ŚCIANA SŁAWY |  Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek 
 
  |   
 POLECAMY |  Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
 
    
    
  |   
 | 
 Witamy |  
 | 
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy 
 |   
 Mój słodki obłęd... 1 |  
 Na wstępie: Dla Yoan, która sprawiła, że ci, których zabrakło-powrócili i dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego. Dziękuję<(^.^)> 
 
 
 
To jest nasz ostatni głęboki pocałunek.... 
 
 
- Iason...Ty głupcze!... - odłamki szkła wbiły się w jasną skórę Blondie. Krew coraz szybciej barwiła biel jedwabnej rękawiczki. 
Raoul zacisnął mocniej dłoń i oparł się o szybę. Wciąż było widać słupy dymu i gruzu. Gdzieniegdzie, wybuchały jeszcze generatory. 
Lodowaty kryształ, którego dotykała twarz, wydawał się być jedyną osłoną przynoszącą jej ulgę. 
- Tak bardzo go kochasz?...Tak BARDZO?!! - histeryczny krzyk wydobył się z jego ust. - Teraz już nic nie będzie takie samo, nic. 
Raoul chwycił się za głowę, a mianowicie za włosy, farbując je tym samym na odcień bladej purpury. Po chwili przetarł dłonią po szybie 
i opadł na kolana, zostawiając na białej tafli smugę, czerwoną smugę. 
- Przez ciebie płaczę... dla ciebie płaczę. A ty i tak tego już nie docenisz... nigdy nie doceniłbyś... przez niego. Przez tą SZLAME! Tego twojego 
Pieprzonego MIESZAŃCA!!! – kolejny, głuchy krzyk, ujrzał światło dzienne-a może miał ujrzeć? Nagle krótkie spojrzenie padło w 
stronę ziemi. Może nie tyle jej, co ciemnej plamy, jaka się tam znajdowała. Krew zmieszana z łzami...Oto pamiątka ostatniej chwili 
spędzonej z Iasonem. Bo przecież byli jak krew i woda. Żyli obok siebie, uzupełniali się nawzajem, istnieli obok siebie, a jednak nie mogli 
się połączyć. To groziłoby katastrofą, ale tylko w odczuciu Iasona, bo to on był krwią. Był tak samo dumny i niezbędny. Może i woda jest 
niezbędna do życia, ale krew... czyż nie jest cenniejsza? 
- Krwią...Iasonie Mink, byłeś krwią. - powiedział cicho, prawie niesłyszalnie, sam do siebie. Odchylił głowę do tyłu. Teraz można było zobaczyć, 
jak płacze jedna z najbardziej zimnych i zdawać by się mogło niedostępnych osób. Po prostu płakał, a to był widok niezwykły. 
- Panie Raoul! - dobiegł z za drzwi jakiś głos. - W Dana Bahn był wybuch, melduję, że wszystko zostało zniszczone. Jupiter kazał wysłać tam naszych. 
Postąpiliśmy zgodnie z jego rozkazami...Panie Raoul? 
Blondie nie był za bardzo zainteresowany, tym, co mówi mężczyzna. Odbijało się to od niego, jak gumowa piłka rzucona przez dziecko w ścianę. 
Jednak gdzieś podświadomie słyszał głos, głos, który próbował do niego przemówić. Skierował swój wzrok na młodego chłopaka, stojącego 
przed nim. 
- Czy wszystko w porządku? Nie wygląda pan najlepiej.. 
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - przerwał chłodno zielonooki. 
- A-aa.. tak...tak - zmieszał się. - Pan Mink ma za trzy godziny, bardzo ważne zebranie w sprawie klasyfikacji nowych Zwierzątek. Kazał sobie 
przypomnieć. Na domiar złego nie mogę się z nim w żaden sposób skontaktować, więc pomyślałem, że może pan będzie wiedział gdzie on 
jest. - zakłopotał się. 
- Pojechał do Dana Bahn... - padła krótka odpowiedź. 
- CO?!!! Przecież tam była Eksplozja!!! - wybuchł młodzieniec, po chwili jednak opamiętał się, a raczej opamiętało go zimne spojrzenie.-A co 
jeśli... 
- Dosyć! Jadę tam. - ponownie przerwał Blondyn. 
- Ale nasi ludzie już... 
- Powiedziałem, że pojadę sam. Jeśli nie zdążę na konferencję, proszę powiedzieć, że mam ważne spotkanie, którego nie mogłem przełożyć. 
- Chwileczkę! Nie może pan tak wyjść! - krzyknął młodszy Blondie, jednak w odpowiedzi usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. 
,,A więc Jupiter już wie...mogłem się tego domyślić. W sumie, czego się spodziewałem myśląc, że nie dowie się tak prędko. Gdyby nie 
wiedział, nie byłby sobą, a to z kolei nie jest możliwe." Tylko tyle był w stanie wydusić z siebie podczas podróży do Dana Bahn. Rozmyślał 
o tym, czy Blondie naprawdę zginą. To bolesne ukłucie w sercu, na widok katastrofy, nie było przypadkowe. 
- Iason, przecież ty, TY nie mogłeś tak po prostu zginąć... - wyrwał się z zamyśleń. 
Zbliżał się wieczór. Po wyjściu z promu, powitały go piaski Bahn. Akurat zbliżała się zamieć. Promienie zachodzącego słońca, drażniły 
opuchnięte i załzawione oczy. Zwrócił wzrok w ich stronę i patrzył w ich oślepiający blask. Nic bardziej nie mogło już zaboleć...nie powinno. I 
tak by nie zdołało...Wiatr robił się coraz silniejszy. Było mu zimniej. Ruszył na przód, w głąb ruin, zawiązując pasek od płaszcza, by ten nie 
rozwiewał się. Nagle jego oczy zrobiły się większe, a źrenice rozszerzyły się... 
- Chip...CHIP, TO JEST TO!!! - wykrzyczał, sięgając do kieszeni po małe urządzonko. 
 
 
The End vol.1 
by Ila 
 
 
 
 
 
 
 |  
  |   
 Komentarze |   
 Dodaj komentarz |  
 | 
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
 |   
 Oceny |  
 | 
 Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
  Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny. 
 Brak ocen. 
 |   
 | 
 Logowanie |  
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa. 
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij  TUTAJ.
  
 |   
 Nasze projekty |  Nasze stałe, cykliczne projekty
 
    
  |   
 Tu jesteśmy |  Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
 
    
  |   
 Shoutbox |  Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Archiwum
 
 |   
 |