ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Zgnilizna |
Jak zwykle, zaczyna się to w Edenie.
Odległa sypialnia. Kaplica skąpana w blasku księżyca. Zacieniona alejka.
Sad jesienią, kiedy świat jest zielony i złoty, i pomarańczowy jak dynia, lecz niebo ma szafirowo-niebieską barwę - błękitną, głęboką i poprzebijaną rubinową czerwienią, a on uwielbia tę ironiczną prawdę. Obserwuje szybujące, karmazynowe liście, błyszczące w słońcu oraz jego przymrożonych oczach. Grabie się zatrzymują, książka opada. Chłodne, bezwietrzne powietrze, silnie pachnące jabłkami, wisi ciężko między tą niezwykłą parą.
Pierwsza Ewa potrzebowała tylko lekkiej zachęty, lekkiego rozsmakowania się. Jedyne, co musiał zrobić, to skusić ją zakazanym owocem, pokrywając jego gorzki miąższ przesłodzonymi kłamstwami, cukierkowatymi obietnicami oraz czarującymi błahostkami. 'Jesteś taka piękna,' szeptał, delikatnie gładząc palcami wałeczki tłuszczu. 'Tak idealna'. Malutkie oczy mrużyły się, wypełniając rozpaczliwymi pragnieniami, pulchne ręce łapały go i przytrzymywały, jakby bojąc się puścić. Koniec końców przyjęła wszystko, co jej zaoferował, a nawet więcej: chętnie połknęła jego nasienie, jego truciznę. Tak, ta Ewa poddała się natychmiast, całkowicie.
Delikatne, białe dłonie odpływają na chwilę na bok jak gdyby w zaciekawieniu. Małe palce zaciskają się wokół jabłka, które poprzednio ukryte było w trawie: błyszczące i szkarłatne, i do połowy zgniłe. Mazisty dół owocu zmienił kolor na brązowy.
Jedyna rzecz, która była dla niego bardziej odpychająca niż kobieta sama w sobie, to łatwość z jaką ulegała demoralizacji.
Jabłko jest odrażające oraz piękne, dokładnie tak jak dziecko, które je trzyma. Tak jak dusza, którą posiada. I nawet jeśli lokaj odradza pobrudzenia tych szlachetnych palców, jego wargi wykrzywiają się w uśmiechu, a w oczach koloru jesiennych liści czai się rozbawienie.
Następna Ewa była zepsuta od początku, lecz maskowała to lepiej niż reszta: ukrywając się w świętych szatach za parawanami oraz konfesjonałami i drzwiami opactwa. Był całkiem zabawną zagadką, ten wykwintny kęs duszy - wznoszący modły o pobożność, choć z własnej woli obcujący z Diabłem. Chociaż umysł błagał o wieczny odpoczynek w Niebie, ciało pożądało chwilowych przyjemności Ziemi. A on sam zbyt chętnie raz za razem chrzcił ołtarz płynem dalece mniej świętym niż woda czy wino.
Jego młody pan prycha i mocniej zaciska palce na owocu, jak gdyby kpiąc z niego - lecz nie, powoduje to tylko powiększenie się lubieżnego uśmiechu demona, gdyż nic nie mogłoby uszczęśliwić go jeszcze bardziej niż widok młodego lorda, ulegającego pokusom przyjemności.
Trzecia była prostytutką. Nigdy nie rozumiała, że miłość i seks to nie synonimy, nie były równoznaczne. Nie zamierzał jej tego wyjaśniać.
Rozrzucone wkoło liście szeleszczą, gdy porzuca pracę, opierając grabie o pień jabłoni i klękając przed uczestnikiem kontraktu. Ujmuje te drobne dłonie w swoje własne ręce, zabierając okrągły owoc i zlizując bursztynową kroplę rosy, która perli się na koniuszku palca z pierścieniem rodowym.
'Kocham cię,' kłamał. A ona jęczała tak uroczo, jej plecy przesuwały się w górę i w dół muru z cegieł, jej spocona skóra zdrapana była przez tarcie, gdy błagała o więcej i więcej, prosiła o miłość, którą wiedziała, że nigdy jej nie obdarzy, mimo wszystko zachłannie chłonęła jego obecność.
Chłopiec unosi brew, nakładając maskę apatycznej obojętności. Diabeł umie jednakże dostrzec emocje przepływające za tymi różnokolorowymi oczami, potrafi wyczuć szybsze krążenie krwi w krzyżujących się żyłach. Może skosztować skóry młodego hrabi(*1) : smak białych róż i arszeniku pozostał na jego języku nawet po tym, jak wyjął palec z ust.
Była czwarta Ewa i piąta, i szósta, i tak wiele kolejnych, że dawno już przestał liczyć. Poza tym, nie były niczym wyjątkowym: żadnej walki, żadnego wyzwania, by móc je potępić. Tylko rozkosz, rozkosz, rozkosz. A teraz miał przed sobą nową Ewę, dziewiczą Ewę: już nie dziecko, lecz jeszcze nie dorosły. Nad przepaścią popełnienia Grzechu Pierworodnego, spoglądając w dół, w mroczną otchłań Piekła z pragnieniem pałającym przerażeniem w oczach lśniących się oczarowaniem.
- Zakazany owoc smakuje najlepiej - mruczy, a beztroskie słowa przesiąknięte są częściowo zawoalowanym podtekstem oraz słodką przenośnią, z czego jego pan zdaje sobie sprawę nawet w tak młodym wieku. Najmłodsza Ewa, najbardziej wyczulona. Ledwo dojrzała: wciąż młodzieńcza i gorzka lecz, och, co za pokusa. Ma prawo do tego zakazanego owocu.
Nie żeby nie zwrócił uwagi na te pożądliwe spojrzenia. Na chorobliwą ciekawość. Na tak wymowne hałasy w nocy, stłumione jęki, szlochanie odbijające się echem po korytarzach okrytych ciemnością północy: melodia dla jego uszu.
Lecz wciąż...
Nadszedł czas, by zaproponować Ewie Jabłko.
Hrabia uśmiecha się leciutko - kpiący uśmieszek na młodych wargach - i pochyla do przodu, a skórę koloru kości słoniowej zabarwia muśnięcie pastelowego różu. Na chwilę przybliża się: satynowo szare włosy ocierają się żartobliwie o porcelanowe policzki, filigranowe dłonie przemykają po włóknach jedwabiu w kolorze atramentu. Przytula się, jak gdyby próbując fizycznie wchłonąć całe nieziemskie piękno demona, wszystkie jego ułomnie połączone obietnice. I kiedy lokaj pochyla się bliżej (drobne plecy opadają na leżące liście, splecione nogi zaplątane są w gąszcz korzeni jabłoni), dziecko zamiera. Wdech, wydech, wdech, wydech.
Już tuż nad przepaścią, czekając tylko na popchnięcie - zakosztowanie pięknego, zwisającego, kuszącego kęsa owocu...
- A zgniłe jabłka smakują najsłodziej - mruczy chłopiec po chwili przerwy, spuszczone rzęsy podnoszą się na tyle, by pokazać część kobaltowych, złośliwych, śmiejących się oczu. Uśmiecha się z wyższością, okrutna protekcjonalność czai się w jego melodyjnie wypowiedzianych słowach.
- Lecz jestem ponad uczestnictwem w poczęstunku, uwzględniającym zgniłe jedzenie.
Wąż zamiera.
Jabłko spada.
Czerwień.
Czerwone oczy, czerwony owoc, czerwone liście, wirujące pod wpływem nagłego podmuchu wiatru i nie, demon nie przyjmuje odmowy - nie po tym wszystkim, nie po tak długim oczekiwaniu, nie po tych wszystkich znakach, które rozpoznał. Głupie dziecko, które uważa się za silniejsze, lepsze, znaczące więcej niż on, nie wyprze się tego.
Owinie się wokół chłopca, ciaśniej, ciaśniej, ciaśniej. Poły płaszcza skrępują jego gardło; nie będzie mógł oddychać.
Jego pan znów szlocha - te ciche, rozpaczliwe, zadowolone krzyki, które falują i drżą nad krajobrazem, stłumione przez trawę, ręce oraz szeleszczenie obumierającego listowia. Uderza i siłuje się, lecz jest słaby i bezbronny w obliczu siły demona, intensywności jego zabiegów. Częściowo próbuje uciec, odczołgać się. Próba kończy się z chwilą, gdy wsparty jest na kolanach, policzki wciśnięte w ziemie, a tyłek wypięty w powietrze. A potem jego lokaj jest za nim, wokół niego, w nim: wypełniając go sobą, mrocznymi myślami, gniewem, przyjemnością oraz bólem.
Usta dziecka otworzą się - dysząc, dysząc, ślina sączy się i połyskuje jak sople lodu, gdy dławi się i walczy o oddech...
Chłopiec nie błaga; jego młody pan nigdy nie błaga. A nawet jeśli, nie będzie to prośba o więcej - przeciwnie, demon może dostrzec, że młodzieniec pragnie zakończyć to. Pomimo pożądania szklącego się w oczach, uderzeń bioder i erekcji, pulsującej w ręce sługi okrytej rękawiczką, odziany w czerń diabeł wie, iż jest to ostatnia rzecz, jakiej pragnie dziecko. Jak to możliwe? Skusił go. Zwabił. Zaoferował mu jabłko. Nikt mu nie odmawia - nikt się nie opiera. (Och, ta dusza jest tak interesująca! Tak mocno jej pragnie!) Jak on śmie...?
Gdy będzie się z nim siłował, demon umieści mu jabłko w ustach...
Hrabia chce tego, lecz jednak nie, obejdzie się bez tego, postępuje kompletnie bez sensu. Ponieważ demon to zna, wie, jak to działa, lecz nagle coś się zmieniło, a to go rozwścieczyło. Dlaczego? Dlaczego to coś znaczy? Dlaczego odmowa dziecka go oszołomiła, sprowokowała, wypełniła taką wściekłością - tak silną, że popchnął chłopca na brudna ziemię, wsuwając się i wysuwając, gdy liście szeleszczą, jego pan krzyczy, a małe paznokcie wbijają się w karmazynowy miąższ zerwanego jabłka?
Zmusi go, żeby przeżuł. Żeby przełknął.
Już posiada jego duszę. Nie potrzebuje ciała.
Tak, jeśli doszło już do tego...
Czy chce po prostu tego, czego nie może mieć?
Zakazany owoc smakuje najlepiej...
Ewa krzyczy, niespodziewana struga pokrywa bielą jesienne liście.
Wąż zmusi go, aby jadł.
(*1)Łapa wie, że to forma przestarzała i w dopełniaczu stosuje się wyraz hrabiego, ale w życiu nie zmieni. Stare wyrazy mają swój urok.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 21 2011 18:57:48
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Wilczyca (Brak e-maila) 17:46 14-11-2010
Świetne... Aż mnie zatkało. Doskonale oddałaś klimat tekstu, nic dodać, nic ująć. Zgrabne tłumaczenie. Co do samego tekstu, strasznie mi się podobają zastosowane przenosnie. Zaskakuj±cy pomysł i dobrze zrealizowany |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|