The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 00:41:53   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Purple eyes 1
Uniwersytet w Tanagurze.
W szatni panował gwar. Młodzi chłopcy prowadzili zacięte dyskusje na temat właśnie rozegranego meczu koszykówki. W pomieszczeniu unosiła się ciepła para, a rozmowom towarzyszył szum wody dobiegający z części z prysznicami. Zielonooki blond włosy młodzieniec podszedł do myjącego właśnie włosy przyjaciela mijając po drodze półnagie ciała intensywnie pachnące perfumami.
- Znowu wygraliśmy. - rzekł klepiąc go po plecach. - Jeszcze dwa takie mecze i przejdziemy do finału.
- Gdyby nie ty, nie wygralibyśmy. - odpowiedział drugi blondyn uśmiechając się do towarzysza. - Masz wspaniały refleks, Raoul.
Raoul roześmiał się serdecznie, słysząc tą pochwałę.
- Daj spokój, Iason. Dobrze wiesz, że w tej dyscyplinie jesteś niezrównany i zwycięstwo możemy zawdzięczać właśnie tobie.
- Jasne, jasne...lepiej podaj mi szampon.
Raoul sięgnął po zielona buteleczkę stojącą na półce obok niego i podał Iasonowi przyglądając się jednocześnie jego smukłej, wysportowanej sylwetce. Woda i piana spływały po idealnie wyrzeźbionych mięśniach rozbudzając fantazję zielonookiego.
- Może lepiej sam umyję ci włosy? - spytał z przekornym uśmiechem Raoul. - Albo chociaż plecy. Hm? - mówiąc to przejechał namydlonym palcem wzdłuż kręgosłupa przyjaciela. Lubił dotyk jego skóry. Była aksamitna, delikatna.
- Nie kuś. - powiedział Iason delikatnie odpychając jego rękę.
- Cóż...nie to nie. - Raoul udał oburzenie. - Kiedyś będziesz żałować. Będziesz mnie o to błagać, a ja wtedy powiem: nie! Zobaczysz...wtedy nie...
- Przestań jęczeć! - skarcił go niebieskooki. - Możesz co najwyżej podąć mi ręcznik. - rzekł Iason odwracając się tyłem do rozmówcy gdy nagle...
- Hej! Jak tam nasze "Gwiazdy"? dzisiaj byliście świetni! - krzyknął czarnowłosy młodzieniec podchodząc do blondynów i mocno obejmując ich szyje ramionami. Był tak wysoki jak oni. Miał bardzo ładnie wymodelowane ciało i chabrowe oczy. - Pamiętajcie, w przyszłym tygodniu kolejna rozgrywka. Dajcie z siebie wszystko.
- Jasne, że damy. - powiedział Raoul. - O ile nas przedtem nie udusisz.
Brunet rozluźnił uścisk. Po chwili ktoś go zawołał i musiał ich opuścić wspominając na odchodne o imprezie, która odbędzie się tego wieczoru w jego apartamencie. W międzyczasie obaj blondyni umyli się i skierowali do swoich szafek odziani jedynie w białe ręczniki zawiązane na biodrach.
- Pójdziesz, Raoul? - zapytał Iason zakładając ciemne spodnie.
- Nie wiem. - pokręcił głowa zielonooki. - Jutro jest kolejny test z genetyki...
Słysząc jak jego przyjaciel się po raz kolejny wykręca się nauką biologii od pójścia na przyjęcie niebieskooki przekręcił oczyma i westchnął.
- Na miłość Boską, Raoul! Daj spokój z genetyką. Jesteś najlepszym biochemikiem na roku. Czego jeszcze chcesz?
- Nie zostać najgorszym. - Raoul wyszczerzył zęby w uśmiechu. Lubił drażnić się w ten sposób z Iasonem. Do testu nauczył się wczoraj i nie czuł potrzeby dalszego ślęczenia nad książkami. Poza tym nie chciał przepuścić dzisiejszej zabawy. Wiedział, że Iason bardzo chętnie tam pójdzie i chciał mu dzisiaj towarzyszyć. Miał pewne plany związane ze swoim niebieskookim przyjacielem i chciał je tego wieczoru wcielić w życie. Znając dobrze Iasona, wiedział, że nie ma co się obawiać niepowodzenia, przy czym dzisiejsza impreza stanowiła ładną tego oprawę. Zawsze jakby co może się wycofać, albo udać , że nic nie pamięta.
- Jak będziesz się tyle uczył to ci się mózg przegrzeje. - rzucił złośliwie Iason. - a wtedy nawet Jupiter nic nie pomoże. Będzie musiał ciebie "skasować" i wybrać zastępcę.
- Aż tak ci ze mną źle? - zażartował Raoul.
- Nie. Ale na co komu specjalista od biotechnologii, któremu para idzie z uszu. - roześmiał się niebieskooki. - To jak? Idziesz?
- Dobrze. Ale jak mi się nie spodoba to wracam do domu. Nie studiuję polityki i dyplomacji, wobec czego nie musze udawać, że się dobrze bawię.
Iason westchnął po raz kolejny. Raoul był jego najlepszym przyjacielem, ale czasem stawał się niemożliwą marudą.
- Zobaczysz, będzie przyjemnie.

Po kilku minutach wyszli z szatni i skierowali się do wyjścia z działu wychowania fizycznego. Idąc długim, wąskim korytarzem doszli do drzwi, które nagle otworzyły się i w ułamku sekundy Iason leżał na podłodze przygnieciony przez znacznie starszego od niego młodzieńca. Gdy otworzył oczy ujrzał nad sobą wyjątkowo pięknego młodego mężczyznę o czarujących fioletowych oczach. Miał jasne blond włosy z przedziałkiem na boku i ładnie zarysowane kości policzkowe nadające jego pięknej twarzy nieco surowy wyraz. Fioletowooki szybko się podniósł i zmierzył Iasona gniewnym spojrzeniem, po czym warknął by ten uważał na przyszłość jak chodzi i pobiegł dalej korytarzem do sali gimnastycznej odprowadzany przez wzrok Iasona i Raoula. Gdy zniknął za drzwiami sali, Raoul pomógł wstać Iasonowi.
- W porządku? - zapytał.
- Tak, nic mi nie jest. - odpowiedział Iason masując sobie lekko stłuczone ramię. - Kto to był? - zapytał spoglądając w stronę wejścia na salę, gdzie przed chwila zniknął nieznajomy.
Słysząc to pytanie Raoul zrobił wielkie oczy. Iason nie wiedział kto to był? Chyba jednak coś mu się stało.
- Nie żartuj sobie, Iason. Przecież to Almond Xin-Ju.
Iason milczał przez chwilę. Coś mu mówiło to nazwisko, ale nie mógł sobie przypomnieć.
- Mógłbyś... - zaczął.
- Jest przewodniczącym samorządu studenckiego seniorów. W przyszłości być może będzie szefem Syndykatu albo, w przypadku gdybyś to ty objął to stanowisko, twoim zastępcą. Wszystko zależy od woli Jupitera. Co prawda słyszałem ,że już dawno podjął on decyzję, ale nikt nie wie kogo wybrał. - wyjaśnił Raoul. - Studiujesz politykę i dyplomacje i nie wiedziałeś kto to jest?
- Nie. - padła krótka i niezwykle treściwa odpowiedź. - ale teraz już wiem. "Teraz już wiem..." w głowie Iasona pojawił się obraz tych niezwykłych oczu. Czuł, że musi poznać lepiej ich właściciela i swojego rywala...

Apartament Nathana znajdował się na 68 piętrze największego wieżowca w Tanagurze. Wszystkich pięter było razem sto. Iason i Raoul mieszkali na 16.
Punktualnie o 19 zapukali do mieszkania bruneta. Zza drzwi dobiegały ludzkie głosy i głośna muzyka. Nikt nie usłyszał więc jak pukali za pierwszym razem. Spróbowali drugi raz tym razem za pomocą dzwonka. Po krótkiej chwili drzwi się rozsunęły, a za nimi stał Nathan w ciemnoczerwonej tunice rozpiętej do pasa i obcisłych czarnych spodniach. W dłoni trzymał kieliszek napełniony do połowy czerwonym winem. Na widok blondynów uśmiechnął się szeroko.
- Witajcie! - wykrzyknął. - wiedziałem, że mogę liczyć na waszą obecność. Wchodźcie, proszę.
Cała trójka przeszła do salonu, gdzie znajdowało się co najmniej około siedemdziesięciu osób. Część twarzy znali z klasy, szkoły. Pod ścianą stał długi stół zastawiony jedzeniem, egzotycznymi owocami i różnego rodzaju alkoholem. Fakt, iż piętnaście lat to trochę mało na spożywanie tego typu trunków w niczym nie przeszkadzał ani gospodarzowi ani nieletniej części gości. Naprzeciw wejścia do salonu znajdował się taras, z którego rozpościerał się wspaniały widok na Tanagurę i okolice pogrążone w objęciach nocy. Ów widok bardzo się podobał Iasonowi, gdyż ze swojego apartamentu nie miał aż takiego zasięgu i co najwyżej mógł zobaczyć dwa sąsiednie wieżowce i co nieco miasta w odstępach między nimi. Teraz, stojąc tutaj czuł się wspaniale, a jednocześnie nieco dziwnie. Przez cały czas odkąd wszedł do mieszkania Nathana czuł na sobie czyjś wzrok. Próbował wybadać do kogo on należy, ale znaczna liczba osób w mieszkaniu i na tarasie powiększająca się z minuty na minutę uniemożliwiała mu to. Jednak wiedział, że gdzieś tam, między nimi są oczy, które go obserwują, prześwietlają, oceniają...pożądają? Sytuacja ta wydała mu się dziwnie podniecająca. Instynktownie napiął swoje mięśnie i bardziej się wyprostował.
- Iason. - rozległ się ciepły głos Nathana tuż przy jego uchu. Zresztą cały Nathan sprawiał wrażenie ciepłej, serdecznej istoty. Nieraz zupełnie innej od reszty elity. Był taki...ludzki a jednocześnie posiadał wszystkie najważniejsze cechy Długowłosych. Nieprzeciętna inteligencja, mądrość, dobrze wychowany. Wszystko to powodowało, że Iason nie mógł go nie lubić. Raoul także darzył go sympatią. - Jeśli masz chwilkę, to chciałbym ci kogoś przedstawić. Hm, jestem pewien, że znasz tą osobę, ale raczej nie osobiście, bo inaczej nie prosiłaby mnie o to. Pozwolisz ze mną?
Iason przytaknął tylko w odpowiedzi. Weszli z powrotem do salonu i brunet skierował ich w pobliże zastawionego stołu. Przy części z alkoholami stała wysoka blond włosa osoba. Gdy Nathan i Iason podeszli do niej odwróciła się w ich stronę. Iason miał wrażenie, że Nathan, goście, cały salon przestały istnieć. Przed nim były tylko fioletowe oczy wpatrujące się w niego hipnotyzującym wzrokiem. Teraz wiedział skąd wzięło się to dziwne uczucie bycia obserwowanym. Oczy te miały w sobie tajemniczy magnetyzm, przykuwały spojrzenie. Jednocześnie sprawiały wrażenie jakby mogły prześwietlić każdą, nawet najmniejszą komórkę ludzkiego ciała.
- Iason, poznaj Almonda Xin-Ju. Almondzie, to jest właśnie Iason Mink. - powiedział Nathan.
- No tak...mój szanowny konkurent. - rzekł głębokim, niskim i niebywale zmysłowym głosem Almond. - Miło mi poznać. - mówiąc to wyciągnął szczupłą dłoń w kierunku Iasona.
- Mnie również. - odpowiedział Iason ściskając jego dłoń. Była delikatna w dotyku, jednakże uścisk miała mocny. Przez chwilę stali nic nie mówiąc i patrząc sobie w oczy.
- No to ja was opuszczę na razie. Bawcie się dobrze. - rzucił Nathan , po czym odszedł do grupy stojącej dużym oknie obok sprzętu kina domowego.
Pierwszy odezwał się Almond.
- Cóż...z tego co pamiętam, to już się dziś spotkaliśmy, aczkolwiek tamte okoliczności nie były tak przyjemne.
Iason przytaknął i już miał przeprosić starszego studenta za swoją nieuwagę, gdy ten nieco uniósł dłoń.
- Proszę, wiem co chcesz powiedzieć, ale daj mi skończyć. - Almond wziął głębszy wdech. - Chcę cię przeprosić za moje zachowanie. Fakt faktem to ja na ciebie wpadłem. Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci krzywdy. Potem zachowałem się bardzo niegrzecznie wobec ciebie za co również bardzo cię przepraszam. - starszy blondyn wykonał niewielki ukłon przed Iasonem.
- W porządku. Nic mi się nie stało. - odrzekł z uśmiechem Iason.
Drugi blondyn również się uśmiechnął. Iason musiał przyznać, że nie tylko jego oczy były czarujące, ale uśmiech także.
- Życzysz sobie wina? Sargońskie. Najlepsze jakie można dostać na Amoi. - zaproponował Almond po krótkiej chwili milczenia. Niebieskooki przytaknął na jego propozycję. Jeszcze nigdy nie kosztował alkoholu i był ciekaw tego nowego, nieznanego smaku. Almond podał mu elegancki kieliszek napełniony winem, a następnie zaproponował by wznieśli mały toast za spotkanie dwóch przyszłych najpotężniejszych ludzi w Tanagurze. Wino miało słodki, lekko cierpki smak, który przypadł do gustu Iasonowi. Można powiedzieć, że nawet trochę za bardzo...

* * *

Po kilku godzinach ludzi zaczęło ubywać. Opuszczali miejsce imprezy w stanie mniej lub bardziej trzeźwym. Raoul, odkąd przekroczył próg apartamentu Nathana stracił Iasona z oczu. Zauważył go potem stojącego na tarasie i chciał podejść do niego, jednak został zatrzymany przez znajomych z wydziału biochemii. Przeszedł z nimi do sąsiedniej sali, gdzie zagrali w bilard oraz dyskutowali o sprawach dotyczących przyszłych egzaminów. Po pewnym czasie wrócił do salonu by odnaleźć Iasona i znaleźć się z nim sam na sam w jednym z kilku sporych pokoi apartamentu Nathana. Musiał poważnie porozmawiać z Iasonem, jednakże widząc, iż jego przyjaciel zajęty jest rozmową z Almondem, postanowił poczekać i nie przeszkadzać im. Teraz Almonda nie było. Wrócił do swojego mieszkania mieszczącego się na setnym piętrze godzinę temu, tłumacząc się nawałem ważnych spraw jutrzejszego dnia i wcześniejszego wstania. Zielonooki podszedł do Iason, który stał przy długim stole i sączył słodkie sargońskie wino.
- Dobra, Iason. Może już pójdziemy, co? Znaczna część gości już wyszła, a nie jest dobrze widziane wychodzić jako ostatni. - powiedział dotykając ramienia przyjaciela jednocześnie miał nadzieję, że jak znajdą się w swoim apartamencie uda mu się osiągnąć zamierzony cel. Iason odwrócił się w jego stronę. Jego wzrok był mętny i miał pewne problemy z utrzymaniem równowagi. Raoul przyjrzał się mu uważniej. Nigdy nie widział go przedtem w takim stanie. Coś tu nie pasowało. Spojrzał na kieliszek trzymany w dłoni przyjaciela oraz na pusta butelkę wina stojąca na stole. "No jasne...cholera!"- zaklął w duchu.
- Iason, spójrz na mnie. Patrz na mnie, Iason! - odwrócił twarz towarzysza, tak, że ten patrzył prosto na niego. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie. - Ile wypiłeś?
- Je...jedną. - padła nieco bełkotliwa odpowiedź.
- Wypiłeś jedną lampkę i jesteś w takim stanie? Iason, na Boga! - wykrzyknął zaskoczony Raoul.
W odpowiedzi Iason pokręcił przecząco głową, po czym zbliżył się do rozmówcy i z pijackim uśmiechem powiedział:
- ...butelkę.
" No i kurwa pięknie!" - pomyślał zielonooki. - " Dać takiemu, co to nigdy nie pił alkohol do dyspozycji."
- Wspaniale...Dobra, Iason, chodź tu. Idziemy do domu. Zostaw kieliszek.
Iason posłusznie odstawił naczynie na stół i gdy chciał zrobić krok w stronę jaka wskazał mu Raoul, potknął się o dywan i wyłożył jak długi na podłodze. Załamany Raoul podniósł go, owinął jego jedno ramię wokół swojej szyi i wyprowadził z mieszkania. Dzięki Bogu były windy i chwilę potem byli już w swoim wspólnym apartamencie. Po wejściu do mieszkania Raoul skierował się do łazienki chcąc umyć szybko Iasona i położyć go spać. Zapalił światło w łazience i włączył prysznic. Następnie rozebrał Iasona, zdjął także swoja ciemnozieloną koszulę i wszedł a nim do kabiny. Oparł go o ścianę i sięgnął po mydło. Naglę poczuł delikatny dotyk dłoni na swoim policzku. Odwrócił się w stronę Iasona, który wpatrywał się w niego lekko się przy tym uśmiechając.
- Jaki ty jesteś piękny. - wyszeptał Iason gładząc opuszkami palców skórę przyjaciela.
Raoul czuł jak jego serce zaczyna bić szybciej i robi mu się gorąco. O dotyku tej właśnie osoby marzył od dawna. Gdyby jeszcze Iason mówił to na trzeźwo. Jednak on go dotykał teraz i Raoul zrobiłby wszystko by to się nie skończyło.
- Chcę...chcę cię ...pocałować... - rzekł cicho Iason wsuwając palce we włosy towarzysza i przyciągając go bliżej siebie.
- Iason, nie wiesz, co mówisz. Jesteś pijany. - powiedział zielonooki starając się ze wszystkich sił nie patrzeć w te piękne niebieskie oczy, na to doskonałe nagie ciało, po którym leniwie spływały pojedynczy krople wody, na te kuszące różowe usta, które Iason właśnie zwilżył językiem. Chciał, by Iason powiedział mu to samo nie będąc pod wpływem upojenia alkoholowego. Jednakże wiedział, że dłużej w tej sytuacji nie wytrzyma.
- Może jestem, a może nie...ale chcę tego...Raoul.
Ostatnie słowo wyszeptał prosto w usta zielonookiego jednocześnie tłumiąc swoimi miękkimi, pełnymi wargami słowo, które Raoul miał właśnie wypowiedzieć. Drugi Blondie czuł teraz delikatność i słodycz ust Iasona a także przyjemny dreszcz, który przebiegł po jego ciele gdy ten objął drugą dłonią jego talię. On również objął Iasona w pasie powodując, że ich nagie klatki piersiowe się zetknęły wywołując kolejny rozkoszny dreszcz i uwalniając z gardła Raoula cichy jęk. Po chwili Raoul poczuł na swoich ustach coś gorącego i wilgotnego. Był to język Iasona próbujący się dostać między jego wargi. "O Boże..."- pomyślał jeszcze zielonooki, po czym rozchylił usta by móc teraz również smakować język przyjaciela. Usłyszał jęk Iasona gdy ich języki się spotkały i zaczęły poruszać we wspólnym namiętnym rytmie. Najpierw trochę nieśmiało, potem coraz pewniej. Raoul czuł jak gorąco rozlewa się w jego podbrzuszu a jego członek schowany w spodniach domaga się uwolnienia i poświecenia mu uwagi. Nagle jednak Iason przestał odpowiadać na pocałunki. Gdy Raoul nieco odsunął twarz by sprawdzić tego powód odkrył, iż Iason najzwyczajniej sobie w świecie zasnął na stojąco w jego ramionach. Raoul nie wiedział czy ma płakać czy się śmiać. Cała podniecająca atmosfera pękła jak bańka mydlana. " Cholera, a było już tak dobrze..." Niezadowolony takim obrotem sprawy szybko wytarł Iasona i zaniósł go do jego sypialni. Zanim na dobra opuścił pokój, zostawił na szafce obok łóżka dwie tabletki na kaca i szklankę wody oraz delikatnie pocałował czoło przyjaciela. Jutro czeka go ciężki dzień...

"When your lips are burning mine
And you take the time to tell me how you feel"

"For the first time I can hear my heart sing"

* * *
Nastał świt i pierwsze promienie słońca leniwie wpadały do dużego, przestronnego pokoju. Ściany miały kolor jasnokremowy, co sprawiało, iż pokój wydawał się jeszcze większy niż był w rzeczywistości. Gdzie niegdzie ścianę zdobiły obrazy oprawione w delikatną złota ramkę przedstawiające sceny z mitologii Amoi. Po środku pokoju stało pięknie rzeźbione łoże przykryte purpurowa pościelą, na której słońce malowało złote pasy. W sumie dzień zapowiadał się bardzo pogodnie...jednakże nie dla wszystkich. Dla pewnej osoby dzień zaczął się znacznie wcześniej przywitany potwornym bólem głowy i dwiema pigułkami na kaca popitych wodą. Ostatecznie część powitalna dnia skończyła się w łazience...
- Cholera...już nigdy nie tknę żadnego alkoholu... - jęknął Iason klęcząc nad deską sedesową. Żołądek buntował się mu od pół godziny i miał tego serdecznie dość. Żałował, że dał się zwieść słodyczy wina pijąc je bez umiaru jakby było ono sokiem owocowym.
- Masz nauczkę na przyszłość. - odezwał się Raoul siedzący obok niego na krześle. - kto to widział wypijać butelkę wina?! I to samemu na dodatek... masz w ogóle szczęście, że nikt ze starszych studentów nie zainteresował się takim pijanym dzieciakiem...
- Ćśśśśś...mów ciszej Raoul...głowa mi pęka... swoja droga mogłeś mnie nieco przypilnować jak taki mądry jesteś... - rzucił niebieskooki.
- Że co proszę? Iason, ile ty kurwa masz lat? Skoro uważasz że wystarczająco dużo, by sięgnąć po promile to według mnie również wystarczająco by ponieść tego konsekwencje i przypilnować się sam! Może oczekujesz jeszcze, że ci będę tyłek podcierał?! Zresztą...a nie ważne. - Raoul wstał zdenerwowany słowami Iasona i wyszedł do kuchni by zrobić herbatę. Był wściekły na Iasona, że ten go obarcza winą za jego obecne samopoczucie, mimo iż to właśnie niebieskooki postąpił nieodpowiedzialnie. Z drugiej jednak strony wspomnienie smaku ust przyjaciela wynagradzało mu dzisiejszą sytuację. Na samą myśl, że znów mógłby zatopić się w pełnych wargach Iasona, czuć jego język pieszczący podniebienie robiło mu się gorąco a spodnie stawały zbyt ciasne. Zaparzył sobie czerwoną herbatę, natomiast Iasonowi przyrządził ziołową, doskonale pomagającą na tego typu problemy z żołądkiem. Postawił je na srebrnej tacy i zaniósł do salonu, a następnie rozsiadł się wygodnie na kanapie i włączył telewizję. Po chwili dołączył do niego Iason, doprowadziwszy się uprzednio do jako takiego ładu. Raoul musiał przyznać, że nawet z rozczochranymi włosami i podkrążonymi oczami oraz w rozchełstanym szlafroku Iason nadal wyglądał nienajgorzej. Czy on w ogóle kiedykolwiek źle wyglądał?
- Wybacz. - rzekł Iason. - Masz rację. Powinienem był przystopować. - Blondie sięgnął po porcelanowy kubek z naparem. - I dzięki za herbatę.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się Raoul. Nie potrafił się długo gniewać na Iasona, choć nawet bardzo by chciał. Cóż...taki miał urok niebieskooki. Po kilku minutach skakania po kanałach telewizyjnych zielonooki wyłączył sprzęt nie znajdując nic godnego uwagi.
Bynajmniej nie mieli ochoty oglądać amojańskich telenoweli czy telezakupów. - Widziałem cię wczoraj z Almondem. - Raoul zwrócił się do towarzysza.. - O czym rozmawialiście?- zapytał czując zazdrość o to, że Iason znaczną część wczorajszego wieczoru spędził w towarzystwie starszego studenta.
- O niczym szczególnym. Głównie o rzeczach dotyczących naszego wydziału i o zbliżających się "Narodzinach Jupitera". Fakt faktem będziemy mogli już uczestniczyć w przyjęciu do północy.
- Naturalnie masz zamiar pójść.
- Oczywiście. Ty też idziesz, nawet jeśli nie będziesz miał ochoty. - powiedział Iason. - To nasze pierwsze takie przyjęcie i nie pozwolę byś przesiedział je w domu przed telewizorem.
- Dlaczego nie? Lecą fajne filmy. - droczył się z nim Raoul.- poza tym komu by się chciało iść na tak wielkie przyjęcie ...nie przyjemniej jest w domu? - zielonooki posłał Iasonowi szeroki uśmiech.
- Nie. Idziesz i koniec dyskusji. - odpowiedział niebieskooki ignorując uśmiech.
- Jasne...w końcu ktoś musi cię upilnować. Ale uprzedzam, Iason. Jeżeli tym razem się upijesz to cię tam zostawię. Jak Boga kocham to zrobię i nie obchodzi mnie to czy ci się ktoś do tyłka dobierze czy będziesz spał na ławce na tarasie.
Tak naprawdę Raoula bardzo pierwsza rzecz obchodziła i zrobiłby wszystko by do niej nie dopuścić. Nie chciał by ktoś inny dotykał Iasona. Tak, był zaborczy. Chciał go tylko dla siebie w czym utwierdził się ostatniej nocy. Tylko on miał prawo widzieć Iasona nagiego, czuć dotyk jego aksamitnej skóry, jego zapach...ileż to razy zaspakajając siebie wyobrażał że obcuje z przyjacielem. Przez jego ciało znów przeszła fala gorąca.
- Odchodząc od tematu...o której piszesz test? - zapytał Iason.
Raoul spojrzał na niego skonsternowany zabawnie przy tym marszcząc jasne, delikatne brwi.
- Test? Jaki znowu... O kurwa... - zaklął Blondie uświadamiając sobie, że dzisiaj nie jest dzień wolny i o dziesiątej ma test z genetyki. Z opanowaniem materiału nie było problemu, gdyż Raoul dobrze przygotował się wcześniej. Jednakże co zrobić, gdy to testu zostało raptem dziewięć minut a ty nadal siedzisz przy porannej kawie w ulubionym szlafroku... Zielonooki zerwał się na równe nogi i jak strzała popędził do garderoby. Na szczęście prysznic wziął od razu po przebudzeniu. Szybko wybrał jakieś w miarę odpowiednie ubranie, spakował się i ruszył do drzwi wejściowych. Przebiegł przez salon i już był w połowie korytarza gdy dobiegł go głos Iasona.
- Raoul, tam w korytarzu uważaj na mo...
Za późno. Na niewiele rzeczy można uważać gdy świat wokół ciebie przekręca się o dziewięćdziesiąt stopni w błyskawicznym tempie, tak że nawet nie zdążysz pomyśleć: "co do cholery?!". Dla zielonookiego było to raczej nowe doznanie.
- ...ją torbę.
Normalnie Raoul wstałby i pokazał Iasonowi, na co ten powinien uważać, ale obecna jego sytuacja dalece odbiegała od normalności. Wobec tego szybko podniósł się z kafelków i wybiegł z mieszkania burcząc pod nosem coś jakby: "pogadamy gdy wrócę".


The End vol. 1

Wykorzystano fragment "Rain" Madonny.

Niniejszy wytwór mojej (chorej) wyobraźni dedykuję Brzydalowi alias Tanpopo. ;*



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum