The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 16:57:41   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Czerwonooki diabeł 1
Twórczość geniusza i najskromniejszej osóbki świata Maduśki (jaaasne-by Voldemort)
(mówiłeś coś??) (nie, nic nie mówiłem kontynuuj)
parcia to Snap/Voldemort
(co!!!!-coś czarnowłosego znad kart) (ech, spokojnie nie przywalę ci jakimś
zaklęciem, przynajmniej nie teraz:]-czerwonooki towarzysz w kartach pocieszył go)
(towarzyszu Voldemorcie, nie straszcie. dop.Mada) (dobra, nie będę)
to moja pierwsza twórczość, więc może być do bani:]
akcja dzieje się, gdy Snapuś (wypraszam sobie) przystąpił do Voldka (przyłączam się)
czyli S.S ma 20 lat, a V.....eee....dajmy mu 28 lat
(odmłodziłam cię, stara cholero - by Mada)
(mam ci więc dziękować?? Cruico!!)









-Eeee.....Lu, co to jest? - czarnowłosy o bladej skórze i czarnych, zimnych oczach wskazał palcem na coś znajdującego się na talerzu i bynajmniej miało wyglądać na jedzenie. No właśnie - MIAŁO. Bo od kiedy żarcie ma ogon?!!
-Widocznie skrzaty znowu bawiły się w polowanie - długowłosy blondyn o niebieskich, lodowych oczach podrapał się po łepetynce.
-Albo znowu zabrakło żarcia - odezwała się osoba po drugiej stronie stołu. Miała brązowe włosy i tego samego koloru oczy.

Akta (na ekranie kompka ukazały się dane):
Pierwszy osobnik: Severus Snape
Płeć: jak najbardziej facet
Stan: dobry, bo nie zajęty :]
Wygląd zewnętrzny: czarne włosy, czarne zimne oczy, 1.82 m, blada skóra o prostych rysach twarzy, szczupły, nie ma mięśni (jeżeli ma to ich nie widać), ubrany w płaszcz ze śliskiego materiału, podobny do sutanny (mniej guzików, rozpięte i nie ma koloratki), czarną pelerynę (bożżż...wszystko czarne), gdzieniegdzie pojawiała się biel i czerwień, troszkę błękitu itd. Jednym słowem ciekawe ubranko, bo bardzo przylegające do ciała, przez co wydaje się (...jak typowy uke...) jak...e, nieważne...
charakter: przyszłe utrapienie Hogwardu, uczniów itd, jednak teraz spokojny i opanowany i niezbyt rozmowny, lojalny, jedna z niewielu osób, o które Lord trochę się troszczy, 'ten, który zabija bez różdzki', ma zimny głos (jeszcze tam trochę ciepełka wygrzebie)
zawodzik: nauczyciel czas przyszły, szpieg czasu brak, najmłodszy Mistrz Eliksirów czas teraźniejszy, Śmierciożerca
Motto: jeżeli jakieś jest, to wolę nie znać :]

Osobnik drugi: Luciusz Malfoy
Płeć: facet w całej okazałości
stan: no cóż, żonaty z Narcyzą
wygląd zewnętrzny: niebieskie, lodowe oczy, blond włoski, arystokratyczne rysy, szczupły, mięśnie rysują się przez ubranie, ubrany w czerń (kamizelka), koszula jest niebieska z falbanami na torsie, na szyi chusta (błękit), spodnie czarne, peleryna na zewnątrz czarna, w środku błękit (skąd ja to znam) aaa....ma 1.92m.......
charakter: spokojny, wyluzowany, dobry w tym, co robi, profesjonalista, lojalny, Lordzio się o niego troszeczkę troszczy (przywali mu zazwyczaj słabiej niż innym), głos ma pół zimny pół ciepły, czyli na granicy,
zawodzik: pracuje w ministerstwie (szybko się tam dostał), Śmierciożerca
Motto: Żyj tak, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim, bo nigdy nie wiesz, co czeka Cię jutro

Trzecia osóbka: Belatrix Lestrange
Płeć: kobieta pełną parą
stan: nic ująć, nic dodać, panna
wygląd zewnętrzny: brązowe oczy i włosy, 1.76 m, szczupła, ładna, ubrana w czarne dzwony i czarną koszulę z palącą peta czaszką, na szyi wisior nieznanego pochodzenia (pentagram do przywoływania demonów), o delikatnych rysach
charakter: walnięta wariatka o lesbijskich upodobaniach, uwielbia krew, zadawać ból, krzyki i jęki, cierpi na zespół niezrównoważenia psychicznego, podręcznikowy przypadek nienormalności, zdarza się jednak, że czasem jest miła i skora do rozmowy o normalnych tematach, jednym słowem, normalna psychopatka, Lordzio się o nią trochę troszczy,
zawodzik: Śmierciożerca pełną gębą......
Motto: Żyj i umieraj szybko (czyli tylko 2 godziny)

-Tęsknię za Koszmarnym Dworem! - Lu zaczął wymachiwać nożem.
-Przestań, a ja to myślisz nie? Jak pomyślę o moich kochanych lochach, to mnie coś ściska w żołądku.
-Mnie się tu podoba - Bell nie dała za wygraną. Popatrzyli na nią, to na siebie. Z powodu remontu w/w zamku Lord wykopał wszystkich Śmierciożerców do drugiego z większych, zdolnego pomieścić tyle narodu. To Zamek Skunksów. Czemu?? Bo jedzie tak, że oczyszczalnie ścieków ze swoimi zapachami powinny się schować, gdzie pieprz rośnie. Wszędzie są szczury i karaluchy. Kiedy Snape zobaczył laboratorium i przydzieloną mu komnatę, to zrzygał się na nowe buty Luciusza. Oberwał i przeniósł się na wyższe piętra, co wszystkich wprowadziło w osłupienie, nawet Bell. Tej nikt jednak nie popsuł humoru, bo uznała, że tak powinien wyglądać zamek. Przy okazji Snape wstrzymał produkcję eliksirów, bo za nic nie chciał wchodzić do laboratorium, mimo usilnych starań kolegów po fachu (siłą nawet się nie dało, przeklęta bestia. aka wszyscy). Życie stanęło w miejscu, na akcje szła większość ludzi, bo się nudzili. Dokładnie, to wszyscy pragnęli wrócić do starego, dobrego i zasłużonego Koszmarnego Dworu. Lord został, nadzorując remont. Większość chciała zostać, w tym Snape, ale Lord uznał, że oni będą się plątać, a Laboratorium przejdzie gruntowną odnowę. Wszyscy tęsknili również za skrzatami, które umiały słać łóżka, robić żarcie, zadbać o porządek. Dzisiejsze śniadanie tylko spotęgowało ich przygnębienie. Oczywiście wielu miało chaty, tak jak Lu, więc albo się tam zaszyli na czas remontu, albo od czasu do czasu odwiedzali cierpiących, jak Luciusz.
-LUDZIE, ZBIERAĆ MANATKI, LORD KAŻE WRÓCIĆ!!! - wszyscy jak jeden mąż rzucili się, by zabrać bagaże i wysłuchać, co ma do powiedzenia doręczyciel dobrych wiadomości. Powoli wszyscy aportowali się do zamku. Tam spotkali niecodzienny widok. Pierwsza rzecz to huśtawki. Takie dla dzieci. Dokładnie to plac zabaw. Dalej plac do ćwiczeń i parę innych pól. Snape jako jeden z pierwszych wparował do zamku. Jako, że nigdzie nie widział Lorda, skierował się ku lochom. Co jak co, ale mieszkanie w tamtym zamku pozwalało wiele do życzenia. Teraz jednak obserwował, jak zamek się zmienił. Był większy nawet od Hogwardu, z jakieś trzy razy. Podszedł do drzwi, gdzie powinna być jego komnata. Otworzył znajome, rzeźbione drzwi i stanął jak wryty, upuściwszy torbę. Komnata była dużo większa od normalnej wielkości. Była w odcieniach czerni bieli, zieleni i czerwieni. Przy jednej ścianie stały półki na książki. Dalej łóżko z...!!baldachimem!!, komoda, w kominku palił się ogień.
-To jeszcze nic, idź zobacz laboratorium - cichy, lodowaty głos odezwał się przy jego uchu.
-Panie! - Snape odskoczył, odwracając się do Lorda.
-Taaa....to idziesz, czy nie? - Lord odwrócił się i poszedł w kierunku innych drzwi znajdujących się w komnacie.
-Laboratorium jest połączone z twoją komnatą i z korytarzem. Nie będą ci wbiegać do pokoju, by znaleźć się w laboratorium - pchnął drzwi. Snape podszedł do Lorda, a ten widząc go, zszedł mu z drogi i gestem zaprosił go do pracowni. I tam przeżył następny szok. Laboratorium było ogromne, białe, niemal sterylne. Można by było rzec, że ten, kto robił tu porządek, był pedantem. Snape od razu je polubił. Było tu przyjemnie tak, jak w komnacie. Spojrzał na Lorda.
-Panie, mam się od razu wziąć do pracy, czy zaczekać z tym?
-Widzę po tobie, że się spodobało, poczekaj i chodź za mną, wszyscy powinni być w głównej hali - idąc za Lordem, nasunęło się mu pytanie. Wiele się tu zmieniło, ale jednego nie mógł zrozumieć.
-Panie?
-Taaak - powiedział to jakby zmęczonym głosem.
-Po co ten plac zabaw, przecież tu nie ma dzieci? - na to pytanie Lord wyraźnie się ożywił.
-Zobaczysz, wyjaśnię za chwilę - Snape się mu przyjrzał. Zmienił się. Bardzo. Był największym z Mrocznych Lordów. I najmłodszym, który tak szybko doszedł do władzy. Czerwone jak krew oczy uznawały tylko cierpienie za przyjemność. Jego włosy były gęste i długie. Sięgały do kolan. Białe jak mleko, rozwiane, przedziałek szedł z prawego boku. Parę pejsów spadających na czerwone, wężowe oczy z lewej aż się prosiło, by zebrać je za ucho. Nos akurat, usta też z białymi zębami, twarz była podłużna, trójkątna, ale go nie szpeciła. Raczej dodawała uroku. Uszy....one były jak u elfa. Nie, złe określenie, jak u demona. Był wysoki. Jakieś 1.97 m. Cera brązowa, rysy widoczne, ostre. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jego strój. Koszula, czarna, była zapięta na guzik, znajdujący się pod klatką piersiową. Pod koszulą był nagi i było widać umięśniony brzuch, pępek i klatkę. Kołnierzyk koszuli był duży, spiczasty, przez podmuch wiatru lekko głaskał policzek. Rękawy, były długie, teraz podsunięte do łokci, odsłaniały długie palce (szpony) i umięśnione ręce. Spodnie były proste, mugolskie dźinsy, lekko wytarte na kolanach, z łatą czaszki i przylegające do nóg, ukazujące zgrabne pośladki. Klepnął się w głowę 'idioto o czym ty myślisz'. Lord uśmiechnął się. Weszli do sali. Wszyscy patrzyli na Lorda ze zdziwieniem. No fakt, naprawdę się zmienił. Stanął przy krześle, Nagini 'białe utrapienie wszystkich' oplotła się wokół jego nogi. Kontrast pomiędzy białym, a czarnym 'wygląda naprawdę seksi '- taa, chyba puścił swoje myśli, bo teraz biegły jak stado wściekłych psów, zdolnych rozerwać wszystko w zasięgu...głowy.
-Moi drodzy Śmierciożercy, mam nadzieję, że zamek się podoba? - Lord uśmiechnął się zimno, słysząc entuzjastyczne odgłosy zadowolenia - Sale tortur są większe i mają więcej narzędzi, są sale do ćwiczeń, różnych gier i...są jakieś pytania?
-Panie! - jeden z mężczyzn klęknął.
-Taak...
-Wybacz moją ciekawość, ale po co jest ten plac zabaw, przecież tu nie ma dzieci? - wszyscy ucichli. Lord milczał jakieś parę minut.
-Dzieci nie ma, ale będą....macie przyprowadzać je, w końcu są dziećmi Śmierciożerców, znają fach, będą dobre, albo nawet lepsze od swych rodziców....chcę, albo nie, każę wam je przyprowadzać....zresztą trochę śmiechu wam nie zaszkodzi, a dzieci ponoć umieją rozwiać wszelkie smutki....ci, co ich nie mają, kiedyś będą mieć, to chyba jasne, że u wszystkich po pewnym czasie odzywa się instynkt rodzicielski...acha, dzieci będą tu bezpieczne, żadna krzywda im się nie stanie. Są, powiedzmy to tak, pod moją opieką... a teraz rozejdźcie się, róbcie co chcecie i poznajcie zamek - odszedł, głaszcząc Nagini.
-Uch, ale przemowa - Lu się zasępił - jakoś nie wierzę, żebym miał dzieci.
-To co, idziemy pierwsze oglądnąć? - Bellatrix skoczyła Severusowi na plecy
-Myślę, że przejdziemy się do góry, a dół zostawimy na wieczór...- Snape trzymał Bell mocno.
-Uu, a nie lepiej od razu lochy?!! - brązowe włoski pogłaskały szyję.
-Nie, Sev dobrze myśli, oglądniemy je później, jak wszyscy to już zrobią, wtedy będzie najlepiej - Lu machnął peleryną i wszedł na wysokie schody - To jak, idziemy?
-Szczerze, to ja lochów oglądać nie będę, w końcu tam mieszkam, zwiedzę je kiedy indziej.
-No, dobra, ale teraz nas nie opuszczaj, oki? - Bell zaczęła gadać słodkim głosikiem.
-Oki, niech ci będzie - dalej ją trzymając, wlazł na jeden schodek - Złaź ze mnie.
-Nie chce mi się.
-Ale mi się chce - i z importem zrzucił ją na pupę.
-Ała, to bolało.
-Wiem, chodźmy - fakt, zamek się mocno zmienił. Później się rozdzielili i Snape poszedł wprost do laboratorium. Siedział tam do 24, po czym wstał. Parę eliksirów się warzy, ale wyprzedził z potrzebami na eliksiry. Miał talent, trzeba to przyznać. Wstał, rozciągnął się tak, że parę kości skrzypnęło. Wyszedł i skierował się ku głębszym lochom. On mieszkał w lochu, ale te właściwe lochy były głębiej, a schody, które tam prowadziły, były w holu i u niego .Były dźwiękoszczelne, więc hałasy i krzyki tu nie dochodziły. Zszedł to sali tortur. Była wielka, większa od laboratorium. I była lepiej wyposażona. Dotknął żelaznej dziewicy. Stare, dobre urządzonka. Spojrzał w otwór na oczy. Zobaczył niebieskie, pełne bólu. Widać Lord się nie nudził. Rozpoznał te oczy. Jego kochanka też została. Biedula, nie wiedziała, na co się porywa, łącząc się w ten związek.
-Ta mała dziwka powoli zaczyna śmierdzieć. Trzeba się trupa pozbyć - ciche szepnięcie przy uchu wywołało dreszcze.
-Lordzie - popatrzył w te czerwone oczy. Lord otworzył dziewicę, trup wyleciał z hukiem. Był cały w małych rankach, dziurkach. Szkoda, bo ona ładna była. Pamiętał, jak się śmiała. Ciepły, nie pasujący tutaj głos.
-MOBILIARBUS - Lord krzyknął i ciało znikło. Odwrócił się do Seva - Powiedz mi Severusie, nie masz dzieci?
-Nie, panie i chyba mieć nie będę.
-A szkoda, twój ojciec będzie zawiedziony, ale chyba problem się rozwiąże -Sev popatrzył na Lorda zdziwiony. Ten podszedł do niego, stał bardzo blisko. Severus poczuł, że więcej cofać się nie może, bo uniemożliwia mu to jakieś krzesło z wysuwanymi ostrzami. Miał teraz twarz swego pana blisko, bardzo blisko. Czuł jego oddech na twarzy, nawet nie zauważył, kiedy położył białą rękę na jego klatkę. Poczuł jak umięśnione ręce łapią go za twarz. Przyciągają go. Pierwsze wrażenie to te, że usta Voldemorda są ciepłe i miękkie, delikatne. Drugie - to, że język Lorda jest płaski i rozdwojony na końcu, jak u węża. Oplatał jego język, dotykał podniebienia. Przez kręgosłup przechodziły dreszcze. Lord swoją rękę przeniósł na plecy Seva, drugą odpiął kołnierzyk i położył na plecach. Oderwali się od siebie. Sev otworzył oczy, napotkał czerwone spojrzenie. Przygryzł wargę, a ręce wsunął w białe kosmyki. Były miękkie. Lord schylił się i liznął białą szyję. Zaczął ją całować i ssać, przysłuchując się cichym jękom Severusa.
-Panie, coo..robisz? - drżąc, jęknął. Lord między jednym pocałunkiem, a drugim cicho syknął.
-Uwalniam cię od problemu, Severusie - oderwał się od szyi, zapiął kołnierzyk, przybliżył się do ucha - dasz mi potomka......-Sev zdębiał. Tylko jeden sposób pozwalał na potomka. Seks. Czysty i doskonały w swej naturze akt, pozwalający osobom tej samej płci na potomków. U kobiet ciąża wygląda normalnie, normalnie też rodzą. U mężczyzn zamiast wielkiego brzucha, pojawia się taka żółta kulka, którą widać. Brzuch tylko trochę się zaokrągla. Poród jest niestety trochę nieprzyjemny. Dziecko, żeby wydostać się musi rozerwać brzuch rodziciela. Jest pełno krwi i dużo bólu. Ale przeżywają, bo rozerwany brzuch się zrasta. Oczywiście, czasem zdarzają się komplikacje, ale dzięki udzielonej fachowej pomocy, przeżywają. Kilkunastu Śmierciożerców jest w takim związku, mają dzieci. Poczuł lekkie muśnięcie. Lord wyszedł. Sev stał jeszcze trochę, po czym zrobił to samo. W komnacie rozłożył się na łóżku i zasnął. Śniło mu się dużo.....bardzo dużo......


c.d.n.
no i jak, podoba się? :]











 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 18 2011 18:35:53
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Yaoja (anchel_gabrys_nyu@buziaczek.pl) 17:59 18-08-2004
Pomysł z dziećmi jest dość makabryczny XD, ale fajny. Przypomina alien\'a (ja koffam alien\'a smiley)
mada (Brak e-maila) 22:52 31-08-2004
tyyy no wiesz ja mam czasem niezłe pomysły ale czytają to zauważyłam że zrobiłam parę błędów. Ale to nic:]to fikcja wiec różni się bardzo od kanonu. Nie mnijcie mi tego za złe ale chyba moja obietnica straciła sens:[ nie mam serca do tego a bez serca fik jest oklepany. Przykro mi...ale ciesze sie ze komuś się to podoba naprawdę*autorka rumieni się jak jabłuszko* dziękuję
Yaoja (Brak e-maila) 16:59 04-09-2004
Hje hje hje smiley A na końcu pisze coś o 2 serii... Czy to jest jeszcze aktualne? smiley
pank vel quiet (Brak e-maila) 17:33 07-09-2004
A mi sie podobalo. Szczegolnie dlatego ze krotkie. ale i tak ledwo skonczylam przeczytac zanim mnie z kompa brutalnie wykopsano. troche nie kapisze koncowki ale to nic - jakos sobie poradze. a na 2 serie i tak czekam cierpliwie, bo wierze w ciebie. i pamietaj - nigdy nie mow nigdy.
ps. uwielbiam czytac slashe. wzbudzaja we mnie dzikie kwiki smiechu i radosci. a juz szczegolnie opisy stosunkow seksualnych i tego co kto komu zrobil. az mi sie przestaje chciec uczyc chemii
mortex (Brak e-maila) 20:16 06-11-2004
hej widze że sie nasz quiet wpisał smiley to ja smiley smiley smiley supcio tylko też tej końcówki nie czaje ale czekam na te 2 cześć bedzie spox jupi!!!
Ash Night (ash.night@op.pl) 15:04 14-01-2005
Cooooool!!!
Mam jedno małe ale. Nie lepiej by bylo Lordowi dać krótkie włosy. Jakoś nie moge go sobie wyobrazić ( a wyobraznie mam niezlą i sadystyczną hehe ). Jesli juz poród ma być makabryczny to może by wprowadzić gwałt. Wyobrażcie to sobie. Sev z rozszerzonymi żrenicami przywiązany do łóżka, a Lord wsadza mu reke w spodnie....
Tina (Brak e-maila) 11:44 29-12-2005
Głupkowate, ale ujdzie...
mili (guleczek1@wp.pl) 18:24 29-03-2006
ja chce jeszcze!
(Brak e-maila) 01:45 23-04-2006
Beznadzieja
somebodysmiley (Brak e-maila) 21:16 25-04-2006
faaaajne...smiley
Kokoszki (Brak e-maila) 11:56 30-05-2006
Nie przejmuj się beznadzieją...Wszystko o Volcie jest fajne! Snape tez jest fajny
Pathriel (Brak e-maila) 23:36 12-05-2007
To opowiadanie jest koszmarne! Masa błędów, literówki, ortograficzne, "se" - które mimo, iż jest obecnie w słowniku nie używane jest przez pisarzy.
Jeśli masz potrzebę, pisz aczkolwiek nie torturuj swoją pseudo-twórczością innych.
Pomysł być może nie najgorszy, ale bez śladu jakiegokolwiek rysu charakteru, tożsamości bohaterów. Do opisywania aktów nie masz talentu, więc proszę PRZESTAŃ :/ z trudem zmęczyłam to opowiadanie do końca... Mimo pochlebnych opinii innych zastanów się nad wynajęciem bety która pomoże Ci pozbyć się błędów.
W przeciwieństwie do innych na ciąg dalszy czekać nie będę, gdyż dla mnie Twój wywód jest bzdurą zarówno gramatyczną jak i merytoryczną.
Olga (Brak e-maila) 14:24 06-08-2007
Hmm... pomysł nawet w pąpeczkę, ale nie masz dobrego stylu smiley ciężko się to czyta ze względu na stylistykę. Może tylko mi nie pasuje twój sposób pisania, ale mogłoby być lepiej smiley
Valedictory. (maggie.mayumi@gmail.com) 14:50 15-03-2010
Nie podobalo mi się.
Zdecydowanie nie.

Nie wiem jak możesż nie zwracac uwagi na tak rażące błędy ortograficzne, stylistyczne oraz językowe.
Cóż... Nie będę strzępić języka, a w tym przypadku - klawiatury.

Opowiadanie beznadziejne, przykro mi.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum