ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Jeżeli jesteś gotowy 7 |
Rozdział siódmy: Ciekawość
Dzisiejszej nocy wybrał podłogę, narzekając, że krzesło, które sprowadziłem z rezydencji jest tak samo staroświeckie i niewygodne jak ja. Posyłam mu wściekłe spojrzenie, ale spostrzega uśmiech w moich oczach. Szczerzy się do mnie.
- Jeśli ci się nie podoba, możesz się przesiąść do biurka. - Wywraca oczami, opierając się o krzesło, które przed chwilą obraził. Krzesło, które było w mojej rodzinie od wieków - prawdopodobnie dlatego, że jest tak kurewsko niewygodne, że nikt nie potrafi w nim usiedzieć za długo. Zanim Potter skolonizował moje życie pasowało mi jak ulał.
Stworzyła się między nami nić porozumienia- tak niepokojąco naturalna, że aż prawie domowa. Harry Potter stał się częścią mojej codzienności, rzadko kiedy pamiętam, by czuć się urażonym jego obecnością. W chwilach opamiętania ( które ostatnio zdarzają się niezbyt często) wspominam ubiegły rok, zastanawiając się, jak do cholery się tu znalazłem. Ściślej mówiąc- jak on się tu znalazł. Na zajęciach przekonująco gramy swoje role znienawidzonego nauczyciela kontra ukochanego ucznia, aczkolwiek nie potrafię już krzywić się na niego szczerze. W niektórych momentach, kiedy moje sumienie dochodzi do głosu, przypominam sobie życie, zanim on do niego wtargnął.
Siadam w tym krześle, obserwując jak wykonuje proste zaklęcie na koncentrację, którego go nauczyłem, zanim zagłębia się w tekst o historii magii. Poprawił się. Odwaliłem kawał dobrej roboty. Jego oceny polepszyły się zdumiewająco w ciągu ostatnich trzech miesięcy i jestem pewien, że wyniki jego SUMów będą jednymi z najlepszych w klasie. Zdołał nawet dowieść, że się myliłem względem jego nieumiejętności w tworzeniu eliksirów. Z pewnym zadowoleniem słucham fan klubu Pottera podczas rad pedagogicznych, kiedy chichoczą uradowani jego długo wyczekiwaną poprawą. Oczywiście, nie zdają sobie sprawy, co ją spowodowało. Śmiem twierdzić, że żadnego z nich nie interesuje, jak to się stało. Ważne, że się stało i ich młody bohater ponownie odnalazł swoje miejsce na piedestale.
Zmiana, która w nim zaszła jest widoczna nie tylko w czasie zajęć. Z zaskoczeniem muszę przyznać, że cieszę się, kiedy widzę, jak spiskuje z tymi dwoma bałwanami, których nazywa swoimi przyjaciółmi. Na pozór znowu stał się aroganckim, szczęśliwym głupcem, jakim zawsze był. Jednak ja widzę różnicę. Tylko ja zdaję się zauważać cienie, które na dobre zadomowiły się w jego oczach, sprawiając, że nie są tak jasne, jak niegdyś. Jego poliki są zapadnięte, a uśmiech nosi nutkę smutku. Ci, którzy go kochają, ślepo patrzą w przeszłość, by zobaczyć go takim, jakim był. Nie chcą dostrzec doświadczenia, które spowite jest mrokiem. Jedynie ja doceniam to, kim się stał.
Nieświadomie przegryza kciuk, śledząc tekst. Gdy marszczy nos i mruży oczy, przypomina mi się James - przed Gryffindorem, przed Quidditchem, przed Blackiem. Ale nie. Poza zewnętrznym podobieństwem, tikami nerwowymi i skłonnością do nieostrożności, nie jest podobny do ojca. James był Potterem z krwi i kości - uprzywilejowanym, niepoprawnym optymistą i naiwnym Gryfonem, którego lekkomyślność górowała nad arogancją. I mimo że Harry posiada wszystkie cechy Gryfona, jest coś jeszcze - twarde cierpienie i głębia męki, które są tak Ślizgońskie, że mógłbym go porównać do siebie.
Jest tym wszystkim, czym chciałem, żeby był James.
Jestem zaskoczony nagłym wybuchem głośnego śmiechu, lekko zabarwionego goryczą. Oddając mój los w ręce opatrzności dostałem to, czego pragnąłem prawie ćwierć wieku później. Potter wybity z myśli moim nagłym wybuchem wesołości, patrzy na mnie pytająco. Staram się opamiętać, ale zostaję pochłonięty śmiesznością całej sytuacji. Z trudnością łapiąc powietrze, rozmasowuję kolkę w boku.
- Śmieszna książka? - spogląda na tytuł książki, którą czytam. Zamknięte Piękności: Dzieła Zebrane na temat etyki stosowania Eliksiru Starości. Patrzy niepewnie. - Brzmi prześmiesznie. Z czego się śmiałeś?
- Zastanawiałem się nad twoimi szansami zdania egzaminów.
Udaje urażonego. - Bardzo śmieszne. Może gdybyś przestał chichotać, zacząłbym się w końcu uczyć.
- Gdybyś dobrze wykonał zaklęcie na koncentrację, nie zauważyłbyś. - Unoszę brew, a on się uśmiecha.
- Skończyłem czytać. Pomyślałem sobie, że dam ci na mnie popatrzeć chwilę dłużej.
Gapię się na niego niewyraźnie, zastanawiając się, jak u licha mam zaprzeczyć jego oskarżeniu. Uśmiecha się szczerzej, a ja przeklinam moją nieudolność w wymyśleniu jakiejś zjadliwej riposty, która starłaby uśmieszek z jego twarzy.
- To mnie uspokaja - mówię z sarkazmem, mając nadzieję, że jego własne słowa zmuszą go do zostawienia tematu. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego śmieje się nerwowo. Posyłam mu pytające spojrzenie, jednak zdążył już zwrócić swoją uwagę na plecak. Wyciąga talię kart tarota i zaczyna je tasować. Prycham lekceważąco na myśl o zgrywaniu wróżki, kiedy on rozkłada karty na podłodze.
- Wiesz, to właściwie jest interesujące - tłumaczy, posyłając mi słaby uśmiech, a następnie wyciągając dziennik, żeby zapisać rezultaty.
- Zapewne. Mam nadzieję, że nie uzależniłeś się od tych bzdur. Inaczej będę zmuszony wywalić cię z moich komnat. - Ładne obrazki na kartach nie są magiczne. Nie pochodzą ze szkoły. Są ze świata mugoli, gdzie wariatki jak Trelawney zbijają kasę na mówieniu ludziom tego, co chcą usłyszeć.
Wzrusza ramionami. - Nie sądzę, żeby mówiły dokładnie o przyszłości. - Spogląda na mnie niepewnie, zanim jego wzrok powraca do rozłożonych przed nim kart. Mówi dalej. - Ale zauważyłem... sam nie wiem... pewne wzory. Każda karta ma opis, prawda? I to od ciebie zależy, jak dopasujesz go do swojego życia. One po prostu zmuszają cię, żebyś zaczął myśleć inaczej. - Swoją przemowę wygłosił do kolan, a ja zastanawiam się, czy z nim debatować. To raczej odważne z jego strony, żeby się ze mną nie zgadzać. Ale, jeżeli jest wystarczająco głupi, by próbować, moja w tym głowa, żeby go zniszczyć.
- Oszukujesz siebie samego dopasowując wzory do życia i udając, że mają sens. Możesz dopatrzyć się wszystkiego, jeżeli tylko będziesz szukał. Karty będą pasowały, ponieważ ty tego chcesz, a nie dlatego, że taka jest prawda. Używanie ich jako środka do introspekcji jest niebezpieczne. Jeżeli karta, którą wybierzesz sugeruje, że jesteś nieszczęśliwy, znajdziesz nieszczęście w sobie, nawet, jeśli go tam nie było, kiedy zacząłeś szukać.
- Ale również pozwalają ci odnaleźć nadzieję, kiedy myślałeś, że nie istnieje - ripostuje zgryźliwie. Uspokaja się i mówi. - Może i masz rację. Ale chwilami są cholernie precyzyjne.
Uśmiecham się drwiąco. - Hm. Więc powiedz mi, co karty mają dla ciebie w perspektywie?
- Jaaasne, już ci powiem. - Szydzi, wywracając oczami. Lekki rumieniec wstępuje na jego policzki. Naturalnie jestem zaintrygowany. Schodzę na podłogę naprzeciw niego i krytycznym spojrzeniem obrzucam karty. Spogląda na mnie z zaniepokojeniem.
- Nie uczyłeś się wróżbiarstwa, prawda?
- Nie Potter, w przeciwieństwie do ciebie ja uczyłem się przydatnych przedmiotów. - Ulga, którą dostrzegam w jego wyrazie twarzy tylko pogłębia moje zainteresowanie. Pognębię go trochę. Sięgam po podręcznik do wróżbiarstwa, zanim zdąża wyrwać mi go z ręki. Szybkim ruchem zamyka dziennik i chowa go za plecami. Podejrzewam, że wierzy o wiele bardziej w swoją zabawę kartami, niż chciałby się do tego przyznać.
- Dobra. Powiem ci, tylko oddaj mi książkę. - Kładę książkę obok siebie, poza jego zasięgiem, uśmiechając się demonicznie. Zaciska szczęki, wpatrując się we mnie przez moment. - Bałwan.
- Gdybyś był mądrzejszy, zmyśliłbyś coś, zamiast robić aferę i zaiskrzać moją ciekawość.
- Jeśli powiesz coś okropnego, przestanę mówić i będziesz musiał dopowiedzieć sobie resztę. - Posyła mi arogancki uśmiech, najwyraźniej przekonany, że nie byłbym w stanie. Patrzę na niego groźnie. - Nie jestem w tym dobry.. więc.. Ta karta opisuje mnie w teraźniejszości. A przynajmniej opisywała, zanim zacząłeś zachowywać się jak palant. - Ignoruję jego wrzutę dalej patrząc na karty. Dziesiątka kier; wyraz " Sytość" napisany jest u dołu karty. Nawet nie staram się ukryć chytrego uśmieszku.
- Co Potter, najedzony?
- Snape - ostrzega, a ja cudem powstrzymuję się od śmiechu. Gryzę się w język, pozwalając mu kontynuować tę błazenadę. - Wydaje mi się, że to znaczy, że jestem szczęśliwy - emocjonalnie. Otaczają mnie ludzie, którzy o mnie dbają. Książka przestrzega jednak przed zbyt wielkim szczęściem. A ponieważ jest to dziesiątka, nie potrwa ono za długo. Kiedy osiągasz szczyt, nie ma innej drogi jak tylko spaść. - Jego twarz wykrzywia się w grymas skoncentrowania, a jego oczy wędrują do reszty kart. Wzdycha. - Ta karta, tu...Księżyc. To moja przeszkoda. Coś, co albo mi pomaga, albo powstrzymuje. To znaczy... właściwie to sam nie wiem. Może sny lub ciemność. Albo jest to sekret, który ktoś przede mną ukrywa. Tak czy siak, powiązany jest z tą kartą ...
Przestaje mówić, ale jego usta pozostają otwarte. Patrzy się na mnie jakoś dziwnie. - Słuchaj, masz rację, to bzdura. - Kolejny raz studiuje karty uważnie. Ja też, w nadziei, że znajdę tą, która tak go przestraszyła. Układ kart wyrywa się w mojej pamięci na chwilę przed tym, jak składa je w kupkę, śmiejąc się cicho.
Gapię się na niego, starając się zgnieść niewytłumaczalny lęk, który mnie otacza. - Myślisz, że co dokładnie zobaczyłeś Potter? - Wzrusza ramionami i widzę, jak przybiera neutralny wyraz twarzy.
- To, co zawsze: zostanę powalony przez meteoryt zaraz po tym, jak mój najlepszy przyjaciel ukradnie mi dziewczynę i przeleci psa. - Uśmiecha się. Ja nie.
***
Klnąc na siebie w duchu, podążam korytarzem prowadzącym do Północnej Wieży w poszukiwaniu koleżanki. Dwa dni po tym, jak te cholerne obrazki wyryły się w mojej pamięci, dalej mam obsesję na ich punkcie. Prawdopodobnie nie pomyślałbym o nich ani razu, gdyby nie to, że Potter wydawał się być zdumionym tym, co zobaczył.Od czwartku zachowuje się z pewną rezerwą. Na zewnątrz nadal jest bezczelnym gówniarzem, którym był zawsze, ale czasami udaje mi się wyłapać u niego wyraz twarzy, który nosił na chwilę przed zgarnięciem kart i ich domniemanej wróżby. Tak mnie to wszystko zaciekawiło, że jestem w stanie poświęcić moje wolne sobotnie popołudnie, żeby się dowiedzieć, co Potter ubzdurał sobie w tej jego głowie.
Z trudnością mogę oddychać wchodząc na drabinę, a jest jeszcze gorzej, gdy wdycham duszące powietrze wypełniające komnatę. Kobietę powinno się wywalić z pracy za próby uduszenia uczniów. Zaczynam się zastanawiać, czy ona w ogóle tam jest, ale przypominam sobie, że praktycznie nigdy nie opuszcza swojej wieży. Reszta pedagogów też z tego powodu jakoś nie narzeka.
- Severus - wzdycha, pojawiając się w oparach i poruszając jak duch. - Co cię do mnie sprowadza? - Aż chce mi się jej wytknąć, że sama powinna mi o tym powiedzieć, ale powstrzymuję się. Jeśli mam zamiar dostać to, czego chcę, muszę zachowywać się przyzwoicie. Wzdrygam się, przeklinając Harry'ego Pottera z prawie tę samą intensywnością, z jaką przeklinam siebie.
- Dzień dobry Sybillo, zastanawiałem się, czy mógłbym skorzystać z twojej wiedzy. Sarkazm, który starałem się wyrzucić z mojego głosu, ocieka z wypowiadanych przeze mnie zdań. Najwyraźniej jednak, jej umysł jest za bardzo zamroczony kadzidłami, żeby zauważyć.
- Ależ oczywiście. Moje drzwi są zawsze otwarte dla kolegów z pracy. Może herbatki?
Zgadzam się z wdzięcznością, mając nadzieję, że kofeina oczyści chmurę dymu, która grozi zamroczeniem mojego umysłu. - Pomyślałem, że mógłbym cię przekonać, żebyś wyjaśniła mi pewne ułożenie kart tarota. - Wyjaśniam, gdy tylko usiedliśmy przy małym, okrągłym stoliku.
Obrzuca mnie zaciekawionym spojrzeniem, a następnie przyzywa karty. - Jakie czytanie z kart byś sobie życzył, może na temat miłości? - Uśmiecha się pobłażliwie, a ja nagle uświadamiam sobie, że kryształowa kula mogłaby być świetną kulą armatnią, gdyby tylko trochę popracować nad jej prędkością.
Uspokajając drżącą rękę mówię - Mogę? - Wskazując talię kart, którą trzyma w dłoniach. Przekazuje mi je niechętnie, wyraźnie zaskoczona. Z lubością ją rozczaruję; wścibska krowa. Tasuję karty wyciągając te, które pamiętam z wróżby Pottera. Przez chwilę koncentruję się na obrazkach, żeby być pewnym, że rozłożyłem je prawidłowo. Po chwili obracam stolik tak, że leżą naprzeciw niej. Przygląda im się badawczo, a następnie posyła mi osobliwe spojrzenie.
- Czy to twoja wróżba?
- Nie.
Ściąga usta i pyta - Czy wiesz, jakie pytanie zadała osoba pytająca?
Kręcę przecząco głową. Szczerze mówiąc, to nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że trzeba zadać pytanie.
- Obawiam się, że nie będę mogła przeprowadzić dokładnego czytania, nie znając pytania. Aczkolwiek, widzę osobę, która borykała się z samotnością przez pewien czas, ale już z tego wyszła. Ostatnio w życiu tej osoby nadeszła stabilizacja, ale ona jej nie wierzy. Oczekuje, że wszystko nagle się zmieni. Podstawą tej stabilizacji jest mężczyzna. Starszy mężczyzna. Nauczyciel, który prowadzi go intelektualnie i duchowo. - Prawie zaczynam śmiać się drwiąco na myśl, że jestem duchowym nauczycielem, ale zaraz odsuwam tę myśl. Karty prawdopodobnie odwołują się do Dumbledore'a. Mentalnie zwymyślam sobie za przyporządkowywanie kart do kogokolwiek.
- Osoba, która pomaga Pytającemu jest podstawą, na której zbudowane jest zadowolenie, nasycenie Pytającego. Duchowy przywódca, nauczyciel jest nierozerwalnie połączony z tą kartą tutaj. - Wskazuje kartę palcem, a ja się jej przyglądam. Dwie ryby zwisające do góry nogami, splecione ze sobą. Woda wytryskuje z ich ust, napełniając puchar. Podpisane jest: dwójka kier, Miłość. Moje usta stają się suche i o mało nie połykam własnego serca, które postanowiło powędrować do gardła.
- To karta idealnej miłości. Dwie ryby symbolizują zjednoczenie - wzajemną miłość. Introspekcja Pytającego pomoże mu w odnalezieniu swojej drogi. Zazwyczaj Księżyc nie jest przyjazną kartą, ale w tym wypadku pomoże mu lepiej zrozumieć swoje cele. On albo ona niedługo przejdzie przez okres natchnionej aktywności. Sprawiając, że myśli staną się czynami. Pójdzie mu to całkiem nieźle. Gwiazda jest w jej lub jego bliskiej przyszłości. Pytający spełni swoje wszystkie marzenia. - Uśmiecha się.
Moje serce opada ciężko na żołądek. Zaraz zwymiotuję. Jednym haustem dokańczam herbatę. Stawiam filiżankę na spodku, a Trelawney przekręca ją w swoja stronę. Mętnie zastanawiam się nad tym, co zrobiła, ale jestem zbyt zajęty grzebaniem się w horrorze swoich własnych myśli, by zastanowić się nad tym raz jeszcze. Świadome części umysłu wytykają, że żadne ze wspomnianych nie ma sensu, że to tylko głupia salonowa sztuczka i, że to ja sam nadałem jakieś znaczenie tym kartom.
- Pytający szuka psychicznej i fizycznej satysfakcji - to jej lub jego cel. - Postaraj się nie gapić. Nie mogę nie zauważyć, że kąciki jej ust drgnęły w ukrywanym uśmiechu. Zaciskam szczęki przed wszechogarniającą ochotą, by zacząć krzyczeć. - Na końcu mamy Głupca. - Całkowicie się z nią zgadzam. Kontynuuje. - Mądry głupiec zaczyna podróż w nieznane. Oczywiście, może ona być czysto metaforyczna. Powiedziałabym, że twój przyjaciel, wypełniając obietnicę dziesiątek we wróżbie i co za tym idzie swoje marzenia, znajdzie nowy początek na końcu drogi. - Prawie zaczynam się śmiać, ale jestem zbyt przerażony podwójnym znaczeniem wróżby. Lepiej nie myśleć, o końcu Pottera. Metaforycznym, czy jakimkolwiek innym.
Oddycham z ulgą. Staram się przywołać wystarczającą ilość energii, by kiwnąć głową na znak zrozumienia. Biorąc głęboki oddech zanieczyszczonego, przesłodzonego powietrza, dukam - Dziękuję Sybillo, to było ..... najbardziej przerażające doświadczenie w moim życiu... oświecające. Wstaję, a ona mnie zatrzymuje.
- Chwileczkę Severusie. - Podnosi moją filiżankę, a ja zastygam w panice. - Oo, widzę wycieczkę w górski region. - Oddycham z ulgą, dziękując bogom, że nie jest taka zaawansowana w czytaniu z liści. - Nie będziesz sam. - Uśmiecha się chytrze. Unoszę brew w zdziwieniu.
- Zapewniam cię, że nie mam zamiaru nigdzie jechać. Do widzenia Sybillo. - Wstaję i odchodzę w kierunku drzwi.
- Severus - odwracam się zniecierpliwiony, by odkryć, że nadal wpatruje się w filiżankę. - Mała rada. Zmagasz się z czymś. Nie próbuj walczyć. To tylko pogorszy uderzenie, kiedy przegrasz. A przegrasz. - Mówi, uśmiechając się łagodnie, a ja gapię się na nią.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Oczywiście, że wiesz. - Mruży oczy, a ja przez jeden przerażający moment mam wrażenie, że wie o wszystkim. Ale zaraz przypominam sobie, że nie zrobiłem niczego złego, a ona pieprzy trzy po trzy. Życzę starej dziwaczce miłego dnia i odchodzę ku prawie upajającemu powietrzu.
Schodząc w dół drabiny, próbuję spojrzeć na wróżbę obiektywnie, zdeterminowany, by znaleźć powód, czemu Potter zachował się tak dziwnie. Nie wymyśliłem jeszcze niczego konkretnego, kiedy uderza mnie myśl: jego dziennik. Będzie musiał go oddać. Czy rozpozna wróżbę? Jak mogłem być taki głupi?
Zastanawiam się nad wyrwaniem swojego serca, żeby uniemożliwić sobie myślenie nim kiedykolwiek w przyszłości.
***
Wyrwałem butelkę szkockiej z przewidzianej dla niej wcześniejszej emerytury.
Pierwsza szklanka zmywa złe przeczucie, jakie wróżba pozostawiła po sobie. Druga uspokaja przerażenie narastające we mnie, zamieniając je w przyspieszony stukot mojego napełnionego strachem serca. Trzecia zaćmiewa ból spowodowany żalem - żalem, że wyjawiłem komuś mój dobrze ukrywany sekret, by go dogłębnie przeanalizował. Czwarta, którą popijam wolniutko, przynosi zapomnienie, które pozwala mi śmiać się gorzko z całego bałaganu.
Prawie zapomniałem, że na niego czekam, kiedy wygrzebuje się z kominka. Podąża wzrokiem z butelki na mnie. - Zły dzień? - Pyta, posyłając mi współczujący uśmiech. Poburkuję coś w odpowiedzi, zakręcając butelkę. Dzięki bogu jestem na tyle przytomny, by postawić karafkę na miejscu. Następnie kładę ręce na stoliku i wzdycham ciężko.
- Nie musisz przestawać z mojego powodu - szczerzy się - Co się stało?
- Czy coś musi się stać, żebym pił? - Wychylam resztkę płynu ze szklanki.
- Nie, no chyba nie. - Siada po turecku u moich stóp i patrzy się na mnie zdeterminowany. - Ale... wszystko z tobą w porządku? Wyglądasz.... Czy coś się stało?
Ty się stałeś. I spadaj. - Nie masz niczego do roboty?
- Mam. Muszę się dowiedzieć, co cię dręczy.
- Nic mnie nie dręczy. A nawet gdyby, to nie twoja sprawa. Jeśli nie masz nic lepszego do roboty, jak zadręczanie mnie głupimi pytaniami, to lepiej wróć do swojego pokoju wspólnego. - Widzę, że zrobiło mu się smutno i czuję się zniesmaczony faktem, że mnie to obchodzi. Instynktownie sięgam po butelkę, ale przypominam sobie, że odesłałem ją do barku. Zaczynam wyciągać różdżkę, by ją przywołać, ale nagle przypomina mi się powód, dla którego zacząłem pić.
- Oddałeś do sprawdzenia swój dziennik z wróżbiarstwa? - Pytam od niechcenia.
Marszczy brwi, uśmiechając się krzywo. - Nie, muszę go oddać w poniedziałek. Czemu?
Oddycham z ulgą, zastanawiając się, jak mam go przekonać, żeby podarł wróżbę, nie ujawniając, że rżnę głupa. - Byłem ciekawy jak zareagowała Trelawney na to, że Weasley robi nieprzyzwoite rzeczy z twoim chrzestnym.....znaczy psem. - Uśmiecham się drwiąco.
- Och. - Opuszcza wzrok, by za chwilę znowu na mnie spojrzeć z tym dziwnym wyrazem twarzy. Jakby chciał coś potwierdzić... Merlinie dopomóż. Próbuje dojść do wniosku, czy jego miłość jest odwzajemniona. Mały popapraniec. Patrzę na niego wściekle. Co to, to nie.
- Wyrzuciłem tę wróżbę. Stek bzdur. - Zachichotałbym z radości, ale jednak tego nie robię. Ulżyło mi.
- Na twoim miejscu nie wyrzucałbym wszystkiego. Nie będziesz miał później, co oddać.
Wykrzywia usta w udawanym przygnębieniu. Burczy coś pod nosem, skupiając się na zbieraniu niewidzialnych nitek ze swojej szaty. Ja w odróżnieniu od niego czuję się doskonale. Nie tylko Trelawney nie będzie w stanie połączyć mnie z Potterem, ale także on sam odrzuci śmieszny pomysł, że go kocham. Ciarki przechodzą mi po plecach na samą myśl.
Zabiera mi chwilę, by przestawić się z prawie podniecającej ulgi na poważny ton jego głosu. Mówi o lochach - z tego, co pamiętam, zostałem zwolniony z obowiązku trenowania go. Nie zastanawiałem się nad tym, co się będzie działo podczas wakacji. - Nie ma żadnego powodu, dla którego powinienem tam wrócić. Nie będziesz trenował.
- Więc, co będziesz robił? Wybierasz się gdzieś? - Jego głos jest suchy i pozbawiony emocji. Próbuje się uśmiechnąć, jak gdyby pytał od niechcenia, ale za uśmiechem czai się strach.
- Nie mam żadnych planów. Ale na pewno nie będę mógł zbytnio oddalić się od Hogwartu, dopóki jestem na liście "rzeczy do zrobienia" Voldemorta. - A może pojadę w jakiś górzysty region, zastanawiam się. Na bank nie ma żadnych Czarnych Lordów w Szwajcarii o tej porze roku. W zasadzie, to tam w ogóle nic nie ma. Gdzie ja posiałem tę butelkę szkockiej?
Nie będziesz sam. Jaasne. Kto mógłby chcieć gdziekolwiek ze mną jechać? Lista moich znajomych, którzy nie życzą mi śmierci ogranicza się do kolegów z pracy; a wśród nich nie ma nikogo, z kim mógłbym zrobić cokolwiek, co zasłużyłoby na przebiegły uśmieszek, który posłała mi Trelawney, kiedy przepowiadała mi przyszłość. Nie. Żałosne, jakkolwiek mogłoby się to wydawać, moja jedyną możliwością na romans w ciągu dziesięciu lat jest 15-tek, który litościwie zostanie zamknięty w bliżej nieznanych mi lochach. Sam.
Mój żołądek skręca się, kiedy zdaję sobie z tego sprawę. Z pewnością Dumbledore nie zostawi go tam samego na całe lato? Jestem lekko zdziwiony, że dyrektor nie pytał mnie, czy chciałbym się z nim wybrać. Rok szkolny zakończy się za dwa tygodnie. Zapamiętuję odruchowo, żeby porozmawiać z nim na ten temat, kiedy jutro spotkam się z nim, żeby prześledzić postęp Pottera.
Zauważam, że chłopak pobladł trochę i przegryza dolną wargę. Przyciągnął kolana do piersi i wpatruje się ślepo w swoje stopy. Musi myśleć o tym samym, co ja. - Potter, jestem pewny, że dyrektor zaaranżował już coś dla ciebie. Nie zostawiłby cię tam samego.
- Nie. Nie zostawia. Wysyła ze mną....Syriusza. Przynajmniej na początek.
Mój żołądek skręca się z nienawiści, a twarz wykrzywia w odrazie, kiedy słyszę nazwisko. Black. Lodowato zimna dłoń chwyta mnie za serce i prawie przypisuję to zazdrości. To żałosne.
- Profesorze.... wszystko będzie z tobą w porządku, prawda? Znaczy... - Ucina; zabiera mi chwilę, zanim kapuję, o czym on właściwie myśli. Oczywiście. Ostatnim razem, kiedy wrócił zginął Hagrid. To było lekkomyślne z mojej strony mówić o Voldemorcie bez zastanowienia.
- Twoja troska o mój byt Potter jest wzruszająca. Ale, gdybym był na twoim miejscu bardziej bym się przejmował, że będę zamknięty z kopniętym wariatem.
Krew napływa na do jego twarzy, a oczy rzucają groźne błyski. Cieszę się, że udało mi się zmienić jego tok myślenia. Kręci głową, jakby chciał wyrzucić całą wściekłość, a ja przyklaskuję jego kontroli nad sobą.
- Czemu wy się tak nienawidzicie?
- Próbował mnie zabić. Chyba nie muszę mieć innego powodu?
- Ale dlaczego? Przecież nie zrobiłby tego, gdyby nie miał powodu.
Wariaci nie potrzebują powodów. Dlatego są wariatami. - Chyba nie spodziewasz się, że wiem, co siedzi w jego głowie? Sam go spytaj, czemu chciał mnie zabić.
W chwili, gdy słowa wypływają z moich ust żałuję, że je wypowiedziałem. Zapyta się. A to znaczy, że Black zwróci go przeciwko mnie. Black nie zna prawdy.
- Mówi, że ich śledziłeś. Żeby ich wywalić ze szkoły. Tak powiedział we Wrzeszczącej Chacie. - Obserwuje moją reakcję. Wzdrygam się na wspomnienie tej nocy i zaciskam zęby przypominając sobie śmiertelnego wroga. Chciałem, żeby wylecieli ze szkoły. Zasługiwali na to. Ale mali, dobrzy Gryfoni rzadko kiedy wylatywali. To się nie zmieniło.
- Więc masz już swój powód. - To jedyny powód, jakiego potrzebuje, myślę po cichu, błagając, żeby z tym skończył.
- Czemu chciałeś, żeby ich wywalili?
- Potter, to są sprawy, które zdarzyły się bardzo dawno temu. Radzę ci, żebyś przestał węszyć w mojej przeszłości. Lepiej zostawić ją w spokoju. - No to wpadłem. Wspomniawszy, że w istocie jest czego szukać, sprawiłem tylko, że nie spocznie, dopóki tego nie znajdzie. W końcu to Harry Potter, Sherlock Holmes świata czarodziejów. Równie dobrze mogłem dać mu zaproszenie, żeby odwiedził moją Myślodsiewnię.
- Mnie też chciałeś wywalić. - Spogląda się na mnie prowokująco - Nie jestem zły, po prostu chcę wiedzieć dlaczego.
To wyjaśnienie przerabiałem już tyle razy, że przychodzi mi bez najmniejszych problemów. - Ponieważ jesteś wrednym bachorem, któremu pozwala się na więcej, niż się powinno.
- Może i masz rację. - Jego głos jest wyprany z emocji. Zasadniczy. Jestem naprawdę zaskoczony, że on się ze mną zgadza. Kontynuuje, a ja przestaję się cieszyć. - Ale w tym jest coś więcej. Nienawidzisz mnie od momentu, w którym mnie ujrzałeś.
Moje złote zapomnienie przeradza się w czerwoną wściekłość. - O ile nie chcesz, żebyśmy wrócili do takiego stanu rzeczy, lepiej się zamknij.
- Co mój ojciec ci zrobił? Nienawiść jak wasza nie rodzi się z zazdrości spowodowanej zdolnościami do Quidditcha. Jesteś na to za mądry.
- Wynoś się.
- Co?
- Idź sobie.
- Ale.. dlaczego?
- Powiedziałem IDŹ! - Wykrzykuję. Żyła na skroni zaczyna pulsować i czuję, jak zaczynam być czerwony na twarzy. Jeśli nie przestanie się na mnie gapić i nie zabierze swojego małego tyłka do komina, to go uduszę.
- Po prostu chcę zrozumieć.
- Do jasnej cholery Potter, jeżeli ci mówię, żebyś się w pizdu stąd zabierał, to proszę, żebyś uszanował tę niewielka kontrole, jaką mam nad swoim życiem. Rozumiesz?
- Świetnie!! - Wstaje z podłogi i podbiega do kominka. Szarpiąc się z pudełkiem na proszek, upuszcza go. Wypuszcza z ust jęk rozpaczy, upadając na kolana i zbiera proszek z podłogi własnymi rękoma. Obserwuję go przez moment, a następnie śmieję się gorzko z mojego pokręconego losu.
- Potter..
- Idę, już idę. Daj mi chwilę.
Wzdycham zirytowany, wyciągając różdżkę. - Ramassio. - Proszek znajduje swoją drogę do pojemnika, a chłopak spogląda na mnie zmieszany. I powinien być. - Naprawdę Potter. Wiem, że wychowali cię mugole, ale spodziewałem się, że rozwinąłeś w sobie chociażby podstawowe czarodziejskie instynkty.
- Taa, jestem znany z tego, że nie podążam wydeptaną ścieżką, prawda? - Wzdycha wstając. - Przepraszam, że cię wkurzyłem. - Odwraca się w stronę kominka i nabiera proszku. Przeklinam go za chęć pozostania w dobrych stosunkach ze mną. Głupi kretyn.
- Potter siadaj. I przegrasz.
Odwraca się w moja stronę i siada szybko, jak gdyby obawiał się, że zmienię zdanie. Patrzy na mnie wyczekująco. Krzywię się, starając się wyrzucić fragmenty nieodpowiednie dla wrażliwych uszu. Nagle chciałbym posiąść zdolność Dumbledore'a do wyrażania się w sposób, jak bym dawał odpowiedź, bez udzielania w zasadzie jakichkolwiek informacji. Zaczynam delikatnie. - To, co powstało między mną a twoim ojcem, można określić mianem mało istotnej sprzeczki. Oboje byliśmy młodzi i z pewnością naprawilibyśmy wiele, gdybyśmy mogli. Masz rację mówiąc, że Quidditch nie był prawdziwym powodem. I dziękuję, że dałeś mi możliwość.. - Chcę kontynuować, ale mi przerywa.
- Tak sobie pomyślałem, że wcale nie chcę wiedzieć. Jak by nie było on jest moim ojcem. I nie chcę słuchać ohydnych rzeczy na jego temat. Ani na temat Syriusza. Masz rację, to twoja sprawa. Przepraszam, że.. wyjechałem z tym tematem. - Kiwam głową, dziękując mu w duchu. - Wiesz, to niesprawiedliwe, że jestem nienawidzony za rzeczy, które działy się zanim się urodziłem.
- Wydawało mi się, że już ci to wyjaśniłem Potter. Moja nienawiść w stosunku do ciebie jest wyłącznie twoja zasługą.
Uśmiecha się drwiąco. - Ha ha. Znasz to powiedzenie? Kto się czubi...
- Jak dokończysz to zdanie, to cię zamorduję.
Śmieje się głośno. - Tak wiem, nigdy nie lubiłeś mojej twórczości.
Moje spojrzenie bazyliszka traci trochę na swojej mocy, kiedy niechcący zaczynam się śmiać. Przebiegły, mały kretyn.
Gdzieś wewnątrz mnie kolejna linia zostaje narysowana, a zanikające sumienie spogląda nieufnie z rogu, do którego zostało wepchnięte.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 19 2011 08:43:49
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Neferet (Brak e-maila) 01:36 06-02-2005
Cudowne.... Eh
Neferet (Brak e-maila) 01:45 06-02-2005
Czekam jak najszybciej na następne cześci... Uwielbiam was za te tłumaczenie i pzy okazji dziekuje Atli że mnie na nie napowadziła!
sintesis (Brak e-maila) 01:10 07-02-2005
najlepszy fik o harrym jaki mialam okazje w zyciu przeczytac... cudownosci wspaniale mrah... czekam na kolejna czesc z niecierpliwoscia...
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 18:51 07-02-2005
Dziekujemy za komentarze.Tego mi brakowało,teraz znowu się zabiorę do pracy, skoro wiem, że ktoś to czyta:-)Obiecuję niedlugo następną część.
Anathae (anathae@o2.pl) 23:07 07-02-2005
Koniecznie muszę dostać adres strony z oryginałem, nie mam siły czekać na kolejne tłumaczenie - chcę więcej! Rozpłynęłam się nad tym. a \"Kurwa mać. Zabijcie mnie teraz\" w ustch Severusa... _-_ ze szczęścia
Rahead (Brak e-maila) 11:25 08-02-2005
Tłumaczenie wspaniale! Jezu ja nie wiem jak wytrzymam do następnej cześci... Naprawde swietny fik!
Aion (Brak e-maila) 15:50 08-02-2005
gratuluje, klaniam sie do nozek i czekam na wiecej
Fu (Brak e-maila) 17:11 08-02-2005
Emi, Peciak, jak ja nie zdam tego cholernego egzaminu z mikry, to to będzie wasza wina. Tego nie da się przeczytać raz. Przeczytałam dwa razy i tylkopoczucie obowiązku każe mi wrócić do Jabłońskiego =__=. ALE JESZCZE TU WRÓcĘ. Naprawdę dobra robota
LosPeciakos (Brak e-maila) 18:04 08-02-2005
Kończę już tłumaczenie kolejnego rozdziału,Emi sprawdzi tylko moje błędy i niedługo powinniście je ujrzeć na stronce. Kochamy Was za to, że to czytacie.To dla nas dużo znaczy.
Sol (Brak e-maila) 19:44 08-02-2005
Świetne! Jezu ciekawe kiedy będzie następna aktualizacja - - boże nie doczekam się takie te aktualki s± w ekspresowym tempie dawane - -
*idzie pić brandy żeby o tym nie myśleć* ;_;
Jeszcze raz świetnie!
niniel (Brak e-maila) 21:54 08-02-2005
Fajne. Już co prawda czytałam, ale po polsku to zawsze trochę wygodniej. I fajnie, że w dłuższych kawałkach niż Piętaszek, do w końcu IYAP jest tak potwornie długi, że zdążyłabym posłać dziecko do szkoły, nim by się skończyło.
Przy okazji - kiedy doczekamy końca Piętaszka, bo utkwiliście w połowie?
soma (Brak e-maila) 14:03 11-02-2005
Oh jak miło wreszcie przeczytać to po ludzku w rodzimym języku. Chwała wam!
Musca (Brak e-maila) 20:51 11-02-2005
Nie-sa-mo-wi-te. Czytałam to już na stronce Emi (?) i jestem kompletnie zachwycona. Nie jest może idealne, ale ma w sobie COŚ. To COŚ to jest po prostu takie cudne napięcie, które cały czas się między nimi utrzymuje. Czytelnik aż drży z niecierpliwości i nie może się doczekać, kiedy któryś z nich coś palnie. Achhh... Super
Atla (Brak e-maila) 14:13 12-02-2005
A mozna poprosic o adres do strony Emi? ;D
A opowiadanie? Czytalam juz czesc po angielsku, cudowne! ;>
O malo nie padlam ze szczescia, gdy sie dowiedzialam, ze bedzie tlumaczone. Chwala wam za to. ;*
Wole jednak czytac w naszym jezyku. ;>
Emi (Emi_Yume@interia.pl) 15:18 12-02-2005
Wow, jak dużo komentów . Bardzo się cieszę, że się Wam podoba. Ten przekład ukazuje się też na stronie mojej siostry, Zuzyy: www.sinful-flower.com.pl (ja własnej strony nie posiadam), aktualki są tam znacznie częstsze niż tutaj . Niestety, teraz jest mały zonk, LosPeciakos wyjechała na ferie do Irlandii (na piwo ;P) i nie przekazała mi pierwszego rozdziału drugiej części (przez przeoczenie..), więc jest chwilowy zastój. W tym projekcie to ona jest głównodowodzącym tłumaczem, ja się zajmuję jeszcze dwiema innymi rzeczami. Ale jak LosPeciakos wróci, to ruszymy z kopyta, mam nadzieję. Dziękuję za komentarze, w imieniu LosPeciakos i swoim własnym .
Libra (Brak e-maila) 11:03 14-02-2005
wręcz nie do opisania ... Po prostu świet-ne ! Wspaniały wybór opowiadania do tłumaczenia Nie wiem jak wytrzymam do następnej części ...
lollop (lollop@op.pl) 23:01 14-02-2005
WOW... po prostu wow.... brak słów na jakikolwiek inny komentarz...
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 13:47 16-02-2005
Bardzo sie ciesze ze podoba sie wam If you are prepared.obiecuje ze nastepny epizod bedzie juz niedlugo opublikowany ok 24 lutego przynajmniej na sinful flower.Dziekuje za wspaniale komentarze :-)
LosPeciakos (Brak e-maila) 20:45 25-02-2005
Następny rozdział \"If you are prepared\" został opublikowany na www.sinful-flower.com.pl tu też pewnie będzie, ale tam aktualki s± robione częściej :-)
kathy (Brak e-maila) 18:40 02-03-2005
kiedy będzie następna część?? ja się muszę odstresować a to jest możliwe tylko przy takich super ff-ach!!!!!!!!!!!
Niv (Brak e-maila) 12:42 17-03-2005
Świetne .... czekam z niecierpliwością na dalsze części
Ashura (Brak e-maila) 19:24 04-04-2005
Jesli istnieje jakies opko ktore w moim prywatnym rankingu mogloby pobic Tea Series( a nie sadzilam ze to mozliwe)to jest to wlasnie If you(...).Czytalam juz troche w oryginalnej wersji jezykowej i tym co sa ciekawi moge powiedziec ze im dalej tym lepiej.A zakonczenie jest po prostu...zarombiste.Zwala z nog i nie pozwala zasnac w nocy.Ficol wart tlumaczenia i czytania.To juz nawet nie fiction, to prawdziwa sztuka!
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 17:29 05-04-2005
Wiesz Ashura, jesteś pierwszą osobą wśród ludzi na forum, która mówi, że bardziej jej się podoba IYAP niż Tea Series-no oprócz mnie oczywiście To naprawdę świetny fik,piękne opowiadanie,warte, aby poświęcić mu każdy czas.
Lelwani (Brak e-maila) 15:23 09-04-2005
Powiem tyle: no ba! Zgadzam się w stu procentach. Tea Series mi się przejadła.
pazuzu (Brak e-maila) 09:51 18-04-2005
Podobało mi się, będę czekała na ciąg dalszy
ja =) (Brak e-maila) 02:14 26-08-2005
Eee... A kiedy będzie ciąg dalszy?... Tylko błagam, niech będzie szybko bo niewytrzymam!!!
bassiunia (bassiunia1@o2.pl) 18:42 14-11-2005
prosze Cie pisz szybciutko nastepne czesci... to jedno z najlepszych opowiadan umieszczonych w swiecie HP, jakie czytalam
Makare (Brak e-maila) 16:30 06-02-2006
Bardzo fajny fick tylko czemu tutaj są przetłumaczone tylko trzy części? Na stronie innej były przetłumaczone 4. No dobra mniejsza o to. Nie będe orginalna w zadawaniu pytań: Kiedy pojawi się dalszy ciąg tłumaczenia?
sintesis (Brak e-maila) 21:02 08-02-2006
ja sie zsatanawiam tylko kiedy strona www.sinful-flower.com.pl znowu zacznie dzialac skoro nietlumaczycie tego tutaj ehhhhhh
Lelwani (lelwani@interia.pl) 00:58 03-04-2006
Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Tłumaczenie tego fika to sprawa LosPeciakos, najlepiej chyba poganiać ją/pytać przez maila, pragnę natomiast wyprostować pewien fakt, mianowicie ten tekst z całą pewnością się na zreaktywowanej Sinful Flower nie pojawi, więc nie ma na co liczyć. A reaktywacja strony powinna nastapić w miarę niedługo, w przeciągu kilku najbliższych miesiecy.
ti (Brak e-maila) 18:26 01-05-2006
Cudowne, tylko kiedy beda kolejne czesci??
IsabellRaven (izka111@buziaczek.pl) 12:36 12-09-2006
OMG! niesamowite, cudowne, kiedy dalsze czesci????
IsabellRaven (Brak e-maila) 19:17 04-11-2006
Pochlonelam...
prosze, prawda, ze bedzie wiecej???
Pozdrawiam
Darla (Brak e-maila) 20:40 25-11-2006
Byłam naprawdę zachwycona że wchodząc tutaj zastałam aż dwie części opowiadania nowe Bardzo świetne były i jestem bardzo zadowolona że je przeczytałam No i czekam z wielkim zapałem na następne
Lizz (Brak e-maila) 19:00 29-11-2006
przeczytalam wszystkie rozdzialy chyba z 10 razy i nie moge sie doczekac kolejnych czesci!!!
jj (Brak e-maila) 09:22 02-12-2006
cudowne, ale kiedy nastepne części, bo nie moge sie juz doczekac
Rajka (Brak e-maila) 17:53 05-12-2006
Jeden z najlepszych slashy HP/SS jaki czytałam, przede wszystkim dzięki zabójczym, świetnie przetłumaczonym tekstom Seva. Mam nadzieje, że na kolejne rozdziały nie będziemy czekać już tak długo ?
agCHa (Brak e-maila) 20:34 28-12-2006
To jest najlepszy fanfick (zaraz po SH i mmf), ktory czytałam Mam wielką nadzieje, że niedługo pojawi się następna częśc, bo te ktore sa opublikowane przeczytałam juz chyba 3 razy i bardzo chcialabym wiedziec co bedzie dalej
Życze weny tłumaczom
Raven (Brak e-maila) 13:44 14-03-2007
czekam i czekam na dalsze czesci i czuje smutek ze ich jeszcze nie ma, zakochalam sie w tym ficku i nie moge sie doczekac reszty rozdzialow!
pozdrawiam
OKias (Brak e-maila) 22:19 19-03-2007
To jest.. po prostu brak mi słw. Jak mogłam tego ne czytać wczesniej? Wspaniałe, naprawde wspaniałe. I jak zawsze w takiej chwili rodzi się pytanie - kiedy bedzie dalej?
Oka (Brak e-maila) 04:05 13-07-2007
tak cudowne. Wspaniałe. Idealne. Uwielbiam to opowiadanie. najepsze Snarry jakie powstało. zkoda, że tak dawno nie pojawiły się now rozdziały
Malina (Brak e-maila) 01:42 29-12-2007
nie no....prosze....ile mozna czekac... ja juz nie wytrzymuje...WIĘCEJ!!!
LiLuAin (liluain@poczta.onet.pl) 23:04 04-11-2010
AAA!!! Wspaniałe cudne tłumaczenie i fanfic. Sama zakochałam się w Sevie.Zazwyczaj nie lubię ff napisanych w pierwszej osobie, ale ten czytam z wielką przyjemnością. Mój ulubiony fragment? "JA, SEVERUS SNAPE, BĘDĄC W PEŁNI WŁADZ UMYSŁOWYCH...Kurwa mać. Zabijcie mnie teraz." hahaha uwielbiam to |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|