ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Dodatki |
W życiu było parę rzeczy, które zaskoczyły Sebastiana. Jako dozorca porządku dziennego gospodarstwa wiedział, jaki będzie przebieg każdego dnia: każde wydarzenie zorganizowane, każda minuta zaplanowana. Jako nadzorca czwórki nieskutecznych kolegów, wiedział jaki rodzaj rozpraszania oraz niefortunnych wypadków nieuchronnie uczynią jego plan bezużytecznym. Jako demon był wśród ludzi wystarczająco długo, by przewidzieć, jak mogą się zachować w szczególnych sytuacjach; a jako stary lokaj rodziny Phantomhive wiedział na ogół, jakiego zachowania oczekiwać po dumnym I rozpieszczonym hrabim.
A mimo to, przez to wszystko, przegapił coś. Jakąś wskazówkę, jakąś prawdę o ludziach... Musiał, bo nie było innego wyjaśnienia: żadnego innego powodu, aby wytłumaczyć, dlaczego stał przez idealnie upieczonym, pokrojonym oraz podanym kawałkiem cynamonowego puddingu z chleba.
Niezjedzonym kawałkiem upieczonego, pokrojonego oraz podanego kawałka cynamonowego puddingu z chleba.
Tak. Porcelanowy talerz przez nim - pełny, ozdobny i, och, jak z niego kpił! - zbił lokaja z tropu; Sebastian był tak całkowicie zaskoczony tym nieprzewidzianym zakrętem losu, że zdał sobie sprawę, iż gapi się szeroko otwartymi oczami na pudding, zdziwiony. A chłopiec któremu służył, jak gdyby w odpowiedzi na to, po prostu obserwował zaskoczonego służącego: rozluźniona twarz ze zwyczajną mimiką swobodnej apatii.
Minęła pełna minuta. Powietrze między nimi zgęstniało, ciężkie od pytań oraz słodkiego zapachu cynamonu. Lecz, gdy rzeczona cisza utrzymywała się, równomiernie stała się bardziej pogardliwa... aż była prawie tak kpiąca jak ciasto samo w sobie. To zrozumienie nie zrobiło niczego, by złagodzić dobrze się zapowiadającą irytację Sebastiana. Nie było to może zaskakujące, że kiedy lokaj w końcu przerwał ciężką ciszę, zrobił to w sposób pozbawiony zwyczajnej gracji, elokwencji oraz finezji.
- Nie skończyłeś swojego deseru.
Zza ozdobnego biurka siedemnastolatek wygiął w łuk delikatną brew, jego długie nogi skrzyżowane, a szczupłe palce złączone.
- O bogowie - stanowczym głosem zabarwionym monotonnym sarkazmem przynudzał Ciel. - Nic ci nie umknie, prawda, Sebastianie?
A teraz również dziecko z niego kpiło. Cudownie.
Z pewną trudnością demon dał radę ukryć nasilające się zdenerwowanie za fasadą uprzejmej obojętności. Taki był jego zwyczaj.
- Przepraszam - odpowiedział uprzejmie, kłaniając się w wyrazie skruchy. - Po prostu nigdy przedtem nie widziałem, żeby panicz odmówił deseru. Czy talerz mu nie odpowiadał?
Przerwa. Sebastian zerknął na czas, by uchwycić końcówkę zamyślonego - a jednak jakoś rozbawionego - wyrazu twarzy, który przemknął przez bladą twarz jego pana.
- Coś takiego - zgodził się chłopiec, długie rzęsy spuszczone, gdy cienkie usta żartowały. - Ostatnio stanowczo znudziły mnie ciastka, placki i puddingi. Cały czas je podajesz; monotonność tego wszystkiego mnie przytłoczyła. Dziś wieczorem chciałbym zjeść coś bardziej... niekonwencjonalnego.
- Niekonwencjonalnego. - Lokaj mrugnął raz, powoli. Co to do cholery znaczyło? - ...Obawiam się, że znam parę "niekonwencjonalnych" deserów - wyznał chwilę potem, brzmiąc z lekka zmieszanym. - O ile panicz nie nabrał nagłego zainteresowania w wypróbowaniu kuchni kanibali.
Nos hrabiego zmarszczył się w wyraźnym obrzydzeniu. Najwyraźniej nie spodziewał się tego; Sebastian ledwie zdołał powstrzymać chichot samozadowolenia. W odpowiedzi Ciel utrzymał swój leniwy, protekcjonalny wyraz twarzy. Jego maska z pewnością polepszyła się z wiekiem.
- Może "niekonwencjonalne" nie jest właściwym słowem - Chwilę potem zdecydował poprzeciągać samogłoski, bębniąc palcami lewej ręki po kostkach prawej. - A może "niecodzienny"?
Sebastian wciąż był trochę zagubiony. I uważał to za wysoce frustrujące, gdyż było oczywiste, iż jego pan oczekiwał czegoś specyficznego. Te jego małe gry mogły być całkiem dokuczliwe...
- Czy mam alfabetycznie wybrać swobodną listę pomysłów deserów? - zaoferował, wieczny uśmiech zbliżał się do skraju rozpaczy. - Czy panicz już ma jakiś plan na myśli?
Ciel zanucił, kiwając stopą na wysokim obcasie w spokojnym, niesłyszalnym rytmie.
- Mam już coś na myśli - przyznał powoli, niezaniepokojony ewidentną irytacją demona. W rzeczywistości jego uśmiech tylko wydawał się powiększać w odpowiedzi... - Jestem w nastroju na sos czekoladowy.
Przynajmniej gdzieś docieramy.
- Bardzo dobrze - Pokiwał głową Sebastian, odprężając się nieco, gdy konwersacja przybrała bardziej przewidywalny obrót. - Panicz ma jak zwykle nienaganny gust. Czy mogę zasugerować świeże truskawki oblane czekoladowym sosem? Ostatnio poszedłem na targ i z...
Nagle uciął. Chłopiec juz trząsł głową na "nie".
- ...w takim razie bardzo dobrze. - Chwilowe wahanie; Sebastian łamał sobie głowę nad innym deserem, który wykorzystywałby sos czekoladowy, niebędąc częścią rodziny ciast. - Może zbiór herbatników zamoczony w...
- Masz problemy z uszami tak samo jak z oczami? - spokojnie przerwał Ciel, opierając podbródek na splecionych palcach. Wyglądał teraz na bardzo rozbawionego... Tak, sercem wciąż był dzieckiem, a jego ulubioną grą na zawsze będzie zabawa z Sebastianem. - Powiedziałem ci już, czego chcę. Chcę czekoladowego sosu.
Sebastian gapił się. Chłopiec, nie będąc speszonym, odpowiedział tym samym.
- ...czekoladowy sos - powtórzył demon; bezbarwnie, płasko i widocznie pełen niedowierzania.
Leniwy uśmiech.
- Tak.
Brązowe oczy spotkały niebieskie, jedno spojrzenie ostre od nasilonego sarkazmu, drugie pełne leniwego śmiechu.
W końcu lokaj westchnął.
- Jak panicz sobie życzy - zarządził, przechylając się odrobię do przodu, aby pokazać, że zrozumiał. Lecz gdy to uczynił, pozwolił swojemu niskiemu głosowi zniżyć się o cały rejestr, sącząc sarkazm, którego normalnie nie wyrażał. - Mam przynieść paniczowi miskę i łyżkę, czy też raczej zje on ze słoika gołymi rękami?
Gorzki ton nie zagubił się na swoim wykonawcy; Ciel prychnął, jego łokcie opuszczone na puste biurko z podwójnym łomotem.
- Niebiosa - delikatnie zripostował, układając górną wargę w wyraz beztroskiego obrzydzenia. - Nie bądź odrażający. Oczywiście nie zjem nieładnie.
Dzięki panie za małe cuda.
- Powinienem powiedzieć... - zaczął Sebastian, dodające otuchy słowa nawet nie w pełni uformowane zanim zostały energicznie ucięte, uciszone przez kontynuowaną deklarację hrabiego.
- To czego chcę - Ciel spokojnie poinformował lokaja. - To zjeść rzeczony sos czekoladowy z twojej klatki piersiowej, Sebastianie. Ściślej, z twojej piersi, twojego brzucha i możliwie nawet z twoich niższych kończyn.
Cienka brew wystrzeliła w górę. Jeśli to była gra, jego pan wygrywał: dwa razy w ciągu ostatnich trzech minut Sebastian został złapany po opuszczeniu gardy, mrugający i zakłopotany. Już dawno temu był czas na przyspieszenie spraw, do ich zakończenia na jego korzyść. ale najpierw, żeby tylko upewnić się, iż nie zrozumiał źle...
- ...przez "niższe kończyny" - wyjaśnił lokaj tonem, którego można użyć, aby ponownie sprawdzić, że dwa i dwa to cztery. - Przyjmuję, że nie masz na myśli "stopy"?
Chłopiec ofiarował mu sympatyczny uśmiech.
- Nie, Sebastianie. Nie mam na myśli.
Cisza.
Demon pozwolił temu komunikatowi przeturlać się przez jego głowę, w myślach rozpatrując ten rozkaz od tak wielu różnych stron, do ilu mógł podejść. a jednak na końcu realność sytuacji była jasna. Jego pan stwarzał wysoko seksualną próbę zbliżenia. Spokojnie, wyraźnie i w pełni świadomy tego, co robił.
Jak niespodziewanie.
Lecz teraz zszedł z tematu rozmowy. Zwracając uwagę na pracę, Sebastian oczyścił gardło cichym kaszlem.
- Może jest panicz nieświadomy - lekko poinformował, krzyżując dłonie za plecami. - Ale plamy z czekolady są trudne do zmycia z ubrań. Szczególnie z ubrań zrobionych z jasnych tkanin, takich jak moja biała koszula.
Ciel zanucił, rozpierając się na pozłacanym krześle.
- W rzeczy samej - skomentował, układając palce poniżej ostrego podbródka. - I jest też dosyć kosztowne, aby je zastąpić, jeśli dobrze sobie przypominam. Dlatego też, aby zaoszczędzić nam obu czasu i pieniędzy, czy mogę zdjęcie koszuli przed moją konsumpcją sosu?
Jego usta wypowiedziały "zasugerować", ale Sebastian usłyszał "rozkazać". A ukryta pieczęć na prawej dłoni podkreślała różnicę: płonęła przyjemnie pod naznaczoną gwiazdą skórą, wysyłając dreszcze przyjemności w górę kręgosłupa.
Ciemne oczy błysnęły czerwienią, skrząc się jak dwa rubiny.
- Sugestia w samą porę, paniczu - wymruczał lokaj, celowa chrypka pokrywała lukrem niewinną odpowiedź. - Mimo iż obawiam się, że wciąż istnieje mały problem: przez lata służby poznałem się na twoim notorycznym niechlujstwie przy jedzeniu, paniczu. Boję się, że nie tylko moja koszula będzie poplamiona...
Zamarł, pozwalając zniewadze utrzymać się między nimi; nastolatek skrzywił się, rozszyfrowując go. Pragnął obronić swoje nienaganne maniery, ale wiedział, że nie mógł, jeżeli chciał kontynuować. Kolejny punkt dla sługi.
- ...prawda - Ciel w końcu zgodził się (aczkolwiek przez zaciśnięte zęby), gdy jego zirytowany grymas wtopił się w cukierkowy uśmiech. - Zduśmy ten problem z zarodku, możemy? Spodnie też trzeba będzie zdjąć, tak na wszelki wypadek.
Sebastian uśmiechnął się z wyższością.
- Oczywiście - wymruczał, pochylając się do przodu: schylając się do ukłonu, co umiejscowiło go dokładnie przed jego paniczem, oko przy oku, nos przy nosie. Ani mrugnięcia, zadrżenia, czy wzdrygnięcia się. Obaj byli na to zbyt uparci i dumni. Ale demon mógł wyczuć błaganie pod pękającą maską imperialnego nudzenia...
- Lecz, jeśli mogę sobie pozwolić - odziany w czerń diabeł kontynuował szeptem, drażniąc chłopca gorącym, słodkim oddechem. - Jako że panicz tej nocy wydaje się mieć niecodzienną czułość dla dodatków... Czy mogę zaoferować mu również porcję kremu?
Zauważalna intonacja, zamierzone zrozumienie. Gdyby dziecko było młodsze, z pewnością zarumieniłoby się. Lecz teraz - starszy, mądrzejszy i bardziej doświadczony - nastoletni hrabia ledwie uśmiechnął się lubieżnie; spokojnie rozplątując palce, Ciel pozwolił im popłynąć w przód, bawiąc się znacząco jedwabnym krawatem demona.
- To zależy - wymruczał, łowiąc karmazynowe oczy lokaja na nieśmiałe spojrzenie zza wywiniętych rzęs. - Czy jest słodki?
Duże, ubrane w rękawiczki dłonie wsunęły się na biurko; Sebastian pochylił się bliżej, przerzucając ciało nad drewnianym blatem. Podniecony chichot - poruszający uśmieszek.
- Jeśli panicz sobie życzy, żeby był.
Pięść wokół jego krawatu zacisnęła się. I bez żadnego ostrzeżenia Ciel wstał, uśmiechnął się szyderczo i użył dźwigni, którą zyskał, aby obrócić sługę, popychając go plecami na mahoniowe biurko. Sebastian uderzył w blat z głośnym grzmotnięciem oraz szmerem łagodnego zaskoczenia, ani razu nie opierając się sile, jakiej używał na nim nastolatek. Mimo wszystko była to gra jego pana, a on był tylko chętnym graczem.
Bardzo chętnym w tym momencie.
Ciepłe, szczupłe oraz (ironicznie) kremowe uda przywołały Sebastiana natychmiast z powrotem; mrugnął w górę, obraz sufitu nagle zasłonięty przez zadowoloną z siebie twarz hrabiego. Z przodu spodni dokuczał mu gorący, twardy i prawie rozpraszający nacisk, a delikatne palce Ciela pracowały nad klapami kamizelki, odmawiając puszczenia.
Sebastian uniósł brew.
- Jak niecierpliwie - spokojnie skomentował, nawet jeśli jego własne ręce unosiły się w górę ściskając ten zbyt kuszący tyłek. - Nie miałem nawet szansy, przynieść paniczowi jego sosu czekoladowego.
Ciel chrząknął, znacząco ocierając ich biodra.
- Rozmyśliłem sie - ogłosił - prawie imperialnie, wirujące emocje i wesoły podtekst zaowaliły zwyczajny niezrażony wyraz twarzy. Ta maska też kpiła z Sebastiana, rzucając my wyzwanie, aby spróbował ja zbić... - Zapomnę teraz o sosie czekoladowym i nasycę się tylko kremem.
- Czy tak? - Ślizgające się palce, tańczyły w górze, poluzowując krawat nastolatka. - Ale bez bliskiego zagrożenia plamami czekoladowymi. - Oddychał demon, humor w jego słowach, łapiących w pułapkę. - Jaki bodziec zmusi mnie do zdjęcia koszuli oraz spodni?
Różnokolorowe oczy zmrużyły się.
- Och, ale krem robi bardzo lepki bałagan - sprytny hrabia ostrzegł, mocno odpinając pierwsze trzy guziki z nieskazitelnej kiedyś koszuli lokaja. - A będzie go dużo, bo jestem całkiem głodny.
Żaden nie przegapił niewypowiedzianego wyroku; dźwięczał między nimi jak każdy inny rozkaz, miękki i ostry, i kusząco silny: Chcę, czego pragnę i chcę tego teraz. Jak zwykle dziecinne żądanie przywołało na ładnej twarzy lokaja lubieżny uśmiech oraz pomruk w głosie ciężkim od obietnicy.
- Zrozumiałem. - Jego wilgotny uśmiech poszerzył się i ze znaczącym pociągnięciem obu poluzowanych krawatów, lokaj poddał się swojemu wygłodniałemu panu oraz jego żądaniom. - Wypowiedz swoje życzenia i pozwól uczcie się rozpocząć, mój panie.
Cielowi nie trzeba było powtarzać dwa razy.
I ten raz Sebastian nie odmówił mu znowu.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 21 2011 19:05:33
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Jeanne (Brak e-maila) 11:18 08-12-2009
witam Cieszę się, że dodałaś nowe tłumaczenia. Wiesz, że za to w sumie sama miałam się zabrać? Wyprzedziłaś mnie xD
Gdzieś tam wkradł się jeden błąd, ale teraz mi umknął.
Masz ładny styl, gdy tłumaczysz, może sama coś napiszesz? |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|