The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 03:42:26   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Another story 1
dedykcja: Niniejszy wytwór mojej wyobraźni dedykuję Tanpopo oraz Agnieszce
^^





- Another Story -



1.
Wczesne promienie słońca wdarły się między granatowe zasłony do wnętrza sypialni tworząc jasne pasy. Przez uchylone drzwi balkonowe docierały pierwsze odgłosy budzącego się miasta. Nie były one na razie głośne wszakże było jeszcze dość wcześnie. W powietrzu unosił się zapach nowego dnia. Rześki.
Otworzył powoli oczy pobudzony tym zapachem, po czym zasłonił twarz ręką chowając się przed wścibskimi promieniami. Przeciągnął się z zadowoleniem w jedwabnej błękitnej pościeli i spojrzał na postać leżącą obok. Słońce lśniło w jasnych włosach niczym złote drobiny. Postać leżała na boku odwrócona tyłem do niego. Riki ułożył się podobnie i oparł na łokciu przyglądając się plecom śpiącego kochanka. Oczy śledziły linię kręgosłupa od karku nieco przesłoniętego kurtyną blond włosów po kształtne, doskonale uformowane pośladki. Naturalnie jego chłopak sypiał nago bez względu na porę roku. Na jego prawym pośladku widniał tatuaż, który zrobił sobie w ostatnią rocznicę ich związku. "Riki Forever" otoczone nieco dziwnym, ukośnym sercem. Brunet delikatnie pogładził znak opuszkami palców i uśmiechnął się. On miał taką gładką skórę. Najchętniej Riki zostałby cały dzisiejszy dzień w łóżku u jego boku, lecz niestety niedługo czas znowu iść do redakcji. Leniwie zwlókł się z łóżka, po czym ubrawszy swój ulubiony jasnożółty szlafrok skierował się do kuchni by zrobić swoją ukochaną kawę. Tak, nie ma to jak dobra kawa na "dzień-dobry" przed ciężkim dniem. W międzyczasie czekania aż woda się zagotuje Riki podłączył telefon z powrotem do kontaktu i odsłuchał wiadomości zostawione na automatycznej sekretarce. Ze względu na fakt, iż wczorajszego dnia hucznie obchodzili urodziny Iasona tylko we dwoje, postanowili pozbyć się na jakiś czas wszystkiego, co mogło zakłócić przyjemne chwile świętowania. Z automatu kolejno odzywały się głosy znajomych Iasona z najlepszymi życzeniami, Raoul z kuszącą propozycją awansu, a także była narzeczona blondyna. Całą litanię kończyło zaproszenie od mamy Iasona na obiad pojutrze i małą partyjkę pokera. Riki uśmiechnął się słysząc głos starszej pani. Bardzo lubił mamę swojego chłopaka, czego nie mógł powiedzieć o jego byłej pannie czy chociażby Raoulu. Kiedy już zalał sobie kawę wziął kubek i wyszedł na duży, przestronny balkon, z którego rozprzestrzeniał się cudowny widok na morze. Przymknął oczy i wziął głęboki wdech delektując się zapachem morskiej bryzy wymieszanej z aromatem świeżo zaparzonej kawy. Po chwili wypił łyk gorącego napoju i uśmiechnął się czując lekko gorzkawy smak w ustach. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko… Nagle poczuł jak silne dłonie obejmują go od tyłu w pasie a ciepłe, miękkie wargi obejmują skórę pod jego uchem i delikatnie ssą. .. o właśnie…tego mu brakowało. Odchylił głowę do tyłu i oparł na ciele stojącego za nim Iasona. Blondynowi zawsze udało się podejść go bezszelestnie. Lubił takie poranki, gdy byli sami dla siebie, bez pośpiechu, tak jak chcieli, czując siebie nawzajem. Gdyby jeszcze ten weekend był nieco dłuższy…
- Twoja mama dzwoniła. - mruknął Riki nie otwierając oczu.
- Tak? I co chciała? - odezwał się blondyn całując czule kruczoczarne włosy kochanka.
- Życzyła ci najlepszego i zaprosiła nas na pojutrze na obiad. Dodała też że ma małą niespodziankę dla ciebie. - brunet otworzył oczy chcąc zobaczyć reakcję mężczyzny.
Ten lekko się uśmiechnął i mocniej objął Rikiego.
- Nie wiem czy mam się cieszyć czy zacząć bać. - przyznał po chwili milczenia.
Na te słowa czarnooki odwrócił się, postawiwszy uprzednio kubek z kawą na wiklinowym stoliku i zarzucił blondynowi ręce na szyję. Zauważył przy tym, że Iason stoi odziany tylko w prześcieradło wokół bioder. Wspiął się na palce i delikatnie musnął ustami wargi kochanka.
- A czego miałbyś się bać? - zapytał. - Przecież to twoja matka.
- No tak, ale wiesz, że matki potrafią nieźle zaskoczyć. - to mówiąc posłał Rikiemu znaczące spojrzenie. No tak, trzeba mu było przyznać rację. Potrafią zaskoczyć. Riki przywołał ostatnie spotkanie ze swoją matką, kiedy to zostali zaproszeni na kawę i mały poczęstunek. Mieli być we troje a tymczasem pani Dark postanowiła zrobić synowi niespodziankę i uroczy podwieczorek okazał się w zjazdem rodzinnym. Tak, zdecydowanie do maminych zaproszeń i niespodzianek należy podchodzić ostrożnie.
- Mimo wszystko myślę, że nie będzie tak źle. Przecież nie będzie już męczyć cię zachwytami nad wnukami przyjaciółek dając ci tym samym do zrozumienia, że czas najwyższy byś założył własną rodzinę. - powiedział Riki pocierając czule nosem o szyję swojego chłopaka.
- No nie wiem… - Iason nieco poluzował uścisk i spojrzał gdzieś w dal unikając pytającego wzroku bruneta.
Coś było nie tak… Przez chwilę Riki wpatrywał się uparcie w blondyna, a gdy ten nadal nie zwrócił ku niemu spojrzenia, objął dłońmi jego twarz zmuszając go by spojrzał mu w oczy.
- Ty jej powiedziałeś o nas… prawda? - ton jego głosu wskazywał na to, że żadna inna forma odpowiedzi oprócz potwierdzenia nie będzie zaakceptowana. - Iason…
- Riki, posłuchaj…
- Powiedziałeś?!
- … nie… - padła cicha odpowiedź. Zniknęły obejmujące go dłonie i ciepło drugiego ciała.
Riki bez słowa wszedł do mieszkania nie skończywszy kawy i zaczął się ubierać. Iason oparł się o żelazną barierkę i wziął kilka głębokich wdechów. Wiatr wiejący znad morza był chłodny, jednak jemu było gorąco. Wiedział, że to tak się skończy i dlatego unikał przez dłuższy czas rozmowy z Rikim o matce. Przeklinał się w duchu za brak odwagi by wyjawić matce prawdę, że on, jej jedyny syn nie założy normalnej rodziny, nie zwiąże się z kobietą bo kocha mężczyznę, kocha Rikiego i nie będzie miał dzieci. To mogłoby być za dużo jak dla niej. Tym bardziej, że ona tak bardzo lubiła Christine, jego byłą dziewczynę, a na wieść o ich zaręczynach płakała ze szczęścia. "Cholera!" Odwrócił się i wszedł do sypialni. Riki był już ubrany. Czarne skórzane spodnie idealnie przylegały do jego szczupłych nóg i zgrabnych pośladków, a czarna koszula odsłaniała obojczyk, na którym pobłyskiwał złoty łańcuszek.
- Riki, proszę, posłuchaj co mam ci do powiedzenia. -spokojnie powiedział Iason podchodząc bliżej bruneta.
- A co tu jest do mówienia?! - odpowiedział Riki gniewnym tonem nawet nie odwracając się do blondyna. - Jak długo jeszcze? To mnie zaczyna wykańczać, Iason!
- To nie jest takie proste! Riki, jestem jej jedynym dzieckiem, ona ma pewne oczekiwania wobec mnie. Nie mogę jej po prostu powiedzieć: słuchaj, mamo, a tak w ogóle to jestem bisexualistą i od pewnego czasu sypiam z Rikim. Ty nie znasz jej tak dobrze jak ja, ja wiem, że byłby to dla niej duży cios.
- No tak, faktycznie, zapomniałem, że ty nie masz swojego zdania i musisz postępować tak jak ona chce. Lubię ją, ale nie chcę żyć pod jej wygodę, zrozum to! A poza tym od kiedy trzy lata są "pewnym czasem"?! Tyle to dla ciebie znaczy? Jak nasz związek jest takim dla ciebie problemem, to go zakończ, proste!- Mówiąc ostatnie słowa Riki odwrócił się w stronę Iasona. Oczy mu błyszczały, nie tyle od gniewu ile od łez czekających na okazję by spłynąć w dół po gładkim śniadym policzku. Jeszcze kilka minut temu był w niebie, a teraz spadł na ziemię. Bardzo boleśnie. - Czy ty w ogóle zamierzałeś jej powiedzieć? - dodał już ciszej, starając się ze wszystkich sił powstrzymać łzy.
Iason nienawidził tego wyrazu twarzy u Rikiego. Mógł znieść wiele: krzyki, wyzwiska, cały jego gniew, lecz nie jego łzy. Brunet nie lubił płakać. Blondyn podszedł powoli do kochanka i mimo prób oporu ze strony Rikiego mocno go przytulił całując w czoło. Tak bardzo go kochał i bolało go, że czasem on sam bywał źródłem łez bruneta. Rzeczywistość nie zawsze jest łaskawa.
- Proszę, Riki, nie płacz. - wyszeptał czując wilgoć na swoim ramieniu. - Nie płacz, kochanie. Obiecuję, że jej powiem, tylko nie płacz. Pojutrze jej powiem. - to mówiąc delikatnie kołysał Rikiego scałowując płynące łzy. - I nie mów, że nasz związek jest problemem. Ty nigdy nie będziesz dla mnie problemem, Riki. Zrozum, że mi też jest ciężko. Myślisz, że nie chciałbym wszystkim powiedzieć jakie mnie szczęście dotknęło móc być z tobą? - po tych słowach Iason spojrzał kochankowi prosto w oczy i pogładził po policzku. Był taki piękny, nawet z zaczerwionymi oczyma i wilgotnymi od łez rzęsami. - Kocham cię. - szepnął i czule pocałował jeszcze drżące usta. Pocałunek był bardzo subtelny, ciepły i nieco słony. Kiedy się skończył, Riki objął Iasona w pasie i wtulił twarz w miejsce między szyją a ramieniem ukochanego.
- Ja się po prostu boję… boję się, Iason. Jestem też zmęczony tym ukrywaniem się. Tydzień, miesiąc, pół roku - zgoda, na to trzeba czasu. Nie są to łatwe do zaakceptowania rzeczy. Nie dla wszystkich. Ale trzy lata to za dużo, Iason. Ja nie potrafię ukrywać tak długo swoich uczuć.
- Wiem, Riki. - powiedział blondyn głaszcząc jego gęste, czarne włosy. - Wytrzymaj jeszcze trochę, do środy. I, błagam, nie płacz już. Nie mogę patrzeć na twoje łzy.
Riki podniósł głowę wpatrując się w mężczyznę, na jego twarzy widniał delikatny uśmiech.
- Postaram się. Wiesz, chyba wrócę po swoją kawę. - powiedział i zrobił krok w stronę balkonu. Blondyn złapał go za rękę i kazał usiąść na łóżku.
- Zostań, ja po nią pójdę. Należy ci się. - cmoknął bruneta w policzek. - Za twoje łzy.
Na te słowa uśmiech Rikiego znacznie się poszerzył. Nie umiał długo się gniewać na Iasona, mimo że ten nie raz doprowadzał go niemalże do białej gorączki. Nie żeby zaraz wszystko zapominał. Po prostu uważał, że nie warto dla niektórych rzeczy niszczyć tego, co się zbudowało przez te trzy wspaniałe lata i co nadal jest w trakcie budowy. Dlatego pewne sprawy przez ten wspólnie spędzony czas nauczył się wybaczać i akceptować. Takie są reguły tej gry i wiedział, że Iason robi to samo. Dlatego są ze sobą tak długo, mimo że wielu znajomych nie dawało im chociażby tygodnia ze względu na różny temperament czy pochodzenie. Dla nich te różnice nie miały zasadniczego znaczenia.
- Czyżby małe wynagrodzenie? - prawa brew Rikiego powędrowała w górę malując zabawny wyraz na jego twarzy.
- Otóż to. - kolejny całus tym razem w drugi policzek.
- To przynieś… ale nie sądzę by prześcieradło było ci w tym potrzebne…
Spojrzenie bruneta dawało aż nadto wyraźnie do zrozumienia, że blondyn powinien przynieść kawę w stroju, w jakim go matka natura obdarzyła w dniu narodzin. Bynajmniej nie przeszkadzało to wyższemu mężczyźnie, który z uwodzicielskim uśmiechem powoli zsunął z wąskich bioder materiał obserwując przy tym kochanka. Lubił swoje ciało i zdawał sobie sprawę, że Riki podziela jego zdanie. Wzrok jego chłopaka tylko to przekonanie utwierdzał. Powolnym, zmysłowym krokiem Iason wyszedł na balkon czując na sobie spojrzenie czarnookiego. Traf chciał, że w tym samym czasie sąsiadka z domu obok, elegancka pani w sędziwym wieku, wyszła na taras by zaczerpnąć świeżego powietrza. Należała do typu ludzi, którzy zasypiają wraz z zachodem słońca a wstają z jego pierwszymi promieniami. Jakież było jej zdziwienie i oburzenie, gdy na sąsiednim balkonie ujrzała nagiego mężczyznę. Istny skandal! Za jej czasów było nie do pomyślenia wystawiać gołe cztery litery na ludzki widok. Uznając siebie za strażnika moralności postanowiła dać wyraz swojemu oburzeniu.
- Na litość Boską, panie Mink! Czy oby pan się nie zapomniał?! - pisnęła.
Iason odwrócił się w jej stronę zaskoczony dodatkową publicznością pokazując przy tym swój "spadek" po męskich przodkach w całej jego okazałości, co jeszcze bardziej zbulwersowało kobietę.
- Bardzo przepraszam, za brak manier, nie wiedziałem, że pani tu stoi. - powiedział blondyn przepraszającym tonem. - Dzień dobry!!!- skłonił się posyłając sąsiadce promienny uśmiech, po czym wszedł do mieszkania niosąc wystygłą już nieco kawę.
Dla starszej pani był to szczyt bezczelności.
- Wiesz co, ta kawa już trochę chłodnawa się zrobiła. - powiedział Iason. - Zrobię ci nową.
- Później. - odpowiedział brunet posyłając kochankowi jeden ze swoich diabełkowatych uśmiechów, po czym podszedł do niego i wpił się w jego miękkie usta. Odebrał Iasonowi kubek i postawił na komodzie. Nie był im potrzebny. Poczuł jak silne dłonie obejmują go w pasie i przyciągają mocno do ciepłego ukochanego ciała. Głaszczą jego plecy, pośladki a następnie jedna z nich zanurza się w jego gęstych czarnych włosach pogłębiając tym samym pocałunek. Riki uwielbiał jego pocałunki.
- Mmm…nie masz jeszcze dosyć po ostatniej nocy? - spytał Iason przerywając pieszczoty. Odpowiedział mu kolejny niegrzeczny uśmiech chłopaka i jego znaczące spojrzenie w dół. Wzrok blondyna podążył w tym samym kierunku. Teraz on również się uśmiechnął.
- Hm… widzę, że nie. Cóż więc trzeba się… - nie dokończył gdyż Riki przyłożył mu palec do ust nakazując tym samym milczenie.
- Zamknij się i weź mnie! - szepnął mu namiętnie w ucho podrażniając wrażliwą muszelkę swoim gorącym oddechem. Blondyn nie zaprotestował.
Dłonie Iasona rozpoczęły wędrówkę po ciele Rikiego w poszukiwaniu wrażliwych miejsc a usta smakowały delikatną skórę jego szyi. Brunet objął kochanka i wsunął dłoń w jasne, delikatne pasma. Blondyn doskonale wiedział gdzie i jak on lubi być dotykany, całowany dlatego nie tracili czasu na zbędne szukanie, próbowanie i błądzenie. Delikatnie popchnął chłopaka na łóżko, rozpiął koszulę i zaczął sunąć ustami w kierunku jego podbrzusza uwalniając tym samym ciche westchnienia zadowolonego z jego działań bruneta. Riki miał wrażenie, że jego ciało rozpływa się od subtelnych lecz jakże podniecających pieszczot Iasona. Czuł jak zwinne, wąskie palce rozpinają jego spodnie i wkradają się pod materiał muskając przy tym gładką skórę i wywołując kolejną falę dreszczy. Było mu gorąco a spodnie zrobiły się zdecydowanie zbyt ciasne, szczególnie gdy blondyn czule objął jego wyczekującą dotyku męskość. Iason wiedział, że Riki go obserwuje spod przymkniętych powiek. Lubił to. To dodawało w pewien sposób pikanterii. Jasnowłosy posłał kochankowi drapieżne spojrzenie znacząco oblizując przy tym swoje nabrzmiałe od pocałunków wargi. Riki wiedział co to oznacza i zamknął oczy czekając aż otworzą się przed nim bramy do raju. Już czuł gorący oddech drażniący wrażliwe miejsce…tak blisko… gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Nie jeden, nie dwa, lecz kilkanaście razy jakby krzyczał na nich za oddawanie się tak nieprzyzwoicie błogim chwilom. Riki zakrył twarz dłonią, drugą zacisnął na pościeli aż mu pobielały kłykcie. Było tak dobrze. Teraz miał ochotę krzyczeć z rozpaczy, lecz wyksztusił tylko serię przekleństw, z których większość była skierowana w intruza. Kto do cholery śmiał im teraz przeszkadzać, w takiej chwili?! Iason szybko założył szlafrok bruneta i podszedł do drzwi, po czym zajrzawszy przez judasza syknął: o kurwa! W drzwiach stała starsza sąsiadka z domu obok, którą przed kilkoma minutami zaszczycił widokiem swojego ciała w stroju danym przez matkę naturę. Nie miał najmniejszej ochoty jej otwierać lecz niestety za późno było na udawanie nieobecności a znając ją mogłaby tam stać godzinami. Już wiedziała, że on tam jest. Była niczym drapieżnik czekający przed norą swej ofiary. Iason szybko poprawił włosy i nie chcąc przedłużać nieprzyjemnej chwili otworzył drzwi przybierając jeden ze swych cudownych uśmiechów.
- Pani Morgan! Jakże miło panią znów widzieć. Czemu mogę zawdzięczać pani wizytę o tak… dość wczesnej porze?
Kobieta stała ubrana w długą, prostą, czarną suknię, która jeszcze bardziej wyszczuplała jej chudą sylwetkę. Na ramionach miała zarzuconą dużą jedwabną, szarą chustę a na jej cienkiej szyi wisiał spory sznur pereł. Iasonowi przeszła przez głowę myśl, że jak jeszcze jeden dorzuci albo kupi większy to złamie sobie kark kobiecina. Jej rzadkie, cienkie włosy były upięte w wysoki kok co dodatkowo wyostrzało rysy jej pooranej zmarszczkami twarzy. Drapieżny ptak. Sęp.
- Panie Mink, tak być nie może! Nie może tak być! - rzekła podniesionym głosem podnosząc palec wskazujący jakby pouczała krnąbrne dziecko. - Nie może pan paradować na balkonie bez ubrania! Co ludzie sobie pomyślą?! Na Boga, panie Mink toż to tu małe dzieci mieszkają i starsze osoby, których bynajmniej największym życzeniem jest rozpoczynanie dnia od widoku nagiego mężczyzny. Tak się nie robi! To nie moralne tak gorszyć sąsiadów i jak tylko się nadarzy ku temu okazja porozmawiam o tym z pańską matką! Lepiej by się ta poczciwa kobieta dowiedziała o tym ode mnie a nie od obcych ludzi, że ma syna ekshibicjonistę!
Iason cierpliwie stał słuchał kazania sąsiadki cały czas się uśmiechając i od czasu do czasu przytakując. Wiedział, że każde inne zachowanie podziała na starą jak czerwona płachta na byka i rozpęta się dzika awantura.
- Naturalnie ma pani rację, pani Morgan. Wie pani, lekarz kazał czasem się przewietrzyć, najwidoczniej obrałem złą porę. Bardzo przepraszam, postaram się pilnować następnym razem.
- No myślę, panie Mink. Nie omieszkam przyjść tu następnym razem jeśli taka sytuacja się powtórzy. - rzekła skrzekliwym głosem po czym odwróciła się i odeszła z dumnie podniesioną głową. Misja została zakończona pomyślnie.
Iason poczekał aż kobieta zniknie z pola widzenia i zamknął drzwi. Gdyby nie dobrze usytuowane mieszkanie dawno by się wyniósł. Wrócił do sypialni gdzie czekał na niego niepocieszony kochanek w rozpiętej koszuli i spodniach.
- I co teraz mój ekshibicjonisto? - zapytał Riki zapinając zamek. Zdecydowanie przeszła mu ochota na igraszki po nagłej wizycie Sępa.
- Teraz się ubiorę i zjem śniadanie a potem w drodze do pracy będę obmyślał plan jak się pozbyć tej starej cholery. - syknął blondyn zdejmując szlafrok i wieszając do szafy. - Co to komu kurwa przeszkadza, że na własnym balkonie paraduję z gołą dupą?! To mój balkon i mój tyłek!
- Wiesz, - Riki wstał z łóżka i podszedł do poirytowanego mężczyzny. Objął go w pasie a dłonie położył na kształtnych nagich pośladkach. - mnie to na przykład wcale nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jestem jak najbardziej za tym, byś tak częściej chodził i nie tylko na balkonie… - uśmiechnął się znacząco do kochanka i czule pocałował jego dolną wargę.
Iason odpowiedział na pocałunek przytulając mocniej chłopaka .
- Wiesz jak mnie pocieszyć. - wymruczał w przerwie między pocałunkami.
- Mogę jeszcze bardziej?
- Ależ proszę.
- Masz pół godziny na ubranie swojego tyłka, śniadanie i dojazd do pracy. - Riki wyszczerzył w uśmiechu białe zęby.
Usłyszawszy to blondyn gwałtownie obrócił się szukając wzrokiem budzika. Istotnie była 6.30. Za trzydzieści minut rozpoczyna pracę, a zamiast być w drodze stoi w stroju noworodka i obściskuje się ze swoim chłopakiem, który się bezczelnie do niego uśmiecha.
- Cholera… nie o takie pocieszenie mi chodziło! - krzyknął Iason odrywając się od Rikiego i dopadając do komody w poszukiwaniu ulubionej pary stringów. Jak wiadomo gdy ktoś się śpieszy, to diabeł się cieszy - nigdzie ich nie mógł znaleźć. Sięgnął w pośpiechu po pierwszą lepszą parę, złapał spodnie w kolorze khaki, czarny t-shirt i zniknął w łazience.


* * *



Mimo wczesnej pory Tanagura tętniła już życiem, co nie uszło uwadze wszystkim tym, którzy stali w niemożliwie długich korkach lub przemierzali szybkim tempem ulice by zdążyć na czas do pracy. Jak to zwykle bywa im bardziej człowiekowi zależy na czasie tym większe korki spotyka. Złośliwość losu. Całokształt był doprawiany sporą dawką klaksonów oraz niekoniecznie grzecznych epitetów pod adresem guzdrających się w idiotyczny sposób kierowców.
Iason już wcześniej miał przeczucie, że pomimo cudownej nocy nowy dzień nie zacznie się tak dobrze. Owy niepokój potwierdziła kłótnia z Rikim i najście wścibskiej sąsiadki, a dopełniał spory zator,w którym miał wątpliwą przyjemność teraz stać. Nie lubił spóźniać się do pracy. Był perfekcjonistą. Natomiast Riki to była już nieco inna bajka. Nie musiał się śpieszyć na siódmą rano, mógł zaczekać do dziewiątej, jednak zawsze towarzyszył Iasonowi w jego drodze do redakcji. Do jego zadań należało między innymi robienie odpowiednich fotografii do gazety, czasem jakiś drobny felieton czy spisanie drobnych lokalnych nowości. Nie to co Iason - najlepszy dziennikarz. Najlepszy felieton, artykuł, zawsze pierwszy tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Perfekcjonista.
Kiedy już myśleli, że utknęli na dobre zator ruszył. Kwadrans później podjechali pod wysoki budynek z czerwonej cegły zbudowany w starym stylu: eleganckie ciężkie rzeźbione drzwi, duże okna, rzeźbiony gzyms. Nad wejściem wisiał równie elegancki szyld. "Głos Tanagury". Weszli do środka, gdzie zapach drukowanego papieru mieszał się z zapachem porannej kawy czy papierosów. Mieszanka typowa dla ich miejsca pracy. Na przeciw wejścia znajdowały się duże drewniane schody skręcające w lewo. Prowadziły one na pierwsze piętro, gdzie były biura cenniejszych redaktorów i obróbka graficzna a także siedziba redaktora naczelnego - Raoula Am'a. Obaj mężczyźni skierowali się do swoich stanowisk mijając po drodze na schodach dość ekstrawagancko ubranego młodzieńca. Chłopak miał na sobie mocno wycięty z przodu bezrękawnik w panterkę, krótkie spodenki z czarnej skóry i wysokie, aż pod kolano buty na masywnym obcasie tego samego koloru z mnóstwem klamerek i zamków. Na pośladkach krzyżowały się dwa łańcuchy, które obijały się o siebie przy każdym kroku. Jego twarz też budziła zainteresowanie. Drobna z miękkimi rysami, które zdradzały młody wiek chłopaka. Miał wysokie kości policzkowe, wąskie bladoróżowe usta i duże, lekko skośne oczy w kolorze złota, które idealnie współgrały z ciemnozielonymi włosami dłuższymi wokół twarzy i zupełnie krótkimi z tyłu. Riki zauważył w zielonej czuprynie kilka złotych pasemek. On też lubił ekstrawagancję i własny styl ale wizerunek chłopca do towarzystwa raczej mu nie odpowiadał. Co innego Raoul, którego owa niezwykła istota zapewne była gościem. Naczelny redaktor otwarcie przyznawał się do swoich preferencji toteż widok młodych, dość wyzywająco ubranych chłopców raczej nikogo nie dziwił w redakcji. Czasem może ich strój budził powszechną ciekawość, tak jak i tym razem. Chłopak nie zdążył dojść do drzwi wyjściowych a rozległ się niski głos.
- Tylko Chico uważaj na siebie! I pamiętaj: czerwone. Czerwone, nie fioletowe jak ostatnio kupiłeś. Ja palę tylko czerwone, rozumiesz?
Szef redakcji stał na schodach z papierosem swojej ulubionej marki w ustach, jak zazwyczaj. Czasem zastępował je cygarem. Tak czy inaczej brak tego rodzaju używki u niego było niechybną oznaka choroby. Wyglądał teraz bardziej jak mafioso aniżeli dziennikarz, ubrany w idealnie skrojony ciemnozielony garnitur podkreślający kolor jego oczu od czasu do czasu chowających się pod małymi prostokątnymi okularami. Wokół twarzy zwisały falujące pasma w kolorze ciemnego złota, reszta była spięta z tyłu w koński ogon. Bez wątpienia należał do tej "ciekawszej" męskiej części pracującej w redakcji i gdyby nie fakt, że się dość jawne obchodził ze swoją orientacją byłby jedną z najgorętszych partii do wzięcia. Młody, bogaty, z dobrego rodu i znaczącym nazwiskiem. Dla wielu kobiet ideał.
Na jego słowa Chico pokornie skinął głową i wyszedł. Raoul przez chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi po czym przeniósł wzrok na stojących niżej Iasona i Rikiego.
- O, Iason, już jesteś! Jak zwykle punktualny. Gdyby tak każdy jak ty miał poczucie swojego obowiązku to by takiego cholernego bajzlu nie było. Wyobraź sobie: Jettings nie przyjdzie, Axiel się spóźni jak zwykle dobrą godzinę a Martin właśnie wysłał mi mailem wymówienie tchórz jeden. No i z kim ja mam do kurwy nędzy pracować?! Do ósmej muszę mieć wszystkie materiały do dodatku specjalnego. Nie możemy dać ciała. Oni tylko na to czekają! - powiedział, po czym spojrzał na Rikiego z niemałym zdziwieniem.
- Ty… a co ty tu robisz? Zaczynasz dopiero o dziewiątej. - rzekł sprawdzając czas na złotym zegarku zapiętym na jego lewym nadgarstku. Riki pomyślał, że jakby tak harował przez rok, nie płacił rachunków, nie kupował nic do jedzenia i ubrania to może mógłby sobie na taki sam pozwolić. Pasowałby mu do złotego łańcuszka, który dostał kiedyś od Iasona na urodziny.
- Jeżeli to problem, to mogę iść, tylko ciekaw jestem kto ci pomoże w sprzątaniu tego cholernego bajzlu… - opowiedział brunet patrząc znacząco na swego pracodawcę. - Z tego co mówiłeś masz ostatnio deficyt siły roboczej.
Przez chwilę stali i patrzyli się na siebie w milczeniu. Pierwszy odezwał się Raoul.
- Niech ci będzie. Przygotuj okładkę i wrzuć to, co jest. Tymczasem Iason, mogę cię prosić na słówko?
- Naturalnie. - odpowiedział i podążył za szefem do jego gabinetu posyłając na odchodne Rikiemu spojrzenie mówiące, że nie wie o co Raoulowi chodzi. Brunet często był zazdrosny o Raoula. Widać było na pierwszy rzut oka, że szef darzy jego chłopaka szczególnymi względami. Prawdą było, że ci dwaj znali się jeszcze z czasów liceum, a nawet krążyły plotki, że przez pewien czas tworzyli parę. Podobno Raoulowi nigdy nie przestało zależeć na nim. Riki był w stanie w to uwierzyć tym bardziej, że żaden o drugim w życiu złego słowa nie powiedział. Oczywiście Riki nie wątpił w wierność Iasona, jednakże nie uśmiechała mu się wizja posiadania rywala w osobie własnego szefa. Tak czy inaczej skierował się do swojego stanowiska by wykonać zleconą mu robotę.

Weszli do przestronnego pokoju, którego ściany były obite ciemną boazerią i obwieszone różnymi obrazami oraz dyplomami Raoula. Na przeciw wejścia znajdowało się duże okno, przed którym stało dębowe biurko - miejsce, gdzie redaktor naczelny spędzał większość swojego czasu. We wnęce po lewej stronie od drzwi znajdował się elegancki regał - także dębowy, zapełniony po brzegi oprawionymi w skórę książkami. Am lubił otaczać się słowem pisanym w niemal każdej formie.
- Chyba wiesz, po co cię wezwałem? - zapytał Raoul jednocześnie wskazując miejsce Iasonowi na masywnej skórzanej kanapie.
- Domyślam się, że po to samo co w zeszłym miesiącu. - odpowiedział Mink rozsiadając się wygodnie. Drugi mężczyzna usiadł obok niego. Nie czuli się skrępowani swoją obecnością. Będąc sam na sam porzucali formalne zachowania i role. Znali się od dawna i nie musieli niczego przed sobą udawać a utrzymywanie w życiu prywatnym relacji pracownik - pracodawca uważali za zbędne.
- Owszem. - przytaknął Raoul z powagą, po czym zapalił kolejnego papierosa. - Marnujesz się tutaj. Wiem co mi powiesz. Chcesz tego, tu ci dobrze, tutaj masz Jego, ale Iason, ty możesz więcej. Gdyby chodziło tylko o dobro redakcji nie namawiałbym cię tak natarczywie. - w tej chwili zielonooki delikatnie objął dłoń swojego rozmówcy i lekko ją uścisnął. - Ty masz talent Iason i nie pozwolę byś go zmarnował dla Niego czy dla mnie. Już rozmawiałem z Lucasem. Czeka tylko na twoją odpowiedź.
Iason westchnął głęboko. Zdawał sobie sprawę, że Raoul nie podda się tak łatwo. Lubił swoją pracę, poza tym mógł być blisko Rikiego, choć w głębi serca tęsknił za czymś więcej. Pracować u Lucasa jako reporter, w telewizji i na żywo uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach nie tylko tych lokalnych. Podróżować… szczyt marzeń. No i zarobki by się zwiększyły, choć na brak pieniędzy nie narzekał.
- Zadzwonię do niego pod koniec miesiąca. - powiedział wstając i podchodząc do ciężkiego dębowego regału, na którym stały zdjęcia oprawione w złote i srebrne ramy. Na jednym z nich znajdowały się dwie osoby ubrane w wytarte dżinsy i wyblakłe czarne T-shirty siedzące przy ognisku przed namiotem. Iason uśmiechnął się lekko na wspomnienie tego wyjazdu pod namiot. Pierwsza samodzielna wyprawa, pierwsze doświadczenia, przemakający namiot… To były czasy. Na drugim zdjęciu widniał Chico w długim czarnym płaszczu opierający się o boczne drzwi sportowego samochodu Raoula. Było to chyba pierwsze zdjęcie uwieczniające jedną z "zabawek" zielonookiego. Iason uniósł je by się mu lepiej przyjrzeć. Faktycznie, chłopaczek był niczego sobie, aczkolwiek nie w jego typie.
- Z tym Chico… to tak na poważnie? - zapytał przyjaciela, który również wstał z kanapy. - Jak cię znam nie masz zwyczaju uwieczniać na zdjęciach byle czego.
Raoul milczał przez chwilę, po czym przejął zdjęcie z rąk towarzysza wpatrując się poważnym wzrokiem w roześmiane złote oczy.
- Nie wiem. - podniósł wzrok by wyłapać pytające spojrzenie Iasona. - Pracował na ulicy za marne pieniądze, z których i tak osiemdziesiąt procent oddawał alfonsowi. Pewnego razu trafił na bardzo brutalnego klienta, który po wszystkim zostawił go na poboczu za miastem zakrwawionego i pobitego niemalże do nieprzytomności. Akurat wracałem tamtą drogą z Wybrzeża i go zabrałem. Nie miał nikogo, kto by się nim zajął - żadnej rodziny, przyjaciół. Więc go na jakiś czas wziąłem do siebie. I tak oto już został. Nie stwarza problemów, jest inteligentny i bystry, trochę małomówny… tak, to chyba na poważnie… - ostatnie słowa Raoul wyszeptał jakby bardziej do siebie niż do Iasona, po czym odstawił zdjęcie na miejsce.
- Ty i Riki… między wami wszystko w porządku? - zapytał zielonooki odwracając się w stronę okna.
- Jak najbardziej. Czemu pytasz? - padła odpowiedź.
- Tak sobie. Z grzeczności. - Raoul uśmiechnął się zaczepnie do przyjaciela. - zastanawiam się czemu nie mieszkacie razem. Jesteście ze sobą już trzy lata, nie myśleliście o wspólnym życiu?
Iason westchnął głęboko opierając się o biurko. Czemu nie mieszkają razem? Gdyby to było takie proste.
- Myślałem o tym, jednakże są pewne sprawy, przez które odwlekam podjęcie decyzji.
- Na przykład twoja matka? - zapytał Raoul. - Wiesz, nie jestem chyba najodpowiedniejszą osobą, ale uważam, że powinieneś w końcu zacząć żyć własnym życiem, bez oglądania się na to, co wypada, a co nie. Spójrz na mnie. Myślisz, że moi starzy byli zachwyceni kiedy podczas niezapowiedzianej wizyty zastali w moim łóżku przykutego kajdankami nagiego faceta? Ale to jest moje życie i oni musza to zaakceptować prędzej czy później. Jeśli nie, to cóż… Ja nie zamierzam się żenić z kobieta, której nie pokocham i produkować z nią następców fortuny rodziny Am. - Zielonooki podszedł do Iasona i położył mu dłoń na ramieniu. - nie przepadam za Rikim, to wiesz. Sądzę, że zasługujesz na kogoś lepszego, znacznie lepszego Iason, ale widzę, że jesteś z nim szczęśliwy, a ja nie mam prawa ci tego szczęścia zabraniać.
Odpowiedział mu delikatny uśmiech.


* * *



Riki siedział w niedużym gabinecie, który przez sterty ryz papieru, drukarki, skanery i spory komputer wydawał się jeszcze mniejszy. Doprawdy, oferując swoja pomoc Raoulowi musiał być nie z pełna rozumu. Nie spodziewał się, że materiału jest tak dużo i tak niewiele czasu by się z nim uporać. Co chwila ginęły mu artykuły, a program graficzny odmawiał posłuszeństwa skutecznie doprowadzając bruneta na skraj załamania nerwowego. Nie miał rano nic do roboty, to sobie do pracy przyjechał… Ostatni raz. Podczas gdy Iason spędza spokojnie czas w biurze redaktora naczelnego on haruje za cały zespół. "Pewnie skubani wiedzieli co ich czeka, dlatego się wypięli" pomyślał ze złością Riki narzucając poprawki w jakimś drobnym felietonie.
- Jak ci idzie? - usłyszał głos Iasona za plecami.
- Gówniano. - burknął nie odrywając wzroku od monitora co chwila klikając myszką.
- Aż tak źle? - spytał Iason podchodząc bliżej i zaglądając Rikiemu przez ramię. Tekst był wyjątkowo usiany drobnymi błędami interpunkcyjnymi i ortograficznymi. Riki raz po raz poprawiał pomyłki mrucząc pod nosem wszelakie przekleństwa. Nic dziwnego. Iasonowi przyszło na myśl, że ktoś chyba celowo oddał taki niesprawdzony materiał. Postanowił jednak tę uwagę zatrzymać dla siebie by nie denerwować jeszcze bardziej bruneta.
- Raoul kazał ci przekazać, że jak to skończysz masz dwie godziny wolnego. - powiedział blondyn kładąc smukłe dłonie na ramionach drugiego mężczyzny i delikatnie je masując. - mam nadzieje, że nie planujesz nigdzie sam wychodzić, bo zapraszam cię na lunch. - to mówiąc Iason czule pocałował włosy kochanka.
- Nigdzie się sam nie wybieram. W ogóle z każdą stroną nabieram pewności, że moim jedynym wyjściem będzie szybkie wyjście za potrzebą. Tu jest totalny burdel, Iason! Żebym to miał chociaż poukładane tematycznie, ale kurwa, nie, najlepiej wypieprzyć wszystko ze sobą, a potem się bawcie sami! W sumie się nie dziwię za takie siedzenie codziennie, i za taką płacę, to sam bym się zwolnił. - Riki oparł się wygodnie obejmując dłoń blondyna, zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. - Jestem tu od godziny a czuję się zmęczony jak po całym dniu pracy.
- Wynagrodzę ci to. - szepnął Iason a następnie pochylił się i pocałował wyeksponowaną gładką szyję chłopaka jakby chciał tym samym przypieczętować daną obietnicę. Riki uśmiechnął się na tę subtelną pieszczotę. Bardzo chciał teraz cofnąć czas do chwili, gdy witał nowy dzień w objęciach ukochanego w jego mieszkaniu. Na myśl o tym zamknął oczy i lekko uśmiechnął. Tymczasem Iason nadal błądził ustami po szyi kochanka, przesuwając się z każdym pocałunkiem wyżej aż dotarł do ucha. Kilka razy delikatnie skubnął jego muszelkę i przeniósł usta na uśmiechające się pełne wargi, które pod naciskiem rozchyliły się zapraszająco. Pocałunek był delikatny a jednocześnie poruszający. Riki wsunął dłoń w jasne włosy jakby w obawie, że blondyn zaraz się odsunie. Zajęci sobą kochankowie nie zauważyli smukłej postaci, która płynnym krokiem weszła do gabinetu.
- Nie za dobrze wam, gołąbeczki?
Obaj mężczyźni odwrócili się gwałtownie w stronę wejścia, gdzie stała wysoka ciemnowłosa kobieta. Jej brązowe oczy w kształcie migdałów wpatrywały się z rozbawieniem na zaskoczoną parę, a na pełnych czerwonych wargach pojawił się znajomy zaczepny uśmieszek. Lila Rosa - osobista asystentka Raoula stała oparta jedną dłonią o szafkę, druga spoczywała na jej kształtnym biodrze.
- Zbierać się! Macie robotę. - rzuciła władczym tonem nie przestając się uśmiechać w charakterystyczny dla niej sposób, po czym opuściła pokój.


T.B.C. w vol. 2



Komentarze
mordeczka dnia padziernika 19 2011 19:11:37
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Tanpopo (Brak e-maila) 20:12 20-03-2007
jestem pierwsza ^ ^. Dzięki za dedykacje w imieniu swoim i Agi smiley tekst jest świetny i nie mogę się doczekać kontynuacji....
Yoan (Brak e-maila) 00:17 22-03-2007
Chociaż komuś siem spodobało ^^...
Ila (Brak e-maila) 09:21 27-03-2007
Mi również się podobało, zresztą pierwsza czytałam to arcydzieło zamim trafiło na TCD ;P Pozdrawiam ;]
Tanpopo (Brak e-maila) 15:39 29-03-2007
tylko tak myślisz Ila...
Deber (Brak e-maila) 01:27 05-04-2007
Cóż mogem powiedziec ...Yoan piszesz swietnie ....ty kosmaty duszku...hehe bardzo mi sie podoba i chcem jeszczemmmmm
livien (Brak e-maila) 20:57 05-04-2007
Ja też uwielbiam teksty napisane przez Yoan.. ale jakoś nie mogę jeszcze do końca przełkn±ć tego funfica. Co absolutnie nie oznacza, że jest zły. Tylko po prostu jestem przyzwyczajona do nieco innego Iasona, bo Riki wcale się nie zmienił smiley
Pozdrawiam smiley
PS - scena z balkonem jest super smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum