The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 05:27:09   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Nadzieja umiera ostatnia
- Wiesz, że umarłem dwa razy? Jesteś pewnie ciekawy jak? Pierwszy raz był wtedy gdy rzucił mnie facet. Jak teraz nad tym myślę, to widzę, że to było właściwie uczucie jednostronne. Oczywiście z mojej strony. Ale jak każdy zakochany głupek nie przyjmowałem do świadomości tych, coraz częściej nadchodzących sygnałów, że coś jest nie tak. A kiedy w końcu zauważyłem, było za późno na cokolwiek. Pewnie myślisz, ze mogłem walczyć i próbować uratować to uczucie? Mogłem, tylko widzisz, ja nie jestem taki. Ja po prostu się poddałem. Wtedy pękło mi serce. Pękło na milion kawałków, a każdy z nich, niczym ostry sztylet, wbijał się w moją duszę boleśnie ją rozrywając. Nie czułem nic, tylko ten ogromny ból. Był tak ogromny, że w pewnym momencie nie wytrzymałem. Rzuciłem się z mostu, mając nadzieję że w końcu to się skończy. I nawet przez moment, przez jedną krótką chwilę, było tak jak chciałem. Ale to było tak krótkie jak tchnienie wiatru. To było tak krótkie, że zastanawiałem się czy na pewno było. Znowu czułem, znowu byłem. Wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Zastanawiałem się jak to możliwe, przecież wybrałem idealny moment, żeby to skończyć. Zimno, wietrznie, niespokojna rzeka. Powinienem był się utopić, a mimo to wciąż żyłem. Okazało się, że jakiś chłopak przechodził w pobliżu i widział co zrobiłem. Nie zastanawiając się nad tym, że sam może zginąć, wyciągnął mnie z rzeki i zabrał do siebie. Byłem wściekły, bo przez niego wszystko wróciło. Chciałem jak najszybciej stamtąd uciec, nie zważając na fakt że jestem goły. Chciałem uciec i znowu to zrobić. Było mi wszystko jedno, czy ludzie będą patrzyli na mnie jak na wariata czy nie. Ale w końcu zostałem. A wiesz dlaczego? Przez te jego cholerne oczy. Miał takie duże błękitne oczy. Popatrzył nimi na mnie i powiedział: "Przynajmniej zjedz kolację". Wyobrażasz to sobie? Dobrze wiedział, co chcę zrobić, a mimo to nie próbował mnie zatrzymać. Zachowywał się jakbym był jego znajomym, który wpadł do niego tylko na chwilę i już chciał wracać do domu. No i w końcu zostałem na kolację. A czy ja cię przypadkiem nie nudzę?
- Nie, skąd.
- No to nalej mi jeszcze. Na czym to ja skończyłem? A, już wiem. Więc zostałem na kolację. On nawet nie próbował być miły, nie próbował rozmawiać. Po prostu siedział i jadł. Kiedy skończyliśmy oddał mi moje ubranie. W dalszym ciągu nic nie mówił, tylko patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i smutno się uśmiechał. Sam nie wiem czemu im uległem, ale nagle stwierdziłem, że mogę poczekać aż ubrania wyschną. I w ten sposób zostałem na noc. Kiedy obudziłem się rano stwierdziłem, że już nie czuję bólu. Właściwie nie czułem niczego. Byłem pusty w środku. Szczerze mówiąc to mnie nieco skołowało. Nie wiedziałem co robić. Bo wiesz, gdy bolało wtedy chciałem się zabić, gdy nie bolało to po prostu cieszyłem się każdym kolejnym dniem. Zacząłem się zastanawiać, co dalej. Nie wiem jak długo bym się zastanawiał gdyby znowu nie ten chłopak. Spytał co wolę na śniadanie, jajecznicę czy jajka sadzone. I chociaż później zjedliśmy jeszcze wiele śniadań, to właśnie to zapadło mi najbardziej w pamięci. Sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że w tamtym momencie wydawało mi się czymś nierealnym, czymś zupełnie absurdalnym, oderwanym od rzeczywistości? Pewnie dlatego zgodziłem się na to śniadanie. I znowu nic nie mówił, o nic nie pytał. Zacząłem się zastanawiać czy on jest normalny. Bo wiesz, każdy normalny człowiek przynajmniej zapytałby dlaczego chciałem się zabić, może nawet próbowałby mnie od tego odwieść. Ale nie on. On po prostu siedział i jadł śniadanie. Nawet na mnie nie patrzył. Jakby to nie było pierwsze wspólne śniadanie, tylko któreś z kolei. Kiedy już skończyliśmy spytał, czy mam dokąd wrócić. "Jeżeli nie, to możesz zostać tutaj". Tak po prostu. Nie interesowało go kim jestem, ani co wcześniej robiłem. Nic. No i znowu, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi zostałem. Dowiedziałem się, że ma na imię Michał i prowadzi mały antykwariat, który odziedziczył po dziadku. Zaproponował mi żebym prowadził go razem z nim. Nie przynosił zbyt dużych dochodów, ale dla niego było to nieistotne. Dla niego ważne było że może uszczęśliwiać ludzi książkami. Bo musisz wiedzieć, on kochał książki. Nie był typowym dwudziestolatkiem. Nie uganiał się za dziewczynami, nie łaził po imprezach. Zaszywał się w tym swoim świecie książek, szczęśliwy i rozpromieniony. Zafascynował mnie. Był taki nierealny, a jednocześnie prawdziwy. Koniec końców zostałem u niego i zacząłem mu pomagać w antykwariacie. Nie była to specjalnie ciężka praca. Miałem dość dużo czasu, wiec zacząłem czytać książki. Wcześniej nawet nie myślałem o nich, pędząc cały czas przed siebie, a teraz czytanie ich było moim jedynym zajęciem. Wyobraź sobie, że nawet mnie to wciągnęło. Nawet nie wiem kiedy stałem się częścią tego nierealnego świata. Bo musisz wiedzieć, że ten antykwariat był jak nie z tego świata. Można tu było poczuć jakąś dziwną, nieziemską atmosferę. Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Dałem się w to wciągnąć i nawet było mi z tym dobrze. Nie chciałem wracać do realnego świata, do tego wyścigu szczurów, w którym wcześniej uczestniczyłem. Zupełnie nie przejmowałem się tym, że mój starszy brat przejął moją firmę. Bo musisz wiedzieć, że odziedziczyłem po ojcu firmę produkującą kosmetyki. Brat był zazdrosny, że to ja ją dostałem, a nie on. Przez cały czas robił wszystko żeby mi ją odebrać. Zawsze udawało mi się wyjść z tego obronną ręką. W końcu udało mu się. Ale mnie to nie obeszło wcale. Byłem już wtedy całkowicie wchłonięty przez świat tego chłopaka. Nieświadomie stałem się jego częścią. Czasami miałem wrażenie, że traktuje mnie jak rodzinę, chociaż nigdy nie mówił nic o swojej rodzinie. Tylko raz udało mi się z niego wyciągnąć, że jego rodzice żyją, ale pokłócił się z nimi i przyjechał tutaj żeby pomagać dziadkowi w antykwariacie, a gdy tamten umarł, on został właścicielem i dalej go prowadził. Ale czy ja ci przypadkiem nie przeszkadzam?
- Ależ skąd. Jak widzisz, nie ma żadnego klienta. Poza tym zainteresowała mnie twoja historia.
- Poważnie? W takim razie nalej mi jeszcze. Zafascynował mnie ten chłopak. Podświadomie zawsze starałem się zawsze być w jego pobliżu. Emanował ciepłem i życzliwością. Lubiłem obserwować go. Gdy uśmiechał się rozmawiając z klientami i gdy uśmiechał się pogrążając się w tych swoich książkach. Dwa różne uśmiechy, a mimo to za każdym razem wyglądał przepięknie. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, a podobieństwa odpychają. My przyciągaliśmy się, chociaż widać było, że jesteśmy tacy sami. Chociaż nic nie mówił, tylko smutno się uśmiechał, ja wiedziałem, że tak samo jak ja potrzebuje kogoś kto będzie go kochał, kogoś, kto o nic nie pytając, odwzajemni jego uczucie. Szczerze mówiąc nie wiem kto kogo bardziej przyciągał, on mnie czy ja jego. Ale nie przeszkadzało mi to. Miał w sobie coś takiego... Sam nie potrafię określić co. W każdym razie zawładnął mną całkowicie. I mimo, iż nie rozmawialiśmy ze sobą specjalnie dużo, to miałem wrażenie jakbyśmy rozumieli się bez słów. Nawet nie zauważyłem jak ten chłopak powoli zaczął mnie zmieniać. Powoli, kawałek po kawałku, zbierał moje rozbite serce i zapełniał tą panującą we mnie pustkę. Cierpliwie i powoli, jakby układał puzzle. I zanim się obejrzałem on już ułożył te puzzle i wypełnił mnie uczuciami. I wtedy narodziłem się na nowo. Jesteś pewien, że ci nie przeszkadzam? Nie powinieneś czasem już zamknąć baru?
- To jest bar całodobowy. Klientów nie ma, więc zdążyłem wszystko posprzątać. Dlatego nie przejmuj się i opowiadaj dalej.
- Naprawdę chcesz słuchać zwierzeń zapijaczonego klienta?
- Oczywiście. Przecież powiedziałem ci, że twoja historia mnie zainteresowała. Chciałbym usłyszeć zakończenie.
- Wszyscy barmani tacy są, czy to tylko ty?
- Nie wszyscy.
- Rozumiem. Więc chyba mam farta, że trafiłem akurat na ciebie.
- Opowiadaj dalej.
- Na czym to ja skończyłem?
- Że narodziłeś się na nowo.
- A, tak. Kiedy wypełnił moją pustkę, zakochałem się w nim. Nie przeszkadzało mi, że jest ode mnie dziesięć lat młodszy. On chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego co zrobił. Cały czas zachowywał się tak samo. Miły, delikatny, zawsze uśmiechnięty. Chociaż musisz wiedzieć, że ten uśmiech nie był prawdziwy. Dobrze o tym wiedziałem, bo uśmiechał się tylko ustami. Jego oczy zawsze pozostawały smutne, jakby coś ukrywał. Jakby w jego sercu też była pustka. Chciałem ją zapełnić tak jak on zapełnił moją, ale nie wiedziałem jak. Bo widzisz, on nigdy nic o sobie nie mówił. Nie wiedziałem co czuje ani co myśli. Tak bardzo go kochałem, że nie mogłem patrzeć jak cierpi. Ale też nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem nawet mu powiedzieć o swoich uczuciach. Nie chciałem go spłoszyć, nie chciałem zniszczyć tej symbiozy, która się między nami wytworzyła. Tkwiłem więc w tym stanie zawieszenia czekając na sprzyjającą chwilę. Niestety nadszedł dzień w którym znowu umarłem.
- Rzucił cię?
- Nie. Miał wypadek samochodowy i zapadł w śpiączkę, z której nie może się obudzić. Lekarze mówią, że z medycznego punktu widzenia wszystko jest w porządku i że powinien już dawno się obudzić. Ale on nie budzi się, jakby nie chciał się obudzić. Może to jego forma ucieczki od tego bólu, którego on doświadczył? Nie wiem. Wiem tylko że muszę czekać, aż się obudzi, żebym w końcu mógł mu powiedzieć o swoich uczuciach. Od czasu wypadku minął rok. Codziennie chodzę do niego do szpitala z nadzieją, że w końcu się obudzi i znowu spojrzy na mnie tymi swoimi wielkimi błękitnymi oczami i odwzajemni moją miłość. Wtedy ponownie się narodzę. Do tego czasu będę prowadził dalej antykwariat i czekał na jego powrót. To wszystko. Dziękuję że mnie wysłuchałeś. Czasami człowiek musi zrzucić z siebie wszystko, żeby móc dalej iść. Ile jestem winien ze drinki?
- Nic. Na mój koszt.
- Naprawdę miły z ciebie barman. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
Mężczyzna wstał od baru i ruszył w stronę wyjścia.
- Miej wiarę - powiedział barman, kiedy tamten już wychodził.
Mężczyzna odwrócił się i smutno uśmiechnął.
- Wiarę? Wiara pierwsza ode mnie uciekła. Została mi już tylko nadzieja. Ona zawsze umiera ostatnia.
- Nadzieja to druga twarz wiary - powiedział barman do pustych już drzwi.
Ściągnął fartuch i przeszedł na zaplecze, a stamtąd na ulicę. Podniósł twarz do góry i wpatrywał się w niebo. Nagle zaczął padać deszcz. uśmiechnął się pozwalając kroplom deszczu pieścić swoją twarz.
- W końcu cie usłyszałem - szepnął, a z jego pleców nagle wyrosły piękne białe skrzydła.
Wzniósł się w powietrze. Leciał ponad uśpionym miastem, aż w końcu dotarł na miejsce. Ogromny budynek z napisem "Szpital". Niewidzialny dla wszystkich przeniknął przez dach i podłogi na drugie piętro. Złożył skrzydła i przeszedł na koniec korytarza, gdzie w sali z numerem 213 leżał młody dwudziestoletni chłopak. Podszedł do niego i pogładził delikatnie po policzku.
- Obudź się, już czas na ciebie - szepnął cicho.
- Gabriel? Jednak przyszedłeś. Wołałem cię, ale ty nie przybywałeś. Myślałem, że już zapomniałeś o mnie - nieprzytomny ocknął się, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie zapomniałem o tobie - anioł delikatnie otarł spadające łzy. - Po prostu nie mogłem cię usłyszeć. Twoja dusza już nie dla mnie śpiewa.
- Nie rozumiem - chłopak popatrzył zdziwiony na anioła.
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy?
- Pamiętam.
- Byłeś wtedy zagubionym małym chłopcem. Modliłeś się do Boga o to, żeby znalazł się ktoś, kto odwzajemni twoją miłość i pokocha ciebie równie mocno. Spośród tych wszystkich modlitw tylko ty jeden nie chciałeś sławy czy bogactwa. Dlatego zapragnąłem cię poznać i stać się twoim przyjacielem. Wiedziałeś, ze nie mogę ci dać tego czego pragniesz, ale mimo to byłeś szczęśliwy. Wiem o tym, bo słyszałem jak twoja dusza śpiewa. Ludzie o tym nie wiedzą, ale kiedy dusza jest szczęśliwa wtedy śpiewa. Pieśń najpiękniejszą na świecie, słyszalną tylko przez tego jednego, jedynego, tego wybranego. Mimo iż ta pieśń nie była dla mnie to jednak ją słyszałem, ale w pewnym momencie przestałem cię słyszeć. Chociaż się starałem, to jednak nie mogłem cię odnaleźć w tej ciemności. Aż do dzisiaj. Dzisiaj w końcu cię słyszałem i zrozumiałem że muszę odejść.
- Nie odchodź proszę! Znowu będę samotny - w oczach chłopaka widać było przerażenie.
- Muszę odejść. Już mnie nie potrzebujesz. Twoja dusza już nie dla mnie śpiewa. Jest ktoś, kto usłyszał tę pieśń.
- Kto to?
- Nie mogę ci powiedzieć. Musisz sam to odkryć.
- Jak, skoro nawet nie wiem gdzie szukać.
- Wsłuchaj się w to, co mówi twoje serce. Jeżeli będziesz cierpliwie słuchał to w końcu usłyszysz.
- Co usłyszę?
- Śpiew drugiej duszy. Ja go dzisiaj usłyszałem. Usłyszałem przepiękną pieśń, czystą i pełną smutku. Nadszedł czas byś ty ją też usłyszał.
- A jeżeli mimo starań jej nie usłyszę?
- Usłyszysz. Może jutro, może za tydzień, a może za rok, ale na pewno usłyszysz.
- Boję się Gabrielu - w głosie chłopaka słychać było strach.
Anioł pogłaskał go po policzku i uśmiechnął się ciepło.
- Miej wiarę. - Rozłożył skrzydła i wyleciał przez okno.
Następnego dnia, w codziennym harmiderze szpitala, nikt nawet nie zwrócił uwagi na wysokiego mężczyznę z niewielkim bukiecikiem kwiatów w ręce. Przychodził tu codziennie już od tak długiego czasu, że personel zaczął traktować go jak stały element szpitala. Przeszedł powoli na drugie piętro i wszedł do sali oznaczonej numerem 213. Wymienił kwiatki w stojącym na szafce obok łóżka wazoniku, chociaż te które przyniósł poprzedniego dnia były jeszcze świeże. Usiadł na łóżku i wziął w ręce dłoń leżącego. Przytknął ją do ust, a z oczu popłynęły mu łzy.
- Dlaczego płaczesz?
Mężczyzna podniósł zdumiony głowę i zobaczył wpatrzone w siebie ogromne błękitne oczy.
- Michał - z jego oczu znowu popłynęły łzy.
- Dlaczego płaczesz? - ponowił pytanie chłopak.
- Myślałem, że cię straciłem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu się obudziłeś.
- Tęskniłeś za mną? - zdumiał się chłopak.
Mężczyzna położył głowę na klatce piersiowej chłopaka.
- Oczywiście. W dniu, w którym ten samochód potrącił cię, moje serce stanęło.
- Dlaczego?
- Bo cię kocham. I nie chcę cię stracić.
Zdumiony chłopak przez chwilę wpatrywał się w mężczyznę. W końcu powoli podniósł ręce i objął go nimi mocno, a z jego oczu popłynęły łzy.
- Miałeś rację Gabrielu - szepnął cicho. - W końcu ją usłyszałem. Jest piękna, tak jak mówiłeś. Dziękuję ci.


KONIEC



Komentarze
Aquarius dnia padziernika 09 2011 22:06:23
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

balanced (kosiara@onet.eu) 13:47 26-12-2010
Lubię zatopić się w tym opowiadaniu, gdy już nie mam wiary ani nadzieji na lepsze jutro.
NaNa (Brak e-maila) 22:20 21-01-2011
To było piękne...smiley
Greed dnia maja 10 2012 20:51:03
Nie no, wieczorami nie powinno się czytać takich tekstów smiley. Zasmutałam się, ale muszę przyznać szczerze, że opko jest piękne smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum