The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 27 2024 06:39:53   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Dobrowolny udział
Całuje mojego brata.

Widzę go pomimo ciemności panujących w pokoju. Jest lekko pochylony, z dłońmi spoczywającymi na prześcieradle. Oczy mojego brata są zamknięte, a on sam oddycha głośno przez sen. Przez chwilę pułkownik wygląda na skruszonego, kiedy przygląda się śpiącemu, ale ten wyraz znika z jego twarzy, gdy powoli składa na jego ustach następny pocałunek - dużo mniej cnotliwy.

Patrzę na to zafascynowany. Zawsze sądziłem, że wargi mojego brata są jedwabiście miękkie, ale widząc usta pułkownika otulające je delikatnie, dostrzegam na nich linie, których tam nie było, kiedy byliśmy dziećmi. Pocałunek wciąż jest delikatny, chociaż pewna delikatność nigdy nie znika. Nadal patrzę. Język pułkownika wślizguje się do ust mojego brata i słyszę mokre odgłosy. Jego usta muszą być ciepłe w dotyku, ponieważ Roy drży, kiedy się odsuwa. Zamyśla się na chwilę i zastanawiam się, po co jeszcze mógł przyjść.

Wbija we mnie rozpalone spojrzenie. Pstryka palcami i macha mi kilka razy ręką przed oczami. Sprawdza, czy nie śpię, ale nie zamierzam dać się nabrać. Ale przez chwilę się wystraszyłem. Pstryknięcie wykonane przez te palce, mogło oznaczać ogień. Nic się jednak nie wydarzyło i pułkownik uśmiecha się chytrze. Przysuwa się z powrotem do łóżka, klęka obok niego i pochyla się. Jest wystarczająco wysoki, żeby wciąż widzieć go spoza mebli, poza tym, zdaje się być zadowolony z takiej pozycji.

Dotyka mojego brata.

Dłoń w rękawiczce wślizguje się pod pościel. Przesuwa się pod białą tkaniną po krzywiźnie, która musi być jego biodrem. Edward rozrzucił nogi przez sen. Dłoń pułkownika przestaje głaskać biodro, a jego uśmiech poszerza się.

Wsuwa rękę pomiędzy nogi mojego brata.

I nagle wygląda na to, że Edward już wcale nie śpi tak twardo. Jego oddech staje się nieregularny, z gardła wyrywają się niskie jęki i pułkownik całuje go jeszcze raz, żeby go uciszyć. Nie rozumiem. Czy pułkownik nie zdaje sobie sprawy, że mój brat jest mężczyzną? Czy on o tym nie wie? Ale chyba jednak musi wiedzieć, ponieważ robi to samo, co brat robi sam sobie w nocy, kiedy myśli, że już śpię. Mogę dostrzec ruchy pod kołdrą. Ręka Roya unosi się i opada, głaszcząc delikatnie lub zaciskając mocniej.

Brat wydaje z siebie rozespany jęk i unosi głowę. Roy uśmiecha się z czułością. Nigdy nie widziałem, żeby obdarzał takim uśmiechem kogokolwiek, Hawkeye czy Hughesa. Jest prawie kochający. Taki... nie w jego stylu. Głaskanie nie ustaje i obserwuję rękę Roya poruszającą się pod kołdrą. Chciałbym móc to poczuć. Chciałbym wsunąć swoje dłonie pod materiał i drażnić mojego brata. Roy nadal go dotyka, a uda Edwarda rozsuwają się, tworząc na tkaninie fale. Pułkownik chichocze pod nosem. Mogę zobaczyć łagodne ruchy i usłyszeć odgłos materiału ocierającego się o materiał. Rękawiczki muszą być szorstkie, ale pułkownik jest delikatny. Pełen szacunku. Niemalże czci.

Złote oczy otwierają się i słyszę oburzony okrzyk, który natychmiast przeradza się w gardłowy jęk. Brat rozciąga się na łóżku, jego wzrok przesuwa się w dół. Powoli wraca mu świadomość. Z głową leżącą na poduszce, wpatruje się w pułkownika Mustanga, a ręką sięga ku dołowi, żeby dotknąć odzianej w rękawiczkę dłoni głaszczącej jego męskość.
- Och, cholera. Roy? Przestań, Al...

Od kiedy Ed zwraca się do pułkownika po imieniu? Od kiedy tak się spoufalają?

- Śpi. Już sprawdzałem - mówi i pochyla się do przodu, żeby jeszcze raz dosięgnąć jego ust. Jego język ponownie wślizguje się pomiędzy wargi mojego brata, a jego ręka wciąż pieści ciało pomiędzy jego nogami. Wtedy Edward zsuwa kołdrę, mamrocząc, że jest za gorąco, a ja mogę tylko patrzeć. Pułkownik śmieje się cicho nie zabierając ręki i nagle pościel zostaje całkiem odrzucona na bok.

Wspina się na mojego brata.

Łóżko ugina się lekko. A brat wyrywa się do góry. Ciemne kosmyki włosów zostają uchwycone w zaciśnięte pięści i mogę usłyszeć te charakterystyczne odgłosy, rozbrzmiewające w pogrążonym w mroku pokoju. Chociaż przywykłem do tych dźwięków, szczególnie po nocach, kiedy brat nie mógł zasnąć, tym razem jest inaczej. To odgłosy pełne tłumionej namiętności. Może to dlatego, że doskonale wiem, że metalowa rękę przyciska twarz pułkownika do pocałunku w ten sposób, w jaki chciałbym, aby przyciskała moją.

W oczach pułkownika widać desperację. To wzrok człowieka, który wie, czego pragnie, ale jest wystarczająco rozsądny, żeby zdawać sobie sprawę, że nie powinien tego chcieć. Podobny wyraz jest we wzroku brata. Chociaż te spojrzenie należy do kogoś, kto chce dotykać i czuć, a nie do osoby zastanawiającej się nad konsekwencjami.

Całują się. Ręce pułkownika majstrują niezgrabnie przy klamrze brązowego paska, a z jego gardła wyrywa się warknięcie, kiedy musi przerwać pocałunek, aby w niemal całkowitej ciemności rzucić okiem na swoje poczynania. Światło księżyca, gwiazd, może latarni ulicznych, znajduje szczeliny przez które może przedostać się do wnętrza pokoju, ale wystarcza ich wyłącznie na tyle, aby zaznaczyć cienie tańczące na twarzy brata, w porównaniu z którą, twarz pułkownika wydaje się być jeszcze bardziej blada.

Kiedy na nich patrzę, przychodzą mi na myśl małe kotki. Brat zachowuje się zupełnie, jak kociak. Wczepia się w pułkownika całym ciałem, szarpie za guziki i sprzączki. Mundur zostaje odrzucony na bok w sposób, który nie przywodzi na myśl niczego dziewiczego i przez chwilę jestem w szoku. Czyżby to była jedna z tych rzeczy, o których brat nie może mi powiedzieć? Doskonale wiem o istnieniu rzeczy, które Edward woli zachować dla siebie. Chociażby o tym, że dotyka się późno w nocy. Albo, że wycina nasze nazwisko na drzewach podczas podróży.

Brat zamyśla się na chwilę. Jego oczy wpatrują się w ciemność. Pułkownik zatrzymuje się skończywszy rozpinać jego spodnie i zsuwając je pociągnięciami za nogawki. Klatka piersiowa brata jest już naga i słyszę, jak mamrocze coś o nadmiarze ubrań u personelu, co sprawia, że Roy się uśmiecha.

Wracają do pocałunków, a pojękiwania stają się coraz bardziej intensywne. W sposobie, w jaki Roy gryzie ramię mojego brata widać całą namiętność, która jest pomiędzy nimi. Widać to również w sposobie, w jaki Edward wzdycha i chwyta włosy na karku pułkownika, żeby zmusić go do przysunięcia się bliżej. Zaczynam się zastanawiać, dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej. Ponieważ teraz, widząc ich w takiej sytuacji, każda ich sprzeczka stała się dla mnie rodzajem gry wstępnej, a każdy pojedynek - nieszkodliwym dokuczaniem.
Roy zdejmuje z mojego brata bieliznę i przez chwilę nie widzę wszystkiego, ale później przesuwa się, żeby zsunąć ją z kostek. I brat jest piękny. Zawsze zasłania swoje ciało, nawet, kiedy wędrujemy przez pustynię, nie pozwalając nikomu się oglądać. Tym niemniej jest piękny. Pułkownik również to widzi. Widać to w sposobie, w jaki łapie oddech i dotyka dłonią bladej, pooranej bliznami piersi Eda.

Oddech brata przyspiesza i on sam zaczyna wiercić się lekko. Roy siedzi na nim okrakiem, pieszcząc go delikatnie. Tłumaczy mu, że za dużo hałasu może mnie obudzić. Co by sobie pomyśleli, gdyby wiedzieli, że ich obserwuję? Że jestem świadkiem ich namiętności.

Teraz obydwaj się poruszają, ich pocałunki stają się coraz bardziej rozpaczliwe. Widzę odrobinę śliny lśniącej na brodzie brata. Roy jest strasznie chaotyczny, gdy chodzi o pocałunki. Ale zawsze sprząta po sobie, omiatając językiem usta swojego kochanka.

Roy zdejmuje rękawiczki, a ciało Edwarda wykazuje zainteresowanie. To musi być to zaufanie. Zaufanie, kiedy materiał ląduje na stoliku stojącym obok łóżka i Ed wie, że Roy jest teraz całkowicie bezbronny. Brat cały czas ma przy sobie swoją broń, ale Roy potrzebuje tych cholernych rękawiczek. Być może teraz Edward ma wrażenie, że musi go chronić, dlatego patrzy na niego z miłością i pożądaniem, zmieszanym z satysfakcją.

Nie mogę się odwrócić.

Jestem uczestnikiem sceny, podczas której mój brat zsuwa koszulę z ramion pułkownika. Pomimo przyćmionego światła, widzę dobrze zbudowane ciało starszego mężczyzny. Roy wzdycha, kiedy ręce Eda głaszczą jego ciało, a paznokcie zaczepiają o sutki, a jego oczy zdają się być ciemniejsze niż zwykle. Ed przymyka swoje i po chwili dostrzegam tego powód; ręce Roya po raz kolejny odnalazły drogę pomiędzy jego nogi. Głaszczą, dotykają, pieszczą. Brat kwili cichutko. Jego skóra jest rozgrzana od dotyku. Wydaje się być rozpaloną i zarumienioną. A Roy przenosi dotyk swoich dłoni na jego ramiona.

Pyta, czy może go pieprzyć.

Słowa są wulgarne, ale Ed tylko wypycha swoje biodra ku górze. Zapomina się na chwilę, więc Roy przestaje, odchylając się do tyłu ze złośliwym uśmieszkiem. Pułkownik rozpina guziki swoich spodni, odsuwając się na moment od mojego brata. Łóżko ugina się lekko w odpowiedzi na ruch. Roy wstaje i jest imponujący w mdłym świetle rozjaśniającym pokój. Ed wpatruje się w niego z zachwytem. Materiał zsuwa się na podłogę, a Edward nie może oderwać wzroku. Oblizuje wargi i podkurcza nogi do klatki piersiowej. Dotyk automatycznej zbroi musi być zimny w kontakcie ze skórą, bo brat syczy cicho. W końcu pułkownik zrzuca z siebie ostatnie warstwy ubrań i Edward uśmiecha się lekko.
- Och tak, z całą pewnością istnieje dobry powód, dla którego nazywasz się Mustang.

Roy się śmieje. A Ed rozsuwa przed nim nogi, pozwalając, aby nagi mężczyzna ułożył się pomiędzy nimi. Royowi uśmiech nie schodzi z twarzy, kiedy szepcze:
- Czyżbyś chciał poujeżdżać mustanga?

Ed wybucha śmiechem, tłumiąc chichot pięścią przyciśniętą do ust. Nie jest to jednak nerwowy śmiech. Tego typu żarty wyglądają na chleb powszedni, bo Roy również nie wydaje się zażenowany takimi docinkami. Uśmiecha się tylko czule.
- Sam zacząłeś - mówi tylko.
Ed posyła mu pożądliwe spojrzenie (a może tylko bardzo ciepłe) i słyszę odgłosy pocałunku składanego w zagłębieniu szyi.
- Pośpiesz się. Chcę się pieprzyć zanim Al się obudzi - szepcze. - Ja... on nie może się dowiedzieć.
- Rozumiem. - Słyszę odpowiedź pułkownika. - Na tym polega cała ironia, prawda? Nikt nie może się dowiedzieć.

Ed uśmiecha się ze zrozumieniem i wyrywa do góry, żeby pocałować Roya. Dotyk jego ust jest delikatny, niewinny. Nie ma w nim żadnej pożądliwości. Jest tylko troska, miłość i delikatność, o których myślałem, że są zarezerwowane wyłącznie dla mnie.

Pocałunki zaczynają następować po sobie szybciej. Mokrym odgłosom, towarzyszą jęki. Ed śmieje się i wygląda na to, że jest w łóżku równie hałaśliwy, co w codziennym życiu. Urwane wybuchy śmiechu, prychnięcia i chrząknięcia, poprzedzają ciche pomruki, kwilenie i oburzone burknięcia. Edowi udaje się narzucać tempo, nawet wtedy, gdy Roy próbuje nad nim zapanować. Jest natarczywy, jednak wciąż trochę niepewny i narzeka przez chwilę, że minęły całe tygodnie, od kiedy ostatni raz Roy był w stanie zakraść się do niego w nocy.

Bracie, jak długo to już trwa? Ile nocy?

Pułkownik uśmiecha się pod nosem, scałowując narzekania i komentarze. Jego dłonie rysują niewidzialne koła transmutacyjne na ciele Eda. Powoli ssie jego sutek i ciało Edwarda wygina się w łuk, kiedy przygryza wrażliwe ciało. Przez cały czas pułkownik ma na twarzy wyraz najwyższej koncentracji. Próbuje zapanować nad sobą, zignorować swoje własne potrzeby i skupić się wyłącznie na swoim kochanku.

- Myślisz, że jesteś zły, prawda? - odzywa się Ed, wymierzając mu lekkiego kopniaka. To zmniejsza na chwilę intensywność pieszczot i spowalnia tempo. Roy pochyla się niżej i chwyta ustami małżowinę uszną mojego brata. Edward jęczy. Przez chwilę leży spokojnie, ale potem zaczyna się osuwać, kiedy zęby pułkownika bawią się płatkiem ucha. Stopy Edwarda leżą płasko na prześcieradle, a palce podkurczają się, kiedy rozciąga się na łóżku, a uda obejmują nagie ciało Roya.

Braciszku? To boli. Że nie mogłeś mi powiedzieć. Oddałbym wszystko, żeby być człowiekiem. Żeby dotykać cię tak, jak pułkownik. Żeby móc sprawiać, że kwiliłbyś pod moim dotykiem, jak kwilisz pod jego. Wciąż jednak nie mogę być na niego zły. Ponieważ doskonale widzę jego dominację nad tobą - w pewności ruchów, stanowczości i umiejętnościach.

Jest coś w sposobie, w jaki rozszerzają się oczy Eda. Nawet w ciemnościach mogę dostrzec, jak czerń przysłania złocistość tęczówek. Jego usta są całowane - stanowczo, ale delikatnie. Jak gdyby Roy bał się uszkodzić te blade, miejscami zaczerwienione ciało. Włosy brata są w nieładzie, pojedyncze kosmyki wymykają się ze splotu warkocza. Spinająca go gumka gdzieś się zgubiła, ale jeszcze utrzymuje swój kształt, skołtuniony od miotania się w pościeli.

Roy również jest rozczochrany. W ogóle wygląda inaczej. Wydaje mi się, że to dlatego, gdyż kiedy przesuwa palcami w dół ramion Eda w końcu czuje, że może zburzyć tę ścianę z porcelany, którą zwykle odgradza się od innych. Pułkownik nosi maskę. Sztywną maskę, którą zakłada za każdym razem, kiedy wchodzi w interakcję z innym człowiekiem. Maskę, która go chroni. Pomaga mu utrzymać spokój i opanowanie, aby robić to, czego wymaga jego praca. Teraz jednak maska zniknęła. A brat wije się na łóżku pod jego dotykiem.

Pułkownik może się teraz o niego troszczyć, ponieważ wszystko, o co Edward prosi, to aby być trzymanym i dotykanym. Aczkolwiek wypływające co jakiś czas uśmieszek i automatyczne pstrykanie palcami stanowią integralną część jego sposobu bycia. Tutaj Roy nie musi się tak martwić. Ponieważ Ed nie jest w niebezpieczeństwie. Jest przy nim, w jego objęciach. Ciepły, rozpalony, rozochocony i prawdziwy.

Tak więc w uśmieszku pułkownika widać uczucie, a jego spojrzenie nie jest mroczne i zimne. Jego oczy są roześmiane i widać w nich pewność, ukrytą za zasłoną grubych rzęs. Roy ma bardzo kobiecy typ urody (jak na mężczyznę), kiedy spojrzeć głębiej pod szorstką powierzchowność i rozkazujący sposób bycia. Teraz jego oddech jest szybki, kiedy wytęża wszystkie siły, aby zignorować swoją erekcję, na przekór potrzebom własnego ciała.

Poruszają się jednostajnie, a Ed mamrocze coś pod nosem, miotając głową po poduszce.
- Tak... powoli.
Przez chwilę mogłem zobaczyć jego penisa. Otarł się o erekcję Roya i pułkownik zacisnął oczy, żeby opanować falę rozkoszy. Edward nie jest aż tak opanowany. Wzdycha, wyrzuca biodra do przodu i jęczy z nieukrywanej przyjemności.

Wtedy Roy zwalnia i przytrzymuje biodra brata, szepcząc:
- Nie. Wolniej.

Jego ręka dotyka złączenia pomiędzy metalem, a żywym ciałem. Edward wstrzymuje oddech, kiedy palce dotykają śruby.
- Zostaw... - kręci głową.
Przez chwilę kusi mnie aby zerwać się z miejsca i ruszyć na ratunek, ale na twarzy Roya nie widać brutalności. Drugą ręką sięga do automatycznej zbroi ręki i jego palce wślizgują się w złączenie pod pachą. Jego dłonie dotykają kabli podłączonych bezpośrednio do nerwów i Ed rozprostowuje nogi. Edward zagina palce i musi zakryć swoją ludzką dłonią usta, żeby nie krzyczeć.

Pułkownik oddycha we włosy mojego brata. Powoli wydycha powietrze w miękkość kosmyków, złocistą plątaninę, która drży pod naporem powietrza, a Edward nie może przestać wzdychać. Zwija się na łóżku i wypycha biodra ku górze. Ręce pułkownika pozostają jednak nieustępliwe. Głaszczą i dotykają z niewysłowioną delikatnością. Jego ręka ślizga się pomiędzy kablami, niebieskim, czerwonym, później srebrnym, które docierają do wszystkich zakończeń nerwowych, dopóki Edward nie wije się na posłaniu. Na twarzy brata widać mieszaninę sprzecznych uczuć. Wygląda na złego na sekundę przed tym, zanim zaczyna wzdychać i jęczeć. Mechaniczna ręka unosi się w górę, dając mi doskonały widok, a Ed nigdy nie wyglądał na bardziej podatnego na zranienie. Wystarczy jedno szarpnięcie w odpowiednim miejscu, żeby stał się całkowicie bezbronny. Mimo tego, pozwala pułkownikowi, żeby tak go dotykał. Ponieważ ufa mu całkowicie.

- Oddychaj - szepcze pułkownik i Edward bierze to sobie do serca.
Powoli nabiera powietrza. Na jego twarz wpływa rumieniec, a ciało trochę się rozluźnia. Przez moment wygląda na rozognionego i złego, cały brat, a w następnej chwili zamienia się w rozpustnego nieznajomego.

Unosi nogę mojego brata.

A on nie protestuje i po chwili nie ma już niczego, czego nie mógłbym zobaczyć. Ciało brata jest piękne. Nawet blizny wyróżniające się na skórze są częścią tego piękna. Edward rumieni się, kiedy Roy całuje bliznę na kostce i wzdycha cicho. Pułkownik przesuwa palce po jego torsie, coraz niżej i niżej i mogę zobaczyć mokry ślad potu, jaki pozostawiają na skórze. Niemalże wyczuwam desperację, pragnienie i kontrolę. To wszystko wisi w powietrzu. Zastanawiam się, czy gdybym potrzebował powietrza, miałbym trudności z oddychaniem.

- Po prostu to zrób. Dlaczego po prostu tego nie zrobisz? - Słyszę syk mojego brata.

- Te rzeczy potrzebują czasu - odpowiada Roy i mam wrażenie, że podoba mu się uczucie sprawowania kontroli nad sytuacją.
Uwielbia sposób, w jaki jego paznokieć dotyka główki erekcji brata, sprawiając, że Ed tłumi skowyt; kwilenie przechodzące w jęk, kiedy palec naciska wrażliwe ciało. Dotykają się w ciemnościach, głaszczą i całują, a ja nie mogę przestać patrzeć.

Nie mogę przestać patrzeć, kiedy Ed przekręca się na Roya. Pułkownik pozwala mu się przygwoździć do łóżka. Śmieje się. Nie mam wątpliwości, że nawet przeciwko automatycznej zbroi, Roy mógłby posłużyć się autorytetem przełożonego, żeby powstrzymać mojego brata. Ale pozwala mu wspiąć się na górę, co Ed kwituje cichym "ha!", pełnym satysfakcji. Tym razem to Edward inicjuje pocałunek. Wpija się wargami w zagłębienie szyi i pułkownik wydaje z siebie jęk. Chwyta w dłonie złociste włosy, przyciągając wargi i zęby swojego kochanka bliżej swojej skóry, ale Ed ma zupełnie inne plany.
- Rozłóż nogi - szepcze ochryple i starszy mężczyzna wykonuje polecenie. Członek pułkownika jest ogromny, ale Ed nie wygląda na zniechęconego. Przesuwa dłonią wzdłuż jego długości, przez co Roy wzdycha i zaczyna się kręcić.
- Co ty chcesz..?
Ale w tym momencie mój brat przesuwa głowę w dół.

Bierze erekcję Roya w usta.

Pulsuje pomiędzy jego wargami i wypycha mu policzki, a Roy walczy ze sobą, żeby zachować spokój. Cały się trzęsie, walcząc z potrzebą aby się poruszyć, aby wypchnąć biodra w górę.

Ed uśmiecha się lekko i wysuwając język, oblizuje główkę penisa, zanim raz jeszcze chwyta go pomiędzy wargi i zaczyna ssać. Roy przepadł z kretesem. Na jego twarzy maluje się czysta przyjemność, kiedy zaczyna poruszać się w ustach mojego brata. Edward wygina się, odgarniając włosy jedną ręką do tyłu, aby nie wpadały mu za każdym razem do ust, razem z ciałem Roya. Wygląda pięknie. Roy wypełnia go poruszając się, co wywołuje mokre odgłosy. Są nieco inne od tych spowodowanych całowaniem, a ich echo jest słyszalne w pokoju.

Roy zaciska w dłoniach prześcieradło, nie mogąc przestać jęczeć. Blada skóra, wydelikacona od ciągłego kontaktu z szorstkim materiałem rękawiczek, chwyta biały materiał posłania. Palce jednej dłoni ma zanurzone we włosach mojego brata i dociska jego głowę niżej, coraz niżej.

Edward nie protestuje i widzę, jak rozluźnia gardło. To nie jest wcale łatwe i da się słyszeć cichy charkot. Rozdyma nozdrza, zmuszony oddychać wyłącznie przez nos i musi czuć pułkownika Mustanga, smakować go. Jego nos dotyka bladej skóry, a palce wolnej ręki zsuwają się poniżej erekcji Roya, głaszcząc i dotykając jego jądra. Pułkownik jest kompletnie zamroczony i kwili bezradnie z rozkoszy. Obydwaj wyglądają bezradnie. Obydwaj jednak wciąż się kontrolują. Mustang leży wsparty na łokciach, na twarzy mając przyjemność niszczącą jego nieodzowny uśmieszek. Jego szyja jest wygięta do tyłu, a tors lekko uniesiony nad prześcieradło. Podeszwy stóp leżą płasko na łóżku, a nogi są rozrzucone. Pomiędzy nimi siedzi Ed, garbiąc się, kiedy próbuje ssać mocniej. Mustangowi wyrywa się jeszcze jedno westchnienie. Jednocześnie, mój brat utrzymuje kontrolę i jest kontrolowany. Ciepło w ustach, wilgotny napór i ręka zanurzona we włosach świadczą o jego uległości. Jednak z każdym następnym liźnięciem i pieszczoną dawaną jego dłonią, dominacja zdaje znajdować się w jego rękach.

To paradoks.

- Przestań - odzywa się Roy.
Jego powieki poruszyły się. Pułkownik ma niesamowite rzęsy - leżą na policzkach, długie, jak pajęcze odnóża i wyróżniają się na tle bladej cery. Wydają się być niemal kobiece, ale jednocześnie dziwnie do niego pasują.

Ed przerywa, a Roy pochyla się, aby scałować nitkę śliny, pozostałą na podbródku drugiego alchemika. Czy czuje w niej swój smak? Czy w ogóle wie, jaki on jest? Ed przestaje przytrzymywać swoje włosy i jego ręka spoczywa na prześcieradle, a Roy dotyka dłonią żuchwy swoją kochanka i zaczyna ją delikatnie masować. W tym momencie jest naprawdę troskliwy. Może teraz, kiedy nikt nie patrzy, mogą sobie pozwolić na chwilę troskliwości.

- Zamierzam w ciebie wejść - oświadcza. To nie jest pytanie, ale Ed przyjmuje to bez zastrzeżeń.
- Mocno. - To jego jedyny warunek. Pułkownik może go wziąć, mieć go, posiąść go, pod jednym tylko warunkiem, że nie będzie go traktował, jakby był ze szkła. Ponieważ Edward mógł być wcześniej kilkakrotnie rozbity, ale nie jest delikatny, jak szkło. Pułkownik to rozumie i potakuje. Następny pocałunek jest pełen namiętności i widzę język Roya ślizgający się pomiędzy wargami mojego brata.

Przez jeden moment chcę wyjść, albo zasnąć. Ale nie mogę im teraz przeszkodzić. Nie mogę po prostu wyjść. I jestem w zbyt dużym szoku, żeby zrobić cokolwiek innego niż patrzeć. Dlaczego nie mogłeś mi powiedzieć, braciszku? Czy to dlatego, że nie chcesz abym myślał o tobie, jak o człowieku? Przecież wiem, że jesteś, a nasza wina nie jest wyłącznie twoją.

Brat obraca się i teraz widzę go wyraźniej. Klęczy podpierając się obiema dłońmi. Czeka, jedną ręką wygładziwszy wpierw prześcieradło. Brat jest piękny. Roy z kolei podnosi się i zmierza w stronę naszej walizki podróżnej. Trzymamy w niej kilka ubrań na zmianę, jakieś książki i parę innych, ważnych dla nas drobiazgów. Nigdy nie kwestionowałem przeznaczenia małej buteleczki z olejkiem, o którym Ed mówił, że służy mu do rozmasowania bolącego ramienia. Ale teraz Roy sięga po nią bez wahania, doskonale wiedząc, gdzie się znajduje. Otwiera buteleczkę. Echo odgłosu, jaki wydaje zakrętka uderzająca o podłogę przetacza się przez pokój.

Ed pozostaje na kolanach z niekłamanym wdziękiem, jego ramiona drżą. Ma erekcję i chce jej dotknąć, ale kiedy wykonuje ruch w jej stronę, jego ręka zostaje odsunięta na bok.
- Nie waż się dotykać mojej własności. - Zostaje wyszeptane ochryple wprost do jego ucha i Eda przechodzą dreszcze.

Roy dotyka teraz pleców drugiego alchemika. Jego palec przesuwa się w dół kręgosłupa, tą samą ścieżką, co zawsze. To jego prywatny hołd składany ciału mojego brata. Nie mogę odsunąć od siebie myśli, że wspaniale ze sobą wyglądają. Gdybym był człowiekiem, dotykałbym się myśląc o nich. Mógłbym pragnąć ich obydwóch.
- Więc pospiesz się i sam się nią zajmij, zanim mnie wkurzysz. - Słyszę odpowiedź Eda.
Wypina się mocniej w stronę swojego kochanka i widzę, że Roy ugniata jego pośladki. To musi być przyjemne, nieważne, jak brutalne sprawia wrażenie, ponieważ brat mechanicznie rozszerza nogi mocniej i wypina się naprzeciw tym dłoniom.

- Mógłbyś zachowywać się, jakbyś naprawdę miał na to ochotę, Stalowy? - Roy prycha sarkastycznie i zaprzestaje pieszczot.
- Cóż, zawsze mogę się podnieść i wyjść. - Pada figlarna odpowiedź.

Roy chrząka. Nakłada trochę olejku na palce i swoją męskość. Chwilę później nabiera trochę więcej lubrykantu i pozwala mu stróżką ściekać pomiędzy pośladkami Eda. Palce Roya przesuwają się po ciele mojego brata od strony moszny do wąskiego wejścia. Edward wzdycha, pojękuje, przysięga i przeklina.

Wsuwa swoje palce do wnętrza mojego brata.

A Ed przygryza wargę. Przez chwilę na jego twarzy widać wyraz lekkiego dyskomfortu, który znika natychmiast, gdy Roy zmienia kąt ustawienia palców i wślizguje je głębiej. Teraz już nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Jest mu dobrze. Brat napiera na palce, a przez jego ciało przechodzą dreszcze. Na twarzy Roya nie ma już cienia miłości i czułości. Pozostały tylko najprymitywniejsze instynkty, kiedy porusza palcami na wzór nożyczek wewnątrz ciała Edwarda, z oczami wbitymi w jego plecy, słysząc westchnienia i pojękiwania.

Chwyta mojego brata.

Ustawia go odpowiednio i powoli wypycha swoje biodra w jego stronę. Wystarczyło jedno pchnięcie, żeby największa część jego penisa przedostała się przez ciasny krąg mięśni. Ed jęczy. Jego ręce nie są w stanie dłużej go utrzymać i opada na przedramiona. Daje mi to lepszy widok na poczynania pułkownika Mustanga i widzę, że dalej wpycha swoją erekcję do ciepłego wnętrza mojego brata.

Edward dyszy, wydaje z siebie ciężkie westchnienia. Roy głaszcze jego plecy.
- Odpręż się - szepcze i młodszy alchemik stosuje się do tej instrukcji. Czeka spokojnie.
Pułkownik rozciąga go, bierze w posiadanie, aż w pewnym momencie nie musi już nic mówić.

Jest wewnątrz mojego brata.

Nie istnieje żadne konkretne miejsce, w którym Edward się kończy, a Roy rozpoczyna. Ponieważ pułkownik jest w jego wnętrzu, a oczy Eda przestają łzawić. Metalowe ramię rozdziera prześcieradło, a ucisk dłoni Mustanga na biodrach swojego kochanka nie może nie być przyjemny. Obydwaj oddychają ciężko, nie poruszając się jeszcze. Roy czuje tę ciasnotę i ciepło, a brat uczucie wypełnienia i towarzyszące mu gorąco. Po chwili zaczynają się poruszać.

Pieprzy mojego brata.

W oczach Eda lśni furia, kiedy warczy coś pod nosem. Pchnięcia są zbyt wolne, zbyt delikatne. W takim tempie to zajmie zbyt dużo czasu zanim osiągnie szczyt, więc kopie Roya ostrzegawczo i słyszy za plecami, jak kochanek nabiera powietrza. W jego głosie pobrzmiewa niecierpliwość, kiedy warczy:
- Pieprz mnie, albo się wynoś. Minęły tygodnie. Nie chcę się kochać, chcę...
Ręka Roya zsuwa się na penisa brata i nagle wszystkie narzekania urywają się, a on sam traci pewność, czy powinien napierać, czy wysuwać się. Obydwie opcje są pociągające, ale decyduje się odwrót. Jednak każdy ruch zmierzający do wysunięcia Roya ze swojego ciała, spotyka się ze wzmocnieniem nacisku na swoim członku.

Roy próbuje coś powiedzieć. Coś pełnego samozadowolenia, ale ostatecznie z jego ust wydobywa się tylko pozbawiony sensu bełkot. Obydwaj są pokryci lśniącą warstewką potu, który spływa po krzywiźnie nosa pułkownika i lśni w zagłębieniu krzyża mojego brata. Włosy Eda rozplątały się kompletnie i teraz leżą na jego łopatkach, sklejone potem.

Teraz pułkownik pcha mocniej. Jego dominacja jest niezaprzeczalna i Mustang uderza coraz silniej. Edward wzdycha i wpycha sobie pięść do ust. Musi być cicho. Przecież "śpię". W tym momencie przechylają się w tył i sama grawitacja sprawia, że mój brat nadziewa się raz za razem na erekcję pułkownika. Nie mogę się powstrzymać. Głośno nabieram powietrza. Jest to jęk pełen zaskoczenia, że widzę go w takiej sytuacji. Jest wystawiony na mój widok, nadziany na Roya i jednocześnie wygląda na wściekłego i rozochoconego. Jego policzki są zaczerwienione, a w oczach widać oszołomienie.

Zamarli. Przestali się poruszać, jednak wciąż widzę ich mimowolne drżenie. Obydwaj są niezaspokojeni, niepokój tylko to potęguje i widzę mięśnie brata zaciskające się wokół Roya, co wyrywa mu z ust jęk, i widzę dłoń pułkownika obejmującą erekcję mojego brata, co jest powodem, dla którego jego powieki poruszają się konwulsyjnie.

- Al? - Słyszę głos mojego brata i niepokój w nim pobrzmiewający sprawia, że kiwam głową. Słychać odgłos poruszającego się metalu, kiedy się podnoszę. Nie byłoby w porządku dalej udawać, że śpię. Edward wygląda na zażenowanego.
- Wszystko w porządku - mówię. - Chcę zobaczyć, jak to się skończy.

Przez chwilę Ed wygląda na zaskoczonego, zdezorientowanego i winnego, ale wtedy pułkownik Mustang całuje go, szepcząc mu coś do ucha i jednocześnie przygryzając jego małżowinę. Kiedy brat jest tak głaskany i dotykany, Roy patrzy na mnie z zaskakującym smutkiem i zrozumieniem w oczach.
- Powiedz mi, co ty byś mu zrobił - szepcze do mnie.
Ta całkowita akceptacja na mój udział jest niespodziewana, ale przyjmuję ją.

Widzę to wyraźnie w mojej głowie. Moje ludzkie ciało. Dotykające. Zajmujące miejsce Roya. Odwracające brata ku sobie, aby móc go całować, dotykać, sprawiać, żeby jęczał. Chciałbym to zrobić. Widzę, jak dezorientacja brata ustępuje miejsca zrozumieniu. Nabiera głośno powietrza, kiedy Roy szczypie jego sutek. Rozluźnia się i pułkownik może poruszać się znowu w jego wnętrzu.
- Dotykaj go, kołysz się w nim, spraw, żeby wydawał z siebie te westchnienia - szepczę, brzmiąc niezaprzeczalnie dziecinnie, ale Roy potakuje. Wie, o co mi chodzi i powoli przewraca brata z powrotem na czworaka.
Edward ponownie opada na przedramiona, a ja podchodzę bliżej ich łóżka. Pochylam się i nie czuję potrzeby pytania o pozwolenie. Mój brat opiera się o mnie jedną dłonią. Pułkownik skinieniem głowy wyraża akceptację mojego położenia i zaczyna się poruszać. Jego ciało kolejny raz napiera na ciało Eda i słyszę jęk mojego brata. Dźwięk jest długi i przeciągły. Edward wtula się w moje ramię, w tym momencie mniej dla zachowania równowagi, a bardziej dla włączenia mnie w akt.

Czuję się winny. Przecież to jest ich miłość. Jakie mam prawo się do tego wtrącać? Ale nic nie mogę już teraz na to poradzić.

Ostrożnie przykładam moją metalową twarz do głowy Edwarda, symbolizując w ten sposób pocałunek. Piękny. Ustawiam się pod innym kątem, nie mogąc odwrócić wzroku od rozgrywającej się sceny. Nic nie mogę poradzić na to, że chcę doświadczyć tego kontaktu, nawet za czyimś pośrednictwem.

Pieprzy mojego brata.

A mój brat dochodzi. Głośny krzyk wyrywa się z jego ust, a Roy rozkłada jeszcze szerzej nogi swojego kochanka i przyciska się do niego mocniej, z potem lśniącym na twarzy. Jego oczy są zamknięte, a rzęsy rzucają na twarz cienie podobne do śladów atramentu na białej kartce papieru.

Dochodzi wewnątrz mojego brata.

Oddech pułkownika jest urywany, kiedy opada na mojego brata. Edward jest w niemniejszym nieładzie - jego nasienie pokrywa dłoń pułkownika i jego własny brzuch. Jest spocony, zmęczony i w ogóle nie zwraca uwagi na ciężar Mustanga. Wyciąga się w moją stronę, przytula moje ramię i składa na nim jeszcze jeden pocałunek.

- Kocham cię, Al - szepcze, ale słyszę też niewypowiedziane: "ale nie jestem w tobie zakochany".
Roy jest smutny, ale rozumie. Wie, jak to jest czuć się tak nieludzkim, że chwyta się każdy kontakt z drugim człowiekiem. Wie, że to boli. I wie również, że czasami wspomnienia jednej nocy, mogą zmyć wspomnienia setki innych.

Obydwaj są spełnieni i pragnę z całego serca, aby leżeć razem z nimi w łóżku, jako człowiek, i całować ich, jak kociaki. Chciałbym ich dotykać, przytulać, kochać się i być z nimi. Ponieważ teraz widzę, że kocham ich obydwóch. I nie mam złudzeń, że kiedykolwiek będę mógł ich kochać.

Po prostu pragnę chwili kontaktu z człowiekiem.

A brat jest piękny.




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 21 2011 19:13:45
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Ehm (Brak e-maila) 20:29 28-07-2008
Cudne smiley uwielbiam Edzika!
Elama (Brak e-maila) 01:18 05-08-2008
Piekny jest.
nick-o (Brak e-maila) 02:11 07-08-2008
o mamo, ide spac
Lady-Bird (Brak e-maila) 02:54 10-09-2008
Nie ma co: i lemon ładny, i tłumaczenie niczego sobie ^^.
saligius (saligius@gmail.com) 10:49 08-07-2009
o mój Boże... Boże, Boże, Boże...


.////. to jest takie przerażająco smutne... wspaniałe.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum