The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 03:06:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jeżeli jesteś gotowy 5
Rozdział piąty: Poczucie Winy




Budzi mnie odgłos lecącej wody, która natychmiast przypomina mi, że mój pęcherz zaraz wybuchnie z przepełnienia. Próbuję przypomnieć sobie wczorajszą noc: pamiętam, że przyszedłem tutaj, piłem, kiedy on oceniał prace, zasnąłem na fotelu....

Przewracam się na bok i opieram głowę na łokciu, rozglądając się po pokoju. Kiedy moje oczy lądują na jeansach zawieszonych na poręczy łóżka, wydarzenia ubiegłej nocy uderzają we mnie z siłą tłuczka. Opadam bezwładnie na poduszkę.

Do kurwy nędzy!!

Moje usta zaczynają mrowić na wspomnienie jego warg, a żołądek zawiązuje się na ogromny supeł. Może to był tylko sen. Proszę Boże, pozwól, żeby to był tylko sen.

Nie. W moich snach on się nie wycofuje.

Słyszę, jak woda ucicha i zamykam oczy. Może, jeśli będę udawał, że śpię, już nigdy nie będę musiał stawić mu czoła. Całym sobą staram się zniknąć, ale wtedy w głowie zaczyna mi dudnić głos Hermiony: "Nie możesz się teleportować w Hogwarcie. Jezu, czy jestem jedyną osobą, która czyta?" Modlę się, żeby Voldemort zajął szturmem zamek i zabił mnie, zanim Snape zdąży wyjść z łazienki. Nawet bym z nim nie walczył. Pokornie wręczyłbym mu różdżkę, czekając aż wypowie zaklęcie. Podziękowałbym mu za jego litość.

- Potter. - Za późno.

Zachowam się jak dziecko, jeśli przykryję głowę poduszką? Powoli otwieram jedno oko. Wręcza mi fiolkę z jakimś płynem. Zapewne trucizna. Ja bym otruł siebie samego jak byłbym nim. Biorę fiolkę, podnosząc głowę.

- To na kaca - mówi zimno. Prawdopodobnie chce, żebym był przy zdrowych zmysłach, zanim mnie wykończy. Będzie miał większą satysfakcję.

- Nie mam kaca - odpowiadam, ale i tak przyjmuję wywar. Właściwie to chciałbym mieć. Może by się nade mną nie pastwił, jak by mnie coś bolało. Ale zaraz. To przecież Snape. Im więcej mnie boli, tym szczęśliwszy jest z tego powodu. Piję zrezygnowany. Eliksir pali mnie w gardło. Uczucie ciepła rozlewa się po ciele, przeganiając mgłę nieświadomości, która osiadła się w mojej pamięci. Nagle wszystko staje się bardzo, bardzo jasne.

Wydarzenie wczorajszej nocy przebiegają mi przed oczami jak film - wszystko, co zrobiłem, wszystko, co powiedziałem. " Właśnie mi się śniłeś." Głupi kretyn, głupi kretyn, głupi... Opadam na materac, zamykając mocno powieki i próbuję znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Słyszę, jak oddala się od łóżka i wychodzi z pokoju. Po kilku minutach gorącego pragnienia bycia martwym, wstaję i wkładam jeansy, prawie wymiotując, kiedy zdaję sobie sprawę, co musiał zobaczyć, gdy je zdejmował.

A co tam, już się przyzwyczaiłem do bycia upokarzanym w jego obecności.

Wybieram się do łazienki, zanim zbieram porozrzucane ciuchy z podłogi i kieruję się w stronę salonu, w którym on już na pewno siedzi i czeka, żeby mnie zwymyślać i raz jeszcze wyrzucić ze swojego życia. Jeżeli dopisze mi szczęście, to będzie jedyne co zrobi. Biorąc głęboki oddech, przekraczam próg i postanawiam, że rzucę mu się do stóp, jeżeli nic innego nie poskutkuje.

- Profesorze....

- Śniadanie przejdzie ci koło nosa, jeśli się nie pospieszysz. Masz zajęcia za 45 minut. - Grzebie wśród zwojów pergaminu, nie patrząc na mnie.

- Jeśli chodzi o wczoraj profesorze...

Spogląda na mnie, wydymając usta. Spotykam jego spojrzenie i zaczynam drżeć, kiedy pewne wspomnienie przelatuje mi przez głowę. On też był twardy. Przypominam sobie, jak napierał na mój brzuch. Wszystkie słowa ulatują mi z głowy, a moja twarz zaczyna piec. Inne części ciała też są całkiem ciepłe.

- Dobrze zrobisz, jeśli zapomnisz, że wczorajsza noc w ogóle się zdarzyła.

Och. Nie jest źle, prawda? Chyba, że to znaczy...

- Wszystko z ubiegłej nocy? Czy tylko...wiesz co. - Zdaję sobie sprawę z tego, jak głupkowato to zabrzmiało. Spuszczam wzrok, starając się nie rumienić. Kiedy nie dopowiada, kontynuuję. Wiem, że nie powinienem, ale moje usta poruszają się niekontrolowane. - Przepraszam profesorze. Naprawdę. Nie powinienem był tyle wypić. Naprawdę mi przykro z powodu... kiedy... er ..próbowałem.. cholera. Przepraszam. - Chowam się za dłońmi. Tak, naprawdę powinienem się zamknąć. Ktoś musi wynaleźć jakiś implant, który wkładałoby się do ust i paraliżowałby język, kiedy ktoś miałby powiedzieć jakieś głupoty. Ja w takim wypadku, nie mógłbym mówić.

- Potter idź już. Porozmawiamy o tym później.

Nie powinienem się cieszyć, ale przynajmniej to oznacza, że odezwie się jeszcze do mnie kiedyś. Nawet, jeśli będzie na mnie wrzeszczał za to, że się na niego rzuciłem, a zasługuję na opieprz, to się mnie nie pozbywa. Na razie, przynajmniej.

O, boże! O czym ja wtedy myślałem?

Jęczę w duchu; zapinam szatę, szykując się do wyjścia, zanim przestanie wierzyć w szczerość moich przeprosin. Nie wiedziałem, że można być podnieconym i przerażonym w tym samym czasie. To by jednak tłumaczyło jego podejście do wczorajszej historii. Ja, niestety, nie mam takiego komfortu.

Podchodzę do drzwi i odwracam się, żeby rzucić krótko: - Do zobaczenia? - To nie miało zabrzmieć jak pytanie. Idiota.

- Miłego dnia, panie Potter.

***

Grzebiąc widelcem w talerzu staram się nie zauważyć, że profesora Snape'a nie ma w Wielkiej Sali. Chyba mnie unika. Ja też bym siebie unikał. Robiąc wzorki na tłuczonych ziemniakach, wspominam jego ofertę o porozmawianiu później i wyobrażam sobie, jak ta rozmowa mogłaby się potoczyć.

Panie Potter jak pan mógł w ogóle pomyśleć, że będę zainteresowany dotykaniem pana? Sprawiasz, że chce mi się wymiotować. Wynoś się.

Może jednak nie. Bądź co bądź, jego zainteresowanie było widoczne. Mój żołądek zaczyna ruszać się niespokojnie na wspomnienie erekcji Snape'a ocierającej się o mój brzuch. Jasne. Idźmy dalej.

Potter, mimo iż byłem zaintrygowany twoją propozycją seksu, jestem oburzony, że byłbyś w stanie popełnić czyn tak wulgarny. Nigdy więcej nie chcę cię widzieć poza lekcjami; w zasadzie, nie chcę cię widzieć także podczas zajęć, ale niestety, na to nic nie poradzę. Powinieneś się cieszyć, że twoje przyrodzenie jest na miejscu. A teraz zejdź mi z oczu.

To już bardziej do niego pasuje. Albo jeszcze:

Potter nie chciałem wykorzystać stanu, w którym byłeś. Ale teraz, kiedy obydwoje jesteśmy trzeźwi, proponuje zrzucić te łachy i udowodnić raz na zawsze, że marzenia się spełniają.

Nie masz szans. Ale pomarzyć dobra rzecz.

- Harry? - Podnoszę wzrok znad talerza.

- Hm? - Hermiona znowu patrzy się na mnie w ten sposób. Jakby chciała powiedzieć: "Coś jest nie w porządku, do jasnej cholery, i mam zamiar się tego dowiedzieć, nawet jeśli będę musiała rozerwać ci czaszkę i zrobić sekcję."

- Na pewno dobrze się czujesz? Prawie się nie odzywasz. A wyglądasz...

- Jakby coś po tobie przejechało - dodaje Ron. - Gdzie byłeś dzisiaj rano? - Staram się nie wyglądać na winnego, ale nie mogę powstrzymać wrażenie, że patrzą się na mnie z większą troską niż zazwyczaj. Mój mózg ciągle wyśpiewuje melodię, swoją ulubioną od pewnego czasu, która wcale nie pomaga mi w zmyśleniu jakiegoś wytłumaczenia.

Głupi kretyn, głupi kretyn, głupi kretyn...

- Yyyy..

- Halo, Harry, jesteś tu?

Moje serce zamiera. Odwracam się i widzę uśmiechającego się do mnie dyrektora. Snape mu nic nie powiedział, prawda? Nowy scenariusz rodzi się w mojej głowie.

"Porozmawiamy o tym później." Na przykład w gabinecie dyrektora, kiedy wyjaśniają mi, dlaczego muszą mnie wyrzucić.

- Dzie..eń dobry profesorze Dumbledore. - Świetnie Potter. Dlaczego Snape nie nauczył cię, jak się nie jąkać zamiast jak przybierać neutralny wyraz twarzy? Bardzie by ci się to przydało.

- Przepraszam, że przeszkadzam ci w lunchu, ale chciałbym zamienić z tobą słówko.

Słówko: "wylatujesz", "wyrzucony".

Kiwam potulnie głową i spoglądam na Hermionę i Rona. - Do zobaczenia. - Wykrztuszam z siebie i podążam za dyrektorem do jego gabinetu.

***

Wchodzę do pokoju, rzucając Fawkesowi krótkie spojrzenie i zastanawiając się, czy łzy feniksa mogą stopić czyjąś godność. Nie pomyślałem, że Snape może pójść do Dumbledore'a. Może dlatego, że byłem wtedy pijany i to Snape dał mi szkocką. Właściwie, to nie byłby pierwszy raz, kiedy pomyliłem się w ocenie jego osoby. Dumbledore mówi mi, żebym usiadł. Okrąża swoje biurko i także siada. Całą wieczność zabiera mu, zanim spogląda na mnie znad swoich okularów- połówek i mówi: - Otrzymałem list od profesora Snape'a dotyczący ciebie Harry. Czy wiesz, czego dotyczy?

O, boże. Może o zapitym, napalonym Gryfonie? - Nie, proszę pana. - Kłamię, starając się wyglądać najbardziej niewinnie jak potrafię.

- W takim razie przeczytaj. - Odpowiada, wręczając mi kawałek pergaminu, na którym Snape wykaligrafował czerwone linie. Kolor mojej porażki. Pasuje.

Biorąc głęboki oddech, koncentruję się na liście, starając się nie słyszeć głosu, krzyczącego: "Uciekaj!"

Drogi Albusie,

Tematem tego listu miała być prośba o urlop naukowy, potrzebny mi na odnalezienie zdrowia psychicznego, jednakże nie łudzę się, że zrobiłbyś cokolwiek, żeby mi pomóc. W takim razie pozwól mi udowodnić, że wspomniany urlop jest mi niezbędny, pod płaszczykiem innego życzenia.

Zdecydowałem, że pozwolę przychodzić chłopakowi do moich komnat, jeżeli spędzi ten czas na uczeniu. Być może można by, w porozumieniu z jego innymi nauczycielami, zorganizować jakieś dodatkowe prace, dając mu możliwość podwyższenia stopni. Zdaję sobie sprawę, że uczenie Pottera to jak rzucanie grochem o ścianę, ale nauczanie z zasady jest stratą czasu, a ja nie zamierzam tłoczyć wiedzy w głowę ignoranta. Proszę przyślij dodatkowe biurko do moich komnat, żeby miał gdzie odrabiać lekcje.

Jeśli potrzebujesz dalszych dowodów na to, że straciłem rozum, proszę, żebyś przygotował jakąś wymówkę, na wypadek, gdyby Potter zasnął nad lekturą Historii Magii. Staje się bardzo waleczny, kiedy się go obudzi, a mój nos jest i tak wystarczająco duży. Nie wspominając o tym, że chłopak cierpi na bezsenność i musi zaakceptować spanie, gdzie mu je oferują.

Oczywiście, nalegam na poufność. Jeżeli pójdzie fama, że mu pomagam, będziesz miał na swoim sumieniu więcej niż jedną śmierć. Jeśli zdecydujesz się odrzucić moje prośby i zarezerwujesz mi cichy pokój w szpitalu St. Mungo, będę ci bardzo wdzięczny.

S. Snape


Rozdziawiam usta ze zdziwienia i czytam wiadomość trzy razy, zanim decyduję się spojrzeć na dyrektora. Jestem całkowicie oszołomiony i zbity z pantałyku. Snape ma rację; pokój w St. Mungo z pewnością by mu się przydał. Dumbledore przygląda mi się uważnie, wyraźnie z siebie zadowolony.

- Nie martwiłbym się zbytnio tonem tego listu, Harry. Profesor Snape zawsze potrafił być szczodrym człowiekiem.

Oczywiście, ton nie ma nic wspólnego z moim oszołomieniem. " Uczenie Pottera to jak rzucanie grochem o ścianę" też jakoś szczególnie źle nie wpływa na moje ego, w zasadzie można było się tego spodziewać. - Proszę pana, kiedy profesor to napisał?

- Otrzymałem to koło południa, więc podejrzewam, że niedługo przed. Czemu pytasz?

A tam, wczoraj wieczorem chciałam go przelecieć, więc jestem trochę zszokowany, że zamiast zakazać mi się do niego zbliżać, przyjmuje mnie z otwartymi ramionami.

- Yyy, po prostu nic nie wspominał.

Dumbledore uśmiecha się lekko i, gdybym nie był pewien, powiedziałbym, że wie o wszystkim. - Nie, nie wydaje mi się, żeby o tym napomknął. Nie chciałby dać ci do zrozumienia, że dobrze się czuje w twoim towarzystwie. - Oczy dyrektora migocą, a ja staram się zwalczyć wściekło czerwony rumieniec, który podstępem wpełza na moje policzki. - Zakładam, że zgadzasz się na jego warunki? Jesteś gotowy, żeby spędzać noce na nauce, by dogonić resztę klasy?

Kiwam potakująco, odganiając od siebie natrętne myśli o innych sposobach, w jakie wolałbym spędzić noce ze Snapem. Staram się odpędzić serię nowych fantazji z profesorem w roli głównej, które nagle wpadły mi do głowy. Rodzi się we mnie kropla nadziei, ale nawet ona jest w stanie pobudzić pewną część mojego ciała. Poruszam się niespokojnie na krześle.

- Doskonale. Zorganizuję dla ciebie specjalny program z resztą profesorów. Oczekuję, że twoje wyniki na zajęciach się poprawią Harry. Profesor Snape wykazał się wyrozumiałością oferując swój wolny czas i prywatność, żeby ci pomóc. Było by bardzo niewdzięcznie z twojej strony marnować ten czas na coś innego.

- Oczywiście, proszę pana. - Odpowiadam skromnym tonem. To nie tak, że nie czuję się winny, że jestem nogą na zajęciach. Naprawdę mi z tym źle. Ale czuję się winny już tak długo i za tak wiele rzeczy, że muszę sobie przypominać, żeby wyglądać na jeszcze bardziej winnego, kiedy tego ode mnie oczekują. Niezwykle irytujące jest to, że przypomina mi się, iż powinienem czuć się winny, kiedy zazwyczaj i tak się tak czuję.

Dumbledore zabiera pergamin i przelatuje po nim wzrokiem raz jeszcze. - A... tak dodatkowe biurko. To nie będzie problem. Twoja nieobecność w pokoju. Już rozmawialiśmy na temat poufności. Z drugiej strony jednak, nie możemy tłumaczyć za każdym razem, że byłeś chory, bez zasiania ziarna niepewności w twoich kolegach. Przypomina mi się jeden uczeń, którego notoryczna nieobecność zaciekawiła pozostałych Gryfonów. Tym razem musimy być ostrożniejsi. - Wzmianka o profesorze Lupinie przynosi mi na myśl Syriusza, który, jestem tego pewny, zabiłby mnie, gdyby wiedział, co zrobiłem. Kolejna fala poczucia winy. Znacznie głębsza niż ta, w której zazwyczaj się babrzę.

Dumbledore siedzi przez chwilę w ciszy, brwi ściągnięte w zamyśleniu. W końcu jego rysy łagodnieją i spogląda na mnie. - Myślę, że znalazłem rozwiązanie Harry. Nie miałem serca wygonić Kła z chatki Hagrida. Chodziłem tam wieczorami, żeby dotrzymać psu towarzystwa. Naszemu nowemu gajowemu, panu Riggerowi, nie przypadł do gustu wiejski charakter chatki ani bliskość lasu. Stoi więc pusta. Może potowarzyszyłbyś Kłowi kilka godzin, zanim rozpoczniesz naukę z profesorem?

Dyrektor przygląda się uważnie mojej reakcji. Zastanawiam się, czy wyglądam na tak spanikowanego, jak się czuję. Nie myślałem za często o Hagridzie - celowo. Starałem się odepchnąć tę myśl jak najdalej, żeby naprawdę nie zwariować. Wracając do jego chatki, potykanie się z Kłem oznacza, że już nie będę mógł dłużej udawać, że to się nie stało.

- Harry zrozumiem, jeżeli nie czujesz się na siłach.

- Nie! Znaczy tak. To dobry pomysł. Ja tylko... nie wiedziałem, że Kieł nadal tam jest. To wszystko. - Uśmiecham się przekonująco, wmawiając sobie, że jestem to winien Hagridowi. To ostatnia rzecz, jaką mogę zrobić dla mężczyzny, który wyrwał mnie z łap Dursley'ów. Uporczywy strach kłębi się we mnie.

- Mogę połączyć chatkę Hagrida z pokojem wspólnym Gryfindoru i komnatami profesora Snape'a, żebyś nie musiał przechodzić przez błonia późno w nocy. Zabezpieczenia na drzwi skutecznie odstraszą co ciekawszych uczniów. Możesz powiedzieć swoim przyjaciołom o nowych obowiązkach, a kiedy dodatkowe lekcje wydłużą się aż do rana, powiedz im, że zasnąłeś w chatce.

Słuchając go czuję, że w moim żołądku otwiera się ogromna dziura gotowa pochłonąć mnie w całości. Widzę siebie jak wchodzę do chatki Hagrida i zastaje miejsce kompletnie puste, oprócz samotnego Kła. Wyobrażam sobie ogromnego psa, wpatrującego się we mnie oskarżycielskim spojrzeniem. Do tej pory trzymałem się od tego miejsca z daleka, udając, że Hagrid wciąż tam jest, i że odwiedzę go jutro, jak tylko znajdę czas. Ale jeśli tam pójdę, będę musiał przyznać przed samym sobą, że on nie żyje. Że to mimo wszystko prawda. I w jakiś sposób czuję się za to winny. Moja krew, moja wina. Zaczynam drżeć i nie mogę przestać. Dumbledore zauważył i wygląda na zmartwionego.

- Trochę mi zimno - mamrocę, oplątując się ramionami. Nie wygląda na przekonanego. W zasadzie to była naprawdę płytka wymówka.

- Może spróbuj przekonać panią Granger i pana Weasley'a, żeby wybrali się tam dzisiaj z tobą. Byłoby ci łatwiej, gdybyś nie musiał stawić temu czoła w pojedynkę. Wiem, że jest ci ciężko, ale uwierz mi, lżej jest walczyć z naszymi strachami, kiedy są jeszcze wystarczająco małe, by im sprostać.

- Tak, proszę pana. - Przysiągłbym, że już kiedyś z nim o tym rozmawiałem, myślę z goryczą. Zaraz potem kolejna fala poczucia winy rozlewa się we mnie. Mężczyzna siedzący przede mną zrobiła dla mnie bardzo wiele - naginał i łamał wszelkiego rodzaju zasady, żebym dobrze się tu czuł. Czasami chciałbym, żeby tego nie robił. Czasami wolałbym, żeby pozwolił mi pogodzić się z samym sobą i zacząć żyć normalnie. Jego troska sprawia tylko, że czuję się jeszcze bardziej jak odmieniec. Chciałbym wiedzieć, dlaczego on to w ogóle robi. Czy zrobiłby to samo dla kogoś innego? A może robi to, ponieważ jestem "Cwaniaczkiem Potterem, który przeżył"?

Och, boże. Zaczynam mówić jak Snape.

Próbuję pozbyć się natrętnych pytań, ale nie dają się łatwo spławić. Dlaczego? Dlaczego przymyka oczy na tyle moich wykroczeń szkolnych? - Proszę pana, mogę o coś spytać?

Uśmiecha się i mówi - Obawiam się, że właśnie to zrobiłeś. Ale możesz spytać jeszcze raz, jeśli chcesz.

- Więc.. - Świetnie. Teraz to nie wiesz, co powiedzieć. Spróbujmy może tak. - Czemu mi pan na tyle pozwala? - Nie, zdecydowanie nie tak to chciałem wyrazić. To jednak nie zmienia faktu, że chcę znać odpowiedź. - Czemu robi pan to wszystko dla mnie? Znaczy.. doceniam to, ale...wie pan. - Jakże byłem elokwentny, jak zawsze zresztą.

Urywam i spoglądam na niego. Zdołał wyłapać sens mojej zagmatwanej wypowiedzi, a teraz komponuje swoją, która zręcznie ominie moje pytanie. Za każdym razem, kiedy go o coś pytam odchodzę z większą ilością pytań niż przyszedłem. Po co ja to właściwie robię?

- Harry, nie jesteś pierwszym uczniem w Hogwarcie, dla którego zostały stworzone specjalne warunki. Zaryzykuję twierdzenie, że nie ostatnim. Zasady tylko wtedy skutkują, kiedy można je zmieniać według potrzeb. Pewne ustępstwa muszą być zrobione, jeżeli okoliczności tego wymagają.

Mógłbym z nim polemizować na temat konieczności zmiany czegokolwiek w moim życiu. Nagle przypominam sobie, co powiedział Snape o Malfoy'u pierwszej nocy w jego komnatach. Widzę po wyrazie twarzy dyrektora, że niczego więcej się od niego na ten temat nie dowiem. Może stworzył specjalne warunki dla Malfoy'a i reszty dzieci Śmierciożerców? Na pewno nie dowiedziałbym się niczego w tej kwestii, prawda? A Dumbledore z pewnością nic mi nie powie.

- W takim razie Harry, podłączę kominek Hagrida do sieci Fiu. Możesz zabrać ze sobą Hermionę i Rona, jeśli wrócą do zamku na ósmą wieczorem. Myślę, że Kieł ucieszyłby się z długiego spaceru po polanie, ale muszę cię prosić, żebyś ty także znalazł się w chatce o ósmej. Prosty środek ostrożności. Powiedzieć profesorowi Snape'owi, żeby oczekiwał cię około 8.15?

- Tak. Dziękuje panu. - Wydukuję z siebie, zanim moje usta stają się suche jak wiór. Jestem szczerze ciekaw, o czym myśli teraz Snape, aczkolwiek mam jakieś dziwne przeczucie, że nie o tym, o czym ja bym chciał, żeby myślał. Pomimo ziarenka nadziei, góra realizmu spada na moje barki.

***

Hermiona, Ron i ja stąpamy z trudem w stronę chatki Hagrida. Idziemy w ciszy. Wiem, że żadne z nich nie chciało przyjść i tym bardziej doceniam to, że się zdecydowali. Nie mógłbym zrobić tego sam. Ich obecność odciągnie moje myśli od Hagrida. Nie będę rozmyślał nad tym, jak dziwna jest ta sytuacja.

Moje serce wali jak szalone, kiedy dochodzę do drzwi. Słyszę Kła wyjącego wściekle w środku i spodziewam się, że za chwilę Hagrid otworzy drzwi i poklepie mnie po plecach, że o mało nie wyzionę ducha. Przywita mnie wesołym " W porząsiu Harry?", zaproponuje herbatę i niejadalne biszkopty. Kieł szoruje pazurami po drzwiach, a ja sięgam do nich dłonią, w ostatniej chwili powstrzymując chęć zapukania. Biorąc głęboki oddech, otwieram.

Wita nas zwaliste bydle, brykające jak szczeniaczek, które o mały włos nie przewraca nas ciężarem ciała. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Minęło mnóstwo czasu. Rozglądam się po pokoju; wszystko wygląda jak dawniej. Jest może trochę czyściej - nigdzie nie leży na wpół nadszarpnięte mięso dziwnych zwierząt, czekające by stać się pożywką dla nowych zwierzaczków Hagrida. Nie ma już sterty ciasteczek na stole. Nie ma Hagrida, który by je zjadł.

Staram się odepchnąć od siebie świadomość braku Hagrida. Wyszedł tylko na chwilę, nakarmić zwierzęta. Poprosił mnie, żebym zajrzał na moment do Kła. On niedługo wróci. Zaciskając zęby napełniam miski psa jedzeniem i świeżą wodą po czym wracam do przyjaciół.

- Dumbledore powiedział, że powinniśmy wziąć go na spacer - proponuję, zdecydowanie zbyt ochoczo.

- Hmh....- mruczy Ron; widać, że nie czuje się dobrze w tej sytuacji.

- Właściwie to napiłabym się herbaty - proponuje Hermiona i odchodzi pospiesznie, żeby zająć się czajnikiem.

- Tak, bardzo dobry pomysł. Herbata. - Potakuje Ron, zapadając się w fotelu.

Spoglądam na nich podejrzliwie. Coś się święci. Wpędzili mnie w kozi róg. Niechętnie siadam naprzeciw Rona. Po chwili nadchodzi Hermiona z dymiącą herbatą na tacy i przysiada się. Nikt nie siada na miejscu, które kiedyś zajmował Hagrid. Kieł kładzie ciężki łeb na moich nogach, więc zaczynam go głaskać nieświadomie, zbyt zajęty wpatrywaniem się w zawartość kubka.

Po chwili czuję na sobie ich wwiercające się spojrzenia. Podnoszę wzrok i napotykam dwie pełne troski twarze. To nawet mogłoby być śmieszne, gdyby te spojrzenia nie były wymierzone we mnie.

- Co? - Spoglądają na siebie nawzajem, a Hermiona skubie dolną wargę.

- Harry - zaczyna Ron. Widzę, że stara się wymyślić, jak ma to wszystko ująć w słowa. - Hermiona i ja.. - rzuca Hermionie pełne desperacji spojrzenie, a ona natychmiast staje się czerwona jak burak.

- Aaa - mówię, czując jak fala zaniepokojenia rozlewa się we mnie. Uśmiecham się. - Już kapuję. Oczekiwałem, że w końcu się zejdziecie. - Miny im rzędną, a ja wybucham gromkim śmiechem. - No wiecie, zachowujecie się jak stare, dobre, małżeństwo.

- Nie, Harry!!!.. to nie.. - Cała krew Rona odpłynęła na jego twarz, którą ukrywa w rękach. - Hermiona, ty mu powiedz.

Zamyka oczy i bierze głęboki wdech. - Użyliśmy twojej peleryny niewidki i śledziliśmy cię wczoraj w nocy. - Chwilę mi zajmuje, zanim zaczynam rozumieć. Peleryna. Śledzili mnie... o, cholera...

Moje gardło odmawia posłuszeństwa, więc wyduszam z siebie. - Gdzie mnie śledziliście?

Ron wzdycha i spogląda na mnie. - Do komnat Snape'a. Harry co się dzieje?

- Jak mogliście to zrobić? - Wrzeszczę. Spojrzenie Rona staje się twarde jak głaz.

- Przecież nie dowiedzielibyśmy się od ciebie, co się dzieje. Już nic nam nie mówisz!!

- Nie wiedziałem, że to wasz zasrany interes!

- Właściwie to masz rację. Nie wiem, po co się w ogóle martwiłem. Pewnie dlatego, że jesteś moim najlepszym przyjacielem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Ale teraz masz Snape'a, więc już mnie chyba nie potrzebujesz. Chodź Hermiona, idziemy. - Wstaje z rozmachem, o mało nie przewracając krzesła.

Przez moment naprawdę chcę, żeby sobie poszli. Po chwili jednak, jakaś logiczna część mnie zaczyna się martwić, co mogą powiedzieć innym. Już sam fakt, że Snape i ja znamy się poza zajęciami jest przecież tajemnicą. Nawet jeżeli nie usłyszeli wszystkiego z naszej wczorajszej kłótni, to, co wiedzą i tak wystarczy, żeby podnieść wrzawę w całej szkole. Zakrywam twarz dłońmi, rozdarty pomiędzy obawą a gniewem, i oczywiście poczuciem winy.

- Harry - szepce Hermiona. Wzdrygam się, kiedy czuję, że dotyka mojego ramienia. - Naprawdę nam przykro. - Wzburzone prychnięcie Rona. - Po prostu... nie spałeś całymi nocami. Wiem, że mówiłeś nam, że siedziałeś w bibliotece, ale Harry twoje notatki są tragiczne. - Patrzę na nią za złością. Wydyma usta i obrzuca mnie spojrzeniem typu: tylko nie próbuj temu zaprzeczać. - To prawda! A wczoraj.. wyglądałeś na tak strasznie zdołowanego. Chcieliśmy mieć pewność, że wszystko z tobą w porządku.

Nie wiem, co mam im powiedzieć. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy rozpłakać się jak dziecko. Wzdycham ciężko i wyraz "przepraszam" wypada z moich ust. Słyszę, że Ron opada na swoje miejsce. - Co słyszeliście?

- Wszystko. Hermiona rzuciła zaklęcie podsłuchujące. - Patrzę na niego, a on uśmiecha się lekko. - Myślałem, że Hermiona padnie na zawał, kiedy usłyszała, jak do niego mówisz. - Uśmiecham się, starając sobie wyobrazić jej wyraz twarzy. Niespodziewanie Ron marszczy brwi i pyta - Czy ty? Znaczy.. chyba nie spędziłeś z nim nocy, prawda?

Posępnie kiwam głową, starając się odepchnąć od siebie wspomnienie zeszłej nocy. Wystarczy mi ta mordęga, przez którą teraz przechodzę. Rona gapi się na mnie z otwarta buzią i nagle zdaję sobie sprawę, o co mu chodziło. - Nie! To nie tak! To znaczy... on nigdy...my nie... Matko Ron! - Zaczynam się czuć, jakbym miał gorączkę.

Ron wygląda jakby mu bardzo ulżyło. Uśmiecha się. Hermiona jednak nie. Sprawia wrażenie osoby rozwiązującej trudną zagadkę. Łapię się ostatniej deski ratunku, że to ma coś wspólnego z jej pracą domową z Numerologii. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale przerywam jej w pół słowa. - Słuchajcie, nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nie możecie nikomu powiedzieć o tym, czego się dowiedzieliście.

Ron wywraca oczami. Hermiona jednakże marszczy brwi. Spogląda na mnie ostro i pyta - W porządku, ale zaraz zwariuję, jeżeli się nie dowiem, dlaczego sypiasz w komnatach Snape'a. Dlaczego byłeś na niego wczoraj taki zły? Spoił cię alkoholem? Jak długo...

- Hermiona! - przerywa jej Ron. W duszy dziękuję mu za to. - Pozwól mu odpowiedzieć. - Cofam moje podziękowania.

Staje się jasne, że Hermiona nie pozwoli mi żyć w spokoju, dopóki nie zaspokoi swojej ciekawości. A jeśli chodzi o Rona, po prostu pozwala jej być głosem swojego własnego zainteresowania. Tak długo ukrywałem ten sekret, że już nie jestem pewien, czy nie stał się on czasem powodem mojej depresji. Zaczynam im opowiadać wszystko począwszy od treningu. Albo prawie wszystko. Zostawiam dla siebie część, gdzie próbuję przelecieć mojego profesora. Nie jestem pewny, czy Ron by to przeżył. Za to wiem, że nie dałbym rady wyrzucić tego z siebie. Umarłbym za wstydu. Żadne z nich się nie odzywa, ale widzę, jak Hermiona gryzie się w język, żeby nie zadawać więcej pytań. Kiedy kończę, czuję się sto kilo lżejszy.

- Cholibka Harry, nie wiem, czy ma mi być ciebie żal za to, że musisz spędzać ze Snapem tyle czasu, czy mam być pod wrażeniem. Wiedziałem, że Dumbledore jest stuknięty, ale nie wiedziałem, że aż tak. - Ron kiwa smętnie głową.

- Nie było tak źle. Znaczy, na początku byłem przerażony, ale później go rozgryzłem. - Bzdura, niczego o nim nie wiem. Ale jak inaczej mam im wyjaśnić, dlaczego potrzebuję towarzystwa takiego sukinsyna. Że w zasadzie lubię go tak bardzo, że aż się na niego rzuciłem. Kurcząc się w sobie spycham tę myśl jak najdalej. Ron gapi się na mnie oczami pełnymi niedowierzania. Śmieję się głośno.

- Tak wiem, to kompletny cham, ale już się chyba do tego przyzwyczaiłem. Właściwie to jest całkiem zabawny... na swój wredny sposób.

Ron spogląda na Hermionę z udawaną powagą. - On totalnie zwariował. - Hermiona się uśmiecha. - No nie wiem Harry. Wczoraj to raczej się nie śmiałeś. - Przewracam oczami na wspomnienie zdrady Snape'a. Przypuszczam, że przesadziłem. Przecież nie biegał po Hogwarcie wykrzykując, że jestem gejem. Ale wtedy tak właśnie myślałem. Wzruszam ramionami, nie wiedząc, co jeszcze mam powiedzieć.

Hermiona znowu wygląda, jakby się nad czymś zastanawiała. Naprawdę wolałbym, żeby przestała. Patrzy się na Rona i mam wrażenie, jakby prowadzili między sobą jakąś bezsłowną rozmowę. Ron gapi się, a ona odwraca wzrok.

- Co znowu? - Pytam głupkowato. Jestem pewien, że nie chcę wiedzieć, o czym myślą.

Hermiona znowu spogląda na Rona, który wpatruje się usilnie w stół. Bierze głęboki oddech. - To, co wczoraj powiedział profesor Snape, wiesz.. o tobie gapiącym się na Seamusa. Chcę, żebyś wiedział, że jeśli...yyy... jeżeli byłeś.. znaczy... -Urywa, czerwieniąc się wściekle.

Ron wzdycha zniecierpliwiony. - Jeżeli jesteś gejem, możesz nam powiedzieć - mamroce cicho.

Nie wiem, czy mam czuć ulgę, czy być przerażonym. - Czy ktokolwiek wie? - Wyrzucam z siebie. Już widzę nagłówki gazet: Chłopak-ciota, który przeżył - napisała Rita Skeeter.

- Nie! - Zapewnia mnie szybko Hermiona. - Wiesz... wszyscy po prostu pomyśleli, że Snape jest po prostu...no sobą. W zasadzie to nie zastanawialiśmy się na ten temat aż do twojej rozmowy za Snapem. Byłeś taki wściekły. - Kiwam głową. Nie mogę się zmusić, żeby spojrzeć na Rona. Prawie mam ochotę go przeprosić, tylko nie jestem do końca pewny, za co.

- Harry, to naprawdę nic wielkiego. - Patrzę z niedowierzaniem na Rona, który uśmiecha się szeroko. - Ale wiesz...Seamus nie jest...yy... on jest z Lewander.

Wywracam oczami ze zniecierpliwieniem. - Na boga Ron! Ja go nie lubię. Po prostu na niego patrzyłem. - Ukrywam głowę w dłoniach i dodaję. - I nie myśl sobie, że widziałem cokolwiek przez jego szaty. - Ron dławi się, spoglądając na mnie przerażony, a ja wybucham śmiechem.

Hermiona mruży oczy - Chcę, żebyś mi przyrzekł Harry, że już nigdy niczego przed nami nie zataisz. Mogę się dowiedzieć, jak zrobić serum prawdy, więc uważaj. - Śmieje się perliście, a mi mina rzędnie. Obiecuję jej, ale mentalnie krzyżuję palce - są rzeczy, których lepiej będzie, żeby nie wiedzieli.

Zabieramy Kła na spacer po błoniach. Rozmawiam i śmieję się z nimi jak gdybym nie widział ich od miesięcy. W pewnym sensie nie widziałem. Niechętnie żegnam się z nimi, kiedy przychodzi pora, żeby wracali do zamku. Dochodząc do drzwi chatki Hagrida staram się zwalczyć narastającą we mnie panikę spowodowaną myślą, że będę musiał zostać tam całkiem sam - nawet, jeżeli ma to być tylko kwadrans. Niestety, na końcu tych 15 minut wcale nie czeka na mnie ulga. Obawa, jaką czuję na myśl o zbliżającej się rozmowie ze Snapem łączy siły z paniką ogarniającą mnie z powodu siedzenia samemu w tym miejscu i skutecznie zwalcza szczęście, jakie rozpierało mnie z Ronem i Hermioną.

Mija cała wieczność pomiędzy zerkaniem na zegarek. Jestem skłonny uwierzyć, że jest zepsuty, kiedy uświadamiam sobie, że ta wieczność to minuta albo dwie. Głaszczę Kła, żeby zając się czymś. Każdy odgłos domu przeraża mnie tak, że prawie wyskakuję ze skóry. Ktoś by pomyślał, że podczas tych pięciu lat życia z duchami, wyleczyłem się już z lęku. Czego ja się tak właściwie boję?

Kwadrans po ósmej wystrzeliwuje z fotela w kierunku kominka, prawie zapominając użyć proszku Fiuu. W ostatniej chwili powstrzymuję się przed wskoczeniem do środka. Dochodzę do wniosku, że zdecydowanie bardziej wolałbym stawić czoła Snape'owi z całym poniżeniem wliczonym w te spotkanie, niż być w domu byłego przyjaciela. Wstyd mi za to.

Wyciągam z torby puszkę z proszkiem Fiuu, którą Dumbledore dał mi po południu. Wrzucam pełną garść w ogień i obserwuję jak płomienie stają się zielone. Rozstaję się z chatką, szepcąc ciche przeprosiny.

- Komnaty profesora Snape'a.

Zostaje porwany w tej samej sekundzie, wir przenosi mnie do jego komnat, gdzie potykając się wychodzę z kominka i ląduję u jego stóp. Podnoszę wzrok i widzę jak uśmiecha się złośliwie znad książki.

- Gratuluję kolejnego udanego lądowania, Potter.

***

Podnoszę się, prostując okulary - Przepraszam - mamrocę. Zastanawiam się ile jeszcze razy będę musiał powtórzyć to słowo, zanim dzisiejszy dzień się skończy. Jeżeli kiedykolwiek zdołam zrobić przy tym facecie coś, co nie jest dobijająco upokarzające to będzie cud! Stoję w miejscu, jakbym przyrósł do podłogi. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek w swoim życiu czuł się bardziej niezręcznie. Nie mogę się zmusić, żeby spojrzeć na niego, więc zamiast tego gapię się na wzorki na podłodze, zbierając się w sobie na kolejny żenujący moment.

- Jakie materiały do pracy przyniosłeś ze sobą? - Niechcący spoglądam na niego. Mój mózg buzuje przetwarzając pytanie.

- Yyy.. mam czytanie z tarota na poniedziałek i rozdział do przygotowania na twoje zajęcia. To wszystko. Profesor Dumbledore nie przygotował jeszcze rozkładu zajęć.

- Twoje biurko jest tam - wskazuje miejsce za swoimi plecami. Zauważam małe biureczko połączone z jego. - Lepiej zrób porządne notatki z rozdziału zadanego na moje zajęcia. Z pewnością nie możesz spaść już niżej, ale mógłbyś, choć raz zabłysnąć. Co do wróżbiarstwa.. nie wiem dlaczego uczysz się tych bredni, ale mogę sobie wyobrazić, że nie będzie zbyt trudno wymyślić jakieś bzdury, które zadowolą tego starego insekta.

Zupełnie niespodziewanie zaczynam się śmiać. - To jest to, co zazwyczaj robię. Jak długo umieram raz w tygodniu wydaje się być całkowicie zadowolona. - Mój uśmiech blednie, kiedy widzę jego kamienną twarz. Myślę, że w jego oczach przebłyskuje gniew. Chyba nie jest w nastroju na pogawędki. Przełykam gulę, która wyrosła mi w gardle i przygotowuję się na atak.

- Zabieraj się do pracy Potter - mówi cicho. Podnoszę torbę i odchodzę od razu, próbując zapomnieć o tym, że jest piątek wieczór i mam cały weekend na zrobienie prac. Cieszę się tylko, że pomyślałem na tyle, żeby zabrać ze sobą cały ten majdan na wszelki wypadek. Siedząc za nowym biurkiem zaczynam od eliksirów, ponieważ wydają się najbardziej palące. Jest mi się trudno skoncentrować przez zaniepokojenia narastające we mnie. Zaczynam przepisywać praktycznie każde zdanie z książki, żeby tylko na czymś się skoncentrować. Nie wiem, ile czasu minęło, kiedy stawia przede mną kubek z gorącą herbatą. Wzdrygam się na nagłą świadomość tego, że za mną stoi. Odchodzi.

- Co? Nie szkocka? - Mówię lekko rozbawiony, mając nadzieję, że przełamię tę grobową atmosferę między nami. Nie wygląda na rozbawionego. Podnoszę kubek i ukrywam kolejną falę zażenowania. Kulę się w sobie, kiedy gorący płyn parzy mnie w język. Siada naprzeciw, zamrażając mnie lodowatym spojrzeniem.

- Czy muszę mówić, że to się więcej nie powtórzy?

Kręcę przecząco głową, starając się zmusić gardło, żeby coś z siebie wydusiło. -Przepraszam - wyduszam z siebie.

- Za co mnie przepraszasz Potter?

- Jak to? - O, nie. Nie każ mi tego mówić.

- Chciałbym wiedzieć, za co mnie właściwie przepraszasz.

Jasne. Torturuje mnie. Mogłem się tego spodziewać. Zasłużyłem sobie. - Yyy.. za..- Jakże dobry początek- za... - zrobienie z siebie kompletnego dupka. - to, że poczułeś się niezręcznie. - Spoglądam na niego i widzę, że chyba jednak nie odpowiedziałem na pytanie poprawnie. - I... za wypicie całej twojej szkockiej? - to nie miało być pytanie, prawda? Cholera. Co on właściwie chce usłyszeć?

Po dość długiej chwili wpatrywania się we mnie tym swoim nieodgadnionym spojrzeniem, prycha drwiąco. Podnoszę głowę, żeby na niego spojrzeć i widzę, że ukrył głowę w dłoniach. Zwalczam ochotę, żeby go pocieszyć. Boże, naprawdę jestem idiotą. Biorąc z niego przykład decyduję, że dłonie są bardzo dobrym zastępstwem stołu. - Posłuchaj - mówię w kierunku moich dłoni; mądrzejsza część mnie mówi mi, żebym się zamknął. - Przepraszam.. za wszystko. Głupio się zachowałem myśląc, że... znaczy... wiedziałem, że ty nie... nie wiem dlaczego....

- Potter zamknij się. - Prawie mu dziękuję - Czy muszę mówić, że jeżeli ktokolwiek się dowie, co się stało to stracę pracę?

Gapię się na niego. - Ale przecież nic nie zrobiłeś. - W życiu o tym nie pomyślałem, a on wcale nie jest z tego powodu zadowolony.

- Przypomnijmy sobie całe zajście, co ty na to? Stwarzam możliwości i zachęcam ucznia do picia w moich komnatach. Zamiast nalegać, żeby wrócił do swojego dormitorium, pozwalam mu zostać. Rozbieram piętnastoletniego chłopaka, a później prawie pozwalam mu się pocałować.

- Wcale tak nie było. Zakończyłeś to. -Robi mi się gorąco na twarzy.

- Niezbyt szybko.

- Za szybko! - Wykrzykuję, a jego twarz staje się nieodgadniona. Przypominam sobie, co powiedziałem. Jakimś cudem to nie zabrzmiało tak, jak miało. - Nie! Znaczy.. to nie tak...- moja głowa znajduje drogę do stołu i opada na nią z głuchym dudnięciem. Postanawiam, że już nigdy jej nie podniosę... albo nie odezwę. Nigdy. Więcej.

- Potter, nie ma znaczenia, co naprawdę się wydarzyło. To jest wersja, jaką zobaczy Rada Szkoły. Jestem dorosłym, twoim profesorem. Ty jesteś piętnastoletnim chłopakiem. Wina jest po mojej stronie.

- Przepraszam - mamrocę, łamiąc przysięgę zaraz po jej złożeniu. Z drugiej strony, nie ma zbyt wielkiej szansy, żeby ominąć te słowo, przychodzą tak naturalnie jak oddychanie.

- Ja także - mówi łamiącym się głosem. Podnoszę głowę.

- Boże, nie musisz... proszę nie rób tego. - Wolałbym, żeby mnie znienawidził, wyrzucił ze swojego życia. Nagle uświadamiam sobie, że wersja wydarzeń, którą przedstawił była jego. Mój żołądek skręca się boleśnie, a ja odczuwam nagłą ochotę, żeby sprawić by poczuł się lepiej. - Może i mam piętnaście lat, ale wiedziałem, co robiłem.. znaczy co zrobiłem. Wszystko. A nie zrobiłem niczego.. niczego... - wykrzywia się, więc przestaję. Wcale nie sprawiam, że jest mu lepiej, a tylko robię z siebie jeszcze gorszego barana. Świetnie Potter.

Nie odzywamy się do siebie dość długo. Podpiera głowę ręką, a ja wpatruję się durnie w tekst z eliksirów, który równie dobrze mógłby być napisany po japońsku, tyle ma dla mnie sensu. Zastanawiam się, co mam powiedzieć, żeby sytuacja przestała być tak deprymująca. Coś, co zmyłoby z niego poczucie winy. Boże, co ze mnie za idiota. Nie powinienem był tyle wypić. Nie powinienem był zostawać. Sam powinienem był zdjąć te cholerne buty.

Ale nie zrobiłem tego. I nie mogę tego zmienić. Nagle czuję, że muza zsyła na mnie wenę. Mam tylko nadzieję, że tym razem tego nie schrzanię.

- Wiem jak to działa profesorze. Ciągle przypominasz sobie tę scenę w swojej głowie i rozmyślasz o wszystkich błędach, które popełniłeś... - rozpoznaje swoje słowa i gapi się na mnie. Uśmiecham się szelmowsko. - ... że mogłeś zabrać ze sobą butelkę, że powinieneś był mnie wysłać do swojego pokoju, że..

- Potter, wracaj do pracy. -Stara się wyglądać na wkurzonego, ale mogę się założyć, że nie jest. Widzę, jak drga mu kącik ust. Nagle powietrze w pokoju staje się lekkie, a ja oddycham głęboko.

Marszczę brwi, starając się wyglądać poważnie. - Dobrze, wrócę. Ale musisz z tym skończyć Snape albo skończysz jak ja. - Moje serce prawie przestaje bić, kiedy widzę, jak się uśmiecha. Prawdziwym uśmiechem. Z zębami. Prawie się rumienię, ale szczerzę się w zamian.

Obrzuca mnie twardym spojrzeniem - Wracaj do pracy. - Zgniatam w sobie impuls wytknięcia języka.

Wracam do pracy nad tekstem z eliksirów. Na końcu języka mam pytanie, dlaczego właściwie zorganizował te zajęcia wyrównawcze, ale zmieniam zdanie, w razie, gdyby zmienił zdanie.

- Minus dziesięć punktów dla Gryfindoru za to, że jesteś bezczelnym, małym gówniarzem

- Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za to, że każesz mi robić pracę domową w piątek. - Spoglądam na niego, a on uśmiecha się złowieszczo. Dreszcz przebiega mi po plecach.

- Jeżeli eliksiry cię nie obchodzą, możemy przedyskutować twoje sny.

Moja głowa na nowo odnajduje swoje miejsce w świecie. Słyszę jak śmieje się głośno.












Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 19 2011 08:41:43
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Neferet (Brak e-maila) 01:36 06-02-2005
Cudowne.... Eh
Neferet (Brak e-maila) 01:45 06-02-2005
Czekam jak najszybciej na następne cześci... Uwielbiam was za te tłumaczenie i pzy okazji dziekuje Atli że mnie na nie napowadziła!
sintesis (Brak e-maila) 01:10 07-02-2005
najlepszy fik o harrym jaki mialam okazje w zyciu przeczytac... cudownosci wspaniale mrah... czekam na kolejna czesc z niecierpliwoscia...
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 18:51 07-02-2005
Dziekujemy za komentarze.Tego mi brakowało,teraz znowu się zabiorę do pracy, skoro wiem, że ktoś to czyta:-)Obiecuję niedlugo następną część.
Anathae (anathae@o2.pl) 23:07 07-02-2005
Koniecznie muszę dostać adres strony z oryginałem, nie mam siły czekać na kolejne tłumaczenie - chcę więcej! Rozpłynęłam się nad tym. a \"Kurwa mać. Zabijcie mnie teraz\" w ustch Severusa... _-_ ze szczęścia
Rahead (Brak e-maila) 11:25 08-02-2005
Tłumaczenie wspaniale! Jezu ja nie wiem jak wytrzymam do następnej cześci... Naprawde swietny fik!
Aion (Brak e-maila) 15:50 08-02-2005
gratuluje, klaniam sie do nozek i czekam na wiecej smiley
Fu (Brak e-maila) 17:11 08-02-2005
Emi, Peciak, jak ja nie zdam tego cholernego egzaminu z mikry, to to będzie wasza wina. Tego nie da się przeczytać raz. Przeczytałam dwa razy i tylkopoczucie obowiązku każe mi wrócić do Jabłońskiego =__=. ALE JESZCZE TU WRÓcĘ. Naprawdę dobra robota smiley
LosPeciakos (Brak e-maila) 18:04 08-02-2005
Kończę już tłumaczenie kolejnego rozdziału,Emi sprawdzi tylko moje błędy i niedługo powinniście je ujrzeć na stronce. Kochamy Was za to, że to czytacie.To dla nas dużo znaczy.
Sol (Brak e-maila) 19:44 08-02-2005
Świetne! Jezu ciekawe kiedy będzie następna aktualizacja - - boże nie doczekam się takie te aktualki s± w ekspresowym tempie dawane - -
*idzie pić brandy żeby o tym nie myśleć* ;_;
Jeszcze raz świetnie!
niniel (Brak e-maila) 21:54 08-02-2005
Fajne. Już co prawda czytałam, ale po polsku to zawsze trochę wygodniej. I fajnie, że w dłuższych kawałkach niż Piętaszek, do w końcu IYAP jest tak potwornie długi, że zdążyłabym posłać dziecko do szkoły, nim by się skończyło.
Przy okazji - kiedy doczekamy końca Piętaszka, bo utkwiliście w połowie?
soma (Brak e-maila) 14:03 11-02-2005
Oh jak miło wreszcie przeczytać to po ludzku w rodzimym języku. Chwała wam!
Musca (Brak e-maila) 20:51 11-02-2005
Nie-sa-mo-wi-te. Czytałam to już na stronce Emi (?) i jestem kompletnie zachwycona. Nie jest może idealne, ale ma w sobie COŚ. To COŚ to jest po prostu takie cudne napięcie, które cały czas się między nimi utrzymuje. Czytelnik aż drży z niecierpliwości i nie może się doczekać, kiedy któryś z nich coś palnie. Achhh... Super smiley
Atla (Brak e-maila) 14:13 12-02-2005
A mozna poprosic o adres do strony Emi? ;D

A opowiadanie? Czytalam juz czesc po angielsku, cudowne! ;>
O malo nie padlam ze szczescia, gdy sie dowiedzialam, ze bedzie tlumaczone. Chwala wam za to. ;*
Wole jednak czytac w naszym jezyku. ;>
Emi (Emi_Yume@interia.pl) 15:18 12-02-2005
Wow, jak dużo komentów smiley. Bardzo się cieszę, że się Wam podoba. Ten przekład ukazuje się też na stronie mojej siostry, Zuzyy: www.sinful-flower.com.pl (ja własnej strony nie posiadam), aktualki są tam znacznie częstsze niż tutaj smiley. Niestety, teraz jest mały zonk, LosPeciakos wyjechała na ferie do Irlandii (na piwo ;P) i nie przekazała mi pierwszego rozdziału drugiej części (przez przeoczenie..), więc jest chwilowy zastój. W tym projekcie to ona jest głównodowodzącym tłumaczem, ja się zajmuję jeszcze dwiema innymi rzeczami. Ale jak LosPeciakos wróci, to ruszymy z kopyta, mam nadzieję. Dziękuję za komentarze, w imieniu LosPeciakos i swoim własnym smiley.
Libra (Brak e-maila) 11:03 14-02-2005
wręcz nie do opisania ... Po prostu świet-ne ! Wspaniały wybór opowiadania do tłumaczenia smiley Nie wiem jak wytrzymam do następnej części ...
lollop (lollop@op.pl) 23:01 14-02-2005
WOW... po prostu wow.... brak słów na jakikolwiek inny komentarz...
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 13:47 16-02-2005
Bardzo sie ciesze ze podoba sie wam If you are prepared.obiecuje ze nastepny epizod bedzie juz niedlugo opublikowany ok 24 lutego przynajmniej na sinful flower.Dziekuje za wspaniale komentarze :-)
LosPeciakos (Brak e-maila) 20:45 25-02-2005
Następny rozdział \"If you are prepared\" został opublikowany na www.sinful-flower.com.pl tu też pewnie będzie, ale tam aktualki s± robione częściej :-)
kathy (Brak e-maila) 18:40 02-03-2005
kiedy będzie następna część?? ja się muszę odstresować a to jest możliwe tylko przy takich super ff-ach!!!!!!!!!!!
Niv (Brak e-maila) 12:42 17-03-2005
Świetne .... czekam z niecierpliwością na dalsze części smiley
Ashura (Brak e-maila) 19:24 04-04-2005
Jesli istnieje jakies opko ktore w moim prywatnym rankingu mogloby pobic Tea Series( a nie sadzilam ze to mozliwe)to jest to wlasnie If you(...).Czytalam juz troche w oryginalnej wersji jezykowej i tym co sa ciekawi moge powiedziec ze im dalej tym lepiej.A zakonczenie jest po prostu...zarombiste.Zwala z nog i nie pozwala zasnac w nocy.Ficol wart tlumaczenia i czytania.To juz nawet nie fiction, to prawdziwa sztuka!
LosPeciakos (a_peciak@wp.pl) 17:29 05-04-2005
Wiesz Ashura, jesteś pierwszą osobą wśród ludzi na forum, która mówi, że bardziej jej się podoba IYAP niż Tea Series-no oprócz mnie oczywiściesmiley To naprawdę świetny fik,piękne opowiadanie,warte, aby poświęcić mu każdy czas.
Lelwani (Brak e-maila) 15:23 09-04-2005
Powiem tyle: no ba! Zgadzam się w stu procentach. Tea Series mi się przejadła.
pazuzu (Brak e-maila) 09:51 18-04-2005
Podobało mi się, będę czekała na ciąg dalszy
ja =) (Brak e-maila) 02:14 26-08-2005
Eee... A kiedy będzie ciąg dalszy?... Tylko błagam, niech będzie szybko bo niewytrzymam!!!
bassiunia (bassiunia1@o2.pl) 18:42 14-11-2005
prosze Cie pisz szybciutko nastepne czesci... to jedno z najlepszych opowiadan umieszczonych w swiecie HP, jakie czytalam smiley
Makare (Brak e-maila) 16:30 06-02-2006
Bardzo fajny fick tylko czemu tutaj są przetłumaczone tylko trzy części? Na stronie innej były przetłumaczone 4. No dobra mniejsza o to. Nie będe orginalna w zadawaniu pytań: Kiedy pojawi się dalszy ciąg tłumaczenia?
sintesis (Brak e-maila) 21:02 08-02-2006
ja sie zsatanawiam tylko kiedy strona www.sinful-flower.com.pl znowu zacznie dzialac skoro nietlumaczycie tego tutaj ehhhhhh
Lelwani (lelwani@interia.pl) 00:58 03-04-2006
Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Tłumaczenie tego fika to sprawa LosPeciakos, najlepiej chyba poganiać ją/pytać przez maila, pragnę natomiast wyprostować pewien fakt, mianowicie ten tekst z całą pewnością się na zreaktywowanej Sinful Flower nie pojawi, więc nie ma na co liczyć. A reaktywacja strony powinna nastapić w miarę niedługo, w przeciągu kilku najbliższych miesiecy.
ti (Brak e-maila) 18:26 01-05-2006
Cudowne, tylko kiedy beda kolejne czesci??
IsabellRaven (izka111@buziaczek.pl) 12:36 12-09-2006
OMG! niesamowite, cudowne, kiedy dalsze czesci????
IsabellRaven (Brak e-maila) 19:17 04-11-2006
Pochlonelam...
prosze, prawda, ze bedzie wiecej???smiley
Pozdrawiam
Darla (Brak e-maila) 20:40 25-11-2006
Byłam naprawdę zachwycona że wchodząc tutaj zastałam aż dwie części opowiadania nowesmiley Bardzo świetne były i jestem bardzo zadowolona że je przeczytałamsmiley No i czekam z wielkim zapałem na następnesmiley
Lizz (Brak e-maila) 19:00 29-11-2006
przeczytalam wszystkie rozdzialy chyba z 10 razy i nie moge sie doczekac kolejnych czesci!!!

jj (Brak e-maila) 09:22 02-12-2006
cudowne, ale kiedy nastepne części, bo nie moge sie juz doczekacsmiley
Rajka (Brak e-maila) 17:53 05-12-2006
Jeden z najlepszych slashy HP/SS jaki czytałam, przede wszystkim dzięki zabójczym, świetnie przetłumaczonym tekstom Seva. Mam nadzieje, że na kolejne rozdziały nie będziemy czekać już tak długo ?
agCHa (Brak e-maila) 20:34 28-12-2006
To jest najlepszy fanfick (zaraz po SH i mmf), ktory czytałam smiley Mam wielką nadzieje, że niedługo pojawi się następna częśc, bo te ktore sa opublikowane przeczytałam juz chyba 3 razy i bardzo chcialabym wiedziec co bedzie dalej smiley
Życze weny tłumaczom smiley
Raven (Brak e-maila) 13:44 14-03-2007
smiley czekam i czekam na dalsze czesci i czuje smutek ze ich jeszcze nie ma, zakochalam sie w tym ficku i nie moge sie doczekac reszty rozdzialow!
pozdrawiam
OKias (Brak e-maila) 22:19 19-03-2007
To jest.. po prostu brak mi słw. Jak mogłam tego ne czytać wczesniej? Wspaniałe, naprawde wspaniałe. I jak zawsze w takiej chwili rodzi się pytanie - kiedy bedzie dalej?
Oka (Brak e-maila) 04:05 13-07-2007
tak cudowne. Wspaniałe. Idealne. Uwielbiam to opowiadanie. najepsze Snarry jakie powstało. zkoda, że tak dawno nie pojawiły się now rozdziały smiley
Malina (Brak e-maila) 01:42 29-12-2007
nie no....prosze....ile mozna czekac... ja juz nie wytrzymuje...WIĘCEJ!!!
LiLuAin (liluain@poczta.onet.pl) 23:04 04-11-2010
AAA!!! Wspaniałe smiley cudne tłumaczenie i fanfic. Sama zakochałam się w Sevie.Zazwyczaj nie lubię ff napisanych w pierwszej osobie, ale ten czytam z wielką przyjemnością. Mój ulubiony fragment? "JA, SEVERUS SNAPE, BĘDĄC W PEŁNI WŁADZ UMYSŁOWYCH...Kurwa mać. Zabijcie mnie teraz." hahaha uwielbiam tosmiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum