The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:17:48   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Incubbus
Mężczyzna szedł już długo. Nie pamiętał nawet ile to już było dni. Potężny miecz, który dźwigał ze sobą przestał być już balastem. Przyzwyczaił się do bólu każdego mięśnia oraz na nowo otwierającej się rany. Z bluzy zrobił opatrunek, jednak ten już szybko się zużył. Martwił się o zakażenie więc od kilku dni szukał miasta, chociażby nędznej wsi, gdzie mógłby odpocząć w spokoju. Bez strachu przed goniącymi go wojownikami. Był zmęczony ucieczką. Tak bardzo zmęczony...

Nagle otrząsnął się z transu. Zerknął na horyzont i zaklął pod nosem. Niedługo się ściemni. Powinien szybko znaleźć sobie jakąś kryjówkę. Niebezpiecznie jest chodzić po tych lasach nocą. Szczególnie po zmroku. Słyszał już za dużo historii w gospodach. Nie wierzył im, ale zawsze...


Między drzewami dostrzegł światło. Stanął uspokajając oddech. Szybko uklęk na wilgotnych liściach i rozejrzał się szukając jakiegoś ruchu. Gdzieś po prawej stronie usłyszał szelest liści. Z oddali doszedł go odgłos łamanych gałęzi. Serce zaczęło mu szybciej łomotać w piersi. To mogli być oni! Myślał, że miał nad nimi co najmniej dwa dni przewagi, nie powinni... Drżącymi rękami sięgnął po broń. Nagle zamarł mamrocząc.

- Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, odwrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.*

Otworzył oczy w których widać było teraz twarde błyski. Wstał powoli, trzymając kurczowo prawy bok. Ruszył w stronę światła, pewnym krokiem.

Schował się na szerokim dębem unosząc miecz. Już prawie nie czuł palców. Przez ten czas stracił za dużo krwi. Często chwiał się i widział ciemne plamy przed oczami. Było gorzej niż myślał.

Tu kończył się las. Tuż obok, na małym brzegu jeziora paliło się ognisko, przy którym ktoś siedział. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem - łatwa zdobycz.

- Witaj nieznajomy. Podejdź.

Na dźwięk tego głosu, myśli gdzieś mu uciekły. Opuścił miecz i zrobił krok, potem następny..

Przerażony niemal uderzył plecami o drzewo. Zacisnął mocniej palce na gardzie i potrząsnął głową.
Wychylił się i zwinnym ruchem przyłożył nieznajomemu ostrze do gardła. Wykrzywił twarz w grymasie, gdy ból przeszył jego ciało. Czuł, słyszał, że znów krwawi. Czerwone krople kapały z jego zniszczonego płaszcza.

- Kim jesteś?

Trochę się niepokoił. To nie jest normalne, że siedzisz sobie spokojnie, gdy masz miecz koło ucha.

Obcy nagle zdjął kaptur, patrząc mu wprost w oczy. Cofnął się przerażony. Postać wyprostowała się i ruszyła w jego kierunku. On zaś ciągle się cofał unosząc przed siebie ramiona w obronnym geście. Nagle zakręciło mu się w głowie. Nie teraz... Zachwiał się a potem upadł na ziemię. Zanim stracił przytomność zobaczył jak ktoś się nad nim pochyla.

Część II

Ocknął się... chyba następnego dnia. Nie był pewien. Było już południe, słońce mocno grzało. Powoli wstał, odruchowo dotykając rany. Była dobrze owinięta w świeże bandaże. Zauważył też, że ktoś umył jego ciało. Rozejrzał się. Miecz leżał tuż obok jego ubrań. Ale co się właściwie stało...? Starał sobie przypomnieć chwile zanim stracił przytomność. Poczuł dreszcze, gdy zobaczył obraz nieznajomego. Teraz chyba jednak chciałby umrzeć...

Powoli wstał i założył na nagie ciało ubrania. Był wciąż słaby, ledwo co udało mu się podnieść broń. Jednak musiał uciec, stracił wystarczająco dużo czasu. Musi go teraz nadrobić.

Usłyszał za sobą jakiś odgłos. Odwrócił się w tamtym kierunku i zobaczył niezwykłą istota wynurzającą się z jeziora. Mężczyznę. Nie potrafił oderwać od niego wzroku... był... idealny. Znów poczuł, że myśli go opuszczając. On zaś szedł w jego kierunku, uśmiechając się nonszalancko. Przeszedł obok ocierając się palcami o jego ramię.

- Jak ci na imię?

Obcy usiadł koło drzewa wpatrując się intensywnie w mężczyznę. Coś w jego oczach mówiło mu, że nie powiniem się zbliżać, lecz jego nogi same sie poruszały.

- Sasza

- Wiesz kim jestem, Sasza?

Mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy. Wiedział, że coś jest nie tak, jednak nie mógł się skupić. Wpatrywał się wciąż w osobę siedzącą przed nim. Była... była...

- Jestem demonem - powiedział odgarniając niedbale kosmyki z czoła - i uratowałem ci życie. Teraz należy ono do mnie.

Aleksandra to nie obchodziło. Zbliżył się niepewnie do mężczyzny, siadając tuż obok niego. Patrzył na jego oczy, nos, policzki, tors... Schodził niżej i niżej a serce biło mu szybciej gdy patrzył na całe jego nagie ciało.

Demon uśmiechnął się i wyciągnął w jego kierunku dłoń dotykając policzka.

- Ale ty i tak nie rozumiesz co do ciebie mówię.

Chwycił mężczyznę na gardło i przewrócił. Usiadł okrakiem na jego udach i pochylił nisko mrucząc do ucha.

- Znudzili mnie ludzie, którzy tak łatwo mi ulegają. Jednak ty walczysz gdzieś w głębi siebie. Może pozwolę ci się uwolnić od mojego czaru? To będzie nawet zabawne...


Część III

Wszystko nagle powróciło jak lawina. Myśli, świadomość, wolna wola. Leżał na ziemi. Coś silnie trzymało jego nadgarstki. Szarpnął się, lecz wciąż był zbyt słaby, by się wyrwać. Spojrzał wściekle na demona.

- Puszczaj!

Ten nagle pociągnął mocno jego dłonie i złączył nad jego głową. Szepnął jakieś słowa w dziwnym języku i puścił.

Sasza natychmiast podniósł się i uderzył mężczyznę mocno w twarz, zrzucając z siebie. Wstał i zrobił kilka chwiejnych kroków próbując odsunąć się na bezpieczną odległość. Oparł się o najbliższe drzewo, ciągle kręciło mu się w głowie. Patrzył, jakby przez mgłę, jak postać przed nim powoli wstaje i odwraca się w jego stronę. Co teraz? Dlaczego ten potwór nic nie robi? Rozejrzał się, jakby szukając czegoś podejrzanego. Jesteśmy tu sami. Dlaczego więc on czeka?

Nagle poczuł, jak coś pełznie po jego nogach. Krzyknął cicho na widok pnączy, które oplotły mu nogi. Szarpnął je, próbując rozerwać, niestety na próżno. Po chwili roślina oplotła całe jego ciało, przywiązując do pnia.

Demon uśmiechnął się i podszedł bliżej. Dotknął palcami torsu mężczyzny i powoli schodził niżej, aż wreszcie chwycił pasek i zaczął go odpinać.

- Przestań! Co robisz?!

Sasza napiął wściekle wszystkie mięśnie. Demon tylko rzucił mu wesołe spojrzenie. Ściągnął mu spodnie, bieliznę a następnie koszule.

- Wiedziałem, że piękniej wyglądasz nago - stwierdził przyglądając mu się wygłodniałym wzrokiem.

Mężczyzna odwrócił głowę. Czuł się podle. Czy ten potwór zamierza mnie teraz pożreć? Znowu poczuł obce dłonie na swoim ciele. Wściekle zaczął się szarpać. Krzyknął, gdy ból przeszył jego prawy bok. Spojrzał w dół. Banderze powoli nasiąkały świeżą krwią.

- Co ty na to? Uleczę cię, będziesz mógł uciec swoim prześladowcom...

Skąd on to wie?

- Ale ty w zamian oddasz mi się, aż będę zaspokojony

-Nigdy!

Demon nie zareagował. Stanął zaplatając ręce i wyczekująco spojrzał na Aleksandra.


Nie! Nigdy! Nie da się tak poniżyć. Jestem potężnym wojownikiem, nie mogę pozwolić by ten potwór mnie tak potraktował. Wolę umrzeć!

Wiem jednak, że on i tak zrobi ze mną co zechce. Mogę się opierać, walczyć, ale i tak nie ucieknę. Zrobi to z moją zgodą lub bez niej.

I trzeba przyznać, że ma racje. Wrogowie dopadną go najdalej za jeden dzień. Gdy już do złapią, będzie cierpiał męki, zanim zacznie błagać o śmierć.

Ale nie może... Nie w ten sposób...


Część IV

- Zgoda - szepnął przez zaciśnięte gardło.


Demon pochylił nad nim i mocno pocałował. Uśmiechnął się gdy poczuł, że jego ofiara zacisnęła usta. Wyprostował się i jedną ręką dotknął jego sutków i zaczął je delikatne gładzić. Wpatrywał się w twarz Saszy. Na przymknięte powieki, rumieńce i pot. Nagle boleśnie zacisnął palce i od razu zaczął delikatnie lizać i ssać. Za chwilę powtórzył.

Usłyszał cichy jęk. Powoli, nie przestając go dotykać, znowu go pocałował. Mężczyzna próbował odwrócić głowę, ale demon podtrzymał jego podbródek.

Sasza nagle poczuł w ustach gorzki smak. Szarpnął się, ale demon unieruchomił jego głowę. Delikatny dotyk ust gdzieś zniknął a zastąpiła je brutalna ręka. Chwycił ją, próbując oderwać. Chciał tylko wypluć ten ohydny płyn. Drapał i bił na oślep. Wreszcie przełknął.

- Wiesz co to było? Afrodyzjak inccuba. Niedługo zatracisz się w rozkoszy....

Mężczyzna rzucił mu jedynie wściekłe spojrzenie. Demon usiadł na nim okrakiem i lekko otarł pośladkami o jego penis. Aleksander wygiął się do tyłu zduszając jęk. Powoli ciepło ogarniało jego ciało. Rozkosz rodziła się gdzieś u dołu brzucha.

Spojrzał na demona i poczuł, że przyjemność ogarnęła jego umysł. Chciał odwrócić wzrok, lecz nie potrafił. Poruszał on zmysłowo biodrami, raz po raz ocierając się lekko o niego. Jego długie, czerwone włosy opadały na tors i twarz Saszy.

Nie mógł się już skupić, jakby ktoś wdarł się do jego umysłu. Wszystko straciło ważność. Chciał jedynie by ten przeklęty demon pozwolił mu dojść!


- O, już reagujesz? - szepnął mu do ucha - musiałeś długo pościć...

Odwrócił się i siadł na klatce piersiowej mężczyzny pochylając się nad jego członkiem. Przez chwilę szczypał jedynie główkę, by po chwili wziąć go w usta.

Aleksander szarpnął się i głośno jęknął. Słysząc to demon chwycił jego jądra i zaczął ugniatać. Powoli pieścił go językiem po całej długości. Gdy zobaczył, że mężczyzna będzie zaraz szczytował przestał nagle.
- Nie...
Jęknął zanim zdołał się opanować i spojrzał zamglonym wzrokiem na demona. Jedną ręką sięgnął do krocza, lecz incubuss go ubiegł. Chwycił go za ręce i boleśnie wykręcił. Mężczyzna natychmiast oprzytomniał.
Demon znów pochylił nad nim szepcąc

- Mówiłem, że chcę byś był świadomy. Co to za zabawa, jeśli nie walczysz?

Pocałował namiętnie Aleksandra w usta. Wyprostował się z uśmiechem i mocno nacisnął kolanem na jego członek patrząc jak jęczy poruszając biodrami.
- A może już się poddałeś, wojowniku?
- Proszę.. koniec...
- Och, to jest dopiero początek


*Litania do strachu. Frank Herbert. "Mesjasz Diuny"



Komentarze
Aquarius dnia padziernika 10 2011 20:49:48
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Mika (miki04@vp.pl) 10:37 22-02-2010
O Jestem jedyna ? Trzeba ci przyznać że masz talent do fajnych opowiadań . Co prawda jest to zupełnie co innego niż Gangsta ale zainteresowałaś mnie . Czekam na ciąg dalszy . Ps. Dzięki !
An-Nah (Brak e-maila) 20:48 02-03-2010
Nie wiem, taki... obrazek. Strasznie dużo w fandomie yaoi takich tekstów, które sprawiają wrażenie nie rozwiniętych. Jakby autor olał wszystko - fabułę, rozwój postaci i skupił się tylko na tym, żeby już-już panów do łóżka upchnąć (nie mówię, nie jestem bez winy. Wiem jak fandom działa i też swego czasu próbowałam pod fandom pisać.). Czyta się takie coś i zapomina prędko. Szkoda, pomysł ciekawy, brak porządnego rozwinięcia. Jednak twoje drugie opowiadanie jest o niebo lepsze. Ale ważne, że masz pomysły i potencjał, zobaczymy co będzie dalej.

Uwaga techniczna: jeśli tekst ma być publikowany w jednym kawałku, nie warto dzielić go na części. W sumie ten podział wewnątrz tekstu wygląda tu sztucznie i nieco "blogowo" - akurat mają one "blogową" długość i kończa się w takim miejscu, jakbyś chciała wywołać u czytelnika wolę dowiedzania się, co dalej.

Przy okazji strasznie dziękuję za komentarz. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że choć jedna osoba przeczytała.
Kołkami i trumnami się nie martw, akurat w tym tekście wampiry są raczej na uboczu smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:25 03-03-2010
Btw, nie wiem, jakie tłumaczenie "Diuny" znasz, ale IMHO wersja "litania PRZECIW strachowi" jest lepsza, niż "litania DO strachu" - bo przecież to nie strach jest adresatem litanii, wręcz przeciwnie, jej zadaniem jest odegnanie strachu.
I taka wersja była w tłumaczeniu Marka Marszała, które ja znam. Tłumaczenie Łozińskiego ssie.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum