ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Słodycz cierpienia |
Każdy z was pewno kiedyś był w szpitalu i doświadczył mniej bądź bardziej czułej opieki lekarskiej. Ci pracownicy służby zdrowia w białych kitlach którzy chodzą od sali do sali sprawdzając czy jeszcze żyjesz. Właśnie tak albo mają to kompletnie gdzieś i tylko przechadzają się by odwalić swoją robotę. Cóż ale zdarzają się i tacy którzy zajmują się swoimi pacjentami wyjątkowo czule i z taką pasją iż jest to niemal dziwaczne. Dziwić się potem że chodzą plotki na temat takich ludzi? Nie dziwota. Właściwie co ja siedemnastoletni chłopak mogłem wiedzieć o cierpieniu? Byłem tylko nastolatkiem który trafił do szpitala z powodów niemal niewiadomych. Wtedy wiedziałem tylko że cierpienie jest czymś...doznaniem...uczuciem od którego uciekamy, a gdy ono nas dopadnie jest z nami naprawdę źle. I tak oto znalazłem się w szpitalu st.Cecil w Manchesterze, a razem z tym faktem po raz pierwszy miałem przekonać się czym naprawdę może być cierpienie. Czy to przez fakt że uznany za wariata trafiłem do psychiatryka? Może...
Pierwszy raz jego twarz ujrzałem pierwszej nocy, gdy nie mogłem zasnąć. Tak to jest ze szpitalami psychiatrycznymi iż nie czuje się tam człowiek bezpiecznie...jak można czuć się dobrze w domu pełnym świrów i innych typów z pod ciemnej gwiazdy? Ja nie byłem jednym z nich i w tym tkwił cały problem. Myśli zaprzątały moją głowę , sprawiając iż sen poszedł precz. A podobno ważnym jest by zapamiętać ten pierwszy sen w nowym "domu". A ja? A ja leżałem gapiąc się w przeszkloną szybę mojego pokoju, która prowadziła do obszernego korytarza w kolorze groszkowej zieleni...właściwie cały mój pokój był wymalowany na zielono co drażniło mnie niemiłosiernie....nienawidzę zieleni. I właśnie wtedy gdy dochodziła późna godzina usłyszałem kroki. Stawały się one coraz głośniejsze, aż w końcu dojrzałem kto o tak późnej godzinie wędruje korytarzem szpitala im. st.Cecil. Był to jeden z lekarzy pełniących nocną zmianę. Nie znałem go jednakowoż przykuł moją uwagę przez swój specyficzny wygląd. Długie, czarne włosy związane w kucyk opadały na plecy, na nosie miał okulary ale jednak wydawał się mieć szaleńcze powodzenie u dziewcząt...i jego oczy. Serce zabiło mi mocniej ze strachu gdy zatrzymał się spoglądając w moją stronę...chyba zauważył że nie śpię. A cóż ja mogłem zrobić? Zwarłem mocniej oczy i udawałem że śpię no bo nic innego zrobić nie mogłem. Chyba nie uderzę lekarza za samo to iż się na mnie patrzył? Nie raczej nie...Gdy już otworzyłem oczy jego nie było a w szpitalnym skrzydle ponownie nastała cisza przerywana jedynie pokrzykiwaniami jakiegoś wariata który spać nie mógł a i oczywiście musiał spróbować wyrwać się z więzów którymi przykuty był do łóżka. I tylko to mi towarzyszyło gdy zapadłem w sen...wraz z jego twarzą przed oczami i tym dziwnym uśmiechem. Niepokój? Tak...to było to.
Tej nocy nie spałem zbyt spokojnie. Śnił mi się ów doktor, który ciągle na mnie spoglądał. To nie był najprzyjemniejszy sen chociaż gdyby się tak nad tym zastanowić można by dojść do innego wniosku. Był tylko on, ja i zamknięta sala zabiegowa. I tylko ten obraz zachował się z mojego snu gdy tylko otwarłem oczy o poranku. Światło słoneczne padło mi na twarz, sprawiając iż poczułem nie przyjemne mrowienie między oczami. Moja ręka instynktownie powędrowała ku oczom by zasłonić je przed nachalnym słońcem które próbowało wyrwać mnie z łóżka. Właściwie mógłbym tak leżeć i cały dzień gdyby nie głos który odbił się echem w mojej głowie.-Nicholaus Vayne? -To było pytanie na które znałem odpowiedź tylko ja oraz moja kartoteka zamieszczona w aktach szpitalnych. Rękę z oczu zabrałem i niemal nie mogłem złapać tchu. Stał przede mną ten sam mężczyzna który prowadził obchód tej nocy i który potem towarzyszył mi we śnie. -T...tak- Wyjąkałem. Na jego twarzy zagościł niemalże sympatyczny uśmiech. Czemu wtedy się przeraziłem? Nie mam pojęcia,,,jednak ten strach sprawił iż nie mogłem powiedzieć wtedy nic więcej...nic a nic zupełnie.
-Tak więc witam w szpitalu st.Cecil. Nazywam się Jared Sanes i będę Twoim lekarzem prowadzącym. Mam nadzieję iż będzie się nam dobrze współpracowało. -Kolejne słowa dobyły się z jego ust a przerażenie we mnie przerodziło się w niepokój. Miałem złe przeczucia co do tego mężczyzny. Skinąłem mu jedynie głową nic nie mówiąc i próbując ukryć zmieszanie, a on tam sobie po prostu był Był zwykłym lekarzem...który budził we mnie cholerny niepokój.
Właściwie kiedy pierwszy dowiedziałem się co jest nie tak? A właściwie czemu dreszcze przechodziły całe moje ciało na jego widok? Już wam powiem. Dni mijały spokojnie i wydawało się iż jest to całkiem normalny lekarz. Codziennie przychodził na obchód, czasem powiedział kilka dobrych słów. Czułem się przy nim jak niemal przy starszym bracie bo trzeba to podkreślić iż był bardzo młody, zaledwie jakieś dwadzieścia trzy lata co tak bardzo nie kolidowało z moimi siedemnastoma. Właściwie można powiedzieć iż w tym szpitalu powoli zaczynałem czuć się dobrze. Chociaż czasem ciarki przechodziły moje całe ciało aż od członka po sam czubek głowy. Gdy tylko przypadkiem niby musnął moją dłoń czy policzek, cały wrzałem jednak nie ze złości....raczej ze skrępowania. To wszystko sprawiało iż powoli przywiązywałem się do tego starszego brata któremu wszystko mogłem powiedzieć. Jednak skąd mogłem wiedzieć iż nasze relacje zajdą tak daleko?
-Nicholaus- Rzuciła pielęgniarka wchodząc do pokoju.- Doktor prosi Cię do gabinetu zabiegowego!- Stwierdziła i otworzyła drzwi. Niechętnie zwlokłem się z łóżka ponieważ był wieczór, i udałem się wraz z nią do owego gabinetu gdzie już czekał na mnie Jared.
-Pan wzywał?- Spytałem tonem niemal uczniaka. Zawsze na twarzy doktora pojawiał się wtedy uśmiech. Czuł się niemal jak nauczyciel który ma pod sobą ucznia który musi go słuchać. Właściwie tak czy siak musiałem się go słuchać bo nie miałem innego wyjścia, no ale tak to jest z ludźmi- każdy lubi co innego. Drzwi za sobą zamknąłem i wszedłem dalej. Ów gabinet nie był wielki. Było to pomieszczenie szerokości właściwie siedmiu metrów na jakieś sześć. Były w nim żaluzje, sprzed, stół do badań czy półki z lekarstwami. Drzwi zamykały się od środka i gdy tylko nacisnęło się specjalny przycisk nikt nie miał prawa ich otworzyć. Właśnie to zrobił on. -Witaj witaj Nicholausie, cieszę się że przyszedłeś. Wejdź i usiądź.-Uśmiech z jego twarzy nie schodził. Zasiadłem na łóżku na którym zwykle siadałem. Od drzwi oddzielała je zwijana kotara która w tym momencie była rozsunięta tak iż nie dało się dojrzeć co było po drugiej stronie. Właściwie nie przejmowałem się niczym zbytnio. Doktor przysiadł koło mnie uśmiechając się niemalże czule- Jak się dzisiaj czujesz? -Spytał unosząc palcami mój podbródek do góry. Dziwiły mnie te gesty jednak nie sprzeciwiałem się im jedynie czerwieniąc się niesamowicie.- Dobrze doktorze. Wszystko jest dobrze a i nawet pielęgniarki wydają się być milsze- Rzuciłem jak zwykle tonem przyjaznym. On za to jeszcze bardziej uśmiechnął się. Nie wiem właściwie czemu ale intensywna szarość jego oczu rozbudziła we mnie coś do czego nie chciałem się przyznać. Mój członek zesztywniał unosząc się powoli do góry. Niemalże spłonąłem rumieńcem ręce układając w taki sposób żeby nie dojrzał tego co ukryć się starałem. Wzrok spuściłem mając nadzieję iż stwierdzi iż to jak zwykle przez jego aż za czuły gest. Jednak on nie dał się zrobić na głupka i rzucił.- Peryskop w górę!- Po czym roześmiał się i rozsunął moje ręce co zdziwiło mnie bardzo. -Co pan robi?- Pytanie padło z moich ust. Właściwie nie odpowiedział tylko dalej gapił się na moje krocze. Nie spłonął rumieńcem tak jak ja, jednak powiedział. -Zmierzymy Ci temperaturę...-Właściwie nie zająknął się ani odrobinę przy tych słowach. Nic a nic. Właściwie dlaczego miałby mi mierzyć temperaturę? Tak czy siak zdjąłem koszulkę i począłem się rozglądać. Poszedł po termometr. Chwila wydawała się trwać wiecznie, jednak on wrócił i rzucił.- Nie o koszulkę mi chodziło. Ściągnij spodnie.- Rzucił z uśmiechem i pokazał mi termometr. Był on trochę inny od tych które znałem no ale cóż.- Jak to spodnie?- Czy już wtedy wiedziałem co miało się stać? Możliwe. - Temperaturę można mierzyć na trzy sposoby. No już zdejmuj spodnie.- Powiedział stanowczo jednak dalej z tym swoim uśmiechem. Nie wiedziałem co zrobić. Cały niemal czerwony i rozgrzany ze wstydu ściągnąłem spodnie i położyłem się na łóżku rozkładając nogi. No teraz już nie miałem jak ukryć członka który sterczał do góry niczym maszt na którym miała zawisnąć flaga. A on dalej się uśmiechał. -Jeśli Ci to pomoże zamknij oczy -Rzucił ciepło. Właściwie czemu nie miałem go posłuchać? Posłuchałem i oczy zamknąłem. Nagle łóżko zaskrzypiało, usiadł koło mnie jedną ręką sięgając do mojej nogi co by bardziej ją rozchylić. Niemal czułem chłód lodowatego termometru który zaraz miał znaleźć się we mnie.- Spokojnie- Przed wszystkim usłyszałem tylko jedno, a po chwili przygryzłem wargi gdy termometr powoli zagłębiał się we mnie. Tak raczej nie wyglądało zwyczajowe mierzenie temperatury....prawda? Raczej nie wsuwa się i nie wyciąga po kilka rasy termometru? -P..panie doktorze co pan robi?- Spytałem otwierając jedno oko. Nie dość że obnażony to właściwie byłem wtedy odarty z resztek godności. On tylko przyłożył palec do ust i nachylił się nade mną.- Nie martw się o nic.-Stwierdził i rękę położył na moich oczach po czym dalej manewrował w taki sposób termometrem iż nie miałem już wątpliwości co się dzieje. Nie wiem nawet ile czasu zajęła mu ta...."pieszczota"? Nie wiem tak czy siak gdy na chwilę przestał jedno oko otworzyłem ponownie i co zobaczyłem? Zdejmował koszulę. Właściwie nie mogłem nic zrobić. A może nie chciałem? A jeśli tak to podstawowe pytanie brzmiało "dlaczego"? Rękę w pięść zwarłem żeby uspokoić nerwy. Rozbierał się! Czy on?! Tak...ale dlaczego dalej tego nie pojmowałem? Oczy zamknąłem modląc się żeby był to sen, jednak nie to nie był sen. Nagle poczułem dłoń...która ujęła mojego członka. Instynktownie podwinąłem kolana a żeby obronić się przed najeźdźcą jednak słowo z mych ust się nie dobyło. On to zrobił. Najpierw na samym szczycie poczułem coś mokrego...był to niewątpliwie język który niemal jak bicz smagał sam koniec mojego nabrzmiałego członka. Nie patyczkował się ze mną o nie. Po chwili cały mój penis znalazł się w jego ustach.Z łatwością rozchylał moje nogi a gdy zacisnąłem ręce na jego głowie wydawało mi się iż mimo zajętych ust śmieje się. Jego ruchy były zdecydowane...zdecydowanie miały one sprawić ból. Ale nie taki ból jaki czuje się gdy rozetniesz sobie skórę nożem przy krojeniu ogórków czy gdy kot podrapie cię po nodze. O nie...był to inny ból... -Doktorze!- Wydałem z siebie jęk niemal błagalny. Błagałem żeby przestał...żeby to w końcu się skończyło. Jednak najlepsze miał zachowane dla mnie na koniec. Po kilkunastu minutach przestał. Niemal nie mogłem złapać oddechu. W tym momencie leżał na mnie...leżał i uśmiechał się...a ja miałem w oczach łzy bólu. Pogłaskał mnie czule po głowie i rzucił- Właśnie tak Nicholausie.- Nagle zrobił coś co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej niż sam fakt iż mój doktor przed chwilą zrobił mi loda... teraz niczym wydawało mi się iż ręką bawił się moim przyrodzeniem...zdecydowanie czymś dziwniejszym wydało mi się to iż jego usta zwarły się z moimi i poczęły mnie całować tak jak nawet ja nigdy nie całowałem się z dziewczyną. Nie wiem właściwie czemu wtedy to zrobiłem ale objąłem go ramionami i przywarłem do niego...a on wykorzystał moment. Gdy już poczułem się bezpieczniej on wyciągnął gwałtownie termometr z pomiędzy moich pośladków i wszedł we mnie...wszedł tak gwałtownie iż chciałem krzyknąć jednak jego usta dalej niczym knebel zamykały moje całując mnie namiętnie niczym ukochaną kobietę. Po oczach poczęły spływać mi łzy bólu. Cierpiałem...niewyobrażalnie cierpiałem gdy wchodził we mnie i wychodził zadając mi piekielne katusze. Gdy jego usta oderwały się od moich nie mogłem przestać krzyczeć...nie był to jednak głośny krzyk a raczej taki który mógł usłyszeć tylko on. Słyszałem jak dyszy z podniecenia...jak jęczy za każdym razem gdy wchodzi we mnie. Sprawiało mu to rozkosz. Jego czarne włosy opadły mi na twarz zmuszając mnie do zamknięcia oczu. Właściwie wtedy poczułem wilgoć w środku....a on opadł na mnie oddychając głośno. -Doktorze? - Wyjąkałem niemal w szoku. Byłem przestraszony a jednak jakaś cząstka mnie która nie chciała się do niczego przyznać chciała by kontynuował. Doktor Jared uniósł głowę i uśmiechnął się do mnie kładąc mi rękę na policzku.-Właśnie tak mały...kocham Cię -Rzucił po czym jego głowa spoczęła na mojej piersi. Przez długi czas gdy tak leżeliśmy nie mogłem...nie chciałem pojąć do czego właśnie doszło ani co powiedział..Kochał mnie? NA to wyglądało. Resztę nocy spędziłem właśnie tam.
Od tamtej pory takie wizyty poczęły się powtarzać, i mimo tego iż się buntowałem on i tak brał to czego chciał. Gdy tak teraz na to patrzę jest mi wstyd...ale jestem z nim i właśnie teraz gdy najbardziej go potrzebuję on jest ze mną. Nie rodzice którzy po oddaniu mnie tutaj zapomnieli o mnie, nie znajomi którzy wzięli mnie za świra...o nie. Tylko on mi został...
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|