej się opierać...

Byłem zmęczony.

Zamknąłem oczy, nie mogąc znieść jego widoku, próbując pozbierać myśli i zebrać w sobie wystarczająco dużo siły, żeby odejść.

- Eve wybrała je dla mnie. Powiedziała, że podkreślają kolor moich oczu.

Miała rację. Chciałem zdławić pytanie, które podchodziło mi do gardła, walczyłem z nim, ale z góry wiedziałem, że jest to walka skazana na porażkę.

- Twoja kochanka Potter?!

Czy usłyszał zazdrość w moim glosie?

Nigdy nie umiałem się przy nim idealnie kontrolować, zawsze udawało mu się wytrącić mnie z równowagi samą tylko obecnością. Wszystkie ściany, jakie wokół siebie zbudowałem, były zrobione ze szkła i on mógł wszystko widzieć. Tym razem też, mimo że przyjechałem na spotkanie obiecując sobie, że skończę raz na zawsze swoją... fascynację Potterem, już teraz wiedziałem, że nie uda mi się i że będę miał szczęście, jeśli wyjdę z tego cały.

Chyba oszukiwałem się od samego początku.

- Eve jest najbliższa mi osoba na świecie, ale nie, nie sypiamy ze sobą. Nie interesuje mnie w ten sposób, jak zresztą żadna inna kobieta.

I znów ten ciężar w piersi, wstrzymywany oddech i to niechciane uczucie nadziei, pojawiające się ukradkiem, wchodzące bocznym wejściem i z trzaskiem zamykające drzwi. Próbowałem się go pozbyć, ale na Merlina, ciągle tam było i krzyczało do mnie...

- Zjedz ze mną kolacje Draco.

- Co?

Podszedł bliżej jeszcze, tylko kilka centymetrów dzielących mnie od niego, chociaż równie dobrze mogłoby to być sto metrów. Tak myślałem.

Ale czasem się mylę.

Poczułem jego rękę na moich włosach i przyciągnął mnie do siebie delikatnie, dając mi szansę na ucieczkę, jeśli tego chciałem. Nie wiedział, głupi, że nogi wrosły mi w ziemię, a kolana zmieniły konsystencję i że nawet gdybym chciał, a nie chciałem, nie byłbym w stanie go zostawić. Zbliżył swoją twarz do mojej i nie mogłem nic poradzić na fakt, że serce zaczęło mi bić szybciej i zacząłem oddychać nierówno, i że on na pewno się domyśli...

- Zjedz ze mną kolacje Draco, proszę.

- Tak!

W życiu nie byłem niczego tak pewien i słychać to było w moim głosie. Zjem kolacje z Harrym, chociażby miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobię! I będziemy pić szampana, i jeść krewetki, i Harry odprowadzi mnie do domu, i może nawet pocałuje na pożegnanie. A potem zadzwoni rano, zapyta jak się czuję i umówimy się na kolejne spotkanie. Tym razem będziemy jedli stek au poivre, pili czerwone wino i Harry znów mnie pocałuje, i nie będę mógł dłużej się powstrzymać, zaproszę go do środka...

Poczułem jego usta na swoich przez najkrótszą z chwil. Delikatne muśnięcie suchych, gorących warg; długie, szczupłe palce na mojej szyi i policzku, lekko głaszczące skórę. Myślałem, że to wszystko mi się tylko wydawało, kolejna fantazja mojego umęczonego umysłu, ale otworzyłem oczy i wyraźnie widziałem własne ręce, kurczowo uczepione jego ramion i to wydarzyło się naprawdę.

Do dzisiejszego dnia utrzymuję, że dźwięk, jaki Harry usłyszał, musiał zostać wydany przez jakieś małe zwierze.

Odsunął się ode mnie powoli, cały czas patrząc mi prosto w oczy i zaczął wycofywać ręce, lekki uśmiech unoszący kąciki jego warg. Bezwarunkowo złapałem je, łaknąc jego dotyku i nie chcąc przerywać kontaktu, a Harry uśmiechnął się lekko.

- Jutro o siódmej Draco. Przyjdę po ciebie.

Nie próbowałem pytać, czy wie gdzie mieszkam. Skinąłem tylko głowa, niezdolny do powiedzenia czegokolwiek i obserwowałem, jak odwraca się w kierunku sali, pewnym krokiem dołączając do niecierpliwie oczekujących go ludzi. Jego towarzyszka podeszła do niego od razu, wsuwając rękę pod ofiarowane jej ramie i pozwalając poprowadzić się w głąb pomieszczenia. Zdecydowałem ostatecznie, że nie jest wcale taka zła, skoro Harry tak bardzo ją sobie ceni.

Poza tym, ja też mogę go dotknąć.



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum